• Nie Znaleziono Wyników

“BIBLIOTEKA KAMENY”

XVIII. ODPOWIEDZI REDAKCJI - NAJMŁODSI

XIX. “BIBLIOTEKA KAMENY”

Przy “Kamenie” w r. 1934 powstała tzw. “Biblioteka Kameny”, obejmująca zbiorki poetyckie wydawane pod tą “firmą”. A właściwie biblioteka ta powstała wcześniej niż samo pismo. Brzmi to jak paradoks, ale w r. 1931 drukowałem w Chełmie u tegoż Bronfelda Wybór poezyj Sergiusza Jesienina we własnym przekładzie ze znakiem

“Biblioteka Kameny” nr 1 i listą “przewidzianych tomików poetyckich «Biblioteki Kameny»” od nr 2 do 8 włącznie. Wspominałem już o tym, że stąd właśnie powstała nazwa naszego miesięcznika. Kiedy więc w r. 1934 ukazało się moje tłumaczenie Ogrodu słowiczego i innych poezyj Aleksandra Błoka, książkę tę oznaczyłem jako

“Biblioteki Kameny” nr 2.

Tego rodzaju “biblioteki” (którym początek chyba dała “Biblioteka Boya”) ukazujące się przy pismach w okresie dwudziestolecia nie były zjawiskiem rzadkim. Miała ją później i “Okolica Poetów” i “Orka”. Oczywiście książki finansowali autorzy, ale to samo przeważnie musieli robić i u Hoesicka (Sztajnsberga). Ukrywając wstydliwie określenie “nakładem własnym” za parawanem “Biblioteki Kameny” mieli podwójną korzyść: i “firmę” stanowiącą dla czytelnika pewną gwarancję, że “towar” nie jest grafomański, i znacznie niższe niż gdzie indziej koszty druku. Niektórzy autorzy mający już znane nazwiska tylko z tego względu drukowali w Chełmie. A dla

“Kameny” tak czy inaczej była to reklama: widocznie pismo się rozwija, skoro wydaje książki; widocznie ma dobry poziom, skoro x czy y pod jego sztandar się zaciąga. W ten sposób do wybuchu wojny “wydaliśmy” 14 pozycyj: były to i przekłady, i utwory oryginalne.

Z tłumaczeń oprócz już wspomnianych tytułów ukazał się tu w moim spolszczeniu drugi wybór wierszy Jesienina pt. Spowiedź chuligana jako nr 3 (1935), Wiersze włoskie Błoka w przekładzie Józefa Łobodowskiego i moim jako nr 4 (1935), Liryka niemiecka w tłumaczeniu Stefana Napierskiego jako nr 5 (1936) i tegoż tłumacza Poeci niemieccy jako nr 11 (1938), oraz mój przekład poematu alpinistycznego Mikołaja Gronskiego Belladonna jako nr 6 (1936). Z wierszy oryginalnych wyszły Pieśni uroczyste Zdzisława Popowskiego jako nr 7 (1936), Walet kierowy Olgi Daukszty jako nr 8 (1837), moje W połowie drogi jako nr 9 (1937), Próba powrotu debiut Jerzego Kamila Weintrauba jako nr 10 (1937), Pieśni buntownicze Mieczysława Lurczyńskiego jako nr 12 (1938), Drwal i niedźwiedź Stanisława Bąkowskiego jako nr 13 (1938) i Definicje Anny Nieławickiej jako nr 14 (1938). Niektóre z tych książek (pozycje 2, 3, 4 i 6) ozdobione były linorytami Waśniewskiego.

Wszyscy autorzy, których zbiorki ukazały się w Bibliotece Kameny, drukowali i w miesięczniku. Popowski był jednym z moich uczniów, wspominałem o nim w poprzednim rozdziale i na początku książki.

O jego Pieśniach uroczystych pisał raczej powściągliwie K. W. Zawodziński w

“Roczniku Literackim” (r. 1936), że “jest w tym sporo młodzieńczej wierzyńszczyzny, pogoni za ozdobą i oryginalną metaforą, tendencji do «imaginizmu» z naśladowaniem Jesienina, ale nade wszystko patetyczny warbalizm, niekiedy

zbliżający go z Łobodowskim, niekiedy wprost już z J. Zagórskim w osiąganym tą drogą niezrozumialstwie [...]. Ale jeśli nie utonie w zalewie słów, może się rozwinąć w przyszłości wyczuwany intuicyjnie dar poety”. Za to Kazimierz Czachowski w Najnowszej polskiej twórczości literackiej 1935-1937 odezwał się o tym zbiorku bardzo dodatnio: “Dźwięcznością i łatwością formy poetyckiej zaleca się debiut Zdzisława Popowskiego: Pieśni uroczyste, zapowiadający wybitny talent, na razie krążący jeszcze manowcami, ale już zmierzający do opanowania swej spontaniczności. Bogata treść duchowa zyskałaby na pogłębieniu przez ćwiczenia w

“szkole” Iwaszkiewicza,, do której Popowski się skłania charakterem upodobań formalnych, aczkolwiek uczuciowo lepiej mu zapewne odpowiada klimat poezji Wierzyńskiego”.

Weintraub współpracował z nami od rocznika trzeciego, wiersz Lurczyńskiego zamieściłem w 1936 r. Bąkowski z Poznania od r. 1934 pozostawał w kontakcie z

“Kameną”, bądź jako autor wierszy oryginalnych, bądź jako tłumacz, z Olgą Dauksztą korespondowałem od r. 1934; bardzo ceniłem tę dziś już prawie zapomnianą poetkę (przypomniała ją antologia Poezja polska 1914-1939 r.), ona też poleciła mi swoją koleżankę Annę Nieławicką. Różnie się potoczyły losy tych ludzi. Napierski, subtelny tłumacz poezji niemieckiej, zginął z rąk niemieckich w czasie okupacji, Łobodowski i Lurczyński przebywają za granicą, Weintraub w czasach pogardy skończył na zakażenie krwi zaciąwszy się brzytwą. Bąkowski zmarł przed paru laty, o poetkach nie mam wiadomości. Dauksztę mieszkającą stale na Łotwie wojna zaskoczyła chyba w Polsce. Później nie miałem już od niej żadnych wieści, ani nie spotkałem się z jej nazwiskiem w żadnym z pism literackich. Może nie przetrwała tych lat okrutnych, a może żyje gdzieś w głębi Rosji.

Walet kierowy to według określenia K. W. Zawodzińskiego, który “zjechał” tę książkę w “Roczniku Literackim” 1936 r., “pamiętnik miłości 32-letniej kobiety do 23-letniego chłopca wątpliwej konduity”. Nie zgodzę się ze zdaniem krytyka, że te “niedbałe wiersze, genre “romans cygański” “stoją na poziomie artystycznym A. Własta” ani z jego zdaniem, że “trudno zrozumieć, dlaczego [ten zbiorek, przyp. mój] został wydany nie “nakładem autora”, lecz pod wysoką bądź co bądź egidą «Kameny»”. Ale książka jest nierówna: obok doskonałych, czasem śmiałych, zbyt ekshibicjonistycznych erotyków znajdują się w niej wiersze słabe i zbiorek zyskałby bardzo, gdyby go zredukować do połowy. Nie udało mi się przekonać autorki, że taka operacja byłaby pożyteczna. Myślę, że warto by dzisiaj pomyśleć o wyborze wierszy tej interesującej poetki. Wśród jej trzech wydanych książek i wierszy rozrzuconych w

“Kamenie”, “Pionie” i “Skamandrze” znalazłoby się wiele utworów wartych przypomnienia. Poza tym - może to zainteresuje wydawców - mam maszynopis jej trylogii lirycznej: Alojzy - Gryf - Paulucci. Fragmenty jej zamieściłem w “Kamenie”.

Całość zawiera sto kilkadziesiąt stronic.

W “Bibliotece Kameny” zamierzał wydać swe przekłady Czechowicz; Antoni Brosz i Zdzisław Kempf tłumaczenia z poezji chorwackiej (Ante Cettineo), Zb. Bieńkowski -przekłady z Eluarda, a tuż przed wybuchem wojny w sierpniu pisał do mnie St. J. Lec:

“Nie zrezygnowałem z wydania wierszy lirycznych w «Bibliotece Kameny»”. J. K.

Weintraub też w tym czasie myślał o tej “Bibliotece” dla swych przekładów z G.

Trakla.

Obok “Biblioteki Kameny” w r. 1938 zaczęła się ukazywać tzw. “Mała Biblioteka Kameny”. Były to właściwie arkusze poetyckie, ale nie takie, jak w wyd. Hoesicka, gdzie sprowadzały się one w rzeczywistości do 8 stronic, a wiać do połowy arkusza.

Nasz arkusz był rzetelny - dokładnie szesnastostronicowy i miał estetyczną okładkę z grubszego papieru. MBK - takie litery w secesyjnym ornamencie widniały na ostatniej stronie okładki, jako signum tego wydawnictwa, gdy inicjały BK na książce otwieranej przez stylizowaną postać kobiecą na tle pęku promieni słonecznych były znakiem umieszczonym na okładce “Biblioteki Kameny” - wykonanie oczywiście Waśniewskiego, Prócz tego wewnątrz na stronie 2 obok trzeciej - tytułowej znajdowały się też trzy litery ze znakiem A lub B i kolejnym numerem książeczki. W bibliotece tej miały ukazywać się dwie serie: A - utwory oryginalne i B - przekłady.

W “Małej Bibliotece Kameny” w serii A ukazała się tylko jedna pozycja - liryki debiutanta Stanisława Kazimiery Trawkowskiego pt. Młodość niespokojna, a w serii B jako nr 1 - wybór poezji Jana Smreka w moim tłumaczeniu i jako nr 2 - Uwagi o poezji Andre Bretona i Paula Eluarda w przekładzie Alfreda Wiznera.

Tomiki prezentowały się estetycznie i kosztowały autora tylko 20 zł, za co otrzymywał 100 egzemplarzy ze 115 - nakładu.

W sumie więc zbiorków wydanych w obu “bibliotekach” ukazało się pod “firmą”

Kameny - 17.