• Nie Znaleziono Wyników

XVIII. ODPOWIEDZI REDAKCJI - NAJMŁODSI

XXI. GŁOSY PRASY

Wspominałem już o tym, jak oceniały różne pisma rocznik pierwszy “Kameny”.

Głosów tych było sporo. Przystępując do naszej imprezy nie spodziewaliśmy się, że o skromnym miesięczniku chełmskim będą pisać nie tylko w Polsce, ale i za granicą.

Zrazu nie każda recenzja docierała do nas: trudno było przeglądać wszystkie gazety, tygodniki czy miesięczniki, ale oprócz tego, co zauważyliśmy sami, znajomi i koledzy, znalazłszy gdzieś ocenę naszego pisma, informowali nas o niej lub przysyłali odpowiedni wycinek. Dopiero w drugiej połowie 1936 r. zwróciła się do nas Informacja Prasowa Polska z bardzo wygodną propozycją: za stałe przysyłanie jej kilku (nie pamiętam ilu - czy nie sześciu?) egzemplarzy kolejnych numerów

“Kameny” mieliśmy otrzymywać wszystkie recenzje, noty i wzmianki o niej, które się ukazywały w pismach krajowych i zagranicznych.

Mam to wszystko ułożone w teczkach według lat. Wycinków wraz z tym, co uprzednio zgromadziliśmy sami, jest 137. Oczywiście, liczba ta w istocie powinna być większa:

to i owo przecież uszło naszej uwagi, poza tym niektórych recenzyj nie wycinałem, aby nie niszczyć poważniejszych publikacji (“Rocznik Literacki”). Na r. 1933 (pierwsze cztery numery) przypada tylko jeden wycinek, na r. 1939 (właściwie pół roku - ostatnie sześć numerów) - 42.

Ogłaszając prenumeratę na trzeci rok wydawniczy wydrukowaliśmy reklamową ulotkę zawierającą wykaz niektórych autorów współpracujących z “Kameną” w pierwszych dwu rocznikach oraz wyciąg z głosów prasy. Kilka tych “głosów” już przytoczyłem wcześniej. Z innych (a ulotka obejmuje r. 1933/1934 i 1934/1935) do ciekawszych należy opinia Stefana Napierskiego zamieszczona w nrze 9 “Drogi” w r.

1934 (jeszcze wtedy nie współpracował z nami):

“Poetów, którzy drukowali w zeszytach «Kameny», wyliczyć wszystkich niepodobna, ani też nie ma potrzeby. Wystarczy ich ugrupować «regionalnie», a wtedy przekonamy się, jak znaczny jest zasięg tej owocnej inicjatywy, jak wielka i coraz pilniejsza zachodzi potrzeba zjednoczenia tych wszystkich sił świeżych, często jeszcze surowych, stworzenia placówki szerszej i na trwalszej zbudowanej bazie, a nie podtrzymywanej wyłącznie groszową, a zatem heroiczną niemal ofiarnością samopas błądzących jednostek, przekopania pojemniejszego koryta, gdzie zlać by się mogły i w bezstronnym współzawodnictwie wyklarować rozliczne, nadto rozwijające się prądy. Jeśli strugi te nie uchodzą w posuchę, jeśli na przekór niesprzyjającym warunkom tu i ówdzie tętni źródełko, to w znacznej mierze jest to zasługa wydawnictw takich jak «Kamena» [...]. Żywe poczucie całości przebija z zamiarów

«Kameny»; nie zapominajmy, że obowiązkiem naszym jest podtrzymać ten wysiłek, kiedy w oczach naszych iści się - w szczupłym choćby zakresie - jeden z zasadniczych postulatów Żeromskiego, budowniczego kultury polskiej”.

A K. W. Zawodziński w “Roczniku Literackim” 1934 (w rubryce: Liryka) pisał:

“[...] w r. 1933 zaczęła wychodzić w Chełmie «Kamena», miesięcznik poetycki pod każdym względem typowy, z wyjątkiem regularności wzorowej dzięki ofiarnym

redaktorowi i wydawcy [...]. [Redaktor] w piśmie swym stara się skupić wszystkich młodych poetów Polski; oczywiście przeważa awangardzizm, całkowity, a zwłaszcza połowiczny, któremu i sam redaktor teoretycznie hołduje [...]. Absolutnie cennym działem jest obfity dział przekładów poetyckich z literatur, słowiańskich głównie, ale i z zachodnich, z francuską na czele. I wybór i tłumaczenia są wysokiego gatunku”.

Stanisław Czernik w bratnim organie (“Okolica Poetów” nr 4/5 1935) podsumowywał dwa lata naszej pracy:

“Czerwcowy numer «Kameny» kończy dwuletni okres działania tego pisma, które pierwsze budziło u nas poezję po długiej śpiączce i halucynacjach w zamkniętych ogródkach wybrańców. «Kamena» pierwsza zerwała w 1933 roku ze sztucznym elitaryzmem grupek poetyckich, które przy pomocy nieodpowiedzialnych krytyków przez długie lata monopolizowały i kompromitowały poezję polską”.

W “Miesięczniku Literatury i Sztuki” (nr 5) odezwał się Czechowicz:

“Zainicjowane przed rokiem w Chełmie Lub. czasopismo literackie pt. «Kamena»

wytrzymało próbę czasu i rozpoczęło już czterema numerami drugi rok swego żywota. Liczne głosy pochlebne, jakie pod adresem «Kameny» ukazywały się i ukazują, świadczą dobitnie o tym, że «Kamena» mimo niektórych wyraźnych wad spełnia dobrze podjęte przez siebie obowiązki. W «Kamenie» spotykamy nazwiska autorów nie tylko lubelskich, ale i z całej Polski”.

Jan Piechocki w “Wiciach Wielkopolskich” (nr 42) zwrócił uwagę na lewicowość pisma:

“Dwie cechy charakteryzują poetów zgrupowanych w «Kamenie»: akcenty radykalizmu społecznego o sympatiach socjalistycznych oraz intensywne kultywowanie problematyki estetycznej, np. roztrząsanie zagadnień treści i formy [...]. Rządcy dziś lubownicy wierszy, miłośnicy piękna i poetyckiego kunsztu znajdą na łamach chełmskiego miesięcznika poważną kolekcję klejnocików, rzezanych w polskim słowie”.

Z r. 1937 przytaczam trzy głosy. Poznańska “Kultura” (2V) pisała:

“Czwarty rok już z godną podziwu regularnością ukazuje się w Chełmie Lub. pod redakcją K. A. Jaworskiego miesięcznik «Kamena». Pismo to jest trochę mało znane, chociaż zasługuje w zupełności na jak najszerszą popularność. Oprócz poezji znajdujemy tu prozą, artykuły teoretyczne czy sprawozdania. Szeroki zakrój ma dział przekładów poetyckich z chorwackiego, łużyckiego, rosyjskiego, czeskiego, słowackiego, francuskiego i niemieckiego. Prowadzona jest stała kolumna słowiańska [...]”.

Krakowski “Nasz Wyraz” w numerze kwietniowym zaczyna podobnie: “Już czwarty rok na głuchej prowincji wychodzi pismo poświęcone poezji, ostatnio również prozie.

Żadnej kapliczkowatości, żadnej kliki: wszyscy drukują, a zwłaszcza młodzi stawiają tam pierwsze kroki. Ażeby w obecnych warunkach wydawać tak długo pismo literackie, nie służące żadnej partii politycznej, żadnym ubocznym celom, jak tylko sztuce, podczas gdy tylko garstka ludzi interesuje się poruszonymi na łamach pism literackich zagadnieniami - trzeba być prometejem- trzeba mieć w sercu ogrom

miłości dla sztuki. Należy pochylić głowę z szacunkiem przed wytrwałym redaktorem.

Ponad wszystkie przeszkody - silniejsze jest prawdziwe ukochanie sztuki”.

Zgodnie z obietnicą odezwał się i J. N. Miller w obszernej recenzji pt. Kamena zamieszczonej w jednym z listopadowych numerów “Robotnika” z tego roku.

Autor Zarazy w Grenadzie na wstępie zaznacza, że na gruncie warszawskim pismo jest na ogół mało znane, a “zasługuje na to, by zasięg wpływów jego wykroczył poza teren lokalno-regionalny”, podkreśla rzeczowość i przedmiotowość informacji - o

“różnych nastawieniach teraźniejszego oblicza literatury zarówno polskiej, jak i obcej”, stwierdza, że ,,kulturalny i umiarkowany eklektyzm na gruncie prowincjonalnym jest chyba najwłaściwszą postawą wobec zróżniczkowania teraźniejszego życia literackiego i świadczy chlubnie o rzetelnej próbie możliwie pełnego ogarnięcia mnogości zjawisk literackich ze strony redakcji”. Następnie Miller wylicza głównych współpracowników “Kameny”, podkreśla, że “największą i bezsporną zasługą «Kameny» jest olbrzymi dział przekładów z zakresu wszystkich literatur europejskich, a nade wszystko literatur słowiańskich [...]”. “Wszystko to świadczy chlubnie o wysiłku redakcji przedstawienia czytelnikowi możliwie pełnego obrazu współczesnego życia literackiego na terenie Słowiańszczyzny i Europy”. Za stronę ujemną “Kameny” Miller uważa “słabiej postawiony dział krytyki, która na ogół poza ogólnikowe informacje o literaturze nie wychodzi” i sądzi, że “ten dział powinien niewątpliwie ulec rozszerzeniu i pogłębieniu”.

Mówiłem tu o pismach zagranicznych, które również o “Kamenie” pisały. Pozostawało to w związku z działem przekładowym. Już w r. 1935 estońskie pismo “Waba Maa”, drukowane gotykiem, wspomina o artykule Sergiusza Kułakowskiego pt. Estoński epos ludowy, zamieszczonym w numerze 16 i o fragmentach poematu Kalevipoeg przełożonych z wersji niemieckiej przez Z. Waśniewskiego. W sprawie tłumaczeń z czeskiego czy słowackiego zabierały głos takie pisma, jak: “Prager Presse”,

“Slavische Rundschau”, “Prażske Noviny” i in., a specjalny numer poświęcony literaturze słowackiej omawiały “Elan”, “Prameń”, “Slovensky Hlas”, “Narodne Noviny”.

“Slovak” wychodzący w Bratislavie poświęca temu numerowi dłuższą recenzję (8 VII 1937), kończącą się słowami: “Naszym polskim przyjaciołom, którzy tak pięknie przyczynili się do zaznajomienia polskiej publiczności ze współczesną słowacką twórczością literacką, należy się nasze uznanie i nasza podzięka. Jest to nowy krok na drodze do wzajemnego zbliżenia i poznania się”.

W rok później sofijska “La Parole Bulgare” dała wzmiankę o numerze bułgarskim.

Tak samo wychodzące w Polsce pisma słowiańskie: rosyjski “Miecz”, ukraińskie

“Nazustricz” i in. wspominały o “Kamenie”.

Ale wróćmy jeszcze do głosów polskich. Ukazanie się 50 numeru dało powód do okolicznościowych wzmianek.

“Pięćdziesiąty numer «Kameny» - cytuję z “Czasu” (27 XI 1938) - niepodobna czytać tego prostego stwierdzenia faktów bez zdumienia i uznania. W Chełmie Lubelskim,

na tzw. «głuchej prowincji», wychodzi pismo poetyckie tak poważne, tak śmiałe, tak ciekawe. Wychodzi tak wytrwale, pracuje tak bezkompromisowo, tak kulturalnie!”

A “Pion” (15 I 1939) w artykule pt. Placówka m. im. pisał: “Ikarowy trud - to określenie nie jest w stosunku do redaktora «Kameny» pochwałą, jedynie kwalifikacją rzeczy, jej scharakteryzowaniem. Pismo walczące z trudnościami . technicznymi, ubogie, nie płacące honorariów, a mimo to posiadające wyraźny charakter - to nie byle co. Dodajmy jeszcze, że z numeru na numer «Kamena» stara się utrzymać kontakt z «wielkimi parkietami Europy» poświęcając sporo miejsca twórczości obcej, w pierwszym rzędzie twórczości sąsiedzkich narodów słowiańskich, że jest wolną trybuną, i to naprawdę wolną, wszelkich wypowiedzi artystycznych, a obraz będzie zupełny”.

Najobszerniej numer pięćdziesiąty omówił “Tygodnik Ilustrowany” (15 I 1939). Autor recenzji na wstępie cytuje słowa redakcji “Kameny” z numeru 51/52 (wrzesień -październik 1938): “Rozpoczynamy szósty rok wydawniczy. Nie będziemy tego nazywali małym jubileuszem, choć w życiu pisma literackiego w Polsce pięć lat to szmat drogi. Oglądając się za siebie widzimy pewne osiągnięcia i liczne niedomagania. Zdajemy sobie dobrze z nich sprawę. Dążeniem naszym jest coraz większe doskonalenie wydawnictwa i usuwanie braków”, a potem pisze:

“Przytaczając początek apelu wydawnictwa «Kameny» do świata kulturalnego w Polsce, chcielibyśmy, nie po raz pierwszy zresztą, zwrócić uwagę na wielki wysiłek [...] z racji skromnego, ale jakże wymownego jubileuszu 50 numerów «Kameny». Jeśli weźmiemy pod uwagę, że czasopismo to ukazuje się na prowincji, z dala od centrów ruchu umysłowego, że wychodzi jedynie dzięki trosce jednego człowieka, który potrafi zgromadzić wystarczające fundusze, który musi być wszystkim w wydawnictwie - to uświadomimy sobie nie tylko doniosłość tego wysiłku, ale wzbudzimy w sobie podziw dla wytrwałości i uporu [...]. «Kamena» była zresztą redagowana nieprzypadkowo. Szereg specjalnych numerów, szczególnie z zakresu literatur słowiańskich, dowodził planowego wysiłku redakcji. Podobnie rzecz się ma ze sprawą przekładów, w których zakres wiele włożono pracy. Przez pięć lat istnienia czasopisma przewinęło się niemal wszystko, co w tym okresie czasu w Polsce miało coś do powiedzenia w dziedzinie poezji. Być może wiele tam rzeczy drukowano zbyt liberalnie, zbyt wyrozumiale, ale niewątpliwie z wielką zawsze przychylnością i ludzkim szacunkiem. Noty redakcji zawsze nosiły wszelkie cechy szlachetności i poczucia godności pisarza oraz człowieka”.

“Myśl Polska”, z którą nieraz miałem na pieńku i z którą polemizowałem w notach, stwierdziła:

“[...] «Kamena», wydawana w warunkach zupełnie prymitywnych, oparta na pracy i poświęceniu dwóch ludzi, nie płacąca honorarium, wychodzi uparcie już szósty rok, nie odstępując ani na krok od swoich założeń i wytyczonego kierunku. A jeśli nie jest bezsporną pozycją literacką w ogólnopolskiej skali, spełnia doniosłą rolę na ważnym odcinku, jest tym skromnym kijem, który coraz to wygrzebuje jakieś wartości z sennego, prowincjonalnego kopca termitów. Ze społecznego punktu widzenia jest to zjawisko wobec którego wytarte, nadużywane i deprecjonowane słowo placówka -odzyskuje swój właściwy pełnobrzmiący wydźwięk i sens”.

Zamykając rocznik szósty ostatnim przed wojną górskim numerem zwróciliśmy się

“do czytelników i przyjaciół pisma” z dość dramatycznym apelem: “Dalsza egzystencja «Kameny» jest pod znakiem zapytania. Zwracaliśmy się do Funduszu Kultury Narodowej z prośbą o subwencję na wydawanie pisma, ale mimo to, iż nie szło tu o tysiące, ale tylko o setki, stale spotykaliśmy się z odmowną odpowiedzią [...]. Mimo wszystko jednak nie chcemy ustępować. Sądzimy, że warto utrzymać pismo choćby dla garstki jego przyjaciół. Wierzymy w to, że oni właśnie - którzy podczas ostatniej trzymiesięcznej przerwy w swych listach dawali wyraz niepokojowi o losy «Kameny» - przyjdą nam z pomocą. A przecież nic łatwiejszego. Niech regularnie uiszczają należność za prenumeratę, niech rozpowszechniają nasze pismo i jednają mu nowych prenumeratorów”.

Wkrótce potem w “Czasie” (nr 187) ukazał się artykulik zatytułowany Sprawa Kultury Narodowej Nie podpisany autor przytoczywszy fragmenty naszej odezwy, mówiące o bezowocnych próbach uzyskania zasiłku pisał:

“[...] Stanowisko co najmniej dziwne. Rola «Kameny» w życiu kulturalnym nie tylko Lubelszczyzny jest znaczna [...]. Odmawianie setek na kontynuowanie wydawnictwa przy jednoczesnej hojności, wyrażonej tysiącami złotych osobom często na to nie zasługującym, mówi samo za siebie. Reforma Funduszu Kultury Narodowej, który nie może podlegać decyzji jednostki (prof. Stanisława Michalskiego, przypis mój), powinna być przeprowadzona jak najprędzej”.

A wstrzemięźliwe na ogół w wydawaniu pochwał “Wiadomości Literackie” tuż przed wybuchem wojny zacytowały urywki z tego artykuliku w notatce pt. O uznanie dla zasługi kończąc ją słowami:

“Trudno odmówić słuszności tym uwagom. Jesteśmy przeciwnikami tworzenia pism za pieniądze państwowe, ale obowiązkiem powołanych do tego instytucyj państwowych jest popieranie pism, które już zdały egzamin, które wykazały swoją żywotność. Do nich należy właśnie «Kamena», sympatyczny miesięcznik regionalny, wydawany w najtrudniejszych warunkach z podziwu godnym uporem, przepojony szlachetnym i czystym umiłowaniem poezji”.

Uzupełnię jeszcze ten rozdział przytoczeniem bardzo różnych ocen “Kameny” w

“Rocznikach Literackich”. O zdaniu K. W. Zawodzińskiego w dziale liryki (1934 r.) już wspominałem. W “Roczniku Literackim” za r. 1933 w dziale: Czasopisma czytamy:

“«Kamena». Od września w Chełmie Lubelskim wydawany miesięcznik (red. K. A.

Jaworski). Dużo, dużo wierszy, trochę notat i odrobina spraw regionu i Chełma, ładne wkładki linorytowe Z. Waśniewskiego - oto treść każdego numeru. Wiele miejsca poświęca się tłumaczeniom, zwłaszcza systematycznie z języków słowiańskich”

(Wacław Kubacki).

W tomie III za r. 1934:

“Do wierszy i tłumaczeń słowiańskich przybyły w tym roku próby dyskusyj literackich, co podniosło ten sympatyczny miesięcznik na nieco wyższy poziom (treść - forma, społeczne zagadnienia a literatura). Pocieszające, że wreszcie sami twórcy zaczęli się zastanawiać nad sprawami, które do niedawna wcale dla nich nie istniały i którymi parali się «nudziarze» (styl pp. twórców) czyli krytycy. Do podniesienia «Kameny»

przyczynił się jeszcze więcej niż te dyskusje smutny fakt upadku «Linii» i «Zagarów».

«Bezrobotni» i «bezdomni» poeci przenosili się do «Kameny» [...]. Pretensję miałbym

do «Kameny» za zbyt dobrotliwą i pobłażliwą krytykę [...]” (Wacław Kubacki).

W tomie IV za rok 1935:

«Kamena», praktycznie rzecz rozważając, była raczej szkołą przygotowawczą poetów, którzy po przeterminowaniu w niej odchodzili do innych pism. Oczywiście poziom pisma także (jak i “Okolica Poetów” - omówiona przedtem, przyp. mój) bardzo nierówny. Największą zaletą pisma były tłumaczenia z obcych poetów - i w tych przekładach jednak nieraz nie udało się redakcji utrzymać równego poziomu. W każdym razie wydawnictwo było sympatyczne; niektóre zaś oryginalne utwory i przekłady przedstawiały wybitną wartość literacką. Oprócz działu tłumaczeń na podkreślenie zasługują obiektywne recenzje i noty” (Wojciech Bąk).

W tomie V za r. 1936:

“Zestawienie (“Skamandra”, przyp. mój) z pokrewną «Okolicą Poetów» czy wreszcie lubelską «Kameną» wykazuje, że te dwa prowincjonalne, szlachetne i pożyteczne w swoich zamierzeniach pisma w dalszym ciągu idą raczej w kierunku ilości niż jakości materiału” (Wojciech Bąk).

W tomie VI za r. 1937:

“Staw skamandrytów uzupełniają dwa skromne prowincjonalne strumienie, które -mimo wąskości nurtów, -mimo nieporadności wielu bełkotów - płyną przecież uparcie naprzód. Bijący w Chełmie zdrój «Kameny» o tak wątłym toku własnych oryginalnych nurtów, żłobi jednakże od kilku lat drogę ku poznaniu twórczości słowiańskiej dzięki przekładom dziesiątków wierszy serbskich, czeskich, ukraińskich itp. Przekłady są raczej tylko poprawne niż dobre, ale spełniają swoje zadanie informacyjne. W ostatnim roku «Kamena» poświęciła jeden z zeszytów poezji słowackiej, drugi -rocznicy Puszkina” (Tadeusz Makowiecki).

W tomie VII za r. 1938:

“Egzotyczną i potrzebną Antologią poezji bułgarskiej czytaliśmy w «Kamenie».

Oprócz bogatego zeszytu poświęconego poetom lubelskim był to bodaj jedyny żywszy moment w roczniku «Kameny» (a numeru poświęconego współczesnej poezji francuskiej recenzent nie zauważył, przyp. mój), spełniającej tą samą co «Okolica Poetów» rolę filtra dla liryki, roczniku zresztą nieregularnie wychodzącym i dużo słabszym niż w innych latach” (Kazimierz Wyka).

Tyle o stosunku prasy i krytyki do “Kameny”. Chcąc dać możliwie cały, wszechstronny obraz rozwoju miesięcznika, nie mogłem pominąć i tej sprawy.