• Nie Znaleziono Wyników

Rozdział II – wartości życia

3. Cierpienie fundamentem transcendencji osoby

3.1. Cierpienie jako stan naturalny

,,W toku historii cywilizacji powstały zupełnie nowe formy okrucieństwa, brutalności, zazdrości, radości z czyjegoś niepowodzenia itd., których dawniej nie było. Wraz ze zwiększoną solidarnością interesów i stycznością rozwinęło się zatem zarówno więcej wad jak i cnót”186. M. Scheler w jednej ze swoich publikacji ,,Cierpienie, śmierć, dalsze życie”

stwierdza, iż wraz ze wzrostem cywilizacji cierpienie pod względem ilościowym się zwiększa, a ponadto wraz z upływem czasu i zacieśniania się wzajemnych zależności między członkami społeczności, pod względem jakości owo cierpienie staje się tym trudniejsze do uniknięcia. Podobny pogląd wyraził w jednej ze swoich książek Pierre Teilhard de Chardin ,, Chcielibyśmy móc w to wątpić, chcielibyśmy wierzyć, że cierpienie i zło – to przejściowe warunki życia, które kiedyś wyeliminuje nauka i cywilizacja. Bądźmy szczersi i miejmy odwagę spojrzeć prosto w twarz naszej egzystencji. Im bardziej życie ludzkości staje się wyrafinowane i skomplikowane, tym bardziej rosną szanse nieładu i jego niebezpieczeństwa, im wyższe szczyty, tym głębsze przepaści, a wszelka energia – to zarówno moc czynienia dobra jak i wyrządzania zła”187.

Jako antropolog Scheler zauważa znacznie mniej dotkliwe cierpienia ludów pierwotnych w porównaniu z człowiekiem jemu współczesnym. Zwraca uwagę na niemal zupełnie przezwyciężony dawniej strach przed śmiercią, jako jeden z tych lęków, z którym racjonalna epoka zupełnie sobie nie radzi. Zdolność przyjmowania cierpienia z konieczności powinna rosnąć proporcjonalnie do rozwoju nauk gdyż sam postęp cywilizacyjny z jednej strony ułatwia życie, natomiast od strony zewnętrznej, obciąża psychikę człowieka. Scheler potwierdza w tej kwestii wcześniej przedstawiony pogląd Rousseau. Człowiek pierwotny był znacznie bardziej zagrożony kaprysami przyrody, a jednocześnie jego obawa przed tymi zrządzeniami losu jest znacznie mniejsza. Wraz z obiektywnym poznaniem natury strach człowieka się zwiększa mimo, iż coraz skuteczniej może zaradzić wielu zagrożeniom dzięki osiągnięciom cywilizacji technicznej.

186 M. Scheler: Istota i formy sympatii. Warszawa 1986, s.214.

187 P. Teilhard de Chardin: O szczęściu cierpieniu miłości. Warszawa 2001, s. 39.

Scheler twierdzi, iż indywidualna świadomość ludzi pierwotnych jest bardziej wtopiona w uczucia kolektywne całego pokolenia. To łączy się z tradycją zakorzenioną w przeszłości. Im wcześniej egzystujący człowiek w dziejach ludzkości, tym jednostka jest bardziej zintegrowana z naturą i później ze społecznością, jakby rozproszona w danym pokoleniu i wspólnocie.

Scheler dokonuje niezwykle ważnego spostrzeżenia dotyczącego związku uzyskiwanej samoświadomości i odrębności w toku rozwoju człowieka, a jego poczuciem odpowiedzialności i cierpienia z tym związanym. Zauważa w minionych czasach subtelną różnicę, w stosunku do sytuacji obecnej, między relacją jaka zachodziła kiedyś między jednostką a pokoleniem. ,,Jednostka i pokolenie spoczywają i śnią jakby jeszcze bez własnej i świadomie ,,własnej” sfery uczuciowej w macierzyńskich objęciach przyrody oraz losowo

danej wspólnoty i historii. To powoduje brak tych wszystkich głębszych cierpień, które u człowieka cywilizowanego rodzi dopiero owa własna odpowiedzialność

za prowadzenie swojego życia, następnie owa izolacja, samotność i niepewność, wyobcowanie ze wspólnoty, tradycji i natury, troska i lęk przed życiem, które zjawiają się w sposób konieczny wraz z uwolnieniem się od tych chroniących macierzyńskich więzów”188. Scheler skłania się ku negatywnej ocenie cywilizacji twierdząc, że w ostatecznym rozrachunku stwarza więcej cierpień, niż radości.

W tej części pracy podjęta zostanie próba obrony sensu cierpienia co musi wiązać się z przedstawieniem tych myśli i argumentów, które uzasadniają tezę, że cierpienie pod warunkiem jego właściwego przeżycia, może być wartością wyzwalającą człowieka poprzez transcendencję osoby, a także przeżyciem wpływającym konstruktywnie na sam rozwój. Aby jednak móc zrozumieć sens swojego cierpienia potrzeba owej szczególnej dojrzałości, o którą niezwykle trudno w cywilizacji w jakiej przyjemność, staje się coraz częściej celem życia. Aby zrozumieć sens przeżywanego bólu, potrzebna jest przede wszystkim dojrzałość wolnego mentalnie człowieka. Polegająca na umiejętności dystansowania się od życia, w całej zewnętrznej formie bezpośredniości egzystencji, co można także nazwać umiejętnością wyjścia poza siebie, tego wzniesienia ponad codzienność, wejścia w stan, w którym stać nas na możliwość postrzeżenia siebie, jako zjawiska, a także spojrzenia na siebie i na swoje życie z perspektywy mijających wieków. Komu jednak uda się właśnie dzięki cierpieniu, ów stan osiągnąć i wejrzeć w siebie,

188 M. Scheler: Cierpienie, śmierć, dalsze życie. Warszawa 1994, s 24.

nie popadając jednocześnie w subiektywność, ten za sprawą tego dokonania, czyli owego przejścia, może uwolnić się od cierpienia, poprzez znalezienie jego sensu i wartości.

Jedną z podstawowych tez, od których wychodzi Viktor Frankl (będąc zgodny w tej kwestii z M.Schelerem) w swojej książce pod tytułem ,,Homo patiens” jest stwierdzenie, iż stanu duchowego cierpienia nie można traktować jako coś chorobliwego, gdyż jest to zjawisko jak najbardziej ludzkie. W jednym z fragmentów autor twierdzi, że stan ten jest wręcz czymś najbardziej ludzkim z doświadczeń nam dostępnych. Frankl samego pojęcia choroby nie wiąże w ogóle z duchowością. Według niego chorym może być jedynie organizm psychofizyczny.189

Jednocześnie trudno nie przyznać prawa człowiekowi do tego, że jeśli doświadczony jest jakąkolwiek formą cierpienia to odczuwa je jako coś bezużytecznego co nie powinno mieć miejsca. Stan ten jednocześnie powoduje, że rodzi się jakoby naturalnie w nas bunt wobec Boga i prowadzi nas w skrajnych przypadkach nawet do całkowitej utraty wiary w sprawiedliwość stwórcy, a także w sens i sprawiedliwość świata. Tego typu rozczarowanie ma swoje uzasadnienie o tyle, iż zwykle wynosimy z dzieciństwa, w dorosłe życie, obraz Boga jako istoty nieskończenie sprawiedliwej i dobrej, to natomiast sprawia, że w stanie bezpośredniej konfrontacji ze złem i przeżywanym z tej przyczyny cierpieniem, czujemy się jakby zdradzeni przez Boga i z tej przyczyny rozczarowani, co tylko dodatkowo powoduje pogłębienie negatywnych doznań. Dlatego nie przez przypadek centralną część każdej religii zajmuje nauka, o sensie doświadczanego przez nas, na przestrzeni życia, cierpienia, zwana teodyceą. Ta część nauki religii jest konieczna z tej przyczyny, że sam fakt cierpienia wymyka się z pod zasady przyczyny i skutku, dlatego nigdy nie można przewidzieć kiedy nastąpi i zarazem trudno uzasadnić, dlaczego spotyka akurat tą a nie inną osobę. Samo pogodzenie się z faktem jest tym bardziej trudne, gdy ów wyrok losu wydaje się szczególnie niesprawiedliwy, wręcz absurdalny, kiedy na przykład skupia się na osobie, która według nas w niczym na niego nie zasługiwała, w takim przypadku nasza zgoda jeśli w ogóle jest możliwa, to okupiona jest szczególnym wysiłkiem.

Z tej przyczyny zdarza się często usłyszeć argument z ust ateisty, negującego możliwość istnienia Boga, właśnie z powodu niezaprzeczalnego faktu cierpienia.

,,W humanitaryzmie na pierwszym miejscu stoi uczucie rozgoryczenia na Pana na wysokościach i uczucie, że nieznośne jest ,,wszystkowidzące oko”, czyli odruchy przeciwko ,,Bogu”, nawet pojętemu jako symboliczna jedność i ogół wszystkich wartości

189 Zob. V. Frankl: Homo patiens. Warszawa 1984, s.13.

pozytywnych, uprawnionych do panowania, natomiast ,,miłościwe” skłonienie się ku człowiekowi jako istocie przyrodniczej, jako istocie, która przez sam swój ból, swoje zło i cierpienie daje podstawę do radośnie podchwytywanego zastrzeżenia wobec ,,przezornych i dobrotliwych rządów” Boga – na drugim. Ilekroć spotykam w dziejach ślady takich uczuć, odnajduję ową rozkosz, iż można wznieść skargę na boskie rządy”190.

Outline

Powiązane dokumenty