• Nie Znaleziono Wyników

Dziewiczy rejs na islandię

w tym czasie ustalony został ostatecznie skład załogi jachtu w plano-wanym rejsie na islandię. Kapitanem został doświadczony żeglarz, Jerzy Kisielewski, laureat nagrody „Rejs Roku” z 1970 r., dla którego miała być to powtórna wyprawa na tę wyspę. Kolejnymi oficerami byli Jerzy stanek (politechnika), maurycy wolf (Kotłomontaż), Henryk sikora (Haldex), a podległymi im załogantami Alfred Baron (Huta Jedność), Antoni Halor

(wfD) i mariusz Karczewski wyprawy na fotografiach i taśmie filmowej, ale dzięki biegłej znajomości języków zachodnich i zagranicznym kontaktom czynnie włą-czył się w żmudny proces załatwiania formalności paszportowych i wizowych8. Rejs jachtu zza „żelaznej kurtyny” wymagał zgody ze strony wszystkich ambasad krajów, w których zamierzano zawijać do portów morskich oraz pozyskania dewiz (środków pieniężnych w walucie krajów zachodnich, w owym czasie nie były one dostępne w placówkach bankowych, nie istniały również kantory walutowe). żeglarze wykorzystali również pla-styczne talenty Antoniego Halora, czego efektem było m.in. jego autor-skie liternictwo białych napisów na rufie granatowego statku i zdobiona kronika budowy.

Antoni Halor wspominał, że 14 czerw-ca 1979 r. po pożegnaniu z bliskimi przy-jechał do szczecina pociągiem, gdzie po zapoznaniu z gromadzącymi się załogan-tami spędził pierwszą noc już na jachcie, przycumowanym w basenie jachtowym tuż obok hotelu i restauracji „Jachtowa” przy ul. lipowej. z zapisków reżysera można dowiedzieć się o drobiazgowych szcze-gółach ostatnich przygotowań do rejsu i prozie marynarskiego życia, jak w liście z 16 czerwca: w nawigacyjnej Kisiel [kapi-tan Kisielewski] kręci gałkami radiostacji pokładowej, którą dwie godziny temu z Alfredem Baronem montowaliśmy, a ja piszę zbolałymi palcami, bo przed chwilą tarliśmy ziemniaki na placki9. w kolejnych dniach załoga zapoznawała się z „siemio-nem” żeglując na zalewie szczecińskim – W drzwiach wejściowych do mesy matka chrzestna „Sie-miona” Bronisława Powrosło i kapitan Mieczysław Miller, inspektor budowy jachtu; maj 1979, fot. z kolekcji Bronisławy i Henryka Powrosło.

Maurycy Wolf, komandor siemianowic-kiego jachtklubu za sterem „Siemiona”;

lipiec 1979 r., fot. Antoni Halor.

kapitan sprawdzał sprawność morską jachtu, żagle, wytrzymałość w podmu-chach, a mniej doświadczeni członko-wie załogi przechodzili podstawowe szkolenie. Antoni Halor przygotował także pismo do Urzędu morskiego w sprawie rejestracji jachtu, który otrzymał ostatecznie numer pz 1055.

s/Y „siemion” wzbudził podziw in-spektorów solidnością i wysoką jako-ścią wykonania i uzyskał świadectwo zdolności morskiej 25 czerwca 1979 roku.

żegluga po północnych morzach jest trudna ze względu na niskie tem-peratury i częste sztormy. pierwotnie planowano odbycie krótkiego rejsu po Bałtyku dla sprawdzenia predyspozy-cji załogi i niezawodności „siemiona”

przed rejsem na islandię, jednak ze względu na opóźnienia spowodowane usuwaniem usterek zdecydowano się na długą podróż na Atlantyk po próbach na spokojnym zalewie szcze-cińskim, jakkolwiek – jak wspominał po rejsie maurycy wolf – ostateczny werdykt miał zapaść w Malmö10. załoga zdawała sobie sprawę z istnie-jących jeszcze mankamentów, na których usunięcie nie było już czasu.

najpoważniejszym z nich była radiostacja, do której nie dopasowano właściwie anteny nadawczej. Barwnie określona we wspomnieniach re-żysera jako „kupa szmelcu”, nadawała się w zasadzie tylko do nasłuchu wiadomości. załodze brakowało też aktualnych map portów, do których mieli zawijać, gwarantem powodzenia miało być zatem doświadczenie kapitana.

we wtorek 26 czerwca 1979 r. o godzinie 1.00 w nocy „siemion”

wypłynął z portu jachtowego w swój dziewiczy rejs. Członkowie załogi mieli odtąd sprawować regularne 4-godzinne wachty wymiennie w sta-łych parach, składających się z oficera odpowiedzialnego za pilnowanie kursu i załoganta w roli sternika. Druga wachta o 4.00 przypadła na maurycego wolfa i Antoniego Halora: Jacht szedł przez Bałtyk na pełnych żaglach niosąc 80 metrów kwadratowych płótna, kapitan chciał „wydu-sić” maksimum jego możliwości, aby ujawnić ewentualne usterki jeszcze na Bałtyku. Na redzie portu w Malmö siła wiatru wzrosła do 8 stopni w skali Beauforta. wejście do portu miało dość dramatyczny charakter S/Y „Siemion” przy nabrzeżu portu w Malmö;

czerwiec 1979 r., fot. Antoni Halor

ze względu na problemy z sil-nikiem i zmagania żeglarzy z zablokowanym fałem foka11, w czasie których poturbowa-ny został i oficer, odrzucopoturbowa-ny silnym podmuchem wiatru na reling12.

Ta pierwsza próba dziel-ności statku zahartowała jednak załogę, która posta-nowiła kontynuować podróż.

po jednodniowym postoju w malmö, gdzie przycumo-wano przy samym starym mieście naprzeciw przystani wodolotów do Kopenhagi, 29 czerwca „sie-mion” wyruszył w kierunku morza północnego. maurycy wolf wspominał:

cieśniny duńskie Sund i Kattegat przeskoczyliśmy jednym halsem żeglując ostrym bajdewindem. Wiejący od dziobu wiatr o sile 6-7 stopni w skali Beauforta rozpryskiwał grzbiety fal. Byliśmy przemoczeni i zziębnięci – okazało się że zakupione w katowickim sklepie „Ster” sztormiaki przema-kały. Na wysokości latarni Skagen przy wyjściu z Kattegatu na Skagerrak zaczęły się kłopoty, wiatr stężał do 8 stopni, sternik oblewany był bryzgami fal. Załoga robiła zwrot po zwrocie halsując od wybrzeża duńskiego do szwedzkiego, a po kilku godzinach okazywało się że wciąż nie wpłynęliśmy na Skagerrak. I tak przez trzy doby pod wiatr, fale i prąd. 1 lipca załodze udało się wreszcie wpłynąć na skagerrak, 3 lipca jacht mijał stavanger, a 6 lipca osiągnął 60 równoleżnik na morzu północnym. Antoni Halor, który z każdym dniem nabierał wprawy w roli żeglarza, nie ukrywając zdziwienia zanotował: wydawało mi się, że na jachcie żagle pracują same i człowiek ma dużo wolnego czasu – czyste złudzenie – te wszystkie dni na morzu to na razie ciężka harówka.

8 lipca 1979 r. „siemion” zacumował w porcie lerwick na szetlan-dach, jakkolwiek i tym razem nie obeszło się bez przygód: Mamy bardzo ograniczony zapas pomocy nawigacyjnych – praktycznie płyniemy we-dług zliczeniówki13 – żadnych pomiarów sekstantem na Słońce czy na gwiazdy – Mały nie ma tablic z almanachu rocznego a w algebrę nie chcą się z Koniem bawić. Po pierwszym niepowodzeniu sterniczym, gdy na przestrzeni 40 mil pomyliliśmy się o 20 mil i nie trafiliśmy do kanału (...) wczoraj zrehabilitowaliśmy się. w lerwick trzeba było zakupić nowe sztormiaki i szekle14. Dla dysponującej skromnymi środkami pieniężnymi załogi był to wydatek konieczny, gdyż spodziewano się, że najtrudniejsza część rejsu dopiero nastąpi.

S/Y „Siemion” na Szetlandach, za sterem Antoni Halor, obok stoi Henryk Sikora; lipiec 1979 r., fot. Maurycy Wolf.