• Nie Znaleziono Wyników

warszawa – przylądek burz i nadziei

złożył dokumenty z wnioskiem o przyjęcie do działu rekrutacji i na-boru warszawskiej Akademii sztuk pięknych. z wybranymi pracami i do-kumentacją fotograficzną udał się do warszawy na egzaminy wstępne..

wielkim przeżyciem była informacja, iż został przyjęty mimo ograniczo-nego limitu, na jedno miejsce przypadało dziewięciu kandydatów.

od października 1964 r. studiował na wydziale Rzeźby Akademii sztuk pięknych w warszawie. mieszkał w pokoju sześcioosobowym w słynnej Dziekance przy Krakowskim przedmieściu, gdzie kwaterowali wszyscy artyści plastycy i muzycy. ograniczenia i codzienne kłopoty studenta nie osłabiły jego wewnętrznej dyscypliny i determinacji. i choć nikt napraw-dę nie może przywyknąć do dręczącej go nędzy, bo od niej gorzknieje zupa i ucieka sen, to jednak

wciąż był zaangażowanym artystą. przekonania takie żywił również dzielący z nim pokój inny młody (przedwcześnie zmarły) rzeźbiarz z Częstochowy zdzisław Cierniak. nie tylko wykonywali wspólne prace zlecone, dzieli między sie-bie honorarium ale i razem

„uganiali się za jedzeniem”.

M. Kicinski, fotografia z lat studenckich

Dziekanka

Do historii przeszła wspólnie przyrządzona z kilkudziesięciu jaj jajeczni-ca z boczkiem, która nasyciła głód wielu przyjaciół i znajomych. innym razem aby zdobyć jedzenie musiał sprzedać zegarek. Korzystał także ze studenckiej stołówki i minimum socjalnego. niedostatki rekompensowa-ła atmosfera bohemy artystycznej oraz liczne przyjaźnie i znajomości za-wierane w klubie studenckim, gdzie dorabiał zatrudniony w charakterze

„bramkarza”. wtedy zaprzyjaźnił się z Jonaszem Koftą58, który ukończył liceum plastyczne i studiował na wydziale malarstwa warszawskiej Asp. właśnie wówczas ujawnił się talent literacki i kabaretowy J. Kofty;

od 1964 r. był on kierownikiem literackim „Hybryd”. m. Kiciński także dość często spotykał się i prowadził długie rozmowy z braćmi maciejem i Damianem Damięckimi, debiutującymi aktorami w „Teatrze Dramatycz-nym” i „Teatrze współczesDramatycz-nym”.

wszyscy oni gardząc mieszczańskimi wartościami, marzyli o wolno-ści, swobodzie i tworzeniu, przyczyniali się do narodzin własnej legendy.

zwłaszcza malarze i rzeźbiarze stanowili o sile tej grupy. żyli niepokorni w biedzie, z trudem zdobywając uznanie. Czym byłaby warszawa bez własnej bohemy? świat m. Kicińskiego dobrze opisuje wiersz francuskie-go poety Arthura Rimbauda:

Włóczyłem się – z rękoma w podartych kieszeniach, W bluzie, co już nieziemską prawie była bluzą, Szedłem pod niebiosami, wierny ci, o Muzo!

Oh! La la! Co za miłość widziałem w marzeniach!

Szeroką dziurę miały me jedyne portki,

W drodze, pędrak – marzyciel, układałem wiersze, Na wielkiej Niedźwiedzicy miałem swą oberżę, A od mych gwiazd na niebie płynął szelest słodki.

Słuchałem gwiazd w te dobre wieczory wrześniowe, Siedząc na skraju drogi, i czułem, że głowę,

Jak mocne wino, rosa kroplista mi zrasza.

Lub gdy w krąg fantastycznych cieni rosły tłumy Jak gdybym lirę trącał, wyciągałem gumy, Stopę mając przy sercu, z zdartego kamasza.

sytuacja m. Kicińskiego nie odbiegała od dość powszechnej normy życia studenckiego. wystarczy przywołać, jako przykład osobę zbignie-wa Herberta, którego w epoce „szarego gomułkozbignie-wa” ciągle wspierali rodzice59, a on sam często spacerował po warszawie marząc o jedze-niu. poeta jakiś czas jadał w stołówce, gdzie do głównego dania - zupy darmo dodawano bez ograniczeń chleb. miał jednak środki finansowe na podróż tramwajem tylko w jedną stronę. początkowo dojeżdżał na posiłek, a wracał piechotą. Jednak zanim dotarł do domu był głodny więc

zmienił taktykę i z pustym żołądkiem maszerował do baru, a na kwaterę docierał z poczuciem sytości korzystając z tramwaju. Tak więc młodzi ar-tyści tworzyli dość liczne grono ludzi, którzy bardzo często dostawali od rodziny „na zupę i buty”, za to żyli pocieszając się nawzajem, mówiąc, że

„pozostaje im talent”. i chociaż nie było im łatwo, byli młodzi, zakochani, pełni ideałów i marzeń o wielkich dokonaniach artystycznych.

warszawa otwierała przed m. Kicińskim nowe możliwości. Działały tu mechanizmy wymiany informacji, których brakowało w prowincjonalnym Konradowie i gnaszynie. wystawy objazdowe, łatwy dostęp do zbiorów, muzea, wydawnictwa artystyczne, reprodukcje w masowych nakładach.

nigdy nie brakowało miejsc, gdzie można było zatracić się w tańcu, skosz-tować duchowej strawy na najwyższym poziomie lub świetnej rozrywki.

szkoda, że nie zachował się żaden szkicownik z tamtych czasów, z którego można by się dowiedzieć o ludziach poznanych, oglądanych przezeń miej-scach, rzeźbach, czy obrazach, które zrobiły na nim wrażenie. można tylko snuć domysły, co tam widział i co myślał o tym mieście. według relacji najbliższych, którzy go znali, bardzo się interesował wszystkim, co go otaczało. wolne chwile poświęcał na rozmowy z wiernymi przyjaciółmi, pełne wesołości i artystycznego zapału, albo na przechadzki po starej war-szawie, na wycieczki w towarzystwie rodziny na wieś. nic więc dziwnego, że życie Kicińskiego nie było bogate w awantury romantyczne ani też nie obfitowało w skandale, które mogłyby zadowolić próżną ciekawość60. Podczas przygotowań do zajęć rzeźbiarskich

mimo, iż studiował rzeźbę cią-gle powracał do malarstwa. Często w pracach studyjnych pozowali mu członkowie rodziny i koledzy. Tak między innymi powstał akt młodej kobiety pt. Brzemienna żona. Jego pasję malarską potwierdzają także wspomnienia syna: „pamiętam świetne obrazy taty z okresu stu-diów i zaraz po nich. Do dziś mam przed oczami duży portret kobiety z czarnym psem na kolanach na bordowym tle czy zupełnie inny, bardzo zimny przedstawiający dwóch chłopców z patykiem w ręku.

Jednego i drugiego zawsze się tro-chę obawiałem, posiadały bardzo silny ładunek emocjonalny”61.

z żoną Krystyną, która w war-szawie kończyła studium nauczy-cielskie odwiedzał kluby studenckie, m.in. „Hybrydy” nie zaliczył jednak słynnego koncertu micka Jegera w sali Kongresowej w 1967 r., bowiem małżonka przedkładała teatr nad koncerty rockowe, chodzili więc na występy edwarda Dziewońskiego62 i Adolfa Dymszy63 w Teatrze syrena, a przede wszystkim na przedstawienia z mieczysławą ćwiklińską64 w Te-atrze polskim i nowym. podziwiali jej rolę Babki w spektaklu Drzewa umierają stojąc zagraną po raz pierwszy 1 Xi 1958 r. w Teatrze Roz-maitości. Była to jej ostatnią słynna rola. Aktorka grała ją do kwietnia 1971 r., występując w niej około 1500 razy. Uczęszczali także do ope-ry i na koncerty symfoniczne. Czasami kupowali książki u bukinistów, którzy w pudłach wystawiali na sprzedaż prawdziwe rarytasy, na które ówczesne władze patrzyły niechętnym okiem, gdyż była to niekontro-lowana sprzedaż, ułatwiająca dostęp do słowa pisanego i głoszonych w nim idei nie zawsze zgodnych z panującym ustrojem. Jednak Kicińcy musieli się bardzo liczyć z wydatkami, które mogły naruszyć ich chwiejną równowagę budżetową studenckiego małżeństwa. na jedną z wspólnych zabaw sylwestrowych w instytucie lotnictwa m. Kiciński zarobił przy-gotowując oprawę plastyczną sali balowej. później zatrudnił się w war-szawskiej pracowni szlifowania bursztynów. podjął również współpracę z Dessą, dla której robił patery, kinkiety i biżuterię. Dla żony wykonał piękną obrączkę, jako wyraz żywionych do niej uczuć. Często jednak nie pozostawało nic innego, jak powtarzać słowa mistrza Augusta Rodina, Akt – rzeźba M. Kicińskiego, wyróżniona

ASP w Warszawie

iż „Artysta daje przykład. Uwiel-bia swój zawód; najcenniejszą nagrodą jest mu dobra robota”65. w tym czasie wśród jego na-uczycieli znaleźli się twórcy tej miary co prof. marian wnuk, prof.

Kazimierz gustaw zemła66, prof.

Jerzy mieczysław Jarnuszkiewicz67 i Tadeusz Łodziama68. natomiast w gronie jego rówieśników wyróż-niał się Adam myjak69, późniejszy rektor warszawskiej Asp. m. Kiciń-ski często brał udział w konkursach i wystawach zdobywając nagrody i wyróżnienia, m.in. w konkursie na medal z okazji rocznicy wielkiej Rewolucji październikowej (ii na-groda) oraz w konkursie na pomnik pomordowanych w obozie niemiec-kim w majdanku-lublinie. Uwagę

joury zwrócił na wystawie prac studentów rzeźbą Siedząca, będącą aktem młodej kobiety, za którą otrzymał wyróżnienie.

Dużym przeżyciem były wypadki marcowe 1968 r., których był naocz-nym świadkiem i mimowolnaocz-nym uczestnikiem. wtedy ostatecznie stracił resztę „zapału do budowy socjalistycznej ojczyzny”. Jeszcze w liceum dał się namówić na przewodniczenie zms-owi, którą to funkcję przejął po Jerzym Dudzie-graczu. Teraz z okien Dziekanki krzyczał z innymi w obronie bitych i zatrzymywanych przez milicję kolegów i koleżanek.

najbrutalniej poczynały sobie jednostki zomo (zmotoryzowanych od-działów mo), które tłukły bojowymi pałkami do krwi. Celem nie było rozpędzenie demonstracji, której uczestnicy chcieli się rozejść, lecz ster-roryzowanie środowiska studenckiego. m. Kiciński doświadczył ataku armatek wodnych i świec dymnych na akademik, który w ten sposób uległ pacyfikacji i „demolce”. Jego obserwacje były zgodne z relacją zbigniewa Raszewskiego, który wspominał: „o 18.00 dotarłem już tylko na róg Krakowskiego [przedmieścia – z.J.] i Koziej. Tłum właśnie sztur-mował kino „Kultura”, śpiewając Jeszcze Polska nie zginęła. mnóstwo gapiów. wśród huku granatów i nieopisanej wrzawy wycofałem się przez Kozią. o 19.00 nie mogłem się przedostać na Krakowskie. olbrzymi tłum zalegał część miodowej, całą Kapitulną i całe podwale. w zasadzie byli to gapie, wrogo usposobieni do milicji, ale jeszcze [...] nie dość »wkurzeni«, jakby oczekujący jakiegoś wydarzenia, które by ich wprowadziło do akcji.

Pióropusz. Kompozycja M. Kicińskiego ASP w Warszawie

z odgłosów, które dochodziły od placu zamkowego i z relacji gapiów wywnioskowałem, że [...] toczyła się formalna bitwa ludności z milicja.

w akcji były samochody pancerne z działkami wodnymi i wyrzutnie gazów łzawiących. warszawiacy walczyli na kije, kamienie, łańcuchy rowerowe, kawały pasów transmi-syjnych (z mutrą na końcu), butelki.

[...] na Krakowskim pobojowisko:

resztki barykad z ławek ogrodowych, kamienie, żerdzie powyrywane z ła-wek – połamane! – znać, że macha-no dosyć raźnie. w Kinie „Kultura”

i w dawnej Resursie wybite szyby.

Ale poza tym sklepy nietknięte”70. nie przeszkadzało to władzom oskarżyć studentów o dokonanie dwóch napadów na zgrupowanie aktywu w kinie „Kultura” oraz zwolnić z uczelni grupę profesorów. Brutalna akcja sił porządkowych wywołała demonstra-cje także w innych miastach. władze w odpowiedzi zorganizowały w całej polsce masówki, których uczestnicy posłusznie wyrażali oburzenie rozwy-drzeniem studentów. Dostało się także niektórym literatom i publicystom:

pawłowi Jasienicy i Januszowi szpotańskiemu. 19 iii 1968 r. i sekretarz KC pzpR władysław gomułka, w transmitowanym przez radio i telewizję przemówieniu wspomniał m.in. stefana Kisielewskiego, który podjął się na zebraniu warszawskiego oddziału związku literatów polskich „obrony niejakiego [Janusza – z.J.] szpotańskiego, który został skazany na 3 lata więzienia za reakcyjny paszkwil, ziejący sadystycznym jadem nienawiści do naszej partii i do organów władzy państwowej. Utwór ten – według gomułki – zawiera jednocześnie pornograficzne obrzydliwości, na jakie może się zdobyć tylko człowiek tkwiący w zgniliźnie rynsztoka, człowiek o moralności alfonsa”71. Ta ostra filipika partyjna, na temat której Kiciński słuchał komentarzy w audycjach wolnej europy i BBC, dotyczyła „opery”

J. szpotańskiego pt. Cisi i gęgacze, czyli bal u Prezydenta, w której pod postacią gnoma został ośmieszony w. gomułka. Kolorytu dodawały, jak wspominał artysta, cytowane „wulgarne” i drastyczny fragmenty po-ematu drwiącego z władzy i funkcjonariuszy partyjnych, np.:

Ja jestem cichy, lecz nowoczesny, nie żaden tępy żłób,

miłośnik rocka i colicoca, a nade wszystko dup!

Wiec studencki 8 III 1968 r. na dziedzińcu Uniwersy-tetu Warszawskiego

Mnie nie zabawi już Nowa Huta ni sześcioletni plan,

lecz kiedy dziwka ciągnie mi druta, to wtedy frajdę mam!

na szczęście m. Kicińskiego ominęły represje, jakie dotknęły wielu jego kolegów i wykładowców oraz pisarzy. Jeszcze podczas studiów wykonał oświetlenie i drewniany Ołtarz Chrystusa Zmartwychwstałego w małym kościółku w gnaszynie (dzielnicy Częstochowy). wówczas zaprzyjaźnił się z księdzem wacławem stępieniem, w latach 1962-1986 proboszczem parafii przemienienia pańskiego. niestety kościół wraz z ołtarzem spło-nął. w tym samym czasie przyjął zamówienie na wykonanie Drogi Krzy-żowej w Dąbrowie strzemieszycach. z czasem będzie realizował coraz więcej zleceń z dziedziny sztuki sakralnej.

miał szczęście w doborze nauczycieli.

Dużą estymą i zaufaniem darzył lwowiaków:

Tadeusza Łodzianę i profesora mariana wnu-ka. zresztą nie on jeden. Taki oto wizerunek mistrza przekazał nam jeden z jego uczniów:

„Był eleganckim panem o nienagannych manierach, przystępnym, tolerancyjnym i wyrozumiałym. Dyskretnym opiekunem co biedniejszych studentów. miał duże poczucie humoru, był duszą każdego towarzystwa, pogodnym, niesłychanie towarzyskim kom-panem, powszechnie lubianym przez środo-wisko ludzi kultury, w którym najchętniej przebywał. Był znany z tego, że będąc w to-warzystwie dyskretnie płacił zawsze rachunki – czy to w kawiarni, czy w restauracji. nigdy nie udało mi się profesora na tym przyłapać.

niejednokrotnie ratował nas, studentów bie-siadujących w restauracji, od skandalu, gdy zabrakło pieniędzy – nawet gdy przebywał tam nie z nami. [...] Był bardzo wrażliwym i uczuciowym człowiekiem. okazywał radość ze swoich sukcesów, porażki przeżywał ciężko i samotnie. Był ambitny – we lwowie mówiło się: trzymał fason swój jak szpic. Re-prezentował typ dżentelmena – to określenie po wojnie stało się nieadekwatne wobec cza-sów, w jakich przyszło nam żyć”72.

Rzeźbiarz Gustaw Zemła

Prof. Marian Wnuk, artysta rzeźbiarz i nauczyciel M. Kicińskiego

studenci wiedzieli, że przed wojną prof. m. wnuk był na stypendium w paryżu i we włoszech. Do włoch udał się by studiować m.in. pomniki konne – pod kątem konkursu na pomnik Józefa piłsudskiego w warszawie.

gdy „pomnik był już gotowy w gipsie, a fragment – marszałek na koniu – był w robocie”73, na prima Aprilis brać studencka podłożyła pod figurę atrapę końskich odchodów. „Było dużo śmiechu, ale i strachu, bo nie byli pewni reakcji profesora. potraktował ten uczniowski dowcip wyrozumiale”74.

profesor dzielił się ze swoimi studentami wiedzą, doświadczeniem ar-tysty i wrażeniami. „Rozmowy z nim zamieniały się w niekonwencjonalne zajęcia z historii i teorii sztuki, zupełnie inne niż lekcje, które mieliśmy w programie. mówił ciekawie, opisując rzeźby Rodina75, maillola76, De-spiau77 i innych. Był wtedy pod wielkim wrażeniem rzeźby francuskiej”78. swoim uczniom poświęcał dużo czasu i uwagi. „profesor przychodził do [...] pracowni przynajmniej raz dziennie. Korektę prowadził indywidu-alnie, niemal szeptem, by nie przeszkadzać innym. obowiązywała cisza i wzorowa dyscyplina. nie pamiętam, by kiedykolwiek podnosił głos.

przeważnie korekta i rozmowy przeciągały się poza cztery godziny co-dziennego studium natury, bo tak się ten przedmiot wówczas nazywał.

w czasie dyskusji o sztuce profesor stawiał pytanie: czym różni się rzeź-ba leżąca w przydrożnym rowie od wraku samochodowego? odpowiedź:

rzeźba jest dziełem sztuki, natomiast wrak pozostaje szmelcem. po woj-nie, nie przypominam sobie, by profesor posługiwał się w dyskusjach tym testem. myślę, że w dobie happeningów, antysztuki i instalacji – wrak samochodowy stał się tworzywem rzeźbiarskim”79.

mirosław Kiciński i inni studenci szanowali profesora, „starego lwo-wiaka” także za jego postawę w okresie drugiej wojny światowej. przeżył ciężkie doświadczenie okupacji sowieckiej. w 1939 roku – Armia Czer-wona i formacje nKwD zajęły lwów, ukochane miasta prof. m. wnuka.

Jak zanotował autor wspomnienia: mieszkańców potraktowano „jak klasowego wroga. »wyzwalano« nas od wszystkiego wartościowego – od zegarków (sławne »dawaj czasy!«) po węgiel. zostaliśmy bez opału na zimę. Dekret władz radzieckich z 1 listopada 1939 r. ustalił, że zosta-liśmy obywatelami zsRR – bez pytania i zgody. lwów w owym czasie gościł niemal całą ówczesną elitę intelektualną polski. nKwD zarządziło spis bieżeńców – uciekinierów z głębi polski. spis był pułapką”80.

od profesora i jego asystentów mogli się dowiedzieć, jak przebiegała okupacja sowiecka i jakie były jej konsekwencje. prawda ta miała smak owocu zakazanego przez władze pRl. „nie mogliśmy wyjść ze zdumienia – wspominał Łodziama, lwowiak i jeden z nauczycieli m. Kicińskiego – jak nasze miasto podupada z każdym dniem. Jak w parę tygodni można zmienić jego oblicze, które upodobniło się do miast [radzieckich – z.J.], które zwiedziliśmy. powstały nowe gipsowe pomniki stalina i lenina

siedzących na ławce – pozłacane, z fabryki rzeźb. na elewacjach kilo-metrami ciągnęły się transparenty pisane cyrylicą. zaniedbane wystawy, brud i smród dziegciu, który snuł się za defilującymi bojcami. A wojsko śpiewało: »jesli zawtra wojna, jesli zawtra w pochod«”81.

m. Kiciński, pamiętał relacje rodziców o roku 1945 r. na ziemi Czę-stochowskiej. wypowiedzi m. wnuka i relacje T. Łodziany dopełniały obrazu spustoszenia jakie przyniosła wojna i dramatu polaków w latach 1939-1945. Dodatkowo mógł się dowiedzieć o zniszczeniach, jakie do-tknęły kulturę polską, o sowieckich i niemieckich represjach wymierzo-nych w polską inteligencję. Jednym z zagrożowymierzo-nych był jego mistrz prof.

m. wnuk. „szkołę wizytowali chudożniki, m.in. akademik gierasimow82. Były mitingi, pojono nas wódką wspominał Łodziana – w celu rozwią-zania języków. studenci sowieccy zadawali nam pytania: »znajesz kto eto mikełandżeło83, a?« mieli nas za »niekulturny narod«. przecież to oni, jak wmawiała propaganda, przynosili nam wolność, swobodę, pokój, kulturę przodującego narodu, no i cywilizację. nie muszę mówić, jakie to miało pokrycie w otaczającej nas rzeczywistości”84, która z każdym dniem była bardziej ponurą.

„Uciekinierów wywożono. profesor wnuk z żoną Józefą, energiczną osobą, uratowali Aleksandra Rafałowskiego, malarza (po wojnie profeso-ra Asp w warszawie). nie uprofeso-ratowano przed wywózką Czesława Rzepiń-skiego, malarza (po wojnie profesora i rektora Asp w Krakowie), który dwa lata szedł piechotą do kraju, gdy go z łagru zwolniono. lwów zasie-dlali Rosjanie w miejsce wywożonych na nieludzką ziemię lwowiaków.

Uczyliśmy się trudnego systemu państwa sowieckiego. pobieraliśmy bo-lesne lekcje, które w niedalekiej przyszłości miały się przydać w pRl-u”85. Doświadczeniami tymi przy różnych okazjach dzielili się w zamkniętym gronie ze studentami. Bogatsi o wiedzę o dwóch okupantach, której nie mieli mieszkańcy z centralnej i zachodniej polski, a tym bardziej in-doktrynowani rówieśnicy m. Kicińskiego. Dzięki wspomnieniom swoich nauczycieli T. Łodziany i m. wnuka poznawali oni najnowszą historię polski. m. Kiciński, jako syn żołnierza J. piłsudskiego, tym bardziej był otwarty na takie wspomnienia i rozmowy, które kształtowały jego poglą-dy polityczne i patriotyzm.

na obszarze w 1939 r. wcielonym do zsRR inne były doświadczenia polaków z niemcami. 22 Vi 1941 roku wybuchła wojna niemiecko-so-wiecka. nastąpiła paniczna ucieczka Rosjan. „nKwD wymordowało więźniów, podpalono więzienia. o niemcach nie wiedzieliśmy nic poza tym, że nadchodzi inny wróg – wspominał profesor Łodziana – 4 lipca rozstrzelali profesorów Uniwersytetu Jana Kazimierza na stokach wu-leckich. gestapo przy pomocy agentów ukraińskich aresztowało polaków i żydów. nadszedł czas pogardy. zaktywizował się ruch oporu zwz-AK.

we wrześniu otwarto szkołę pod nazwą Kun-stgewerbeschule in lemberg. studiowaliśmy nadal”86. profesor wnuk mimo zagrożenia pozostał ze swoimi studentami. Jednym z nich był Tadeusz Łodziana, który tak opi-sywał wydarzenia: „po roku zamieniono szkołę na zakłady artystyczne dla potrzeb miasta. Cały budynek zajęły wojska żandar-merii. wydzielono nam dostęp do pracowni.

niemcy zaangażowali naszych profesorów, mariana wnuka i Józefa starzyńskiego, do prac dekoracyjno-rzeźbiarskich w teatrze im. Łesi Ukrainki87, mieszczącym się w sta-rym gmachu hrabiego skarbka obok Teatru wielkiego”88.

profesor marian wnuk podjął się działalności konspiracyjnej w sze-regach AK, włączając się do akcji „żegota”, której celem było niesienie pomocy żydom. „w 1944 r. niespodziewanie wyjechał do warszawy. oka-zało się, że w jego mieszkaniu gestapo urządziło »kocioł«. profesor z żoną wprost z ulicy opuścili lwów. [...]”89. po wojnie wziął udział w konkursie

M. Kiciński i jedna z jego prac na ASP w Warszawie Prof. Adam Myjak

przed olimpiadą 1948 r. w londynie. w 1949 r. objął pracownię rzeźby na Asp w warszawie. w 1950 roku sprowadził do stolicy swojego ucznia Ta-deusza Łodzianę, i zatrudnił w charakterze asystenta na wydziale Rzeźby.

m. Kicińskiemu i innym studentom, T. Łodziana relacjonował: „pracowa-liśmy w piwnicach odbudowującego się zespołu pałacowego Raczyńskich, obecnej siedziby Asp. nie mieliśmy pracowni ani mieszkań. wieczorem spotykaliśmy się w restauracji „Kameralna” przy ul. foksal, gdzie w pała-cu zamoyskich mieściła się siedziba związku polskich Artystów plastyków i stowarzyszenia Architektów. w „Kameralnej” dziennej spotykało się przyjezdnych artystów spoza stolicy: Jacka pugeta90, stanisława Teissey-re91, Jerzego Bandurę92, marię Jaremiankę93, małżeństwo skarżyńskich94 i wielu innych. w barku siadywał marek Hłasko, Janusz minkiewicz95, Józef prutkowski96 i inni literaci. później pojawił się zbigniew Cybulski”97. m. Kiciński, jako student trafił na okres poszukiwań warsztatowych profesora m. wnuka. w latach sześćdziesiątych [...] powoli odchodził

m. Kicińskiemu i innym studentom, T. Łodziana relacjonował: „pracowa-liśmy w piwnicach odbudowującego się zespołu pałacowego Raczyńskich, obecnej siedziby Asp. nie mieliśmy pracowni ani mieszkań. wieczorem spotykaliśmy się w restauracji „Kameralna” przy ul. foksal, gdzie w pała-cu zamoyskich mieściła się siedziba związku polskich Artystów plastyków i stowarzyszenia Architektów. w „Kameralnej” dziennej spotykało się przyjezdnych artystów spoza stolicy: Jacka pugeta90, stanisława Teissey-re91, Jerzego Bandurę92, marię Jaremiankę93, małżeństwo skarżyńskich94 i wielu innych. w barku siadywał marek Hłasko, Janusz minkiewicz95, Józef prutkowski96 i inni literaci. później pojawił się zbigniew Cybulski”97. m. Kiciński, jako student trafił na okres poszukiwań warsztatowych profesora m. wnuka. w latach sześćdziesiątych [...] powoli odchodził