• Nie Znaleziono Wyników

geopolityczny łańcuch determinacji zewnętrznej

W dokumencie Sprawniejsze państwo (Stron 132-135)

Geopolityka oznacza „układ wzajemnych relacji sojuszniczych lub współ-zależności między państwami, któremu towarzyszy rozwój instytucji i norm międzynarodowych. Układ ten ma wewnętrzną strukturę wła-dzy (np. jest oparty na przywództwie lub hegemonii największego mo-carstwa) i służy celom bezpieczeństwa w strategicznym horyzoncie czasu” (Grosse, 2014: 62). Geopolitycznymi czynnikami określał będę dalej te wszystkie zależności od świata zewnętrznego, które zapewniają lub nie bezpieczeństwo naszego państwa i jego obywateli we wszystkich sfe-rach, poczynając od militarnej, politycznej, ekonomicznej, a kończąc na sferze społecznej i kulturowej. Chodzi o strukturalne uwarunkowa-nia tego, co się dzieje wewnątrz kraju, czyli władzę, czyli o to, co nazywa się też strukturalną przemocą, siłą. I co przyjmuje postać wielowar-stwowych struktur sił militarno-politycznych, ekonomicznych i spo-łeczno-kulturowych, które potrafią wymusić – stąd pojęcie determi-nacji – rozmaite decyzje i polityki wewnątrz jakiegoś kraju.

Geopolityka wpływała i wpływa bezpośrednio i pośrednio na wszyst-kie sfery życia w Polsce. Wynika to obecnie ze zjawiska zwanego współ-zależnością, która się coraz bardziej nasila wraz z kolejnymi falami globalizacji (Morawski, 2010: 39–40). W czasach „zimnej wojny” chodziło głównie o współzależności i konflikty militarno-polityczne. Obecnie dochodzi rywalizacja ekonomiczna i społeczno-kulturowa. Przedstawia się to jako przejście od geopolityki do geoekonomiki: od „hard power” do „soft power”. Jest to błędne stawianie sprawy, gdyż są to dwie strony tej samej starej asymetrii silnych nad słabszymi i bogatych nad biedniejszymi. Są też pozycje pośrednie, pół-peryfe-ryjne, co zresztą pasowało i pasuje do pozycji Polski w toku dziejów. Od II wojny światowej zmienia się skład tych kręgów, kiedy na scenę świata wkracza tzw. Wielka Reszta, której pozycja silnie umacnia się od zakończenia zimnej wojny, czego szczególnym przejawem jest

133 Przeszłość się liczy: strukturalne przyczyny polskich konfrontacji w czasie transformacji... aktywność krajów BRICS (Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Republiki Po-łudniowej Afryki).

W ramach tego łańcucha przyjmuje się, że upadek socjalizmu pań-stwowego w Polsce był rezultatem wielowymiarowej przegranej komu-nizmu z kapitalizmem w skali globalnej. Umożliwiło to „Solidarności” i polskiemu społeczeństwu odniesienia zwycięstwa nad starym reżimem w Polsce i zapoczątkowanie transformacji ustrojowej w Polsce, a następ-nie jej kontynuację przez ostatnastęp-nie 25 lat. To, co zaistniało w Polsce, to była udana konfiguracja czynników zewnętrznych i wewnętrznych. Druga tak korzystna w naszej nowożytnej historii. Pierwszą było odzyskanie niepodległości w 1918 roku w wyniku przegranej wszyst-kich trzech zaborców w okresie kończenia I wojny światowej, jak też aktywności organizacji zbrojnej Polaków wewnątrz kraju. Wcześniej Polska była na równi pochyłej od połowy XVII wieku. Nie pomagały organizowane co 30–40 lat powstania narodowe: kościuszkowskie, listo-padowe, styczniowe, 1905, powstanie warszawskie 1944 roku.

Polacy mieli zawsze wysoką świadomość znaczenia czynników ze-wnętrznych. Swoje klęski i zwycięstwa zwykli analizować z uwzględnie-niem kontekstu zewnętrznego. Czy są może zbyt przeczuleni na czyn-niki zewnętrzne? Nie sądzę. Dobrym przykładem potwierdzającym jest to, że gotowi są usprawiedliwiać stan wojenny wprowadzony w dniu 13 grudnia 1981 w 20 lat po jego wprowadzeniu, jak ponownie pod koniec 2013 roku (dane z CBOS i OBOP: zob. m.in.: Roguska, 2009; Wenzel, 2010). Dobrze znają te dane socjologowie, ale wspomina o nich także historyk jakby nieco zdziwiony tymi opiniami (Eisler, 2014: 385). Zapewne dlatego, że system komunistyczny nigdy w swojej historii nie miał w Polsce normatywnej akceptacji, choć poszerzał stale sfery identyfikacji instrumentalnej.

Polska i kraje Europy Środkowo-Wschodniej mogą w świecie obecnym zająć lepsze miejsca, a kiedyś dobre nawet miejsce, gdyż mimo wszystko poszerza się nasze pole wyborów, które określiła przegrana komunizmu. Ale nie znaczy to, że znaleźliśmy się w idealnym świecie zamieszkałym przez aniołów. Wyjaśnię to na przykładzie gospodarki. Już wolni, po 1989 roku, przyjęliśmy dobrowolnie narzucenie nam neoliberalizmu w postaci tzw. terapii szokowej. Komunistycznego hegemona zastąpił hegemon liberalny, oczywiście jakościowo lepszy, ale jednak hegemon. Jak do tego doszło, opisywane było wielokrotnie i barwnie (np. Klein, 2007: 207–221, 229–232). Jeffrey Sachs, jeden z bohaterów tej opo-wieści, zapytany po latach, czy zawarłby w swoim planie dla Polski te

134 Sprawniejsze Państwo

same propozycje, odparł: ”W zasadzie tak, bo okazały się skuteczne. Mało tego – nie spodziewałem wtedy, jak wielkim sukcesem będzie polska transformacja” (Sachs, 2014: A2). Terapia szokowa w Polsce była operacją chirurgiczną wykonaną na chorej gospodarce socjalistycznej według zaleceń konsensusu waszyngtońskiego. Jej koszty były wyso-kie, ale się udała na zasadzie przypisywanej angielskiej ekonomistce Joan V. Robinson. Na pytanie: „Co jest gorsze od wyzysku?”, miała podobno odpowiedzieć: „Brak wyzysku”. Nasza transformacja była „wy-zyskiem” (np. utratą pracy dla setek tysięcy ludzi w PGR i w zlikwido-wanych przedsiębiorstwach), ale też otwarciem pola dla ludzi przed-siębiorczych, z których owocnie oni skorzystali, choć są nadal często spętani niepotrzebnymi regulacjami.

Wraz z ofensywą neoliberalizmu ekonomicznego zmieniły się funk-cje państwa, które zaczęło przybierać kształt państwa-minimum, to jest redukować swoje prerogatywy w sferze ekonomicznej i socjalnej, jak też „suwerennie wyzbywać się” prerogatyw państwa narodowego na rzecz takich instytucji jak UE, NATO. Odbywa się to przy biernej raczej postawie społeczeństwa, którą wykorzystuje klasa polityczna pozbawiona ambicji w zakresie zwiększania partycypacji społeczeństwa w mechanizmach podejmowania decyzji. Polskie elity potrafiły wypeł-nić misję, która określa się jako „transakcja okrągłostołowa”, ale już realizacja trudniejszego zadania, jakim jest transformacja ustrojowa, pozostawia wiele do życzenia. Jeden z teoretyków dowodzi przekonu-jąco, że mamy do czynienia z „dezercją elit, czyli instytucjonalizacją nieodpowiedzialności” (Kamiński, 2014: 311–367).

Nowy system zaoferował społeczeństwu role konsumenta i ewen-tualnie inwestora, zapominając, jak ważna jest też rola obywatela. Nie mogąc podołać podjęcia się tych ról, wiele osób opuszcza Polskę w po-szukiwaniu miejsca dla siebie w otwartej UE. Nie są to zawsze role, o jakich marzyli i na jakie często zasługują. Stwarza to klimaty kultu-rowe, w których Zachód jest z jednej strony nadzieją, ale z drugiej – zagrożeniem kulturowym. W efekcie coraz częściej uważa się, że dotych-czasowa liberalno-imitacyjne wzory Zachodu (Krasnodębski, 2003) przynoszą napięcia tożsamościowe. Zapowiedzi szybkiej konwergencji kulturowej oddalają się na horyzoncie.

Sumując, łańcuch geopolityczny pokazuje, że upadek komunizmu, będąc rezultatem przegranej komunizmu w skali światowej, doprowa-dził do transformacji ustrojowej, która kształtowana jest przez współ-zależności, które charakteryzują się nowymi asymetriami,

stwarza-135 Przeszłość się liczy: strukturalne przyczyny polskich konfrontacji w czasie transformacji... jącymi liczne szanse, ale także uzależniającymi nas od nowych „silnych” w świecie, do którego przynależymy już z własnej woli. Społeczeństwu stworzono jednak możliwości lepszej konsumpcji i wchodzenia w role inwestora i przedsiębiorcy, a jeśli to się mu nie udaje, to emigracji za-robkowej do krajów UE lub, niestety, popadania w biedę. Na tym polega m.in. mechanizm imitacji Zachodu w kraju, który nie ma dość zasobów, aby należycie wykorzystać te zachodnie wzory, które są tego godne. Wybiera wtedy bowiem te, które są mu podsuwane. Różnorodność, pluralizm, tolerancję i zmianę, które same w sobie nie muszą budzić zastrzeżeń, ale w praktyce są często kwestionowane jako sprzeczne z nawykami kulturowymi i nie tylko.

Polskę czekają kolejne wybory strategiczne, które nie powinny być odwlekane. Nikt nas w tych wyborach nie zastąpi. Nie wystarczy, na przykład, opowiedzieć się po stronie Zachodu (UE, NATO), bo nie ma jednolitego Zachodu. Także sami nie jesteśmy jednolici, co uważam za atut, ale pod warunkiem, że potrafimy skorzystać z różnorodności opinii. Jest o nią coraz trudniej, choć panuje na ogół zgoda, że rozwią-zania instytucjonalne przyjęte po 1989 roku sprzyjały sukcesom go-spodarczym. Rozpoznanych jest wszak wiele błędnych decyzji. Zapewne zbyt szybko opowiedzieliśmy się za rozwiązaniami, które nie uwzględ-niały innych wariantów zachodnich, np. skandynawskich (Kowalik, 2010). Czy była to zbyt wysoka cena, którą zapłaciliśmy w tamtym cza-sie – nie ma, jak dotąd, odpowiedzi.

W dokumencie Sprawniejsze państwo (Stron 132-135)