• Nie Znaleziono Wyników

JESTEŚ GREKIEM

W dokumencie Zwrot, R. 41 (1989), Nry 1-12 (Stron 193-199)

— Cieszę się, że tak do tego podchodzisz

— powiedział ojciec.

— Ale, prawdę mówiąc, nie bardzo chce mi się wyjeżdżać.

— Nie chce ci się ? — zdziwił się ojciec.

— Sporo o tym myślałem. Dzisiaj ju ż wiem, że tam będę tak samo obcy, ja k tutaj.

— Skąd ci to przyszło do głowy! — ojciec niemalże wykrzyknął i zdusił prawie całego papierosa w popielniczce.

— A czy tak nie jest?

— Jesteś Grekiem. Nie zapominaj o tym, że jesteś Grekiem!

— To mi mówisz ty, tato, i ja też jeszcze wciąż tak to traktuję, ale dla nich w Grecji już dawno nie jesteśmy Grekami. Wcale ich nie obchodzimy. Jesteśmy zbędni. Już dawno nas skreślili.

— Potrzeba tylko czasu — zauważył ojciec

— To wszystko nie je s t tak proste, ja k ci się wydaje.

— Dla mnie to je st całkiem jasne. Nic tam nikomu złego nie zrobiłem, a przecież od urodzenia nie mam obywatelstwa. Dlaczego ?

— W tym wypadku chyba masz rację — oj­

ciec uśmiechnął się smutno — Wy nic nie za­

winiliście. Ale tak to ju ż w życiu bywa.

-P oku tuje m y za grzechy swoich ojców.

— Tak jakoś — uśmiechnął się znów.

— A przy tym wy jesteście w lepszej sytu­

acji.

— Dlaczego tak ci się wydaje ?

— Oczywiście. Pamiętacie Grecję, tam się urodziliście, znajdziecie coś, co wam przy­

pomni, że jesteście w domu. Aie my?

— Wiem — westchnął ojciec — Trwało to zbyt długo. Kiedy tu przyjechaliśmy, nikt z nas nie spodziewał się, że zostaniemy przez tyle lat. Gdybyśmy to wiedzieli, na pew­

no postąpilibyśmy inaczej.

— Inaczej ? Ale ja k ?

— Nie w iem . . . Może byśmy w ogóle nie wyjeżdżali. . . Naprawdę nikt z tym nie li­

czył . . . Na pewno byśmy zostali w G re cji.. .

— / pozwolili, żeby was wystrzelano — do­

powiedziałem za niego.

— Wszystkich by nie wystrzelali — powie­

dział ojciec cicho.

Ze znalezieniem siedziby Komunistycznej Partii Grecji w Czechosłowacji miałam po­

ważne problemy. Jedynym drogowskazem była informacja, iż szukać jej należy w

okoli-[ 2 3 ]

each Mostu Pionierów w Ostrawie. Gdyby nie z pomieszczenia obok dochodzą odgłosy rozmowy prowadzonej w niezrozumiałym dla mnie języku. Po chwili drzwi się otwierają i z biura wychodzi starsza, drobna kobieta.

Natychmiast zostaję zauważona — witam się, wyjaśniam cel mojej wizyty (mój rozmówca, jak się później dowiedziałam, zastępca I se­

kretarza KP Grecji w CSRS, sekretarz organi­

zacyjny Vangelis Tolios, używa poprawnego języka czeskiego, rzadko tylko zastanawiając się chwilę nad doborem trafniejszego słowa), po czym zostaję przedstawiona I sekretarzo­

wi KP Grecji w CSRS Anestisowi Karasaridi- sowi. Sympatyczny starszy pan usprawiedli­

wia się, że jego język czeski nie jest tak doskonały, że może będą trudności w poro­

zumieniu się, obiecuje jednak przygotować materiały pisemne — głównie te dotyczące historii greckich emigrantów. Na ścianach wiszą mapy Grecji, portrety — chyba jakichś znanych osobistości. Wychodząc omal nie wpadam na wielkie, drewniane skrzynie — jakby przygotowane do wyjazdu. Ale to sko­

jarzenie nasuwa mi się dopiero po zaznajo­

mieniu się z losami emigrantów z G re cji. . .

Kiedy w 1913 roku tzw. pokojem bukaresz­

teńskim zakończyły się wojny bałkańskie, us­

tanowiono również granice współczesnej Grecji. Wielu Greków zostało w konsekwen­

cji poza nowymi granicami kraju, mogli jed­

nak wrócić do ojczyzny. Na powrót zdecydo­

wały się ich wtedy tysiące. Nowe państwo bo­

rykało się jednak z wieloma problemami, szczególnie natury ekonomicznej. Brak było rozwiniętego przemysłu, były trudności z wra­

cającymi do ojczyzny repatriantami. Zmie­

niały się rządy — parlamentarne i wojskowe, duże zainteresowanie rozwojem Grecji prze­

jawiały obce mocarstwa, szczególnie

Anglia. Punktem kulminacyjnym było zaata­

kowanie Grecji przez państwa koalicji faszys­

towskiej — Włochy, Bułgarię i Niemcy. Wy­

buchła II wojna światowa. Podobnie jak wszystkie postępowe siły, również Grecy walczyli z faszystowskim najeźdźcą o wol­

ność dla swojej ojczyzny. Powstają oddziały partyzanckie, których trzon stanowili członko­

wie Komunistycznej Partii Grecji. Przed wojną słaba i prześladowana, teraz staje się naj­

potężniejszą siłą ruchu oporu. Tworzy Naro­

dowy Front Wyzwolenia ,,EAM", w którym współdziała wiele partii politycznych. Ustana­

wia Jednolitą Ogólnogrecką Organizację Młodzieży „EPON“ , z oddziałów partyzanc­

kich powstaje Narodowa Ludowa Armia Wyz- wolicielska „ELAS“ . Wieść o partii komunis­

tycznej szerzy się szybko, szybciej niż ludzie zdolni są pojąć i zrozumieć przyczyny jej po­

wstania i jej posłannictwo, historyczną rolę.

Partia komunistyczna jest po prostu partią prostego ludu, partią prawdziwych patriotów.

II wojna światowa dobiega końca. III Rzesza drży w podstawach, siły ELAS zmuszają Nie­

mców do opuszczenia kraju. Grecja zostaje wyzwolona spod faszystowskiej okupacji, a wyzwolicielami są ci, przed którymi cofają się wojska niemieckiego okupanta — czyli bo­

jownicy ELAS. W kraju władzę obejmuje Re­

wolucyjny Zarząd Ludowy. Jednak Anglia, nadal zainteresowana rozwojem sytuacji w Grecji, stara się wywierać nacisk na tym­

czasowy rząd Narodowej Jedności Grecji, chce doprowadzić do tego, by armia ELAS złożyła broń i została zdemobilizowana, by zezwolono na powrót króla i jego gwardii z Londynu. Angielskie jednostki wojskowe oferują swoją pomoc przy utrzymaniu po­

rządku aż do czasu przeprowadzenia wybo­

rów i wybudowania armii narodowej i policji.

Rząd grecki odrzuca tę propozycję, w końcu jednak, kiedy silą zostają wzięte Ateny, są też pierwsze ofiary w ludziach, rząd decyduje się na podpisanie tej haniebnej umowy. Na­

stępujące później wydarzenia są początkiem katastrofy narodu greckiego. Zapełniają się więzienia i obozy koncentracyjne, w których zamykani są dawni bojownicy ELAS, os­

karżani o „zbrodnie" popełnione wobec pros­

[ 2 4 ]

tych ludzi (cóż, kolaborantów wtedy było wie­

lu, a dowody winy nietrudno było sfałszować).

Dowodów owych wyimaginowanych zbrodni nie szukano daleko, trybunały wojskowe są­

dziły i skazywały. Liczba internowanych sięgnęła 80 tysięcy osób. Po wsiach graso­

wały „wściekłe bojówki“ , składające się naj­

częściej z byłych kolaborantów i innych ele­

mentów niezadowolonych z wyników walk wyzwoleńczych. Bojówki te powstawały i działały wprost pod patronatem „strażników porządku“ . Napadały w nocy na rodziny zasłużonych bojowników o wolność, przed oczyma mężów gwałciły kobiety i dziewczęta, mordowały lub przynajmniej katowały mężczyzn. Terror ten zmuszał w końcu mie­

szkańców, by w nocy zgromadzali się w jed­

nym miejscu, by być przygotowanym na wy­

padek ataku. Stan ten trwał nadal, a jego zaostrzenie doprowadziło do powstania od­

działów zbrojnych i — w konsekwencji — do powstania jednostek partyzanckich. Kiedy oddziały takie sformowały się na terenie całej Grecji, partia komunistyczna wypowiedziała wojnę aktualnemu reżymowi i utworzyła jed­

nolity sztab wszystkich jednostek. W ten spo­

sób rozpoczęła się wojna domowa w Grecji.

Niestety sytuacja była niesprzyjająca — sporo bojowników już internowano, a postępowe siły mieszkańców miast zostały odcięte. Tym samym główny ciężar rewolucji spoczął na barkach mieszkańców wsi. Zresztą, jak się później okazało, cała sytuacja była kontrolo­

wana przez angielskie tajne służby. Wojna domowa w Grecji trwała ponad 3 lata (1946—49) i zakończyła się klęską po­

wstańców. Ci, którzy przeżyli, salwowali się ucieczką za granicę, najczęściej do najbliżej położonych państw socjalistycznych. Bywało różnie — czasem udało się przedostać przez granicę całym rodzinom, zdarzało się też jed­

nak, że rozproszone po różnych krajach ro­

dziny długo nie mogły się znaleźć, nieraz ko­

rzystano nawet z pomocy Czerwonego Krzyża. W Grecji natomiast panował okrutny terror, trybunały i egzekucje, w większości na bezpośredni rozkaz ambasadora USA. Emi­

granci polityczni rozpierzchli się do wszyst­

kich europejskich krajów socjalistycznych

oraz do Związku Radzieckiego, w zależności od tego, kto, jak i kiedy opuścił Grecję.

Większość emigrantów liczyła na to, że wkrótce wróci do kraju, że jest to tylko krótko­

trwała, przejściowa sytuacja. Kiedy jednak mijały lata, a nadzieje na szybką repatriację malały, emigranci zaczęli dążyć do połącze­

nia rozproszonych rodzin, do zapewnienia sobie jakiej takiej stabilizacji „n a obczyźnie“ , choć nadal żyli „n a walizkach“ , w każdej chwili gotowi wrócić do Grecji, jeżeli tylko sy­

tuacja polityczna w kraju na to pozwoli. Życie na obczyźnie — polityczne i społeczno kultu­

ralne — organizowała Komunistyczna Partia Grecji działając we wszystkich ośrodkach emigracyjnych, zapewniając wzajemny kon­

takt wszystkich uciekinierów.

Pierwsza fala emigrantów politycznych z Grecji przybyła do Czechosłowacji w 1948 roku. Byli to w większości wypadków ludzie starsi i dzieci. Mieszkali w specjalnych ośrod­

kach, mieli szkoły, gdzie uczyli się języka

siąca było członkami Komunistycznej Partii Grecji. Partia jednak nie tylko zrzeszała swo­

ich członków, ale działała również wśród bez­

partyjnych, była organizatorką życia kultural­

nego i społecznego na emigracji.

— Przyjęto nas tutaj ja k swoich — wspomi­

na I sekretarz KP Grecji w CSRS Anestis Ka- rasaridis — Tak samo ja k wszyscy postępowi ludzie walczyliśmy przeciwko faszyzmowi.

Początkowo nasza partia miała swoją sie­

dzibę w Pradze, potem w 1964 roku prze­

nieśliśmy się do Ostrawy, gdzie było naj­

większe skupisko naszych emigrantów.

Komitet partii liczył 12 do 14 osób pracują­

cych na płatnych etatach. Organizowaliśmy imprezy na wielką skalę — na przykład już w Ostrawie festiwale na Czarnej Lące, na których występowały nasze własne zespoły, a mieliśmy ich sporo: folklorystycznych, tea­

[ 2 5 ]

tralnych, muzycznych, a także wiele ze­

społów zaproszonych. Tańczono i śpiewano nawet w siedmiu miejscach naraz. Zresztą nasi też wyjeżdżali za granicę, mieliśmy spo­

ro kontaktów z innymi zespołami. Oczywiście działalność wszystkich naszych zespołów była całkowicie amatorska, nie mieliśmy pro­

fesjonalnych choreografów, znawców folkloru czy innych specjalistów, wszystko robiliśmy własnymi silami. Pomimo to z czystym sumie­

niem mogę stwierdzić, że — porównując z ze­

społami działającymi w Grecji — nasi amatorzy osiągnęli prawie że profesjonalny poziom. Świętowaliśmy też szereg innych wydarzeń — rocznicę założenia naszej KP, zakończenia wojny, ale i takie, ja k dzień ko­

biet i inne. Oczywiście nie zaniedbywaliśmy też pracy ideowo-politycznej, został utworzo­

ny nawet komitet ds. działalności publicznej wśród bezpartyjnych. Chodziło nam o to, by zapewnić kontakt wszystkim emigrantom, rozsianym po całej republice czechosłowac­

kiej, by nie zapomnieli o tym, gdzie jest ich ojczyzna, do której przecież kiedyś wrócą .. . Trzeba przyznać, że ze strony władz cze­

chosłowackich spotykaliśmy się z wielką przychylnością i chęcią pomocy. Mieliśmy wszelkie możliwości po temu, by pielęgno­

wać i rozwijać swoją kutlurę i w ogóle wszelką działalność wśród greckich emigrantów. Tak samo o ile chodzi o szkolnictwo — od po­

czątku w szkołach mieliśmy możliwość uczyć nasze dzieci języka greckiego, zaznajamiać z naszą historią, kulturą. Dzieci uczęszczają do zwyczajnych, czeskich szkól, z tym że mogą uczyć się greckiego — języka i literatu­

ry, historii i geografii—jako przedmiotu nado­

bowiązkowego. Byiy zresztą problemy z pod­

ręcznikami. Sami, własnymi silami, musieliśmy je napisać — podjęli się tego na­

uczyciele, którzy też znaleźli się wśród emi­

grantów. I znowu państwo bardzo nam p o ­ mogło, troszcząc się o ja k najszybsze wydanie tych podręczników, a nawet map.

Obecnie mamy dwie szkoły z takimi możli­

wościami w Ostrawie, po jednej w Pradze, Brnie i Krnowie. Choć coraz częściej się zdarza, że dzieci z mieszanych małżeństw znają grecki ju ż tylko pasyw nie. . .

Długie odłączenie od ojczyzny spowodo­

wało, że emigranci powoli zaczęli oswajać się z myślą, iż powrót nie nastąpi w najbliższym można było zacząć kontaktować się z pozos­

tawionymi w Grecji krewnymi (wcześniej na­

wet korespondencja była raczej niemożliwa

— wszyscy otrzymujący listy z zagranicy byli tam w Grecji podejrzani i narażali się na po­

ważne kłopoty, zresztą znaczna część kores­

pondencji była po prostu zatrzymywana i nie niej zwłaszcza starsze pokolenie nieustannie myślało.

Sporo osób skorzystało już z możliwości powrotu do Grecji — mówi Anestis Karasari- dis — Właściwie możliwość taka zaistniała już w roku 1974. Natomiast w roku 1985 rządy czechosłowacki i grecki podpisały umowę, w której określono warunki — obustronnie do­

godne — na jakich możemy powrócić do kra­

ju. Umowa podpisana została na pięć lat, czyli do roku 1990. Mamy wiele udogodnień

— m. In. zagwarantowane doliczenie przepra­

cowanych tu lat do naszej emerytury. Tak więc jest nas tutaj coraz mniej — obecnie około 3,5 tysiąca, z tego w Północnomoraw- skiem jakie dwa tysiące, z tego członków par­

tii 490. Nas tutaj w kierownictwie z kilkunastu osób na płaconych etatach zostało zaledwie dwu — plus sprzątaczka .. .

Zostają głównie ludzie starsi, którzy już nie mają sił na powrót i — młodzi, zazwyczaj

tele narodowości greckiej, którzy zostaną [ 2 6 ]

w naszej republice, będą mieli możliwość wyżywania się w swojej kulturze, wzajemne­

go kontaktowania się, działalności kulturalno- społecznej.

— Uświadamiamy sobie, że skończył się dla nas jeden etap, zaczyna się kolejny, który również niesie ze sobą masę problemów. Bo nasze powroty też nie są bezkonfliktowe.

Przez cały czas emigracji, pobytu na ob­

czyźnie, staraliśmy się utrzymać więź z Grec­

ją, tęskniliśmy do powrotu do ojczyzny i w tym duchu wychowywaliśmy nasze dzieci.

Teraz jednak okazuje się, że te czterdzieści lat odłączenia od ojczyzny wiele zmieniło — jesteśmy inni, trudno nam się przyzwyczaić do tamtejszej rzeczywistości, do stosunków, jakie tam panują. Zresztą w Grecji jesteśmy uważani za element obcy. To na pewno po jakimś czasie się zmieni, ale jeszcze potrwa.

Pierwsi powracający do kraju mieli sporo złudzeń. Teraz radzimy ludziom, by raczej najpierw odwiedzili Grecję, rozejrzeli się i do­

piero potem decydowali się na powrót czy pozostanie tutaj, w kraju, który przed czter­

dziestu laty nas przygarnął. Zresztą sporo jest problemów natury materialnej. Więk­

szość emigrantów pochodzi ze wsi. Teraz, kiedy wracają, chcą z powrotem zyskać swo­

je majątki, co często prowadzi do konfliktów między krewnymi, którzy przez tyle lat na przykład obrabiali ich ziemię, pola. Dlatego też spora część repatriantów ściąga do miast

— takim emigranckim miastem są Saloniki.

Prawda jest taka, że emigranci najlepiej czują się między sobą. Nauczyliśmy się innego sposobu życia, przyzwyczailiśmy do innych warunków, innego sposobu załatwiania spraw, cenimy inne w artości. . . W każdym razie pozostaniemy wiecznymi dłużnikami kraju, który nas przygarnął. Staraliśmy się być jego jak najlepszymi obywatelami, cza­

sem może nawet jego problemy przeżywa­

liśmy mocniej niż jego prawowici mieszkańcy.

Jest to po prostu nasza druga ojczyzna i jes­

teśmy jej wdzięczni, choć zaciągniętego długu chyba nigdy nie uda nam się spłacić.

Możemy jedynie walczyć o postęp w naszym kraju i starać się propagować idee socjalizmu.

W drzwiach pojawił się Nikos trzymając chłopców na rękach, za nim szła siostra, da­

lej matka i w końcu ojciec. Wsiedli do samo­

chodu. Odwiozłem ich na dworzec i wróciłem z Nikosem po walizy. Przez całą drogę milczeliśmy. Kiedy wracaliśmy, zapy­

tałem go, co czuje. Nawet na mnie nie spoj­

rzał. Miął w palcach papierosa, patrzył upar­

cie przed siebie i kiedy ju ż myślałem, że nie doczekam się odpowiedzi, powiedział wolno:

— Cokolwiek zrobię, wszystko będzie na darmo. Nie mieliśmy się nigdy urodzić.

— Czy aby trochę nie przesadziłeś?

— Nie — odpowiedział rozdrażnionym gło­

sem.

Wolałem ju ż milczeć. Wyładowaliśmy wali­

zy i wynieśliśmy na peron. Byli tam ju ż rodzi­

ce Nikosa. Stałem na uboczu i obserwo­

wałem tę smutną grupkę. Nikos niecierpliwie wyglądał pociągu. Widać było, że najchętniej miałby ju ż to wszystko za sobą. Mama trzy­ szlochała siostra — Na pewno musicie przyje­

chać. Nie chcę tam być bez was. Nie chcę!

— Przyjedziemy, dziecko, przyjedziemy.

Co bym tutaj bez ciebie robiła ? — uspokajała ją matka.

Tylko dzieciaki nic sobie z tego nie robiły i beztrosko biegały po peronie, aż Nikos mu­

siał je skrzyczeć. Na chwilę przestały, lecz po

— Już nadjeżdża — powiedziałem do ojca.

— Tak — zauważył.

Pociąg przyjechał. Wysiadło z niego kilku zaspanych podróżnych. Porwałem walizy i zaniosłem je do przedziału. Kiedy tata objął siostrę, po raz pierwszy w życiu zobaczyłem

[ 2 7 ]

w jego oczach Izy. Musiałem odwrócić wzrok.

Dopiero teraz rozpłakały się i dzieciaki.

— No to cześć — powiedziała siostra i ob­

jęła mnie — Mają ju ż tylko ciebie, uważaj na nich.

— Wsiadać! — zawołała konduktorka.

Podałem rękę Nikosowi i chłopcom. Nikos porwał ich na ręce i szybko wsiedli. Konduk­

torka dała znak latarką. Pociąg powoli nabie­

rał szybkości. Siostra, Nikos i obaj chłopcy wychyleni z okna machali na pożegnanie.

( . . . )

— Jak długo będzie trwać podróż? — spy­

tałem.

— Nie wiem, chyba jakie trzy dni — powie­

dział ojciec.

— Długa droga. Dzieciaki na pewno ją od­

chorują. Wierzmy, że ciocia będzie na nich czekać. Nie byłoby to nic przyjemnego, gdy­

by się nie spotkali.

— Na pewno będzie czekać. Jak tylko ot­

worzą pocztę, nadamy telegram.

— I tak nie będą mieli łatwo. Nikos miał naj­

pierw pojechać sam. Z rodziną będzie mu znacznie trudniej. Najlepiej je st wolnemu chłopakowi. O siebie człowiek zawsze się ja ­ koś zatroszczy.

RENATA OSTRUSZKA

Fragmenty prozy wykorzystane w tekście po­

chodzą z książki Praxitelisa Makrisa „Dzieci wydziedziczonych“ . (Profil, Ostrawa, 1986)

DO NUMERU NINIEJSZEGO DOŁĄCZAMY POCZ­

TOWE. PROSIMY CZYTELNIKÓW O PRZEKAZYWANIE PRENU­

MERATY ROCZNEJ W WYSOKOŚCI 3 0 ,- Kćs W TERMINIE DO KOŃCA KWIETNIA.

Corocznie wielu czytelników zalega z zapłaceniem Zwrotu, na­

wet po otrzymaniu kilku urgensów. Prosimy zatem o uiszczenie prenumeraty od razu po otrzymaniu przekazu, by Twoje nazwisko

nie znalazło się na liście dłużników.

Wszelkie zmiany w nazwisku lub adresie abonenta prosimy po­

dawać na odwrocie przekazu w rubryce „Zpräva pro pnjemce“ . Rezygnacja z prenumeraty przyjmowana będzie z półrocznym

wyprzedzeniem.

[ 2 8 ]

W dokumencie Zwrot, R. 41 (1989), Nry 1-12 (Stron 193-199)