— Cieszę się, że tak do tego podchodzisz
— powiedział ojciec.
— Ale, prawdę mówiąc, nie bardzo chce mi się wyjeżdżać.
— Nie chce ci się ? — zdziwił się ojciec.
— Sporo o tym myślałem. Dzisiaj ju ż wiem, że tam będę tak samo obcy, ja k tutaj.
— Skąd ci to przyszło do głowy! — ojciec niemalże wykrzyknął i zdusił prawie całego papierosa w popielniczce.
— A czy tak nie jest?
— Jesteś Grekiem. Nie zapominaj o tym, że jesteś Grekiem!
— To mi mówisz ty, tato, i ja też jeszcze wciąż tak to traktuję, ale dla nich w Grecji już dawno nie jesteśmy Grekami. Wcale ich nie obchodzimy. Jesteśmy zbędni. Już dawno nas skreślili.
— Potrzeba tylko czasu — zauważył ojciec
— To wszystko nie je s t tak proste, ja k ci się wydaje.
— Dla mnie to je st całkiem jasne. Nic tam nikomu złego nie zrobiłem, a przecież od urodzenia nie mam obywatelstwa. Dlaczego ?
— W tym wypadku chyba masz rację — oj
ciec uśmiechnął się smutno — Wy nic nie za
winiliście. Ale tak to ju ż w życiu bywa.
-P oku tuje m y za grzechy swoich ojców.
— Tak jakoś — uśmiechnął się znów.
— A przy tym wy jesteście w lepszej sytu
acji.
— Dlaczego tak ci się wydaje ?
— Oczywiście. Pamiętacie Grecję, tam się urodziliście, znajdziecie coś, co wam przy
pomni, że jesteście w domu. Aie my?
— Wiem — westchnął ojciec — Trwało to zbyt długo. Kiedy tu przyjechaliśmy, nikt z nas nie spodziewał się, że zostaniemy przez tyle lat. Gdybyśmy to wiedzieli, na pew
no postąpilibyśmy inaczej.
— Inaczej ? Ale ja k ?
— Nie w iem . . . Może byśmy w ogóle nie wyjeżdżali. . . Naprawdę nikt z tym nie li
czył . . . Na pewno byśmy zostali w G re cji.. .
— / pozwolili, żeby was wystrzelano — do
powiedziałem za niego.
— Wszystkich by nie wystrzelali — powie
dział ojciec cicho.
Ze znalezieniem siedziby Komunistycznej Partii Grecji w Czechosłowacji miałam po
ważne problemy. Jedynym drogowskazem była informacja, iż szukać jej należy w
okoli-[ 2 3 ]
each Mostu Pionierów w Ostrawie. Gdyby nie z pomieszczenia obok dochodzą odgłosy rozmowy prowadzonej w niezrozumiałym dla mnie języku. Po chwili drzwi się otwierają i z biura wychodzi starsza, drobna kobieta.
Natychmiast zostaję zauważona — witam się, wyjaśniam cel mojej wizyty (mój rozmówca, jak się później dowiedziałam, zastępca I se
kretarza KP Grecji w CSRS, sekretarz organi
zacyjny Vangelis Tolios, używa poprawnego języka czeskiego, rzadko tylko zastanawiając się chwilę nad doborem trafniejszego słowa), po czym zostaję przedstawiona I sekretarzo
wi KP Grecji w CSRS Anestisowi Karasaridi- sowi. Sympatyczny starszy pan usprawiedli
wia się, że jego język czeski nie jest tak doskonały, że może będą trudności w poro
zumieniu się, obiecuje jednak przygotować materiały pisemne — głównie te dotyczące historii greckich emigrantów. Na ścianach wiszą mapy Grecji, portrety — chyba jakichś znanych osobistości. Wychodząc omal nie wpadam na wielkie, drewniane skrzynie — jakby przygotowane do wyjazdu. Ale to sko
jarzenie nasuwa mi się dopiero po zaznajo
mieniu się z losami emigrantów z G re cji. . .
Kiedy w 1913 roku tzw. pokojem bukaresz
teńskim zakończyły się wojny bałkańskie, us
tanowiono również granice współczesnej Grecji. Wielu Greków zostało w konsekwen
cji poza nowymi granicami kraju, mogli jed
nak wrócić do ojczyzny. Na powrót zdecydo
wały się ich wtedy tysiące. Nowe państwo bo
rykało się jednak z wieloma problemami, szczególnie natury ekonomicznej. Brak było rozwiniętego przemysłu, były trudności z wra
cającymi do ojczyzny repatriantami. Zmie
niały się rządy — parlamentarne i wojskowe, duże zainteresowanie rozwojem Grecji prze
jawiały obce mocarstwa, szczególnie
Anglia. Punktem kulminacyjnym było zaata
kowanie Grecji przez państwa koalicji faszys
towskiej — Włochy, Bułgarię i Niemcy. Wy
buchła II wojna światowa. Podobnie jak wszystkie postępowe siły, również Grecy walczyli z faszystowskim najeźdźcą o wol
ność dla swojej ojczyzny. Powstają oddziały partyzanckie, których trzon stanowili członko
wie Komunistycznej Partii Grecji. Przed wojną słaba i prześladowana, teraz staje się naj
potężniejszą siłą ruchu oporu. Tworzy Naro
dowy Front Wyzwolenia ,,EAM", w którym współdziała wiele partii politycznych. Ustana
wia Jednolitą Ogólnogrecką Organizację Młodzieży „EPON“ , z oddziałów partyzanc
kich powstaje Narodowa Ludowa Armia Wyz- wolicielska „ELAS“ . Wieść o partii komunis
tycznej szerzy się szybko, szybciej niż ludzie zdolni są pojąć i zrozumieć przyczyny jej po
wstania i jej posłannictwo, historyczną rolę.
Partia komunistyczna jest po prostu partią prostego ludu, partią prawdziwych patriotów.
II wojna światowa dobiega końca. III Rzesza drży w podstawach, siły ELAS zmuszają Nie
mców do opuszczenia kraju. Grecja zostaje wyzwolona spod faszystowskiej okupacji, a wyzwolicielami są ci, przed którymi cofają się wojska niemieckiego okupanta — czyli bo
jownicy ELAS. W kraju władzę obejmuje Re
wolucyjny Zarząd Ludowy. Jednak Anglia, nadal zainteresowana rozwojem sytuacji w Grecji, stara się wywierać nacisk na tym
czasowy rząd Narodowej Jedności Grecji, chce doprowadzić do tego, by armia ELAS złożyła broń i została zdemobilizowana, by zezwolono na powrót króla i jego gwardii z Londynu. Angielskie jednostki wojskowe oferują swoją pomoc przy utrzymaniu po
rządku aż do czasu przeprowadzenia wybo
rów i wybudowania armii narodowej i policji.
Rząd grecki odrzuca tę propozycję, w końcu jednak, kiedy silą zostają wzięte Ateny, są też pierwsze ofiary w ludziach, rząd decyduje się na podpisanie tej haniebnej umowy. Na
stępujące później wydarzenia są początkiem katastrofy narodu greckiego. Zapełniają się więzienia i obozy koncentracyjne, w których zamykani są dawni bojownicy ELAS, os
karżani o „zbrodnie" popełnione wobec pros
[ 2 4 ]
tych ludzi (cóż, kolaborantów wtedy było wie
lu, a dowody winy nietrudno było sfałszować).
Dowodów owych wyimaginowanych zbrodni nie szukano daleko, trybunały wojskowe są
dziły i skazywały. Liczba internowanych sięgnęła 80 tysięcy osób. Po wsiach graso
wały „wściekłe bojówki“ , składające się naj
częściej z byłych kolaborantów i innych ele
mentów niezadowolonych z wyników walk wyzwoleńczych. Bojówki te powstawały i działały wprost pod patronatem „strażników porządku“ . Napadały w nocy na rodziny zasłużonych bojowników o wolność, przed oczyma mężów gwałciły kobiety i dziewczęta, mordowały lub przynajmniej katowały mężczyzn. Terror ten zmuszał w końcu mie
szkańców, by w nocy zgromadzali się w jed
nym miejscu, by być przygotowanym na wy
padek ataku. Stan ten trwał nadal, a jego zaostrzenie doprowadziło do powstania od
działów zbrojnych i — w konsekwencji — do powstania jednostek partyzanckich. Kiedy oddziały takie sformowały się na terenie całej Grecji, partia komunistyczna wypowiedziała wojnę aktualnemu reżymowi i utworzyła jed
nolity sztab wszystkich jednostek. W ten spo
sób rozpoczęła się wojna domowa w Grecji.
Niestety sytuacja była niesprzyjająca — sporo bojowników już internowano, a postępowe siły mieszkańców miast zostały odcięte. Tym samym główny ciężar rewolucji spoczął na barkach mieszkańców wsi. Zresztą, jak się później okazało, cała sytuacja była kontrolo
wana przez angielskie tajne służby. Wojna domowa w Grecji trwała ponad 3 lata (1946—49) i zakończyła się klęską po
wstańców. Ci, którzy przeżyli, salwowali się ucieczką za granicę, najczęściej do najbliżej położonych państw socjalistycznych. Bywało różnie — czasem udało się przedostać przez granicę całym rodzinom, zdarzało się też jed
nak, że rozproszone po różnych krajach ro
dziny długo nie mogły się znaleźć, nieraz ko
rzystano nawet z pomocy Czerwonego Krzyża. W Grecji natomiast panował okrutny terror, trybunały i egzekucje, w większości na bezpośredni rozkaz ambasadora USA. Emi
granci polityczni rozpierzchli się do wszyst
kich europejskich krajów socjalistycznych
oraz do Związku Radzieckiego, w zależności od tego, kto, jak i kiedy opuścił Grecję.
Większość emigrantów liczyła na to, że wkrótce wróci do kraju, że jest to tylko krótko
trwała, przejściowa sytuacja. Kiedy jednak mijały lata, a nadzieje na szybką repatriację malały, emigranci zaczęli dążyć do połącze
nia rozproszonych rodzin, do zapewnienia sobie jakiej takiej stabilizacji „n a obczyźnie“ , choć nadal żyli „n a walizkach“ , w każdej chwili gotowi wrócić do Grecji, jeżeli tylko sy
tuacja polityczna w kraju na to pozwoli. Życie na obczyźnie — polityczne i społeczno kultu
ralne — organizowała Komunistyczna Partia Grecji działając we wszystkich ośrodkach emigracyjnych, zapewniając wzajemny kon
takt wszystkich uciekinierów.
Pierwsza fala emigrantów politycznych z Grecji przybyła do Czechosłowacji w 1948 roku. Byli to w większości wypadków ludzie starsi i dzieci. Mieszkali w specjalnych ośrod
kach, mieli szkoły, gdzie uczyli się języka
siąca było członkami Komunistycznej Partii Grecji. Partia jednak nie tylko zrzeszała swo
ich członków, ale działała również wśród bez
partyjnych, była organizatorką życia kultural
nego i społecznego na emigracji.
— Przyjęto nas tutaj ja k swoich — wspomi
na I sekretarz KP Grecji w CSRS Anestis Ka- rasaridis — Tak samo ja k wszyscy postępowi ludzie walczyliśmy przeciwko faszyzmowi.
Początkowo nasza partia miała swoją sie
dzibę w Pradze, potem w 1964 roku prze
nieśliśmy się do Ostrawy, gdzie było naj
większe skupisko naszych emigrantów.
Komitet partii liczył 12 do 14 osób pracują
cych na płatnych etatach. Organizowaliśmy imprezy na wielką skalę — na przykład już w Ostrawie festiwale na Czarnej Lące, na których występowały nasze własne zespoły, a mieliśmy ich sporo: folklorystycznych, tea
[ 2 5 ]
tralnych, muzycznych, a także wiele ze
społów zaproszonych. Tańczono i śpiewano nawet w siedmiu miejscach naraz. Zresztą nasi też wyjeżdżali za granicę, mieliśmy spo
ro kontaktów z innymi zespołami. Oczywiście działalność wszystkich naszych zespołów była całkowicie amatorska, nie mieliśmy pro
fesjonalnych choreografów, znawców folkloru czy innych specjalistów, wszystko robiliśmy własnymi silami. Pomimo to z czystym sumie
niem mogę stwierdzić, że — porównując z ze
społami działającymi w Grecji — nasi amatorzy osiągnęli prawie że profesjonalny poziom. Świętowaliśmy też szereg innych wydarzeń — rocznicę założenia naszej KP, zakończenia wojny, ale i takie, ja k dzień ko
biet i inne. Oczywiście nie zaniedbywaliśmy też pracy ideowo-politycznej, został utworzo
ny nawet komitet ds. działalności publicznej wśród bezpartyjnych. Chodziło nam o to, by zapewnić kontakt wszystkim emigrantom, rozsianym po całej republice czechosłowac
kiej, by nie zapomnieli o tym, gdzie jest ich ojczyzna, do której przecież kiedyś wrócą .. . Trzeba przyznać, że ze strony władz cze
chosłowackich spotykaliśmy się z wielką przychylnością i chęcią pomocy. Mieliśmy wszelkie możliwości po temu, by pielęgno
wać i rozwijać swoją kutlurę i w ogóle wszelką działalność wśród greckich emigrantów. Tak samo o ile chodzi o szkolnictwo — od po
czątku w szkołach mieliśmy możliwość uczyć nasze dzieci języka greckiego, zaznajamiać z naszą historią, kulturą. Dzieci uczęszczają do zwyczajnych, czeskich szkól, z tym że mogą uczyć się greckiego — języka i literatu
ry, historii i geografii—jako przedmiotu nado
bowiązkowego. Byiy zresztą problemy z pod
ręcznikami. Sami, własnymi silami, musieliśmy je napisać — podjęli się tego na
uczyciele, którzy też znaleźli się wśród emi
grantów. I znowu państwo bardzo nam p o mogło, troszcząc się o ja k najszybsze wydanie tych podręczników, a nawet map.
Obecnie mamy dwie szkoły z takimi możli
wościami w Ostrawie, po jednej w Pradze, Brnie i Krnowie. Choć coraz częściej się zdarza, że dzieci z mieszanych małżeństw znają grecki ju ż tylko pasyw nie. . .
Długie odłączenie od ojczyzny spowodo
wało, że emigranci powoli zaczęli oswajać się z myślą, iż powrót nie nastąpi w najbliższym można było zacząć kontaktować się z pozos
tawionymi w Grecji krewnymi (wcześniej na
wet korespondencja była raczej niemożliwa
— wszyscy otrzymujący listy z zagranicy byli tam w Grecji podejrzani i narażali się na po
ważne kłopoty, zresztą znaczna część kores
pondencji była po prostu zatrzymywana i nie niej zwłaszcza starsze pokolenie nieustannie myślało.
Sporo osób skorzystało już z możliwości powrotu do Grecji — mówi Anestis Karasari- dis — Właściwie możliwość taka zaistniała już w roku 1974. Natomiast w roku 1985 rządy czechosłowacki i grecki podpisały umowę, w której określono warunki — obustronnie do
godne — na jakich możemy powrócić do kra
ju. Umowa podpisana została na pięć lat, czyli do roku 1990. Mamy wiele udogodnień
— m. In. zagwarantowane doliczenie przepra
cowanych tu lat do naszej emerytury. Tak więc jest nas tutaj coraz mniej — obecnie około 3,5 tysiąca, z tego w Północnomoraw- skiem jakie dwa tysiące, z tego członków par
tii 490. Nas tutaj w kierownictwie z kilkunastu osób na płaconych etatach zostało zaledwie dwu — plus sprzątaczka .. .
Zostają głównie ludzie starsi, którzy już nie mają sił na powrót i — młodzi, zazwyczaj
tele narodowości greckiej, którzy zostaną [ 2 6 ]
w naszej republice, będą mieli możliwość wyżywania się w swojej kulturze, wzajemne
go kontaktowania się, działalności kulturalno- społecznej.
— Uświadamiamy sobie, że skończył się dla nas jeden etap, zaczyna się kolejny, który również niesie ze sobą masę problemów. Bo nasze powroty też nie są bezkonfliktowe.
Przez cały czas emigracji, pobytu na ob
czyźnie, staraliśmy się utrzymać więź z Grec
ją, tęskniliśmy do powrotu do ojczyzny i w tym duchu wychowywaliśmy nasze dzieci.
Teraz jednak okazuje się, że te czterdzieści lat odłączenia od ojczyzny wiele zmieniło — jesteśmy inni, trudno nam się przyzwyczaić do tamtejszej rzeczywistości, do stosunków, jakie tam panują. Zresztą w Grecji jesteśmy uważani za element obcy. To na pewno po jakimś czasie się zmieni, ale jeszcze potrwa.
Pierwsi powracający do kraju mieli sporo złudzeń. Teraz radzimy ludziom, by raczej najpierw odwiedzili Grecję, rozejrzeli się i do
piero potem decydowali się na powrót czy pozostanie tutaj, w kraju, który przed czter
dziestu laty nas przygarnął. Zresztą sporo jest problemów natury materialnej. Więk
szość emigrantów pochodzi ze wsi. Teraz, kiedy wracają, chcą z powrotem zyskać swo
je majątki, co często prowadzi do konfliktów między krewnymi, którzy przez tyle lat na przykład obrabiali ich ziemię, pola. Dlatego też spora część repatriantów ściąga do miast
— takim emigranckim miastem są Saloniki.
Prawda jest taka, że emigranci najlepiej czują się między sobą. Nauczyliśmy się innego sposobu życia, przyzwyczailiśmy do innych warunków, innego sposobu załatwiania spraw, cenimy inne w artości. . . W każdym razie pozostaniemy wiecznymi dłużnikami kraju, który nas przygarnął. Staraliśmy się być jego jak najlepszymi obywatelami, cza
sem może nawet jego problemy przeżywa
liśmy mocniej niż jego prawowici mieszkańcy.
Jest to po prostu nasza druga ojczyzna i jes
teśmy jej wdzięczni, choć zaciągniętego długu chyba nigdy nie uda nam się spłacić.
Możemy jedynie walczyć o postęp w naszym kraju i starać się propagować idee socjalizmu.
W drzwiach pojawił się Nikos trzymając chłopców na rękach, za nim szła siostra, da
lej matka i w końcu ojciec. Wsiedli do samo
chodu. Odwiozłem ich na dworzec i wróciłem z Nikosem po walizy. Przez całą drogę milczeliśmy. Kiedy wracaliśmy, zapy
tałem go, co czuje. Nawet na mnie nie spoj
rzał. Miął w palcach papierosa, patrzył upar
cie przed siebie i kiedy ju ż myślałem, że nie doczekam się odpowiedzi, powiedział wolno:
— Cokolwiek zrobię, wszystko będzie na darmo. Nie mieliśmy się nigdy urodzić.
— Czy aby trochę nie przesadziłeś?
— Nie — odpowiedział rozdrażnionym gło
sem.
Wolałem ju ż milczeć. Wyładowaliśmy wali
zy i wynieśliśmy na peron. Byli tam ju ż rodzi
ce Nikosa. Stałem na uboczu i obserwo
wałem tę smutną grupkę. Nikos niecierpliwie wyglądał pociągu. Widać było, że najchętniej miałby ju ż to wszystko za sobą. Mama trzy szlochała siostra — Na pewno musicie przyje
chać. Nie chcę tam być bez was. Nie chcę!
— Przyjedziemy, dziecko, przyjedziemy.
Co bym tutaj bez ciebie robiła ? — uspokajała ją matka.
Tylko dzieciaki nic sobie z tego nie robiły i beztrosko biegały po peronie, aż Nikos mu
siał je skrzyczeć. Na chwilę przestały, lecz po
— Już nadjeżdża — powiedziałem do ojca.
— Tak — zauważył.
Pociąg przyjechał. Wysiadło z niego kilku zaspanych podróżnych. Porwałem walizy i zaniosłem je do przedziału. Kiedy tata objął siostrę, po raz pierwszy w życiu zobaczyłem
[ 2 7 ]
w jego oczach Izy. Musiałem odwrócić wzrok.
Dopiero teraz rozpłakały się i dzieciaki.
— No to cześć — powiedziała siostra i ob
jęła mnie — Mają ju ż tylko ciebie, uważaj na nich.
— Wsiadać! — zawołała konduktorka.
Podałem rękę Nikosowi i chłopcom. Nikos porwał ich na ręce i szybko wsiedli. Konduk
torka dała znak latarką. Pociąg powoli nabie
rał szybkości. Siostra, Nikos i obaj chłopcy wychyleni z okna machali na pożegnanie.
( . . . )
— Jak długo będzie trwać podróż? — spy
tałem.
— Nie wiem, chyba jakie trzy dni — powie
dział ojciec.
— Długa droga. Dzieciaki na pewno ją od
chorują. Wierzmy, że ciocia będzie na nich czekać. Nie byłoby to nic przyjemnego, gdy
by się nie spotkali.
— Na pewno będzie czekać. Jak tylko ot
worzą pocztę, nadamy telegram.
— I tak nie będą mieli łatwo. Nikos miał naj
pierw pojechać sam. Z rodziną będzie mu znacznie trudniej. Najlepiej je st wolnemu chłopakowi. O siebie człowiek zawsze się ja koś zatroszczy.
RENATA OSTRUSZKA
Fragmenty prozy wykorzystane w tekście po
chodzą z książki Praxitelisa Makrisa „Dzieci wydziedziczonych“ . (Profil, Ostrawa, 1986)
DO NUMERU NINIEJSZEGO DOŁĄCZAMY POCZ
TOWE. PROSIMY CZYTELNIKÓW O PRZEKAZYWANIE PRENU
MERATY ROCZNEJ W WYSOKOŚCI 3 0 ,- Kćs W TERMINIE DO KOŃCA KWIETNIA.
Corocznie wielu czytelników zalega z zapłaceniem Zwrotu, na
wet po otrzymaniu kilku urgensów. Prosimy zatem o uiszczenie prenumeraty od razu po otrzymaniu przekazu, by Twoje nazwisko
nie znalazło się na liście dłużników.
Wszelkie zmiany w nazwisku lub adresie abonenta prosimy po
dawać na odwrocie przekazu w rubryce „Zpräva pro pnjemce“ . Rezygnacja z prenumeraty przyjmowana będzie z półrocznym
wyprzedzeniem.
[ 2 8 ]