• Nie Znaleziono Wyników

ZLE ZACHOWANIE BRUDZI

W dokumencie Zwrot, R. 41 (1989), Nry 1-12 (Stron 171-176)

Kiedy dużo się mówi o moralności i konieczności wychowania moralnego znaczy to. źe istnieje takiego mówienia potrzeba, czyli że z moralnością jest coś nie tak. Że zaś moral­

ność jest jedną z form duchowej kultury ludzkiej, jest tu powód do niepokoju. Uzasadniają ten niepokój spięcia i konflikty w międzyludzkich stosunkach, a także urastające na świę­

cie do społecznej patologii tak zwane zjawiska negatywne — prościej — złe zachowanie.

Trzeba wziąć pod uwagę, że w sterowaniu postępowaniem ludzkim względem innych ludzi i ludzkich wspólnot uczestniczą oprócz moralności również obyczaj, prawo i religia.

W oparciu o przekonanie, że ludzkie postępowanie można uregulować jakimś skończo­

nym zestawem różnorakich kodeksów moralnych, powstał cały szereg zbiorów norm obyczajowych, prawnych i religijnych. Okazuje się jednak, że życie ludzkie jest nazbyt bo­

gate, aby można je było ująć w jakiś skończony zbiór norm i reguł. Dla przykładu normy zebrane w Dekalogu czy Księdze Przykazań Mojżesza Mojmonidesa (1135—1204), zawie­

rającej aż 613 norm (248 nakazów i 365 zakazów), nie stanowią wyczerpującej regulacji moralnego postępowania człowieka w każdych czasach i w każdej sytuacji. To samo do­

tyczy różnych kodeksów obyczajowych, a nawet prawnych. Normy moralne obyczajowe, prawne czy religijne mogą być nastawione na ochronę jednych i tych samych wartości.

Nie zabijaj, nie kradnij, nie dawaj fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu, nie kłam itp., to normy mogące figurować tak w kodeksie moralnym, jak obyczajowym, prawnym czy religijnym. Osobliwość moralności polega jednak na tym, iż w odróżnieniu od innych nor­

my moralne to te, które są respektowane bez sankcji zewnętrznych. A więc są przestrze­

gane nie ze względu na obawę z dezaprobaty społecznej, „kary boskiej“ czy kary sądo­

wej, ale uważa się je za drogowskaz postępowania zgodnego z dobrem innych ludzi i z dobrem wspólnoty. Bo okazuje się, że złe zachowanie, zjawiska negatywne nie dość skutecznie zwalcza nie zawsze jednolity w swoim brzmieniu glos opinii sp o łe cz:.„j. NU;

przestrasza specjalnie autorów złych zachowań i postępowań ani obawa przed „karą bożą“ czy utrata szansy na „zbawienie i żywot wieczny“ . Częsta recydywa świadczy o względnej obawie przed karą za pogwałcenie norm prawnych. Widać więc, że najkorzys­

tniejsze będzie, kiedy jakaś norma znajdzie respekt niezależnie od sankcji i będzie prze­

strzegana wyłącznie ze względu na drugiego człowieka, ze względu na jego dobro, wtedy będzie miała charakter normy moralnej.

W ramach postawy (kultury) moralnej można więc wyodrębnić dwa nastawienia — nor­

matywne dążące do uregulowania ludzkiego postępowania jakimś skończonym zestawem norm, nakazów i zakazów oraz nastawienie aksjologiczne, czyli skierowane na kształtowa­

nie wrażliwości moralnej na wartości, na wszystko, co ludzkie niezależnie od tego, czy od­

powiednie normy zachowania są sformułowane, czy też nie. Wiele wskazuje na to, iż w wy­

chowaniu moralnym większą uwagę i nacisk położyć wypada, nie lekceważąc norm, na wyższy typ wychowania — wychowanie aksjologiczne. W socjalistycznym ustroju społecznym, w którym najwyższą wartością jest człowiek a najwyższym celem dobro czło­

wieka, ten kierunek wychowania moralnego okazuje się być pilną koniecznością.

fot. FRANCISZEK BALON

Stosunkowo niedawno Komitet Centralny Komunistycznej Partii Czechosłowacji w specjalnym liście adresowanym do organów, organizacji i członków partii, a także orga­

nów władzy i organizacji społecznych polecił zwrócić aktywną uwagę na zjawiska nega­

tywne trafiające się w życiu naszego społeczeństwa. Ktoś nieżyczliwy ustrojowi mógłby w intencjach Komitetu Centralnego doszukiwać się sytuacji, jakoby w naszym kraju bez­

prawne przywłaszczanie lub niszczenie mienia społecznego, wykorzystywanie pozycji społecznej dla osobistych korzyści, łapownictwo, alkoholizm, wulgarność, chamstwo itp.

stanowiły nagminne zjawiska patologiczne. Rzeczywistość jest diametralnie inna i prze­

cząca takim ocenom. Obiektywni w swoich spostrzeżeniach i osądach ludzie przebywają­

cy u nas czasowo lub zwiedzający nasz kraj nie tają swych opinii o naszym społe­

czeństwie jako o wysoko kulturalnym, życzliwym i zdyscyplinowanym. Ale właśnie w kontekście takich pozytywnych ocen istniejący margines zjawisk negatywnych i złych zachowań razi i brudzi prawdziwy obraz. Stąd więc konieczność konsekwentnego prze­

ciwdziałania zjawiskom negatywnym. Komitet Centralny słusznie sugeruje działania wie­

lokierunkowe. Bezpardonowo postępować należy wobec jednostek popełniających czyny niegodziwe, wobec ludzi niepoprawnych. Maksymalnie zadbać należy o stwarzanie wa­

runków i sytuacji uniemożliwiających powstawanie zjawisk negatywnych, usuwanie przyczyn i źródeł złego zachowania. Najważniejszym jednak zadaniem jest przemyślane wychowanie moralne, uczulanie społeczeństwa na czyny niemoralne, haniebne, przy rów­

noczesnym eksponowaniu postaw i dokonań ludzi prawych, uczciwych, pracowitych, za­

radnych, wszystkich zasługujących na najwyższy szacunek. Życie stwarza ogromną liczbę sytuacji, w których nie zawsze łatwo jest określony ludzki czyn ocenić jednoznacz­

nie ujemnie lub dodatnio. Sławny polski myśliciel profesor Tadeusz Kotarbiński, mówiąc w jednym ze swoich referatów na temat etyki niezależnej, sformułował antytezy motywów umożliwiających ocenę wartości dodatnich lub ujemnych czynu moralnego. Są nimi: dob­

roć — okrucieństwo, uczciwość — nieuczciwość, bohaterstwo — tchórzostwo, dzielność - opieszałość, opanowanie — uleganie pokusom. Wydaje się, iż takie podejście do oceny postaw i działań umożliwia w miarę bezbłędnie określić, do którego krańca amplitudy któ­

regoś z wyszczególnionych wahań zbliża się oceniany czyn, który może nie został jeszcze ujęty w ramy żadnej normy czy kodeksu.

Wypada postawić pytanie o kierunki, formy i sposoby działania w omawianej problema­

tyce ze strony naszego Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego. Działaczy i aktyw­

nych członków Związku nie trzeba uświadamiać, że działalność kulturalno-oświatowa nie ogranicza się do twórczej i odtwórczej pracy w zespołach artystycznych czy działalności prelekcyjnej. Wszędzie tam jest szerokie pole do kształtowania i pielęgnowania postaw życzliwych, prawych, opanowanych, nie szczędzących własnego trudu dla tego, dla czego warto się trudzić. Jeszcze bodajże większe możliwości wzbogacania postaw moralnych członkom i sympatykom Związku podsuwają bogate nasze formy życia towarzyskiego, których zazdroszczą nam często postronni jego obserwatorzy. Nie można jednak po­

przestawać na wpatrywaniu się w niewątpliwie wartościowe z punktu widzenia moralnego sytuacje i zjawiska w naszej związkowej społeczności nie dostrzegając przy tym tu i tam zjawisk negatywnych, jak np. niedbalstwo, opieszałość, lenistwo, brak dyscypliny, a nie tak bardzo znowu odporni jesteśmy na chamstewka, niecenzuralne słownictwo itp. ułom­

ności moralne. Sprawdzając więc obowiązkowo nasz związkowy wkład w realizację zale­

ceń KC KPCz ze wspomnianego listu, nie zapominajmy o nieustannej potrzebie usuwania spośród nas wszystkiego, co brudzi nasz obraz jako społeczności ze wszech miar

moralnej. T. Ch.

[ 2 ]

SKĄD

TO ZACHOWANIE

Coraz powszechniejsze stają się narzekania dorosłych na nieodpowiednie zachowanie się młodego pokolenia, brak szacunku i poszanowania dla uznanych wartości, niektórzy skorzy są twierdzić, że młodzież jest w ogóle niewychowana. Poniższa ankieta pozwoli nam się zorientować, jak młodzi widzą sami siebie. Czy zdają sobie sprawę ze swoich błędów, w czym widzą przyczynę takiego stanu rzeczy oraz czy ich samoocena jest kry­

tyczna i obiektywna przekonamy się czytając odpowiedzi kilkunastu z nich — uczniów klas ósmych oraz szkół ponadpodstawowych — na cztery postawione przez nas pytania.

Czy zaobserwowałeś przejawy nie­

właściwego zachowania u swych rówieśni­

ków?

— Zauważyłem u mojego kolegi nieposza- nowanie rzeczy społecznych. Mieliśmy pożyczone stroje krakowskie a on je zabru­

dził. Kiedy mu zwróciłem uwagę, dlaczego tego nie wyprał, odpowiedział: — Nie mam czasu na takie głupoty, a zresztą to nie moje.

(Marek, 13 lat).

— Mój kolega, ja k byliśmy przy kiosku PNS, zobaczy! drogie gazety i ukradł je. (Milan, 13 lat)

— Zie zachowanie mogę obserwować na dworcu kolejowym, kiedy wszyscy wracają z radością do domu. Może z tej radości sły­

chać takich uczniów w caiej poczekalni. Na peronie biegają, plują kolo sie b ie . . . (Ewa,

16 lat)

— Taką rzecz nietrudno zaobserwować, zwłaszcza że codziennie jeżdżę do domu po­

ciągiem. Jadą razem z nami uczniowie gór­

niczy, ale również dorośli. Jedni i drudzy upiększają swe wypowiedzi popularnym ,, vo­

le" itd. Czasami trudno zrozumieć, ponieważ w gęstych przerywnikach wulgarnych gubią się normalne siowa. (Lenka, 17 lat)

— Nie tyiko chłopcy ze szkól zawodowych tak mówią. Często używają takich stów rów­

nież gimnazjaliści i inni studenci. (Renata, 16 lat)

— Mam kilku takich przyjaciół. Są ko­

leżeńscy, sprawiedliwi, to nie ich wina, że używają takich stów. Lubię ich, ale przesz­

kadza mi ich ,,słownik". (Sławka, 16 lat)

— Przejawy niewłaściwego zachowania obserwuję zwłaszcza u chłopców, ale nie chcę przez to powiedzieć, że dziewczyny za­

chowują się zawsze odpowiednio. Bardzo za­

leży od kolektywu. (Ewa, 17 lat)

— Już niejednokrotnie byiam zaczepiana przez młodych chłopców, czasem i mło­

dszych ode mnie, którzy wyrzucali z siebie potok przykrych, wulgarnych propozycji i ob­

rażali mnie. (Halina, 17 lat)

— Nie wiem, czy złym zachowaniem można nazwać niewstawanie w autobusie, mówienie brzydkich s t ów. . . Te zjawiska już

[ 3 ]

tak spowszedniały w dzisiejszym świecie, że chociaż są zaskakujące, to nikt nie reaguje.

(Dorota, 17 lat)

Gdzie twoi rówieśnicy nauczyli się wul­

garnych wyrazów?

— Moim zdaniem jeśli ojciec i matka mówią wulgarnie, to i dziecko się nauczy. A jeśli je st

Myślę, że nauczyli się tych słów od starszych kolegów, może od innych znajomych. (Ewa, 13 lat)

— Znajdą się i tacy. którzy używają wulgar­

nych wyrazów, ale tych nie uważam za swo­

ich kolegów. Znam takie rodziny, gdzie takimi wyrazami posługują się rodzice. A potem dzieci myślą, że jak tak mówią, to są ju ż jak dorosłe. (Małgorzata, 16 lat)

— Dorośli lubią młodzież pouczać, ale sami wulgarnych słów używają. Rodzice mówią od starszych kolegów, ale nie mówię tak. (Fe­

luś, 13 lat)

— Według mnie używanie wulgarnych słów u młodzieży, a nawet u dzieci wypływa z chęci upodobnienia się do starszych. Mie­

szkam w okolicy bloku i często słyszę, jak sześcio-. siedmiolatki wyzywają się do tych najgorszych. Zly przykład biorą jedne od dru­

gich, zazwyczaj nie wiedzą, co mówią. Mają masę przykładów. Dlaczego nie miałyby mó­

wić tak, jak starszy, szanujący się pan (w tym czasami i ojciec), który idąc do domu trochę chwiejnym krokiem wywrzaskuje albo mruczy pod nosem wyzwiska ? (Halina, 17 lat)

— Nie wiem, chyba zawsze pewna część młodzieży tak się wyraża/a. A dziś młodzież żyje w środowisku, któremu chyba nie zależy na poprawie zachowania. (Dorota. 17 lat)

Opisz zaobserwowaną przez siebie sytu­

acje, w której twoim zdaniem młodzież nie zachowała się jak należy.

— Wieczorem po dziewiątej grupka mło­

dzieży pod wpływem alkoholu (piętnastolatki) rozbijała butelki wina na środku rynku i na uli­

cach. Nie lubię takich. (Bogdan, 13 lat)

— Bardzo nie podobało m i się, kiedy posta­

wiono w naszym miejscu zamieszkania nową poczekalnię, a za parę tygodni rozbito w niej okna, żarówki, okopano ściany. (Ewa, 16 lat)

— Była taka sytuacja, w której chłopcy naśmiewali się z dziewczynki-kaleki. To nie potrzebuje komentarza. (Marta, 15 lat)

— Pięciu chłopców jechało pociągiem. Mó­

wili tak głośno, że było ich słychać w całym wagonie. Niektórzy starsi znęcali się nad młodszymi. Chcieli, żeby im nosili torby itp.

(Mila, 16 lat)

— Idąc wieczorem z Klubu PZKO z tańców zaobserwowałam, ja k pijana młodzież bru­

dziła swymi butami nowy przystanek autobusowy, niszczyła rozkład jazdy itp.

(Aleksandra, 16 lat)

— Gdy jechałam z koleżanką pociągiem, to za nami siedziała grupka naszych rówieśni­

ków, którzy grali i śpiewali. Oprócz tego palili papierosy, pili wino, używali wulgarnych słów.

Gdy pewien starszy pan zwrócił im uwagę, zaczęli się z nim sprzeczać. Starszy pan więc nie zwracał więcej na nich uwagi, a młodzież hałasowała dalej. (Karin. 14 lat)

— Pewnego razu byłam w pociągu w okropnej sytuacji. Siedziałam sama w przedziale, naraz przybiegło pięciu chłop­

ców w wieku 14—16 lat. Otworzyli okno i za­

częli wykrzykiwać brzydkie rzeczy na przechodniów. Potem zaczęli niszczyć krzesła i w ogóle cały przedział. Kiedy im coś powiedziałam, mieli uwagi. Bałam się, by mi nie dokuczali. (Edyta, 16 lat)

— Jechałam autobusem i na jednym przy­

stanku wsiadła staruszka, która ledwo trzy­

mała się na nogach Kiedy poprosiła jednego chłopaka. by je j zwolnił miejsce, z ironicznym uśmiechem odpowiedział:

,,Dlaczego jeździsz autobusem, ty stara kro­

wo. kiedy nie możesz stać na nogach!" Cały

[ 4 ]

autobus się oburzył, a najlepiej się zachował kierowca, który wyrzucił tego chama z autobusu. (Gabriela, 16 lat)

Co należałoby zrobić, żeby do takich sy­

tuacji nie dochodziło?

—.. . żeby rodzice więcej czasu poświęcili dzieciom, by w szkole zadawano więcej za­

dań. (Andrzej, 14 lat)

— Trzeba by młodzież więcej kontrolować.

Uważać i wychowywać od dzieciństwa.

(Adam, 13 lat)

— Więcej kółek sportowych i zaintereso­

wań, ale bezpośrednio w szkole. Dzisiejsze dziecko takich manier może się nauczyć w każdym kącie. (Bogdan, 13 lat)

— Trzeba więcej kółek sportowych, gdzie jest dyscyplina. (Józef, 14 lat)

— Ukarać w ten sposób, by młodzież tego więcej nie robiła. (Adam, 13 lat)

— Żeby do takich sytuacji nie dochodziło, rodzice mieliby częściej przypominać o tym swoim dzieciom. Trzeba ukarać takich ucz­

niów, żeby się tego odnauczyli. (Roman, 14 lat)

— Niekiedy trzeba dziecku ,,przyłożyć"

a nie tłumaczyć bez końca i bez widocznego rezultatu. (Wanda, 15 lat)

— Trzeba zrobić tak, żeby dorośli zrozu­

mieli młodzież i pomogli jej. Przyczynami są często rozwody, dorośli nie troszczą się o dzieci. Jest im obojętne, że się tułają po no­

cach, nie przychodzą na noc do domu. (Ire­

na. 16 lat)

— Według mnie trzeba młodych ludzi zaan­

gażować do pracy społecznej Kól, ja k to robi ZG PZKO. Moim wzorem je st Włodzimierz Smugala. (Karin, 14 lat)

— Moim zdaniem je st to sprawa rodziny i przede wszystkim u chłopców internatów i szkól zawodowych, gdzie spędzają więk­

szość czasu. (Danka, 17 lat)

— Młodzież znajdzie sobie wzór, najczęściej są to rodzice lub uczący. Dlatego mieliby dorośli zastanowić się najpierw nad swym zachowaniemm, a potem krytykować zachowanie młodych. Profesorowie mieliby iść przykładem — nie palić, nie pić alkoholu itp. (Magda, 17 lat)

— Myślę, że odpowiedź je st zupełnie pro­

sta. Trzeba dać młodzieży zajęcie, zapropo­

nować coś, wysunąć jakąś inicjatywę. (Doro­

ta, 17 lat)

— Realnego rozwiązania nie widzę. Jedy­

ne, co by można było zrobić, to zwolnić matki z pracy, by porządnie opiekowały się i wy­

chowywały swe dzieci. Dzisiejszą matkę mało obchodzi, w jakim środowisku się obraca jej dziecko. Innego wyjścia nie widzę. (Magda,

16 lat)

— Winę zwala się na młodzież, ale według mnie wielką winę mają dorośli, rodzice. No bo jak oni postępują, tak i dzieci. Jeśli ma się zmienić młodzież, dorośli też muszą się zmienić! (Małgorzata, 16 lat)

opr. rea

[ 5 ]

NIEBEZPIECZNY

W dokumencie Zwrot, R. 41 (1989), Nry 1-12 (Stron 171-176)