Kiedy dużo się mówi o moralności i konieczności wychowania moralnego znaczy to. źe istnieje takiego mówienia potrzeba, czyli że z moralnością jest coś nie tak. Że zaś moral
ność jest jedną z form duchowej kultury ludzkiej, jest tu powód do niepokoju. Uzasadniają ten niepokój spięcia i konflikty w międzyludzkich stosunkach, a także urastające na świę
cie do społecznej patologii tak zwane zjawiska negatywne — prościej — złe zachowanie.
Trzeba wziąć pod uwagę, że w sterowaniu postępowaniem ludzkim względem innych ludzi i ludzkich wspólnot uczestniczą oprócz moralności również obyczaj, prawo i religia.
W oparciu o przekonanie, że ludzkie postępowanie można uregulować jakimś skończo
nym zestawem różnorakich kodeksów moralnych, powstał cały szereg zbiorów norm obyczajowych, prawnych i religijnych. Okazuje się jednak, że życie ludzkie jest nazbyt bo
gate, aby można je było ująć w jakiś skończony zbiór norm i reguł. Dla przykładu normy zebrane w Dekalogu czy Księdze Przykazań Mojżesza Mojmonidesa (1135—1204), zawie
rającej aż 613 norm (248 nakazów i 365 zakazów), nie stanowią wyczerpującej regulacji moralnego postępowania człowieka w każdych czasach i w każdej sytuacji. To samo do
tyczy różnych kodeksów obyczajowych, a nawet prawnych. Normy moralne obyczajowe, prawne czy religijne mogą być nastawione na ochronę jednych i tych samych wartości.
Nie zabijaj, nie kradnij, nie dawaj fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu, nie kłam itp., to normy mogące figurować tak w kodeksie moralnym, jak obyczajowym, prawnym czy religijnym. Osobliwość moralności polega jednak na tym, iż w odróżnieniu od innych nor
my moralne to te, które są respektowane bez sankcji zewnętrznych. A więc są przestrze
gane nie ze względu na obawę z dezaprobaty społecznej, „kary boskiej“ czy kary sądo
wej, ale uważa się je za drogowskaz postępowania zgodnego z dobrem innych ludzi i z dobrem wspólnoty. Bo okazuje się, że złe zachowanie, zjawiska negatywne nie dość skutecznie zwalcza nie zawsze jednolity w swoim brzmieniu glos opinii sp o łe cz:.„j. NU;
przestrasza specjalnie autorów złych zachowań i postępowań ani obawa przed „karą bożą“ czy utrata szansy na „zbawienie i żywot wieczny“ . Częsta recydywa świadczy o względnej obawie przed karą za pogwałcenie norm prawnych. Widać więc, że najkorzys
tniejsze będzie, kiedy jakaś norma znajdzie respekt niezależnie od sankcji i będzie prze
strzegana wyłącznie ze względu na drugiego człowieka, ze względu na jego dobro, wtedy będzie miała charakter normy moralnej.
W ramach postawy (kultury) moralnej można więc wyodrębnić dwa nastawienia — nor
matywne dążące do uregulowania ludzkiego postępowania jakimś skończonym zestawem norm, nakazów i zakazów oraz nastawienie aksjologiczne, czyli skierowane na kształtowa
nie wrażliwości moralnej na wartości, na wszystko, co ludzkie niezależnie od tego, czy od
powiednie normy zachowania są sformułowane, czy też nie. Wiele wskazuje na to, iż w wy
chowaniu moralnym większą uwagę i nacisk położyć wypada, nie lekceważąc norm, na wyższy typ wychowania — wychowanie aksjologiczne. W socjalistycznym ustroju społecznym, w którym najwyższą wartością jest człowiek a najwyższym celem dobro czło
wieka, ten kierunek wychowania moralnego okazuje się być pilną koniecznością.
fot. FRANCISZEK BALON
Stosunkowo niedawno Komitet Centralny Komunistycznej Partii Czechosłowacji w specjalnym liście adresowanym do organów, organizacji i członków partii, a także orga
nów władzy i organizacji społecznych polecił zwrócić aktywną uwagę na zjawiska nega
tywne trafiające się w życiu naszego społeczeństwa. Ktoś nieżyczliwy ustrojowi mógłby w intencjach Komitetu Centralnego doszukiwać się sytuacji, jakoby w naszym kraju bez
prawne przywłaszczanie lub niszczenie mienia społecznego, wykorzystywanie pozycji społecznej dla osobistych korzyści, łapownictwo, alkoholizm, wulgarność, chamstwo itp.
stanowiły nagminne zjawiska patologiczne. Rzeczywistość jest diametralnie inna i prze
cząca takim ocenom. Obiektywni w swoich spostrzeżeniach i osądach ludzie przebywają
cy u nas czasowo lub zwiedzający nasz kraj nie tają swych opinii o naszym społe
czeństwie jako o wysoko kulturalnym, życzliwym i zdyscyplinowanym. Ale właśnie w kontekście takich pozytywnych ocen istniejący margines zjawisk negatywnych i złych zachowań razi i brudzi prawdziwy obraz. Stąd więc konieczność konsekwentnego prze
ciwdziałania zjawiskom negatywnym. Komitet Centralny słusznie sugeruje działania wie
lokierunkowe. Bezpardonowo postępować należy wobec jednostek popełniających czyny niegodziwe, wobec ludzi niepoprawnych. Maksymalnie zadbać należy o stwarzanie wa
runków i sytuacji uniemożliwiających powstawanie zjawisk negatywnych, usuwanie przyczyn i źródeł złego zachowania. Najważniejszym jednak zadaniem jest przemyślane wychowanie moralne, uczulanie społeczeństwa na czyny niemoralne, haniebne, przy rów
noczesnym eksponowaniu postaw i dokonań ludzi prawych, uczciwych, pracowitych, za
radnych, wszystkich zasługujących na najwyższy szacunek. Życie stwarza ogromną liczbę sytuacji, w których nie zawsze łatwo jest określony ludzki czyn ocenić jednoznacz
nie ujemnie lub dodatnio. Sławny polski myśliciel profesor Tadeusz Kotarbiński, mówiąc w jednym ze swoich referatów na temat etyki niezależnej, sformułował antytezy motywów umożliwiających ocenę wartości dodatnich lub ujemnych czynu moralnego. Są nimi: dob
roć — okrucieństwo, uczciwość — nieuczciwość, bohaterstwo — tchórzostwo, dzielność - opieszałość, opanowanie — uleganie pokusom. Wydaje się, iż takie podejście do oceny postaw i działań umożliwia w miarę bezbłędnie określić, do którego krańca amplitudy któ
regoś z wyszczególnionych wahań zbliża się oceniany czyn, który może nie został jeszcze ujęty w ramy żadnej normy czy kodeksu.
Wypada postawić pytanie o kierunki, formy i sposoby działania w omawianej problema
tyce ze strony naszego Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego. Działaczy i aktyw
nych członków Związku nie trzeba uświadamiać, że działalność kulturalno-oświatowa nie ogranicza się do twórczej i odtwórczej pracy w zespołach artystycznych czy działalności prelekcyjnej. Wszędzie tam jest szerokie pole do kształtowania i pielęgnowania postaw życzliwych, prawych, opanowanych, nie szczędzących własnego trudu dla tego, dla czego warto się trudzić. Jeszcze bodajże większe możliwości wzbogacania postaw moralnych członkom i sympatykom Związku podsuwają bogate nasze formy życia towarzyskiego, których zazdroszczą nam często postronni jego obserwatorzy. Nie można jednak po
przestawać na wpatrywaniu się w niewątpliwie wartościowe z punktu widzenia moralnego sytuacje i zjawiska w naszej związkowej społeczności nie dostrzegając przy tym tu i tam zjawisk negatywnych, jak np. niedbalstwo, opieszałość, lenistwo, brak dyscypliny, a nie tak bardzo znowu odporni jesteśmy na chamstewka, niecenzuralne słownictwo itp. ułom
ności moralne. Sprawdzając więc obowiązkowo nasz związkowy wkład w realizację zale
ceń KC KPCz ze wspomnianego listu, nie zapominajmy o nieustannej potrzebie usuwania spośród nas wszystkiego, co brudzi nasz obraz jako społeczności ze wszech miar
moralnej. T. Ch.
[ 2 ]
SKĄD
TO ZACHOWANIE
Coraz powszechniejsze stają się narzekania dorosłych na nieodpowiednie zachowanie się młodego pokolenia, brak szacunku i poszanowania dla uznanych wartości, niektórzy skorzy są twierdzić, że młodzież jest w ogóle niewychowana. Poniższa ankieta pozwoli nam się zorientować, jak młodzi widzą sami siebie. Czy zdają sobie sprawę ze swoich błędów, w czym widzą przyczynę takiego stanu rzeczy oraz czy ich samoocena jest kry
tyczna i obiektywna przekonamy się czytając odpowiedzi kilkunastu z nich — uczniów klas ósmych oraz szkół ponadpodstawowych — na cztery postawione przez nas pytania.
Czy zaobserwowałeś przejawy nie
właściwego zachowania u swych rówieśni
ków?
— Zauważyłem u mojego kolegi nieposza- nowanie rzeczy społecznych. Mieliśmy pożyczone stroje krakowskie a on je zabru
dził. Kiedy mu zwróciłem uwagę, dlaczego tego nie wyprał, odpowiedział: — Nie mam czasu na takie głupoty, a zresztą to nie moje.
(Marek, 13 lat).
— Mój kolega, ja k byliśmy przy kiosku PNS, zobaczy! drogie gazety i ukradł je. (Milan, 13 lat)
— Zie zachowanie mogę obserwować na dworcu kolejowym, kiedy wszyscy wracają z radością do domu. Może z tej radości sły
chać takich uczniów w caiej poczekalni. Na peronie biegają, plują kolo sie b ie . . . (Ewa,
16 lat)
— Taką rzecz nietrudno zaobserwować, zwłaszcza że codziennie jeżdżę do domu po
ciągiem. Jadą razem z nami uczniowie gór
niczy, ale również dorośli. Jedni i drudzy upiększają swe wypowiedzi popularnym ,, vo
le" itd. Czasami trudno zrozumieć, ponieważ w gęstych przerywnikach wulgarnych gubią się normalne siowa. (Lenka, 17 lat)
— Nie tyiko chłopcy ze szkól zawodowych tak mówią. Często używają takich stów rów
nież gimnazjaliści i inni studenci. (Renata, 16 lat)
— Mam kilku takich przyjaciół. Są ko
leżeńscy, sprawiedliwi, to nie ich wina, że używają takich stów. Lubię ich, ale przesz
kadza mi ich ,,słownik". (Sławka, 16 lat)
— Przejawy niewłaściwego zachowania obserwuję zwłaszcza u chłopców, ale nie chcę przez to powiedzieć, że dziewczyny za
chowują się zawsze odpowiednio. Bardzo za
leży od kolektywu. (Ewa, 17 lat)
— Już niejednokrotnie byiam zaczepiana przez młodych chłopców, czasem i mło
dszych ode mnie, którzy wyrzucali z siebie potok przykrych, wulgarnych propozycji i ob
rażali mnie. (Halina, 17 lat)
— Nie wiem, czy złym zachowaniem można nazwać niewstawanie w autobusie, mówienie brzydkich s t ów. . . Te zjawiska już
[ 3 ]
tak spowszedniały w dzisiejszym świecie, że chociaż są zaskakujące, to nikt nie reaguje.
(Dorota, 17 lat)
Gdzie twoi rówieśnicy nauczyli się wul
garnych wyrazów?
— Moim zdaniem jeśli ojciec i matka mówią wulgarnie, to i dziecko się nauczy. A jeśli je st
Myślę, że nauczyli się tych słów od starszych kolegów, może od innych znajomych. (Ewa, 13 lat)
— Znajdą się i tacy. którzy używają wulgar
nych wyrazów, ale tych nie uważam za swo
ich kolegów. Znam takie rodziny, gdzie takimi wyrazami posługują się rodzice. A potem dzieci myślą, że jak tak mówią, to są ju ż jak dorosłe. (Małgorzata, 16 lat)
— Dorośli lubią młodzież pouczać, ale sami wulgarnych słów używają. Rodzice mówią od starszych kolegów, ale nie mówię tak. (Fe
luś, 13 lat)
— Według mnie używanie wulgarnych słów u młodzieży, a nawet u dzieci wypływa z chęci upodobnienia się do starszych. Mie
szkam w okolicy bloku i często słyszę, jak sześcio-. siedmiolatki wyzywają się do tych najgorszych. Zly przykład biorą jedne od dru
gich, zazwyczaj nie wiedzą, co mówią. Mają masę przykładów. Dlaczego nie miałyby mó
wić tak, jak starszy, szanujący się pan (w tym czasami i ojciec), który idąc do domu trochę chwiejnym krokiem wywrzaskuje albo mruczy pod nosem wyzwiska ? (Halina, 17 lat)
— Nie wiem, chyba zawsze pewna część młodzieży tak się wyraża/a. A dziś młodzież żyje w środowisku, któremu chyba nie zależy na poprawie zachowania. (Dorota. 17 lat)
Opisz zaobserwowaną przez siebie sytu
acje, w której twoim zdaniem młodzież nie zachowała się jak należy.
— Wieczorem po dziewiątej grupka mło
dzieży pod wpływem alkoholu (piętnastolatki) rozbijała butelki wina na środku rynku i na uli
cach. Nie lubię takich. (Bogdan, 13 lat)
— Bardzo nie podobało m i się, kiedy posta
wiono w naszym miejscu zamieszkania nową poczekalnię, a za parę tygodni rozbito w niej okna, żarówki, okopano ściany. (Ewa, 16 lat)
— Była taka sytuacja, w której chłopcy naśmiewali się z dziewczynki-kaleki. To nie potrzebuje komentarza. (Marta, 15 lat)
— Pięciu chłopców jechało pociągiem. Mó
wili tak głośno, że było ich słychać w całym wagonie. Niektórzy starsi znęcali się nad młodszymi. Chcieli, żeby im nosili torby itp.
(Mila, 16 lat)
— Idąc wieczorem z Klubu PZKO z tańców zaobserwowałam, ja k pijana młodzież bru
dziła swymi butami nowy przystanek autobusowy, niszczyła rozkład jazdy itp.
(Aleksandra, 16 lat)
— Gdy jechałam z koleżanką pociągiem, to za nami siedziała grupka naszych rówieśni
ków, którzy grali i śpiewali. Oprócz tego palili papierosy, pili wino, używali wulgarnych słów.
Gdy pewien starszy pan zwrócił im uwagę, zaczęli się z nim sprzeczać. Starszy pan więc nie zwracał więcej na nich uwagi, a młodzież hałasowała dalej. (Karin. 14 lat)
— Pewnego razu byłam w pociągu w okropnej sytuacji. Siedziałam sama w przedziale, naraz przybiegło pięciu chłop
ców w wieku 14—16 lat. Otworzyli okno i za
częli wykrzykiwać brzydkie rzeczy na przechodniów. Potem zaczęli niszczyć krzesła i w ogóle cały przedział. Kiedy im coś powiedziałam, mieli uwagi. Bałam się, by mi nie dokuczali. (Edyta, 16 lat)
— Jechałam autobusem i na jednym przy
stanku wsiadła staruszka, która ledwo trzy
mała się na nogach Kiedy poprosiła jednego chłopaka. by je j zwolnił miejsce, z ironicznym uśmiechem odpowiedział:
,,Dlaczego jeździsz autobusem, ty stara kro
wo. kiedy nie możesz stać na nogach!" Cały
[ 4 ]
autobus się oburzył, a najlepiej się zachował kierowca, który wyrzucił tego chama z autobusu. (Gabriela, 16 lat)
Co należałoby zrobić, żeby do takich sy
tuacji nie dochodziło?
—.. . żeby rodzice więcej czasu poświęcili dzieciom, by w szkole zadawano więcej za
dań. (Andrzej, 14 lat)
— Trzeba by młodzież więcej kontrolować.
Uważać i wychowywać od dzieciństwa.
(Adam, 13 lat)
— Więcej kółek sportowych i zaintereso
wań, ale bezpośrednio w szkole. Dzisiejsze dziecko takich manier może się nauczyć w każdym kącie. (Bogdan, 13 lat)
— Trzeba więcej kółek sportowych, gdzie jest dyscyplina. (Józef, 14 lat)
— Ukarać w ten sposób, by młodzież tego więcej nie robiła. (Adam, 13 lat)
— Żeby do takich sytuacji nie dochodziło, rodzice mieliby częściej przypominać o tym swoim dzieciom. Trzeba ukarać takich ucz
niów, żeby się tego odnauczyli. (Roman, 14 lat)
— Niekiedy trzeba dziecku ,,przyłożyć"
a nie tłumaczyć bez końca i bez widocznego rezultatu. (Wanda, 15 lat)
— Trzeba zrobić tak, żeby dorośli zrozu
mieli młodzież i pomogli jej. Przyczynami są często rozwody, dorośli nie troszczą się o dzieci. Jest im obojętne, że się tułają po no
cach, nie przychodzą na noc do domu. (Ire
na. 16 lat)
— Według mnie trzeba młodych ludzi zaan
gażować do pracy społecznej Kól, ja k to robi ZG PZKO. Moim wzorem je st Włodzimierz Smugala. (Karin, 14 lat)
— Moim zdaniem je st to sprawa rodziny i przede wszystkim u chłopców internatów i szkól zawodowych, gdzie spędzają więk
szość czasu. (Danka, 17 lat)
— Młodzież znajdzie sobie wzór, najczęściej są to rodzice lub uczący. Dlatego mieliby dorośli zastanowić się najpierw nad swym zachowaniemm, a potem krytykować zachowanie młodych. Profesorowie mieliby iść przykładem — nie palić, nie pić alkoholu itp. (Magda, 17 lat)
— Myślę, że odpowiedź je st zupełnie pro
sta. Trzeba dać młodzieży zajęcie, zapropo
nować coś, wysunąć jakąś inicjatywę. (Doro
ta, 17 lat)
— Realnego rozwiązania nie widzę. Jedy
ne, co by można było zrobić, to zwolnić matki z pracy, by porządnie opiekowały się i wy
chowywały swe dzieci. Dzisiejszą matkę mało obchodzi, w jakim środowisku się obraca jej dziecko. Innego wyjścia nie widzę. (Magda,
16 lat)
— Winę zwala się na młodzież, ale według mnie wielką winę mają dorośli, rodzice. No bo jak oni postępują, tak i dzieci. Jeśli ma się zmienić młodzież, dorośli też muszą się zmienić! (Małgorzata, 16 lat)
opr. rea
[ 5 ]