• Nie Znaleziono Wyników

NIEBEZPIECZNY WIEK

W dokumencie Zwrot, R. 41 (1989), Nry 1-12 (Stron 176-180)

Przestępczość młodzieży to problem niezmiennie mocno frapujący wszystkich, którzy byli wychowani zgodnie z tradycyjnymi zasadami etycznymi i moralnymi i dziwią się, że ktoś

— i to będąc jeszcze dzieckiem, bądź młodocianym — może popaść w kolizję z prawem.

Niestety problem ten jest jednak aktualny i nic nie świadczy o tym, żeby miał zostać kiedy­

kolwiek rozwiązany. Optymistycznie nie nastraja wypowiedź kpt. Bronisława Siwka z Ko­

mendy Okręgowej Korpusu Bezpieczeństwa Narodowego w Ostrawie, który zajmuje się właśnie przestępczością młodzieży, w szczególności zaś problematyką narkomanii wśród tej grupy społecznej.

— Na północnych Morawach rokrocznie ściganych jest za przestępstwa i przewi­

nienia około 3 tysięcy młodych ludzi w wie­

ku do lat 18. Dopuszczają się oni około 4 tys. czynów, które kwalifikują się do grupy czynów niezgodnych z prawem. Nie biorę pod uwagę wykroczeń, które rozpatrują komisje do spraw porządku publicznego przy radach narodowych. Inaczej mówiąc 20 proc. osób, które dopuściły się tych czynów, to dzieci i młodzież; nieletni i młodociani mają również na sumieniu 20 proc. przestępstw. Głównie, bo w 75 pro­

centach chodzi o przestępstwa tzw. mają­

tkowe, czyli kradzieże przez włamanie do różnych obiektów państwowych, sp ó łd zie l­

czych i prywatnych, do samochodów, do kiosków, dalej kradzieże pospolite — w sklepach, biurach, in stytucjach z płaszczy i torebek pozostaw ionych w ogólnie d o s ­ tępnych miejscach. 15 proc. przypada na gwałty i inne de likty godzące w zasady

moralne. Od mniej więcej czterech lat rośnie skala przestępczości z użyciem przemocy — rabunki, gwałty, nastawanie na w olność osobistą ludzi. Coraz częściej też występuje owo osławione szykanowa­

nie, które niestety jest lekceważone przez osoby dorosłe. Nie przywiązuje się do tego zjawiska uwagi, nie przeciwstawia się mu w sposób konsekwentny i zdecydowany.

Z szykanowaniem spotykamy się głównie w szkołach zawodowych, w internatach.

Stwierdzamy, że brakuje tam często nad­

zoru pedagogicznego, wychowawców z odpowiednimi kwalifikacjami i zdolnościami wychowawczymi. Zdarza się, że w skład tej kadry wchodzą ludzie młodzi, prawie rówieśnicy tych, których mają wychowywać. Niektórzy też wolą umyślnie nie dostrzegać szykan i nie ujaw­

niać ich, aby nie być źle ocenianymi przez przełożonych. A nie trzeba dodawać, że populacja w tych internatach nie [ 6 ]

jest o kryształowych charakterach.

W większości pochodzi z ogólnopaństwo- wego naboru, o którym wiadomo, jakiej młodzieży dotyczy. Niektórzy osobnicy byli już trudnymi dziećmi wcześniej, ale ich na­

uczyciele w szkołach podstawowych prze­

milczeli ten fakt w opiniach, aby nie utrud­

nić im startu życiowego. Reszta deliktów przypada na podpalenia, pasożytnictwo, narkomanię.

— To jaki procent młodzieży popadło w konflikt z prawem?

— Około jednego procenta populacji do 18. roku życia.

— Jak się ma ta wielkość do pozostałych regionów republiki?

— Nasz okręg nie spada poniżej trzecie­

go miejsca. Utrzymuje się na pierwszym, drugim lub trzecim miejscu, zmieniając się z Pragą i północnymi Czechami. W tych trzech okręgach występuje największa przestępczość młodocianych i nieletnich.

— W nich też jest najliczniejszy element napływowy.

— Tak, tu jest największa migracja lud­

ności, bo tu występuje najbardziej chłonny rynek pracy.

— Jeśli mówimy o najgorszych, to trzeba wspomnieć o najlepszym pod tym względem okręgu.

— W południowych Czechach rejestruje się najmniej dokonanych przestępstw. Bo też tamtejsza trudna młodzież do nas wy­

jeżdża i tutaj rozrabia. . . U nas jest nie­

zwykle kryminogenne środowisko. Wystę­

puje tu wysoka koncentracja ludzi, co sprzyja rozwojowi przestępczości wśród młodzieży. Wagarujące osoby nieletnie mają większą możliwość spotkania się z różnymi czarnymi charakterami niż gdzie indziej.

— Z tego by wynikało, że z kolei najgor­

sze pod tym względem powiaty na północ­

nych Morawach to karwiński i ostrawski.

— No tak. Do nich dochodzi jeszcze Oło­

muniec i Frydek-Mistek. W tych czterech powiatach notujemy połowę wszystkich przestępstw popełnianych w okręgu, na pozostałe sześć powiatów przypada druga połowa. Mogłoby się wydawać, że nie po­

dejmujemy żadnych kroków, aby zmini­

malizować przestępczość nieletnich i młodocianych. A tymczasem istnieje cała masa rozporządzeń, są powoływane spec­

jalne instytucje i organizacje w celu zwal­

czania tego zjawiska. Wszystko po to, aby stworzyć młodzieży jak najlepsze warunki do nauki i przygotowania się do zawodu.

Żeby zorganizować je j w sposób godziwy czas wolny po zajęciach szkolnych i uchro­

nić ją przed wstępowaniem do przestęp­

czych band, wysiadywaniem w knajpach i spożywaniem alkoholu, spotykaniem się z osobnikami o podejrzanym prowadzeniu się.

— Ale pomimo to, pomimo tych środków zaradczych, gospody są pełne pijącej młodzieży, środowisko narkomańskie nie malej e. . .

— U nas istnieje dziesięcioletni obowią­

zek szkolny. I od niego nie ma odwołania.

Niestety młodzież opuszcza lekcje, waga- ruje i to bardzo często z cichym przyzwole­

niem wychowawców i przy obojętnym sto­

sunku do tego rodziców. Moim zdaniem do odpowiedzialności za taki stan rzeczy po­

winni być pociągani właśnie rodzice, bo do nich w pierwszym rzędzie należy obowią­

zek dopilnowania, aby dziecko było w szkole. Zdarza się, że tacy młodociani mają po 500 nieusprawiedliwionych godzin lekcyjnych, a rodzice o tym nie zostali przez szkołę poinformowani. Albo też zos­

tali powiadomieni, lecz nie zareagowali na to w sposób prawidłowy. Nie wykazali dob­

rej woli, aby skierować dziecko na właści­

we tory. Są też znane wypadki ukrywania przez rodziców faktu złego prowadzenia się ich pociechy, bo mogłoby to zaszko­

dzić ich karierze zawodowej, politycznej.

— Wygląda na to, że nasz system wycho­

wawczy nie sprawdza się. Czyżby Organi­

zacja Pionierska i Socjalistyczny Związek Młodzieży nie miały do zaproponowania młodzieży dość atrakcyjnego programu?

Może w niejednym wypadku złe prowadze­

nie się dzieci i młodzieży to po prostu pro­

test przeciw dokuczliwemu mentorowaniu i szafowaniu hasłami?

— Prawie jedna trzecia liczby wszystkich delikwentów to ludzie zrzeszeni w OP i SZM. Nasuwa się pytanie, jak to idzie

[ 7 ]

Narkomani są zdolni do wszystkiego. Nawet do takiego zeszpecenia własnego c ia ła . . .

w parze z ich przestępczą działalnością.

Rozmawiałem z niektórymi i czego się do­

wiedziałem: że na przykład członkostwo w SZM jest zwykłą formalnością. Płacą tyl­

ko składki i nic poza tym. Nawet się ich nie zaprasza choćby na jedno zebranie w cią­

gu roku. Niedobrze też jest, że kiedy ich macierzysta organizacja zostaje powiado­

miona o ich działalności przestępczej, to najczęściej na podstawie tego oskarżenia są wykluczani z jej szeregów. Są wyklucza­

ni. a moim zdaniem powinni zostać otocze­

ni szczególną troską i opieką, aby się nie czuli osamotnieni i zagubieni ze swoimi kłopotami.

— Pan, kapitanie — jak mi wiadomo — jest drużynowym w karwińskim szczepie pionierskim. . .

— Przez kilka ładnych lat prowadziłem taką drużynę, w tym roku jednak z braku czasu musiałem się z tego wycofać.

Chciałem po prostu sprawdzić, jak to jest pracować z normalnymi dziećmi. Jakimi sprawami, problemami one żyją, i poznać,

ile trzeba, aby normalny młody człowiek mógł się przeistoczyć w przestępcę. A do tego wystarczy bardzo niewiele. Młodzież ma tyle kłopotów, że aż się w głowie nie mieści. Niestety, boi się z nimi zwracać do rodziców . . . Dlatego postanowiłem ja, jako pracownik pionierski, podać im pomocną dłoń. Dałem im szansę, a oni ją skrzętnie wykorzystali. Zwracali się do mnie z czym­

kolwiek, pytali o wszystko. Chętnie im służyłem radą, pomocą, słowem czasem dublowałem ich rodziców. Może dzięki te­

mu uratowałem niejedną duszę przed zep­

suciem? Gdyby wszyscy pracownicy OP starali się w taki lub podobny sposób wy­

pełniać swoje obowiązki, to wyniki ich pra­

cy z pionierami na pewno byłyby lepsze.

— A propos, jak pan widzi przestępczość wśród dzieci i młodzieży z polskich rodzin?

— Takie zjawisko prawie nie istnieje.

W każdym razie nie zasługuje na wzmia­

nkę. W polskich rodzinach i szkołach sto­

sunek do dzieci jest prawidłowy, powie­

działbym, tradycyjny. Ludzie odpowie­

[ 8 ] fot. BRONISLAW SIWEK

dzialni za wychowanie dzieci nie lekceważą niczego, co mogłoby w konsekwencji spo­

wodować defekt w psychice dziecka i problemy wychowawcze.

— Rodzice i nauczyciele są po prostu ot­

warci na kłopoty dziecka, staraja się je zro­

zumieć . . . Czy może pan przytoczyć przykłady przestępczości młodzieży?

— W swej praktyce zawodowej miałem do czynienia z jedenastolatkami, dwunas­

tolatkami, którzy mają już na swoim koncie morderstwo. Ale najczęstszymi deliktami młodzieży są kradzieże. Ci młodzi złodzieje i sprawcy rozbojów grasują indywidualnie, w małych grupkach i całych gangach. Wte­

dy są bardziej niebezpieczni i z reguły przez dłuższy czas działają bezkarnie, za­

nim wpadną. W niejednym wypadku możnaby wcześniej ukrócić ten przestę­

pczy proceder, gdyby społeczeństwo chętniej decydowało się na współpracę z nami w ujawnianiu i izolowaniu tej zwich­

niętej młodzieży. To samo dotyczy narko­

manów . . .

— Właśnie, czy narkomania zdażyła już w naszym okręgu zapuścić głębokie ko­

rzenie?

— O, tak! Organy ścigania ewidują co ro­

ku około 300—400 młodych ludzi, którzy byli pod wpływem narkotyków. Ich na pierwszy rzut oka można rozpoznać: wy­

chudzeni, bo stracili apetyt, i z błędnym wzrokiem. . . Najwięcej narkomanów znów mamy w powiecie karwińskim, a także w ostrawskim, frydecko-misteckim i oło- munieckim. Niewątpliwie ma to również związek z migracją młodzieży. Tak samo północne Morawy wspólnie z Pragą i północnymi Czechami stanowią tę nie­

chlubną czołówkę w skali CSRS. Posiada­

my też smutny prymat jeśli chodzi o śmier­

telność wśród narkomanów na skutek przedawkowania środków odurzających.

W roku 1987 mieliśmy 14 wypadków śmier­

telnych, w ubiegłym roku tylko osiem. Mó­

wię „tylko“, mając świadomość, że to też o osiem za dużo. Przeciętny wiek osób, które kończą w ten sposób swoje życie, wynosi 18—19 lat. Znane są też jednak wy­

padki śmiertelne wśród 10—12-latków. I by­

najmniej nie polega na prawdzie teza, że

śmierć zbiera żniwo tylko wśród narkomanów z dłuższym stażem. Tragicz­

nie bowiem kończyły się również pierwsze próby narkotyzowania się.

— Kolorowe przywidzenia, a jak się me poszczęści — koniec.

— Granica pomiędzy dawką, która wy­

wołuje halucynacje a dawką śmiertelną jest bardzo niewielka. Wystarczą dwa dodatko­

we wdechy, aby się przenieść na tamten świat. A jeśli nawet taki narkoman przeżyje kolejny seans, to i tak może być pewny, że wkrótce zostanie kretynem, bo pary te po­

wodują nieodwracalne zmiany w mózgu.

Poza tym niszczą one serce, wątrobę, płuca.

— W jakich środow iskach m ło­

dzieżowych narkom ania jest najbardziej rozpowszechn iona ? charakterystycznym wśród młodzieży chodzącej regularnie na wagary.

— Jakie środki zaradcze stosuje milicja?

— Prowadzimy zakrojoną na szeroką skalę akcję uświadamiająca zarówno wśród młodzieży, jak i wśród wychowaw­

ców i rodziców. Ściśle współpracujemy z lekarzami. Kiedy wykryjemy kolejnego narkomana, przekazujemy go służbie zdro­

wia w celu ustalenia stopnia zaawansowa­

nia u niego narkomanii. Wspólnie uzgad­

niamy tryb postępowania, aby danemu osobnikowi pomóc w wyzbyciu się nałogu i skierować na drogę do normalnego,

— Co oczywiście może być pewna pocie­

cha dla spłeczeństwa, ale czy usatysłakc- jonuje rodziców, których dzieci w chód/a w ten niebezpieczny wiek?

KAZIMIERZ SANTARIUS

[ 9 ]

W dokumencie Zwrot, R. 41 (1989), Nry 1-12 (Stron 176-180)