• Nie Znaleziono Wyników

RENATA PUTZLACHER

W dokumencie Zwrot, R. 41 (1989), Nry 1-12 (Stron 109-113)

KLUB KULTURY SŁOWACKIEJ W PRADZE

RENATA PUTZLACHER

[ 2 3 ]

JUBILEUSZOWA

«SIBICA»

W czasach, kiedy tradycyjna kultura ludowa traci autentyczne podłoże, na którym się rozwijała, a na skutek tego sama zanika, coraz większą rolę w utrzymaniu tejże kultury odgrywa tzw. folk- loryzm, a zatem folklor stosowany, użytkowy, wyrwany z jemu właściwego środowiska i prze­

niesiony na płytę gramofonową, taśmę magnetofonową, film, na estradę, przed kamerę telewi­

zyjną, czyli w środowisko wtórne, sztuczne. Jakkolwiek zabieg ten pociąga za sobą znaczne niebezpieczeństwo w postaci zacierania tego, co dla tej kultury najbardziej typowe, stwarza też sztuczną sytuację, w której brak więzi między nadawcą i odbiorcą, przecież trzeba mu przy­

znać jedno — dzięki niemu mamy jeszcze dzisiaj pojęcie o kulturze ludowej, zdajemy sobie sprawę z jej funkcji, uświadamiamy sobie, że jest nieodłączną częścią kultury narodowej.

W terminie „folkloryzm 1' mieszczą się również zespoły regionalne, podchodzące w różny spo­

sób do materiału ludowego, który potem przenoszą na scenę w sposób wierny, opracowany lub stylizowany.

Wśród zespołów cieszyńskich, które od dziesięcioleci prezentują estetyczną i poznawczą wartość tutejszej mowy, pieśni, tańca, stroju i obrzędu, i w ten sposób utrwalają naszą tożsa­

mość, wskazując na przejawy kultury jedyne i tylko nas określające — należy „SIBICA" ob­

chodząca w grudniu 1988 r. 35-lecie swej niezwykle pożytecznej i ważnej działalności. Jednym z jej założycieli była Anna Wacławikowa, wybitna znawczyni folkloru cieszyńskiego i autorka znakomitych widowisk, która tak napisała o początkach swego zespołu: „Jego pierwsze kroki były nacechowane wielkim entuzjazmem oraz zupełnym brakiem środków finansowych. Tutaj okazały się nieocenione sibickie starki, mamy i ciotki, które pożyczały zespołowi swoich strojów i służyły cennymi radami i informacjami“ . Uchyla w ten sposób rąbka tajemnicy jego sukcesów i popularności. Otóż repertuar „S ibicy" oparty był na kulturze autentycznej, którą penetrowali w terenie członkowie i kierownictwo zespołu, przede wszystkim zaś Anna Wacławikowa. Było to działanie niezwykle progresywne, wprost modelowe, doceniane dopiero dzisiaj, kiedy to wie­

le zespołów znalazło się w ślepym zaułku na skutek braku autentycznych materiałów. W „S ib i­

cy“ było ich pod dostatkiem, toteż jej występy były świeże, nowoczesne i odkrywcze. A zatem pierwszym warunkiem sprawnego funkcjonowania zespołu jest materiał wiarygodny i wartościowy (gdy go nie ma, praca grzęźnie w stereotypach, w programach powielanych i bez wyrazu). Zespołom autentycznym wystarcza taki materiał, toteż ich rola w kultywowaniu i poznawaniu kultury tradycyjnej jest największa. „Sibica“ do tych zespołów nie należała i nie należy. Od początku wyróżniała się tym, że pracowała formą widowiskową, tzn. przyniosła ob­

razy, całości dynamicznie i ze znawstwem tworzone z folkloru obrzędowego, tanecznego i pieśniowego. Pod tym względem, a lata pokazały, że była to forma właściwa, była u nas pre­

kursorem wespół z „Goralem “ . Widowiska te miały swoją wyraźną dramaturgię, akcję, były jakby opowieścią o życiu ludu nadolziańskiego. Stanowiły zawsze trzon poszczególnych

jubi-Narybek ..Sibicy“ w zabawach pasterskich Scena z pierwszego obrazka ..Szkubaczki"

fot. FRANCISZEK BALON [ 2 5 ]

leuszy, np. ,,Z biegiem Olzy“ (15-lecie), ,,Siarczyn dukat“ (25-lecie), „O ndraszek“ (30-lecie).

Nie inaczej byto na obecnym jubileuszu, którego świadkiem byta wypełniona sala Teatru Cie­

szyńskiego 16 grudnia 1988 r.

Zespoły folklorystyczne są najbardziej urzekające, najprawdziwsze i najwartościowsze wówczas, gdy prezentują swoją kulturę, tę, w której wyrosły, którą znają jeżeli nie z autopsji, to przynajmniej z innych źródeł. Prawdziwość zespołu promieniuje z prawdziwości przeżyć jego tancerzy, śpiewaków, muzyków. Wiarygodni jesteśmy wówczas, gdy jesteśmy sobą: wówczas każda piosenka, każdy taniec, ruch, gest i wyraz twarzy odzwierciedlają nasze wnętrze. ,,Sibi- ca", jakkolwiek zapuszczała się czasem w stronę tańców narodowych i regionów ościennych, np. na Żywiecczyznę, przecież najpiękniejsza i najbardziej wzruszająca była wtedy, gdy poru­

szała się w okolicach Cieszyna, na środkowym Śląsku Cieszyńskim. Jest bowiem zrośnięta mentalnością, urodą i tradycją z tym właśnie terenem i z niego powinna również w przyszłości czerpać pełnymi garściami, bo zostało tu do pokazania jeszcze bardzo dużo. Nie zapomni się ,,Ondraszka‘‘, ,,Rekrutów“, ..Śmiergustu“, ,,Krążani kapusty“, bo te obrazy były czyste i prze­

konujące, wychodziły bowiem z wewnętrznych możliwości ich wykonawców, z ich psychiki.

Prawie że mieszczański folklor podcieszyński z niezwykle melodyjnymi waloszkami, z miękkim i harmonijnym ruchem tancerzy, ich gracją, dostojnym i bogatym strojem jest dla

„Sibicy“ jakby stworzony. Tutaj ma najwięcej do zrobienia i pokazania, o wiele więcej niż w folklorze góralskim, który zdominowali „G órole“ , i słusznie, bo są ,,tu stela“ , w nim tkwią po uszy. Dlatego w programie jubileuszowym lepsze od części góralskiej, obejmującej ,,żniwa“

i ,,zabawę w karczmie“, były ,,szkubaczki" i ,,wiesieli“, zlokalizowane na dołach, gdzieś w oko­

licy Skrzeczonia. Kultura ludowa tych stron jest wewnętrznie bliższa cieszyńskiej niż ta spod Jabłkonkowa, ponadto obydwa widowiska „dolańskie“ były oparte na unikatowych mate­

riałach, dotychczas w tej formie jeszcze nie wykorzystanych. I to robiło wrażenie.

Wyjątkowymi nosicielami folkloru są dzieci ze względu na swój autentyzm, ze względu na to, że nic nie udają, że folklor jest dla nich prawdziwą zabawą. Udowodniła to i najmłodsza gene­

racja „Sibiczan" w „pasterskich grach i zabawach“ , tonąc po swoim występie w morzu oklas­

ków. Dla żywotności folkloru i zespołu jest najważniejsza ciągłość generacyjna, zapewniająca kontynuację tego, co poprzednie generacje doniosły do dnia dzisiejszego, co ocaliły i wzboga­

ciły. Należy z tego wnosić, że „S ibica" będzie żyła dzięki tym dzielnym maluchom, które w przyszłości zastąpią tych bardzo zasłużonych weteranów, stanowiących oś programu jubileuszowego. Czego zatem życzyć temu wielce sympatycznemu zespołowi? By miał za­

wsze wielu chętnych i oddanych członków, by „dorobił“ się nareszcie własnej kapeli, bo ta tworzona dorywczo nie zawsze może stanąć na wysokości zadania, by trzymał się jak nabliżej swej ziemi, by dbał o czystość prezentowanej kultury i to w formie sobie właściwych widowisk, estetycznie wzbogacających to, co odziedziczyliśmy po przodkach i dzięki czemu jesteśmy tym, czym jesteśmy.

DANIEL KADLUBIEC

[ 2 6 ]

FESTIWAL

W dokumencie Zwrot, R. 41 (1989), Nry 1-12 (Stron 109-113)