• Nie Znaleziono Wyników

Kilka słów na temat Wesela Stanisława Wyspiańskiego i jego adaptacji z 1972 roku w reżyserii Andrzeja Wajdy

W dokumencie w kulturze wizualnej (Stron 30-34)

Abstrakt:

Celem niniejszego artykułu jest odpowiedź na następujące pytania: czy temat imienny (ad. postaci w kulturze wizualnej) może być postrzegany jako aktualny i uniwersalny (por. mitologia narodowa) temat wędrowny? Czy filmy o artystach można uznać jako jego szczególną egzemplifikację? Czy słowo ‘artysta’ może być w ogóle odbierane jako

„imię”, „pseudonim”, „synonim”?

Słowa kluczowe:

artysta, Andrzej Wajda, Stanisław Wyspiański, Wesele

Nam musi wystarczyć, że jesteśmy tymi mniej wzniosłymi pracow-nikami, którzy poszukują marmuru w głębiach ziemi i wynoszą go na światło, aby dopiero artysta stworzył zeń te cudowne kształty, które utajone są w jego surowym i nieukształtowanym łonie.

Galileusz

Artysta

Są tematy, które potrafią zawładnąć zbiorową wyobraźnią na lata. Są też takie, w kontekście których możemy mówić o chwilowej modzie: o epizodycznym, choć fenomenalnym niekiedy „rozkwicie” fascynacji nimi właśnie. Tematem, który niewątpliwie nie był jedynie „przebłyskiem”, „fajerwerkiem” umykających

1 Zapis zgodny z wydaniem: S. Wyspiański, Wesele, oprac. Jan Nowakowski, Wrocław 1984, BN I 218. [W pozostałych wydaniach utworu kwestia Racheli brzmi następująco: „Ensemble jak z feerii, z bajki” – przyp. red.]

nagle zainteresowań, jest zagadnienie artysty jako jednej z ciekawszych postaci w kulturze wizualnej i nie tylko.

Wskazanie takiego a nie innego bohatera i jego twórczości – często powią-zanej z kwestią „niezwykłego widzenia”, emocjonalnego „roziskrzenia” czy po-święcenia – jest niewątpliwie jednym z „tematów wędrownych”; jest „żelaznym kapitałem ludzkiej wyobraźni”, ujawniającym się w różnych odsłonach w każdej epoce, prądzie, nurcie artystycznej aktywności czy indywidualnej twórczości.

Nie tworzy on co prawda serii tematycznej w rodzaju: „filmów o rycerzach króla Artura” i tym podobnych, ale niewątpliwie silnie uwikłany jest w aktualne i ważne zagadnienie: autotematyzmu i „kanibalizmu” sztuki2.

Niezwykłe jest już samo słowo ‘artysta’ (od ars, z łac. ‘sztuka’, ale też składające się z sylaby ar, która może funkcjonować na początku wyrazów jako przedrostek oznaczający ‘łączyć’) – choć przez językoznawców, filozofów, antropologów kultury poddawane licznym analizom, ciągle skrywa w sobie tajemnicę. W ję-zyku Rzymian – łacińskie artista „zaszyfrowywało” pewną podwójność, gdyż nazywało zarówno ucznia, jak i mistrza sztuk wyzwolonych. Rozwijało ponadto rzeczownik: ars w łacińskim dopełniaczu artis – ‘zręczność’, ‘rzemiosło’, ‘sztuka’.

Odsyłało więc ponownie do sfery niejednoznaczności, rozpiętej między tym, co zwyczajne (wyuczone) i nadzwyczajne (podarowane – talent, geniusz).

Z czasem to nie mimetyzm, ale kreacja i geniusz stały się głównymi elementami, które sprzyjały wywyższeniu artysty i jego dzieła. Dlatego też zaczęto wskazywać (m.in. Alfred de Vigny, Charles Baudelairé, Mallarmé itp.) na analogię między słowami: ‘artysta’ i ‘arystokracja’ (tj. arystokracja intelektualna)3.

Obraz artysty, jako twórcy czy bohatera dzieła, także kinematograficznego, na przestrzeni wieków ulegał licznym transformacjom. Konkretne wersje przemiany artysty-bohatera, typów postaci twórczych oraz klasycznych form czy schematów narracji na ten temat, były przedmiotami licznych analiz także w filmoznawstwie4.

2 Ostatnie lata dowodzą, że temat ten jest ciągle żywy, a więc wzbudza różne uczucia, zarówno wśród widzów jak i krytyków. Świadczą o tym choćby filmy zagraniczne, np. Artysta, reż. Michel Hazanavicius (2011/2012), czy polskie obrazy: Ostatnia rodzina, reż. Jan P. Matuszyński (2016), Powidoki, reż. Andrzej Wajda (2016).

3 Jean Péladan stworzył nawet kontaminację z wyrazów: ‘artysta’ i ‘arystokracja’ – aristie, ariste.

4 Zob. m.in. „Kwartalnik Filmowy” 2001, numer 33 (w całości poświęcony obrazowi artysty w kinie).

Zdaniem Marii Podrazy-Kwiatkowskiej w ewolucji wyobrażeń na temat artysty można wskazać momenty kluczowe, choćby poprzez metaforyczne ujęcie artysty w roli „ziemskiego boga”, filozofa5, proroka, ofiary – cierpiętnika, dziecka, niemal Chrystusa (a więc też kogoś, kto „źle skierował swoje popędy”), clowna (por. „jarmarczny pajac”), maga czy nawet psychopaty (zob. Podraza-Kwiat-kowska 1994)� I co ciekawe, takie rozróżnienia nie są typowe tylko dla przełomu XIX i XX wieku, ale dotyczą, w mniejszym lub większym stopniu, wszystkich czasów i przestrzeni. Podobnie jest z postrzeganiem sztuki, którą na przestrzeni wieków utożsamiano z pięknem, dobrem, trwałością, a nawet rodzajem religii.

Tak narodziła się metafizyka sztuki jako „okna na nieskończoność”, „siły kojącej, uszlachetniającej, wyzwalającej”6. Sztuki „czystej” (tj. elitarnej), w tym sensie, że wymagającej wtajemniczenia. Wystarczy przypomnieć, że Stanisław Przy-byszewski pisał w tym kontekście o artyście-kapłanie, proroku czy wieszczu, sięgając do tradycji romantycznej i Wielkiej Improwizacji Adama Mickiewicza, która była przecież nie tylko świadectwem geniuszu (przekraczającym granice swojej epoki), ale także marzeniem twórców, żeby posiadać władzę i wolność największego kreatora7. Taka apoteoza była oczywiście odpowiedzią na wcze-śniejsze utożsamianie artysty z rzemieślnikiem, jego anonimowością czy uzależnianiem sztuki od mecenatu, a w czasach późniejszym od społecznego odbioru i utylitaryzmu8.

5 Władysław Tatarkiewicz, pisząc o wypowiedziach filozofów na temat artysty i sztuki, zaczął od poglądów Platona, który sam był artystą i poetą, a ponadto „dał początek dwom zupełnie różnym kierunkom w filozofii sztuki: z jednej strony mistycznemu, a z drugiej naturalistycznemu jej traktowaniu. Mistyczne rozumienie sztuki jako wieszczbiarstwa i źródła najgłębszego poznania raz po raz odtąd powracało w dziejach, a rozumienie naturalistyczne, jako naśladownictwa, było w ciągu wielu stuleci najbardziej rozpowszechnioną z teorii estetycznych” (zob. W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, T. 1 Historia starożytna i średniowieczna, Warszawa 2005, s. 73).

6 Por. tezy Leona Battisty Albertiego (ur. 1404 – zm. 1472) na ten temat. Zob. też m.in.:

A. Bochnak, Historia sztuki nowożytnej, t. I, Warszawa-Kraków, 1985; Z. Waźbiński, Malarstwo Quattrocenta, Warszawa, 1972.

7 Apoteozy sztuki dokonał już Plotyn. Według niego „Sztuka przestała być w jego ujęciu tym, czym była dla dawniejszych Greków, to jest naśladowaniem rzeczywistości. Przeciwnie, była dla niego twórczością urzeczywistniającą idee; że zaś twórczość jest najdoskonalszą własnością boskiej istoty, więc praca artysty jest odblaskiem bóstwa i sposobem upodobnienia się do niego. Przez to sztuka znalazła się na nieporównanie wyższym szczeblu wartości niż ten, jaki zajmowała u Platona i Arystotelesa; a teoria sztuki i piękna stała się – po raz pierwszy w dziejach – istotnym składnikiem filozoficznego systemu” (zob. W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, T. 1 Historia starożytna i średniowieczna, Warszawa 2005, s. 174).

8 Utylitaryzm sztuki ma swoje korzenie w naturalistycznej teorii sztuki Taine’a. Według tego filozofa: „artysta produkuje swe dzieła nie inaczej niż natura swoje: dlatego nie należy

Artysta-geniusz zmieniał środowisko, z którego się wywodził. Wyprzedzał czas (antycypował to, co nadejdzie), przekraczał granice tabu, miał przy tym niespotykaną intuicję. Widział więcej i potrafił syntetyzować, wyciągać wnioski i jasno wykładać zawiłości otaczającej rzeczywistości. Tym różnił się od twórcy utalentowanego, który choć tworzył, to nie miał takiego oddziaływania na świat zewnętrzny, a jego oryginalność nie była wykoncypowana, wyreżyserowana, ale autentyczna, wywodząca się z jego niepowtarzalnej natury.

Tak więc historia tematu artysty oscylowała między jego apoteozą a ostra-cyzmem. Z jednej strony wyraźnie przeciwstawiano go masie (zob. pisma Nietzschego, Schopenhauera)9, wskazując na jego aspołeczność, izolacjonizm, osamotnienie i nadmierną wrażliwość. Z drugiej obawiano się tego, co się za tym kryje, a jednocześnie sprzyja – poprzez żerowanie na niedouczeniu odbiorców – zmniejszaniu się stopnia fachowości. Od zawsze więc triada: artysta – mecenat – widz, była kluczem do zrozumienia fenomenu sztuki w różnym czasie.

Celem mojego wywodu jest jednak przede wszystkim odpowiedź na pytania:

czy temat imienny, o którym za chwilę, może być postrzegany jako aktualny i uniwersalny (por. mitologia narodowa) temat wędrowny? Czy filmy o artystach można uznać za jego szczególną egzemplifikację? Czy słowo ‘artysta’ możne być w ogóle odbierane jako „imię”, „pseudonim”, „synonim”, który – niczym określenie Gall Anonim – „utknęło” w niedookreślonej sferze znaczeń między anonimowością, wielością, schematycznością, stereotypowością a rozpoznawal-nością, pojedynczością, oryginalnością? W końcu, czy nasz najbardziej znany dramat narodowy – Wesele Stanisława Wyspiańskiego i jego adaptacja z 1972 roku w reżyserii Andrzeja Wajdy10 – jest słusznym przykładem tych zjawisk, bo syntetyzuje ważne tematy obiegowe, w tym tematy imienne, w jednym dziele?

sztuki przeciwstawiać naturze, lecz trzeba ją właśnie na podobieństwo natury rozumieć. [...]

O wartości dzieła sztuki sądził, że zależy nie tylko od tego, jak odtwarza, lecz także, co odtwarza:

właściwości przelotne czy trwale, powierzchowne czy głębokie” (zob. W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, T. 3 Filozofia XIX wieku, Warszawa 2005, s. 96).

9 Zob. m.in. L., Kusak, Spory wokół Nietzscheańskiej teorii nadczłowieka, „Ruch Filozoficzny”, 1993, numer 50, s. 443–447; L. Kusak, Zarys Nietzscheańskiej teorii nadczłowieka, „Kwartalnik Filozoficzny”, 1995, numer 23, s. 63–77; A. Schopenhauer, O wolności ludzkiej woli, tłum.

A. Stögbauer, Kraków 2014.

10 Zob. na ten temat m.in.: Filmowy świat Andrzeja Wajdy, red. E. Nurczyńska-Fidelska, P. Sitarski, Kraków 2003; T. Lubelski, Wajda, Wrocław 2006; T. Miczka, Inspiracje plastyczne w twórczości filmowej i telewizyjnej Andrzeja Wajdy, Katowice 1987; E. Nurczyńska-Fidelska, Polska klasyka literacka według Andrzeja Wajdy, Katowice 1998; A. Wajda, Powtórka z całości,

W dokumencie w kulturze wizualnej (Stron 30-34)