• Nie Znaleziono Wyników

Z problemem wewnętrznej opozycji nierozerwalnie łą­ czyła się sprawa Indian i ich ewentualnego zaangażo­ wania się w wojnę po stronie którejś z walczących stron. Posuwając się na zachód osadnictwo amerykań­ skie zajmowało systematycznie terytoria należące pra­ wnie do Indian. W następstwie tego coraz częściej do­ chodziło do konfliktów, zakończonych walką zbrojną decydującą o przynależności spornych ziem. Często też dochodziło do zawierania traktatów pokojowych mię­ dzy osadnikami a Indianami na pewien czas, przery­ wających akcje zbrojne i pozwalających Amerykanom na dalsze umocnienie się na z:dobytym wcześniej tery­ torium. Koloniści zdawali sobie sprawę z potrzeby po­ kojowego zagarniania ziem indiańskich, stąd liczne traktaty, wysyłanie ubrań i pieniędzy Indianom. W konflikcie, w jakim znalazły się prowincje zbunto­ wane przeciwko metropolii, jedną z najważniejszych spraw dla Kongresu Kontynentalnego stało się zacho­ wanie przyjacielskich stosunków z licznymi,

otaczają-44 C. Van Tyne, The Loyalist, s. 318 - 340; Delegaci Kongresu do braci morawskich, Pennsylvania, 22 IX 1777, Letters, t. II, s. 324.

cymi stany plemionami indiańskimi. Tam, gdzie się to nie udawało, w ostateczności nakazywano użycie siły wojska kontynentalnego.

Również Anglia — w swej polityce skierowanej prze­ ciwko kolonistom — wykorzystywała Indian. Brytyj­ czycy, którzy mieli od lat stosunki handlowe z plemio­ nami indiańskimi, starali się przez swych agentów han­ dlowych i misjonarzy podburzyć ludność indiańską i skierować ją do ataku na nieposłusznych kolonistów. Już od początku 1776 r. angielscy wysłannicy działa­ jący wśród plemion indiańskich, które zamieszkiwały w pobliżu granic Karoliny Południowej, Georgii i Wir-, ginii, usiłowali ich przekonać, aby jak najszybciej za­ atakowali osadników mieszkających na pograniczu. Szczególnie probrytyjskie były dwa plemiona: St. Au­ gustine i Pensacola, znajdujące się pod wpływem dzia­ łającego tam agenta J. Stuarta. Dnia 29 lipca 1776 r. dotarła do Filadelfii wiadomość od gubernatora Karo­ liny Południowej, że Czirokezi napadli na osadników. Proszono o pomoc, gdyż sami mieszkańcy nie mieli od­ powiedniej siły zbrojnej do efektywnego przeciwsta­ wienia się Indianom. Kongres nakazał natychmiast, aby sąsiednie stany Wirginia, Karolina Północna i Georgia zmobilizowały milicję stanową i pomogły zagrożonemu stanowi 45.

Wojna na zachodnich granicach południowych sta­ nów stawała się coraz bardziej krwawa. Zjednoczone oddziały milicyjne Południa, widząc realne niebezpie-czeństwo zniszczenia swych domów i plantacji, wal­ czyły wyjątkowo dobrze, toteż wojna stosunkowo szyb­ ko przybrała obrót niepomyślny dla czerwonoskórych wojowników. Nie byli oni w stanie swym prymityw­ nym uzbrojeniem przeciwstawić się kolonistom, toteż

ginęli masowo od kul białych osadników, którzy po­ nadto niszczyli ich domostwa i pola kukurydziane, ude­ rzając tym w podstawy ich ekonomicznej egzystencji.

W końcu 1776 r. Czirokezi wydawali się być poko­ nani, lecz ówczesny gubernator stanu Wirginia uwa­ żał, że to tylko chwilowa przerwa w walkach. Twier­ dził, że Indianie podburzani przez Brytyjczyków z pew­ nością wystąpią na wiosnę. Uprzedzając przypuszczal­ ny ich atak, w lutym 1777 r. postanowiono wysłać na zachodni obszar tego stanu specjalną ekspedycję woj­ skową skierowaną przeciwko Indianom mieszkającym na zachód od rzeki Ohio. Plan ten został przyjęty przez Kongres z pewnym uzupełnieniem, że nie należy ata­ kować szczepów zaprzyjaźnionych ze Stanami Zjedno­ czonymi 46. Jednocześnie wysłano do Indian agentów, by próbować pokojowego porozumienia się. Kilka wy­ niszczonych wojną plemion wyraziło zgodę na zawar­ cie traktatu pokojowego. Jedynie, jak pisał Patrick Henry 47, ,,...wódz zwany Dragging Canoe, a z nim 400

wojowników, dalej prowadzi z nami wojnę nie bacząc na pokój zawarty przez płka Christiana. Chcemy za­ wrzeć pokój z tymi Indianami i wysłano już odpowied­ nie rozkazy...".

Kongres, pragnący samodzielnie kierować sprawami indiańskimi we wszystkich prowincjach, zainteresował się i tą sprawą, nakazując 25 marca 1777 r. zaprzesta­ nia wszelkich zbrojnych operacji na terenie Wirginii 48.

Równocześnie prowadzono rozmowy z przedstawiciela­ mi innych szczepów czirokezkich i sąsiadującymi z ni­ mi Krik, których chciano sprowadzić do Filadelfii na koszt Stanów Zjednoczonych. Przyjaźń i pokój ze

stro-46 Patrick Henry, s. 511-512; JCC, t. VII, s. 166-167. 47 Patrick Henry, s. 514.

ny tych szczepów była» w tym czasie szczególnie po­ trzebna stanom, gdyż spodziewano się napadu na Geor­ gię plemion zamieszkujących Florydę. Zabezpieczano tamte strony wzmacniając siły milicyjne, uzupełniając ich uzbrojenie oraz zaopatrując w towary chętnie ku­ powane przez Indian. Na wypadek nagłej wojny Kon­ gres chciał powołać kilka kompanii wojska w celu obrony zachodniego pogranicza.

Poczynania wysłanych do Indian agentów kongreso­ wych przyniosły w departamencie południowym rezul­ taty. Dnia 27 maja 1777 r. gubernator Wirginii do­ niósł 49, że pewna liczba wodzów indiańskich plemion czirokezkich przybyła do niego pragnąc podpisać trak­ tat pokojowy. Podpisane traktaty były korzystne dla osadników amerykańskich. I tak traktaty z 20 maja 1777 r. w Dawitt's Corner (Karolina Południowa) mię­ dzy Georgią, Karoliną Południową a Czirokezami, a 20 lipca tegoż samego roku na Long Island nad rzeką Holston z Wirginią i Karoliną Północną a Czirokezami, przyznawały stanom ziemie położone na wschód od Blue Rodge oraz terytorium nad rzeką Nolichucky, przedtem należące do Indian. Pierwotni ich właściciele mieli je opuścić w krótkim czasie i przenieść się dalej na zachód. Wysiłki agentów zostały docenione przez nowego przewodniczącego Kongresu, Henry Laurensa z Karoliny Południowej. Gratulował on komisarzom do spraw indiańskich pisząc 50: „Stany Karolina Po­ łudniowa i Georgia, podobnie jak i całe Stany Zjed­ noczone, są wielce wam zobowiązane za niestrudzone wasze wysiłki i pracę, której ukoronowaniem było za­ warcie pokoju z Indianami".

49 Patrick Henry, t. III, s. 78.

50 J. R. Alden, The South in the Revolution, s. 273; Letters, t. II, s. 495.

Nie wszyscy wodzowie podporządkowali się postano­ wieniom traktatów prowadząc nadal przy pomocy an­ gielskiej wojnę z prowincjami (część szczepów z Drag­ ging Canoe). Przeważająca większość plemion Cziroke­ zów zachowała jednak przyjazne stosunki z Ameryka­ nami. Ci ostatni ze swej strony czynili wszystko, aby podtrzymać ten pokój i nie dopuścić do wybuchu no­ wych walk. W tym duchu 20 października 1777 r. Kon­ gres, w imieniu wszystkich prowincji, upominał rząd i zgromadzenie stanu Georgia, aby 51: „...przestrzegano zachowania pokoju z Indianami i ukarano wszystkich tych obywateli, którzy chcą sprowokować wojnę. Ude­ rzy ona nie tylko w stan Georgia, ale również będzie prowadzona niesprawiedliwie na koszt Stanów Zjedno­ czonych". Trzeba dodać, że upomnienie to poskutko­ wało i Georgia ze swej strony starała się nie dopuścić do sytuacji konfliktowych z indiańskimi sąsiadami.

Również i od północy Indianie zagrażali stanom. Wspomagali oni chętnie wojska brytyjskie służąc im za przewodników i szpiegów. Chcąc zabezpieczyć się przed nimi i być może w jakiś sposób wpłynąć na ich postępowanie, Kongres znów w imieniu wszystkich prowincji udzielił dotacji na dalsze szkoły wychowu­ jące młodzież indiańską, szczególnie na terenie zachod­ nim New Hampshire i Massachusetts. Kontynuowano nadal działalność misyjną i propagowanie Biblii wśród Indian (misjonarz Kirkland u Indian Oneidas, a A. Grosby u Onaquaughe; byli także specjalnie wyzna­ czeni misjonarze, których nazwisk Dziennik Kongresu nie wymienia, u Moheków w Stockbridge). Wyznaczo­ no również specjalnego agenta nazwiskiem J. Allan do spraw handlu z niektórymi szczepami indiańskimi mie­ szkającymi w Nowej Szkocji. Do jego zadań należało

m. in. odciąganie Indian-od współpracy z Wielką Bry­ tanią oraz informowanie ich, że unia, która została za­ warta wśród ludzi zamieszkujących stany, daje im w razie ataku pomoc wszystkich tych, którzy do niej przystąpili. Miał on również systematycznie informo­ wać Kongres o życiu i obyczajach Indian kanadyjskich oraz o panujących wśród nich nastrojach 52.

'Kongres Kontynentalny widząc realną możliwość wojny z silną konfederacją plemion irokezkich, z któ­ rymi często osadnicy amerykańscy wchodzili w kon­ flikty o przynależność ziemi, znając propagandę bry­ tyjską obiecującą Indianom za pomoc w prowadzeniu wojny oddanie im w przyszłości dawnych terytoriów, które zostały zagarnięte przez kolonistów — postano­ wił przeciwdziałać. Nie mając wojska ani milicji sta­ nowej, upoważnił jedynie swych agentów wysłanych specjalnie do Irokezów, by ostrzegli wodzów plemion 53,

że gdy tylko rozpoczną działania wojenne skierowane przeciwko osadnikom amerykańskim, spotka ich kontr­ atak tak silny, „...że nigdy nie wrócą już do swoich miejsc stałego przebywania, do swoich wsi i osad, oraz i to, że nigdy my nie zaprzestaniemy pustoszyć ich pól i osad, dopóki chociaż jeden wojownik pozostanie na powierzchni ziemi. Niech wiedzą, że jeżeli nie odwo­ łają swoich młodych ludzi z wojska brytyjskiego w Ka­ nadzie, to my wystąpimy przeciwko nim jako wrogie­ mu narodowi". Wysłano również specjalnych przedsta­ wicieli Kongresu, aby zaprosić wodzów plemion indiań­ skich na rozmowy do Filadelfii. Do takiego spotkania doszło w grudniu 1776 r., gdzie do przybyłych przed­ stawicieli Ligi Sześciu Narodów Irokezkich, Delawa­ rów oraz Szawani wystosowano apel o potrzebie

przy-52 JCC, t. V, s. 823; t. VI, s. 984; t. VII, s. 20, 70, 72.

jaźni 54, w którym czytamy m. in.: „Chcielibyśmy sie­ dzieć z wami pod tym samym drzewem pokoju, wspól­ nie podlewać wodą jego korzenie i pielęgnować go tak, aby dawało osłonę nam i wam, naszym i waszym dzie­ ciom".

Wszystkie te wysiłki Kongresu nie przynosiły jed­ nak pożądanych rezultatów, gdyż podobne rozmowy prowadzili wysłannicy brytyjscy, zwykle kupcy han­ dlujący z Indianami, którzy oprócz pięknych słów mieli również do zaoferowania Indianom pieniądze, broń i amunicję. Kontaktując się z Indianami przed­ stawiali oni w sposób bardzo jednostronny przebieg wydarzeń na kontynencie amerykańskim. Namawiali Indian do zbrojnych wystąpień obiecując im, w razie zwycięstwa, zwrot zajętych przez osadników terenów łowieckich i rozwój dochodowego handlu futrami. W tym samym czasie Kongres był w stanie wyasygno­ wać jedynie 10 tys. dolarów kontynentalnych (papie­ rowych) na zakup towarów celem rozdania ich tym spośród Indian żyjącym w północnym departamencie, którzy najbardziej przyczynili się do wzrostu pokojo­ wych stosunków z Amerykanami. W końcu stycznia 1777 r. Kongres podjął nowe próby podpisania trak­ tatu pokojowego z przedstawicielami Ligi Sześciu Na­ rodów Irokezkich. W wyniku długotrwałych starań gen. P. J. Schuylera, działającego tam z grupą żołnie­ rzy amerykańskich, przy użyciu perswazji, przekup­ stwa i obietnic udało się zawrzeć kilka krótkotrwałych traktatów przyjaźni z poszczególnymi plemionami 55. Kongres zdawał so'bie jednak sprawę, że z tej strony przy wzmożonej działalności brytyjskiej w każdej chwili może dojść do nowych działań wojennych,

za-54 JCC, t. VI, s. 1011.