• Nie Znaleziono Wyników

Nieudana inwazja na Kanadę miała pewien plus. Mu­ siała zwrócić uwagę kolonistów na potrzebę utworze­ nia silnego własnego wojska, które mogłoby przeciw­ stawić się wojskom królewskim. Nie było to sprawą łatwą, gdyż koloniści nigdy nie umieli i zbytnio nie chcieli walczyć zbrojnie, uważając służbę wojskową za niepotrzebną. Olbrzymią trudność stanowiło za­ kwaterowanie, wyżywienie i wyposażenie nowo po­ wstałych oddziałów kontynentalnych.

Niektórzy członkowie Kongresu obawiali się po pro­ stu armii, czego odzwierciedleniem są listy Samuela Adamsa. W jednym z nich pisze on: ,,Mam nadzieję, że nasza milicja zawsze będzie przygotowana do uży­ cia swej słiy na kontynencie w tej sprawiedliwej opo­ zycji wobec tyranii brytyjskiej... Jednakże jest zaw­ sze niebezpieczne dla wolności ludzi, aby wśród nich stacjonowała armia, nad którą nie mają dostatecznej kontroli" 65.

65 S. Adams do E. Gerry'ego, 29 X 1775, The Writings of

Mimo to konieczność zmuszała kolonie do ustano­ wienia armii i wysyłania do niej ludzi z różnych ko­ lonii. Ograniczono jednak kompetencje głównodowo­ dzącego. Kolonie powoli zaczynały przystępować do wojny. Coraz więcej żołnierzy gromadziło się w obo­ zie Cambridge pod Bostonem. Waszyngton zaczął za­ stanawiać się nad koniecznością posiadania floty wo­ jennej, mniej zależnej od Kongresu, a bardziej od wodza naczelnego, zdolnej do samodzielnych działań obronnych przy tak długiej linii wybrzeża. Za jego radą Kongres uchwalił 13 października budowę na koszt kontynentu dwóch uzbrojonych statków, co za­ początkowało flotę wojenną Zjednoczonych Kolonii. W dniu 10 listopada powołano dwa bataliony piecho­ ty morskiej (marines) 66.

Następnym posunięciem Kongresu stało się włącze­ nie do floty amerykańskiej pochwyconych okrętów nieprzyjacielskich i konfiskata ich ładunku, jeśli nie należały do mieszkańców Zjednoczonych Kolonii. Dnia 22 grudnia Kongres wyznaczył na komandora Eseka Hopkinsa (Rhode Island) i ustalił liczbę budowanych okrętów wojennych na koszt kontynentu w poszczegól­ nych koloniach, które, jak przypuszczano, miały być gotowe do walki na wiosnę 1776 r. Równocześnie przez cały ten czas Kongres apelował zarówno do poszcze­ gólnych zgromadzeń prowincjonalnych, jak też i do ludności oraz komitetów bezpieczeństwa o zbieranie saletry i siarki niezbędnej do wyrobu prochu oraz o budowę manufaktur wyrabiających broń.

Sytuacja organizującej się i równocześnie oblegają­ cej Boston armii coraz bardziej niepokoiła jej wodza, który z braku własnych możliwości płatniczych ape­ lował o pomoc do Kongresu, bojąc się, że zostanie bez

żołnierzy. Pierwsza oddziały z Nowej Anglii zwerbo­ wano do służby wojskowej tylko na pół roku. Prze­ ciągające się oblężenie miasta, braki w wyżywieniu i umundurowaniu doprowadziły do tego, że ,,...wczo­ raj wieczorem wielu z nich uchwaliło opuszczenie obo­ zu. Wielu z nich wyszło bez pozwolenia dowódcy, a kilkunastu zabrało broń ze sobą" — relacjonował ostatnie wydarzenia z końca listopada Waszyngton. Dnia 10 grudnia 1775 r. opuściły armię oddziały przy­

byłe z Connecticut. Jedynie na usilne prośby Wa­ szyngtona, przerażonego, że zostanie bez wojska, zgro­ madzenia Massachusetts i New Hampshire skłoniły się do wyrażenia zgody na przedłużenie czasu służby swo­ ich oddziałów. Kongres, ponaglany przez wodza na­ czelnego, powołał co prawda nową armię, mającą w przyszłości liczyć 20 tys. ludzi, ale nowe kontyn­ genty prowincjonalne docierały do obozu do Cam­ bridge koło Bostonu nie szkolone i nie uzbrojone.

W końcu stycznia 1776 r. Waszyngton skarży się w liście do J. Reeda: „Wiesz, że bez ludzi, bez amu­ nicji, bez jakiejkolwiek rzeczy potrzebnej do wyposa­ żenia żołnierza można zrobić niewiele albo nic w wal­ ce z nieprzyjacielem" 67. Amerykanie nie mieli ponad­ to artylerii, którą zobowiązał się dostarczyć pod Bos­ ton z zajętego wcześniej fortu Ticonderoga gen. Knox, zaś na dodatek dochodziły wiadomości o nieudanej wy­ prawie na Kanadę, co w sumie nie przyczyniało się do podniesienia morale, i tak bardzo już wystraszonych wszystkimi dotychczasowymi wydarzeniami kandyda­ tów na dobrych żołnierzy Armii Kontynentalnej.

Druga strona nie zachowywała się lepiej. Gen. Ho­ we, głównodowodzący wojsk lądowych angielskich, który 10 października 1775 r. zastąpił gen. Gage'a,

mo że dysponował około 11 tys. żołnierzy do obrony portu i miasta Bostonu, 'był przeciwnikiem walki z ko­ lonistami. Uważał, że poczynania parlamentu były bez­ prawne, dlatego też nie należy walczyć zbrojnie z An­ glikami, którzy mieszkają po drugiej stronie oceanu. Będąc pewny poparcia części Izby Gmin, twierdził, że nie należy prowadzić bratobójczej wojny. Nie mając, jak wyliczył, dostatecznych zapasów żywności i broni w Bostonie, obleganym przez zbuntowanych koloni­ stów, po kilku nieudanych wypadach z miasta zdecy­ dował się na przeprowadzenie ewakuacji podległych mu oddziałów na południe, do Nowego Jorku. Dnia 17 maroa 1776 r. żołnierze brytyjscy wraz z kolonistami opowiadającymi się po stronie króla opuścili miasto. Natomiast 27 marca cała flotylla brytyjska (wraz ze swym wyposażeniem) zawróciła na północ i dopłynęła do Halifaxu w Nowej Szkocji, o czym Waszyngton nie wiedział, będąc przekonany, że pierwotny plan brytyj­ ski zostanie zrealizowany i kolonia Nowy Jork stanie się centrum sił nieprzyjaciela. Dopiero po modyfikacji planów wojennych Brytyjczycy wrócili w połowie 1776 r. do planu zajęcia portu Nowy Jork, pragnąc od­ ciąć kolonie północne od południowych.

Pod koniec 1775 r. Londyn zdecydował się na wy­ słanie specjalnej ekspedycji wojskowej do stłumienia buntu kolonii. Celem było Południe, gdzie toczyły się walki między patriotami a torysami. Sądzono, że naj­ lepiej będzie opanować najbogatsze kolonie rolnicze, potem zaś przywracać władzę królewską w pozosta­ łych prowincjach.

Armada statków wiozących wojsko pod dowództwem gen. majora Cornwallisa opuściła Irlandię w grudniu 1775 r. z zamiarem połączenia się w Karolinie P ó ł n c -nej z małym konwojem wysłanym z Bostonu, a dowo­ dzonym przez.gen. Clintona, by podjąć wspólne

decy-zje co do dalszych operacji wojskowych. Na wieść o tym niebezpieczeństwie Kongres skierował na po­ łudnie część oddziałów kontynentalnych pod dowódz­ twem gen. Ch. Lee. Flota brytyjska przybiła 4 czerw­ ca 1776 r. w pobliżu Charlestonu (Karolina Południo­ wa) na dzień przed przybyciem oddziałów amerykań­ skich. Obrona fortu Sullivan, stanowiącego bramę do miasta, przyniosła zwycięstwo kolonistom. Odparte od­ działy brytyjskie wycofały się na południe i popłynęły na północ, by przyłączyć się do gen. Howe'a. Wojna na Południu praktycznie skończyła się w sierpniu

1776 r.

O wiele gorzej przedstawiała się sytuacja na północy, skąd wycofały się wojska kolonistów po nieudanej wy­ prawie do Kanady. Zdawano sobie sprawę, że Anglicy mogą zaatakować kolonie od tej strony. Wtedy doszłoby do wojny na kilku frontach, co wymagałoby koordyna­ cji sił amerykańskich, rozproszonych na terenach pro­ wincji. Dlatego też Kongres postanowił utworzyć Komi­ tet Wojenny (Board of the War and Ordonance), który powstał 13 czerwca 1776 r. Przewodniczącym został J. Adams, radykał, z wykształcenia prawnik. Urząd ten zapoczątkował powstanie departamentu zajmującego się wykonywaniem zarządzeń Kongresu na terenie Zjedno­ czonych Kolonii w sprawach związanych z armią, jej do­ wodzeniem i wyposażeniem. Stanowiło to jeszcze jeden czynnik powoli spajający kolonie. Od 1 stycznia 1776 r. wojska kolonialne zaczęły używać własnej flagi, ustano­ wionej w obozie Cambridge przez Waszyngtona i jego sztab. Składała się ona z trzynastu czerwonych i białych podłużnych pasów i miała na co dzień przypominać żoł-nierzom o unii kolonii.

Związek prowincji, tworząc własną armię, przeżywał olbrzymie trudności finansowe dotyczące jej zaopatrze­ nia, utrzymywania i wyekwipowania żołnierzy.

Dla-tego też Kongres ustanowił następną emisję papiero­ wych pieniędzy 68, potrzebnych na prowadzenie dalszych działań wojennych. Spłatą tych papierowych pieniędzy obciążeni byli koloniści we wszystkich prowincjach.