• Nie Znaleziono Wyników

Kryzys, korekta czy wyczerpanie się modelu?

Raport otwierający w 2017 roku monachijskie Forum Bezpieczeństwa, jedną z najstarszych konferencji poświęconych bezpieczeństwu Europy i świata, na którą co roku zjeżdża kilkuset przywódców, liderów organizacji międzynaro-dowych i wpływowych ekspertów, przekonuje na wstępie, że świat stoi w obli-czu antyliberalnej presji.

„Na Zachodzie i poza nim antyliberalne siły stają się coraz mocniejsze.

Zachodnie społeczeństwa z niepokojem obserwują pojawianie się ruchów populistycznych, które przeciwstawiają się zasadniczym elementom liberalno- -demokratycznego status quo. Na zewnątrz zachodnie społeczeństwa stają przed wyzwaniem antyliberalnych rządów próbujących zakwestionować demokrację

liberalną i osłabić porządek międzynarodowy. A państwa Zachodu wydają się niezdolne do skutecznego zajęcia się największymi kryzysami bezpieczeństwa i niezainteresowane nimi – z Syrią jako najlepszym tego przykładem”9.

Powyższa diagnoza zawiera wiele elementów, które nie wydają się nowe, nawet jeśli ich skala jest rzeczywiście zaskoczeniem. Analizując przyczyny problemów, które złożyły się na kryzys ładu liberalnego zbudowanego po zimnej wojnie, trzeba zatem oddzielić rzeczywistość polityczną od politycz-nego mitu, rzeczywistość polityczna ery pozimnowojennej nigdy bowiem nie przypominała idylli.

Po pierwsze, zbudowany wokół integracji europejskiej i współpracy atlan-tyckiej ład przyniósł rozkwit gospodarczy Europy Środkowej i bezprecedenso-we poczucie stabilności w regionie targanym rywalizacją mocarstw. Nie objął jednak wszystkich w równym stopniu.

Mimo ustępstw i otwartości w kwestii kontroli zbrojeń, współpracy z soju-szem północnoatlantyckim oraz rezygnacji z rozmieszczenia infrastruktury i sił wojskowych na terytoriach nowych członków NATO Rosja postanowiła pozostać poza systemem zachodnim, zachowując jedynie kanały współpracy.

Celem Rosji była realizacja własnej koncepcji organizacji porządku w Euro-pie opartej na rozdzieleniu politycznych stref wpływów i luźnej współpracy gospodarczej, przede wszystkim w obszarze dostaw surowców energetycznych.

Symbolem tego były rosyjskie próby uczynienia z Organizacji Współpracy i Bezpieczeństwa w Europie głównej instytucji zarządzającej bezpieczeństwem Europy, z Europejską Radą Bezpieczeństwa jako gremium mocarstw. Podob-ny pomysł Rosja forsowała we współpracy z Unią Europejską, próbując prze-kształcić dwustronne szczyty w miejsce podejmowania kluczowych decyzji dotyczących zasad funkcjonowania jednolitego rynku, a także gospodarczej aktywności Unii na Wschodzie.

Na marginesie systemu znalazły się, ale już nie do końca z wyboru, także Bałkany, Europa Wschodnia i Kaukaz. Mimo ciążenia tych regionów w stro-nę Unii i NATO nie były one w stanie wygenerować silnego impulsu moder-nizacyjnego lub odstraszały skalą problemów. Wojna domowa na Bałkanach, tzw. zamrożone konflikty w Naddniestrzu i Górnym Karabachu oraz silne wpływy Rosji stworzyły wokół poszerzonej Unii hybrydową strefę wpływów,

9 Munich Security Report 2017 – Munich Security Conference 2017.

w której europejskie nadzieje i ambicje społeczeństw ścierały się z twardymi realiami polityki rządów balansujących na granicy rosyjskiej presji i europej-skich wymagań.

Drugie odstępstwo od przekonania, że przeszłość była pasmem sukce-sów, podczas gdy teraźniejszość dowodzi załamania się liberalnego porząd-ku, powodował wymiar bezpieczeństwa. Wojny wokół Europy nie ucichły wraz z końcem ery zimnowojennej. Przeciwnie, w wielu miejscach wybuchały nadal: od Bałkanów przez Kaukaz Północny aż po Gruzję. Jeśli tamte wyda-rzenia nie stanowiły o kryzysie ładu, dlaczego ma o nim stanowić wojna na Ukrainie czy w Syrii? Podobnie rozpad politycznej mapy Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Był to proces, którego społecznym paliwem w momen-cie wybuchu tzw. arabskiej wiosny była niezgoda na porządek regionalny opar-ty na brutalnych prześladowaniach społeczeństw przez rządy i trwałym niedo-rozwoju gospodarczym wynikającym z endemicznej korupcji. Porządek, który funkcjonował przy akceptacji i udziale twórców liberalnego ładu w Europie.

Także wojny w Iraku czy Afganistanie wynikły z chęci poszerzenia liberalnej sfery życia państw i społeczeństw. Dzisiaj arabska wiosna i obie interwencje są przytaczane jako błędy, które przyczyniły się do erozji liberalnego porząd-ku. W rzeczywistości były nieudaną próbą objęcia nim sąsiednich regionów Europy.

Po trzecie, dominacja zachodniej koncepcji ładu międzynarodowego wyni-kała z braku innych realnych koncepcji. Zarówno UE, jak i NATO były silne nie tylko własnymi zasobami i zdolnościami, lecz także słabością konkuren-tów. Ani Rosja, ani Chiny nie miały wystarczającej siły i przekonania, że mogą wygrać spór o jego kształt. Były państwami gospodarczo słabymi, skoncen-trowanymi na własnych problemach i pozbawionymi ciekawej oferty poli-tycznej dla innych państwa. Rosja domagała się uznania i miejsca „przy stole”

jako spadkobierczyni ZSRR. Chiny skoncentrowane na przemianach gospo-darczych nie były zainteresowane samodzielnym budowaniem alternatywy dla systemu, który otwierał im drogę do globalnej ekspansji handlowej bez wymogu „wewnętrznej liberalizacji”.

Przyjmowanie nowych państw do sojuszu i Unii Europejskiej umożliwiała nie tylko dobra sytuacja gospodarcza na Zachodzie i aktywność zachodnich firm we wchodzeniu na rynki Europy Środkowej, lecz także brak alternatywnych koncepcji organizacji ładu, popartych odpowiednimi zasobami politycznymi

i finansowymi. Podobnie interwencja NATO w Bośni, a następnie w Kosowie nie byłaby możliwa, gdyby Rosja posiadała realne narzędzia retorsji.

W takim kontekście kryzys przywództwa amerykańskiego i spory z Europą nie wydawały się tak groźne jak obecnie, ale były przecież zjawiskiem towa-rzyszącym współpracy transatlantyckiej od jej zarania. Europa doświadczała ich zarówno w okresie zimnej wojny (kryzys sueski w 1956 roku, polityka administracji Ronalda Reagana wobec ZSRR), jak i po niej. Wystarczy wspo-mnieć politykę Billa Clintona w pierwszych latach wojny na Bałkanach czy spór o Irak z administracją George’a W. Busha. To były momenty, które dawa-ły polityczne paliwo zwolennikom europejskiej autonomii, ale przekonanie o swej komfortowej sytuacji i brak zgody w odniesieniu do zakresu i definicji autonomii nie prowadziły do realnych przewartościowań. Tworzenie instytucji pozbawionych realnych zasobów i wsparcia było efektem kryzysów. Dzisiej-szy spór związany z polityką administracji Donalda Trumpa ma potencjalnie większe znaczenie. Cios został wymierzony nie w europejskie ambicje strate-giczne, lecz w samo serce.

Przekonanie o sile liberalnej organizacji instytucji świata zachodniego pozwalało też na przymykanie oczu na niedociągnięcia związane z budo-wą silnych instytucji demokratycznych w państwach kandydujących do UE i NATO. Koronnym tego przykładem był fakt, że żadne z nowych państw członkowskich sojuszu nie dokonało reformy szkolnictwa wojskowego i nie wypracowało systemu kontroli cywilnej nad armią, ograniczając się jedynie do postawienia na czele ministerstwa obrony cywilnego polityka. Także w proce-sie rozszerzenia Unii Europejskiej wiele słabości dotyczących funkcjonowa-nia instytucji publicznych – od służby zdrowia, szkolnictwa wyższego przez sądy, prokuraturę i policję po media – zostało pominiętych w przekonaniu, że siła wpływu instytucji europejskich w połączeniu z rozwojem gospodarczym będzie zapewniać korektę i dbać o nadrabianie zaległości.

Patrząc z perspektywy czasu, czyli post factum, można więc postawić tezę, że w myśleniu o złotym wieku bezpieczeństwa i rozwoju zbudowanym na fila-rze liberalnych instytucji i koncepcji było zawsze sporo hipokryzji lub naiw-ności. Była to nie tyle cena za wiarę w „koniec historii”, ile wyraz niezwykłej odwagi w modelowaniu świata według liberalnych wzorców. Przy wszystkich współczesnych wyzwaniach bilans zysków i strat jest wciąż dodatni. Obecny kryzys Zachodu spowodował jednak radykalną zmianę perspektyw.

Polityka zachodnia nie patrzy już na świat jako obszar do podboju, lecz miejsce, z którego płyną jedynie zagrożenia. Przewroty w Afryce Północnej, wojna w Syrii, ataki terrorystyczne w Europie, agresja Rosji na Ukrainę i fala migracji zakończyły wiarę w szansę budowy wokół Europy stabilnego i prospe-rującego sąsiedztwa w ramach ładu opartego na liberalnej koncepcji współpra-cy. Do świata zachodniego zawitał nie tylko strukturalny kryzys gospodarczy, lecz również wojna.

Sumę wszystkich lęków Zachodu najpełniej pokazał Ivan Krastev10. W jego opinii pozimnowojenny ład rozpada się na naszych oczach w trzech wymia-rach. Po pierwsze, Zachód traci siłę i wpływ w systemie międzynarodowym, czego dowodem jest rosnąca pozycja Chin i Rosji oraz rozprzestrzenianie się konfliktów. Po drugie, zachodni model demokracji i wolnego rynku traci swój uniwersalistyczny powab, czego przykładem jest rosnący sprzeciw wobec globalizacji i swobodnego przepływu kapitału, towarów, ludzi i idei. I wresz-cie, zachodni model rządów liberalno-demokratycznych jest pod presją sił i rządów populistycznych. Wszystko to prowadzi – zdaniem Krasteva – do pełnej lub częściowej dezintegracji Unii Europejskiej, wyjścia Turcji z NATO, rozpadu Belgii i Hiszpanii oraz powrotu Europy Środkowej do autorytarnych modeli rządzenia znanych z lat trzydziestych XX wieku.

Tezy Krasteva i wielu innych autorów mają jednak tę słabość, że koncen-trują się na przejawach problemu, a nie jego źródłach. Tymczasem, istotą problemów wydaje sią sytuacja, którą Dani Rodrik zdefiniował jako konflikt między demokratycznym systemem zarządzania państwem, daleko idącą inte-gracją jego gospodarki z gospodarką światową oraz suwerennością w polityce gospodarczej i społecznej państw11. Podobnie jak wolna konkurencja potrafi z czasem stworzyć warunki do monopolizacji sektorów gospodarki w wyni-ku przejmowania słabszych graczy przez silniejszych, tak liberalna idea ładu globalnego stworzyła warunki pod powstanie wykluczających się nawzajem trendów. Rodrikowski trylemat zakłada, że z trzech wartości ładu liberalne-go: demokracji, suwerenności oraz integracji naraz można mieć dwie. Demo-kracja idzie w zgodzie z suwerennością, ale już nie z globalizacją. Ta ostat-nia może współżyć z ideą demokratyczną, ale kosztem suwerenności państw,

10 I. Krastev (2016), op. cit.

11 D. Rodrik (2011), op. cit.

a globalizacja hamowana przez suwerenną władzę wymaga ograniczenia praw demokratycznych.

Zgodnie z tezą Rodrika to, co jest nazywane końcem ładu liberalnego, jest w istocie wynikiem dwóch procesów: słabnięcia siły Zachodu, które nie pozwala mu na narzucanie swojej suwerenności innym, oraz buntu obywateli, którzy żądają ochrony swoich tożsamości (kulturowych, a także społecznych), chcąc zarazem korzystać z dobrodziejstw, które daje im otwartość świata.

W praktyce politycznej nie ma możliwości cofnięcia się do starych dobrych czasów, gdy globalizacja była jedynie źródłem przewag Zachodu. Trylemat zarysowany przez Rodrika jest w sposób oczywisty nierozwiązywalny. Odpo-wiedzią może być tylko korekta systemu.

Wydaje się bowiem, że fundamentalnym powodem błędów, które złożyły się na dzisiejszą kondycję ładu liberalnego, było utrzymujące się przekonanie o braku wrogów. Tym samym zmiana percepcji i przyjęcie za punkt wyjścia, że liberalny ład w świecie i Europie ma wroga, zmienia wiele, jeśli nie wszyst-ko. Jest początkiem głębokiej korekty i początkiem końca kryzysu tego ładu.

Widać to na wszystkich poziomach: począwszy od wycofania się z aktywnej roli w konfliktach międzynarodowych, aby nie rozpraszać siły, poprzez uzna-nie Rosji za sponsora wojny informacyjnej i utrzymywauzna-nie sankcji wobec uzna-niej, a skończywszy na zmianie podejścia do reguł wolnego handlu i ochronie rynku europejskiego przed chińskimi inwestycjami w strategiczne sektory. Zwłaszcza zmiana stosunku do Chin wydaje się mieć przełomowe znaczenie.

Przez cały okres lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych wzrost pozycji gospodarczej Państwa Środka uważano za element potencjalnie stabilizujący ład międzynarodowy. Chiny wchodziły do globalnej gry nie poprzez wzrost zbrojeń, kreowanie konfliktów i burzenie ładu światowego, ale jako pokorny uczeń liberalnego świata, eksploatujący wolność mórz i oceanów, otwartość rynków oraz wolną konkurencję. Dzisiaj te same Chiny są już traktowane jako gracz, który w systemie międzynarodowym chce mieć tylko prawa – dostęp do innych rynków i infrastruktury oraz technologii, ale już nie obowiązki – otwarcie własnego rynku czy budowę stabilnego ładu wokół siebie.

Drugim błędem, który składa się na dzisiejszą kondycję liberalnych idei ładu międzynarodowego, było przeoczenie momentu, w którym jego regu-ły zaczęregu-ły uderzać w społeczeństwa, które miaregu-ły z niego korzystać. Przykła-dem tego jest bunt wobec kolejnych porozumień o wolnym handlu, które

otwierając zamożne rynki Zachodu na konkurencję firm ze wschodzących gospodarek, powodowały wprawdzie wzrost obrotów handlowych i wzrost gospodarczy, ale za cenę ubożenia lokalnych społeczności.

Źródłem problemu jest zignorowanie przez rządy prostej zasady: prawdziwa konkurencja dotyczy sytuacji, w której jej treścią jest lepsza organizacja, wydaj-ność pracy czy przewaga intelektualna. Natomiast przewaga konkurencyjna biorąca się z działań, które są traktowane jako nielegalne w państwach i społe-czeństwach zachodnich (niszczenie środowiska oraz praca niewolnicza), nie ma nic wspólnego z prawdziwym konkurowaniem. Stąd też postulat wolnego handlu – free trade przybiera dzisiaj formę uczciwego handlu – fair trade.

Za wcześnie jest przesądzać, jak korekta systemu przełoży się na polityczną hierarchię, reguły i instytucje oraz czy się powiedzie. Mamy jednak do czynie-nia – na poziomie zarówno sojuszu północnoatlantyckiego, Unii Europejskiej, jak i poszczególnych państw – z konsolidacją ładu liberalnego, której podsta-wą jest porzucenie idei uniwersalistycznych oraz geograficzne i regulacyjne zamykanie się na innych. Celem jest odbudowa zasobów i zdolności, które pozwolą na odbudowę wpływów w przyszłości.