• Nie Znaleziono Wyników

Pierre Rosanvallon w ostatnio wydanej książce Dobry rząd (ze względu na wieloznaczność francuskiego słowa gouvernance tytuł można równie dobrze przetłumaczyć jako Dobre panowanie) w dość istotnej mierze potwierdza diagnozę choroby demokracji liberalnej, postawioną zarówno przez Chantal Delsol, jak i Claude’a Leforta oraz Myriam Revault d’Allones. Według Delsol ból może uśmierzyć jedynie odejście od jakobińskiej logiki państwa scen-tralizowanego, zaś zdaniem Revault d’Allonnes – rezygnacja z paradygmatu ekonomicznego (paradigme économique), który przeobraża państwo w przed-siębiorstwo. Natomiast Claude Lefort pokazuje, jak legitymizacja demokracji liberalnej szybko ulega dezaktualizacji i zostaje przez to zakwestionowana.

14 Claude Lefort, L’invention démocratique, Fayard, Paris 1981.

15 L’homme démocratique – privé de garanties et de critères ultimes – est ainsi renvoyé à la multiplicité des croyances, des opinions, des jugements. D’où la double tentation d’un relativisme généralisé (et donc d’une désaffection) ou de la recherche éperdue d’une société délivrée des affres de la division, comme le proposait en son temps la fantasmatique totalitaire, Myriam Revault d’Allones, op. cit., s. 9.

Rosanvallon dochodzi do dosyć podobnych wniosków: „O naszych rządach można mówić, że są demokratyczne, choć nie jesteśmy rządzeni demo-kratycznie. Ten wielki niedosyt nasila współczesne rozczarowania, a także chaos”16. I dodaje, że palącą sprawą staje się jak najszybsze stworzenie demo-kracji zaufania (confiance) oraz przyswojenia (appropriation). W jego opinii społeczeństwa muszą na nowo określić swój stosunek do demokracji, która się od nich stopniowo odcięła. Trzeba wdrożyć system pozwalający obywa-telom na „bezpośrednie praktykowanie funkcji demokratycznych, które do tej pory były monopolizowane przez władzę parlamentarną”17. Wyjaśnienie jest proste: demokracja liberalna wyżłobiła fosę między elitami polityczny-mi a społeczeństwem. Rosanvallon obarcza winą za taki stan rzeczy „widmo cezaryzmu” (le spectre du césarisme), który odcisnął niezatarte piętno na prezy-denckim systemie V Republiki. Czas zasypać ten rów, zwiększając aktywność obywatelską: stąd inicjatywa Francuza, którą przedstawia na stronach Parla-mentu niewidocznych18. Jego zdaniem należy rzucić nowe światło w „głębiny społeczeństwa”, na tych, którzy czują się opuszczeni, zapomniani, źle zrozu-miani i którzy są właśnie „niewidzialni”, ponieważ nie znajdują uznania i nie mają narzędzi, by się zorganizować i stać się widocznymi. Ta nieukształtowa-na masa, stanowiąca lwią część społeczeństwa, czerpie swą moc kontestacji z rozczarowania, które powoduje oddalanie się od instytucji państwa i przeka-zów medialnych. A to z kolei rodzi rozproszone i niezdefiniowane ruchy prote-stu. Wbrew temu, co można by pomyśleć, „niewidziali” nie należą tylko do klas spauperyzowanych, inicjatywa ta – jak pisze Rosanvallon – ma dotyczyć wszystkich warstw społecznych. Projekt Telling Life ma skłaniać do odejścia od niewidzialności poprzez ruch solidarności spod znaku globalnego społe-czeństwa. Parlament „przyznany” niewidzialnym ma tworzyć platformę, by ludzie mogli wyrazić swoje opinie i potrzeby.

Jako remedium na kryzys reprezentacji francuski politolog proponuje, aby narody stały się potrójnym strażnikiem. Istnieje „naród uważny” (peuple

16 Nos régimes peuvent être dits démocratiques, mais nous ne sommes pas gouvernés démocratiquement.

C’est le grand hiatus qui nourrit le désenchantement et le désarroi contemporains, P. Rosanvallon (2015): Le bon gouvernement, Paris: Le Seuil, s. 9.

17 (…) mis en œuvre [qui] permettrait aux citoyens d’exercer plus directement des fonctions démocrati-ques qui ont longtemps été accaparées par le seul pouvoir parlementaire, ibid., s. 22.

18 P. Rosanvallon (2014): Le parlement des invisibles. Manifeste pour „raconter la vie”, Paris: Le Seuil.

vigilant), „naród weto” (peuple veto) oraz „naród sędzia” (peuple juge). Przy tym Rosanvallon atakuje polityków, którzy dalecy są od typów idealnych rządzących: polityka nie jest dla nich ani powołaniem w sensie Weberow-skim (politique par vocation), ani przestrzenią człowieka zaufania (l’homme de confiance). W pierwszym przypadku Weberowski polityk z powołania, również polityk profesjonalny, stanowił odpowiedź na dyletantyzm europej-skich notabli oraz na afery dotykające polityków amerykańeuropej-skich. W drugim chodzi o odrodzenie modelu trustee, figury kardynalnej dla charakterystyki

„dobrych rządów”.

Recepta Pierre’a Rosanvallona jest prosta. Zanim narody przeobrażą się w zglobalizowaną masę demokracji liberalnych, należy skrócić dystans między rządzącymi a rządzonymi, odtworzyć „prawdziwą mowę” (le parler vrai) oraz polityczne powołanie.

Obserwując protesty tzw. „żółtych kamizelek”, nie sposób nie zgodzić się z analizą Rosanvallona. Francuski system polityczny nie sprzyja deba-cie, zmniejszeniu dystansu między władzą centralną a „małymi wspólnotami regionalnymi”. Macron konsekwentnie uniemożliwia powszechną dyskusję, nie dopuszcza do zastosowania mechanizmu wprowadzonego do konstytu-cji przez de Gaulle’a – referendum. Po pierwsze dlatego, że niezwykle trudno byłoby sformułować pytanie, na które mieliby odpowiedzieć Francuzi. A po drugie referendum mogłoby definitywnie przekreślić prezydenturę Macrona.

Jego legitymacja demokratyczna jest słaba (24% poparcia w pierwszej turze wyborów), a protesty tylko uwidoczniły tę słabość. W protestach tych przebu-dziła się Francja żyrondystów, Francja prowincji. Protest „żółtych kamizelek”

jest de facto odrodzeniem dwóch podziałów: opcja jakobinów (centralizacja) versus opcja żyrondystów (suwerenność poszczególnych prowincji, decentra-lizacja). To także amorficzny bunt klasowy, gniew „skrzywdzonych i poniżo-nych”, zagubionych w logice globalizacyjnej przeciw dominującym elitom.

Próby rozwiązania problemu społecznego przez prezydenta Macrona przy-pominają dialog głuchych.

Głos pisarza

Prozę Michela Houellebecqa można uznać za odzwierciedlenie aktualnego stanu francuskiego społeczeństwa i kryzysu demokracji liberalnej, zwłaszcza

na poziomie obyczajowym. Co prawda w Uległości19 opisuje on zastąpienie elit V Republiki umiarkowanymi islamistami, ale jest to przekaz zawoalowany, metaforyczny. Francuzi byli na tyle zdesperowani, zdeprymowani, używając vocabularium Houellebecqa, że w ostatnich wyborach prezydenckich i parla-mentarnych zagłosowali za dużą zmianą, za eksperymentem. Pisarz uchwycił pewien mechanizm zachowań elektoralnych, który coraz częściej występuje we współczesnych demokracjach liberalnych. Społeczeństwo francuskie jest zmęczone starymi elitami politycznymi, arystokracją, którą ogląda od trzy-dziestu lat, i ją wymieniło. Został przekroczony próg tolerancji dla spadkobier-ców, którzy zapełniają szkoły administracji, a następnie zostają wprzęgnięci do pracy w instytucjach republikańskich. W tej sytuacji przestają obowiązywać prawidłowości, opisane przez Pierre’a Bourdieu i Jean-Claude’a Passerona20. Socjologowie ci w przededniu rebelii studenckich 1968 roku zakwestiono-wali utarte opinie, jakoby studia uniwersyteckie we Francji były przestrze-nią mobilności społecznej. Dostęp większej liczby młodych ludzi do uczelni wyższych, głównie do wydziałów humanistycznych i artystycznych, nie ozna-czał prawdziwej demokratyzacji systemu akademickiego. Społeczne pocho-dzenie zawsze pozostawało istotnym kryterium przy wyjaśnianiu sukcesów i porażek szkolnych. Protesty studenckie pod koniec lat sześćdziesiątych były czymś więcej niż tylko buntem przeciwko władzy, sprawiły one, że postawio-no pytanie o funkcję społeczną, jaką spełnia szkoła, a tym samym społeczeń-stwo. Aby przeanalizować funkcjonowanie współczesnego społeczeństwa i rolę szkoły, Bourdieu wprowadził pojęcie „reprodukcji”; okazało się, że kontestato-rzy z przeszłości stali się elitami państwowymi teraźniejszości. Z grubsza rzecz biorąc, pochodzą oni z rodzin dobrze sytuowanych, rodzice nierzadko również uczęszczali do tych samych szkół administracji.

Demokracja liberalna w wydaniu francuskim kwestionuje ten porządek i pokazuje, jak nieprzewidywalne mogą być wybory elektoratu. Francuskie elity zdają się mówić – zresztą podobnie jak u Houellebecqa – że wybio-rą największego nicponia, byleby nie wygrała Le Pen. Macron z pewnością nie przypomina Houellebecqowskiego nicponia – Mohammeda Ben Abbesa z Uległości, ale jest wielką niewiadomą – wyborczym eksperymentem. Dość

19 M. Houellebecq (2016): Uległość, tłum. Beata Geppert, Warszawa: W.A.B.

20 P. Bourdieu, J.-C. Passeron (1964): Les Héritiers, Paris: Les Éditions de Minuits oraz P. Bourdieu (1989): La noblesse d’États. Grandes écoles et esprit de corps, Paris: Les Éditions de Minuits.

zręcznie lawirował w trakcie swojej kampanii między programami tradycyj-nych rodzin politycztradycyj-nych, nie troszczył się zbytnio o przynależność ideolo-giczną, podkreślając obywatelski charakter swojego ruchu. Nota bene po raz pierwszy w dziejach V Republiki.

Centralnym pojęciem prozy Houellebecqa jest „mutacja metafizyczna”.

„Mutacja metafizyczna rozwija się od razu, nie napotykając żadnych prze-szkód, aż osiągnie ostateczny cel, jaki sobie założyła. Wymiata bez pardonu systemy ekonomiczne i polityczne, sądy estetyczne i hierarchie społeczne”21, ustala nowy ład, który uniemożliwia normalne funkcjonowanie jednostce jako czynnemu podmiotowi społecznemu. Jak pisze Houellebecq, tradycyjne więzi społeczne oparte na emocjach, wspólnoty małe, rodzinne, sąsiedzkie, gmin-ne, zastępowane są więzami intelektualnymi rozparcelowanymi w bezosobo-wych miastach na prawach liberalnego rynku. Toteż, wobec postępujących zmian, jednostka przestaje być podmiotem i staje się przedmiotem, trybikiem w liberalnej manufakturze bazowanej na dyferencjacji metrycznej. Oczywi-ście, nie traci poczucia swojej decyzyjnej suwerenności; manufaktura bowiem dba o to, by stwarzać jej warunki do osiągania rzekomej szczęśliwości. Stale wzmacniane jest poczucie „indywidualizmu niesterowanego”. Znaczy to tyle, że jednostka wciąż żywi się odgórnie narzuconą formą „szczęścia”, „normal-ności”, wierząc jednocześnie w wolność wyboru w tych kategoriach. Tkwiąc w tym wierutnym kłamstwie, uczestniczy w zniewalaniu samej siebie.

Według Houellebecqa w demokracjach liberalnych nadal panuje narko-tyczne upojenie racjonalnością (Macron w przemówieniu inaugurującym jego prezydenturę: Francja nie może odwrócić się plecami od Oświecenia). Francuski pisarz podkreśla, że decyzje racjonalne mogą mieć odwrotne skutki od zało-żeń. Co więcej, racjonalność może doprowadzić do odrodzenia pierwotnego stanu wojny każdego z każdym. Cechuje ją ciągły niepokój, rozdarcie prowa-dzące nieuchronnie do konfliktu.

Weźmy przykład domeny seksualnej, która według Houellebecqa, od początku lat pięćdziesiątych jest ofiarą procesów racjonalnych i odgrywa dzisiaj rolę systemu różnicowania ludzi na takiej samej zasadzie jak pieniądz.

Racjonalizacja, o której mowa powyżej, stanowi prostą zasadę; jest oparta

21 M. Houellebecq (2004): Cząstki elementarne, tłum. Agnieszka Daniłowicz-Grudzińska, Warsza-wa: W.A.B., s. 6.

w całości na numerycznym systemie zysków i strat. W rzeczywistości społe-czeństwa konsumenckiego opiera się na „uzyskaniu maksymalnego zadowo-lenia za określoną cenę”. Chodzi więc o względy czysto funkcjonalno-utyli-tarne dla klienta, zaś opłacalne dla wytwarzającego i sprzedającego. W tym układzie najważniejsze staje się dla wszystkich aktorów społecznych to, co jest

„korzystne” (bądź „opłacalne”), w konsekwencji to, co „przyjemne”, i wresz-cie to, co „najprzyjemniejsze”. To stopniowanie doprowadza do tragicz-nych skutków antropologicztragicz-nych; „Podnieść pożądanie do granic możli-wości równolegle z coraz trudniejszą realizacją, oto podstawowa zasada, na której opiera się cywilizacja zachodu” – pisze Houellebecq w Możliwości wyspy. Bardzo precyzyjnie wyznacza on moment wygaśnięcia tradycyjnego modelu społecznego we Francji, który zapoczątkował oszałamiający pęd do autodestrukcji: „14 grudnia 1967 roku Zgromadzenie Narodowe przyjęło w pierwszym czytaniu ustawę Neuwirtha o legalizacji środków antykoncep-cyjnych (…) Od tej pory wyzwolenie seksualne (…) przedstawicieli wolnych zawodów i artystów – również małych i średnich przedsiębiorstw – dotar-ło do szerokich warstw ludności. Fakt ten zyskuje pikanterii, jeśli uświado-mić sobie, że owe wyzwolenie seksualne było niekiedy przedstawiane jako realizacja marzeń o wspólnocie, gdy w rzeczywistości chodziło o przekrocze-nie kolejnego progu w rozwoju indywidualizmu. Wdzięczne słowo «stadło»

uzmysławia nam, że para i rodzina stanowią ostatnią wysepkę pierwotnej wspólnoty w łonie liberalnego społeczeństwa. Wyzwolenie seksualne znisz-czyło ostatnie wspólnoty, które oddzielały jednostkę od rynku. Proces owej destrukcji trwa do dziś”22.

Legalizacja środków antykoncepcyjnych włączyła tak intymną sferę ludz-kiej egzystencji, jaką jest seksualność, do reguł liberalnego rynku ekono-micznego. Na tym przykładzie widać niezwykłą, ekspansywną moc zasady racjonalnej. Francuski pisarz pokazuje również, jak diametralnie różnią się skutki tej racjonalności od pierwotnych zamiarów. Bowiem, jak wspomina Houellebecq, legalizacja miała w domyśle urzeczywistnić „marzenie o wspól-nocie”, tymczasem stymulowała i stymuluje do dziś, indywidualizm. Legaliza-cja nie spaja społeczeństwa, wręcz odwrotnie, legalizaLegaliza-cja atomizuje; roz sadza – pluralizuje żądania i pożądania w nieskończoność. Jak pisał arcybiskup

22 Michel Houellebecq, Cząstki…, op. cit., s. 129.

Życiński, jednostkę „rzuca w pluralizm”. A przy tym ją uprzedmiotawia.

Same żądania zaś także się komercjalizują. To niebezpieczeństwo pojawia się również w analizach autora Cząstek elementarnych; człowiek staje się przed-miotem skomercjalizowanych żądań.