• Nie Znaleziono Wyników

89

W Y D A R ZE N I A foRmAt 70 / 2014/15

1. jiří Hanke, z cyklu Widoki z okna mojego mieszkania, 20.03.1982 2. Vasil stanko, Autoportret, 1985, z wystawy Słowacka nowa fala lat 80 3. noro knap, 3 daty, wideo, fot. K.Jurecki

gumy najwyższej klasy artystycznej. Fotografował tancerzy, co być może przejął od niego Benedykt Jerzy Dorys w Polsce w latach 30., ponieważ austriacki fotograf w 1930 roku stał się postacią formatu światowego w formule „fotografii artystycznej”. Oczywiście Kop-pitz był pod silnym wpływem piktorializmu. Po obejrzeniu słynnej ekspozycji FiFo w Wiedniu zmienił swój styl, ulegając „nowej wizji” (Neue Sehen) w kierunku dokumentalnie zorientowanej fotogra-fii, a kończąc swoją przygodę na postulacie niemieckiej „fotogra-fii ojczystej” („Heimatkunst”). Jego najbardziej znaną pracą jest

Studium ruchu (1925). Bardzo interesujący jest tu kontekst teatru,

a także mody w stylu art deco, będący niezwykle zmysłowym aktem na tle „teatru kobiet” ze świetnie skomponowanym i rozegranym kolorystycznie parateatralnym planem! Milota Havarankova, jak napisano w katalogu, jest Otto Steinertem słowackiej fotogra-fii z jej różnorodną wizją subiektywnego spojrzenia, które dziś może wydawać się anachroniczne. Jej najciekawsze prace pochodzą, co istotne, z wczesnego okresu z lat 60. (Babcia, 1964).

Chyba najciekawszym odkryciem festiwalu i nowym spojrze-niem na znane środowisko była ekspozycja „Słowacka nowa fala lat 80.”, kiedy urodzeni w latach 60. młodzi Słowacy studiowali na praskiej FAMU i nastąpiła wówczas eksplozja kilku talentów. Wystawa bardzo ciekawie zaaranżowana i podzielona na grupy tematyczne (np. problem melancholii, symptomy bólu) pokazuje znanych i mniej znanych artystów, starając się na nowo określić pole badawcze (Rudo Prekop, Vasil Stanko, Tono Stano, Martin Štrba, Miro Švolík, Kamil Varga, Peter Župník, Jano Pavlík). Swo-boda w podejściu do tworzywa, erotyzm, ciało i jego różnorodna inscenizacja, w tym manipulowanie przestrzenią, dało w efekcie eklektyzm polegający na bardzo różnej stylistyce młodych wów-czas twórców. Zwraca uwagę ich język metafory i świetne pano-wanie nad każdą analizowaną w zdjęciach formą oraz perfekcyjny efekt finalny. W obszernym, dwujęzycznym katalogu do wystawy

The Slovak New Wave / Slovenská nová vlna kuratorzy Lucia L.

Fi-šerová i Tomáš Pospěch łączą ich fotografie z postmodernizmem. Specjalnie zaakcentowano prace nigdy wcześniej niepokazywane.

Ciekawa była także wystawa Węgra Róberta László Bácsi Ujeż-dżalnia (Manège) na temat „prawdziwego” życia budapeszteńskiego cyrku z jego ludźmi, ich pracą oraz porównaniem ich do zwierząt. Fotograf w kolorowych zdjęciach ukazał żal za znikającym z prze-strzeni kulturowo-rozrywkowej światem i jednocześnie zawodem.

PROPAGANDA & SiłA

Kolejna część festiwalu Propaganda & Siła pokazywała fotogra-ficzne opowiadanie „prawdy” lub „kłamstwa” na dużej ekspozycji „Fotografia w służbie propagandy” z ciekawym aneksem wideo stworzonym przez Noro Knapa. Problemy te dotyczą zarówno ko-munizmu, narodowego socjalizmu w Niemczech, jak i wydarzeń z Majdanu w Kijowie z 21014 (wystawa Istvána Bielika).

Ciekawie, choć nie z powodów artystycznych, ale wypowie-dzi w formie kultury wizualnej, lokuje się wystawa „Kolor dla Republiki”. Był to pokaz kolorowej fotografii reportażowej, w tym propagandowej i reklamowej z NRD Martina Schmidta i Kurta Scharzera. To bardzo ciekawy przykład fotografii zafałszowującej życie w socjalizmie, pokazującej idealizowany raj, jednak w domyśle z wieloma aspektami zachodniego myślenia o szczęśliwości i mło-dości, w czym tkwiła ukryta i chyba niezamierzona sprzeczność ideowa.

W kontekście rozrachunku z socjalistycznymi demonami bar-dzo ciekawie wypadła ekspozycja Nikoli Mihowa (Bułgaria) „Zapo-mnieć o przeszłości”, która okazała się bardzo wnikliwym studium fotograficzno-historycznym z symbolicznym odczytaniem architek-tury i rzeźb z czasów komunistycznych, które często są już zdegra-dowane. Autor nie tylko udokumentował stan obecny, ale przekazał także swoją krytyczną interpretację.

Inny formalnie, bardziej metaforyczny i wszechstronny w for-mule fotografii ulicznej (Czechy, Polska, Ukraina, Jugosławia), był projekt Czecha Josefa Mouchy „Sorela. Chcecie mieć socjalistycz-ny realizm”. Można go uznać za osobiste, krytyczne definiowa-nie czasów komunistycznych. „Sorela” to neologizm oznaczający socjalistyczny realizm. Fotografując ulice, fragmenty zwykłej,

90

W Y D A R Z E N I A

codziennej rzeczywistości, także w Warszawie czy w Gdańsku (!) potrafił pokazać schizofreniczną rzeczywistość krajów demokra-cji ludowej. Zawarł w nich także bardzo specyficzną poetykę for-my, która bardziej pasowała do tradycji Roberta Franka (album

Amerykanie), niż do fotografii czeskiej tego czasu. Pokazał bliżej

nieokreślony niepokój, zagrożenie, militaryzm (Praga, 1976), które są zaskakująco aktualne poprzez efekt zwielokrotnionej metafory.

SłOWACJA + CeNTRALNA i WSCHODNiA eUROPA Z tej części zapamiętałem bardzo udaną wystawę „Tiksi” Ro-sjanki Evgenii Arbugaevej, która otrzymała nagrodę w konkur-sie Leicka Barnak 2013. To rzadki przykład niezwykle subtelnej i baśniowo potraktowanej historii osobistej z północnej Syberii. Jednak realność życia zamieniona została w irrealną prywatną mitologię przy świetnym opracowaniu kolorystycznym poszcze-gólnych zdjęć.

Bardzo duże zainteresowanie wzbudziła także wystawa Jiříego Hanke „Widoki z okna mojego mieszkania (1981-2003)”, należałoby go w przyszłości pokazać z jego polskim odpowiednikiem, jakim są ironiczne zdjęcia Mariusza Hermanowicza „Widok z mojego okna”, który w subtelny i ironiczny sposób dokumentował swoje

życie i polską – socjalistyczną, jak u Mo-uchy, rzeczywistość. Jednak prace Hankego, jednego z czołowych obecnie fotografów czeskich, są bardziej surrealne i złowiesz-cze w swym wyrazie.

Wystawa „Kołyszę się” Krzysztofa Mille-ra – „polskiego Roberta Capy” prezentowała zbyt dużo fotografii w zakresie fotoreporta-żu prasowego. W rezultacie pokaz cieka-wych prac zagubił się w natłoku różnych zdarzeń z historii, w tym niepotrzebnych motywów o pijanym rolniku. W formie dokumentacji wideo pokazano także „su-rówki” (określenie autora), czyli materiał przed wyretuszowaniem, co jest ciekawym zabiegiem.

ŚWiAT

Zdjęcia Szweda Magnusa Cederlunda, zwycięzcy Portfolio Review w 2013, poza ukazaniem bezdomnych ludzi, prostytutek i alkoholików rozczarowały brakiem kon-cepcji czy poszukiwaniem jakiegoś rozwią-zania ideowego.

Zawiodła także świetna technicznie, składająca się wyłącznie z prac w kolo-rze i w wielkim formacie wystawa Zapiski z „przestrzeni mierniczej” Gabrielle Basili-co (1944-2013), który zajmował się fotogra-fią architektoniczną, nie do końca określoną i skodyfikowaną. Niektóre zdjęcia, jak te z re-klamami z Moskwy czy panoramy wykona-ne z „ptasiej perspektywy” jednak mogły się podobać.

Dodatkowo odbył się duży 5. Festiwal Off (dyrektor Dušan Kochol) w Pisztory Palace, czyli w dawnym Muzeum Lenina, organizo-wany od kilku lat w kontrze do głównego festiwalu, z dużą ilością wystaw poprawnych czy nawet dobrych, kontestujących medium fotografii, jak i jej uwikłania w kulturze; ale nie zobaczyłem nic nadzwyczajnego.

PORTFOLiO RevieW

Wygrała Słowaczka Zuzanna Pustaiova, na drugim miejscu Włoszka Lara Ciarabellini i Wim de Schamphelaere z nietypo-wym portretowaniem Afryki, który był moim faworytem. Trzecie miejsce otrzymał Klaus Pichler – jeden z czołowych fotografów austriackich, z drastycznymi zdjęciami przedstawiającymi tzw. knajpiane życie. Jest to fotografia obyczajowa, będąca zapisem znikających miejsc i ludzi okolic Wiednia. Bardzo podobały mi się zdjęcia Niemca Thomasa Kellnera, także wspomniane już Nikoli Michova, Rosjanki z pochodzenia Tiny Remiz, Amerykanki Loli Kantor na temat polskich i ukraińskich Żydów, intymny dziennik Carlosa Lopeza oraz Węgra Tamása Schilda pt. „Być pięknym Cy-ganem”. n

1  [ba], Rudolf Koppitz, 24 Miesac fotografie Bratislava/24-th Month of Photography

Bratislava, Fotofo, 2014, s. 4.

Powyżej: rudolf koppitz, Studium ruchu, 1925

91

W Y D A R ZE N I A

C

zwarta edycja Biennale Mediations w Poznaniu stanowiła powrót do pierwotnej koncepcji wydarzenia. Po wielości ku-ratorskich podejść, które prezentowała jego druga odsłona oraz czteroosobowego zespołu kuratorów pracującego nad wystawą główną podczas trzeciej edycji, tegoroczne biennale postawiło na minimalizm. Pod enigmatycznym tytułem When Nowhere Becomes Here [Kiedy Nigdzie staje się Tutaj] kryła się struktura zbliżona do tej z 2008 roku, a mianowicie trzy wystawy główne oraz szereg wy-darzeń towarzyszących. Ich jedyną cechą wspólną, zgodnie z zamie-rzeniem dyrektora artystycznego Tomasza Wendlanda, stawała się poznańska lokalizacja. To nad wyraz ryzykowne posunięcie miało za zadanie ukazać dynamikę postglobalnego świata, emanującego ideą decentracji i wszechobecną mobilnością. Po tak zarysowa-nej koncepcji, dziwić może zatem zwrot w kierunku konkretzarysowa-nej