• Nie Znaleziono Wyników

Czy młoda znaczy świeża?

(O edycji Przeglądu Młodej Sztuki Świeża Krew 2014 r.)

Z

a nami kolejna już, czwarta odsłona, cyklicznego Przeglądu Młodej Sztu-ki „Świeża Krew,” inicjatywy z powodzeniem od 2011 roku organizowanej przez wrocławską Galerię Socato. Rokrocznie towarzyszy jej podsumowu-jąca projekt wystawa, w ramach której eksponowane są wyselekcjonowane przez jury, zakwalifikowane do prezentacji, obiekty malarskie. Pokazano jak zwykle wiele obrazów i początkowo można było odnieść wrażenie, że kondycja współczesne-go młodewspółczesne-go malarstwa uległa znacznej poprawie – co, jak się jednak okazało, było tylko pewnym wrażeniem. Na wystawie tej zgromadzono bowiem sporo niczym niewyróżniających się i – co ważne – w jakimś zakresie wtórnych pod względem stylistycznym prac, w których dominowały: zachowawczość, tendencyjność, właśnie brak świeżości, odwagi i eksperymentu formalnego. Czy wobec tego wyeksponowa-ne podczas „Świeżej Krwi” prace można określić miawyeksponowa-nem najlepszych? Czy obrazy te rzeczywiście wskazują kierunek rozwoju młodej sztuki w Polsce?

Konkurs, z założenia miałby prezentować innowacyjne myślenie i odważne, nietypowe poszukiwania artystów, którzy byliby odporni na pojawiające się trendy i krótko trwające mody. Problem w tym, że młodzi twórcy dopiero kształtują swoją postawę i często pozostają pod wpływem swych nauczycieli, jeszcze nie zdołali wy-pracować własnego rozpoznawalnego stylu autorskiego. Dlatego też nie powinno dziwić, że większość z obecnych we Wrocławiu obrazów była przykładem dobrego, ale nie wyróżniającego się szczególnie malarstwa, któremu można nadto zarzucić pewną wtórność.

Tego rodzaju zastrzeżenia budziły chociażby obrazy Moniki Marchewki, której prace pod względem stylistycznym – i po części również technicznym – w pewien sposób nawiązywały do twórczości Natalii Bażowskiej – artystki, która w 2011 roku zdobyła I Nagrodę w organizowanym przez Galerię Socato przeglądzie. I choć eks-ponowane przez malarkę obrazy prezentowały odmienny niż jej dotychczasowy,styl i pomimo, że widoczny był w nich postęp oraz dojrzalsze podejście do poruszanego tematu i warsztatu, to raczej trudno te obrazy nazwać oryginalnymi. Mimo to, cie-kawi kierunek, w jakim rozwinie się twórczość tej młodej malarki – bowiem można uznać, że pokazany tu cykl był tylko epizodem prowadzącym w stronę interesująco zapowiadających się rozwiązań.

Eksperymentalne podejście do malarstwa zaprezentował natomiast absolwent gdańskiej ASP Cyryl Polaczek, którego obrazy – szczególnie te nieobecne na wysta-wie – wskazują na intrygującą i rzadką w chwili obecnej drogę rozwoju artystycz-nego. W twórczości tej odnajdziemy szereg inspiracji i nawiązań do tradycyjnego, dziewiętnastowiecznego malarstwa holenderskiego i hiszpańskiego (do Ribery czy Velazqueza), a także przetworzone na własny język wpływy Luciana Freuda czy w pewnym sensie Łukasza Stokłosy. Warto zaznaczyć, że Cyryl Polaczek w im-ponujący sposób posługuje się plamą barwną, którą zazwyczaj nakłada fakturowo, uzyskując w ten sposób ekspresyjne i wrażeniowo zaawansowane obiekty malar-skie. Artysta ten nie ma jednak jednoznacznego programu artystycznego, prezen-tując przy tym różnorodność formalno-stylistyczną, która jednak w jego przypadku

Z lewej: walczak paulina, Miejscotwórstwo- Miejscoodtwórstwo 01, 2013, akryl i olej na płótnie

110

o d e Mal ar s t w o

nie jest wadą. Okazuje się bowiem, że młody artysta proponuje malarstwo wybitnie świadome i dojrzałe, które w chwili obecnej przez wielu specjalistów uznawane jest za jedno z ciekawszych zjawisk w młodym malarstwie polskim.

Gorzej natomiast wypadł Daniel Cybulski, który podobnie jak Polaczek ukończył ASP w Gdańsku. Oglądane na żywo obra-zy jego autorstwa raczej zawiodły, co było sporym zaskoczeniem, gdyż twórczość Cybulskiego od dłuższego już czasu uznawana jest za ważną i wartą obserwacji, szczególnie w kontekście cyklu dyplomowego czy interesujących realizacji studenckich, takich jak na przykład Manifest. Pokazane we Wrocławiu obrazy rozcza-rowały, na co być może wpływ miała aranżacja wystawy, która poprzez swój przeglądowy charakter (i ścisk ekspozycyjny), nie dała możliwości niektórym obrazom wybrzmieć w pełni. A szkoda, bo rzeczywiście twórczość tego artysty ma w sobie wiele cieka-wych aspektów, które doskonale było widać z trakcie gdańskiej odsłony jego dyplomu.

Natomiast interesującym przykładem malarstwa sztalugowe-go były obrazy Pauliny Walczak, która zaintrysztalugowe-gowała zastosowaną przez siebie techniką. Artystka ta postanowiła bowiem posłużyć się stosunkowo żmudnym, neoimpresjonistycznym pointylizmem, uzyskując przy jego użyciu wyróżniające się na tle pozostałych prac delikatne i wrażeniowe realizacje malarskie. Zastanawiającą i za-gadkową jednocześnie okazała się być twórczość Kamila Klamczyń-skiego, który na konkurs zgłosił obrazy z cyklu „Album rodzinny”. Były to płótna, które – w odróżnieniu od wcześniej uprawianej abstrakcji – w całości prezentowały malarstwo figuratywne.. Za-równo w kolorystyce, jak i formie postaci, prace te, o tradycyjnym modelunku, zdradzały bezpośredni wpływ obrazów Andrzeja Wróblewskiego. W postawie Klamczyńskiego zwraca uwagę brak konsekwencji rozwojowych, a przy tym zastanawiająca nierów-ność warsztatowa. Również Kamila Gruszecka, będąca absolwent-ką krakowskiej uczelni, prezentuje typ malarstwa stricte figuratyw-nego, które nie odnalazło jeszcze własnej, właściwej tylko sobie

2 1

1. justyna smoleń, Bez tytułu, 2014, olej na płótnie, 115x150 cm

2. katarzyna Feiglewicz, Przeświadczenie IV, 2014, olej na płótnie, 80x45 cm

3. Małgorzata Myślińska, Kurz, 2014, olej na płótnie, 190x150 cm

4. Monika Marchewka, Rozstanie2, 2014, 100x100 cm,olej na płótnie,

111

o d e Mal ar s t w o forMat 70 / 2014/15

stylistyki. Jest to pogodne, miłe w odbiorze malarstwo, które można wpisać w popularną kilka lat temu graficzno-ilustracyjną stylistykę, prezentowaną do dzisiaj m.in. przez Ulę Pągowską, Alicję Stankiewicz czy Ewę Żochowską. W malarstwie Gruszec-kiej warto jednak podkreślić doskonałe przygotowanie warsz-tatowe, które wspólne jest dla wszystkich – a przynajmniej dla większości – absolwentów krakowskiej Akademii.

Zauważyć w tym kontekście należy także Karolinę Bra-cławiec, której obrazy w wyraźny sposób zdominowały i zdy-namizowały przestrzeń ekspozycyjną wrocławskiej Galerii. Wielkoformatowe płótna wyróżniały się krzykliwą, plakato-wą i skąpą jednocześnie kolorystyką, nawiązaniami do agre-sywnej sztuki szablonu oraz dynamiczną kompozycją. I mimo tego, że obrazy te nie były przykładem szalenie odkrywczego malarstwa, to warto zaznaczyć, że charakteryzowała je spora świadomość i odwaga twórcza, konsekwencja stylistyczna, do-pracowanie koncepcyjne i swoista dojrzałość, na którą wpływ miała i w dalszym ciągu ma imponująca aktywność artystki.

Interesującym, chociaż nie do końca przekonującym pro-jektem była także nietypowa realizacja autorstwa Karoliny Balcer – absolwentki wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych, która w Galerii Socato zaprezentowała fragment rozbudowa-nej wystawy dyplomowej pt. „Blok techniczny”. Można było jednak odnieść wrażenie, że prace te – o ile celnie uzupełnia-ły wystawę dyplomową w Galerii MD_S – to w przestrzeni Socato były jakby elementem obcym. Oczywiście nie można odmówić tym realizacjom oryginalności, choć eksponowanie ich w oderwaniu od reszty uzupełniających się nawzajem obiektów, nie przysłużyło się im.

Decyzją jury nagrodzono trzy artystki, które reprezen-tują typ malarstwa stonowanego, statycznego i w pewnym sensie refleksyjnego. Wyróżnienie Honorowe trafiło do Mał-gorzaty Myślińskiej oraz Katarzyny Feiglewicz. Twórczość Feiglewicz jest przykładem nastrojowego, syntetycznego, nieco metafizycznego i nawiązującego do abstrakcyjnego

języka malarstwa wpisującego się wyraźnie w preferowaną przez Galerię Socato stylistykę. Natomiast prawdziwie miłym zaskoczeniem okazały się obrazy Justyny Smoleń, która w te-gorocznej edycji przeglądu otrzymała Nagrodę Grand Prix. Zaprezentowane na wystawie prace jej autorstwa cechowała przede wszystkich wyrafinowana dojrzałość, a także specyficz-ne, minimalistyczne piękno. Statyczspecyficz-ne, wymagające bezpośred-niego kontaktu malarstwo o mięsistej strukturze hipnotyzowa-ło swoją prostotą, urzekając jednocześnie kompozycją, a także aksamitną, zmieniającą się pod wypływem rozświetlających ją blików, smolistą czernią. Z pewnością wyjątkową serię pt. „Black” będzie można podziwiać jeszcze nieraz.

Co wobec tego można powiedzieć o młodym polskim ma-larstwie? Chyba tylko tyle, że ciągle nie ma na siebie pomysłu i w pewnym sensie cofa się do rozwiązań dawno oswojonych i już przebrzmiałych. Że brak w nim wyraźnych zmian poko-leniowych, odważnego

działa-nia i swoistego wywrotowego eksperymentu. Artyści skupia-ją się bowiem najczęściej na sobie: na własnym wnętrzu, na tożsamości, na prywatnych problemach i na najbliższym otoczeniu. Ich sztuka nie chce być zaangażowana. Nie komen-tuje, nie wskazuje, nie walczy i nie uczy. Jest w pewnym sen-sie wyjałowiona, wobec po-trzeby kompromisu z rynkiem sztuki staje się coraz bardziej ugodowa, dekoracyjna, wizual-nie bezpieczna, zaś pod wzglę-dem interpretacyjnym uboga. Poczekajmy więc na zmiany; oby niezbyt długo. n

4 3

112

RE MI N I S CE NC J E

Renata Głowacka