• Nie Znaleziono Wyników

Monsteryzacja w świetle wyników analizy

i upowszechnianiu stereotypowych wizji męskości i kobiecości

8.2 Monsteryzacja w świetle wyników analizy

zawartości prasy prasy 1998–2009

5

Na ławie oskarżonych

Wpływ stereotypów płci na wyroki sądowe opisała Małgorzata Fuszara6. Za-uważyła ona, że choć do sądów rodzinnych trafi a o wiele mniej spraw dziewcząt niż chłopców, to ilościowo marginalne sprawy dziewcząt traktowane są wyjąt-kowo surowo. O ile chłopcy trafi li do sądu na skutek oskarżenia o drobne kra-dzieże lub włamania do kiosków lub samochodów, dziewczęta trafi ały do sądu z powodu ucieczki z domu, wagarów, kontaktów ze zdemoralizowaną młodzieżą, a nawet noclegów poza domem rodzinnym. Bardzo rzadko towarzyszył temu za-rzut popełnienia przestępstwa. Sprawy przeciwko nim nie dotyczyły przestępstw, naruszania prawa, ale łamania norm obyczajowych. O podwójnym standardzie świadczy też, że w sferze życia seksualnego dziewczęta traktowane były na zu-pełnie innych zasadach niż chłopcy: „sędziowie, kuratorzy, osoby prowadzące badania w ośrodkach diagnostyczno – konsultacyjnych starają się przede wszyst-kim ustalić czy dziewczyna rozpoczęła życie seksualne i czy podczas ucieczki z domu związała się z jakimś mężczyzną” – pisze Fuszara. Na skutek podwójnego standardu, nie popełniając czynów tak nagannych jak chłopcy, nie przekraczając granicy przestępstwa stają się przestępczyniami – przez sam fakt zainteresowa-nia organów ścigazainteresowa-nia. Ich odstępstwa od normy obyczajowej zostają przez sąd skryminalizowane, dziewczęta trafi ają poza nawias społeczeństwa, a od margi-nalizacji tego rodzaju trudno jest się uwolnić przez resztę życia. W sadach zaj-mujących się przestępczością nieletnich wobec dziewcząt znacznie częściej niż wobec chłopców stosuje się środki surowe. W badaniu Fuszary aż 50% dziewcząt zostało umieszczonych poza domem rodzinnym, gdy w przypadku chłopców było to tylko 26%, choć chłopcy zawsze, a dziewczęta w bardzo nielicznych przy-padkach byli oskarżani o popełnienie przestępstwa. Choć badania Małgorzaty Fuszary pochodzą sprzed lat kilkunastu, wiele wskazuje, że praktyki takie nadal

5 Systematyczną analizą objęłam wybrany okres, jednak poszerzyłam ją o zjawiska odnotowane przeze mnie także w latach następnych, do roku 2012, analiza miała charakter jakościowy, ob-jęła w sumie „Gazetę Wyborczą” z uwzględnieniem dodatków „Magazyn” i „Wysokie Obcasy”, a także portal gazeta.pl oraz roczniki tygodnika „Polityka”, oraz inne media, np. lokalną prasę. Kryterium doboru badanego materiału był temat, czyli wybrane historie kobiet przedstawianych jako potwory, i gdy taka historia była opisywana poszerzałam niekiedy listę badanych tytułów prasowych, by pokazać jak wątki te są budowane. Celem nie było tu bowiem ilościowe scharakte-ryzowanie obecności kobiet, jak w pozostałej części analizy mediów, ale obraz pewnego zjawiska na tyle rzadkiego, że w analizie ilościowej znikającego, a na tyle ważkiego, że nie mogłam go pominąć

6 M. Fuszara, Kobiety w sądach rodzinnych, [w:] A. Titkow, H. Domański, (red.), Co to znaczy być

100

funkcjonują. W 2012 roku media donosiły o przypadku pensjonariuszki ośrodka poprawczego, która trafi ła tam z powodu wagarów7.

Małgorzata Fuszara, opisując z kolei podwójny standard w przypadku spraw rozwodowych wskazuje, że mamy do czynienia z podobnym dualizmem praktyki prawnej. Rozwód orzekany jest w przypadku niewywiązywania się strony z obowiązków, jednak obowiązki mężczyzny określane są od strony ne-gatywnej i wyznaczają obszar zachowań, których mąż nie powinien się dopusz-czać. „Lektura akt sądowych – pisze Fuszara – zdaje się prowadzić do wniosku, że jeśli mąż nie pije nadmiernie, nie bije żony i dzieci, nie wywołuje awantur i nie zdradza – nie można mu właściwie nic zarzucić”. Jednak nie znaczy to, że kobieta, która nie pije, nie jest agresywna i łoży na dom, wypełnia tym sa-mym swoje obowiązki wobec rodziny. Podstawą pozwu rozwodowego może być argument, że żona „nie prowadziła gospodarstwa, nie gotowała, nie sprzą-tała mieszkania, nie prała”.8

Już w sądach rodzinnych, na sprawach rozwodowych, pojawia się racjonalne uzasadnianie i usprawiedliwianie przemocy wobec kobiet. Jeden z mężów, na py-tanie czy używał przemocy fi zycznej i rękoczynów, odpowiada, że żony nie ude-rzył, a jedynie „przycisnął, bo chciał, by żona zmieniła postępowanie”. Męską agresję sędziowie często traktują jak zjawisko najzwyklejsze w świecie. Podobnie dzieje się w przypadku innych zawodów prawniczych – w przypadku męskiej przemocy policjanci, prokuratorzy i sędziowie skłonni są ją usprawiedliwiać, podczas gdy kobiety – agresorki nie znajdują wśród nich współczucia ani zrozu-mienia. Bardzo ceniona i popularna w Łodzi sędzia, także gwiazda programu tele-wizyjnego, Maria Anna Wesołowska, w wywiadzie udzielonym lokalnemu dodat-kowi „Gazety Wyborczej”, opowiadała o tym, jak osądziła podsądnego za pobicie nieznajomego przechodnia i narzeczonej. Za pobicie przechodnia – ukarała, bo nie był niczemu winny, za pobicie narzeczonej – uniewinniła, bo ta podsądnego zdradzała9. Jest to nie tylko ilustracja podwójnego standardu zachowań seksual-nych, ale i usprawiedliwiania męskiej przemocy.

Usprawiedliwiane męskiej agresji to nie tylko domena sądów. Celują w niej media, kształtujące opinię publiczną. Obok usprawiedliwiania męskiej agresji występuje zjawisko lustrzane – przedstawiania kobiecej agresji jako spotwor-niałej, patologicznej poza wszelkie granice, niemożliwej do usprawiedliwienia, a kobiet dopuszczających się aktów przemocy jako potworów. Często znalezie-nie się kobiet na ławie oskarżonych prowokuje nawoływania do przywrócenia kary śmierci – jak gdyby w obliczu potworności popełnionych przez nie zbrodni.

7 J. Kopińska, Ważne z kim rozmawiasz, „Duży Format”, dodatek „Gazety Wyborczej” 2012, 7 sierpnia, http://wyborcza.pl/duzyformat/1,128006,12272219,Wazne__z_kim_rozmawiasz.html [dostęp: 7.10.2012].

8 M. Fuszara, op. cit., s. 165.

9 Jak Scarlett O’Hara i Bridget Jones, „Gazeta Łódzka”, dodatek lokalny „Gazety Wyborczej” 2002, 28 czerwca.

Tak było w przypadku w przypadku zabójstwa dealerów Ery w 1997 roku. Zabójczyni, Małgorzata Rozumecka to „władcza, egocentryczna, ponadprzecięt-nie inteligentna przywódczyni”, media nazywały ja „królową zbrodni”10.

Podobnie było w przypadku zamordowania Tomka Jaworskiego – także w 1997 roku. Grupa, która napadła i zamordowała maturzystę to według jednej z gazet „banda Moniki Sz.” („GW” z 29.07 1998). Opis rozprawy koncentrował się tylko na zachowaniu Moniki – jednej z trzech oskarżonych o zabójstwo:

„pro-kurator Wanda Marciniak podniosła wzrok na 25-letnią Monikę Sz., 20-letniego Tomasza K. i 35-letniego Marka Sz. Twarzą wpatrzonej w nią głównej oskarżonej

nie poruszył żaden grymas11” („GW” z 10.11 1998). „Była głównym aktorem

wydarzeń, ona te wydarzenia reżyserowała” – przytacza słowa sędziego autor notatki zatytułowanej „Wyreżyserowała sobie dożywocie” („GW” z 7.06.2001). „Sz [ymańska] była mózgiem zbrodni, Kubus ‘wbił nóż” – pisano („GW” z 1.03 2001), termin „mózg zbrodni” powtarza się też w innych relacjach prasowych. Podkreśla się, że oskarżona na zimno, racjonalnie kalkulowała, podczas gdy pozostali zabójcy przedstawiani są jak bezwolne narzędzia w jej rękach. Potwor-ność Moniki to ten właśnie brak ludzkich uczuć – zarówno w czasie zabójstwa, jak i w sali sądowej. Tylko w jednej z relacji, i to przytaczającej bezpośrednio słowa sędzi „czy pani była zgwałcona” Monikę Sz. przez chwilę przestaje się portretować jako demona zbrodni, tylko po by osadzić ją w roli ofi ary.

Podobnie było w przypadku Barbary S., matki Michałka, utopionego w Wi-śle, w końcu uniewinnionej wyrokiem sądowym. Matka Michałka przedstawiana była jako potwór, nieulegająca emocjom, na zimno kalkulująca

morderczy-ni, jako zimna inspiratorka zbrodni. Kolejne relacje prasowe doprecyzowują jej kierowniczą role: „miała kierować zbrodnią” (29.01.2001), „kierowała

prze-biegiem zbrodni” (25.01.2001). „Dziecko jej zawadzało” to jeden z tytułów pra-sowych, „Matka oskarżona o polecenie ‘pozbycia się’ dziecka” czytamy dalej (5.12.2001). „Nie było w ostatnich latach zbrodni, która bardziej zbulwersowałaby

opinie publiczną”. „Zabójstwo planowane było od kilku miesięcy, a matka chłop-ca kierował jego przebiegiem” (25.01.2001). Z kolei jeden z zabójców Michałka opisywany jest zupełni inaczej „ płakał, groził, że sam się utopi”. Na pierwszym procesie Barbara S. został przedstawiona jako zimna, pozbawiona uczuć kobieta, manipulatorka. Na ostatniej ją uniewinniono. Wydaje się jednak, że relacjonujący proces z trudem żegna się z wizerunkiem kobiety – potwora. „Jego może i

ska-żą, ale ją – nie wierzę” powiedział Gazecie kilka dni przed wyrokiem Piotr S., ojciec Michała. I miał rację – napisano w gazecie („GW” 9.06.2004). Barbara

S. został uniewinniona, nie przedstawiono bowiem żadnych dowodów potwier-dzających jej podżeganie do przestępstwa, nie mówiąc o kierowaniu zabójstwem.

10 „Gazeta Wyborcza” z 7 stycznia 2001 roku.

11 Wszystkie wytłuszczenia tym rozdziale są mego autorstwa i mają na celu podkreślenie szczegól-nie istotnych fraz.

102

Wprost przeciwnie, zachowanie Barbary S. zostaje przedstawione w zupełnie in-nym świetle, jako doskonałej matki, która twardo mówiła kochankowi, że będzie dla niej zawsze na drugim miejscu, po dziecku – i to właśnie mogło być motywem zbrodni. Nadal to matka jest winna. Zwraca uwagę fakt, że w procesie medialnego potwornienia Barbary S. ogromną rolę grało przedstawianie jej jako wyrodnej matki. Jej oczyszczenie z podejrzeń to przywrócenie jej szacunku jako dobrej matki.

Wynaturzone żołnierki, czarne wdowy i dziewczyny gangstera

Innym przykładem kobiet potworów wykreowanych i uwielbianych przez media stały kobiety w armii amerykańskiej, odpowiedzialne za tortury irakijskich więźniów ujawnione w 2004 roku. Świat obiegły zdjęcia generał Janis Karpin-sky, odpowiedzialnej za to, co działo się w więzieniu w Abu Ghraib, i Lynndie England, drobnej dziewczyny, która brała udział w torturach. „To zdjęcie obie-gło najwięcej gazet i telewizji na świecie: drobna, krótko ostrzyżona brunetka w mundurze trzyma na smyczy nagiego, rozciągniętego na podłodze więźnia” na-pisał Tomasz Zalewski w „Polityce”12. Popularności tych zdjęć nie towarzyszyła popularność kolegów England, mężczyzn, których również oskarżono o tortury, dla mediów nie byli oni bowiem tak smacznym kąskiem – bo nie byli kobietami. Jak widać, zjawisko monsteryzacji, czyli przedstawiania kobiet jak potworów, nie jest tylko polską specjalnością.

Swojską kobietą – potworem, której losami karmiły się długo polskie me-dia była „Inka”, czyli Halina G., zamieszana w zabójstwo ministra sportu Jac-ka Dębskiego w 2001 i skazana w końcu na 9 lat pozbawienia wolności. Media z jednej strony przedstawiały ją jako „zimną sukę”, która „wystawiła na strzał” zabitego, z drugiej podkreślały jej urodę i rozważały rozmaite warianty jej ero-tycznych relacji zarówno z ofi arą, jak i zleceniodawcą. Po jej skazaniu brukowy „Super Express” opublikował zdjęcia Haliny G. w bieliźnie (zapewne zrobione w areszcie lub więzieniu bez jej wiedzy), nikt nie zaprotestował przeciwko takiej formie pogwałcenia prywatności, a uroda czy atrakcyjność fi zyczna, zazwyczaj kojarzone z tradycyjną kobiecością stają się tu jeszcze jednym atrybutem „po-twora w ludzkiej skórze”. Uroda i romans są częstymi wątkami, które towarzyszą relacjom kryminalnym – i tam, gdzie zabiła kobieta, i tam, gdzie zabito – po-dobno – z powodu kobiety. Tak było w przypadku materiału z innej fazy analizy, obejmującej pierwsze strony „Gazety Wyborczej” z 2009 roku, gdzie na pierw-szej stronie właśnie pojawia się fragment reportażu, znajdującego się wewnątrz numeru, poświęconemu kobiecie, która namówiła kochanka do pomocy w zabój-stwie męża – na pierwszą stronę wybrano właśnie fragmenty podkreślające z

nej strony „zabójczą” urodę, z drugiej romans, kontrastując cechy typowo kobiece z zabójstwem jako „niekobiecym13”.

Powyższe przykłady zjawiska „monsteryzacji” kobiet czyli ich medialnego „upotwornienia” w kontekście przemocy pochodzą nie przypadkiem z analizy prasy, mniej niż telewizja kojarzącej się poszukiwaniem sensacji. Do analizy ce-lowo wybrałam nieepatującą skandalem „Gazetę Wyborczą”, pomijając świado-mie świat mediów brukowych, gdzie opisane zjawisko kwitnie na dużo szerszą skalę. Z roku na rok trudniej oddzielić media szukające sensacji od brukowych, czego dowodem była obecność sprawy „mamy Madzi” w absolutnie wszystkich mediach. Choć więc zjawisko to obserwowałam w 2012 roku, wykraczającym poza planowany zakres analiz, nie mogłam go pominąć.

Moim celem było zresztą pokazanie, że opisane zjawisko „monsteryzacji” ko-biet, które dopuściły się przemocy, nie jest zjawiskiem marginesowym, a główno-nurtowym. Przywołana na początku teoria Eliota Aronsona, jakoby media poszuki-wały głownie sensacji, niewystarczająco wyjaśnia fakt diametralnego odwrócenia potocznych defi nicji kobiecości i męskości przekazach medialnych dotyczących problematyki przemocy. Także zjawisko double standard – podwójnego standardu w odniesieniu do kobiet i mężczyzn we wszystkich wymiarach życia społecznego nie wyjaśnia tego fenomenu. Dopiero przytoczona teoria Pauli Wilcox o zawie-szeniu tradycyjnych stereotypów męskości i kobiecości w kontekście przemo-cy wydaje się obiecującą perspektywą teoretyczną pozwalającą na wyjaśnienie tego zjawiska. Warto tez zastanowić się nad społecznymi konsekwencjami zja-wiska monsteryzacji kobiet. Jak wiadomo, choćby z prac Ireny Reszke14, nawet neutralne i pozytywne stereotypy kobiet przekładają się w praktyce społecznej na dyskryminację. Przedstawiony wyżej obraz kobiet w kontekście przemocy to obraz skrajnie stereotypowy, i stereotyp ten jest zdecydowanie negatywny. Widać wyraźnie, że zjawisko monsteryzacji dotyczy nie tylko kobiet – sprawczyń prze-stępstw, ale i przeciętnych członkiń społeczeństwa, o ile znajdą się w krzywym zwierciadle mediów – dotyka na przykład niesłusznie oskarżonych lub matek ofi ar. Zjawisko to może mieć więc poważne konsekwencje dla wszystkich kobiet, nie tylko tych, które popadają w konfl ikt z prawem. Taki krzywy medialny obraz, jak wykazało kolejne badanie, dotyczy matek samodzielnie wychowujących dzieci. Choć zasadniczo wpisują one się w konstrukt matki Polki, a niechęci do nich nie można dziś już tłumaczyć społeczną stygmatyzacją związaną z urodzeniem nie-ślubnego dziecka lub rozwodem, choć stanowią coraz większą grupę – to są z dys-kursu publicznego wykluczane lub obecne w nim wyłącznie w skrajnie marginali-zujący, wykluczający i oparty na najbardziej krzywdzących stereotypach sposób. Istotną cechą polskiej transformacji jest redefi nicja i upolitycznienie ról płciowych.

13 Por. rozdział 15.

14 I. Reszke, Niektóre kontrowersje wokół teorii stereotypów społecznych, „Kultura i Spo łeczeń-stwo” 1995, nr 3, s. 83–97.

104

Znaczącym komponentem tych nowych ideologii płci i kobiecości jest odwoła-nie do tradycyjnej defi nicji roli kobiety i mężczyzny, odwołujące się do stereotypu matki – Polki, oraz nauczania społecznego kościoła katolickiego, związane z po-wrotem ideologii prawicowych do dyskursu dominującego. Obok zakazu aborcji, owe „nowe” ideologie płci przyniosły – w wymiarze praktycznym i ideologicz-nym – deprecjację rodzin nietradycyjnych. Należą do nich – obok par homoseksu-alnych, wokół których koncentruje się coraz częściej dyskurs polityczny – rodziny inne niż preferowane przez zwolenników konserwatywnej wizji rodziny, inne niż we wszechobecnej reklamie, w tym rodziny niepełne, czyli te, w których dziecko czy dzieci są wychowywanie przez jednego, a nie oboje rodziców.

Wyrodne matki

Matki ze szpalt polskich gazet to wyłącznie matki wyrodne, niezależnie od tego, czy są sprawczyniami przemocy, czy ofi arami. Matka Damiana, ofi a-ry zabójstwa w Pabianicach w styczniu 2004, przestawiana była jako niewydol-na wychowawczo i współodpowiedzialniewydol-na: gdyby siedziała w domu z synem, to do zabójstwa by nie doszło – zdaje się głosić głos opinii publicznej15. Czytając do-niesienia prasowe dotyczące wyrodnych matek, można odnieść mylne wrażenie, że wszystkie zostały matkami w wyniku dzieworództwa – nigdy nie pojawia się motyw krytyki braku odpowiedzialności ojca zaniedbywanych dzieci, najczęściej w tekście nieobecnego. Tytuł artykułu o dziewczynce zmuszanej do prostytucji w łódzkim dodatku „GW” (z 4.06.2004) brzmi: „To jest matka?” Tylko uważny czytelnik pamięta, że do prostytucji zmuszali dziewczynę oboje rodzice, w innym tekście (z 31.03.2004) napisano, że córka usłyszała od matki, ze ta nie zamiaru jej utrzymywać, i „musi sama na siebie zarobić”, a ojciec dodał, że „jak nie zarobi,

to wyrzuci ją z domu”. Tenże pilny czytelnik dowiaduje się jednak, że za czyn odpowie przed sądem tylko matka. Bohaterka innej notatki to, jak głosi tytuł to „Wyrodna matka”16. Dowiemy się z niej, że łodzianka zostawiła bez opieki troje małych dzieci, i była pod wpływem alkoholu, brak tu jednak informacji o ojcu dzieci, i wyjaśnienia, dlaczego on się nimi nie zajmował. Ale jeśli go zabrakło, to zapewne również wina matki.

Bohaterki wymienionych wyżej przykładów medialnego upotwornienia ko-biet – matek zapewne nieznane są współczesnym odbiorcom mediów, wyparte zostały przez ich następczynie, których najbardziej aktualnym wcieleniem jest bohaterka nie tylko tabloidów z 2012 roku: „mama Madzi”. Kobieta najpierw zgłosiła porwanie dziecka, potem przyznała się do ukrycia jego zwłok w na-stępstwie nieszczęśliwego wypadku, obecnie mowa o śmierci dziecka na skutek

15 Forum gazeta.pl. z 5 stycznia 2004.

uduszenia. Niezależnie od werdyktu sądu, „mama Madzi” stała się negatywną bohaterką masowej wyobraźni, wcieleniem najgorszych cech przypisywanych ro-dzajowi ludzkiemu, dzięki mass mediom, które drobiazgowo opisywały każdą jej nienormatywną cechę: zaangażowanie w inne niż katolicyzm formy religijności czy pracę w nocnym klubie. Choć liczba tekstów kultury poświęconych tej anty-bohaterce liczona może być w tysiącach, w żadnych z nich procesowi monstery-zacji nie poddawano ojca dziecka.

Zainteresowanie rodzicami, którzy podejrzewani są o zabójstwo dziecka, ce-chuje nie tylko polską kulturę masową. Jednak w przypadku głośnego zniknięcia Madeleine McCann z kurortu w Portugalii w 2007, gdy pojawiły się podejrze-nia co do roli jej rodziców to dotyczyły one obojga. W polskim mass mediach odpowiedzialność za krzywdę dzieci – zawinioną lub nie – spada wyłącznie na barki matek. Czy mordują, czy chronią życie swoich dzieci, matki są zawsze potworami – zarówno morderczynie swoich dzieci, jak i te, które oddają dzieci do adopcji17. Wymienione wyżej bohaterki mediów poprzedzają karierę „mamy Madzi”, oskarżonej o spowodowanie śmierci dziecka w 2012 roku, której ko-leje losu dostarczały mediom amunicji przez wiele miesięcy. Kobieta najpierw złożyła fałszywe zeznanie o porwaniu dziecka, i znalazła się w świetle kamer dzięki zaangażowaniu (byłego) sławnego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, potem, gdy okazało się, że dziecko nie żyje, składała sprzeczne zeznania, ukrywa-ła się – a media „informowały” a to, że w międzyczasie pracowaukrywa-ła jako tancerka w klubie, a to, że związana była z sektami. W tym przypadku próby znalezienia jak największej ilości argumentów przedstawiających „mamę Madzi” jako za-przeczenie człowieczeństwa i macierzyństwa stanowiły majstersztyk kombinacji metod używanych przedtem.

Medialny obraz samotnych matek

Sposób, w jaki mass media przedstawiają samotne matki, nie różni się do spo-sobu pokazywania matek wyrodnych. Matki samodzielnie wychowujące dzieci nazywane są samotnymi matkami, ich rodziny zaś: często rozbitymi lub

pato-logicznymi, natomiast nie wchodzą do szerszego obiegu określenia nie nacecho-wane negatywnie jak stosonacecho-wane przez Krystynę Slany rodziny monoparentalne czy samodzielne matki – lansowane m.in. na stronie internetowej Stowarzysze-nia na Rzecz Odpowiedzialnego Rodzicielstwa: http://samodzielne-matki.free. ngo.pl. Obok językowych sygnałów ich społecznego naznaczenia i wykluczenia, stanowią – matki i rodziny – grupę, która jest wyraźnie marginalizowana w

poli-17 „Dziennik Łódzki”, 14-15.02 2004 – tekst odnoszący się do przypadku kobiety samotnie wycho-wującej dzieci, która po urodzeniu trzeciego oddała je do domu dziecka, bo pracodawca odmówił jej urlopu macierzyńskiego i nakazał powrót do pracy!

106

tyce społecznej. Wydaje się, że podobnie jak w przypadku ustawy antyaborcyjnej, i tu kobiety przegrały wojnę o język18. Społeczne defi niowanie samodzielnego macierzyństwa odbywa się niemal wyłącznie w kategoriach wizji konserwatyw-nej, gdzie brak ojca w rodzinie postrzegany jest jako bezwarunkowo szkodliwy, prowadzący do problemów społecznych, przestępczości, ciąż nieletnich; nie ma w przestrzeni społecznej miejsca dla alternatywnych stanowisk – socjoliberalne-go czy radykalnesocjoliberalne-go. Nowa polityka nazywana prorodzinną, uzupełniając ustawę „antyaborcyjną” koncentruje się na „dziecku poczętym” – czego i ignoruje dziec-ko już narodzone. Politykę tę u progu nowego tysiąclecia tak zdefi niował Jerzy Kropiwnicki, polityk AWSP19, pełnomocnik rządu ds. rodziny20 na konferencji zorganizowanej przez biuro ówczesnego pełnomocnika rządu ds. rodziny w 2001 roku: „prorodzinna polityka państwa powinna stwarzać system preferencyjny tylko dla pełnych rodzin”21. O tym, że nie była to tylko retoryczna wypowiedź, ale defi nicja polityczna, świadczą późniejsze losy funduszu alimentacyjnego, naj-pierw zlikwidowanego, potem zredukowanego do roli zasiłku dla najuboższych oraz symboliczne przewartościowanie samotnego macierzyństwa.

Tabu

Temat rodzin monoparentalnych jest obecny w publicznym dyskursie, lub po-jawia się w formie mitów i stereotypów. Ważne dla rodziców samotnie wycho-wujących dzieci sprawy nie stanowią przedmiotu powszechnych dyskusji czy spo-rów. To właśnie tabu zawdzięczamy powszechną niewiedzę na temat problemów „klientów” Funduszu alimentacyjnego. Nie tylko laicy posługują się raczej wyobra-żeniami niż faktami w tej dziedzinie. W mediach coraz częściej nazwa alimenty