• Nie Znaleziono Wyników

Ten pierwszy szkic był zbyt długim i zawiłym opowiadaniem. Zawarty w nim scenariusz preikonograficzny i ikonograficzny oparłam na dwóch równorzędnych wątkach.

1. Pierwszy wątek przedstawia mężczyznę, który, przechodząc, zatrzymał się przy kamien-nym bloku. Patrzy przed siebie.

2. Drugi wątek przedstawia mężczyznę utrzymującego równowagę dzięki dwóm punktom oparcia. Są nimi oparta o blok kamienny prawa noga oraz umieszczony przed nim cyr-kiel, na którym trzyma dłonie.

Jednakowo rozłożona silnia ważności wątków tematycznych wprowadzała szum informa-cyjny. Zatraciłam hierarchię ważności, zabrakło rozróżnienia głównego wątku od tła. Widz miałby prawo pogubić się w odbiorze rzeźby. Analiza ikonologiczna wypadła następująco: zatrzymałam mężczyznę w połowie drogi, kazałam mu się rozejrzeć, być może jeszcze raz przeanalizować swoje decyzje. Zmuszając go do odnalezienia punktu oparcia, nadałam mu cechy osoby wahającej się, niepewnej swych decyzji. Postawiony kamień — symbol granicy między światem, z którego on i osadnicy przyszli, a światem, który wspólnie budują.

To nie był dobry szkic, należało go odrzucić.

15 lipca 2014 r.

Pamiętam słowa mojego ojca: „Zanim cokolwiek zaprojektujesz, gdziekolwiek to ma być, nie działaj po omacku. Najpierw poznaj to miejsce, które masz zmienić, naucz się go na pamięć. Potem dopiero działaj”. Posłuszna radom ojca poszłam pod adres al. Politechniki 1, tam, gdzie powstawało Centrum Handlowo-Rozrywkowe Sukcesja (il. 4).

Na miejscu zastałam ogrodzony plac budowy, pilnie strzeżony przez strażników. Wiedzia-łam, że bez zezwolenia nie wejdę do środka, nie mam na to szans. Stanęłam przed otwartą bramą wjazdową. Nie uszło to uwadze strażników. Nim się dobrze rozejrzałam, byli już przy mnie. Pomyślałam, nic to, i tak nie ma zbyt wiele do oglądania, żebym miała tysiąc pozwoleń i tak to nic nie zmieni, wszystko zastawione, ogrodzone. A jednak przyglądałam się. Dziś już nie pamiętam, co mówiłam strażnikom, nie miało to zresztą znaczenia. Po prostu się rozglądałam. Znowu zdana byłam na wyobraźnię. Wczoraj wyobrażałam sobie, jak było, dzisiaj — jak będzie.

Zdążyłam zauważyć, że bryła budynku to sześcian o mocno ściętym rogu, który będzie głównym wejściem do domu handlowego. Podobał mi się ten pomysł, w ten sposób powstał plac — otwarty teren w kierunku miasta. Pomyślałam, że to dobre miejsce dla pomnika.

Miałam świadomość, że muszę się dostosować do urbanistycznego układu miejsca. Wiedziałam, że nie stworzę pomnika monumentalnego, decydującego o charakterze miej-sca. Moja rzeźba, w stosunku do przestrzeni, w której ma się znajdować, miała być formą kameralną.

16 lipca 2014 r.

Pusty karton zawieszony na sztaludze. Z prawej strony wydruk portretu Rajmunda Rembielińskiego. Cisza w pracowni. W myślach powtarzałam jednak pytania: jaki ma być pomnik Rajmunda Rembielińskiego? W jakiej pozie należy go ująć? W jaki sposób ma trzymać cyrkiel? W którą stronę powinien mieć skierowany wzrok? Gdzie umieścić tablicę z napisem informującym, komu poświęcony jest pomnik?

Założeniem pomysłodawców pomnika było umieszczenie na placu przed Sukcesją dwóch elementów nawiązujących do historii Łodzi: planu miasta z 1823 roku oraz postaci Rajmunda Rembielińskiego. Postanowiłam połączyć obydwa elementy wspólnym mianow-nikiem — misję Rembielińskiego i idę stworzenia ośrodka przemysłowego.

Il. 4. Plac budowy

Szukając inspiracji, rozłożyłam przed sobą plany Łodzi. Na desce kreślarskiej zawiesiłam współczesny plan, a obok dwa historyczne — pierwszy Viebiga, wykreślony w roku 1823, oraz drugi Liśniewskiego, z roku 1827. Zwróciłam uwagę na wspólne punkty: Stary Rynek, plac Wolności (Nowy Rynek), plac Reymonta (Górny Rynek), na linie wytyczone układem ulic. Nałożyłam je na siebie. Oznaczyłam punkt położenia pomnika Rajmunda Rembieliń-skiego (róg al. Politechniki i ul. RembielińRembieliń-skiego), następnie połączyłam go linią z punktem placu Wolności (il. 5). W ten sposób otrzymałam kierunek ustawienia postaci. Bohater mojej rzeźby miał mieć wzrok skierowany w stronę Śródmieścia, przez ulicę Piotrkowską, przecinającą ją ulicę Nowomiejską, aż do placu Wolności. Postawiłam go tak, by patrzył na zachodzące zmiany w wytyczonych przez siebie działkach tkaczy.

Il. 5. Plan miasta

Źródło: opracowanie własne, na podstawie planu Łodzi z 1823 r. oraz 1827 r. (A. Ryn-kowska „Ulica Piotrkow-ska”) oraz współcze-snego (https://www. google.pl/maps)

Pomnik

Roczątków Miasta Łodzi

Nowy Rynek (Plac Wolności)

Stanęłam przed sztalugą. Wiedziałam, że ten dzień jest dobry, a mimo to czułam irytację. To ważny znak, od niej zwykle zaczyna się u mnie proces tworzenia. Zawsze tak jest. Irytacja, którą muszę opanować, dopilnować, by nie przerodziła się w złość, by wzmogła we mnie stan koncentracji. Nie wiem, co by się stało, gdyby w tym czasie ktoś wszedł, zadzwonił, czegoś ode mnie chciał. A może kiedyś tak było, tylko tego nie usłyszałam, nie zobaczyłam. Odcinam się od rzeczywistości. Mąż doskonale wie, kiedy nie powinien wchodzić do mojej części pracowni. Drzwi są zamknięte nawet przed nim.

To wspaniałe uczucie, gdy stawiane kreski stają się mocniejsze, pewniejsze. Synteza myśli przychodzi sama, bez udziału mojej woli. Ważne, by tych kresek nie było zbyt dużo, nie wolno postawić ani jednej więcej, niż jest to konieczne. Nie lubię studyjnego rysunku. Uważam, że do rzeźbiarskiego projektu nic nie wnosi. Po co udawać, skoro można wyrzeźbić.

Władysław Strzemiński pisał:

Rzeźba, ponieważ jest rzeczą do oglądania z kilku stron i ponieważ każda następna strona pokazuje co innego niż poprzednia, przeto podwójnie zawiera pojęcie ruchu. Jest rzeczą znajdującą się w przestrzeni, lecz jednocześnie odbywającą się w czasie (Strzemiński 2006: 83).

Rysunek zamknięty jest z sześciu stron, z czterech stron określają go granice kartonu, z dwóch — przestrzeń w głąb. Kartka z racji swej struktury nie posiada trzeciego wymiaru. Moim sposobem na notację gestu na płaszczyźnie jest całkowite podporządkowanie się jej strukturze. Nie trzymam ołówka w „powietrzu”, moja dłoń ściśle przylega do powierzchni, na której powstaje rysunek. Z czterech ściśle złączonych palców tworzę powierzchnie, rysując, przesuwam ją po kartonie. Ołówek trzymam pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym. Rysik układam między palcem wskazującym a środkowym.

W trakcie pracy musi być spełniony jeszcze jeden ważny warunek. Rysuje się nie tylko dłonią. Rysuje się całym ciałem. Ważna jest postawa artysty. Kreślić należy przy sztaludze, stać prosto, bokiem do rysunku. Ręka, którą się szkicuje, musi być wyprostowana. Ciało należy zamienić w cyrkiel, którego rysującym ramieniem kolejno są: ręka, ramiona i biodra. Opisana technika pozwala mi zachować rzeźbiarskie podejście do rysunku, dzięki niej pozostawiam na kartonie ślad ruchu dłoni, ślad ruchu mojego ciała. W trakcie pracy nic nie udaję — kreślę, zostawiam ślad mojego gestu. Nie twierdzę, że inne techniki rysowania są złe. Przedstawiłam jedynie mój sposób tworzenia.

Ilustracja 6 zawiera fragmenty dwóch prac. Jeden to fragment szkicu, drugi zaś to kadr pomnika. Oba przedstawiają portret Rajmunda Rembielińskiego. Moim zdaniem widocz-ne jest tu wyraźwidocz-ne podobieństwo charakteru narysowanych i wyrzeźbionych linii oraz płaszczyzn. Uważam, że osiągnęłam to dzięki opisanej technice rysunku — technice, której jednak nie opracowałam sama, ale której nauczył mnie jej mój Ojciec, Zbigniew Władyka.

Stanęłam przed sztalugą. Narysowałam szkic pomnika Rajmunda Rembielińskiego (il. 7). Zaakceptowałam ten szkic.