• Nie Znaleziono Wyników

Opinia publiczna i zarządzanie wspólnotą (o tzw. „realistycznej teorii demokracji”)

V. Exemplum I – genealogia demokracji liberalnej

1.   Opinia publiczna i zarządzanie wspólnotą (o tzw. „realistycznej teorii demokracji”)

W konfrontacji z pojęciowością wypracowaną przez nas w poprzednich rozdziałach należałoby przyjrzeć się procedurom formowania woli powszechnej we współczesnych systemach politycznych Zachodu, by w ten sposób skonstruować genealogię podmiotu politycznego tychże. Jeśli, jak zauważyliśmy w poprzednim podrozdziale, język demokracji zachodnich nie obejmuje dziś wydarzeń, które zbliżają go do traumatycznego jądra Realnego – mówiąc językiem Jacquesa Lacana – koniecznością staje się wypracowanie innego dyskursu, innego języka, które stanowiłby zarazem ingerencję w body politic demokracji przedstawicielskiej. Nie chodzi tu o całkowite odrzucenie drogi definiowania zjawisk politycznych, jaką znamy z klasycznej filozofii politycznej, tzn. drogi definiującej swoistą                                                                                                                

252 W. Brown, „We Are All Democrats Now…”, w: G. Agamben i in., Democracy in What State?, New York 2011, Columbia University Press, s. 44.

253 P. Rosanvallon, Kontrdemokracja, przeł. A. Czarnacka, Wrocław 2011, Wydawnictwo Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji TWP we Wrocławiu, s. 222.

strukturę sfery politycznej, podstawowe byty i relacje nią rządzące. Chodzi raczej o przepracowanie ontologii jaka stoi za współczesną polityką, zajrzenie pod jej podszewkę, tak, by, w ruchu pojęć przywrócić jej faktyczny, realistyczny i opisowy kształt. W ten sposób chcielibyśmy zrekonstruować polityczny, a zatem kolektywny wymiar myśli Foucaulta, której zadaniem, jako myśli zaangażowanej, jest interwencja w rzeczywistość.

Nie jest to zresztą ambicja zupełnie nowa. Już u początków nowoczesnej powszechnej demokracji przedstawicielskiej (jeśli odróżniać ją od jej wcześniejszych, cenzusowych XIX-wiecznych form) stoi przekonanie, że sposób, w jaki ustanawia ona swe fundamenty polityczne pozostawia wiele do życzenia – chodzi tu przede wszystkim o kwestie reprezentacji woli ludowej oraz przekuwanie jej na decyzje polityczne. Pytanie o status demokracji wymaga nie tylko rozpatrzenia kwestii praw, wartości czy instytucji, ale też, a może przede wszystkim, określenia mechaniki transformowania woli „ludu” rozumianego jako zbiór jednostek w wolę „Ludu” rozumianego jako ciało polityczne. Pytanie zaś o lud zawsze stawia nas w niewygodnej sytuacji wędrowca, który zmierza ku państwu prawdziwej demokracji, staje przed rozwidleniem dróg i zrezygnowany próbuje zrozumieć coś z tablicy informującej go, że pójście w prawo, drogą filozoficznych peregrynacji, oznacza dojście do

„Ludu”, pójście w lewo zaś, drogą analiz socjologicznych czy ekonomicznych, zaprowadzi go do „ludu”. Pytanie o lud jest pytaniem zarówno o podmiot demokracji, jak i poniekąd także pytaniem o jej produkt, wszakże, w sensie definicyjnym, jest ona „władzą ludu”. Produktem tym jest decyzja polityczna, władza jako narzucanie woli, wytwarzanie skutków w rzeczywistości, przeprowadzanie skutecznej operacji łączenia rozmaitych społecznych, ekonomicznych, światopoglądowych interesów w jeden polityczny sens. Lud rozumiany jako ciało polityczne stanowi punkt wyjścia – źródło suwerenności w demokracji, które jednakże potrzebuje bezustannie materii uwidaczniającej jego wolę, sposobów przejawiania się, łączenia grupy ludzi w jednolity organizm. Czy jednak ten ruch łączenia odbywa się za pomocą jakiejś nadzwyczajnej metody transmutacji woli jednostek w wole powszechną i czy jest to w ogóle – na poziomie prawnym – łączenie? Łączność pomiędzy grupą ludzi a podmiotem politycznym w ramach demokracji zapewniają rozmaite procedury.

Najważniejszą z nich jest oczywiście system reprezentacji przedstawicielskiej oraz idący za nim mechanizm wyborczy, a także różnorakie sposoby wpływania i nacisku na rząd – działanie opinii publicznej oraz rozmaite formy nacisku, nadzoru i oporu wobec władzy, zarówno te w granicach prawa, jak i te poza nimi. Wszystkie one stanowią wyraz swego rodzaju „reprezentacji”, pozostaje jednak pytanie czy reprezentacja ta ma charakter ściśle polityczny tzn. czy jest ona faktycznym wyrażeniem woli ludu, czy raczej oznacza pewien

stosunek o charakterze konfliktowym – pomiędzy rządzącymi i rządzonymi, pomiędzy ludem i reprezentującym go ciałem przedstawicielskim?

Podważanie klasycznego (tzn. greckiego)obrazu demokracji jako ustroju politycznego, w którym rolę suwerena sprawuje lud zawiera już właściwie doktryna Thomasa Hobbesa, w ramach której „reprezentacja stanowi instrument władzy”254. Myślenie Hobbesa szło dokładnie w przeciwnym kierunku do tego, który wiążemy z powstaniem nowoczesnych systemów przedstawicielskich. Według niego reprezentacja faktycznie tworzy suwerena, nie jest nim jednakże lud – bezkształtna masa jednostek, ale władza zarządzająca owym ludem – Lewiatan, materialna forma ciała politycznego. Perspektywa ustanowiona przez Hobbesa, w której główny wektor reprezentacji przebiega nie od ludu ku decyzji politycznej wyrażanej ustami przedstawicieli, ale odwrotnie: suweren stoi niejako przed ludem, który go ustanawia w paradoksalnej transakcji, zrzekając się na jego korzyść swej autodestrukcyjnej siły i wyzbywając tym samym politycznej wartości, pozwala nam spojrzeć na demokrację z nieco szerszej perspektywy, wyzbytej złudzeń dotyczących naturalnej dążności demokracji do dobra wspólnego i woli powszechnej.

Zanim uda nam się przejść do Foucaultowskiej krytyki demokracji, która ustawia ją w niewygodnej pozycji elementu nowoczesnego sposobu rządzenia populacją za pomocą państwa, spróbujmy przyjrzeć się bliżej tradycyjnej krytyce demokracji z pozycji konserwatywno-liberalnych, która może okazać się nieodzowna byśmy zobaczyli współczesna politykę w szerszym, ponadnormatywnym świetle. Foucault obserwuje przemiany polityki nie jako efekt jakiejś idealnej czy ewolucyjnej zmiany, buduje on raczej obraz, który z jednej strony posiada historyczne ugruntowanie, z drugiej zaś, paradoksalnie poprzez to ugruntowanie właśnie, odsyła do warunków możliwości formowania określonych sposobów urządzania zbiorowości ludzi. Co zaskakujące, niektóre z jego wniosków mają wiele wspólnego z konserwatywną krytyką społeczeństwa i demokracji. Podobnie jak krytyka ze strony francuskiego filozofa, tak zwana realistyczna teoria demokracji autorstwa Josepha Schumpetera wychodzi od zakwestionowania uniwersalnych ideałów demokracji – woli ludu i dobra wspólnego. Mówiąc słowami Andrzeja Waśkiewicza: Schumpeter „demaskuje w swoim punkcie wyjścia mit władzy sprawowanej przez lud. […] władza ludu nie oznacza niczego więcej niż przyzwolenie na rządy partyjnych elit”255. To bardzo wiele w porównaniu z tym, co oferowały przednowoczesne reżimy feudalne, niewiele zaś jeśli przyrównamy to do republikańskiego ideału „woli ludu” obecnego od zarania nowoczesnych demokracji.

                                                                                                               

254 D. Runciman, M. B. Vieira, Reprezentacja, przeł. K. Sosnowska, Warszawa 2011, Wydawnictwo Sic!, s. 29.

255 A. Waśkiewicz, Paradoksy idei reprezentacji politycznej, Warszawa 2012, Wydawnictwo Naukowe Scholar, s. 263.

Według Schumpetera mechanizm wyborczy stanowi podbudowę systemu zarządzania społeczeństwem, który nie ma zbyt wiele wspólnego z demokracją w jej tradycyjnej wersji uosabianej przez ideały „woli powszechnej ludu” oraz „dobra wspólnego”. Demokracja – jeśli w ogóle upieramy się by nadal używać tej nazwy – sprowadza się wedle austriackiego uczonego do dwóch głównych elementów: mechanizmu wyborczego i systemu przedstawicielskiego. Nie stanowią one jedynie rozwiązań instytucjonalnych zapewniających funkcjonowanie demokracji w warunkach współczesnego państwa narodowego, należą raczej do jego istoty. Albo inaczej: istoty demokracji upatruje Schumpeter w, widzianym zgodnie z modelem rynku, na którym producenci i sprzedawcy towarów konkurują o atencję konsumentów, mechanizmie wytwarzania aparatu zarządzającego – ciała przedstawicielskiego. Demokracja to, wedle Schumpetera, mechanizm polegający na

„wytwarzaniu” władzy, nie zaś na „przetwarzaniu” woli powszechnej we władzę decyzji. Nie ma w sobie nic z alchemii, jest raczej na wskroś nowoczesną sztuką produkcji.

Schumpetera nie interesuje „ludowy” charakter władzy, gdyż stanowi on jedynie metafizyczny element nadbudowy systemu przedstawicielskiego – swoistą ideologię zarządzania wyborami. Zwróćmy uwagę na taki oto fragment:

Wybory przez nich [wyborców] dokonywane – ideologicznie wynoszone do miana „głosu ludu” – nie pojawiają się samoczynnie, lecz są kształtowane i właśnie owo kształtowanie jest istotną częścią procesu demokratycznego. Wyborcy nie decydują w konkretnych sprawach. A także nie dobierają oni posłów do parlamentu spośród uprawnionych obywateli zupełnie suwerennie256.

„Głos ludu” to zatem nic więcej aniżeli znakomita i przekonująco skonstruowana fikcja prawna służąca do kształtowania opinii publicznej przez obieralnych liderów partyjnych – nową oligarchię państwową. Lud to wypreparowany na potrzeby systemu wyborczego podmiot – substancjalizacja procesu wyborczego, de facto jedynego mechanizmu pozwalającego złożonym masom społecznym legalnie wpływać na decyzje polityczne. Nie oznacza to jednak, że wpływ ten należy przeceniać. Schumpeter, jako wytrwany obserwator, już w latach 40. zdawał sobie sprawę z fantomowego charakteru tego, co publiczne. Istota demokracji to konkurencja oligarchicznie uformowanych elit, a właściwie proces reprodukowania elity politycznej poprzez wybory, kształtowaną przez kampanie wyborcze, socjotechniki, sondaże opinii publicznej, „sfabrykowaną wolę” ludu. A zatem to, co wiek XX uważa za demokrację jest tylko pewną ideologiczną formą, oligarchicznego z natury zarządzania zgromadzeniem ludzi – populacją. System polityczny we współczesnych                                                                                                                

256 J. A. Schumpeter, Kapitalizm, socjalizm, demokracja, przeł. M. Rusiński, Warszawa 1995, Wydawnictwo Naukowe PWN, s. 352.

ustrojach „demokratycznych” stanowi zaś maszynę produkcji elity. Nawet gdyby pominąć ten, dość gorzki, choć „realistyczny”, wniosek, nie można uważać „woli większości”

charakteryzującej wybory w systemach przedstawicielskich za „wolę powszechną” – ideał republikańskiej utopii. „Jest oczywiste, że wola większości jest tylko właśnie wolą większości, dlatego nie może być utożsamiana z wolą ‹‹ludu››. Ta druga jest mozaiką, której ta pierwsza zupełnie nie jest w stanie ‹‹reprezentować››”257.

Reprezentacja, wybory, opinia publiczna to w nowoczesnych systemach masowych tryby maszyny substancjalizacji ludu poprzez formowanie obieralnej oligarchii państwowej.

Służą one zatem do podtrzymywania pewnego status quo, metafizyki politycznej utrzymującej naturalną stabilność populacji ludzkiej poprzez redukowanie jej politycznego potencjału do gry elit – poddawanie jej władzy nadrzędnej zasady. Wnioski, jakie płyną z Schumpeterowskiej teorii demokracji zdają się zbliżać do twierdzenia, które wiele lat później wystosował Jacques Rancière. Choć w dalszych częściach pracy będziemy omawiali koncepcję polityczną tego francuskiego myśliciela, zaakcentujmy tu jednak od razu zbieżność, o której mowa. W konserwatywnej krytyce demokracji parlamentarnej Rancière upatruje z jednej strony immanentnej diagnozy jej kondycji – tutaj pozostaje w zgodzie z Schumpeterowską „inną teorią” demokracji jako obieralnej oligarchii – z drugiej jednak strony dopatruje się w niej ideologii sankcjonującej prawdziwa demokrację jako demokratyczną arystokrację – postulat ulepszenia istniejącego systemu przez przywrócenie w nim naturalnego porządku „rządów najlepszych”. Demokracja parlamentarna jako władza ludu jest jedynie mrzonką – tutaj obaj badacze zgadzają się ze sobą. Źle prowadzona tzn. nie posiadająca odpowiedniego systemu transmisji woli i konfiguracji decyzji zbiorowych, zmierza z konieczności ku rządom niekontrolowanego motłochu, lub – co równie prawdopodobne – ku tyranii. Wedle Schumpetera to właśnie odpowiednio skonstruowana reprezentacja zapewnia consensus polityczny – reguluje nadmiernie rozpasane zapędy ulicy oraz zapewnia zgodne z naturą (rządami silnych i „dobrych”) formowanie władzy, rządy mniejszości, która jako jedyna, zdolna jest do sprawnego zarządzania populacją.

Reprezentacja jest „pełnoprawną formą oligarchiczną, reprezentacją mniejszości tych, którzy posiadają uprawnienie do zajmowania się sprawami wspólnymi. W historii przedstawicielstwa zawsze reprezentowane były przede wszystkim państwa, porządki i własności: niezależnie od tego czy uważano je za źródła uprawnień do sprawowania władzy, czy po prostu gdy władza od czasu do czasu prosiła je o głos doradczy. […]

Reprezentacja u swoich źródeł jest dokładnym przeciwieństwem demokracji”258.

                                                                                                               

257 Ibidem, s. 340.

258 J. Rancière, Nienawiść do demokracji, przeł. M. Kropiwnicki, Warszawa 2008, Książka i Prasa, s. 67.

Reprezentacja nadaje niewidzialnemu ciału ludu „realny byt”, a w tym samym czasie

„opinia publiczna” jako wiedza ludu, przejawianie się ludu w sferze publicznej czyli miejscu wyistaczania się sensu wspólnoty, poddawane jest drobiazgowej oraz szeroko zakrojonej preparacji za pomocą zdobytej wcześniej przez techniki statystyczne i sondażowe wiedzy.

Opinia publiczna jest zatem wirtualną wiedzą wirtualnego bytu ludu. Co więcej, jak chcą Schumpeter oraz Walter Lippman, inny neokonserwatywny amerykański myśliciel polityczny, podmiot polityczny to efekt pewnej skomplikowanej i przebiegłej zarazem strategii na poziomie metafizycznej konstrukcji danej zbiorowości. By zacytować jedynie krótki fragment z jego słynnej książki The Phantom Public:

Nauczono nas postrzegać społeczeństwo jako ciało, mające umysł, duszę i własne intencje, nie jako zespół mężczyzn, kobiet i dzieci, których umysły, dusze i intencje połączone są w różnoraki sposób. Zamiast jednak myśleć realistycznie o zestawie relacji społecznych ulegliśmy, narzuconemu nam przez różne działania propagandowe, pojęciu mitycznego bytu, zwanemu Społeczeństwo, Naród, Wspólnota259

Kluczem do zrozumienia funkcjonowania zachodnich systemów demokratycznych czyni Lippman pojęcie „publicznego” tzn. bytu stanowiącego rzeczywisty przejaw kolektywnego działania ludu. Podobnie jak Schumpeter, Lippman zauważa, że nie ma niczego takiego, jak „ludzie jako całość”, jako byt sam w sobie. Byt zbiorowy nie jest niczym więcej jak tylko swoistą projekcją sprawstwa grup i jednostek, uzależnioną od tej grupy lub jednostki, która kontroluję sferę uprawnionego wydawania decyzji i tworzenia działań politycznych. Jak mówi – nie ma niczego takiego, jak whole people260. Obywatel nie ma wpływu na funkcjonowanie sfery publicznej jako część wyimaginowanego ciała politycznego, ale po prostu jako jednostka – suwerenny podmiot i element pewnego splotu relacji. Lud (ciało polityczne) zaś stanowi propagandowy konstrukt, syntetyczny obraz panujących stosunków społecznych, wirtualne ciało, które „nigdy nie jest obecne” wprost. Do

„przywoływania” tego ducha politycznego służą rozmaite urządzenia, w tym urządzenie wytwarzania opinii publicznej – sondaż261.

Co ciekawe krytyka sfery publicznej w wydaniu Lippmana cierpi na te samą bolączki co „realistyczna krytyka demokracji” Schumpetera – z jednej strony dostrzegają oni ideologiczny charakter tego, co publiczne, sprowadzając władzę do konkretnych sił społecznych i interesów o niemalże ekonomicznym charakterze, z drugiej zaś tworzą swoistą metafizykę jednostek jako nominalnych podmiotów działania politycznego, na wzór                                                                                                                

259 W. Lippman, The Phantom Public, New Brunswick–London, Macmillan, s. 146.

260 Ibidem, s. 6.

261 Ibidem.

liberalnej koncepcji gospodarki. Tym samym utrzymują rozgraniczenie, które, jak okaże się później, w świetle badań m.in. Michela Foucaulta jest nie do utrzymania – na ciało polityczne jako fantomowy, nieistniejący byt wirtualny, oraz konkretne, działające podmioty społeczne, statystyczne prefiguracje społeczeństwa, których głosem jest opinia publiczna. W wykładach z 1977–1978 roku, opisując mechanizm funkcjonowania prawdy na wokandzie publicznej w XVIII wieku, Foucault poczynił drobną, acz z punktu widzenia naszych rozważań, niezwykle inspirującą uwagę:

Racja stanu powinna kształtować świadomość ludzi, ale nie na zasadzie narzucania im pewnych, prawdziwych lub fałszywych poglądów, […] lecz na zasadzie oddziaływania na opinie, a poprzez opinie – rzecz jasna – także na sposób postępowania, działania ludzi jako podmiotów ekonomicznych i politycznych. Jednym z ważnych aspektów polityki prawdy opartej na racji stanu będzie właśnie owa praca nad opinia publiczną [w rękopisie czytamy dodatkowo: Publiczność jako podmiot-przedmiot wiedzy – podmiot wiedzy zwanej opinią i przedmiot wiedzy zupełnie innego rodzaju, której przedmiotem jest właśnie opinia i za pomocą której państwo winno wpływać na kształt opinii, posługiwać się nią, uczynić z niej swoje narzędzie]262.

W tym krótkim fragmencie francuski filozof rozwinął263, a zarazem skorygował podstawowe tezy Lippmanna. Opinia publiczna nie jest według niego jedynie wyrazem woli ludu, ujawnianiem tego, co w sposób przyrodzony stanowi język kolektywnego ciała politycznego, nie jest także wyłącznie efektem propagandy i przebiegłej indoktrynacji.

Stanowi ona raczej pewien splot relacji, efekt gier prawdy, które rozgrywają się pomiędzy rządem – instytucjonalnym zarządzaniem populacją jednostek (policją), a tymi, którzy na mocy przyjętych regulacji zostali uprawnieni do wypowiadania się w sferze publicznej – ludem politycznym. Opinia publiczna jest zatem miejscem wytwarzania pewnego status porządku politycznego, jawnością w czystej postaci, będącą efektem władzy ludu, z drugiej jednak strony, stanowi ona pole zainteresowań i ingerencji władzy kształtującej ją na „swój obraz i podobieństwo”.

Choć Schumpeter i Lippmann odkrywają fakt, że wola powszechna i opinia publiczna to sfabrykowany przez rządzących konstrukt ideologiczny, nie potrafią przekroczyć tego twierdzenia w kierunku niesubstancjalistycznej analizy władzy, w ramach której ciało polityczne uznawane byłoby nie tyle za byt metafizyczny, ale raczej za mechanizm produkcji prawdy politycznej. Opinia publiczna i reprezentacja, postrzegane w świetle terminów

                                                                                                               

262 M. Foucault, Bezpieczeństwo, terytorium, populacja. Wykłady w Collège de France 1977–1978, przeł. M.

Herer, Warszawa 2010, Wydawnictwo Naukowe PWN, s. 283.

263 Nie chodzi tu oczywiście o faktyczne wpływy bądź inspiracje, ale interesującą koincydencję pomiędzy rezultatami analiz z pozoru tak odległych myślicieli.

zaproponowanych przez Foucaulta, stanowiłaby „urządzenie” reprodukcji ciała politycznego – efekt praktyk politycznych (gier prawdy).

Rezultat stanowi kilka spostrzeżeń na temat opinii publicznej – mierzonej i upublicznianej za sprawą naukowego sondażu – jako zmiennej niezależnej: opinia publiczna stanowi zarówno „miarę demokratycznego dyskursu”, jak i służy jako jego „mechanizm korekcyjny”; narzuca swoistą „kompulsywną widzialność” podczas gdy sama pozostaje „niewidzialnym ruchem władzy”, który wytwarza publiczne jako „przedmiot wiedzy i obserwacji” […]264.

Opinia publiczna stanowi zatem element mechaniki władzy nowoczesnego państwa, które jednocześnie indywidualizuje i zarządza populacją, wytwarza samoświadomy podmiot polityczny i odsyła jego prawdę do transcendentnego bytu ciała politycznego. Robi to poprzez fabrykowanie konsensualnego obrazu rzeczywistości społecznej – sondaże, traktując społeczeństwo jako jednorodną całość złożoną z, w pełni ukształtowanych, podmiotów o jednakowych kompetencjach, tworząc sztuczny obraz zbiorowości jako pola „możliwych decyzji”. W ten sposób zindywidualizowana opinia publiczna wiąże nas z porządkiem politycznym jako całością. Potwierdzając nasz wybór i ukazując opinie naszych przeciwników, nakazuje nam myśleć o społeczeństwie nie jako heterogenicznej sieci sił i interesów, w ramach której z konieczności musi dojść do przejęcia inicjatywy przez jedną ze stron, ale jako o homogenicznym zestawie jednostek, z których każda ma swoje zdanie i indywidualnie odpowiedzialna jest za decyzje polityczne w ramach wspólnoty. W znakomitej, zwięzłej krytyce sondaży opinii publicznej Pierre Bourdieu pisał niegdyś:

Aktualnie sondaż opinii publicznej stanowi instrument działania politycznego: być może jego najważniejsza funkcją jest narzucenie iluzji, wedle której istniej coś takiego, jak opinia publiczna – czysta arytmetyczna suma jednostkowych opinii; narzucenie iluzji, że sensowne jest mówienie o przeciętnej opinii czy średniej z opinii265.

Przyjmując tę iluzję, poruszamy się w ramach przestrzeni doxa, opierającej się na twierdzeniu, o wolnej i niepodlegającej zewnętrznym wpływom decyzji politycznej jednostek, których arytmetyczna średnia stanowi o głosie ludu. Sondaże wytwarzają tym samym wrażenie (ilościowe) całości złożonej ze zróżnicowanych, ale porównywalnych

                                                                                                               

264 J. R. Beniger, The Impact of Polling on Public Opinion: Reconciling Foucault, Habermas, and Bourdieu,

„International Journal of Public Opinion Resarch” 1992, Vol. 4 No. 3, s. 212.

265 P. Bourdieu, Public Opinion Does Not Exist, przeł. R Nice, w: The Public Sphere, vol. II: The Political Public Sphere, red. J. Gripsrud, H. Moe, A. Molander, G. Murdock, Los Angeles-London-New Delh-Singapore-Washington D.C. 2011, Sage s. 222.

jednostek (jakościowe)266 . De facto stanowi ona jednak technologię potwierdzania istniejących stosunków politycznych – zmiana partii rządzącej nie zmienia kształtu porządku politycznego, oznacza jedynie rekonfigurację wewnętrznej struktury pola gry politycznej.

Poznanie społeczeństwa poprzez techniki sondażowe wytwarza opinię publiczną, ta zaś „na dole” wspierana jest przez technologie wytwarzania podmiotu – medyczne, penalne, edukacyjne itd. Wolny podmiot i opinia publiczna każdorazowo zaś odsyłają nas do zewnętrznego a zarazem konstytutywnego ciała politycznego, niewidzialnego a jednak sprawczego bytu. Metafizyka ciała politycznego winna stać się zaczątkiem genealogii nowoczesnej sfery publicznej.

2. Trzy wielkie zwierzęta

 

Schumpeter i Lippman są niewątpliwie stronnikami tradycji politycznej, która upatruje istoty demokratyczności w zindywidualizowanym powszechnym głosowaniu, którego celem jest wybór odpowiednich przedstawicieli zbiorowości. Punktem wyjścia i ostatecznie punktem dojścia polityki demokratycznej czynią oni jednostkę – jedyną prawdziwą substancję procesu politycznego, której funkcje ograniczają się jednak do wyboru przedstawicieli w parlamencie, a zarazem podstawę populacji stanowiącej zaczątek

„społeczeństwa”. Społeczeństwo stanowi aporetyczne serce nowoczesnej teorii politycznej, z jednej strony oznaczając sumę jednostek – populację, z drugiej zaś fakt relacyjny, którego byt nie redukuje się do jakiegokolwiek konkretnego podmiotu jednostkowego – mówiąc słowami Émile’a Durkheima – rzeczywistość sui generis. Jako suma jednostek stanowi ono przedmiot zainteresowania technik politycznej kontroli populacji, jako byt wspólnotowy staje się nieobecnym suwerenem, przejawiającym się poprzez jednostkowe emanacje (stąd w socjologii nierozwiązywalny dualizm agency & structure oraz próby poradzenia sobie z nim za pomocą pojęciowości tzw. trzeciej drogi, typowej dla współczesnej anglosaskiej socjologii m.in. Anthony’ego Giddensa), miejscem formowania bytu politycznego, wcielania idei.

Jednostka i społeczeństwo stanowią ośrodkowe punkty formacji nowoczesnej ontologii politycznej, których celem jest „wcielenie” opinii publicznej, dotąd transcendentnej i niezorganizowanej267. Dualizm ten znakomicie rozpoznał już Carl Schmitt (w ogóle wydaje

Jednostka i społeczeństwo stanowią ośrodkowe punkty formacji nowoczesnej ontologii politycznej, których celem jest „wcielenie” opinii publicznej, dotąd transcendentnej i niezorganizowanej267. Dualizm ten znakomicie rozpoznał już Carl Schmitt (w ogóle wydaje