• Nie Znaleziono Wyników

o argumencie i argumentacji

ROZDZIAŁ 7 Pojęcie dyskusji

Tematykę dyskusji, jej przebiegu, prawidłowości jakimi się rządzi, lub jakimi rządzić się po-winna, zagadnienie uczciwości dyskusji, jej psychologicznych i logicznych aspektów podejmu-je wielu autorów – zarówno logików, jak i psychologów, są pośród nich również filozofowie, filolodzy i prawnicy. Literatura przedmiotu jest bogada, o sztuce dyskutowania i związanej z przebiegiem dyskusji argumentacji pisze cytowany już przez nas Marek Tokarz (2006), Wi-told Marciszewski w „Roli dyskusji w nauczaniu i wychowaniu” (1976), czy w „Sztuce dysku-towania” (1996), temat ten podejmuje Józef Bremer we „Wprowadzeniu do logiki” (2006), skrótowo o dyskusji wspomina Zygmunt Ziembiński w „Logice praktycznej” (2006), pewne wątki zostały poruszone przez Rafała Rusinka i Anetę Załazińską w „Retoryce podręcznej” (2005), a obszerny katalog konkretnych chwytów dyskusyjnych możemy znaleźć u Marka Kochana w „Pojedynku na słowa” (2005), implicite pewne interesujące dla teorii dyskusji spostrzeżenia płyną z pracy Teresy Hołówki „Myślenie potoczne” (1986), czy z jej „Kultury logicznej” (2007), w której co prawda bardziej skupia się na problematyce argumentacji, ale również i z tego tekstu płyną pouczające wnioski co do samej dyskusji. Ciekawą pracą, prze-syconą specyfiką francuskiego dyskursu filozoficznego, ale z drugiej strony zawierającą inte-resujące tezy nierozmydlone w niemalże literackim potoku słów tak przecież specyficznym dla filozofii francuskiej ostatnich czasów, jest książka Bruno Ollivier’a „Nauki o komunikacji” (2010). Pewne ogólne uwagi wyrażające maksimum treści z pomocą minimum słów znaj-dziemy też w „Zarysie logiki dla prawników” Jana Gregorowicza (1980), podobną acz bardziej rozbudowaną pracą jest książka Edwarda Nieznańskiego „Logika” (2006). Temat dyskusji i argumentacji w ogóle jest tematem w jakimś sensie modnym, zagadnienia z tej dziedziny porusza się choćby pobieżnie na modnych współcześnie kierunkach studiów takich jak „Za-rządzanie i marketing” i im podobnych, wydaje się nieodzownym poruszenie tej tematyki na studiach filologicznych, socjologicznych i psychologicznych – w przypadku tych ostatnich ze

45

szczególnym naciskiem na aspekty psychologiczne komunikacji – jak chociażby w „Wywieraniu wpływu na ludzi” Roberta B. Cialdiniego (2010), czy w „Wywieraniu wpływu” B. Kim Barnes’a (2011). Przejawem swoistej mody na tego rodzaju tematykę jest literatura w charakterze swym już bardziej poradnikowa i nie zawsze merytorycznie w pełni warto-ściowa, tym bardziej z naukowego punktu widzenia – przykładami takiej literatury są – „Jak wygrać każdy spór. Negocjacje w życiu codziennym”, Anny M. Łabuz (2014), czy Josepha Messingera (2006)„Oręż perswazji. Gesty i słowa, które mają moc”, która to praca już zupeł-nie odpływa z obszarów logiki i psychologii w kierunku teorii w rodzaju NLP i im podobnych. Co jednak ciekawe wydawnictwo Sensus, które opublikowało dwie ostatnie wspomniane prace, opublikowało również „Erystykę” Schopenhauera (2007).

Przyjrzyjmy się teraz pojęciu dyskusji, bowiem, jak podpowiada intuicja językowa, argumen-tacja wydaje się nierozerwalnie z dyskusją związana. Wyobraźmy sobie sytuację, w której nie padają żadne argumenty, a przynajmniej żadne wypowiedzi, których przy standardowym ro-zumieniu pojęcia argumentu, nie można byłoby nazwać argumentami. Taką sytuacją może być ta przedstawiona w następującym przykładzie:

Przykład 12. Rozmawia dwóch przypadkowych przechodniów. A: Przepraszam, którędy dojdę do Urzędu Marszałkowskiego?

B: Musi pan iść prosto na najbliższym skrzyżowaniu, a na następnym skręcić w lewo, potem cały czas prosto, aż dojdzie pan do szarego wieżowca, w nim mieści się Urząd Marszałkowski.

A: Czy da się tam podjechać komunikacją miejską?

B: Tak, autobusem linii 193. Będzie pan musiał wysiąść na trzecim przystanku. Przy-stanek jest naprzeciwko urzędu.

A: Dziękuję bardzo.

W przykładzie 12. mamy przedstawioną rozmowę dwóch osób, w której to rozmowie w zasadzie nie padają żadne argumenty, a jedynie pytania i zwięzłe, informujące odpowiedzi. Taka rozmowa nie wydaje się podpadać pod pojęcie dyskusji, określenie jej mianem dyskusji byłoby cokolwiek kuriozalne i już na poziomie samej językowej intuicji budziłoby zdziwienie i wątpliwości. Jest tak z tej przyczyny, że w rozmówce tej nie padają żadne argumenty, a jedynie pytania i stwierdzenia. w przykładzie 12. uwagę zwraca też brak symetrii – jedna ze stron wyłącznie pyta i zbiera informacje, a druga – odpowiada i tych informacji udziela. w tym momencie zasadnym staje się podstawienie tezy, że dyskusja z istoty rzeczy zakłada pewną symetrię formy i intensywności udziału w niej – żaden z rozmawiających nie może w znaczący sposób dominować, w przeciwnym wypadku będziemy mieli do czynienia ze

spe-46

cyficznym typem dyskusji, a w zasadzie z inną w ogóle sytuacją komunikacyjną, która nie poddaje się prawidłom dyskusji.

Intuicja, od której wyszliśmy w rozważaniach nad dyskusją jakoby argumentacja ściśle była z dyskusją związana, znajduje potwierdzenie w wywodach Marka Tokarza. Jak zauważa To-karz – rzadko zdarzają się sytuacje, w których argumentujemy w samotności, raczej chodzi w argumentacji o to, żeby nasze rozważania prześledził ktoś inny – ktoś kto jest ich adresa-tem – i żeby się z nami zgodził (por. Tokarz 2006). Podobne uwagi zawarła w „Problems in argument analysis and evaluation” Trudy Rose Govier (1987), gdzie twierdzi, że osoba, która argumentuje, wysuwa pewne racje uzasadniające konkluzję i tym samym stara się przedsta-wić tę konkluzję jakiemuś audytorium, jako bardziej prawdopodobną, niżby to audytorium początkowo mogło sądzić. Argumentacja jest więc zjawiskiem nie tyle ściśle logicznym, co ra-czej społecznym. Argumentujemy rara-czej w konkretnych sytuacjach komunikacyjnych, a nie zawsze i wszędzie, nie na każdym kroku. Argumentując, jak zauważają rzeczeni autorzy, dą-żymy do przedstawienia postulowanej przez nas tezy, jako bardziej prawdopodobnej. w tym kontekście argumentacja staje się – o czym mówiliśmy już analizując pojęcie argumentu samo w sobie – zjawiskiem uwikłanym w pewien kontekst psychologiczny, nastawionym niejako z istoty rzeczy na przekonanie kogoś, a nie tylko na podanie racji niezbitych z punktu widze-nia logiki, które by uzasadwidze-niały jakąś tezę. Okazuje się, że istotną komponentą argumentu jest jego sugestywność, siła przekonywania adresata. i w tym sensie ocena argumentu musi być zrelatywizowana względem adresata – w przypadku pewnych odbiorców, dany argument będzie znakomity, a w przypadku innych ten sam argument należało będzie uznać za chybio-ny.

Do tej pory jednak rozważaliśmy pojęcie argumentu i zjawisko argumentacji samo w sobie, ogólnikowo jedynie wspominając o kontekście w jakim ono występuje, i choć poczyniliśmy analizy dość szczegółowe, to sama sprawa sytuacji komunikacyjnej, w jakiej mamy do czynie-nia z argumentem nie została wyczerpująco omówiona.

Tokarz zauważa, że istotnym czynnikiem, który zostaje przemilczany, kiedy bada się problem argumentacji sam w sobie, w oderwaniu od sytuacji w jakiej on występuje, jest opozycja – zjawisko towarzyszące niemalże wszystkim potocznym działaniom argumentacyjnym (To-karz 2006) – na co dzień argumentujemy zdaniem To(To-karza wyłącznie wtedy, kiedy ktoś ma odmienne od nas zdanie. Jest to spostrzeżenie słuszne – w potocznych, codziennych sytu-acjach, gdy ktoś z kim rozmawiamy wyrazi pogląd zbieżny z naszym, wtedy raczej zaniecha-my argumentacji wychodząc z założenia, że jest dla nas jasne, jak się sprawy mają. Tym bar-dziej spostrzeżenie Tokarza wydaje się celne, że uznalibyśmy za swego rodzaju gadulstwo

47

i potoczne bicie piany, gdyby ktoś mający pogląd tożsamy ze swoim rozmówcą, zaczął rozwo-dzić się nad uzasadnieniem tegoż poglądu. Można posunąć się dalej i stwierrozwo-dzić, że w sytuacjach codziennych, potocznych, mamy do czynienie z tematami na tyle w naszym mniemaniu jasnymi i przez nas zbadanymi, że to rozstrzygnięcie standardowych problemów światopoglądowych, które przyjmujemy, gotowi jesteśmy uznać za oczywiste i jedyne sen-sowne (o ile nie mamy filozoficznego temperamentu, czy choćby wykształcenia w tym kie-runku), a przez to nie warte, z prostych pobudek ekonomicznych, nadmiernego omawiania i uzasadniania. Niektórzy mawiają w takich sytuacjach, że oczywistości nie warto uzsadniać3. Być może to właśnie przeświadczenie jest przyczyną, dla której w potocznych sytuacjach ko-munikacyjnych argumentujemy wyłącznie wtedy, kiedy jest to niezbędnie konieczne, a więc w sytuacji opozycji, kiedy konfrontujemy się z poglądem przeciwnym względem naszego własnego. Podstawowe bowiem rozstrzygnięcia światopoglądowe gotowi jesteśmy uznać za oczywiste tym chętniej im większą niechęcią darzymy filozofię. Przeciętny zjadacz chleba mentalnie żyje raczej w świecie oczywistym i jasnym, mało co stanowi dla niego zagadkę i okazuje się być stymulantem do analizy i badania. Jest to pewne – jeśli wolno użyć takiego określenia – metastanowisko światopoglądowe, raczej żywione nieświadomie, które stanowi matrycę światopoglądu jako takiego i przesądza o jego podstawowych tezach. Popuszczając nieco cugle intelektualnego wglądu można zbaczając lekko z głównego wątku stwierdzić, że właśnie na tym światopoglądowym metapoziomie daje o sobie najdobitniej znać, czy ktoś ma filozoficzne zacięcie, czy też jest go pozbawiony. Im bardziej ktoś wspomniane światopoglą-dowe metastanowisko sobie uświadamia, tym bardziej siłą rzeczy zaczyna w nie wątpić i to jest właśnie pierwszy krok ku filozoficznej refleksji. o ile bowiem każdy światopogląd można uznać za, w pewnym sensie, uwarunkowany filozoficznie, to jest – mający pewne filozoficzne założenia, o tyle nie każdego człowieka, który świadomie żywi jakieś przekonania co do

3

Inną kwestią jest, że często za stwierdzeniem „szkoda czasu, by wyjaśniać oczywistości” kryje się, świadoma bądź nie, nieumiejętność uzasadnienia tych oczywistości. Wtedy owo nieroztrząsanie oczywistości i rzekome skupienie na sprawach bardziej istotnych okazuje się być znamieniem czyjejś pięty achillesowej, symptomem sygnalizującym miejsce, w którym światopogląd przez kogoś żywiony ma swój słaby punkt. Patrząc na sytuację osoby, która do nieroztrząsania oczywistości się ucieka, należy stwierdzić, że nie jest ona najlepsza, ponieważ tego rodzaju wybieg erystyczny jest naiwny i nie przystoi wytrawnym dyskutantom. Patrząc jednak na tę samą sytuację oczyma światopoglądowego przeciwnika takiej osoby, należy stwierdzić, że jest to sytuacja, którą warto wykorzystać – o tyle, rzecz jasna, o ile bardziej zależy nam na sprawieniu wrażenia, żeśmy wygrali spór, lub na pognębieniu naszego interlokutora, a nie na dojściu do prawdy, czy konsensusu i uzgodnieniu stanowisk. Mój nauczyciel matematyki ze szkoły średniej zwykł mawiać, że kiedy matematyk pomija jakieś wiersze dowodu twierdząc przy tym, że to przejście jest trywialne, to prawdopodobnie sam tego przejścia nie rozumie i w pierwszej kolejności właśnie w tym przemilczanym miejscu należy szukać ewentualnych błędów. Podobnie rzecz ma się z dyskusją – tam, gdzie coś nazywane jest oczywistym, tam warto się zatrzymać i dopytywać, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że właśnie w tym miejscu czyhają jakieś logiczne nadużycia.

48

ta, można uznać za filozoficznego naturszczyka obdarzonego wrodzoną zdolnością wnikliwej analizy i badawczego wglądu w rzeczywistość, a tym bardziej za filozofa.

To stanowisko Tokarza co do opozycji jako spiritus movens dyskusji koresponduje z istotnym niuansem definicji argumentu podanej przez Szymanka, o którym nie wspominaliśmy do tej pory. Szymanek mianowicie zauważa, że teza na poparcie której wysuwa się przesłanki (Szymanek, Wieczorek, Wójcik 2005) jest z natury rzeczy kontrowersyjna. Argumentujemy więc w sytuacjach codziennych w zasadzie wyłącznie wtedy, gdy ktoś wygłosi kontrowersyj-ny pogląd, z którym się nie zgadzamy.

Tak więc argumentacja jako zachowanie jest związana z konkretnymi okolicznościami co najmniej mikrosocjologicznymi. Podobnie rzecz ma się z dyskusją. Możemy mówić o wewnętrznym dialogu, o dialogu z samym sobą, ale dyskusja wydaje się już być procesem ściśle międzyludzkim i wspomniane uwagi Tokarza co do argumentacji zdają się odnosić również do dyskusji. w warunkach potocznych, codziennych raczej nie dyskutuje się na nie-kontrowersyjne tematy i nie prowadzi się debat wokół kwestii, które nie budzą niczyich wąt-pliwości. Hipotetyczny przykład 12. nie nosi znamion dyskusji, bowiem nie ma w niej opozy-cji, a raczej wzajemne dopełnianie – jeden uczestnik rozmowy pyta, drugi odpowiada, pierw-szy świadom jest swojej niewiedzy w danej kwestii i poszukuje potrzebnych mu odpowiedzi, a przez to siłą rzeczy ustawia się w roli przyjmującego informację, stawia się niejako poniżej swojego rozmówcy, drugi uczestnik rozmowy natomiast nie musi przekonywać pierwszego o słuszności swych twierdzeń, bo pierwszy już na etapie nawiązania rozmowy przyjął posta-wę bierną i otwartą na informacje, których drugi mu udzieli – relacja między nimi ma więc charakter raczej wertykalny. w dyskusji natomiast relacja między rozmówcami będzie raczej horyzontalna, rozmówcy nie są bowiem ufnie otwarci na informacje komunikowane przez siebie nawzajem, ale krytyczni wobec wygłaszanych wzajemnie twierdzeń. To pokazuje, że dyskusja i argumentacja są ze sobą nierozerwalnie związane, bo zarówno dyskusja jak i argumentacja zasadzają się na opozycji przekonań.

Za pojęciem opozycji idą dwa kolejne pojęcia ważne w teorii argumentacji – pojęcie oponenta i proponenta – pierwszy będzie naszym przeciwnikiem w dyskusji, bądź też po prostu prze-ciwnikiem jakiejś tezy, drugi – naszym sojusznikiem w dyskusji, czyli zwolennikiem danej te-zy (por. Tokarz 2006).

Niemniej jednak opozycja sama w sobie choć jest warunkiem zaistnienia dyskusji, to jednak warunek ten jest jedynie konieczny, ale nie wystarczający. Drugim warunkiem – wystarczają-cym jest danie tej opozycji wyrazu. Nie dojdzie do dyskusji, jeśli nasz potencjalny rozmówca przemilczy sprawę i nie postawi nam otwarcie kontry. Jeśli nasz oponent da, jak ujmuje to

49

Tokarz (2006), aktywny wyraz swoim opiniom, a przez to będzie starał się również wpłynąć na tok naszego rozumowania poprzez wskazanie jego słabości lub propozycję rozwiązania autorskiego innego niż nasze, to sytuacja komunikacyjna, w której będziemy brali udział, zo-stanie skonkretyzowana i niejako naprowadzona na tory dyskusji. Wszystko dalej zależeć bę-dzie od tego, czy my podejmiemy wyzwanie. Dyskusja trwa tak długo, jak długo strony nie da-ją odporu.

Przytoczone wyżej twierdzenie Tokarza można osłabić bez szkody dla istoty sprawy, miano-wicie nie wydaje się konieczne, żeby rozmówcy próbowali się wzajemnie przekonać do zmia-ny zdania, by mówić o dyskusji w sensie ogólzmia-nym wystarczy, że będą przedstawiali argumen-ty na poparcie własnej tezy. Oczywiście w naszych rozważaniach wyszliśmy od sytuacji po-tocznej i trzeba pamiętać, że taka właśnie potoczna sytuacja najprawdopodobniej wiązać się będzie z chęcią przekonania interlokutora do własnych racji, tym niemniej chcąc uchwycić zjawisko dyskusji w możliwie najogólniejszym zarysie, trzeba stwierdzić, że nie jest ko-nieczną chęć wzajemnego przekonywania się, a wystarczy jedynie chęć poznania swoich opi-nii, poglądów i argumentów. Przykładem takiej dyskusji nieobarczonej chęcią przekonania się wzajemnego jest dyskusja naukowa, która przynajmniej w sytuacji idealnej nie powinna mieć na celu przekonania do własnych racji, ale raczej poznanie różnych argumentów i krytyczną rewizję własnych poglądów. Oczywiście i w takiej sytuacji może dojść do zmiany przekonań uczestników dyskusji, ale zmiana taka jest jedynie jakby efektem ubocznym dys-kusji, a nie celem samym w sobie. By posłużyć się pewnym przybliżeniem można stwierdzić, że dyskusje potoczne nastawione będą częściej na przekonanie adwersarza do własnego zda-nia, które dany rozmówca przyjmuje za oczywiście prawdziwe, podczas gdy dyskusje nauko-we zmierzają w pierwszej kolejności raczej do ustalenia, jak jest naprawdę, a w mniejszym stopniu do przekonania do własnych poglądów. Naturalnie obie komponenty w obu rodza-jach dyskusji będą obecne, lecz w sytuacji idealnej ich udział w obu typach dyskusji będzie przedstawiał się właśnie tak. Skrajny wyjątek od tej reguły stanowić będzie fałszowanie ba-dań naukowych czy to z powodów dumy własnej i pychy, które czasem nie pozwalają przy-znać się uczonym do błędów – wtedy w dyskusji naukowej dominować będzie zatajona przez uczestnika takiej dysputy chęć przekonania do własnych twierdzeń. Jest to sytuacja oczywi-ście negatywna. Drugą skrajnością będzie zacięcie naukowe wykazywane przez uczestników dyskusji potocznej – taki rozmówca będzie prowadził dyskusję w taki sposób, by zyskać lep-sze zrozumienie tematu, choćby kosztem falsyfikacji uprzednich poglądów. Taka sytuacja bę-dzie przejawem uczciwości, a przez to bębę-dzie pozytywna o tyle o ile podejście to nie bębę-dzie wynikiem deficytów kompetencji społecznych, a jedynie po prostu badawczego nastawienia.

50

Uciekając się raz jeszcze do pracy Tokarza, warto odnotować jego uwagę o anglojęzycznych wyrażeniach to argue that i to argue about (2006) – pierwsze oznacza uzasadnianie, drugie – spieranie się – angielski termin argument etymologicznie rzecz ujmując zawiera w sobie siłą rzeczy obie komponenty, a przez to jasno daje wyraz skojarzeniu w angielszczyźnie dyskusji z argumentacją. w języku polskim sprawa nie jest może tak jawna etymologicznie, ale intuicje jakie towarzyszą pojęciu dyskusji i argumentacji są zbliżone do tych właściwych społeczeń-stwom anglojęzycznym. Polskiego pochodzenia filozof prawa Chaïm Perelman wraz ze swoją współpracownicą belgijką Lucie Olbrechts-Tyteca w pracy „The New Rhetoric: a treatise on argumentation” (1969) utożsamia sztukę argumentacji ze sztuką dyskusji. Utożsamienie to wydaje się mało kontrowersyjne.

Tak więc z jednej strony mamy opozycję, jako warunek konieczny dyskusji, a z drugiej, jako warunek wystarczający, danie wyrazu tej opozycji, pewien ekstrawertyzm intelektualny, bez którego o dyskusji nie może być mowy. o ile opozycja z natury rzeczy występuje między ja-kimiś dwoma obiektami – w tym przypadku – dyskutantami, o tyle co do owego ekstrawerty-zmu intelektualnego, należy doprecyzować, że musi on być obopólny, nie wystarczy bowiem, żeby jedna tylko ze stron otwarcie wyrażała swój sprzeciw, a druga milczała – w takiej sytu-acji do dyskusji nie dojdzie.

51

ROZDZIAŁ 8

Outline

Powiązane dokumenty