• Nie Znaleziono Wyników

Znamiona ad baculum w ad hominem

Ad hominem jako forma obrony

ROZDZIAŁ 22 Znamiona ad baculum w ad hominem

Skoro podjęliśmy już rozmaite porównania między argumentami z autorytetu, ad rem, ad hominem i ad personam, podejmijmy jeszcze temat porównania argumentu ad hominem, ad personam i ad baculum.

We wcześniejszych rozważaniach podejmowaliśmy już temat argumentu odwołującego się do przemocy – argumentum ad baculum – również i w tym przypadku wydaje się początkowo, że argument ten jest całkowicie odrębną kategorią i nie krzyżuje się z kategoriami innymi. Od-wołanie się do agresji, grożenie pobiciem, to przecież na pierwszy rzut oka zjawisko całkowi-cie inne niż chociażby wyzywanie kogoś od debila, albo głupka, a tym bardziej inne od wyty-kania komuś logicznych niedomogów jego rozumowania.

Używanie argumentów personalnych samo w sobie nosi znamiona agresji – nie bez przyczy-ny mówi się o zjawisku agresji słownej. Przede wszystkim jednak cechą konstytutywną ar-gumentum ad baculum jest zastraszanie, wywołanie u adwersarza strachu przed utrzymywa-niem jakiegoś przekonania, strachu wynikającego nie z istoty przekonania, ale z tego jakie konsekwencje mogą spotkać za niepodporządkowanie się przekonaniu nadawcy argumentu – przedstawia się więc drugiej stronie ultimatum – albo zgodzisz się ze mną, albo użyję wobec ciebie siły20, a perspektywa użycia siły wzbudza strach.

20 Warto wspomnieć w tym miejscu, że proces wychowania rozumiany konserwatywnie, sam w sobie ma, przynajmniej w pewnych momentach – stosowanie kar cielesnych (i innych) nie jest bowiem niczym innym, jak pewną ukrytą i przekształconą formą ad baculum, jest więc przez to nieracjonalne w tym sensie, że nie odnosi się do meritum zachowania czy postawy, jaką chce się wychowankowi wpoić, natomiast konstruuje się wokół niego taką sytuację mikrospołeczną, w której nieprzyjęcie jakiejś postawy będzie się wiązało z karą, a przez to będzie chęć odrzucenia tej postawy będzie wywoływała strach przed karą. Zamiast przedstawiać wychowankowi logiczne racje przemawiające za przyjęciem określonej postawy, karze się go za jej nieprzyjęcie. Jest to jednak ad baculum ukryte i przekształcone – rzadko bowiem przybiera postać

158

W typowym argumencie ad baculum groźba wyrażona jest wprost, ale może przecież przyjąć również formę aluzji, lub zostać zakomunikowana między wierszami. Przyjrzyjmy się jednak w tym kontekście argumentom ad hominem i ad personam. Te formy argumentacji też mogą zawierać pewną groźbę, choć raczej nie wyrażoną wprost. Nie jest to oczywiście grożenie ja-kąś formą ataku fizycznego, ale podobnie jak groźby fizyczne i te mogą wywołać obawę i strach, który popchnie odbiorcę ku przyjęciu perswadowanej przez nadawcę tezy.

Przywykliśmy typowy argument ad personam – „jesteś głupi” – rozpatrywać raczej w kategoriach bezradności nadawcy i często możemy obserwować w odpowiedzi na taki atak reakcje tego rodzaju – „widocznie brakło ci argumentów”, „brakło ci argumentów to zaczy-nasz mnie wyzywać”, „zabolało, że mam rację”, i wiele podobnych – rzeczywiście ludzie czę-sto reagują agresją, kiedy w dyskusji poczują się zapędzeni w kozi róg, ale nie musi tak być, a argument personalny może mieć inne jeszcze oblicze. Wskutek tego, że odnosi się argument ad personam bezpośrednio do osoby adwersarza, a nie do meritum, czyni z odbiorcy obiekt osądu, a przez to wywiera nań presję. Jest więc odbiorca argumentu ad personam postawiony przed wyborem – „albo zgodzę się z twierdzeniem przeciwnika, albo będę obstawał przy

wyrażonego wprost de facto właśnie zastraszenia – „odrabiaj lekcje, bo dostaniesz lanie” – kara cielesna jest raczej pewną ostatecznością. Zazwyczaj ad baculum w procesie wychowawczym przejawia się w formie wbudowania wychowankowi pewnego mechanizmu, polega na – jak ujęlibyśmy to językiem biologii – warunkowaniu, na wytworzeniu u wychowanka odruchu warunkowego. o ile więc na bardzo wczesnym etapie wychowania kara jest dość często stosowana, a wtedy ad baculum jest jawne, o tyle z czasem wystarczy wychowanka poinformować o istnieniu jakiejś normy i przypominać mu o niej, żeby zaczął się do niej stosować, ma bowiem już wyrobiony odruch, który każe norm przestrzegać, a unikać ich łamania – w całym procesie wychowawczym sankcja jest coraz bardziej odraczana i staje się bardziej abstrakcyjna, ale wciąż istnieje. Strach przed ewentualnym złamaniem normy nie musi oczywiście być paraliżujący, być może często nawet go nie ma, albo jest na tyle słaby, że nie jest w stanie przebić się przez próg świadomości, jednak mechanizm wychowania rozpatrywany w całości nosi znamiona argumentu z agresji (nie koniecznie cielesnej – o tym szerzej powiemy jeszcze w wątku zasadniczym). Ciekawym jest, że tutaj, podobnie jak w przypadku dyskusji, skłonność do stosowania argumentacji ad baculum maleje wraz ze wzrostem szeroko rozumianej inteligencji i obycia. Ludzie prości i nieobyci częściej uciekają się w dyskusji do wybiegów personalnych i agresji, niż ludzie którzy mają już za sobą pewien trening kulturowy. Podobnie w procesie wychowania – ci, którzy chętniej uciekają się do stosowania kar, sami często nie do końca rozumieją jakie jest uzasadnienie konkretnych norm, często ograniczają się do stwierdzeń „bo tak się robi”, „bo tak się nie robi”, „bo tak wypada”, „bo tak nie wypada” etc., ponieważ sami nie bardzo rozumieją zasadność tej czy innej normy, a przestrzegają jej ślepo dlatego, że sami zostali wedle niej wychowani, nie umieją wyjaśnić jej swoim wychowankom, albo samemu odrzucić, jeśli uznają ją za niezasadną, ponieważ nie umieją sobie poradzić na gruncie czysto intelektualnym, sięgają po formy oddziaływania, które są w zasięgu ich zdolności poznawczych i ewentualnie fizycznych, a których być może sami doświadczyli. Oczywiście uwarunkowań jest w procesie wychowawczym znacznie więcej, istotną rolę odgrywają czynniki charakterologiczne, bo podatność na zastraszanie, a i skłonność do stosowania go, zależy też od zmienności osobniczej. Nie można więc z pewnością wyjaśnienia całego procesu wychowawczego ograniczyć do takiej generalizacji, tym niemniej nie da się zaprzeczyć, że swoiste ad baculum jest w ów proces wbudowane.

159

swoim i wyjdę na głupka” – ryzyko ośmieszenia się stanowi pewne zagrożenie, którego z oczywistych względów odbiorca argumentu personalnego będzie chciał uniknąć – nawet je-śli będzie przekonany, że ma rację, jeje-śli będzie to wewnętrznie przeczuwał, albo po prostu wiedział, i zdecyduje się pozostać przy swoim, w większości przypadków nie będzie czuł się komfortowo z tym, jak jest postrzegany przez rozmówcę, albo przez audytorium, które przy-gląda się rozmowie. Wiele zależy w takiej chwili od uwarunkowań osobowościowych – jedni będą bardziej podatni na zmianę przekonania, inni mniej, jedni bardziej będą się przejmować tym co sądzi o nich rozmówca, albo publiczność, drudzy nie będą nawet zwracać na to uwagi – jednak nie można zaprzeczyć, że argument personalny może wywrzeć tego rodzaju działa-nia i często, prócz zwykłej obrazy, oddziałuje w ten właśnie sposób na odbiorcę. Ponieważ stawia odbiorcę przed ultimatum i w sytuacji zagrożenia utratą dobrej reputacji, de facto mo-że, jeśli tylko jest umiejętnie użyty, stanowić swego rodzaju działanie przemocowe wobec ad-resata, a przez to mieć cechy ważne w ad baculum, podpadać pod tę kategorię i być przykła-dem słabego argumentum ad baculum – w którym nie grozi się rozmówcy rękoczynem, ale wywiera nań silną presję psychologiczną. Oczywiście nie jest to klasyczny przypadek argu-mentu z agresji, a tym bardziej nie odzwierciedla on tej intuicji, jaka w zamierzchłych czasach najprawdopodobniej stała za użyciem tegoż pojęcia. Warto jednak wziąć pod uwagę specyfikę współczesności – dzisiaj obok przemocy fizycznej powszechnie mówi się o przemocy psy-chicznej – skoro więc przemoc rozlała się również na psychiczne aspekty naszego funkcjo-nowania, to również w ten typ działań przemocowych może stać się bronią w ręku szermie-rza ad baculum. Kwestia naturalnie pozostaje niejednoznaczna, można bowiem z drugiej strony stwierdzić, że to nie przemoc wtargnęła w przestrzeń psychologiczną, ale słowo roz-szerzyło swoje znaczenie i nie znaczy już tego, co miało znaczyć, kiedy po raz pierwszy for-mułowano pojęcie argumentum ad baculum, a więc pojęcie to, jako zaczerpnięte z przeszłości ma odmienne znaczenie, od tego, jakie niesłusznie usiłujemy mu tu przypisać. Taka argumen-tacja wymagałaby jednak mocniejszych założeń metafizycznych, a także innej teorii odniesie-nia przedmiotowego, niż teoria przyczynowego odniesieodniesie-nia przedmiotowego. Jest jednak ten aspekt argumentu ad personam i ad baculum nie tylko wart wspomnienia, ale wręcz nie do pominięcia biorąc pod uwagę współczesny dyskurs o przemocy.

Podobnie rzecz ma się z argumentum ad hominem, choć w tym przypadku ewentualne dzia-łanie o charakterze przemocy będzie jeszcze mniej widoczne z tego względu, że argument ad hominem ma już pewien merytoryczny bagaż, a atak personalny jest w nim zapośredniczony przez uwagę bardziej ogólną, odnoszącą się do pewnych kategorii nadrzędnych względem obojga rozmówców – staje się przez to bardziej obiektywny, bo choć wskazuje na jakieś nie-domaganie po stronie adresata, to z drugiej strony kategoryzuje je jako nienie-domaganie wła-śnie ze względu na zewnętrzne prawa logiczne, którym podlega nie tylko adresat ad

homi-160

nem, ale i jego nadawca. Jednak właśnie ta obiektywność może paradoksalnie, gdy argument trafi na odpowiedni grunt wrażliwej na własnym punkcie jednostki, stać się zarzewiem ja-kiejś emocjonalnej konfuzji u odbiorcy – może on bowiem poczuć się niekomfortowo, jakby przeoczył coś, co dla wszystkich jest oczywiste, albo być może oczywiste jest dla wszystkich poza nim – może tu pojawić się podejrzenie, że nie posiada się elementarnych kompetencji intelektualnych, a przez to jest się gorszym od innych. Rozterki takie mogą dręczyć odbiorcę nie tylko w przypadku ataku personalnego, ale w momencie gdy przedstawi mu się argument ad hominem. Warunkiem by wątpliwości te zaistniały u odbiorcy jest jego wrażliwość – musi albo nadto przywiązywać uwagę do opinii innych, czyli być przewrażliwionym na własnym punkcie, albo po prostu nie wierzyć w siebie i swoje możliwości umysłowe, nawet jeśli nie odstają one od średniej, albo wręcz ją przewyższają.

Tak jak w przypadku ad baculum odbiorca chce uniknąć bólu fizycznego, tak w przypadku ad personam i ad hominem może chcieć uniknąć bólu psychicznego – w tym sensie obie kategorie argumentów podpadają pod kategorię ad baculum, zmienia się tylko charakter zagrożenia w obliczu jakiego zostaje postawiony odbiorca. Już nie chodzi o to, by unikać ataku fizyczne-go, ale by unikać ośmieszenia, bądź ratować poczucie własnej wartości i chronić psycholo-giczny autoportret. Charakterologiczne uwarunkowania takiej sytuacji po stronie odbiorcy są rozmaite, ale i postać nadawcy ad hominem i wcześniej omawianego ad personam nie jest bez znaczenia. Istotnym czynnikiem są tu intencje nadawcy, jeśli bowiem są dobre, problem bę-dzie leżał raczej po stronie odbiorcy, lub nieopacznie obranej przez nadawcę formy, jeśli jed-nak nadawca ma skłonności agresywne, a przy tym zapędy manipulatorskie, może przy odro-binie wprawy nieźle kamuflować swoje poczynania umiejętnie i sprytnie korzystając z ad personam, czy nawet ad hominem, w taki sposób, by wywierać na odbiorcę pozamerytoryczny wpływ. Będziemy mieli wtedy do czynienia z zabiegiem w istocie ad baculum ukrytym w formie ad hominem albo w formie ad personam. Jeśli zabieg taki zostanie zastosowany w pełni świadomie, ciężko wyobrazić sobie przyczynę, dla której nie można byłoby zaliczyć takiego zachowania w dyskusji do kategorii argumentum ad baculum. Jedynym co mogłoby stanąć tu na przeszkodzie byłaby jakaś forma lingwistycznego faryzeizmu niewrażliwego na istotę sprawy, a ślepo trzymającego się słownikowych definicji. Co do istoty bowiem takie ar-gumenty nabierają charakteru ad baculum.

CZĘŚĆ CZWARTA

Outline

Powiązane dokumenty