• Nie Znaleziono Wyników

Każda psychologiczna przyczyna dyskusji jest jednocześnie przyczyną ekonomiczną, bowiem prowadzi do jakiejś formy korzyści, choćby subiektywnej

Diagram dyskusji

Hipoteza 5. Każda psychologiczna przyczyna dyskusji jest jednocześnie przyczyną ekonomiczną, bowiem prowadzi do jakiejś formy korzyści, choćby subiektywnej

Można byłoby pociągnąć rozważania dalej i spytać, co w przypadku osób w jakiś sposób psy-chicznie zaburzonych, jakichś hipotetycznych masochistów, którym przyjemność sprawia wystawianie się na pośmiewisko, albo osób z kompletnie zniszczonym poczuciem własnej wartości, które wręcz poszukiwać będą w otaczającym świecie sytuacji, w których znajdą po-twierdzenie swego niskiego poczucia własnej wartości, dla przykładu po to, by usprawiedli-wić swoją bezczynność na zasadzie – „nic nie robie, bo i tak nic nie umiem i nic mi nie wycho-dzi, bo do niczego się nie nadaję”. z tej jednak przyczyny, że rozważania te nie wydają się po-trzebne do rozważenia kwestii argumentu tu quoque, zamknijmy je stwierdzeniem, że z racji, iż musimy w nich zakładać zaistnienie jakiejś psychicznej dysfunkcji czy patologii, jakiegoś zachwiania, odchylenia od normy, odbiegają od idealizacji, którą w modelu naukowym musi-my się posłużyć, ponadto zauważmusi-my, że da się w nich wskazać pewną formę zysku, dość sze-roko rozumianego, ale jednak – zyskiem jest w tych przypadkach potwierdzenie, lub też do-starczenie sobie masochistycznie rozumianej przyjemności.

Kategoria ekonomicznych przyczyn dyskusji jest jednak szersza i z całą pewnością zawiera takie elementy, które dadzą się podciągnąć pod kategorię przyczyn psychologicznych tylko pod warunkiem szerszego rozumienia pojęcia zjawisk psychicznych – na potrzeby rozważań o przyczynach dyskusji, przez pojęcie przyczyny psychologicznej rozumiem pojęcie takiej przyczyny, która bezpośrednio odnosi się do relacji społecznej z potencjalnym interlokuto-rem, do tego jakie wrażenie podmiot chce na nim wywrzeć, lub co zagwarantować sobie

86

w sensie czysto psychologicznym, emocjonalnym, a nie materialnym. Oczywiście korzyści ma-terialne możemy redukować do jakichś potrzeb psychologicznych stojących za chęcią pozy-skania tych korzyści, nie mniej w ramach tej pracy nie będziemy dokonywali tego typu re-dukcji. Tak więc przez przyczyny ekonomiczne podejmowania dyskusji rozumiemy wszelkie niewewnętrzne korzyści odnoszone przez podmiot, o którym mowa – może to być zdobycie elektoratu, pieniędzy, przedmiotów materialnych, budowanie prestiżu, który może owoco-wać w interesach etc., może to być w końcu również zaspokojenie płciowe (o tyle o ile to można otrzymać na skutek samej dyskusji).

Analiza powodów, dla których ludzie prowadzą dyskusje, łącznie z analizą problemu istotno-ści różnicy poglądów, jako warunku dyskusji, rzuci światło na kwestię tego, czy dyskusja winna prowadzić do prawdy, czy do przekonania przeciwnika. Stwierdziliśmy już, że w wyjątkowych sytuacjach możemy mówić o dyskusji, kiedy różnicy między rozmówcami żadnej nie ma, jednak zasadniczo dyskusji właściwa jest jakaś przynajmniej minimalna różni-ca między rozmówróżni-cami, choćby co do jednego argumentu. Oczywistym jest zatem, że w tych szczególnych sytuacjach, w których możemy o dyskusji mówić pomimo braku różnicy między rozmówcami, czyli w przypadku dyskusji pozbawionej sensu, nie możemy też mówić o dyskusji jako czynności zmierzającej do przekonania rozmówcy, bowiem bezsensem jest przekonywanie przekonanego. Trzeba zauważyć, że do takich dyskusji dochodzi chyba wy-łącznie wtedy, gdy zachodzi przynajmniej podejrzenie, że rozmówcy mogą się różnić w przekonaniach, a sytuacja wymaga kompromisu, bądź wypracowania jakiegoś konsensusu – to dodatkowo podpiera nasze wcześniejsze ustalenia, że warunkiem dyskusji jest istnienie przynajmniej pozornej różnicy między potencjalnymi dyskutantami.

Dyskusja bez sensu nie może też służyć wprost rozumianemu dojściu do prawdy, jeśli bo-wiem rozmówcy mają jednakowe przekonania, a różnią się co najwyżej pozornie, to siłą rze-czy ich dyskusja łatwo przerodzi się we wzajemną afirmację i będzie wzajemnym utwierdze-niem się w subiektywnie pojętej prawdzie, która to prawda może nie mieć nic wspólnego z faktycznym stanem rzeczy i będzie implicite prawdą jedynie w subiektywnym pojmowaniu dyskutujących. Naturalnie brak różnicy poglądów między dyskutującymi nie wyklucza, że mają oni rację, trzeba jednak wziąć pod uwagę, że skoro taki szczególny przypadek dyskusji nie może wygenerować żadnego ruchu światopoglądowego w tym sensie, że nie jest w stanie jeden dyskutant drugiego przekonać ani dla samego przekonania, bowiem ten drugi już jest przekonany, ani też nie może tego drugiego nawrócić naprawdę, bowiem ów drugi zna tę prawdę, o której mówi pierwszy i za którą argumentuje, to ciężko mówić tutaj o dochodzeniu do prawdy i z tych samych przyczyn, co już wyżej stwierdziliśmy mocą innych argumentów, nie można mówić o przekonywaniu. Wobec tego nie może dyskusja bez sensu służyć ani

doj-87

ściu do prawdy, ani przekonaniu rozmówcy, bowiem w subiektywnej perspektywie dyskutu-jących żywione przez nich przekonanie jest przynajmniej pożyteczne, a może wręcz praw-dziwe, a z oczywistych względów nie można przekonać już przekonanego.

Wspominany wyżej przypadek dyskusji pozbawionej sensu sugeruje, że pojmowanie dyskusji może mieć dwa kluczowe bieguny, które wyrażają się w różnym jej rozumieniu – (1) jako proces zachodzący wyłącznie na gruncie już wygłoszonych poglądów i argumentów, zmierza-jący co najwyżej do wzajemnego poznania światopoglądów i argumentów, którego skrajnym przypadkiem będzie właśnie dyskusja bezsensowna, prowadzona przez ludzi, którzy mają ta-kie same przekonania i argumenty, wiedzą o tym, a mimo to dalej dyskutują, a także (2) jako proces zmierzający do wypracowania jakiejś jakości nowej. w pierwszym przypadku dyskusja nie owocuje żadnym produktem, który byłby jakościowo inny od składowych – bez względu na to, czy dyskutujący mają te same przekonania, czy też różnią się między sobą, mogą, jeśli nie znają swoich poglądów, dyskutować po to, by wzajemnie poznać swoje opinie i argumentację. Nie jest niedorzecznością, jak się zdaje, nazywać tego rodzaju rozmowę dys-kusją, może przecież dochodzić w jej trakcie do ścierania się argumentów, wyjaśniania dla-czego pewne argumenty się odrzuca, tłumaczenia jakie przyjmuje się założenia i co z nich wynika. Jest wręcz raczej racjonalnym, jeśli tylko będzie to rozmowa dostatecznie głęboka i wnikliwa, nazywać taką sytuację dyskusją. w tego rodzaju sytuacji ustaleniami wynikający-mi z dyskusji jest wiedza jednej strony o tym, jakie są przekonania drugiej strony i odwrotnie. Ale wiedza ta nie jest czymś nowym, bowiem – zakładając, że wzajemne zrozumienie jest do-skonałe – jest ona jedynie przeniesioną z jednego umysłu do drugiego informacją z tym tylko zastrzeżeniem, że w umyśle pierwszej osoby, która tę informacją przyjmuje za swój pogląd, ma ona klasyfikację jest tak, a w umyśle drugiej osoby ta sama wiedza ma klasyfikację x uwa-ża, że jest tak – ujmując to z pomocą naukowego wyrażenia należałoby powiedzieć, że obie te osoby różnią się predykatem, w zasięgu którego znajdują się te same stałe. Dyskusja sensu stricte, czyli taka w której mamy różnicę poglądów, również może podpadać pod ten pierw-szy przypadek, w którym, w wyniku dyskusji, nie powstaje żadna nowa jakość – z taką sytu-acją mamy do czynienia zawsze wtedy, kiedy jedna strona przekona drugą do swojego poglą-du bez najmniejszej modyfikacji własnych przekonań, albo kiedy obie strony wypracują wspólne stanowisko będące bądź to kompromisem lub konsensusem, bądź to iloczynem czy sumą dwóch lub więcej stanowisk i nie zawierające nic, czego by wcześniej nie było w którymś z prezentowanych na początku dyskusji poglądów. Może jednak dojść do sytuacji takiej, w której na początku dyskusji dochodzi do starcia dwóch lub więcej odmiennych po-glądów, a wzajemna wymiana zdań i argumentów okaże się dla dyskutantów bodźcem do zu-pełnie świeżego spojrzenia na zastany problem i wypracowania całkowicie nowego ujęcia nurtującej ich kwestii, ujęcia, które nie będzie tożsame ani z sumą, ani z iloczynem

uprzed-88

nich stanowisk i które nie będzie tożsame z żadnym z uprzednich twierdzeń – taka dyskusja jest chyba najbardziej owocnym, najpełniejszym rodzajem dyskusji, dyskusją par excellance. Prowadzi nas to po raz kolejny do ogólnego wniosku, że pojęcia z zakresu teorii argumentacji są nieostre i nie dają się precyzyjnie definiować, jeśli przy tym chce się by definicja ta miała sprawozdawczy, a nie projektujący charakter. Ale przede wszystkim analiza ta prowadzi nas również do wniosku szczegółowego, bardziej w tej chwili istotnego, że różne rozmowy, które z powodzeniem i nie wbrew językowej intuicji, określać możemy mianem dyskusji, tworzą swego rodzaju kontinuum, ze względu na to, co jest ich efektem – czy jest to li tylko wzajemne poznanie stanowisk, czy może przekonanie oponenta, albo korekta własnych poglądów, czy w końcu wypracowanie nowej wiedzy i świeżego spojrzenia.

W tym miejscu, skoro stwierdziliśmy, że różne przykłady dyskusji tworzą kontinuum, może-my powiedzieć, że prawdopodobnie na pytanie – czy dyskusja ma prowadzić do przekonania oponenta, czy też do poznania prawdy? – nie da się odpowiedzieć inaczej, jak tylko – to zale-ży, zależy od tego, z jaką dyskusją mamy do czynienia i – przede wszystkim – jaki jest zamiar dyskutujących.

Warto zauważyć, że w subiektywnej perspektywie najprawdopodobniej zazwyczaj zbiega się w jedno domniemywana przez podmiot przekonań ich pożyteczność i prawdziwość tychże, gdy bowiem pomyślimy o kimś, kto by żywił jakieś przekonanie i sądził o nim, że jest ono fał-szywe, ale pożyteczne i jedynie z tego względu się go trzymał, to moglibyśmy łatwo dojść do wniosku, że człowiek ów jest niespełna rozumu. Skoro bowiem ktoś wie, że przekonanie, któ-rego się trzyma jest fałszywe, a trzyma się go wyłącznie z przyczyn praktycznych, to znaczy, że doskonale pojmuje jak wygląda sytuacja i ciężko oprzeć się wrażeniu, że ktoś taki jednak nie jest w pełni władz umysłowych, skoro jednocześnie coś twierdzi i temu przeczy. Osoba taka w rzeczywistości ma inne przekonanie, zna prawdę i wie, że to przekonanie, które daje mu korzyści praktyczne, jest fałszywe, nie może więc o nim jednocześnie sądzić, że jest praw-dziwe – tak więc już na gruncie czysto psychologicznym można w zasadzie wykluczyć sytu-ację taką, w której człowiek świadomie żywi fałszywe przekonanie z pobudek praktycznych. Pozostaje więc kilka możliwości, żeby je rozważyć posłużmy się oczywistym rozróżnieniem tego, co podmiot sądzi rzeczywiście i tego, czemu daje wyraz, co artykułuje – przekonania wewnętrznego i przekonania artykułowanego. Wewnętrznie nie można utrzymywać fałszy-wego przekonania wiedząc o jego fałszywości, by być najbardziej oszczędnym, a także onto-logicznie i epistemoonto-logicznie zachowawczym możemy stwierdzić, że zdanie – „x jest przeko-nany, że A, chociaż wie, że ¬A” – jest po prostu bez sensu z językowego i logicznego punktu widzenia przy standardowym rozumieniu predykatów być przekonanym, że i wiedzieć. Warto

89

też zauważyć, że predykat być przekonanym, że jest w zasadzie5 równoważny w tej sytuacji innym predykatom takim jak – sądzić, że, uważać, że, myśleć, że, żywić przekonanie, że etc. – o równoważności tej świadczy fakt, że możemy wyrażenia te z powodzeniem wstawić w miejsce predykatu być przekonanym, że bez zmiany znaczenia owego paradoksalnego zda-nia, innymi słowy wstawienie tych predykatów w miejsce tego już zastosowanego nie spo-woduje żadnej istotnej zmiany co do struktury paradoksu, jaki kryje się za tym zdaniem. Ina-czej rzecz się ma natomiast w przypadku wyrażenia twierdzić, że, to bowiem wyrażenie może zawierać już w sobie pewną sugestię, że coś zostało przez podmiot przekonań publicznie podane do wiadomości, wygłoszone – oczywiście sugestia taka nie wynika koniecznie z wyrażenia twierdzić, że, ale może być nim komunikowana – żeby lepiej to zrozumieć roz-ważmy następujący przykład:

Przykład 25. Załóżmy, że wczoraj jakiś polityk zgodnie ze swoim wewnętrznym

Outline

Powiązane dokumenty