• Nie Znaleziono Wyników

2. Richard Long i angielskość brytyjskiego Land Artu

2.3. Porządkujące spojrzenie

Pisałam wyżej o pracach Longa jako zainteresowanych mniej działaniem, a bardziej sposobem widzenia i doświadczania natury. W tej części chciałabym skupić na tym, w jaki sposób owo spojrzenie działa. Będę zatem analizowała ów sposób patrzenia i doświadczania jako kontynuujący sposób patrzenia na krajobraz widoczny w angielskiej tradycji malarstwa pejzażowego, ale także będzie mnie interesowało innego rodzaju patrzenie, owo konstruujące przestrzeń jako własność spojrzenie

„Anglika-ziemianina”, konstruujące przestrzeń jako własność narodu spojrzenie

„Anglika-turysty”, czy wreszcie konstruujące przestrzeń jako miejsce szczególnego doświadczenia mistycznego spojrzenie „artysty-wędrowca”.

Konstruowanie krajobrazu

Pisząc we wstępie do tego rozdziału na temat malowniczości i sposobu, w jaki dyskurs malowniczości stworzył krajobraz jako osobny typ przestrzeni oraz stworzył odpowiedni sposób patrzenia na tę przestrzeń, zwróciłam uwagę na samą strukturę malowniczego pejzażu zgodnie z tym, jak definiowali ją William Gilpin i inni teoretycy malowniczości. Pisałam o formułowanych przez Gilpina i innych

„receptach” na odpowiednie oglądanie widoków w naturze i ich reprezentację, czy raczej konstruowanie, w sztuce. Polegały one przede wszystkim na uwzględnianiu i pomijaniu pewnych elementów i odpowiednim doborze perspektywy. Wymagały zajęcia określonej pozycji i odpowiedniego „przycięcia”, czy też ramowania tego, co widziane i tego, co reprezentowane.

Jednym z elementów prac Longa, poza chodzeniem jako działalnością artystyczną, interwencjami w zastałą przestrzeń, mapami ukazującymi trasę podróży i towarzyszącymi im tekstami, jest dokumentacja fotograficzna. To właśnie dzięki niej możliwe jest mówienie o spojrzeniu na przestrzeń, które analizować będę jako spojrzenie na angielską przestrzeń, czy też jako angielskie spojrzenie na tę przestrzeń oraz pytać o cechy owego spojrzenia. Niektóre z dokumentacyjnych fotografii Longa odczytywać będę w odniesieniu do angielskiej tradycji malarstwa pejzażowego, bowiem widoczne są w nich pewne wizualne podobieństwa, czy to w strukturze samego postrzeganego i reprezentowanego krajobrazu, czy to w budowanym nastroju zdjęcia, który – podobnie jak w malowniczym pejzażu – ma oddawać nastrój kontaktu z surową, „naturalną” przyrodą. Zanim jednak przyjrzę się pracom Longa, w których odnaleźć można elementy tej tradycji, chciałabym najpierw zatrzymać się na jednej z

jego wcześniejszych prac, która dokonuje w pewnym sensie „prospektywnej” analizy tego, co robić będzie artysta w późniejszych pracach i co jest jednocześnie przedmiotem mojej analizy.

Mam tu na myśli pracę, która nie tyle jest owym interesującym mnie spojrzeniem, ile analizuje jego pracę. Działanie jego można zobaczyć niejako „od kuchni” w pracy England 1967 (il. 32.). Jest to widok oglądany ze wzgórza w typowym angielskim parku krajobrazowym. Umieszczona w centrum stalowa konstrukcja powtarza kształt zdjęcia: mamy zatem dwa stojące prostokąty, z których jeden wyznacza to, co widoczne w kadrze, drugi natomiast wprowadza ramę.

Krajobraz uzyskuje pewną znaczącą organizację w rezultacie pewnych zewnętrznych i wewnętrznych czynników – pisał Andrews. – Rama ustanawia zewnętrzne granice widoku; określa krajobraz. Rama dosłownie definiuje krajobraz, zarówno determinując jego zewnętrzne granice, jak i dlatego, że krajobraz konstytuowany jest przez swoją ramę: bez ramy nie byłby krajobrazem588.

Wybierając miejsce, robiąc zdjęcie, Long powtarza gest malarza, ukazującego publiczności, co i jak należy oglądać, powtarza gest ramowania i jednocześnie tworzy komentarz na temat jego działania.

Spojrzenie Longa, jak często jest podkreślane przez autorów, którzy nie chcą go widzieć jako kontynuatora tradycji romantycznej, a zestawiają z nurtem modernizmu powojennego, land artem i przede wszystkim arte povera, jest zatem spojrzeniem artysty modernisty – pozornie obiektywne, jednak zdecydowanie naznaczone589. Właściwe jest przecież miejsce takiego białego mężczyzny-artysty w angielskim krajobrazie. Lecz pojawia się tu także, przez sposób, w jaki zdjęcie zostało skadrowane, specyficzne spojrzenie na pejzaż, spojrzenie, które opisywały już osiemnastowieczne ilustrowane podręczniki dla wędrowców, wyjaśniające to, jak i skąd należy doświadczać widoków, by były one malownicze. Takimi miejscami były nie tylko określone punkty widokowe, takie jak osiemnastowieczny kamienny domek z widokiem na jeden z wodospadów w okolicach Grasmere w Krainie Jezior, który stał się – jak określa to Andrews– „idealnym pokojem do oglądania”590, ale także wiejskie posiadłości, wokół których orkiestrowane były parki krajobrazowe.

588 Andrews, Landscape and Western Art, s. 1.

589 Por. przede wszystkim Clarrie Wallis, Making Tracks, [w:] Richard Long. Heaven and Earth, kat.

wyst., Tate Britain, London 2009, s. 35.

590 Por. Andrews, Landscape and Western Art, s. 122.

Omawiane zdjęcie autorstwa Longa zostało wykonane w Ashton Park Bristolu, stanowiącym klasyczne założenie tego typu autorstwa Humphreya Reptona.

Widoki domów w swym otoczeniu i widoki rozpościerające się z tych domów podkreślały ich pewne siebie zajmowanie tego, co wydawało się być naturalnym krajobrazem – one należały do Anglii, a Anglia należała do nich591.

Owo spojrzenie, które określiłam tutaj jako właściwe dla konkretnej grupy osób i tylko dla niej możliwe, można także prześledzić zapożyczając pojęcia z literaturoznawstwa. Mieke Bal proponuje, by do analizy dzieł wizualnych podchodzić jak do opowieści i przekształca do tego celu wprowadzone przez narratologów pojęcie fokalizacji. Nie jest ono jednak tożsame ze spojrzeniem czy oglądem, „mimo że łączy je – jak twierdzi Bal – pewne niejasne, lecz uporczywie powracające pokrewieństwo z oboma tymi wizualnymi pojęciami”592. Użyję niżej tego terminu, by mówić o pracach Longa nie dlatego, że jego prace stanowią opowieść dla niego czy dla widzów, ale dlatego, że ukazują konkretny punkt widzenia (choć według Bal

„praca dzieła sztuki musi zostać zdefiniowana jako narracja, niezależnie od tego, czy obraz opowiada jakąś historię, czy też nie”593). Fokalizacja w tekście przedstawia określony punkt widzenia: według Gerarda Genette’a, jak pisze Bal, narracja może być niesfokalizowana, a zatem neutralna”, według niej jednak jest to niemożliwe, „a udając, że jest inaczej maskujemy tylko ideologiczne jądro tekstu”594. Long nie opowiada w pierwszej osobie i w tym sensie spojrzenie nie ma działania wykluczającego. Lecz podejście do krajobrazu jest fokalizowane przez konkretnego

„bohatera” tego tekstu, mianowicie owego „właściciela krajobrazu”, do którego takie przedstawienia były tradycyjnie adresowane. Oznacza to, że opowieść o krajobrazie przedstawiona jest z jego punktu widzenia i choć możemy ten punkt widzenia zauważyć, jego status „bohatera” opowieści jest dla nas przekonujący, a komunikat staje się niemal oczywisty. Zatracamy świadomość „perspektywiczności” owej perspektywy, konkretnej pozycji, z której jest ona w ogóle możliwa. Bal określa to mianem wolnej zapośredniczonej fokalizacji, które to pojęcie ma „opisać przypadki, w których punkty widzenia lub fokalizacja są, jak się wydaje, po stronie podmiotowości, narrator zbiega się z postacią czy też podmiot z przedmiotem

591 Tamże, s. 70.

592 Bal, Wędrujące pojęcia, s. 62.

593 Tamże, s. 308.

594 Tamże, s. 67.

figuracji”595. W przypadku England 1967 owa pozycja (możliwa pozycja, jak ją wyżej określiłam) wydaje się być takim rodzajem zbieżności: możemy uznać pracę Longa za komentarz na temat ramowania i konstruowania przyrody (w parku krajobrazowym), by spełniała ona wymogi malowniczości i niewątpliwie jako taki komentarz została ona wykonana. Jednak faktem jest, że z powodu owej możliwości pozycji w pracy tej zauważalna jest pewna harmonia. Brakuje tu pewnego rodzaju napięcia, które pojawia się pomiędzy fokalizatorem a ograniczeniami oglądu w przypadku, gdy jest ona niemożliwa. O tych napięciach mowa będzie jednak w ostatnim rozdziale tej pracy.

Oko turysty

Spojrzenie, które ukazuje England 1967 jest nie tylko spojrzeniem ramującym, wybierającym wycinek rzeczywistości, która spełniać ma funkcję malowniczego pejzażu. Jest ono także spojrzeniem kolekcjonera, czy „spojrzeniem turysty”. Takie spojrzenie sprawia, że wszystko, jak wskazuje P. J. Herf, „konsumowane jest jako znak samego siebie; wioska jest wiejską angielskością, pub jest typowym wiejskim pubem”596. Miejsca stają się archetypami, a jeśli nie są archetypami, nie są prawdziwymi miejscami. U Longa, poprzez zdjęcia i słowne opisy, miejsca stają się właśnie takimi archetypami miejsc. Artysta twierdzi, że unika typowo turystycznych spotów: zamiast wejść na szczyt góry, obejdzie ją wokół, zamiast przekroczyć rzekę, będzie szedł jej korytem.

Interesuje mnie, komentował, chodzenie oryginalnymi trasami: korytami rzek, okręgami wyciętymi przez jeziora, sto mil w prostej linii, moim własnym narzuconym schematem na istniejącą sieć dróg – wszystko to oryginalne spacery […]. Powierzchnia ziemi i wszystkie drogi stanowią miejsca miliona podróży;

podoba mi się myśl, że zawsze można iść w nowy sposób z nowych powodów597.

A także:

Schematy moich wycieczek są unikalne i oryginalne; nie są jak podążanie znanymi ścieżkami, które prowadzą podróżujących od jednego miejsca do innego.

[…] Wykonywałem spacery o powolności, spacery o kamieniach i o wodzie.

Spacerowałem w granicach jakiegoś miejsca w przeciwieństwie do linearnej podróży, chodzenie zamiast podróżowania598.

595 Tamże, s. 88.

596 P.J. Herf, Reactionary Modernism. Technology, Culture and Politics in Weimar and the Third Reich, Cambridge 1984, s. 2, cyt. za: Matless, Landscape and Englishness, s. 67.

597 Richard Long, cyt. za: Fuchs, Interior Spaces, s. 73.

598 Long, Selected Statements and Interviews, s. 19.

Można powiedzieć, że unikając turystycznego „zaliczania” miejsc i widoków, Long powtarza gest klasycznych angielskich podróżników, uważających siebie za nie-turystycznych, prawdziwych wędrowców, którzy omijając uczęszczane szlaki, są w stanie osiągnąć „autentyczne” doświadczenie „prawdziwej”, nieskalanej ludzką obecnością natury. Na zdjęciach Longa prawie nigdy nie dostrzeżemy jakichkolwiek śladów ludzkiej obecności, zupełnie wyeliminowane są z nich także ślady cywilizacji.

Takie podejście wpisuje Longa nie tylko w angielską tradycję podróżowania, ale także w tradycję romantyczną. England 1967 ukazuje pozornie dziki, lecz zawsze zgodny z duchem klasycyzmu ogród angielski oraz nieznaczący, jednak wprowadzający do natury porządek gest artysty, który pozornie współgra z naturą, jednak w zasadzie poddaje ją porządkującym praktykom, choćby poprzez siatkę oka, która wprowadza symetrię tam, gdzie jest asymetria, i widzi krajobraz jako układ geometrycznych figur i kompozycji.

Działanie malowniczości polegało na tym, że oko turysty narzucało temu, co widziane określony porządek i to nie tylko jako rodzaj nakładanej na wycinek rzeczywistości ramy strukturyzującej ją w to, co określano mianem widoku, lecz także jako rodzaj kategoryzacji, sprowadzania tego, co widziane do określonych kategorii. W ten sposób to, co nieoczekiwane, dziwne, czy egzotyczne stawało się zaplanowanym efektem malowniczości, tracąc jednocześnie siłę swego działania jako to, co uprzednio poza ramą, poza tym, co smak ukształtowany na pojęciach Piękna i Wzniosłości był w stanie zaakceptować. Działanie malowniczość polegało, jak wskazuje Andrews, na „familiaryzacji i komodyfikacji“ tego, co uprzednio było

„dziwne i dzikie”, w wyniku czego „nietknięta naturalna sceneria staje się niejako udomowiona – staje się częścią naszego codziennego doświadczenia, zarówno jako doświadczenie artystyczne i jako przyjemność turysty; zostaje estetycznie skolonizowana” 599 . Skutkiem tego następuje tu paradoksalna uniformizacja wszystkiego, co niemieszczące się w pojęciach Piękna i Wzniosłości. Jak pisze Andrews, „formuła malowniczości redukuje nowość i różnorodność do bezpiecznej jednolitości. Malowniczość sprawia, że różne miejsca wydają się sobie podobne”600. W klasycznych obrazach malowniczych widoków tego rodzaju zabiegom podlegały bardzo różne elementy, takie jak rozpadająca się chata wiejska z biedakami,

599 Andrews, Landscape and Western Art, s. 129.

600 Tamże.

zarastające ruiny, czy nawet grupa Cyganów, wszystko to, co nie mieściło się w Burkeańskich kategoriach.

Porównywałam wyżej fotografie krajobrazu wykonywane przez Longa do ramującego spojrzenia charakteryzującego angielską perspektywę na krajobraz od XVIII wieku.

Wiele z wykonywanych przez niego fotografii, szczególnie tych powstałych w Wielkiej Brytanii, wydaje się wręcz bezpośrednim powtórzeniem niektórych „ujęć”

brytyjskiego krajobrazu autorstwa słynnych malarzy-topografów. Jeśli uwzględnimy w tym miejscu wspomniany wyżej, związany z tym, co niechciane i nieestetyczne, aspekt malowniczości, wprowadzone przez Longa struktury i obiekty, takie jak okręgi z kamieni, czy linie z fragmentów drewna, a szczególnie elementy takie jak znoszone buty, postrzegać można niczym owe nieprzystające do krajobrazu elementy, które czynią go malowniczym. Wprowadzenie takiego elementu w krajobraz jest wtargnięciem wizualnym w tę przestrzeń, sprawiającym, że jest on w niej „na miejscu”, a jednocześnie „nie na miejscu”.

Ciało turysty

Jednak to nie tylko spojrzenie turysty stanowi element, który musi zostać odpowiednio ukształtowany, nim będzie w stanie postrzegać krajobraz w odpowiedni sposób. To samo odnosi się do ciała: edukowanie oka szło w parze z samo-kontrolą ciała. Owo bycie w naturze, czy sposoby, w jakie „należy” być w naturze, były określane nie tylko w opisanych już „podręcznikach malowniczości”, ale także w wielkiej ilości publikowanych od początku XX wieku podręczników dla zmotoryzowanej klasy średniej, szczególnie tych wydawanych przez firmę Shell i ilustrowanych między innymi przez Vanessę Bell i neoromantyków. Jak zauważa Stephan Kohl, główna funkcja tej literatury nie była wcale pragmatyczna: zazwyczaj książki te, broszury, czy artykuły w prasie nie oferowały praktycznych porad turystom podróżującym poprzez nieznane sobie tereny, ale przede wszystkim koncentrowały się na re-definicji znaczenia określenia „wiejska Anglia”601, stanowiąc tak zwany „tekst zbiorowy”. Główną cechą tak określonego tekstu zbiorowego, który Anthony Easthope nazywa „przewodnikiem”, jest przede wszystkim promowanie nowego znaczenia określenia „wiejska Anglia”. Jak pisze Kohl, dokumentowane jest

601 Stephan Kohl, Rural England: An Invention of the Motor Industries? [w:] Landscape and Englishness, s. 195.

to poprzez ciągłe powtarzanie tych samych powodów, dla których warto odwiedzać te same miejsca:

funkcją tego nowo zdefiniowanego znaku było ustanowienie Wiejskiej Anglii jako przestrzeni o jasno określonym znaczeniu, z którego Anglia mogła czerpać poczucie tożsamości narodowej602.

Jedną ze strategii stosowanych celem doprowadzenia do akceptacji nowego znaczenia

„wiejskiej Anglii” było poleganie na skuteczności obietnicy, jakoby tak zaprojektowane przemierzanie jej czy zwiedzanie miało prowadzić do osiągnięcia spokoju ducha603. W opisach „starożytnych” wsi w Wessex pojawia się paradoksalne połączenie ich „historyczności” (ich postania w bardzo odległej przeszłości i stąd bezpośredniej, niemal indeksalnej relacji z tą przeszłością, nie jako śladów czy znaków, ale jako pozostałości) z bezczasowym charakterem otaczającej je natury, których mają one być niejako częścią. Dla bardziej wykształconych odbiorców jasne były aluzje do konwencji poezji pastoralnej i takiegoż malarstwa z ich pochwałą życia w odosobnieniu i w bliskim kontakcie z naturą.

Należy w tym miejscu zadać pytanie, jakie znaczenie miał niemal mityczny obraz wykształcony w okresie międzywojnia dla omawianej tutaj sztuki awangardowej lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych? Jak pokazała analiza sztuki lat pięćdziesiątych, obraz ten nadal stanowił jeden z najważniejszych obrazów dla zajmujących się pejzażem artystów z kolonii artystycznej St Ives, neoromantyków, a także – jako negatywny punkt odniesienia – dla artystów i teoretyków skupionych wokół Independent Group. Jakie było jego znaczenie dla sztuki tworzonej w następnych dekadach? Z całą pewnością można stwierdzić, że w wyniku procesu tworzenia nowego znaczenia tego terminu, „wiejska Anglia” jako pojęcie i jako wyobrażony obraz Anglii, odniosła spektakularny sukces, bowiem w oczach niektórych komentatorów sytuacji ekonomicznej kraju powszechna akceptacja tego znaczenia przyczyniła się do kryzysu ekonomicznego w Wielkiej Brytanii w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w wyniku tego, że utożsamianie Anglii z

„wiejską Anglią” sprawiało, że, na przykład, niektórzy przedsiębiorcy ograniczali rozwój swojego przemysłu604.

Long wybiera miejsca, które zawsze istotne były dla tradycji zwiedzania „wiejskiej Anglii”, a jego książki, na przykład powstała już w latach dziewięćdziesiątych A Walk

602 Tamże, s. 195.

603 Tamże, s. 196.

604 Por. Wiener, English Culture and the Decline of the Industrial Spirit, s. 42.

Across England. A Walk of 382 Miles in 11 Days from the West Coast to the East Coast of England (1997), stanowią realizację podobnych podróży odbywanych w międzywojniu i po wojnie zarówno pieszo, jak i samochodem. U Longa chodzenie po przestrzeni łączy się z doświadczeniem czasu: „mierzę czas za pomocą kroków.

Definiuję formę przestrzeni. Iść wzdłuż dróg i ścieżek to rysować portret przestrzeni”605. Samo tempo chodzenia było tematem pracy wykonanej w Dartmoor, A Walk of Four Hours and Fours Circles. Na mapie narysowane zostały cztery koncentryczne koła, a każde z nich zostało pokonane w godzinę. Niemal cała kontrola działania artystycznego skupiona jest tu na fizycznej czynności chodzenia. Na początku Long uważał, że każda praca powinna być o wyjątkowym miejscu. Później jednak coraz częściej chodził w Dartmoor, które jest niedaleko Bristolu, gdzie mieszka. Wielka Brytania, co znaczące, jest dla niego odpowiednia z tego względu, że oferuje swobodę chodzenia, dostępna jest wszystkim (taką perspektywę promowały także wspominane wyżej przewodniki). Long mówił:

Być może jestem Anglikiem w tym sensie, że jestem częścią kultury publicznej własności dróg, ścieżek i parków narodowych. Mogę zatem użytkować ziemię bez konieczności jej posiadania, jedynie przez chodzenie po niej606.

Jednak owa swoboda nie wynika jedynie z wolności, jaką obiektywnie oferuje angielski krajobraz. Jest to swoboda zależna od konkretnych uwarunkowań chodzącego, który właśnie tu, a nie gdzie indziej „czuje się jak u siebie”. Staje się to oczywiste, kiedy przyjrzymy się wypowiedziom Longa na temat chodzenia w innych krajach:

Pamiętam, że kiedy pierwszy raz pojechałem do Afryki w 1969 roku, czułem się przygnieciony ogromem i różnicą krajobrazu i kultury. Czułem się mały, nieznaczący i jakby europejski. Wydaje mi się, że wiele czasu zabiera, zanim można stać się naprawdę pochłoniętym przez inny krajobraz i zrozumie go w sposób, który ma jakieś znaczenie. […] Jest to coś, czego musiałem się nauczyć607.