• Nie Znaleziono Wyników

W każdym czasie i w każdym społeczeństwie istniała (i obecnie też istnieje) pewna liczba ludzi, którzy nie mogli sobie zapewnić środków utrzymania własnym wysiłkiem.

Zwano ich ubogimi. Ubodzy, którzy podejmowali wędrówkę mającą na celu uzyskanie jałmużny, będącej podstawą ich egzystencji, przeżycia w społeczeństwie, zwani byli że-brakami lub „dziadami". Pochodzili najczęściej z ludności chłopskiej lub uboższej miej-skiej, do podejmowania wędrówki żebraczej zmuszało ich kalectwo, starość, choroby uniemożliwiające podjęcie pracy, śmierć bliskich, ucieczka od rodziny, być może rów-nież ciekawość świata albo pobożność pielgrzyma. Ich istnienie w społeczeństwach, począwszy od gmin wczesnochrześcijańskich, przez długie wieki Średniowiecza, aż do czasów nam nieodległych, ugruntowane było zasadami chrześcijańskimi, przede wszyst-kim obowiązkiem miłosierdzia względem ubogich. Wspieranie biednych zajmowało wy-sokie miejsce wśród dobrych uczynków zadośćczyniących za grzechy, jałmużna przezna-czona dla żebraka była cząstkowym środkiem do osiągnięcia zbawienia, była również re-zultatem naturalnego współczucia, lub manifestacją własnego bogactwa. Szlachcic, ku-piec czy rzemieślnik, rzucając grosz „dziadowi", poprawiał własne mniemanie o sobie i czuł się usprawiedliwiony w sumieniu za pomnażanie swojego bogactwa. Filantropia taka potrzebna była obu stronom: biorącym, by przeżyć i dającym, by spokojnie posia-dać i pomnażać.

Spontaniczny i doraźny charakter jałmużny zaostrzył z czasem zjawisko żebractwa, które stało się rzemiosłem, wytwarzając określone techniki żebrania, obyczaje, strój.

Żebraków przyciągało szczególnie miasto ze swoją nieokreśloną masą ludzką oraz wielo-ścią rąk dających jałmużnę.

Kwalifikacją zawodową żebraka była jego niezdolność do pracy poświadczona ułomnością, kalectwem lub chorobą, również branie ze sobą dziecka na żebraninę było jednym ze sposobów budzenia litości u ofiarodawcy. Obraz żebractwa lubelskiego (Lu-blin był miastem atrakcyjnym dla żebraków, w pewnych okresach czasu nawet bardziej niż Warszawa) z końca XVIII wieku przedstawia Józef Rulikowski w pamiętnikach:

„Smutny widok żebractwa, kalectwa, starości w mnogiej liczbie [...]. Żebractwem zapełnione były wszystkie miejsca zgromadzeń publicznych, domy zabawy, kościoły, uli-ce miejskie i trakty większe. [...] zbierało się to żebractwo, dziady, baby, kaleki, dzieci obojga płci, ślepi i kulawi, pełzający i czołgający, najokropniej pokoślawieni...". Ubiera-li się w sposób jak najbardziej nędzny, w rzeczy podarte, łatane wielokrotnie, najczęściej brudne, nosili ze sobą jedną lub dwie torby, naczynie na wodę w postaci butelki lub ty-kwy, czasami jakiś instrument muzyczny, z pomocą którego śpiewali pieśni z tzw.

reper-110 Katarzyna Krakowska

tuaru „dziadowskiego". Znaczną liczbę osób proszących o jałmużnę starano się ograni-czać przez wydzielenie z tej grupy takich jednostek, które mogły pracować. Traktowano ich jak włóczęgów i stosując represje zmuszano do uczciwej pracy. Utrwalił się dzięki temu podział żebraków na „prawdziwych" i „fałszywych". Ci pierwsi, albo dostawali po-zwolenie na żebraninę w wyznaczonych do tego miejscach, albo byli odsyłani do szpitali lub przytułków, tych drugich-fałszywych kierowano najczęściej do pracy. Ważnym przedsięwzięciem było poddanie tych rzesz żebraków ewidencji i kontroli, lecz nawet w Oświeceniu takie reformy nie powiodły się. Dopiero wiek XIX przyniósł pozytywne wyniki działań ewidencyjnych.

W ograniczeniu liczby żebraków potrzebujących wsparcia pomagały policji instytu-cje opiekuńczo-charytatywne powstałe w kilku miastach Królestwa Polskiego przy ko-ńcu XVIII i na początku XIX wieku, również w Lublinie. Były to tzw. Towarzystwa Do-broczynności. Lubelskie Towarzystwo Dobroczynności zostało powołane w 1815 roku przez ludzi „dobrej woli", aby „prawdziwie nieszczęśliwym umniejszać nędzy i cierpie-nia". Głównym celem było zwalczanie żebractwa przez tworzenie przytułków dla żebr-aków, udzielanie zapomóg, szukanie pracy dla tych, którzy mogli ją podjąć. Dla że-braków, którym pomocy od razu nie można było udzielić sporządzano „świadectwa ubóstwa". Były to zezwolenia na żebraninę, a ci którzy ich nie posiadali podlegali pości-gowi policji z czym wiązały się kary, gdyż żebranina była prawnie zabroniona, nie biorąc pod uwagę pewnych wyjątków.

Zadaniem policji, współdziałającej z Towarzystwem Dobroczynności, było chwyta-nie osób podejrzanych o żebractwo, a następchwyta-nie wpisywachwyta-nie pewnych informacji o nich do specjalnie w tym celu sporządzanych protokołów. Zamysł takich działań był nastę-pujący: zorientowanie się w liczbie żebraków przebywających w Lublinie, ocena stanu zdrowia zatrzymanych ludzi, co równało się stwierdzeniu przynależności do żebraków .prawdziwych" lub „fałszywych", a co za tym szło: odsyłanie tych prawdziwie potrze-bujących pomocy do Dobroczynności, a żebrzących z lenistwa karanie i odsyłanie do miejsca stałego zamieszkania albo za rogatki miejskie, ewentualnie kierowanie do pracy, jeśli takowa była.

W protokołach, spisywanych przez policję po zatrzymaniu człowieka podejrzanego o żebraninę, zawartuch jest wiele cennych informacji, które pomagają przybliżyć nam współczesnym obraz żebraków XIX-wiecznych, jak również lepiej zrozumieć ich działania, a jednocześnie łaskawszym okiem spojrzeć na dzisiejszych żebraków, bo ich istnienia wyprzeć się nie możemy. Zastrzeżenie przy wyciąganiu wniosków z Proto-kołów jest następujące: nie możemy stwierdzić, na ile informacje podane przez osobę za-trzymaną są prawdziwe, gdyż akta policyjne nie skłaniały zapewne do prawd-omówności, jeżeli osoba przesłuchiwana wiedziała, że może zostać ukarana. Przekazy-wane przez schwytanych dane o sobie były najprawdopodobniej takie, aby dzięki nim można było uzyskać jak najwięcej korzyści np. w formie pomocy w Dobroczynności.

Dlatego przedstawionych zeznań kilku ludzi zatrzymanych na żebraninie w roku 1851 nie będziemy poddawać ocenie, pozostawiamy ją czytelnikowi, fundując Mu małe, ale ja-kże bliskie spotkanie z wycinkiem historii, odtworzonym z Akt Szczegółowych Magi-stratu Miasta Lublina („Dziadom zbronienie chodzenia po mieście, 1841-1866", o nume-rze sygnatury 854).

Potrzebujący na ulicy 111 Józefa Szczepańska zatrzymana 11.09.1851 roku, katoliczka, analfabetka, jako miej-sce urodzenia i zamieszkania podała Lublin. Przyznała, że utrzymuje się z żebractwa, ma 70 lat i „siły osłabione", wcześniej zajmowała się praniem bielizny. Nie ma dzieci ani krewnych, jednak miała dwóch mężów: lokaja i wojskowego, ośmioro dzieci lecz wszyscy zmarli. Upomniano ją, aby przy taktach, domach zajezdnych i ulicach nie ważyła się żebrać, ale pozostawały jeszcze place przy kościołach, a o tych w zakazie nie wspomniano.

Maryanna Sielska, protokół spisany w tym samym dniu co Józefy, tak jak poprzednia jest katoliczką i analfabetką. Mieszka na stałe w Lublinie i tu się urodziła, mieli z mężem dom na Kalinowszczyźnie nr 763, który spalił się w 1831 roku, odbudowała go, lecz jest w zajęciu sądowym w wyniku zadłużenia do 1852 roku , potem do niej wróci; mąż już nie żyje, ma tylko córkę Teresę. Ma 72 lata ale ciągle jeszcze pracuje na siebie, jeżeli nie wypracuje tyle, ile jej potrzeba to wtedy prosi o wsparcie i żebrze, ale się tym wyłącznie nie zajmuje „bo by się wstydziła". Zabroniono jej żebraniny w miejscach publicznych, pozwolono prawdopodobnie w miejscach „mniej publicznych".

Te dwie przedstawione kobiety przyznają się do żebraniny, a policja uznaje słuszność ich racji, pozwala na żebraninę, ale w wyznaczonych miejscach, a były to przeważnie pla-ce przed kościołami.

Następne dwie osoby, które zostaną przedstawione, nie chcą przyznać się do zarzuca-nego im podejrzenia o żebraninę. Franciszek Skubicki, zatrzymany 12.09.1851 roku, ka-tolik, analfabeta, nie podał miejsca swojego zamieszkania. Lat 68, był malarzem pokojo-wym, mówi że nie jest żebrakiem i że został niesłusznie zatrzymany. Spisujący zeznania zanotował, iż zatrzymany miał na sobie płaszcz wojskowy, podarty i stary, zakazano mu nosić taką odzież. Zabroniono mu żebrać, uznano że jest zdolny do pracy. Odesłano trans-portem wojskowym do wojska gminy Dąbrowica.

Zofia Paprocka zatrzymana 12.09.1851., katoliczka, lat 37. Urodziła się i mieszka na stałe we wsi Zdziechowice w powiecie zamojskim, ma syna Józefa 17-letniego, parob-ka w Kraśniku, innych krewnych nie ma. „Niesłusznie posądzono ją o żebraninę, gdyż była na żniwach w Konopnicy, zachorowała i przyszła do Lublina zobaczyć się z panią, nie myślała o żebraninie". Odesłano ją do Naczelnika Powiatu Zamojskiego.

Tych dwoje ludzi nie zakwalifikowano do grupy żebraków „prawdziwych", a jak postąpiono jeszcze z kilku innymi?

Ewa Szarzyńska, zatrzymana 13.09.1851., lat 60, urodziła się we wsi Biskupie, po-wiatu lubelskiego, mieszka na stałe w Lublinie, jest wdową bezdzietną, ma dwóch braci:

Jędrzeja i Iacentego, którzy mają swoje rodziny. Utrzymuje się z wyrobku i jałmużny, o ile może to pracuje, ale gdy już nie może na siebie zapracować musi żebrać. Dostała po-zwolenie na żebraninę przy kościele parafialnym. Również przy kościołach pozwolono żebrać Maryannie Wojcikównej, którajest chora i może utrzymać się tylko z jałmużny.

Michał Wadowski, zatrzymany 11.09.1851., kaleka, ma 17 lat, utrzymuje się z jałmużny. Często przebywa w szpitalach, kiedy wyszedł wczoraj ze szpitala i chciał za-robić albo wyprosić najedzenie został ujęty przez policję, a sam nie może zaza-robić na ży-cie bo nie ma sił i zdrowia. Z najbliższych krewnych ma tylko stryja garncarza w Lubli-nie, ale on też jest biedny. W tym protokole brak decyzji policji, co do dalszych losów za-trzymanego.

1 1 2 K a t a r z y n a K r a k o w s k a

Jak widać istnieje duża różnorodność w opowieściach tych zatrzymanych ludzi, to czy mówili prawdę pozostawiamy im samym.

Czy spojrzymy teraz trochę z innej strony na obecnych, którzy wyciągają rękę w naszą stronę, oczekując wsparcia. Czy wszystkich zaliczymy od razu do grupy żebraków .fałszywych", a może jednak czasami pozwolimy sobie na odrobinę tej rozkoszy ducho-wej jaką sprawia każdy datek osobiście udzielony żebrakowi, choćby ten najmniej zasługiwał na naszą litość.

Bibliografía:

1. H. Gawarecki, O dawnym Lublinie, Lublin 1974.

2. P. Matuszak, Margines społeczny Lublina w latach 1855-1864. Los dziada, „Tygodnik Domo-wy. Magazyn Lubelski" 1993, nr 9, s. 7.

3. J. Kracik M. Rożek, Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie, Kraków-Wrocław 1986.

4. W. Dawid, Kwestia żebractwa ulicznego w Lublinie [w:] „Kalendarz Lubelski" 1871, s. 5-9.

5. Cz. Kępski, Towarzystwa dobroczynności w Królestwie Polskim (1815-1914), Lublin 1993.

6. Cz. Kępski, Lubelskie Towarzystwo Dobroczynności (1815-1952), Lublin 1990.

7. B. Geremek, Litość i szubienica, Warszawa 1989.

8. Akta Szczegółowe Magistratu Miasta Lublina. Dziadom zbronienie chodzenia po mieście, 1841-1866, syg. 854, s.n.n.