• Nie Znaleziono Wyników

Jan Skarbek - ur. 1940; starszy wykładowca w Katedrze Historii Ustroju i Administracji KUL. Zajmuje się edytorstwem źródeł XIX w. - walką o niepodległość, administracją państwową i kościelną w dobie rozbiorów, historią regionalną Lubelszczyzny oraz edytorstwem źródeł XIX wieku. Autor ponad 150 rozpraw nauko-wych; współautor „Zarysu dziejów Kościoła Katolickiego w Polsce", Kraków 1980 (ZNAK).

Sławomir J. Żurek: Czym jest niepełnospraw-ność z perspektywy historycznej, i co przez to po-jęcie rozumiemy?

Dr Jan Skarbek: Jest to bardzo ziożony problem.

Ludzie przez wieki dostrzegali innych, ich kalec-two i uiomność, które występowały w różnych po-staciach. Można przyjąć, że im współczuli, ale i też u wielu innych wywoływało odrazę i wstręt.

Niepełnosprawni znajdowali się niejako poza nor-malnym tętnem życia społecznego, które koncen-trowało się wokół ludzi sprawnych oraz różnych instytucji. Niepełnosprawność eliminowała z ży-cia społecznego. Widać to w starożytności na przykładzie państwa Sparty, gdzie rachityczne dzieci uśmiercano. W obszarze niepełnosprawno-ści mieniepełnosprawno-ści się również problem mężczyzny i kobie-ty. W dawniejszych czasach, praktycznie do połowy wieku XIX, dziewczyna była traktowana w jakimś stopniu jak „niepełnosprawna". Nie miała tego znaczenia, które zwracałoby na nią uwagę, gdyż była zmarginalizowana, jeśli chodzi o aktywność życiową. Natomiast chłopiec stano-wił „wartość państwową". Był przeznaczony do specjalnych zadań - zdrowy i silny szedł do woj-ska ochoczo lub też pod przymusem (w dobie ro-zbiorów w państwach zaborczych), lub zostawał w majątku. Mężczyźni rachityczni i słabi oraz nie-pełnosprawni, kobiety i dzieci, wszyscy oni

stano-wili specyficzne tło dworów szlacheckich, chat chłopskich. Z bogatszych domów oddawano ich pod opiekę do dalekich krewnych, poza miejsce zamieszkania. Niekiedy też trafiali do przytułków prowadzonych przez klasztory. Kościół zawsze łagodził tę nędzę, opuszczonych przez najbliż-szych, zapomnianych, niejako porzuconych.

Michał Hucał: Jak wyglądała kiedyś sytuacja żołnierzy, którzy wrócili z wojny jako osoby nie-pełnosprawne?

Dr Jan Skarbek: W starożytnym Rzymie żołnierz, który poniósł uszczerbek na zdrowiu byt chronio-ny przez państwo. Również w Polsce znalazto to swoje odbicie w przywilejach, między innymi ko-szyckim, gwarantującym w razie uszczerbku na zdrowiu wynagrodzenie ze strony państwa, a w przypadku popadnięcia w niewolę, wykupienie.

Michał Świdziński: Czy wśród hierarchii kościel-nej pojawiał się problem ludzkiej niepełnospraw-ności?

Dr Jan Skarbek: W tej dziedzinie już od starożyt-ności Kościół rozwijał szeroko zakreśloną działal-ność. Widać to w prawodawstwie kościelnym.

W Kościele katolickim ludzi niepełnosprawnych nie dopuszczano do niektórych godności w ka-płaństwie hierarchicznym. I tak jest do dziś, że kandydat do stanu duchownego musi spełniać określone warunki, dotyczące zarówno strony

fi-Trzy drogi niepełnosprawnych - wczoraj i dziś 23 zycznej, jak i intelektualnej. To rozróżnienie ma

od-niesienie również w prawie świeckim - w niektó-rych zawodach, na przykład takich jak nauczyciel.

Nie zawsze w dawniejszych wiekach kwestie te byty rygorystycznie przestrzegane (np. w odnie-sieniu do wstępujących do zakonów mężczyzn i kobiet, pochodzących ze znanych i utytułowa-nych rodów). Panna z dobrego domu, której chcia-no się „pozbyć", bo była niepełchcia-nosprawna, tra-fiała do zakonu ze swoim posagiem. Kościół więc deklaratywnie z jednej strony przeciwstawiał się niepełnosprawności w Kościele, z drugiej strony zaś, z różnych względów, robił pewne wyłomy z racji pochodzenia społecznego pewnych grup osób.

Trzeba jednak pamiętać, że do początku XIX wie-ku Kościół był w zasadzie jedyną instytucją w pań-stwie, która zajmowała się problemem niepełno-sprawnych i uwrażliwiała na nie społeczeństwo.

To Kościół jako instytucja prowadził przytułki, szpitale, organizował pomoc w różnych dziedzi-nach. Dzieło to prowadziły wyspecjalizowane za-kony męskie i żeńskie oraz powstające w XIX wie-ku zgromadzenia zakonne (misjonarze, bonifra-trzy, zakon Wincentego a Paolo, siostry od Święte-go Ducha, szarytki i wiele, wiele innych), współpracując na różnych szczeblach z osobami świeckimi. Z inspiracji chrześcijańskiej powsta-wały towarzystwa dobroczynne, jako typ specjal-nych fundacji, wychodzących naprzeciw potrze-bom ludzi opuszczonych, niepełnosprawnych, sie-rot. Fundacje te starano się powierzać zakonom i zgromadzeniom zakonnym. Kościół miał swoje punkty charytatywne w miastach i ze względów czysto geograficznych na boku pozostawił lud-ność niepełnosprawną ze wsi, powierzając ich je-dynie opiece parafii. Po rozbiorach obowiązki względem niepełnosprawnych przejmuje na sie-bie państwo, zasie-bierając zakonom ziemie i je seku-laryzując. Pozostają jedynie zakony użyteczne z punktu widzenia państwa - działające na niwie społecznej. Kościół postrzegał problemy niepełno-sprawnych przede wszystkim z racji swojego posłannictwa oraz posiadanych w swoim wnętrzu grup, które się na tym znały. To, że był akceptowa-ny społecznie, sprzyjało dobrej pracy.

S.J.Ż.: Jak była niepełnosprawność interpretowa-na przez Kościół według starych źródeł?

Dr Jan Skarbek: Zagadnienie to można prześle-dzić między innymi na przykładzie kazań, gdzie nierzadko pojawia się problem niepełnosprawno-ści interpretowany skrajnie jako kara Boska.

S.J.Ż.: Za co?

Dr Jan Skarbek: Za niemoralne prowadzenie się rodziców, występki przodków, itd. Chodziło tu bo-wiem o pewien dydaktyzm. W kazaniach w róż-nych okresach dziejów kaznodzieja często chło-stał słuchających słowem i dobierał w tym celu bardzo różne środki. Człowieka należało przestra-szyć, rzucić na kolana, tak by wszelkim sposo-bem go sobie podporządkować. W tym kontekś-cie pojawił się również problem niepełnospraw-nych.

S.J.Ż.: Czy problem ten byt podejmowany tylko w retoryce homiletycznej?

Dr Jan Skarbek: Kościół zwracał uwagę na nie-pełnosprawnych nie tylko w tym aspekcie, ale również przez wieki rzetelnie bronił interesów nie-pełnosprawnych i reprezentował ich problemy przed państwem.

M.Ś.: I tak chyba jest do dzisiaj... Ostatnio wycho-dziłem z KUL-u. Pod kościołem akademickim stała kobieta niepełnosprawna i żebrała. Zapy-tałem ją: „Czemu Pani stoi tu a nie na UMCS-ie, przecież po drugiej stronie ulicy jest o wiele

więk-sza uczelnia, więcej przestrzeni, więcej stu-dentów i pracowników?" A ona mi na to: „Bo tu mi pomagają!". A jak niepełnosprawni byli widzia-ni w przeszłości przez świeckich?

Dr Jan Skarbek: Różnie, przede wszystkim w pej-zażu kościelnym - przed kościołami dziady i że-bracy, jak dziś na przykład obcokrajowcy (Rumu-ni), jakże często natarczywie żebrzący. Ludzie ci w źródłach historycznych występują jako świad-kowie różnych wydarzeń, między innymi potwier-dzając tożsamość zmarłych osób w danej miej-scowości. Dziady dość długo stanowili trwały ele-ment przykościelny, mimo że zwracało na to uwa-gę ustawodawstwo kościelne, a zniknęli w czasach stosunkowo nam bliskich. Jest tradycją, że znów dziś pojawiają się z okazji pielgrzymek i odpustów, licząc na jałmużnę i dobre słowo

(dzia-24 rozmowa z drem Janem Skarbkiem dy na Jasnej Górze i w dzień Wszystkich Świętych

przy cmentarzach).

M.Ś.: A czy biskupi polscy wcześniej wydawali ustawy, żeby dziadów spod kościołów wyprowa-dzić?

Dr Jan Skarbek: Nie wiem tego, otwiera się przed nami olbrzymi katalog problemów. Dziady poma-gali idącym do Kościoła uświadomić sobie swoją wtasną sytuację, a także budzili wrażliwość spoteczną. Stanowili panoramę kościołów, także karczm i mrocznych skupisk ludzkich. Egzystowa-li wszędzie tam, gdzie była zbiorowość. Ludzie ci najczęściej wypędzani byli z domów przez najbliż-szych. Często byli pośmiewiskiem dla całej wsi.

Działo się tak w społeczeństwach agrarnych, ni-sko zorganizowanych. Dziady w historii po-wszechnej są stałym elementem Kościoła i kultu-ry europejskiej.

S.J.Ż.: Czy patrząc globalnie na historię możemy wyróżnić państwa, które były bardziej przychylne niepełnosprawnym?

Dr Jan Skarbek: Sytuacja niepełnosprawnych szczególnie była trudna w państwie absolutystycz-nym, gdzie liczył się ten obywatel, który powięk-szał dobra pracą rąk lub „robił bagnetem". Dla człowieka nie mieszczącego się w kategoriach użyteczności dla państwa nie było w tym syste-mie syste-miejsca. Dopiero wraz z postępami ustawo-dawstwa, niepełnosprawny staje się pełnopraw-nym obywatelem państwa, które zaczyna się nim interesować i roztaczać nad nim opiekę. Opieka ta jest w pewnym sensie wymuszona, ale dzięki różnym instytucjom państwowym istnieje.

M.Ś.: W Siedlcach, w Wyższej Szkole Pedago-gicznej naprawdę na serio zajęto się problemem niepełnosoprawnych. Zbudowano dla nich wszę-dzie podjazdy, windy, etc. Dlaczego zrobiono to tam, w małym powiatowym mieście, a nie w stoli-cy, czy nawet w Lublinie?

Dr Jan Skarbek: Widziałem program na ten te-mat w telewizji. Świadczy to moim zdaniem o du-żej wrażliwości inicjatorów tego przedsięwzięcia i dowartościowaniu ludzi niepełnosprawnych.

I chwata im za to! Bo zwrócili uwagę na problem niepełnosprawnych w murach tej uczelni. Jest to wyjście naprzeciw potrzebom naszego wieku,

mające głęboki sens humanistyczny, ludzki.

Również w Lublinie widziałem zaangażowanie i pracę wielu grup studenckich na rzecz niepełno-sprawnych.

M.Ś.: Miejmy nadzieję, że da to impuls tworzenia nowej wizji społeczeństwa otwartego na różne ludzkie potrzeby. Ja widzę tu wyraźnie inspirację filozofią Karla Poppera.

Dr Jan Skarbek: Można chyba powiedzieć, że Po-pper połączył obydwa wątki - kościelny i państwo-wy, i bardzo wielu współczesnych intelektuali-stów czerpało i czerpie nadal z jego refleksji.

M.Ś.: Na przykład kto?

Dr Jan Skarbek: George Soros, który ma wiele zasług w kwestii pomocy różnym ludzkim nie-petnosprawnościom.

M.Ś.: Co ma Pan na myśli?

Dr Jan Skarbek: Inwestowanie środków material-nych w różne przedsięwzięcia, między innymi stworzenie Fundacji im. Stefana Batorego!

S.J.Ż.: Również nasz zeszyt ukazał się dzięki po-mocy Fundacji Batorego.

M.Ś.: Zgadza się więc Pan z tym, że George So-ros zaczerpnął prawie wszystko, całą wizję pa-ństwa i prawa oraz wizję kultury, a także cywiliza-cji od Karla Poppera?

Dr Jan Skarbek: Soros chciał, by wesprzeć nasze społeczeństwo w pracy na rzecz demokracji i sze-roko rozumianej obywatelskości. Stworzył w ten sposób nowy, niejako eklektyczny, system kultu-rowy tączący „wrażliwość" kościelną i pa-ństwową. W wizji tej społeczeństwo jest czynni-kiem prawnotwórczym oraz samointegrującym się.

M.Ś.: Dla mnie jednak zagadką jest, kto w Siedl-cach znał Georga Sorosa i kto czytał Karla Poppe-ra (ogólna wesołość - red.) oPoppe-raz czy stała za tym Fundacja Batorego (ogólna wesołość raz jeszcze - red.)!

S.J.Ż.: Czy można powiedzieć w takim razie, że po Wielkiej Rewolucji Francuskiej, po zaistnieniu nowoczesnej, laickiej refleksji humanistycznej po-jawiła się w Europie, a w konsekwencji całym świecie, nowa, świecka wrażliwość na potrzeby niepełnosprawnych, trzecia droga pomocy dla niepełnosprawnych?

Trzy drogi niepełnosprawnych - wczoraj i dziś 25 Dr Jan Skarbek: Owszem. Było to uwarunkowane

niepełną realizacją pewnych kwestii przez pa-ństwo, które zawsze chciało sprowadzić wszyst-ko do norm prawnych. Od czasów rewolucji fran-cuskiej społeczeństwo, reprezentowane także przez wielkich myślicieli epoki nowożytnej, za-częto bardziej skutecznie naciskać.

S.J.Ż.: Myśliciele ci związani byli zazwyczaj z nur-tem lewicowym. Czy w takim razie możemy po-wiedzieć, że lewica ze swej natury posiada wię-kszą niż prawica wrażliwość społeczną, również na potrzeby niepełnosprawnych?

Dr Jan Skarbek: Jest w tym jakaś część prawdy.

Tylko pamiętajmy, że mówiąc „lewica" nie mamy na myśli SLD ani Leszka Millera. Lewica bazuje na tej części społeczeństwa, która nie partycypuje w kosztach konsumpcji. Ona musi więc mieć tę wra-żliwość, jeśli oczywiście rozumiemy socjaldemo-krację po europejsku! Prawica zawsze miata inne potrzeby, inaczej również patrzyła na problem pań-stwa i społeczeńpań-stwa. Wszystko chciata załatwić, również kwestię niepełnosprawności, przez usta-wodawstwo narzucone odgórnie, a ludzi z ich pro-blemami starała się nie widzieć. Lewica nato-miast ciągle artykułuje te kwestie, ponieważ dzięki nim utrzymuje się na powierzchni życia polityczne-go.

S.J.Ż.: Czy oznacza to, że lewica traktuje nie-pełnosprawnych instrumentalnie?

Dr Jan Skarbek: W jakiejś części tak, bo tak na-prawdę lewica nie ma możliwości realizowania obietnic składanych niepełnosprawnym, które przedstawia w programach przedwyborczych.

M.H.: Natomiast prawica instrumentalnie traktuje wiarę I ludzkie uczucia religijne, również osób nie-pełnosprawnych.

Dr Jan Skarbek: Kiedy mówimy o prawicy mamy na myśli ludzi sytych, dobrze zakotwiczonych, mających perspektywy ekonomiczne. Lewica re-prezentuje zaś zawsze interesy ubogich. Prawica wykorzystywała dawniej religię, gdy chodziło o utrzymanie porządku społecznego, a ten gwaran-tuje ludzka pobożność. Zresztą mechanizm ten od-kryli jako pierwsi wolnomularze. A czyż dziś na prawicy jest inaczej? Dziś wielu ludzi w Polsce związanych z prawicą atakuje masonerię nie

wiedząc, że właśnie w ich doktrynie kryje się wie-le mechanizmów wykorzystywanych dziś przez polską prawicę.

M.Ś.: Co głosili masoni, czego dziś używa prawi-ca wżyciu politycznym?

Dr Jan Skarbek: Między innymi ideę państwa pra-wa, objęcie wszystkich nauką, tworzenie elit, pro-mowanie wolnego rynku, popieranie religijności ludowej wśród poddanych etc. Masoneria nigdy nie zwalczała religii wśród mas, dlatego że religia jest czynnikiem stabilizującym państwo. Masone-ria zwalczała obskurantyzm, piętnowała niedostat-ki wykształcenia części duchowieństwa. Należy jednak pamiętać, że jest/óżnica między poszcze-gólnymi, narodowymi masoneriami - francuską czy angielską, czy też w przeszłości i polską, pozo-stającą pod różnymi wpływami. Masoneria przed rewolucją francuską głosiła hasta, które stały się integralną częścią Wielkiej Rewolucji Francuskiej:

.Wolność - Równość - Braterstwo" oraz Dekalog Praw Obywatela, które są dziś przecież zdobycza-mi cywilizacyjnyzdobycza-mi. Masoneria francuska była w znacznej części antykościelna i zdecydowanie wroga kościołowi, co wyraziło się w różnych for-mach, np. w atakowaniu dogmatów. Masoneria polska końca XVIII wieku stanowiła podstawę ru-chu dążącego do obrony istnienia państwa, wy-walczenia niepodległości, jej członkowie byli twór-cami Konstytucji 3-Maja, której artykuł pierwszy mówił, że religia narodowa rzymsko-katolicka jest religią panującą!

S.J.Ż.: Czy teksty źródłowe w historii poświęcają miejsce osobom niepełnosprawnym?

Dr Jan Skarbek: Na ludzi w historii zwracano uwa-gę nie dlatego, że byli pełnosprawni czy niepełno-sprawni. Źródła historyczne zwracają uwagę na wydarzenia, które miały wpływ na zmianę jakie-goś porządku. Poza tym źródła zależą od osoby obserwatora. Proszę zauważyć, że kiedy zdarzy się wypadek samochodowy, to każdy z relacjo-nujących go po jakimś czasie, zwróci uwagę na coś innego. Tak i źródła wskazują na bardzo różne rzeczy.

S.J.Ż.: Czy w takim razie źródła mogą specjalnie ukrywać informacje dotyczące czyjejś niepełno-sprawności?

26 rozmowa z drem Janem Skarbkiem Dr Jan Skarbek: Nie, po prostu źródła tego nie

ak-centują, bo po pierwsze świadkowie mogli tego nie dostrzec, a po drugie mogło to wydawać się im mniej ważne. Powtarzam - źródło jest zawsze subiektywne, jest bowiem osobistym widzeniem przez świadka pewnych kwestii i problemów.

M.Ś.: W źródłach indyjskich jest na przykład mowa o królu Aszioku, nawróconym na buddyzm w III w. przed Chrystusem, który budował przy-tułki dla niepełnosprawnych i ubogich, i to w tych źródłach się akcentuje!

Dr Jan Skarbek: Daleki Wschód poprzez wielowie-kową kulturę miał wypracowany inny model społeczny, a Europa inny. Te modele czasami spo-tykały się ze sobą, na przykład podczas wypraw krzyżowych, i zawsze byty to spotkania bolesne.

Trudno jednak te kwestie ze sobą porównywać.

M.H.: A jaki byt stosunek do niepełnosprawnych w krajach protestanckich?

Dr Jan Skarbek: W sferze ludzkiej nie było różni-cy. W Kościele Luterańskim, który ma inną struk-turę organizacyjną, gmina może wywierać wię-kszą presję na proboszcza parafii niż w katolicy-zmie. Parafia protestancka jest ze swej struktury bardziej otwarta na potrzeby najsłabszych.

M.Ś.: Jak traktowano problem niepełnospraw-nych w Kościołach Wschodnich?

Dr Jan Skarbek: Na przykład Kościół unicki, z bie-giem czasu latynizujący się, przyjmował model łaciński z jednym zastrzeżeniem. Byt to zawsze Kościół ubogi, który nie miał takich możliwości za-spokajania potrzeb, w związku z tym byt gorzej zorganizowany w tej materii. Na pewno lepiej zor-ganizowany byt Kościół prawosławny.

M.H.: Jakie jest pochodzenie organizacji charyta-tywnych w Kościele?

Dr Jan Skarbek: Wszystkie organizacje charyta-tywne, można chyba tak powiedzieć, miaty u swo-jej genezy uwrażliwienie na problem pomocy nie-pełnosprawnym, a praca na tej niwie związana była z tradycją zakonów. Jednak problem pomocy niepełnosprawnym stal się drastycznym zjawi-skiem od czasu powstawania wielkich aglomera-cji w Europie, a szczególnie w okresie industriali-zacji. Na przykład Londyn z przedmieściami w roku 1900 miał osiem min ludności, a Warszawa

w tym czasie ok. 790 tys.l Tam dopiero jak na dtoni widoczna byta skala nędzy ludzkiej. Wtedy Kościół na ziemiach polskich, ograniczany w swej działalności przez państwo, potrzebował pomocy i wsparcia ze strony świeckich, także i fi-nansowego. Pierwszą taką instytucją wywodzącą się z organizacji kościelnych, działających w ra-mach Kościoła na przełomie XIX i XX wieku był po-wstały w dwudziestoleciu „Caritas", który połączył i skoordynował wcześniejszą działal-ność, głównie charytatywną. W okresie zaborów istniały oczywiście różne doraźne komitety i towa-rzystwa dobroczynności działające najczęściej w strukturach diecezjalnych i parafialnych.

M.Ś.: Obserwujemy obecnie dużą eskalację orga-nizacji charytatywnych o charakterze zarówno świeckim jak i kościelnym. Skąd to zjawisko? Wy-starczy przywołać chociażby „Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy" Jerzego Owsiaka, „Monar"

Marka Kotańskiego, czy „Wspólnota Chleba" Sio-stry Małgorzaty Chmielewskiej. Dlaczego te nowo powstałe instytucje są atakowane w mediach ko-ścielnych przez inne starsze organizacje charyta-tywne, dlaczego rywalizują one ze sobą?

Przykładem tu mogą być wypowiedzi pracowni-ków „Caritasu" pomniejszające rangę i zasługi Or-kiestry Owsiaka.

Dr Jan Skarbek: Kwestia powstawania tego typu instytucji jest przykładem, jakże potrzebnej nasze-mu krajowi aktywności różnych środowisk, w szeroko rozumianym dziś nurcie pracy orga-nicznej, mającym w Polsce swe korzenie w Oświeceniu, szczególnie zaś w Oświeceniu kato-lickim. Praca organiczna bowiem konsolidowała dawniej i dziś różne grupy społeczne w pionie i w poziomie, nakierowana na całokształt życia człowieka. Działalność tego typu dowartościowu-je ludzi, tak było też po 1945 roku, kiedy społeczeństwo zjednoczyło się w walce o własne państwo, a w perspektywie o „przetrwa-nie". Po doświadczeniu zaborów mieliśmy trady-cję konsolidacji społeczeństwa. Wtedy to nastąpiło zetknięcie dwóch grup społecznych, tej która doświadczyła dwudziestu lat niepod-ległości, przeszła gehennę okupacji i obcej, na-rzuconej władzy totalitarnej, i tych

przedwojen-Trzy drogi niepełnosprawnych - wczoraj i dziś 27 nych „niepełnosprawnych" - ubogich,

bezrol-nych, którzy nagle stali się dowartościowani przez fakt posiadania i stanęli po stronie zaprowa-dzanego porządku. Kościół byt wtedy z tymi, któ-rzy chcieli mieć inne państwo i inne społecze-ństwo. Wówczas to pojawili się ludzie, którzy nie byli związani z Kościołem, a zaczęli samodzielnie podejmować pewien wysitek intelektualny. W ten sposób Kościót został zepchnięty do roli „twier-dzy w oblężeniu" i stał się cząstką polityki. Podjął walkę w sferze ideologicznej z tymi, którzy zaczę-li myśleć samodzielnie, bez oparcia w tradycji chrześcijańskiej. Nowe państwo rugowało syste-matycznie i świadomie, z likwidacją wtącznie, różnorodne przejawy działalności instytucji kato-lickich, kierowanych przez duchownych. Swój krótki renesans Kościół przeżył w okresie między upadkiem komuny a III Rzeczpospolitą. Wtedy na nowo, można chyba tak powiedzieć, wszyscy

bezrol-nych, którzy nagle stali się dowartościowani przez fakt posiadania i stanęli po stronie zaprowa-dzanego porządku. Kościół byt wtedy z tymi, któ-rzy chcieli mieć inne państwo i inne społecze-ństwo. Wówczas to pojawili się ludzie, którzy nie byli związani z Kościołem, a zaczęli samodzielnie podejmować pewien wysitek intelektualny. W ten sposób Kościót został zepchnięty do roli „twier-dzy w oblężeniu" i stał się cząstką polityki. Podjął walkę w sferze ideologicznej z tymi, którzy zaczę-li myśleć samodzielnie, bez oparcia w tradycji chrześcijańskiej. Nowe państwo rugowało syste-matycznie i świadomie, z likwidacją wtącznie, różnorodne przejawy działalności instytucji kato-lickich, kierowanych przez duchownych. Swój krótki renesans Kościół przeżył w okresie między upadkiem komuny a III Rzeczpospolitą. Wtedy na nowo, można chyba tak powiedzieć, wszyscy