• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienia działacza plebiscytowego na Mazurach : (dokończenie)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wspomnienia działacza plebiscytowego na Mazurach : (dokończenie)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Leyk-Różyński, Fryderyk

Wspomnienia działacza

plebiscytowego na Mazurach :

(dokończenie)

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 2, 146-154

1958

(2)

FRYDERYK LEYK-RÓZYŃSKI

WSPOMNIENIA DZIAŁACZA PLEBISCYTOWEGO NA MAZURACH

(DOKOŃCZENIE)

Poza zorgan izow aniem „straży b ezp ieczeń stw a” , bojow ej arm ii przeciw ko M azurom , k tó re j potem K o m isja pow ierzyła „zap ew n ien ie w olności, rzetelności i tajn o ści w glo so w an iu ” , pow ołali N iem cy do życia jeszcze inne organ izacje, k tó re m iały na celu zdusić cały ruch p olsk i na terenie m azu rsk im . Jeszc ze przed przybyciem K o m isji N iem cy żywo zak rzątn ęli się przy utw orzeniu „straży ob y w atelsk iej i straży m ieszkań ców ” (B ü rg e r - und Einw ohnerw ehren). K ie ro w ­ n ik am i ich byli przew ażn ie urzędnicy. M azu rów zdolnych do w alk i orężnej w m iastach i w siach pod p rzym u sem w ciągan o do tych o rgan izacji. K to chciał żyć w sp ok oju , nie m ógł odm ów ić. O byw atele, otrzym aw szy broń, zostaw ali żołnierzam i — choć w u b ran iu cyw iln ym i p o d d aw ali się jed n o lite j dyscyp lin ie w o jsk ow ej. C ały teren p lebiscytow y był jedn ym dużym obozem u zbrojon ej arm ii n iem ieck iej, a je j różne oddziały, czy to w m iastach , czy w w ioskach w k ażd ej chw ili gotow e były do n ap adu .

N asze n ad zieje, że te półw ojsko w e o rgan izacje, które objęły całe M azury, rozw iąże K o m isja, spełzły n a niczym . K o m isja n aw et tolerow ała w zm acnianie i d o zb rajan ie się ich. W takich okolicznościach n asza p raca u św ia d a m ia ją c a w zupełności zo stała sp araliżo w an a. N ie było łatw o znaleźć w śród ludności m a ­ z u rsk iej człow ieka, który odw ażyłby się otw arcie przyzn aw ać do p olskości, nie m ów iąc ju ż o ew en tu aln ej jego d ziałaln ości w śród rodaków . Ci M azurzy w y ­ zn an ia ew angelickiego, k tórzy m im o w szy stk o m ieli tę odw agę, w p ad ali w tru d ­ ne, a n aw et w ręcz k a ta stro fa ln e położenie.

N a pięć tygodni przed dniem głosow an ia K o m isja w y d ała zarządzen ie, aże­ by organ izacje p ółw ojsko w e oddały broń. R o zstrzy g ający m m otyw em tego k ro ­ ku były p raw dopod obn ie nie tyle n asze sta ra n ia , ile tro sk a K o m isji o sw e bez­ pieczeń stw o (przy b rak u w łasn ego silnego w o jsk a). Z abieg ten nie był d o sta­ teczny. N iem cy, którzy w ów czas liczyli na k lęsk ę P o lsk i w w ojn ie ze Z w iąz­ kiem R ad zieck im i którzy m arzy li o „w szczęciu m arszu w yzw oleńczego z P ru s W schodnich za p rzy kład em Y o rc k a” , nie p rzestrze gali sk ru p u latn ie zarząd ze­ n ia. W iele broni u kryto. P o n adto poza terenem p lebiscytow ym w P rusach W schodnich zn ajd o w ały się a rse n ały pełne am u n icji i broni, a gran icy z N iem ­ cam i strzegli niem ieccy żołnierze straży bezpieczeństw a i członkow ie straży ob y w ate lsk ie j. To też, gdy część broni oddano do zniszczenia, n aty ch m iast u zu ­ pełniono ten b rak rezerw ą z dalszych terenów P ru s W schodnich.

K o m isja M iędzynarodow a, u trzym u jąc na terenie plebiscytow ym p ru sk ie u staw od aw stw o, u zależn iła się zupełn ie od m iarod ajn y ch czynników w K r ó ­ lew cu i B erlin ie. J e j p o w aga w obec lud n o ści i w ładz została dzięki tem u z a ­ ch w iana, a re sp ek t w obec n iej, ja k o w ład zy rząd zącej, znikł. To u zależn ie­ nie się od w ładz n iem ieckich poza terenem plebiscytow ym pociągnęło za sobą dla K o m isji p o n iżające w p ro st sk u tki. K ie d y np. N iem cy sk on fisk ow ali na kolei ja k ą ś w alizkę. K o m isja nie m iała żadnego p raw a do w yd an ia odpow iedniego zarząd zen ia w te j sp raw ie, lecz m u siała się zw racać z p rośb ą do odpow iedniej w ładzy n iem ieck iej. T ak ie fa k ty zd arzały się przy sp row adzan iu bagażu człon­ ków K o m itetu M azu rskiego. K ie d y K o m itet M azu rski zażąd ał od w ładzy w o j­ skow ej na teren ie p lebiscytow ym szopy do um ieszczenia sw ych rzeczy w O l­ sztyn ie, K o m isja sk iero w ała go do urzędu w K rólew cu. U rzędy pocztow e nie były obow iązane do p rzestrze g an ia tajem n icy listów . N a p o d staw ie dekretu z dn ia 15 lipca 1918 r. p oczta otw ierała i p rze g ląd ała w szelkie listy przycho­ dzące na teren p leb iscytow y lub z niego w ychodzące. Z ażalen ia z n asz ej strony p ozostaw ały bez sk u tk u , gdyż K o m isja p rzy objęciu w ładzy zaakcep tow ała

istn ie jące praw o.

Pew ną now ością, w prow adzon ą przez K o m isję, było zarządzen ie co do ró w n o up raw n ien ia języków p olskiego i n iem ieckiego w urzędach. P rak tyczn ie je d n ak u rzędnicy nie stosow ali się do tego zarządzen ia. In terpretow an o ten 146

(3)

problem w ten sposób: teren m azu rsk i je st rdzennie niem iecki, a M azurzy są N iem cam i albo P ru sak am i. Jeżeli by ktoś odw ażył się żądać odpow iedzi u rzę­ dow ej w język u polskim , m ógł być pew ny, że podczas k tó re jś nocy tańczyć na nim będzie dębow y k ij. To też M azurzy byli tak zastraszen i, że rozm aw iali w język u ojczystym tylk o w gronie rodzinnym , gdzie byli pew ni, że n ikt obcy ich nie podsłu ch uje.

Do w szystkich w ym ienionych korzystn ych w arun ków dla Niem ców docho­ dził jeszcze i ten, że n iektórzy angielscy oficerow ie stali po stron ie n iem ieckiej i na je j korzyść d ziałali. W stosun ku do p ostaw y oficerów fran cu sk ich nie m ożna m ieć zastrzeżeń (N iem cy p rotestow ali przeciw ko nim, ż ą d a ją c ich odw o­ łania), było ich je d n ak na naszym terenie niew ielu. O ficerow ie w łoscy odno­ sili się do n as rów nież popraw nie. W pew nych okolicznościach służyli nam n a­ w et pom ocą — co p o d k reślam z całym uznaniem .

Sp ra w ą dotyczącą zm iany w aru n kó w na terenie plebiscytow ym P ru s W schodnich, w tym i M azur, zajął się m. in. ks. Lu dw iczak, d ziałający na tere­ nie n ad w iślań sk im , gdzie były 4 pow iaty ob jęte głosow aniem . D nia 3 k w ietn ia 1920 r. zgłosił on w S e jm ie P olskim w niosek, k tóry jedn om yśln ie p rzyjęto. Po stu low ał on u zyskan ie zgody W ysokiej R ad y w P ary żu na usunięcie „stra ż y bezp ieczeń stw a” z terenu plebiscytow ego, oddalen ie w szystkich w yższych urzędników niem ieckich, p ozostałym zaś przydzielen ie polskich doradców z głosem decyd ującym . K s. Lu dw iczak proponow ał d alej, aby K o m isja M iędzy­ narodow a, wobec terrorystyczn ych gw ałtów dokonyw anych n a ludności m az u r­ sk iej, u zn ała niem ożliw ość p rzeprow adzen ia głosow an ia, w zględnie aby R ząd Polsk i ośw iadczył gotow ość czynnego w y stąp ien ia w obronie rodaków .

G dyby K o m isja M iędzynarodow a sum iennie spełn iła p ostanow ien ie T r a k ­ tatu P okojow ego — co było je j obow iązkiem — z pew n ością sy tu a c ja byłaby dla n aszej strony p o m y śln iejsza. P oniew aż w szelkie ińterw en cje w K o m isji nie doprow adziły do żadnego pozytyw nego sk u tku , a stosun ki z dn ia na dzień p o­ g arszały się dla nas, zdecydow aliśm y się uchw alić str a jk p ro testacy jn y , który zapow iedzieliśm y na dzień 20 kw ietn ia 1920 r. Do stra jk u przyłączyły się także dw a pow iaty p lebiscytow e W arm ii, objęte działaln ością K o m itetu W arm iń ­ skiego. Ż aden z naszych ludzi nie m iał brać u działu w w yd ziałach głosow an ia i k o m isjach kontrolnych. K to do nich został ju ż w ybran y, m u siał u stąpić. C ała działaln ość na zew nątrz zo stała w strzym an a. W ychodziła tylko gazeta. K o m isję M iędzynarodow ą zaw iadom iliśm y o tej decyzji, m otyw ując ją n iem ieckim terrorem n a M azurach i W arm ii oraz niespełnien iem naszych słusznych żądań. P ow iad om iliśm y też rząd polski. N adm ieniam , że m yśl stra jk u pochodziła od se k retarza generaln ego K om itetu M azurskiego, S tan isław a Z ieliń skiego, i była bardzo trafn a. Do W ysokiej R ady w P ary żu opracow ałem odpow iedni m e­ m oriał, k tóry p rzy jęty został przez zarząd M azu rskiego Z w iązku Ludow ego oraz K om itet M azu rski. D la ilu stra c ji p o d aję dosłow nie p ew n ą część z a w a r­ tych w m em oriale p ostu latów :

„P rzed e w szystk im żądam y bezpieczeństw a i rów noupraw n ienia. D o­ p iero od chw ili, k iedy to n astąp i, będzie m ożna liczyć okres p rzedw stępn y do głosow an ia. W arun ki zaś bezpieczeństw a ludności zgodnie z p ostan o w ie­ n iam i T rak tatu , a w ięc takie, jak ich m am y praw o żądać, są n astęp u jąc e: 1) R ozw iązan ie Sich erh eitsw eh ry, k tó ra m a ch arakter czysto niem iecki i je st po p rostu w o jskiem niem ieckim , noszącym tylko inną nazw ę. N a ­ tom iast utw orzenie straży bezpieczeństw a w yłącznie z żołnierzy sp rz y ­ m ierzonych w liczbie co n ajm n iej 1.000 ludzi na każdy pow iat. Spo soby i środ k i pok rycia kosztów u trzym an ia tak ie j straży m a ją być zupełnie dowolne.

2) W razie niem ożności rozporządzenia w tym celu w o jsk am i sp rzym ierzo­ nym i, straż bezpieczeństw a m a być złożona z P o laków i Niem ców w rów nej liczbie pod dowództw em oficerów koalicyjn ych przy je d n o ­ czesnym usu n ięciu z obszarów plebiscytow ych w szystkich żołnierzy

Sich erh eitsw eh ry, którzy d zisiaj stan ow ią znaczny procent ludności

niem ieckiej. Szczególny n acisk kładziem y na usunięcie oficerów i w ach ­ m istrzów .

3) R ozw iązan ie w szystkich Einw ohnerw ehren i Bürgerw ehren, poniew aż są to fo rm acje czysto w ojenne, p racu jące jaw n ie i tajem n ie pod n ie­ w innie b rzm iącym i nazw am i i tw orzące w rzeczyw istości rezerw ę

Sicherheitsw eh ry. S ą one n ajzu p ełn iej niepotrzebne. D zięki tym strażom

w y gląd a n asz ob szar plebiscytow y ja k zorganizow any n adprogram ow o obóz, w yposażony w e w szystk ie środ k i w ojenne i oczek ujący tylko chw ili w ybuchu pow stan ia.

(4)

4) B ezw aru n kow e u su n ięcie żan d arm e rii, k tó ra je st o rg an izac ją czysto w o jsk ow ą. W skutek u cisku, w yw ieran ego przez żandarm ów , ludność n asza ab so lu tn ie nie m oże się sw obodnie w ypow iedzieć. K ażd y żand arm to ciężkie działo germ an izm u , w ycelow an e w ludność p olsk ą.

5) B ezw zględne u k aran ie urzędników , którzy p o d b u rzają przeciw ko Polsce, i u su n ięcie tychże z terenu.

6) U sunięcie w ładz w yższych, które dziś, ja k d aw n iej terro ry zu ją ludność, rządząc w im ię za sa d y „w iern ość i posłu szeń stw o dla p ań stw a n iem iec­ k iego'’ — oraz zastąp ien ie tychże przez k o m isje, złożone z Polaków , Niem ców i sprzym ierzeńców .

7) Zupełny rozłam pod w zględem ad m in istracy jn y m pom iędzy obszarem plebiscytow ym , a re sztą prow in cji.

8) Su row e u k aran ie w szelkich w ykroczeń, p rzestę p stw i zbrodni dokona­ nych na naszych ludziach bez p ra w a am n estii dla przestępców .

T ylko w takim razie, jeżeli te żądan ia, op arte na postan ow ien iach T r a k ­ tatu Pokojow ego, zostan ą spełnione, co m oże n astą p ić w p rzeciągu 2 m ie­ sięcy, w tedy dopiero m oże być m ow a o rozpoczęciu rządów praw om ocnych. Te zaś m a ją trw ać nie k ró cej niż p ółtora roku zanim n astą p i głosow anie, poniew aż ju ż z górą p ółtora roku m inęło, od kiedy N iem cy z ch w ilą zaw ie­ szenia broni zaczęli p racow ać n ad w y n arad aw ian ie m n aszego ludu, u nie­ m o żliw iając jak iek o lw iek u św iadom ien ie go z n asze j strony. Z aś i p rzed ­ tem ju ż całe w ieki N iem cy system aty czn ie z a b ijali ducha p olsk iego u lu d ­ ności. N ie chcem y w ierzyć, że — ja k była o tym m ow a — p le b iscy t m a n astąp ić już w lipcu, bo tego nie p o jm u je n asze poczucie sp raw ied liw ości. B yłoby to zresztą pogw ałceniem n ajśw iętszy ch * p raw n aszego ludu, który p otrzeb u je u św iado m ien ia, ażeby poznać sam ego siebie, bo w szak w ży­ łach jego p }ynie вби/о k rw i p o lsk ie j” 14).

Poniew aż nam , M azurom , zależało na przep row ad zen iu tych zm ian, które p ostu lo w ałem w m oim m em oriale do W ysokiej R ad y w P aryżu , uchw alono na posied zen iu zarząd u M azu rsk iego Z w iązku Ludow ego, odbytym w dniu 3 m a ja 1920 r., w ysłać do P ary ża d elegację, ażeby tam p rzed staw ić — za p ośre d n ic­ tw em p olskiego p o se lstw a — p raw d ziw ą sy tu a c ję na M azurach . J a k o delegatów w ybran o: se k re tarz a n aszej o rg an izac ji p. A n d rzeja C zeczkę i m nie. W W arsza­ w ie m iał się przyłączyć do n as p rzed staw iciel rząd u p olskiego.

Z am ierzałem naw dązać w P ary żu k o n tak t z p ra są fran cu sk ą, ażeby za je j pom ocą zain tereso w ać m azu rsk ą k w e stią p leb iscytow ą fran cu sk ą opinię p u ­ bliczną. I tą drogą ch cieliśm y od działyw ać na p rzed staw icieli m o carstw zw y­ cięskich.

O w ybran iu d e legacji i o n aszych zam iarach zaw iad om iliśm y rząd polski, p rosząc jedn ocześn ie o w yrażen ie zgody n a p rzed sięw ziętą ak cję. G dy po u p ły ­ w ie pew nego czasu nie o trzy m aliśm y żadn ej odpow iedzi na n asze pism o, dele­ g a c ja w y jech ała dn ia 16 m a ja 1920 r. do W arszaw y, ażeby stam tąd udać się w p ro st do P ary ża. W W arszaw ie k o n fero w aliśm y w sp raw ie n aszego w yjazd u z prezesem K o m itetu M azu rsk iego , su p erin ten d en tem gen eraln ym dr B u rsch em . B y liśm y p rzekon an i, że ks. B u rsch e przych yli się do uchw ały zw iązku, jedn ak zaw ied liśm y się. K s. B u rsch e zw alczał n asze postanow ien ie, u w ażając, że w P ary żu żadnego sk u tku nie osiągn iem y, a sp raw ę m azu rsk ą dostateczn ie po­ p ie rać będzie d elegat rządu , k tórym m iał być hr. Potw orow ski, urzędnik M in i­ ste rstw a S p ra w Z agran iczn ych . M u sieliśm y zaniechać podróży.

N ie w iem , ja k ie pow ody sk łan iały ks. B u rsch ego do o d rad zan ia n am po­ dróży do P ary ż a. Poniew aż stra jk p ro testac y jn y , m ój m em oriał, w niosek ks. L u d w iczak a, p rzy jęty p rzez S e jm P o lsk i, oraz krok i poczynione przez rząd p o lsk i spow odow ały k o rzy stn ie jszą d la n as atm osferę w P aryżu , być m oże więc to skłoniło k s. B u rsch ego do z a ję c ia p rzed staw ion ego w yżej stan ow isk a.

N acisk z P ary ża na K o m isję M iędzynarodow ą szedł w tym kieru n ku , ażeby n iektóre n asze p o stu laty przedłożone W ysokiej R ad zie były całkow icie lub w p ew n ej części spełnione. K o m isja — w p raw d zie z oporam i — zaczęła jedn ak p rzych yln iej odnosić się do n aszych życzeń, przed e w szystkim dzięki naciskow i ze strony fran cu sk ie g o p rzed staw iciela K o m isji.

IV.

W now ej sy tu a c ji N iem cy w ytężyli w szelkie siły, ażeby u rato w ać dotych­ czasow a zdooycze. K o m isarz R zeszy, baron von G а у 1 rad ził w y jazd do P aryża

(5)

przew odniczącem u n iem ieckiego zw iązku m azu rskiego, M axow i W o r g i t z ­ k i e m u, aby tam za pośrednictw em n iem ieckiego am b asad o ra w yw rzeć w pływ na W ysoką R adę. Do w y jazd u tego jed n ak nie doszło, poniew aż k om isarzow i Rzeszy u dało się w obec K o m isji M iędzynarodow ej osłabić, a n aw et u trącić n a ­ sze żądan ia, a przede w szystkim p o stu lat dotyczący p rzesun ięcia term inu g ło ­ sow ania. (K o m isja pod w pływ em P ary ża skłonna była przychylić się do sp e ł­ nienia tego żądan ia). P rzesu n ięcie term in u p leb iscy tu na okres p óźniejszy było dla N iem ców niebezpieczne, z czego zdaw ali oni sobie dobrze spraw ę. W o r ­ g i t z k i p od k reśla lj), że przez uzyskan ie odpow iedniejszego czasu stro n a p o l­ sk a m iałab y k o rzy stn ie jszą sy tu ację. G dyby term in ten w ypadł na czas po zakończeniu w ojny ze Zw iązkiem R ad zieckim , zain teresow an ie p lebiscytem byłoby n iew ątpliw ie w iększe w śród społeczeństw a polskiego. P rzyp uszczaln ie rozw inęłoby się w tedy szeroką i sku teczn ą propagan dę. L icząc się z tym w szystk im , N iem cy p o d jęli w ytężoną pracę, ażeby nie dopuścić do zm iany

term inu głosow an ia.

Idąc na pew ne u stęp stw a wobec strony p o lsk ie j, K o m isja M iędzynarodow a o siągn ęła to, do czego dążyła, a m ianow icie zgodę na zakończenie stra jk u p ro ­ testacy jn e go i bran ie u działu w w ydziałach głosow an ia i k om isjach k o n trol­ nych; znaczyło to w yrażen ie gotow ości głosow an ia.

Postanow ienia, pow zięte przez K o m isję, były n astęp u jące:

1) S traż e m ieszkańców w m iastach m uszą złożyć broń w o jsk u m ięd zy­ narodow em u.

2) P o licja bezpieczeństw a (przedtem straż bezpieczeństw a) zostan ie z a ­ m ieniona na p o licję plebiscytow ą; w szystkich żołnierzy nie pochodzą­ cych z terenu w ym ieni się na osoby pochodzenia m iejscow ego. L e k arze p olsk i i niem iecki p rze b ad ają kan d ydatów . W sp raw ie ich p rzy jęcia d e­ cydow ać m iała K o m isja K on trolna, sk ła d a ją c a się z now om ianow anego kom end anta p olicji p lebiscytow ej, an gielskiego p ułkow n ika H aw kera,

d elegata polskiego i w yższego oficera p o licji bezpieczeństw a.

3) K ażd em u oficerow i kontrolnem u przydzielony będzie p olsk i doradca. 4) N a zebran ia p rzybędą oddziały p olicji p lebiscytow ej pod dow ództw em

oficera tejże i przy obecności oficera polskiego.

Na sk u tek w yżej w ym ienionych postanow ień K o m isji uchw ałą, p o d ję tą na p osiedzen iu w dniu 19 m a ja 1920 r. odw ołano stra jk p ro testacy jn y z dnia 20 k w ietn ia 1920 r. i w yrażono zgodę na w zięcie u działu w p racach w ydziałów głosow an ia i k o m isjach kontrolnych. Uchw ałę tę zakom unikow ano polskiem u M in isterstw u S p raw Zagranicznych.

Na tym n adzw yczaj w ażnym , całą spraw ę plebiscytow ą ro zstrzygającym posiedzeniu nie uczestniczył żaden p rzed staw iciel ludności m azu rsk iej zain te­

resow any w zw ycięstw ie P o lsk i w głosow aniu. Choć byłem członkiem głów nego zarządu K om itetu M azu rskiego i prezesem M azu rskiego Z w iązku Ludow ego — w łaściw ej i m iaro d ajn e j o rgan izacji upraw nionych do głosow an ia M azurów — nie w iedziałem nic o p ertrak tacjach z K o m isją M iędzynarodow ą oficjaln ych czynników polskich. O pow ziętych postanow ien iach nie poinform ow ał m nie K om itet M azurski, gdzie po odejściu Z i e l i ń s k i e g o (w m a ju 1920 r.) głów ­ ną rolę odgryw ał zły duch K om itetu — Uziębło, stronnik obszarników z P o z­ n ań skiego i Pom orza, w rogo usposobiony do M azurów . O całej sp raw ie dow ie­ działem się przypadkow o z gazety n iem ieckiej po pow rocie w końcu m a ja z W arszaw y. A ni p. C zeczka ani ja nigdy byśm y nie dopuścili do podobnej uchw ały, gd ybyśm y coś w iedzieli o p e rtrak tacjach . Z d aje mi się, że naw et czło­ nek zarząd u naszego Z w iązku (przedstaw iciel b. R ad Ludow ych) p. Z ak ry ś byłby p oparł n asze stan ow isko. Je ste m pewny, że sek retarz generaln y K o m i­ tetu M azu rskiego S ta n isła w Z i e l i ń s k i rów nież nie zgodziłby się na om ó­ w ioną uchw ałę. Poniew aż kierow aliśm y się w łasn ym rozeznaniem sy tu acji w terenie, nie u leglibyśm y w pływ om ani n aciskow i czynników oficjaln ych .

O tym, że u k ład ając y się z K o m isją M iędzynarodow ą zastosow ali wobec m n ie pew ną taktykę, św iad czy n astęp u jąc y fak t. W trzy dni po moim w yjeź- dzie z O lsztyna przybyli do W arszaw y — ku m ojem u zdziw ieniu — ojciec i żona. D ow iedziałem się, że do w y jazd u do W arszaw y sk łan iał ich Uziębło, urzędnik K om itetu M azurskiego. K s. B u rsch e nam ów ił m nie do zw iedzania w ciągu k ilk u dni — razem z rodziną — różnych m iast polskich, szczególnie z aś K rak o w a. Tłum aczył, że w terenie chw ilow o nie m a nic do czynienia. D o p a­

15) W o r g i t z k i M. ,Die A bstim m ung in O stpreussen , s. 103.

(6)

tru ją c się w tych nam ow ach form y k u rtu a z y jn e j, zdecydow ałem się na podróż do K rak o w a. Po pow rocie n a teren p le b iscy tu zrozum iałem , że cała ta h istoria b yła taktyczn ym p osu nięciem , m ając y m na celu od su n ięcie m nie w czasie u k ła ­ dów z K o m isją od m ie jsc a d ziałan ia.

P rzyp uszczen ia m o je p otw ierd ził B o le sław P ozorski, jeden z n ajd z ie ln ie j­ szych działaczy p lebiscytow ych , k tóry z oburzeniem ośw iadczył mi, że m o ja nieobecność była z góry u k arto w an a i p otrzebn a dla spokojn ego d ziałan ia ró ż­ nym w łaścicielo m ziem skim , k an d y d atom n a staro stó w (doradców przy ofice­ rach kon trolnych n azyw an o p olsk im i staro stam i).

Z auw ażyłem także, że w czasie m o je j nieobecności n astąp iły w n aszej cen ­ tr a li p leb iscy tow ej dziw ne zm iany. U rządzono sp e c jaln e biuro, w którym en er­ giczn ie b rali się teraz do p ra c y członkow ie nie istn iejący ch już u n as R ad L u ­ dow ych na M azurach . U n ik ali oni sp o tk ań ze m ną. P rzyp ad k ow o w p adł m i też do rą k pew ien d ru k z tłu sty m n ap isem : „B iu ro In form acy jn e R ad Ludow ych na M azu rach ” . Z ad ałem sobie pytan ie: kto tych pan ów doktorów i w łaścicieli ziem skich nie pochodzących z M azur u pow ażn ił do reprezen tow an ia w yborców ? Czy zrobił to u rzęd n ik K o m itetu U ziębło?

Z rozum iałem , że kon sek w en tn a i n iestru dzon a podziem na p ra c a tych lu ­ dzi, p o le g a ją c a n a ciągłych in trygach przeciw ko p o lsk ie j o rg an izac ji m azu r­ sk ie j — M azu rsk iem u Z w iązkow i Lu do w em u — m iała na uw adze osiągn ięcie określon ego celu. M iejscow i w łaśc ic ie le ziem scy chcieli w y jść z okresu h isto ­ rycznych w alk p lebiscytow ych z odznaczeniam i, zasłu g am i i ch w ałą, p ragn ęli oni uchodzić za w łaściw ych przyw ódców lud ności m azu rsk iej. S a m i się do tego

ty tu łu podczas m o jej nieobecności upow ażnili.

D ecyzja rządu była rezu ltatem sta łe j i rozkładow ej p racy niektórych p rzed staw icieli i przyw ódców byłych R ad Lu dow ych na M azurach , takich ja k : dr G ąso w ski, dr W ilim ski, M ich alsk i, R ozczynalski i inni. oraz d ziałaln ości U ziębły (chełpiącego się, że w żyłach je g o płynie k siążęca krew ). P o w tarzam : zarzut odnosi się tylko do pojedynczych osób, gdyż na ogół członkow ie b. R ad Ludow ych, którzy w stąp ili do n aszej organ izacji, w tym i p ew n a ilość w łaśc ic ie li ziem skich o raz k ilk u k sięży kato lickich — ja k ks. ks. dr D ziałow ski, P alm o w sk i, M ajew sk i i inni — potęp iali p ostaw ę wyżej wym ienionych.

F ak t w sp ó łp racy rządu z n ieistn iejącą w rzeczyw istości organ izacją, p o ­ zbaw ion ą szerszego zaplecza społecznego, M azu rzy p rz y ję li z w ielkim oburzeniem . J a k oliw a do lan a do ognia, p odziałała jeszcze w iadom ość, że na pew nym p osied zen iu — zrozum iałe: bez udziału M azurów — podzielono p rzyszłe stan o w isk a na M azurach . I tak na staro stó w w yznaczono w ła śc i­ cieli ziem skich nie — M azurów . Proponow ano n ato m iast np. m ego bra'ta inżyniera zrobić żan d arm em . Poniew aż tak ie stan ow isk o w yd aw ało się je d n ak n iektórym za n iskie, przew idziano go jak o budow niczego pow iatu szczycieńskiego. O m nie zupełn ie zapom niano. G d y jeden z obecnych zw rócił na to u w agę, przeznaczono dla m nie fu n k cję b u rm istrza w Szczytnie. Innych M azurów w yzn ania ew angelickiego zupełnie pom inięto.

N iepom yśln e też w iado m ości dochodziły w tym czasie z pow iatu d z ia ł­ dow skiego. W obaw ie p rzed zaciągn ięciem do w o jsk a podczas w ojny ze Z w iązkiem R ad zieck im u ciek ło z tegoż pow iatu w ielu m łodych ludzi na teren plebiscytow y. K ierow n ictw o n iem ieckiej p rop agan d y w ykorzystało w całej pełni tę okoliczność, ro zp ow szech n iając złow rogie w iadom ości o złym traktow an iu m azu rsk ich ro dak ów w pow iecie działdow skim . W tedy zaczęli zgłaszać się do m nie M azurzy, członkow ie M azu rsk iego Z w iązku Ludow ego i dotąd sy m p aty cy P olsk i, n am aw iając i grożąc, ażebym n atych m iast zerw ał stosu n k i z K om itetem M azu rsk im i P o lsk ą. P roponow ali porozum ienie się z N iem cam i, z którym i ta k długo żyli w zgodzie i na których nie m ogą n arzek ać, jeżeli chodzi o sy tu a c ję gospo darczą.

W gazetach lokaln ych zaczęły się p o jaw iać ośw iadczenia M azurów , którzy p od ejrzan i o sp rz y ja n ie Polsce, d ek laro w ali sw ą lojaln o ść wobec Niem iec. G rozili oni pociągnięciem do odpow iedzialności sąd o w ej tych, którzy p o sąd zali ich o sy m p atie do P o lski, T ak ie o św ia d c z e n ia 'u w a ża n o za t.zw. „środ k i oczy szczające” . W ten sposób M azurzy „o czyszczali się ” — w edług zdania N iem ców — od „b ru d u p olsk iego” , który na nich ciążył. M iarod ajn e czynniki niem ieckie tę a k c ję p opierały gorliw ie, poniew aż oddziaływ ała ona n a zm ianę u sp osobien ia innych. A by zapobiec szkodliw ym w pływ om zdarzeń w pow iecie działdow skim , ja k też fałszy w ej polityce sfer rządow ych w Polsce, oraz ab y przeszkodzić stałem u odpływ ow i M azurów

(7)

na stronę przeciw nika, postanow iłem zw rócić się do rządu polskiego z dw om a elem en tarnym i p ostu latam i, które dla n aszej sp raw y plebiscytow ej u w a ­ żałem za, ważne.

Z aprosiłem do siebie czołow ych przed staw icieli K om itetu M azurskiego, oraz niektóre osoby sp ośród ludności. Chodziło m i o przedstaw ien ie sy tu acji dr B eau p ré i oczyszczenie chm urnej atm osfery. M oje w yw ody poparli pp. dr Tychow ski, p rof K w iatk o w sk i i kand. teol. Lodw ich, pracow nicy K om itetu M azurskiego. Dr B eau p ré zgodnie z naszym i intencjam i zm ienił sw e p oglądy na spraw ę m azu rską. B y ło to, w praw dzie, zbyt późno, jedn ak prestiżow o ratow ało sy tu ację. W im ieniu M azurskiego Zw iązku Ludow ego w ystosow ałem do W arszaw y n astęp u jące pism o:

M azu rski Z w iązek Lu dow y O lsztyn, dnia 26 czerw ca 1920 r. C en trala w O lsztynie B ah n h o fstrasse 87 N r dz. III/314/20 Do P an a P rezesa M inistrów w W arszaw ie

W p arag rafie 3 statu tu M azurskiego Zw iązku Ludow ego ustanow iono żądan ie utw orzenia w ojew ództw a z daleko idącą autonom ią. Dopełnienie tego żądan ia m iarod ajn e czynniki R ządu P olskiego nam przyrzekły. Aby n asz lud m azu rsk i szczerość naszych żądań i obiecyw ań poznał, są my zm uszeni p rosić o n atych m iastow ą i obow iązu jącą decyzję R ząd u Polskiego, czy w razie przyłączenia M azur do P o lsk i autonom ia taka będzie nam dana. T ak sam o m usim y m ieć obow iązu jące przyrzeczenie, że w razie przyłączenia M azur do P o lsk i nie będą zm uszani M azurzy przez Rząd P o lsk i do służby w o jsk ow ej we w ojnie z R o sją.

Za M azu rski Zw iązek Ludow y

F ry d ery k L ey k A ndrzej Czeczka

prezes sek retarz

Dnia 2 lip ca otrzym aliśm y odpow iedź na w ysun ięte p ostu laty. B rzm iała ona n astęp u jąco :

Prezydent M in istrów R zeczypospolitej P o lsk iej w W arszaw ie dnia 30 czerw ca 1920 r.

Do P an a K o m isarza Plebiscytow ego w O lsztynie

Z aw iad am iam Pan a, że intencją R ządu P olskiego jest, w razie p rzy- p ad n ięcia plebiscytow ego terenu M azow sza P ruskiego do P o lsk i, z k ra ju

tego utw orzyć osobne w ojew ództw o, w yposażone szerokim sam orządem . R ząd P o lsk i nie zam ierza na terenie plebiscytow ym m azu rsk im w razie jego p rzyłączenia do P olski, zażądać poboru popisow ych w czasie obecnej w ojny z bolszew ikam i.

(—) w z W róblew ski p odsekretarz stan u

Z n ajw iększym w ysiłkiem rozpow szechniano tę odpow iedź rządu polskiego w śród ludności m azu rsk iej, ale w iększą jeszcze intensyw ność w in form o­ w aniu i kom entow aniu tej sp raw y rozw inęli Niem cy. Tw ierdzili oni w p rasie i w ulotkach , że P olacy w Domu P o lsk im (centrala plebiscytow a), tłu m a­ cząc ośw iadczenie rządu polskiego na język niem iecki, sfałszo w ali je. P rz e ­ konyw ali, że otrzym aliśm y tylko przyrzeczenie co do sam orządu takiego, ja k i posiada ju ż każda prow in cja i każdy pow iat w Prusach. Z aś zwolnienie od służby w ojskow ej je st aktu aln e tylko dla obecnej w ojny ze Zw iązkiem R adzieckim .

T rzeba stw ierdzić, że n asze w ysiłki w iększego rezultatu nie odniosły. N ieufność ludności m azu rsk iej do P o lsk i w skutek dotychczasow ych niem iłych dośw iadczeń, nie pozw oliła uw ierzyć na nowo. Doniosłe znaczenie dla w y ­ niku głosow ań 'a m iało zarządzenie, m ów iące, że praw o oddania głosu będą m ieli i ci M azurzy, którzy zam ieszk u ją poza terenem plebiscytow ym , ale

(8)

n a nim się u rodzili. Do tej k ate go rii głosu jących n ależeli m.in. M azurzy, którzy o trzy m ali w k op aln iach W estfalii i N adren ii stały ch leb i zapew n ie­ n ie sp ok ojn ej przyszłości. Je ż e li n aw et żyło w n iektórych z nich poczucie przynależn ości do n arod u p olskiego, to nie byli oni zain tereso w an i ekono­ m icznie p rzyłączen iem M azu r do P o lsk i, gdyż ani strony rodzinne, ani P olska nie gw aran to w ały im ta k ie j p racy , ja k ą m ieli w zachodnich Niem czech. G ło su jąc p rzeciw k o N iem com , n arazilib y się sw ym chlebodaw com i m ogliby spodziew ać ' się zem sty z ich strony. Z w ym ienionych też pow odów strona p o lsk a nie m ogła liczyć na głosy tych M azurów dla Polski.

P rzed staw iciele P o lsk i w P aryżu nie zastan o w ili się głęb iej nad ' tymi okolicznościam i. In aczej z pew nością o p ieralib y się pow yższem u postan ow ie­ n iu o przyzn aniu p raw a głosu w p lebiscycie osobom urodzonym na M azurach pom im o zam ieszk iw an ia poza nim.

R ząd p olski w sk u tek naszych p ersw azji w ydelegow ał do P ary ża konsula generaln ego L ew an d ow sk iego w celu n ap raw y błędu. N iestety, L ew andow ski nic nie zdołał załatw ić. Sp o tk ał się ty lk o ze zdziw ieniem kontrahentów alian ckich , k tórzy — ja k sam pow iedział — p odejm ow ali poprzedn ią decyzję na żądan ie p o lsk iej dyplom acji. (Nie w iem , czy tak w łaściw ie było, ja k L ew an d ow sk i tw ierdził. J e s t to sp raw a do zbadan ia dla polskich historyków'.) Je ż e li kw estia ta k się m iała istotnie, to należy zaliczyć ten błąd polskich m ężów stan u, którzy m ieli w p ływ na przebieg p lebiscytu, do n ajw iększych . Bow iem M azurzy, p rzybyli na głosow an ie z głębi Niem iec, zadecydow ali o k lęsce P o lsk i w plebiscycie.

O te 100 000 głosów (przeszło 1/3 w szystkich ) N iem cy z góry byli spokojni. M azurzy p rzybyli z N iem iec na koszt p ań stw a n iem ieckiego, bez strat zarobkow ych, odw iedzać m ogli krew nych i znajom ych, szerząc w śród nich przekonanie o pom yśln ym dla N iem ców w yniku p lebiscytu. Z jed n yw ali dla te j m yśli w ielu spośród m iejsco w ych M azurów , skłonnych uprzedn io do popieran ia p olskich roszczeń do terenu. D odać należy, że koszty pań stw a niem ieckiego zw iązane z w y słan iem tej dużej gru p y ludzi — opłacenie podróży, u trzym an ia, odszkodow anie za stracon e dni zarobku, m an ifestacje, im prezy i t.d. — w ynosiły p rzeszło 150 mk. na osobę, co razem czyniło ok. 15 000 000 mk. niem . G d yb y M azurzy sam i p ok ry w ali koszty w yjazd u, jestem przekonany, p rzy jech alib y w liczbie ok. 10 000 osób. Z pow yższego w idać, że w osiągn ięciu su k cesu dużą rolę od gryw ały pieniądze i odpo­ w iednio kosztow na organ izacja. M im o to przeszło 10 000 osób upraw nionych do głosow an ia z głębi N iem iec udziału w głosow an iu nie wzięło, głów nie z p o­ w odu brak u zain teresow ania.

B ard zo u jem n y w pływ na p lebiscyt w y w arła w o jn a P o lsk i ze Z w iązkiem R adzieckim . W łaśnie w tym czasie B olszew icy p arli w ojsko p olskie ku g ran icy P ru s W schodnich. N iem cy sy tu a c ję zręcznie w yk orzystali, pisząc o sezonow ości P ań stw a P olsk iego i p rzy p o w iad ając je go blisk i upadek.

N ie bez znaczenia pozostał też zręczny m an ew r N iem ców rozpow szech­ nienia sfo rm u ło w an ia: głosow an ie za „P ru sam i W schodnim i” . W prow adziło to w błąd licznych M azurów , którzy nie w iedzeli, że je st to równoznaczne z oddaniem głosu na korzyść Niem iec. M yśleli oni o sam odzielnych P rusach W schodnich, zupełnie oddzielonych od R zeszy N iem ieckiej. Z tego w łaśnie pow odu nie p o p ierali n aszej o rgan izacji, chociaż w rogo odnosili się do N iem ców . R ozczarow an ie n astąp iło po głosow an iu, gdy zorientow ano się w taktyce N iem ców . W tedy to rozległy się głosy, że W ysoka R ad a w P aryżu zaw iodła. N iem cy zdu sili te głosy. R ząd P o lsk i i K o m isja M ięd zysoju sz­ nicza nie re agow ały na n asze w ołan ia. R ząd p olsk i lekcew ażył m eldunki o p o g a rsz a ją c e j się stale sy tu acji. B y ły one n ieprzyjem ne, zbyt p esy m i­ styczne. C hętniej w ierzono niepow ołanym , za n aszym i plecam i d ziałający m czynnikom . Ł atw ie j było p row ad zić stru sią politykę.

7 lipca zw ołałem w aln e zgrom adzeni^ M azu rsk iego Z w iązku Ludow ego w Szczytnie, w C afe G erm an ia. U ch w alono w tedy jedn om yśln ie rezolu cję: P lebiscyt, u stalon y na dzień 11 lip ca br. nie jest p lebiscytem , ale kom edią i fa r są . C ałe M azow sze zn a jd u je się pod terrorem niem ickich band. P o lsk ie zebran ia ro z b ija ją organizow an e bandy niem ieckie i nie d o pu szczają m ów ców do głosu. K rew le je się już dziś. Grozi się tym, którzy głosow ać będą za P o lsk ą, pobiciem , pow ieszeniem i spalen iem ich ^zagród. D la zastraszo n e j ludności sta je się niem ożliw e oddanie głosu za P olskę.

(9)

Z ebrani w Szczytnie delegaci M azurskiego Z w iązku Ludow ego w no­ szą uroczyście protest przeciw ko takiem u plebiscytow i. R ezultatu jego ju ż dziś uznać nie mogą. C zu jący się P o lakam i M azurzy udziału w głosow aniu nie będą brali.

R ezolucję pow yższą przesłano do K o m isji M iędzysojuszniczej i rządu polskiego, aby uniew ażnić głosow anie. P rzeszło ty siąc głosów , które oddano w pow iecie ostródzkim za P o lsk ą, tłum aczyć należy faktem , że w ioski przygraniczn e nie zastosow ały się do n aszej uchw ały, sądząc, iż dzięki poło­ żeniu geograficznym uda im się p rzejść do P ań stw a Polskiego. Istotnie

w sie M ałe Tarpy, L u bsztyn ek i G roszki zostały w w yniku głosow an ia do­ łączone do Polski. /

Do niektórych M azurów uchw ała n asza nie dotarła. D latego w szędzie nieliczne głosy p ad ły za P olską. Je d n a k przeszło 40.000 M azurów , a d o kład ­

nie 40.708 m ieszkańców M azur i 12.408 m ieszkańców W arm ii w strzym ało się o a głosow ania. P rzew ażającą liczbę tej łącznej cyfry 53.116 głosów n ale ­ żałoby dodać do głosów oddanych za P olską. N ależałoby też od jąć z listy p ru sk ie j głosy takich M azurów — ja k Lorenz, G aw lik, T rac i K ło s z Pup — których doprow adzono do urny w yborczej z k artką O stpreussen pod groźbą rew olw eru (takich było tysiące).

Ja k ż e problem atyczne jest więc p ru skie zw ycięstw o plebiscytow e! W yniki głosow an ia*). „

P o uj i a t Liczba głosórn rnpisa-Liczba głosórn oddanych za. Liczba gmin głosujących za: Liczba głosóin nie nych Prusami Polską Prusami Pol-ką oddanych

M azury ' 1 Olecko 32 010 28 625 2 121

__

3 383 2. Lec (Giżycko) 35 684 29 378 9 116 6 297 3. Ostróda 54 298 46 385 1 043 244 4 6 870 4. Jańsbork (Pisz) 38 392 34 036 14 198 — 4 342 5. Ządźbork iMrągomo) 38 807 34 334 25 190 — 4 448 6. Nibork (Nidzica) 26 609 22 233 330 142 1 4 046 7. Szczytno 56 311 48 204 511 197 — 7 596 8. Ełk 40 304 36 534 44 190 — 3 726 Razem Mazury 322 415 279 729 1 978 1 398 ,5 40 708 W arm ia 1. Reszel 41 359 35 252 758 117 1 5 349 2. Olsztyn 61 631 48 228 6 244 180 3 7 059 Razem Warmia 102 890 83 480 7 002 297 4 12 408

Członkow ie K o m isji M iędzysojuszniczej po ukończeniu pracy pow rócili do k rajó w rodzinnych. Czy niektórych z nich nie dręczyło sum ienie z p o­ wodu stronniczego postępow an ia? K om isarzo w i plebiscytow em u p. dr B eau p ré spieszyło się bardzo z odjazdem . Zapom niał naw et pożegnać się z nami. U rzędnicy K om itetu M azurskiego, nie zebraw szy owoców sw ej intensyw nej i niebezpiecznej p racy, rozproszyli się. K ażd y pow rócił do sw ej m iejscow ości, z której przybył. P ozostaliśm y znowu sam i. Sw ą szczerą p ostaw ą w kw estii narodow ościow ej n araziliśm y się N iem com w ięcej niż kiedykolw iek.

T raged ia plebiscytow a dla nas M azurów -P olaków skończyła się. Zaczęła się teraz traged ia życiow a, spow odow ana sku tkam i plebiscytow ym i. Dla poznania sy tu acji, ja k a panow ała w okresie i tuż po głosow aniu na W arm ii

* ) W o r g i t z k i , s. 142

(10)

i M azurach , w arto zapozn ać się ze w spom nien iam i działacza plebiscytow ego, p od p isu jącego się „M a i” .

J a k p rzed staw iało się położenie M azurów , którzy z pow odu sw ej p ro ­ p o lsk iej działaln ości w okresie p lebiscytu u ciek ać m u sieli na teren P olski — ponosząc duże stra ty pod w zględem m aterialn ym i zdrow otnym — niech m ów ią słow a b. se k re tarz a gen eraln ego K om itetu M azu rsk iego p. Stan isław a Zieliń skiego, opublikow an e w „G azecie P o lsk ie j” z dnia 11-13 lip ca 1930 r.

„D zień 11 lipca był klęską.

To, co p otem urządzono, to był pogrom tym sm u tn iejszy, że rękom a w łasn ym i dokonany. T y m pogrom em była lik w id ac ja p lebiscytu, która w niezdarnych rękach, nie orien tujących się m ózgach przero dziła się w lik w id ację k w estii m azu rsk iej. N a łeb — na szy ję „lik w id ow an o” , tak, ja k by raz na zaw sze chciano w ym azać z pam ięci kw estię m a­ zu rsk ą. Lik w idow an o grun tow n ie tak, aby ślad u nie pozostało, nie po akcie w yborczym , ale po sp raw ie m azu rsk iej. Co gorsza, zm arnow ano m ateriał ludzki. Stw orzyliśm y z chłopa m iejscow ego pokaźny zastęp uśw iadom ionych działaczy. Ci ludzie m ieli stan ow ić k ad ry dla p leb i­ scytow ej p racy u św iad am iające j. W P o lsce p rzeb y w ając, m ieli być n ie u stający m protestem przeciw ko gw ałtow i, przeciw szw indlow i, zw ącem u się szum nie plebiscytem . W im ieniu rząd u R zp litej, u p raw ­ nieni do tego, p rzy rzek liśm y im tro sk liw ą opiekę w ładz państw ow ych na w ypadek niepom yślnego w yniku głosow an ia. Z ru jnow ani m aterialn ie, terrorem i gw ałtem zm uszeni do ucieczki do P o lsk i po plebiscyo'e, nie doznaw szy przyrzeczonej opieki, rozeszli się po obszarze R zplitej z torbam i.

A toli ani N iem cy, ani n ajtęższy b iu ro k rata p olski, będący w w yn ika rzeczy n ajlep szy m so ju szn ik iem P ru sak ów , nie zdoła sp raw ić, aby 30 proc. ludu m ów iącego po p olsku, w sk utek tak ie j czy ow ak iej m ąd rej lik w id ac ji tak z dnia n a dzień, p rzestało m ów ić po polsku. M azurzy są n ad al zw artą m a są i k u ltu raln a n ad nim i op iek a nie p rz e sta je być

kw estią żyw otną i p iln ą” .

Z tych, praw dzie od pow iad ających , słów p. Z ieliń skiego dobitnie w ynika, że sfery rządzące ów czesnej P o lsk i zapom n iały o M azurach, że n :e w y w i ą ­

z a ł y się wobec nich ze sw ych zobow iązań m oralnych i politycznych. W Ł A D Y S Ł A W WACH

Z ZAGADNIEŃ LUDNOŚCIOWYCH WOJEWÓDZTWA

OLSZTYŃSKIEGO

L u dn ość w oj. olsztyń skiego stan ow i kon glom erat w ielu gru p o rozm aitych tradycjach , p rzyzw yczajen iach , zw yczajach, obyczajach czy system acli go­ spodarow an ia. Różnorodność pow yższa je st w yn ikiem zasied lan ia tego terenu ludnością n apływ ow ą z różnych stron. W zw iązku z tym p od legała ona w p ły­ wom k u m u lacy jn y m takich czynników ja k środow isko geograficzne, stosunki społeczno-ekonom iczne, k u ltu raln e. N ie bez w pływ u na oblicze i p ojęcia tej ludności je st też sy stem rządów , w których w zrastało k ilk a ostatnich poko­ leń. W zw iązku z tym w ch arakterach , pojęciach i postaw ie życiow ej dzi­ siejszych m ieszkań ców d a je się zauw ażyć cechy, k tóre n arastały pod w p ły­ wem n iem ieckiej, ro sy jsk ie j i a u striac k ie j p olityk i zaborczej, jak też w pływ y i sk u tk i okresu m iędzyw ojenn ego, w ojen nego i pow ojennego.

W ew nątrz k ażd ej gru p y lud n ościow ej, tak w w yn iku w ypadk ów w ojen - nych, ja k i p ow ikłań pow ojennych , w ytw orzyła się zróżnicow ana i sp ecy ficz­ na stru k tu ra, która w sw oisty sposób rzu tu je na obecny układ stosunków ludnościow ych. Poza p olsk ą lud n ością rodzim ą, zam ieszkałą w niektórych pow iatach w zw artych grupach, pozostałe stan ow ią olbrzym ią i p raw ie n ie­ m ożliw ą do uchw ycenia m ieszaninę. L u d n o ść n ąjb ard ziej zw artą i w yrów ­ naną pod w zględem psychiczno-życiow ym p o sia d a ją pow iaty Now e M iasto i Działdowo, które do roku ;939 w chodziły w sk ład P ań stw a Polskiego. W p o ­ wiatach tych zagadn ienia dem ograficzn e są m niej skom plikow ane', ja k k o l­ w iek w pow. D ziałdow o istn iało także osadnictw o, ale przew ażnie z są sie d ­ niego pow iatu m ław skiego. L u d n ość zasied ziała od pokoleń ,ià. ojcow iźnie w inny zupełnie sposób re a g u je na zachodzące zjaw isk a gospodarcze i w y­ 154

Cytaty

Powiązane dokumenty

Sukertowej-Biedrawiny dla kultury polskiej na Mazurach i Warmii. Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 1,

Rewizje polskich bibliotek ludowych na Warmii i Mazurach w XIX wieku. Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 3,

politycznych na Warmii i Mazurach w latach 1945-1947 : (obrona pracy doktorskiej Edmunda Wojnowskiego z Olsztyna). Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr

Wydanie i kolportaż "Krzyżaków" Henryka Sienkiewicza na Mazurach Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 2,

Rewizje polskich bibliotek na Warmii, Mazurach i Powiślu w okresie hitleryzmu. Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr

Mazurach i Powiślu w roku 1920 Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 4,

oświatowej na Warmii i Mazurach po 1945 roku. Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr

Słownik polskich nazw osobowych na Mazurach i Warmii :. (problematyka i postulaty badawcze) Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr