• Nie Znaleziono Wyników

Guliwer. Kwartalnik o książce dla dziecka, 2014, nr 3 (109)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Guliwer. Kwartalnik o książce dla dziecka, 2014, nr 3 (109)"

Copied!
176
0
0

Pełen tekst

(1)

^ Cena

■ V INDEX 380075

U

H VAT 5%, n a k ł a d

Guliwer

^ • ^ C z a s o p i s m o o k s i ą ż c e d l a d z i e c k a

= r->

i O

■OS o

CD -C~~-

Cfl______^

--^ Natalia Kloska / lat 8

(2)

Guliwer 3 (109)

KWARTALNIK O KSIĄŻCE DLA DZIECKA

lipiec - sierpień - wrzesień 2014

W numerze:

• Jan Malicki - Podróże „Guliwera" 3

W PISANE W KULTURĘ

• Anna Maria Krajewska: Listy wydawcy do Kornela M. 5

• Grażyna Lewandowicz-Nosal: Biblijna fraza Kornela Makuszyńskiego 13

Krystyna Zabawa: Bieda, choroba i śmierć - ciemna strona słonecznej

twórczości Kornela Makuszyńskiego 19

• Małgorzata Chrobak: „Piekielne, latające maszyny", czyli nowoczesność

według Kornela Makuszyńskiego 32

Edyta Korepta: Funkcje aforyzmów w wybranych powieściach

Kornela Makuszyńskiego 42

Krystyna Heska-Kwaśniewicz: Kornel Makuszyński na Śląsku 53

• Zofia Budrewicz: Kornel Makuszyński (w) szkole międzywojennej 58

Beata Gdak: Krainy dzieciństwa w wybranych powieściach Kornela Makuszyńskiego

dla dzieci i młodzieży 65

• Marta Nadolna-Tłuczykont: Kornel Makuszyński na liście pisarzy „zakazanych" 72

Elżbieta Kruszyńska: Dziewczęta contra chłopcy. Czy tylko płeć różni bohaterów

literackich Kornela Makuszyńskiego? 76

Katarzyna Chrobak: Bóg, honor, ojczyzna - aksjologiczne wartości w twórczości

literackiej Kornela Makuszyńskiego 81

Beata Langer: Polska prasa o śmierci Kornela Makuszyńskiego w 1953 roku 88

RADOŚĆ CZYTANIA

Emilia Kiereś: *** 95

• Alicja Baluch: Koziołek Matołek - „dziecko w wieku koziołka" 96

• Grażyna Lewandowicz-Nosal: Dwie awantury, jedna lepsza od drugiej 101

Karolina Jędrych: O pannie, która nie nosiła gorsetu 104

Bernadeta Niesporek-Szamburska: Bardzo dziwne bajki Kornela Makuszyńskiego

- co w nich dziwnego? 108

• Magdalena Kulus: Panny i dziewice 115

• Małgorzata Wójcik-Dudek: Bakcyl miasta - o Uśmiechu Lwowa

Kornela Makuszyńskiego 118

(3)

• Aleksandra Pethe: Kartki z kalendarza. Kornela Makuszyńskiego felieton

nie całkiem „dorosły" ... czyli mądrością dziecka patrząc na świat 123

Lucyna Sadzikowska: Ród Mościrzeckich. O Liście z tamtego świata

Kornela Makuszyńskiego 130

WSPOM NIENIA Z ZATOPIONEGO KRÓLESTWA

• Małgorzata Musierowicz: Na prostej 135

Ewa Standtmuller: Uśmiech Lwowa 136

Renata Piątkowska: Mistrz słowa 138

Paweł Beręsewicz: Moja Fiki-Miki 138

Barbara Gawryluk: Mój przyjaciel Kornel Makuszyński 139

MIĘDZY DZIECKIEM A KSIĄŻKĄ

• Stanisława Niedziela: „Dwadzieścia lat za nami" 140

• Anna Krawczyk: Makuszyński inspiruje! 145

Danuta Bula: Nastolatki o literaturze, czyli mistrz Kornel Makuszyński 146

Z LITERATURY FACHOWEJ

Izabela Mikrut: Jak czytać dziecku 151

NA LADACH KSIĘGARSKICH

• Monika Rituk: Ćwiczenia językowe (Pejzaż z gżegżółką, czyli językowy zawrót głowy) 152

Katarzyna Bereta: Landszaft dla podlotków (Wojna na Pięknym Brzegu) 154

Marta Nadolna-Tłuczykont: Multum sposobów na nudę (Ciekaweco będzie jutro?) 156

Krystyna Heska-Kwaśniewicz: Zwierzyniec uporządkowany (Zwierzyniec literacki) 157

Izabela Mikrut: Wesoło o futrzakach (Cztery łapy i ogon, czyli opowiadania

o zwierzętach) 158

Marta Nadolna-Tłuczykont: Niesamowita przygoda z filmem (Ale kino!) 159

• Zofia Adamczykowa: Co to są „Noskawery"? (Noskawery) 161

Monika Rituk: Pościg za złodziejem (Rico, Oskar i złodziejski kamień) 164

Magdalena Kulus: Miłość jak czekolada (Czekolada z chili) 165

POŻEGNANIA

• Grzegorz Leszczyński: Profesor Janusz Beksiak (1929-2014) 168

• Jan Malicki: Nie spodziewałem się tej wiadomości... 170

ABSTRACT 171

(4)

PODRÓŻE „GULIWERA

Niedawno z ogromną przyjemnością oglądałem - a jakże, tuż przed północą - film, którym od lat jestem zafascynowany. To oczywiście Szatan z siódmej klasy według powie­

ści Kornela Makuszyńskiego. Powieści po raz pierwszy opublikowanej w 1937 roku, a już dwa lata później filmowanej. Realizacji nie dokończono. Przerwała ją wojna. Ta powojen­

na produkcja filmowa zakończyła się premierą 25 listopada 1960 roku. I była wielkim suk­

cesem Marii Kaniewskiej i Romana Niewiarowicza, którzy przenosząc akcję w socrealizm, zachowali to, co w prozie Makuszyńskiego było najpiękniejsze - urok naftalinowego świa­

ta naszych przodków, wykwintne i wysmakowane sytuacje, nawet wówczas, gdy groza rozstrzygnięć ostatecznych miała już wymiar katastroficzny, spadającego miecza Damo- klesowego, wreszcie subtelność dialogu bohaterów. To oczywiście dzisiejsze spojrzenie na film sprzed półwiecza.

Ale też ów wieczór uświadomił mi migotliwą zwiewność różnych poziomów recep­

cji tego dzieła przez owe 50 lat. Najpierw zafascynowanie kryminalno-detektywistyczną fabułą. Potem - pełne naturalnej słodyczy słowa Poli Raksy: „Adasiu...", będące zapewne wcieleniem młodzieńczych marzeń, wreszcie - wyrazista, a zarazem antytetyczna kreacja postaci dwóch braci, podkreślająca w praktyce różnice między życiem aktywnym i kon­

templacyjnym. Na szczęście z akcentem na przeważającą siłę intelektu. Szczególnie, gdy bliżej przyjrzymy się postaci profesora. Typowego, klasycznego, modelowego; jak zawsze roztargnionemu, jak zawsze z książką, jak zawsze z krawatem. No, i oczywiście w słomko­

wym kapeluszu, tak namiętnie noszonym tego roku przez turystów i bywalców berlińskiej Wyspy Muzeów. Turystów, rozdzieranych typowymi dylematami wyboru między ołtarzem pergamońskim a pięknością - nie do odtworzenia - Nefretete.

Świat Kornela Makuszyńskiego ma ten niesamowity dar spajania różnych wymiarów naszego trwania. Zaciekawia, pociąga i unieruchamia dziś już antykwaryczne sytuacje przedstawiane, a zarazem poprzez niezwykle bogaty, precyzyjny, piękny i wyszukany język przyciąga uwagę, skupia na szczególe, ale - w moim odczuciu - uczy szacunku do owego odeszłego świata rycerskości: wobec drugiego człowieka, kobiety, dramatycznej sytuacji.

Ten świat budowany też był na zaufaniu i wierności danemu słowu. Wszystko to sprawia, że powieści te stają się czymś, co pozwala odkrywać arystokratyzm codzienności. To, cze­

go trudno dopatrzeć się na ulicy, w nienawistnej twarzy drugiego człowieka, szarości jego stroju, zapomnianym raz na zawsze uśmiechu. I słów najprostszych; choćby tylko „dzień dobry". Szybciej je usłyszymy na górskim szlaku z ust najstarszych i najmłodszych tury­

stów (ale już nie średniego pokolenia) niż u naszych najbliższych sąsiadów.

Twórczość Kornela Makuszyńskiego przypomina mi zatem bursztyn. Wewnątrz zawie­

ra w sobie dramatyzm losu, na zewnątrz kunsztowną i pociągającą - wcale nie najdroż­

szą - biżuterię, która swym kształtem, barwą i oprawą skupia uwagę oglądającego, zaska­

kuje i zachwyca. Dwa światy, dwie rzeczywistości, dwa czasy. Jeden - stawania się, i dru­

gi - trwania. Dla każdego twórcy, ale też czytelnika, z pewnością ważniejsze staje się owo

(5)

trwanie. Bo przecież archaicznych „ramotek staroszlacheckich" nasza literatura zna bar­

dzo wiele. Z owego morza dokonań twórczych archeologia literatury wydobywa nielicz­

ne. One wchodzą do kanonu literackiego - narodu, regionalnych społeczności, grup in­

telektualistów czy jedynie uczniów - w postaci obowiązkowych lub nadobowiązkowych lektur z przesłaniem ad usum Delphini. Są one przypominane tak długo, jak długo współ­

tworzyć będą ów kanoniczny ciąg, czytany lub jedynie stereotypowo omawiany. Tak by­

ło w starożytności, tak jest i dzisiaj. Gdy jednak jak w pokerze pojawi się ktoś, niczym ów Zoil, zawistny krytyk Homera, i powie: „sprawdzam", dziś, tu i teraz, wówczas dzieło samo musi się bronić. Zapewne uniwersalnością przesłania, niekonwencjonalnością treści, we­

wnętrzną architektoniką, atrakcyjnością języka. Gdy jednak mimo to przywoływany by­

wa argument „bo mi się", to zaczynamy pytać o cel owego despotycznego, wręcz miaż­

dżącego argumentu.

Są jednak kwestie, które owo pokerowe „sprawdzam" uszlachetniają, obiektywniej po­

rządkują wiedzę o dokonaniach twórczych pisarza. Sądzę, że dotyczy to wszystkich utwo­

rów, do których analizy i interpretacyjne zabiegi krytyków i historyków literatury się zbli­

żają, rzadko jednak całkowicie je wyjaśniają. Tak jest również z twórczością Kornela Ma­

kuszyńskiego. Chociażby z jego debiutem. Sam moment debiutu autor Bezgrzesznych lat określa jednoznacznie:

Za pierwszy wiersz uważam ten, od którego się liczy datę potrzebną do jubileuszu, to zna­

czy do tej uroczystości, kiedy człowieka odziewają w stary frak, gadają niemądre mowy i ofia­

rowują jeszcze jeden pamiątkowy, ale za to tandetny kałamarz ze statuetką kolegi Homera.

W tekście wspomnień z lat młodzieńczych Makuszyński przywołuje dwa sonety dru­

kowane w „Tygodniku Literackim", redagowanym przez Jana Kasprowicza jako dodatek do

„Słowa Polskiego" zapewne w 1900 roku. Ich autor gimnazjalista miał wówczas 16 lat, sła­

wę poety, kłopoty z matematyką i księdzem katechetą. Tymczasem Słownik pisarzy i ba­

daczy literatury za tak ważny dla porządkowania wiedzy o twórcach przyjmuje 1901 rok, a dokładniej 26 września 1901 roku, i wiersz zatytułowany Nam spoczywać dziś nie wolno, podpisany: Kornel M., napisany „na cześć zjazdu przemysłowego w Krakowie", a zaczyna­

jący się od słów:

Gdy nadzieja nasza w czynie, Kiedy myślą nieudolną Chcemy stanąć na wyżynie;

Nam spoczywać dziś nie wolno.

Cóż, pokolenia polonistów będą czytać, analizować, pisać, tworzyć i spierać się o twórczość wciąż na nowo uwodzącego następne pokolenia czytelników Kornela Maku­

szyńskiego.

To wizja optymistyczna trwania polskiej humanistyki.

Jan Malicki

(6)

r ^ 1 WPISANE

« •

W KULTURĘ

Anna Maria Krajewska

LISTY WYDAWCY DO KORNELA M.

W 1997 roku Jolanta Kowalczykówna napisała w swej pracy Z badań nad warszta­

tem literackim Kornela Makuszyńskiego jako autora powieści dla młodzieży, że autor Bar­

dzo dziwnych bajek w dalszym ciągu oczeku­

je na swego monografistę [s. 9]. Stwierdze­

nie to pozostaje w mocy mimo 18 lat, któ­

re upłynęły od tamtej chwili. Makuszyński, mimo upływu lat i mód, wciąż jest postacią istniejącą w świadomości zarówno czytel­

ników, jak i profesjonalnych znawców. Uka­

zują się wznowienia jego utworów, a także utwory inspirowane jego twórczością (po­

wieść Katarzyny Majgier Amelka, inspirowa­

na twórczością pisarza, otrzymała Nagro­

dę Kornela Makuszyńskiego w ogólnopol­

skim konkursie na książkę dla dzieci młod­

szych) i biografią (sztuka Łukasza Wylężałka Najweselszy człowiek wyemitowana została w Teatrze Telewizji TVP 1 30 kwietnia 2012).

Nie można też powiedzieć, że badacze nie interesują się barwną postacią popularne­

go pisarza. Jednak monografia obejmują­

ca całokształt jego życia i twórczości wciąż jeszcze nie powstała. Złożyło się na to kil­

ka przyczyn.

Makuszyński nie był pisarzem, którego można by jednoznacznie sklasyfikować i „za­

szufladkować". Podlegając wpływom różnych epok i różnych kierunków, nie był z żadnym ści­

ślej związany, nie należał do żadnej „szkoły"

ani też grupy literackiej. [...] czerpiąc z różnych wzorów, umiał pozostać samodzielny. Pragnął

być rozumiany przez „statystycznego czytelni­

ka", specjalnie zaś upodobał sobie dzieci i mło­

dzież. [Kowalczykówna, Z badań nad warsz­

tatem literackim ., s. 9]. Być może owo nasta­

wienie pisarza na czytelników najmłodszych stanowi swego rodzaju przeszkodę dla ba­

daczy - pod naszą szerokością geograficz­

ną twórczość d la młodych od biorców wciąż jest niżej ceniona i zajmowanie się nią przy­

sparza badaczowi w powszechnym odczu­

ciu mniej splendoru niż bycie badaczem li­

teratury „poważnej, dla dorosłych". Z drugiej strony, niezwykła umiejętność pisania dla wszystkich bez oglądania się na modę wy­

daje się fascynującym zjawiskiem; takich pi­

sarzy nie było wcale wielu i choćby dlatego Makuszyński zasługuje na szczególne zain­

teresowanie. Był chyba jednym z najczęściej wydawanych pisarzy w okresie międzywo­

jennym - i po 1956 r. Jego książki dla dzie­

ci i dla młodzieży wciąż cieszą się zaintere­

sowaniem, trochę zapomniana została jego twórczość „dla dorosłych".

Nie ulega wątpliwości, iż Makuszyń­

ski chciał wejść na rynek wydawniczy i zdo­

był go, a jego twórczość najlepiej rekomen­

dowała się sama, nie zalegając regałów księ­

garskich [Kowalczykówna, s. 15]. Wydaw­

nictwem, które opublikowało najwięcej jego książek, była istniejąca od 1857 roku firma Gebethner i Wolff, w okresie mię­

dzywojennym największy polski wydaw­

ca, w której ukazało się 38 tytułów w 78 wydaniach. Współpraca [...] z Makuszyń­

skim zapoczątkowana została w 1913 r., gdy razem z firmą „Gubrynowicz i Syn" Gebe­

thner i Wolff wydał książkę „Awantury arab­

(7)

skie". Samodzielnie wydaje w 1918 r. „Bardzo dziwne bajki". Wydawnictwo publikuje książ­

ki Makuszyńskiego aż do końca swojej dzia­

łalności wydawniczej w 1949 r. - pisze Anna Bielawska w pracy magisterskiej Dzieje wy­

dawnicze książek Kornela Makuszyńskiego w latach 1908-1984, obronionej w IBilN UW (obecnie IINiSB UW) w Warszawie w 1987 r.

Praca ta jest szczególnie cenna ze względu na umieszczone przez autorkę w aneksie wypisy z archiwalnych dokumentów, znaj­

dujących się w Muzeum Makuszyńskiego w Zakopanem. Zachowało się tu 48 umów

K.MAKUSZYKISICI

UKRADLI WIEŻYC

wydawniczych, a także 13 urzędowych listów firmy, 7 listów Jan a Gebethnera, 2 wyciągi z konta i 3 zawiadom ienia o oddaniu nowych nakładów do sprzedaży - pisze autorka. Mi­

mo że zachowana korespondencja z firma­

mi wydawniczymi nie jest kompletną do­

kumentacją ich współpracy z pisarzem, sta­

nowi dla badacza cenne źródło, które mówi

0 osobowości pisarza, materialnym pozio­

mie jego życia, firmie Gebethner i Wolff (od tego wydawcy listów jest najwięcej) oraz jej przedwojennym dyrektorze. Ich lektu­

ra pozwala stawiać nowe pytania, zwłasz­

cza związane z codziennym życiem pisarza 1 jego epoką.

Listy od wydawców ukazują Makuszyń­

skiego jako człowieka nieco rozwichrzone­

go, potwierdzając naszą intuicję, że ktoś o takiej fantazji i poczuciu humoru nie mógł przywiązywać nadmiernej wagi do komple­

towania papierków. Zbiory Muzeum Maku­

szyńskiego nie był przenoszone, więc jak na liczbę wydań utworów pisarza w okre­

sie międzywojennym, w jego zakopiańskim mieszkaniu zachowało się stosunkowo nie­

wiele listów. Z drugiej strony należy przy­

puszczać, że większość dokumentów pisarz trzymał w Warszawie, a stamtąd, wypędzony po Powstaniu przez Niemców jak inni miesz­

kańcy stolicy, prawdopodobnie niewie­

le mógł zabrać i raczej nie były to umowy wydawnicze. W okresie międzywojennym firma Gebethner i Wolff miała w Zakopa­

nem filię - z korespondencji wynika, że nie­

które honoraria autorskie były wypłacane przez nią. Może powstała tu również jakaś część dokumentów, dotyczących współpra­

cy z pisarzem? Może Jan Gebethner lub je­

go współpracownik Antoni Słapa przywozili niektóre umowy do podpisu do Zakopane­

go (taką wzmiankę można znaleźć w liście z 1946 r., do którego jeszcze powrócę); praw­

dopodobnie zachowały się tylko te przywie­

zione przez wydawcę lub przysłane do Za­

kopanego umowy. Miejsca ich zawierania Anna Bielawska nie podaje, poprzestając na dacie. Zaznacza przy tym, że to ona sama nadała swoim notatkom z tej koresponden­

cji układ według wydawców, a w tym obrę­

bie ułożyła je chronologicznie.

(8)

Po 1945 roku Makuszyński nie pisał już nowych książek. Było to wyrazem braku jego aprobaty dla nowych porządków. W latach 50. nie byłby już w stanie zmieścić się w zbu­

dowanej przez komunistów socrealistycznej klatce, nawet gdyby chciał - ale nie chciał.

Jego postawa dobitnie wyraża dystans wo­

bec działań komunistycznej władzy, która konsekwentnie realizowała sztuczny pro­

jekt przebudowy świadomości społeczeń­

stwa, pozbywając się „burżuazyjnych re­

liktów". Do owych zbędnych elementów zaliczono autorów, którzy nie podporząd­

kowali się nowemu trendowi. Makuszyń­

ski potrafił pisać nawet w czasie okupacyj­

nej nocy: Szaleństwa panny Ewy powstały w 1940 roku, List z tamtego świata - w 1943.

Z pewnością miałby o czym pisać także po wojnie. Początkowo po wojnie zapewne przeżywał szok związany z zagładą swego miasta, utratą domu, bo ten właściwy mie­

ścił się jednak w Warszawie, poniewierką w pruszkowskim obozie, który wywarł wstrząsające wrażenie na wszystkich, któ­

rzy przez niego przeszli. Mieszkanie w wil­

li „Opolanka" w Zakopanem nie było wła­

snością państwa Makuszyńskich, w okresie przedwojennym wynajmowali je, przyjeż­

dżając do stolicy Tatr dwa razy w roku, po wojnie zostali tam umieszczeni przez kwa­

terunek. Była to zupełnie inna sytuacja niż przyjazd na wakacje kogoś, kto niezawod­

nie płaci swoje zobowiązania wobec gospo­

darza. Życie cudzym kosztem na pewno nie wpływało dodatnio na samopoczucie pisa­

rza, przyzwyczajonego do samodzielnej eg­

zystencji na pewnym poziomie.

Pierwszy z zachowanych dokumentów, o których pisze Anna Bielawska, pochodzi z 9 X 1918 roku. Jest to umowa dotycząca no­

wego, 2. wydan ia Bardzo dziwnych bajek w na - kładzie 5250 egzemplarzy. Druk miał ukazać

się jeszcze w tym roku, a honorarium ustalo­

no na 6250 Mk. Dopisek odręczny głosi, że:

O ile w ciągu roku od daty wydania rozejdzie się 3000 egz. „Bardzo dziwnych bajek", pan Makuszyński otrzyma dodatkowo 1250 Mk.

Podpisano: Gustaw Wolff1. Potem następu­

je luka w dokumentacji. Kolejna umowa jest dopiero z 1925 roku, następna z 1926. Z roku 1927 zachowały się cztery umowy, po dwie z lat 1928 i 1929, cztery z 1930, po jednej z 1931 i 1932 roku, cztery dokumenty z 1933 - w tym jedno zawiadomienie o oddaniu do sprzedaży kolejnego wydania Trzeciej księgi przygód Koziołka Matołka z podaniem nakła-

Rys. Konstanty Sopoćko

du i sumy, jaka z tego wyniknie dla pisarza:

Dopisujemy obecnie na dobro Sz. Pana hono­

rarium w wysokości300zł. Z roku 1934 zacho­

wały się cztery umowy i list z zawiadomie­

niem o kolejnym wydaniu Trzeciej księgi przy-

(9)

gódKoziołka Matołka, z 1935 są trzy umowy, z 1936 - w sumie cztery dokumenty, w tym zawiadomienie o oddaniu do sprzedaży ko­

lejnego wydania Uśmiechu Lwowa, z 1937 za­

chowało się ich pięć, w tym dwa listy - jeden prywatny, drugi oficjalny i zawiadomienie o drugim wydaniu Awantury o Basię. Z 1938 roku jest tylko jedna umowa i trzy inne do­

kumenty (w tym zawiadomienie o 6. wy­

daniu Panny z mokrą głową) z 1939. Kolejny dokument pochodzi dopiero z lutego 1944 roku; jest to list od Jana Gebethnera. Wraz z nim Makuszyński otrzymał umowę doty­

czącą wydania powieści Człowiek znalezio­

ny w nocy.

Honoraria pisarza pod koniec lat dwu­

dziestych i w latach trzydziestych w jednej tylko firmie Gebethnera i Wolffa wynosiły od najmniej kilkuset do tysiąca kilkuset zło­

tych w przeliczeniu na kwoty miesięczne, przy czym oczywiście nie wypłacano ich co miesiąc. Były to dobre zarobki (nawet w najbardziej „chudych" okresach nie spa­

dały poniżej pensji nauczycielskiej), ale nie­

regularne, wymagające umiejętności plano­

wania wydatków i oszczędzania w momen­

tach większych wypłat. Te umiejętności na ogół są najbardziej charakterystyczną ce­

chą artystów.

Trzeba powiedzieć, że pracownicy fir­

my Gebethner i Wolff zdawali sobie z te­

go sprawę. Najwyraźniej dążono tu do wy­

płacania honorariów w częściach, sposób podziału kwot i terminy płatności skrupu­

latnie podając w umowach. Np. w umowie z 1925 roku czytamy, że zaliczka w wyso­

kości 1000 zł została już wypłacona, a resz­

ta kwoty w równych ratach zostanie wypła­

cona według zasady: pierwsza rata w cią­

gu tygodnia po wypuszczeniu książki, druga w miesiąc później. W umowie z 1926 roku wyszczególniono datę wypłacenia zaliczki

w wysokości pięćset zł, a pozostałe raty zo­

bowiązano się wypłacać między 10 a 15 każ­

dego miesiąca za egzemplarze sprzedane między 10 poprzedniego miesiąca a 10 bie­

żącego. W umowie z 1927 roku napisano, że w dniu dzisiejszym wypłacam y Sz. Panu 917 18 zł i podano trzy kolejne daty w y­

płacenia kwot po tysiąc w odstępach mie­

sięcznych. Honorarium często ustalano na jakiś procent (od 10 do 20, przeważ­

nie było to 13% lub 15%) od wartości ce­

ny egzemplarza brutto (katalogowej), przy czym skrupulatnie podawano wyso-

KORNEL MAKVSXYHSKI

SKRZYDLATY CHŁOPIEC

G CB CT M N C R ! WOLFF

W A R f Z A W A

kość nakładu danego wydania i zawiada­

miano o przekazywaniu kolejnych nakła­

dów do sprzedaży. Starano się przeciwdzia­

łać nieregularności pisarskich dochodów i dążono do zapewnienia swojemu autorowi w miarę regularnych zarobków, co po czę­

ści wynikało z systemu pracy wydawnictwa:

(10)

wypuszczania kolejnych edycji i odbierania kwot za stopniową sprzedaż wyprodukowa­

nych egzemplarzy kolejnych nakładów. Wy­

dawca sam zarabiał stopniowo, stopniowo też regulował swoje zobowiązania wobec innych (można sądzić, że system ten dzia­

łał bez zaciągania kredytów). Taki sposób płatności wynikał jednak zapewne również z troski, by wesoły literat w przystępie fanta­

zji nie wydał wszystkiego od razu, a potem nie oglądał dna w swojej kieszeni.

Tej ostatniej przypadłości chyba nie udało się całkowicie zapobiec. W umowach zachowały się ślady odbierania przez wy­

dawcę kwot uprzednio wypłaconych pi­

sarzowi w ramach różnego rodzaju zali­

czek. Mimo dobrych, choć nieoszałamiają- cych zarobków, pisarz pożyczał u wydawcy, więc oszczędności raczej nie miał. Pienią­

dze zresztą zawsze można było zarobić i pisarz rzeczywiście je zarabiał. Utrzymywał się z pisania, co dziś w Polsce nie udaje się właściwie nikomu. Jak to się układało w cza­

sie okupacji? Na ten temat zachowanej ko­

respondencji z wydawcami nie ma. Brak też prywatnej korespondencji z Janem Gebeth­

nerem - obaj spędzili wojnę w Warszawie i nie mieli potrzeby do siebie pisać.

Adam Stanisław Kondek pisze, że we­

dług ocen Stanisława Arcta w czasie oku­

pacji zagładzie uległo 77% zasobów książki polskiej (Władza i wydawcy, Warszawa 1993, s. 95). Jak podaje portal Parlamentarzyści RP, Jan Gebethner podczas kampanii wrześnio­

wej działał w Straży Obywatelskiej. Po kapitu­

lacji Warszawy na przełomie 1939 i 1940 roku przez kilka miesięcy był więziony na Pawia­

ku, ale po wyjściu z więzienia nadal praco­

wał w swojej firmie, od 1941 pod komisa­

rycznym zarządem niemieckim. Mimo te­

go drukował nielegalnie podręczniki polskie dla szkół i prowadził tajne kursy księgarskie.

W Powstaniu Warszawskim majątek firmy i archiwum uległy zniszczeniu. Po wojnie Gebethner odbudował firmę i kontynuował działalność wydawniczą. Już w lutym 1944 roku zawarł z Makuszyńskim umowę na wy­

danie Człowieka znalezionego w nocy, wypła­

cając mu ryczałtem 7500 zł, z tym że mieści ona w sobie całkowitą zaliczkę przedwojenną.

Resztę honorarium ustalono na 12% ceny ka-

Rys. Michał Bylina

talogowej egzemplarzy sprzedażnych. [...] Ce­

nę egzemplarza ustala firma. W liście z listo­

pada 1946 roku Jan Gebethner zawiadamia:

W najbliższym czasie wypuścimy do sprzedaży trzy Twoje książki: „Awanturę o Basię", „Szata­

na" i „List". Znalazły się tu już echa nowych porządków, ale wydawca nie traci wigoru i jest pełen planów na przyszłość: Przedru­

kowując „Szatana" musieliśmy go przenieść

(11)

z Wilna do Pułtuska oraz stonować niektóre akcenty żydowskie w „Liście". Przeprowadzi­

liśmy tę zmianę nie porozumiewając się z To­

bą, gdyż czas naglił, by książki wydrukować przed Gwiazdką. Na rok 1947planujemy druk

„Skrzydlatego chłopca", „Pannę z mokrą gło­

wą" i „Wyprawę pod psem", którejś książek z cyklu ilustrowanego i czegoś z prozy dla do­

rosłych. W pierwszych dniach grudnia przyja­

dę do Zakopanego i przywiozę umowy doty­

czące tych książek. Kolejne zdanie dowodzi, że istniała wojenna korespondencja mię­

dzy pisarzem a wydawcą, ale nie zachowa­

ła się: Opierając się na dawnej naszej umowie, potwierdzonej Twoim listem do mnie z 17. IX.

1942 będziemy o każde nowe wydanie podpi­

sywać oddzielną umowę.

List z tamtego świata, Szatan z siódmej klasy i Awantura o Basię rzeczywiście uka­

zały się przed Bożym Narodzeniem 1946 - w styczniu 1947 r. firma przeprasza za niedo­

starczenie egzemplarzy autorskich. Następ­

nie korespondent odnosi się do otrzymanego listu od pisarza: [...] spotkaliśmy się z wielo­

ma bolesnymi dla nas zarzutami co do pozio­

mu wydania „Listu z tamtego świata". Jeśli chodzi o dokonane przez nas przeróbki i skre­

ślenia, to pragniemy wyjaśnić, że musieliśmy na żądanie cenzury skreślić zakończenie roz­

działu 2 str. 34 rękopisu od słów: „Minęły trzy dni..." do końca rozdziału, zgodnie zresztą z instrukcją Sz. Pana. [...] Obecnie składamy do cenzury „Pannę z mokrą głową" i „Skrzy­

dlatego chłopca". Jako trzecią z kolei książkę Sz. Pana proponujemy „Wyprawę pod psem".

W kolejnym oficjalnym liście z listopada 1947 roku wydawca przestrzega pisarza przed lekkomyślnym udzielaniem zgody na tłu­

maczenia, a w prywatnym prosi: Kornelu!

[...] Nie gniewaj się na przyjacielską radę: nie dawaj nigdy generalnego przedstawicielstwa na Twoje prace tłumaczowi, nie mając pewno­

ści umieszczenia tych książek za granicą. [...]

Bądź pewny, że mamy kontakt z zagranicą i nasze książki już stopniowo coraz silniej wchodzą na rynek zagraniczny, ale się trzeba cenić [...] Kochany Kornelu! Nie dawaj się bujać za granicą, jesteś za poważnym autorem, żeby Cię mogli obnosić po wydawcach. List ten do­

wodzi z jednej strony prężności firmy, której działalność najwyraźniej pomyślnie się roz­

wija, z drugiej pewnej nieporadności pisarza w biznesowych kontaktach. W następnych listach wydawca skrupulatnie więc regulu­

je kwestię prawa do przekładów.

Z korespondencji wynika, że zaintere­

sowanie zagranicznych wydawców twór­

czością Makuszyńskiego było duże. W ofi­

cjalnym liście od Gebethnera i Wolffa z 5.07.1948 roku czytamy: Zwróciła się do nas firma wydawnicza „M atica Slowen- Rys. Michał Bylina

(12)

ska" o zezwolenie na przekład „Aw antu­

ry o Basię" na język słowacki. Wobec tego uprzejmie zapytujemy, czy Szanowny Pan nie udzielił już komuś swego zezwolenia, gdyż chcielibyśmy udzielić opcji za wiedzą Sz. Pana. Również pozwalamy sobie przypo­

mnieć, że dotychczas nie otrzymaliśmy od­

powiedzi na nasz list z 4 VI br. (?) w sprawie przekładu tej samej książki na język czeski, 0 który zwróciła się do nas firma Hynek. Spra­

wa jest dla nas pilna, ponieważ jesteśmy zasy­

pywani listami zainteresowanych innych firm.

Dlatego też bylibyśmy Sz. Panu bardzo zobo- wiązan i, gdyby Sz. Pan zechciał możliwie od­

wrotnie odpowiedzieć. Oczekując rychłej wia­

domości łączymy wyrazy głębokiego szacun­

ku i prawdziwego poważania.

W liście z 4.06.1949 roku znajdujemy wzmiankę, która dowodzi, że w okresie po­

wojennym przez jakiś czas firma Gebethner 1 Wolff wypłacała Makuszyńskiemu coś w ro­

dzaju pensji. Jan Gebethner pisze: [...] obec­

ne zarządzenie skarbowe obciąża autorów po­

datkiem dochodowym od połowy pobiera­

nego honorarium. Przy dochodzie 50 000 zł miesięcznie podatek wynosi 15%, [...] które jesteśmy obowiązani potrącać przy wypła­

cie. Na uspokojenie Ciebie dodam, że autorzy, w porównaniu z innymi, wcale tak wiele nie płacą [...]. Z czasem jest jednak coraz ciężej.

W listopadzie 1950 roku firma przeprasza za paromiesięczne zaległości spowodowa­

ne trudnościami, jakie przeżywa. W miesiąc później zawiadamia o przekazaniu 2795 zł, co łącznie z kwotą podatku czyni sumę 3000 i o tym, że „Wielka brama" została zdyskwali­

fikowana przez specjalną komisję dla książek młodzieżowych, o czym poinformowało nas Ministerstwo Kultury i Sztuki. Bardzo nas ta wiadomość zmartwiła, tym bardziej że nieste­

ty nie pomogą żadne interwencje w takim wy­

padku [...]. Jest to rok, w którym Gebethne­

rowi cofnięto koncesję na wydawanie ksią­

żek. Prywatne firmy wydawnicze przestały działać, książki Makuszyńskiego nie ukazują się, a on sam przestaje zarabiać. Ta sytuacja trwa trzy lata - do śmierci pisarza (i jeszcze kolejne trzy - do 1956 roku). W tym czasie Makuszyńscy żyją dzięki pomocy przyjaciół, co ukazuje w swojej sztuce Łukasz Wylęża- łek. Dobrym człowiekiem musi być ktoś, kto ma takich przyjaciół.

Jan Gebethner był nim także. W świetle korespondencji z pisarzem przedstawia się w jak najkorzystniejszym świetle. Dba o swe­

go autora, pilnuje również jego interesów, stara się zapewnić mu jak najlepsze warun­

ki do pracy, roztacza nad nim swego rodza­

ju opiekę, jest solidny w interesach i chwi­

lami zatroskany lekkomyślnością kocha­

nego Kornela. Kompetentny, zdecydowa­

(13)

ny, pewny swego zdania, taktowny, ciepły i lekko ironiczny, zawsze pół kroku za swoim autorem, któremu pozwala świecić pełnią blasku, nie tracąc nic z własnego. Umiejęt­

ność właściwej oceny człowieka jest częścią jego profesjonalizmu. Dziś wiele słyszy się

o ludzkim kapitale, lecz nie idą za tym czy­

ny. Jan Gebethner umiał ten kapitał groma­

dzić bez wielkich słów. Tak cenić prawdziwą wartość innych umieją tylko ludzie mający mądre poczucie własnej wartości.

K O R N E L M A K U S Z Y Ń S K I

G C k tlH N E R l W O IM

•wAtUAWA

Cóż to musiał być za słoneczny czło­

wiek! Przy lekturze jego listów do Maku­

szyńskiego ma się wrażenie, że jest on jak­

by postacią z powieści pisarza. Oto co i jak pisze wydawca np. w liście z 14.02.1944 roku:

Kochany Kornelu! Dziękuję Ci za list z podcy- frowaną umową. W załączeniu przesyłam Ci egzemplarz porządnie podpisany, a punkt 4,

„cierniowy", o który Ci chodziło, przerobiłem w myśl Twoich życzeń. Cierń wyjąłem, lecz

ślad pozostanie, pragnę bowiem, byś pamięć 0 wydawcy miał choć w pięcie, a nie wyżej.

Batalję wygrałeś, uważam się za pokonanego 1 jako zwyciężony przesyłam okup w postaci wina, którego w Twoim kraju brakuje. Skalpu nie posyłam, bo łatwiej o wino niż skalp, a ze skalpu chudego wydawcy niewiele by Ci przy­

szło. Jak widziszpanujesznade mną całkowicie i będę łgał wedle Twoich życzeń, mam nadzie­

ję, że grzech ten będzie mi odpuszczony na są­

dzie ostatecznym, gdy przed tronem Najwyż­

szego stanie mizerny wydawca i chwałą okry­

ty Wielki Kornel. Zadzwoń kiedy, a nie omiesz­

kam osobiście złożyć hołdu memu potężnemu władcy pióra i humoru. Łącząc ucałowania rąk Szanownej Pani, ściskam Cię. Jan Gebethner.

Co ciekawe, styl tych listów znacznie odbie­

ga od stylu książki Jana Gebethnera Młodość wydawcy. Może ujawniał się tylko w kontak­

cie z pisarzem?

Urzędowe listy od firmy Gebethner i Wolff były chyba pisane tą samą ręką. Są ciepłe, żartobliwe, taktowne i konkretne jak ten z 1937 roku: Jesteśmy zdania, że tytuł

„Dzieci czytające w te pędy bo to polskie legen­

dy" nie jest udany. Prosimy najuprzejmiej o za­

stanowienie się nad innym tytułem. Pozwala­

my sobie również zwrócić uwagę Sz. Pana na parę drobiazgów: „Smok ma 60 nóg" - Wa­

lentynowicz zgadza się tylko na 4 nogi, trze­

ba więc odpowiednio zmienić tekst. [...] „Baba dobra chociaż gruba" - czy nie lepiej usunąć

„chociaż"? To są zresztą nieistotne szczególiki.

Łączymy wyrazy szczerego szacunku.

Z zachowanej korespondencji wynika potwierdzenie skądinąd znanej konstatacji, że II wojna światowa i okupacja niemiecka nie zniszczyły Polski tak bardzo, jak pół wie­

ku komunizmu. Jan Gebethner, przedsta­

wiciel przedwojennej inteligencji i przed­

wojennego ruchu wydawniczego, inicjator niezliczonych przedsięwzięć, ktoś, dla kogo pozytywnie wpływać na otaczającą rzeczy­

(14)

wistość było równie oczywiste jak oddychać, umiejący zarabiać, ale przede wszystkim umiejący tworzyć instytucje i zarządzać ni­

mi, człowiek zaspokajający wraz z autorami dziecięcy głód książki - dla zysków, ale prze­

cież nie tylko dla zysków - dlatego, że tak trzeba. Człowiek, którego komuniści ode­

słali do kąta, znalazł swoją niszę, nie pozwo­

lił się całkowicie wykluczyć ze społeczeń­

stwa. W powojennej rzeczywistości poradził sobie lepiej niż Makuszyński; pisarz był star­

szy o dekadę od swego wydawcy, w związ­

ku z tym zapewne mniej elastyczny, bardziej wrażliwy. Jednak przede wszystkim był kimś popularnym, od kogo domagano się wyraź­

nej deklaracji za nowym porządkiem, której nie umiał, nie mógł i nie chciał udzielić. W y­

rzekł się wszystkiego z wyjątkiem poglądów, więc w państwie rządzonym przez komuni­

stów nie było dla niego miejsca. Straciliśmy na jego odrzuceniu; straciły dzieci, którym w odpowiednim czasie nie dano przeczytać jego książek. Ale straciliśmy też na zaprze­

paszczeniu dzieła i odsunięciu na boczny tor takich ludzi jak Jan Gebethner, bez któ­

rego nie byłoby może takiego Kornela Ma­

kuszyńskiego, jakiego znamy.

1 Wszystkie cytaty z dokumentów za: Anna Bielawska, Dzieje wydawnicze książek Kornela Makuszyńskiego w latach 1908-1984, Warszawa 1987, praca magisterska pod kierunkiem prof.

Marianny Mlekickiej, IINiSB UW.

Grażyna Lewandowicz-Nosal

BIBLIJNA FRAZA KORNELA MAKUSZYŃSKIEGO

30 lipca 1953 roku odszedł pisarz, który przez całe życie głosił miłość i miłosierdzie.

Był to jeden z twórców chętnie przywoły­

wany w kazaniach przez kardynała Stefa­

na Wyszyńskiego1. Prymas wspominał jego trzy hymny z Pieśni o Ojczyźnie, dwukrot­

nie historię o mocy słonecznego promienia z Bezgrzesznych lat. Jeden z popularnych pisa­

rzy polskich, chcąc w części przynajmniej od­

słonić posługę słowa, przedstawił to w prze­

miłym zmaganiu się z promieniem słonecz­

nym. Chociaż trzymał pióro w czarnym pły­

nie i chciał nim przykryć białą kartę papieru, promień zawsze był na wierzchu. Pisarz zro­

zumiał, że to jest jego posłannictwo, jego zadanie - nie przykrywać promieni, ale od­

słaniać je i dawać ludziom światło2. Wresz­

cie, w homilii wygłoszonej w 50-lecie spro­

wadzenia zwłok Henryka Sienkiewicza z Vevey do Warszawy w listopadzie 1974 roku Wyszyński mówił: Henryk Sienkiewicz jest w swojej twórczości przeniknięty do głębi my­

śleniem katolickim, jak Makuszyński stylem biblijnym, jak Kasprowicz „tropieniem" Boga w małej roślince3.

Mimo początkowych niepowodzeń na katechezie, zakończonych często przywoły­

wanym dowcipnym wierszykiem, a w kon­

sekwencji usunięciem ze szkoły, lekcje reli­

gii musiały być na tyle skuteczne, że w swo­

jej twórczości Makuszyński chętnie stosował porównania i frazeologię biblijną. Należało to, na równi z odwołaniami mitologicznymi, do podstawowego wyposażenia ówczesne­

go erudyty. Nie wiemy, na ile sam był czytel­

nikiem Pisma św. w okresie późniejszym niż nauka w szkole. Podstawą niniejszego arty­

kułu jest analiza wybranych powieści Korne­

la Makuszyńskiego pod kątem stosowania odwołań do Pisma św.

Były to następujące powieści Awan­

tura o Basię, Panna z mokrą głową, Szaleń­

stwa panny Ewy, Szatan z siódmej klasy, Wiel­

ka brama, Wyprawa pod psem oraz Złama­

ny miecz4.

(15)

W pracy poświęconej warsztatowi li­

terackiemu Kornela Makuszyńskiego Jo ­ lanta Kowalczykówna podjęła między in­

nymi problem odwołań intertekstualnych w prozie dla młodzieży pisarza ze słońcem w herbie5. Według autorki cytaty, przysło­

wia, zagadki występują w powieściach au­

tora Awantury o Basię w następujących funk­

cjach: są tytułami rozdziałów, służą cha­

rakterystyce postaci literackich, opisują i komentują sytuacje, w jakiej postać się zna­

lazła, podkreślają różne tonacje wypowie­

dzi, emocje i nastroje bohaterów, charakte­

ryzują powieściowe zwierzęta i przedmio­

ty. W swoich utworach Makuszyński korzy-

. ■

Rys. Katarzyna Kołodziej

stał z różnych źródeł, cytował utwory wielu pisarzy tak polskich, jak i obcych. Jednym z dzieł było Pismo Święte. Wprowadzone w obręb powieści cytaty mogły i nadal mo­

gą stymulować do podjęcia gry literackiej przez młodego, ale już oczytanego odbiorcę.

Przecież te książki, wydawane bez objaśnień, czytała ongiś młodzież szkół powszechnych i średnich6.

Pojawiająca się w tytułach rozdziałów aluzja biblijna staje się ich wizytówką i za­

powiada dalszą treść. „Nowy sąd Salomona"

w Awanturze o Basię to aluzja do znanego wyroku, jaki wydał król w sporze dwóch nie­

wiast o dziecko. W powieści dwie strony, pan Olszowski i pani Olszańska, spierają się, któ­

rej z nich ma przypaść w udziale opieka nad małą Basią. Drugim rozdziałem, opatrzonym biblijnym tytułem w tej powieści, jest roz­

dział pt. „Uśmiech krwawego Heroda". Opi­

suje w nim Makuszyński niezwykle wzrusza­

jącą scenę śmierci starego aktora Antoniego Walickiego, z racji wyglądu i zachowania po­

równywanego do Heroda. U kresu życia je­

go naznaczoną cierpieniem twarz rozjaśnia ostatni, przedśmiertny uśmiech.

„Adam wraca do raju" to tytuł rozdziału w Złamanym mieczu, w którym autor opisu­

je moment objęcia przez głównego bohate­

ra majątku na Wileńszczyźnie. Majątek nazy­

wa się Głodowce, z biblijnym, obfitującym we wszystko rajem ma niewiele wspólnego, mimo to może wyżywić Adasia i jego nieza­

możnych przyjaciół.

Najczęściej aluzje biblijne służą Ma­

kuszyńskiemu do charakterystyki bohate­

rów. Nadając swoim postaciom imię Adam (Adam Cisowski z Szatana z siódmej klasy, Adam Gilewicz ze Złamanego miecza), autor wykorzystuje zbieżność z imieniem pierw­

szego człowieka. Ta sama uwaga dotyczy szalonej Ewy i Ewy Gąsowskiej. Wielokrot­

nie przypomni Makuszyński postać Łazarza z biblijnej przypowieści. Łazarz jest symbo­

lem nędzarza, któremu za życia się nie wio­

dło. Taki jest los Antoniego Walickiego, pa­

(16)

na Kropki, Adasia Cisowskiego, gdy leży z rozbitą głową. Wspomniany Walicki został dodatkowo porównany z innym biblijnym nieszczęśnikiem - Hiobem. Narrator powie o nim: jej pierwszy opiekun cierpieniem pobi­

ty, leżał bezbronny, Łazarz i Hiob dopraszają- cy się jednego ciepłego słowa7.

Rys. Konstanty Sopoćko

W Złamanym mieczu Adasia i Wojtka określono mianem „ptaków niebieskich", Adaś Cisowski to „fałszywy prorok", zaś cioci Halickiej, gdyby żyła w historycznym okresie

„pięciu panien mądrych i pięciu głupich", nie zaliczono by jej przenigdy do serii pierwszej8.

Bohaterowie literaccy w powieściach Makuszyńskiego znajdują się w różnych sy­

tuacjach. Gdy są zdumieni czy zaskoczeni, są porównywani do zamienionej w słup soli żo­

ny Lota. Inni mają tak mocny sen, że nie obu­

dziliby się na sąd w Dolinie Jozafata. Dwu­

krotnie samotność, niezrozumienie, w jakiej się znalazł pan Mudrowicz, określi autor ja­

ko „ziemię egipską, dom niewoli".

Specyficzna jest walka wewnętrzna, jaką toczą trzej bohaterowie powieści. Za każdym razem jest ona porównywana do walki Jakuba z Aniołem. W Awanturze o Ba­

się proces powrotu do zdrowia ojca Basi jest opisany tak: coś się w nim dzieje, coś się przewala i łamie. Mocuje się ze sobą jak Ja ­ kub z Aniołem9, Iwo Gąsowski dyszał ciężko i mocował się z duszą jak Jakub z Aniołem10, także pan Rozbicki, który miał podjąć de­

cyzję o zaniechaniu zemsty, nie tylko ważył w myślach ciężkie sprawy, lecz walczył z duszą własną jak Jakub z Aniołem11. Nato­

miast próbę pana Szymbarta wypicia mle­

ka z pustego, choć pokrytego mlecznym ko-

Kornel Makuszyński

sz ale ń stw a

panny Ew y

(17)

żuchem garnka, skomentuje sam Salomon:

W tej chwili król Salomon, siedzący na chmu­

rze i przyglądający się tej scenie, zawołał za­

pewne: „Z próżnego i ja nawet nalać nie mo­

głem, kochany panie Szymbart"12.

Przedstawiając sytuacje, w jakich zna­

leźli się bohaterowie, narrator porównu­

je je do biblijnych wydarzeń. Ciężkie czasy, w których brakuje chleba, dla Adasia Gi- lewicza, zostały opisane tak: czasy stały się ciężkie. Siedem krów chudych wylęgłych w głowie egipskiego faraona przywałęsało się w nasze strony [...]. Jadowite krowy zjadły też i ten chleb, którym się karmił Adaś znajdujący się w wieku niepomiarkowanie łapczywym13.

Brak pieniędzy w domu Tyszowskich po­

równa autor do braku bi­

blijnej manny. Siadającą w fotelu Ewę Jurek Zawidz- ki ostrzega: tylko proszę się za bardzo nie wiercić, gdyż podstawa jest chwiejna i grozi skręceniem karku.

Sędzia Heli w Starym Te­

stamencie też zleciał tylko z krzesła i wyzionął ducha14.

W tej samej powieści wy­

cieczka pana Mudrowicza do Otwocka zo­

stanie porównana do wyprawy do Ziemi Obiecanej. Na pytanie profesora Gąsowskie- go, czy ktoś ukradł drzwi, Adaś przypomni wydarzenie z życia Samsona i powie: Sam-

son, zanim go ostrzygli, zdjął z zawiasów i wy­

niósł na plecach bramę miasta Gazy15.

Aluzje biblijne służą także charaktery­

styce emocji i nastrojów bohaterów. Profe­

sora Gąsowskiego na widok Adasia Cisow­

skiego gniew zalewał jak Mo­

rze Czerwone. Swoją radość wyrazi pan Podkówka, tań­

cząc „jak Dawid przed arką".

Jerzy Zawidzki powie Ewie Tyszowskiej, że jest wielka i wspaniała, a on nie jest wart zawiązać rzemyka u jej san­

dałów.

Dla podkreślenia ko­

nieczności zmiany nastroju narrator w Sza­

tanie z siódmej klasy powie: należało jednak zejść z jakubowej drabiny zachwyceń na zie­

mię, na której grasują dziwaczne rzezimiesz­

ki, i zimnym rozumem rozważyć tajemniczą sprawę16.

Głosem ani zimnym, ani gorącym, ale letnim i tak mdłym jak deszczowa woda bę­

dzie przemawiała do Ewy pani Szymbarto- wa, mówiąc, że jej dom jest uczciwy i po­

rządny.

Rys. Zbigniew Piotrowski

Wypowiedzi narratora lub bohaterów mogą mieć także charakter pozdrowień, ży­

czeń, zachęty do działania. Biblijną formułą

„pokój temu domowi" posłużą się bohate­

rowie Wyprawy pod psem. „Poruszyć niebo

(18)

i ziemię" będzie stanowiło zachętę dla Ba­

si Bzowskiej, żeby wytrwale szukała swo­

jego ojca.

Aluzje biblijne służą również charakte­

rystyce przedmiotów i zwierząt. Dwukrotnie do ognistego wozu proroka Eliasza porów­

nał Makuszyński auta bohaterów - w Wypra­

wie pod psem i w Wielkiej bramie. W Szaleń­

stwach panny Ewy wóz meblowy miał wiel­

kość arki Noego. Inny środek lokomocji, łód­

ka księdza Kazury, tym razem z racji swojego wieku, takoż przypominała arkę Noego.

Stefan Kardynał Wyszyński Prymas Polski

Z ROZWAŻAŃ NABKOLTUKĄ

OJCZYSTĄ

Pies Apasz, przyjaciel Zbyszka z Wy­

prawy pod psem, wyglądem i zachowaniem przypominał apokaliptyczną bestię, nato­

miast pies strzegący domu państwa Gąsow- skich to był na pewno ten sam, którego Noe zabrał do arki17.

Korzystając z zasobu aluzji i cytatów bi­

blijnych, Makuszyński wzbogaca i uatrakcyj­

nia swoje fabuły. Odwołania biblijne służą autorowi i jego bohaterom do podkreśle­

nia niezwykłości chwili, zaakcentowania wy­

miaru zdarzenia, wagi przeżycia, towarzy­

szących mu emocji (np. porównanie Walic­

kiego do Łazarza i Hioba, walki wewnętrz­

nej do walki Jakuba z Aniołem). Mamy tu do czynienia z pewną transformacją znaczeń, podniesieniem zdarzeń z kręgu profanum do kręgu sacrum. Ale Makuszyński stosu­

je także zabieg odwrotny, gdy przedmio­

ty lub sceny prozaiczne (samochód, kupno chleba) również opatruje komentarzem bi­

blijnym. Jest to świadectwo familiaryzacji, nawet pewnego spoufalenia się z tekstem biblijnym. Poprzez wyolbrzymienie, prze­

ciwstawienie sytuacji, postaci z książek ze scenami, osobami z Biblii uzyskuje autor efekt humorystyczny. Niewątpliwie bibli- zmy nie pojawiają się w utworach w sposób sztuczny, raczej wyrastają z sytuacji opisy­

wanej w powieści, stanowią jeszcze jedną oznakę erudycji, tym razem biblijnej, auto­

ra. Są czytelne dla osób znających treść Bi-

(19)

blii. Akcentują także wartość postaw i po­

stępowania bohaterów.

Ci ostatni podejmują się wszak zadań trudnych. Narażając samych siebie, ratują ży­

cie innych: z pożaru (Irenka Borowska), po­

wodzi (Zbyszek z Wyprawy pod psem, Piotr z Wielkiej bramy) bądź przywracają społe­

czeństwu jednostki nieszczęśliwe, zamknię­

te w sobie, chore (Ewa pana Mudrowicza, Irenka panią Opolską, Piotr kapitana Baren- sa czy Basia ojca). Doprowadzają do zgody

zwaśnione rody, ratują dom od zagłady. Do­

bro innych jest dla nich najważniejsze, potra­

fią dążyć do niego z pełnym poświęceniem, wyrzekając się siebie. Skąd czerpią tak nie­

zwykłą siłę? Autor nie mówi o tym wprost, ale można się domyślać, że z modlitwy, z osobistego kontaktu z Bogiem, z indywi­

dualnych katechez, np. wielkim przyjacie­

lem Irenki Borowskiej jest ksiądz proboszcz, trójka „Zetów" bierze udział we mszy, a na­

stępnie przygotowuje spektakl na imieniny księdza Wincentego.

Wiara w dobro, dobro zwycięskie, to główne przesłanie utworów pisarza ze słoń­

cem w herbie. Pochwała i potęga dobra są wszechobecne w jego utworach. Bohatero­

wie Makuszyńskiego nie czytają Biblii, nie uczą się jej w szkole, oni ją po prostu znają i realizują w swoim życiu zawarte w niej za­

sady. Utwory Makuszyńskiego są odzwier­

ciedleniem chrześcijańskiego światopoglą­

du pisarza, w którym najważniejszą zasadą jest przykazanie miłości Boga i bliźniego.

A Bóg Makuszyńskiego jest Bogiem uśmiech­

niętym. Te prawdy przekazuje autor w całej swojej twórczości.

Napisałem pięćdziesiąt książek i stara­

łem się w każdej z nich głosić miłość czło­

wieka - odpowiedział z trudem Kornel. - Nauczałem żarliwie, czasem wesoło, cza­

sem smutno, miłosierdzia. Myślisz, że ono i mnie się należy? - Tak, Kornelu. Zasłużyłeś so­

bie na nie jak nikt na świecie...18.

1 Stefan Kardynał Wyszyński Prymas Polski, Z rozważań nad kulturą ojczystą, Warszawa 1998, s. 287.

2 Tamże, s. 268. Słowa z homilii w dniu odznaczenia doktoratem honoris causa Jana Parandowskiego przez KUL w 1976 r., podobnie przywoływał Makuszyńskiego w 1958 r. na za­

kończenie Ogólnopolskiej Pielgrzymki Pisarzy i Pracowników Literatury, tamże, s. 17-18. Jako de­

wizę pisarzom zostawiał dewizę Makuszyńskiego

„piszcie samymi światłami".

3 Tamże, s. 326.

4 Były to następujące wydania powieści Kornela Makuszyńskiego: Awantura o Basię. Iskry, Warszawa 1955; Panna z mokrą głową. Nasza Księgarnia, Warszawa 1969; Szaleństwa Panny Ewy. Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1974; Szatan z siódmej klasy. Nasza Księgarnia, Warszawa 1958;

Wielka brama. Wydawnictwo Morskie, Gdańsk

(20)

1990; Wyprawa pod psem. Nasza Księgarnia, War­

szawa 1994; Złamany miecz. Oficyna Wydawnicza

„Graf", Gdańsk 1990.

5 J. Kowalczykówna, Z badań nad warsztatem literackim Kornela Makuszyńskiego jako autora po­

wieści dla młodzieży. Piotrków Trybunalski 1997.

6 Tamże, s. 228.

7 K. Makuszyński, Awantura o Basię, s. 136.

8 K. Makuszyński, Szaleństwa panny Ewy, s. 38.

9 K. Makuszyński, Awantura o Basię, s. 186.

10 K. Makuszyński, Szatan z siódmej klasy, s. 228.

11 K. Makuszyński, Złamany miecz, s. 179.

12 K. Makuszyński, Szaleństwa..., s. 56-57.

13 K. Makuszyński, Złamany miecz, s. 7.

14 K. Makuszyński, Szaleństwa..., s. 95.

15 K. Makuszyński, Szatan..., s. 72.

16 Tamże, s. 71.

17 Tamże, s. 81.

18 A. Czerwińska-Rydel, Słońcem na papierze.

Wesoła opowieść o Kornelu Makuszyńskim, Łódź 2014, s. 115.

Krystyna Zabawa

BIEDA, CHOROBA i ŚMiERć - CIEMNA STRONA SŁONECZNEJ TWÓRCZOŚCI KORNELA MAKUSZYŃSKIEGO

Mojej Mamusi

Jak spoza ciężkich, czarnych, burzliwych chmur słońce wreszcie jasną smugą wytry- śnie i ozłoci ślady klęski i zniszczenia, tak i w tej opowieści przewalić się muszą chmury przez pierwsze stronice jak przez czyste obszary nie­

ba. Jak w życiu, jak w życiu... [...] Gorycz bólu i dotkliwość cierpienia tym słodszą nam czy­

nią radość, co się zjawi1.

Niemal każdy badacz i krytyk, piszą­

cy o twórczości Kornela Makuszyńskie­

go, podkreśla jej „słoneczność". Tytuł po­

wieści Słońce w herbie stał się szybko cha­

rakterystyką wszystkich utworów pisarza,

a określenie „Słoneczny Pan" przylgnęło do niego niemal jak pseudonim artystyczny2.

Tymczasem, trzymając się przyrodniczych metafor, podsuniętych przez samego twór­

cę: słońce nader często przesłonięte bywa­

ło w jego powieściach przez gęste, ciemne chmury, dzień ustępował nocy, mrok zajmo­

wał miejsce światła. W swoim szkicu chcę uważniej przyjrzeć się właśnie tej, na ogół pomijanej lub jedynie zdawkowo zaznacza­

nej, ciemnej stronie świata przedstawione­

go w powieści.

Przedmiotem analiz będzie pięć najbar­

dziej popularnych i najczęściej wznawianych powieści dziecięco-młodzieżowych3. W ko­

lejności powstawania są to: O dwóch takich, co ukradli księżyc (1928), Panna z mokrą gło­

wą (1932), Awantura o Basię (1937), Szatan z siódmej klasy (1937), Szaleństwa panny Ewy (1940, wyd. 1957). Realizują one trzy, wyróż­

nione przez Dorotę Piasecką, schematy fa­

bularne: bohatersko-baśniowy, podróżni- czo-przygodowy oraz sensacyjno-detek- tywny4. Są zatem reprezentatywne dla ca­

łej twórczości Makuszyńskiego, kierowanej do niedorosłego odbiorcy.

Wstrętna ohyda nędzy

Wstrętna ohyda nędzy, której nie po­

winno być na radosnym świecie, jest naj­

straszliwszym nauczycielem zła, więc kto nę­

dzę wygania z ziemi [...] zasypuje źródło zła.

(AoB, 145)

Świat powieści Makuszyńskiego jest światem ludzi ubogich, biednych, a na­

wet nędzarzy. Bogaci czy tylko dobrze sy­

tuowani wydają się wyspami na morzu niedostatku. Sam pisarz, charakteryzując w wywiadzie bohatera swojej książki Czło­

wiek znaleziony w nocy (1931, dla dorosłych czytelników), mówi o nim: ...jeden z wielu mi­

lionów, którzy zepchnięci na samo dno, wycze­

kują w tępym milczeniu zbawienia znikąd5.

(21)

Dorota Piasecka, wymieniając grupy ludzkie, z których wywodzą się bohaterowie Maku­

szyńskiego, zauważa, iż są to głównie ludzie ubodzy: inteligencja miejska, do której zali­

cza także cyganerię artystyczną6, podupa­

dli właściciele ziemscy, tracący swoje rodo­

we siedziby lub stojący na skraju bankruc­

twa, wreszcie najbiedniejsza „społeczność chat wiejskich" oraz - najmniej liczna, czę­

sto występująca w tle - biedota miejska7.

Pieniądz, a dokładnie jego brak, jest moto­

rem napędowym akcji, motywem przewod­

nim, budującym całą fabułę lub tylko mo­

tywem pobocznym, ważnym dla jednego

z wątków. W Pannie z mokrą głową od sa­

mego początku bohaterowie poszukują pieniędzy na utrzymanie dworku. Akcja to­

czy się jak po równi pochyłej: od względnie dostatniego życia poprzez wyprzedawa- nie kolejnych części majątku aż do kata­

strofy, którą była konieczność opuszczenia domu. Ten wyjazd dziedziczki z dziećmi,

opłakiwany przez ubogą wiejską społecz­

ność, przypomina podobne sceny z ten­

dencyjnych powieści pozytywistycznych, np. Marta Orzeszkowej. Sytuacja jest nie­

mal identyczna - wdowa z małym dziec­

kiem wyrusza na tułaczkę, z tą różnicą, że pani Borowskiej pomaga energiczna, starsza córka i niezawodny przyjaciel. Nie miejsce w tym szkicu na rozwijanie wątku paralel li­

terackich. Warto jednak zaznaczyć, że jest to jeden z obiecujących tematów, niepod- jętych dotychczas szerzej w badaniach. Pro­

wadzi przy tym do nieco zaniedbanej także w literaturze przedmiotu realistycznej war­

stwy powieści Makuszyńskiego, tworzonej w oparciu właśnie o tradycję wielkiej pro­

zy realizmu, w Polsce związanej z pozyty­

wizmem8. Makuszyński jest bowiem Dicken­

sem, a jeśli nim nie jest, to może nim być - pi­

sał przenikliwy krytyk Adolf Nowaczyński już w 1926 roku9. Zwa żywszy, że a utor Dawi­

da Copperfielda był szczególnie wyczulony na biedę i nędzę, zwłaszcza dzieci (podob­

nie zresztą jak polscy pozytywiści), mógłby to być jeden z punktów głównych postulo­

wanych badań porównawczych.

Wracając jednak do motywu poszuki­

wania pieniędzy w powieściach Makuszyń­

skiego, organizuje on także fabułę Szaleństw panny Ewy, gdzie główna bohaterka zmu­

szona jest do znalezienia funduszy na rato­

wanie domu opiekunów, a później - życia przyjaciółki. Przy okazji udaje się jej pośred­

nio zapewnić utrzymanie biednemu mala­

rzowi. Bardziej skomplikowana jest sytuacja w przypadku Szatana z siódmej klasy. Ale i tu intryga osnuta została wokół poszukiwa­

nia skarbu, który (zlekceważony, co prawda, przez tytułowego bohatera) ostatecznie ra­

tuje od ruiny jeden z upadających ziemiań­

skich dworków. Pieniądze wprawiają świat w ruch (Money makes the world go round)

Kornel

Makuszyński

\d i\% n ia u 4 Szkolne i N i i p ^ / n c

(22)

można by powtórzyć za znaną piosenką, spopularyzowaną przez film Kabaret. Ich brak z pewnością wprawia w ruch świat przedstawiony w powieści Kornela Maku­

szyńskiego.

Z biedą (podobnie zresztą jak choro­

bą i śmiercią) łączy się szczególna cecha twórczości autora Awantury o Basię: kate­

goria wzruszeniowości, analizowana przez D. Piasecką10, oraz związany z nią motyw łez. Jak wyznaje pan Podkówka - nauczy­

ciel Irenki Borowskiej: Biedota płacze, kiedy się martwi, a kiedy się cieszy, płacze tym rzew­

niej. Dokąd pamięć moja sięga, widzę tylko łzy i łzy11. (Pzmg, 67) Także z ust tego bohatera padają słowa, tworzące jeden z najbardziej wstrząsających obrazów nędzy i jej kon­

sekwencji w analizowanych powieściach.

Opisując uczennicy swoje dzieciństwo, pan Podkówka relacjonuje:

Mieszkaliśmy w takim podziemiu, skąd nie było widać nawet błękitnego skrawka [...]

Strasznie tam było mokro. Ze ścian lało się i z oczów ludzkich też się lało... [...] Moja mat­

ka płakała nad nami, a nas było siedmioro:

i my często płakaliśmy dlatego tylko, że ona nad nami płacze. [...] Ojciec biedaczyna umarł i troje dzieci umarło. Chcieli nas usunąć z piwnicy, bo nie było czym płacić12.

Nędza prowadzi do śmierci z przemę­

czenia, głodu, zimna, o czym nie waha się napisać Makuszyński w baśni dla dzieci, ja­

ką jest O dwóch takich, co ukradli księżyc (na wstępie umiera z głodu i wycieńczenia oj­

ciec głównych bohaterów). Ma tego świado­

mość tytułowa bohaterka Awantury o Basię.

Być może właśnie bieda pchnęła jej matkę do podróży, która zakończyła się tragiczną śmiercią kobiety pod kołami pociągu. Wy­

chowana w dobrobycie dziewczynka pa­

mięta jednak stale o otaczającym ją skraj­

nym ubóstwie, co zauważa narrator, pod­

kreślając znów dobitnie związek nędzy ze śmiercią:

Basia mało wiedziała o straszliwym mo­

rzu nędzy; skrwawionej, głucho milczącej, zrozpaczonej i ogarniającej cały świat. [...]

wielkie, martwe morze śmierci i opuszczenia.

[...] spotyka spojrzenia głodne i śmiertelnie smutne, bose nogi, zziębnięte ręce, łachmany

m m iiiiiiiiM i

i obszarpanie. [...] to drobne dziecko, drżą­

ce na mrozie i skostniałe [...] przypomina bezbronnego ptaka, nad którym waży się na czarnych skrzydłach straszliwy jastrząb:

śmierć. Więcej jest takich dzieci niż wróbli.

(AoB, 145-146)

Reakcja nastoletniej już dziewczyny na tę widzianą i przeczuwaną biedę jest taka jak wszystkich pozytywnych bohaterów Maku­

szyńskiego: połowę majątku oddaje „na wy­

chowanie bezdomnych, sierocych dzieci"

(AoB, 188). Co więcej, zaraża swoją postawą

(23)

- pod wpływem jej gestu pomoc deklaruje także babcia Tańska. Dobroć się mnoży i jest zaraźliwa - to przesłanie utworów dla dzieci i młodzieży autora Bezgrzesznych lat. Obo­

wiązkiem tych, którzy mają, jest dzielić się z tymi, którzy nie mają lub mają za mało (Skoro Pan Bóg dał jednemu więcej niż drugie­

mu, uczynił to zapewne w tym głębokim prze­

konaniu, że ten pierwszy czym prędzej z dru­

gim się podzieli. [Pzmg, 173-174] - argumen­

tuje lekarz, przyjaciel rodziny Borowskich).

Miłosierdzie, współczucie dla biednych to rys charakterystyczny zwłaszcza głównych bohaterów analizowanych powieści, co od początku podkreślali krytycy i badacze.

Charakterystyczny jest fakt, że ci, któ­

rzy mają mało, chętniej dzielą się tym, co ma­

ją (jest to np. przypadek ubogich krewnych pana Borowskiego czy rodziny pana Pod- kówki). Na ewangeliczny i franciszkański rys w kreowanym przez Makuszyńskiego świe- cie wskazał Mieczysław Inglot, przytacza­

jąc odpowiednie cytaty biblijne13. Można by jeszcze do nich dodać przypowieść o „wdo­

wim groszu", cenniejszym od większych ofiar bogaczy, którzy dają to, czego sami nie potrzebują. Badacz zwraca również uwagę na obraz ludzi majętnych, którym niełatwo

„wejść do królestwa niebieskiego" ze wzglę­

du na to, że za bardzo zaufali swojemu mająt­

kowi, zasklepiając się w sobie, uważając się za samowystarczalnych. Dopiero interwen­

cja niewinnego dziecka powoduje, że odnaj­

dują radość dawania i odkrywają prawdziwy sens posiadania (przypadek pani Opolskiej i pana Mudrowicza). Odkrywają również, jak bardzo do momentu spotkania dziec­

ka - „anioła" byli chorzy, o krok od śmier­

ci. Choroby duszy traktowane są bowiem w analizowanych powieściach na równi z najpoważniejszymi chorobami ciała.

Choroby duszy i ciała

Człowiekowi zdaje się zawsze, że jego osobiste cierpienie jest największe na świe- cie. A to jego cierpienie jest tylko kropelką w oceanie..}4.

Te słowa pana Mudrowicza, wypowie­

dziane na widok chorych na gruźlicę, prze­

bywających w sanatorium w Otwocku, zna­

czą kolejny etap jego własnego zdrowienia, wychodzenia do świata z dobrowolnego więzienia (więzienne porównania dominu­

ją w opisie mieszkania mężczyzny), „z zie­

mi egipskiej, z domu niewoli" - jak to biblij­

nie ujął narrator (SpE, 189). Podobne reflek­

sje snuje hrabina Opolska, zgorzkniała po śmierci córki: Odgrodziła się od wszystkich, przekonana, że jej nieszczęście jest innym nie­

szczęściem, większym i bardziej zbolałym niż szare nieszczęście szarych ludzi. [...] Więc sza­

re istoty też tak cierpią. Cierpią dotkliwie, bo­

leśnie i gorzko, a nie skarżą się i nie zamyka­

ją się w swoim cierpieniu jak w trumnie, lecz

Cytaty

Powiązane dokumenty

Teraz królewna postrzega jego wady i już chce się od niego uwolnić, choć dręczą ją trochę wyrzuty sumienia, musi jednak odcierpieć za błędy młodości. Zrozumiawszy prawdę

pięcie staje się zbyt silne i czytelnik chce je zredukować - jest właśnie częścią twórcze­.. go procesu, czymś najbardziej osobistym 1 powodującym, że każdy odbiorca

ników w stolicy Tatr: na jp ierw wszyscy ludzie bardzo się nudzą; odliczam y dwie godziny na obiad, jedną na kolację, zostaje jeszcze dw a­.. naście godzin na siedzenie w

Wydaje się też, że ta opowieść-baśń jest też napisana dla tatusiów, bo słowo klucz wypowiedziane przez Pyzatą zdaje się wskazywać też innego odbiorcę. Pokazuje,

w ie mają różne cele - nie któ rzy w ypraw iają się po skarb, inni po je dynku ją się z diabłem , jeszcze inni walczą o miłość.. Niechciany wyjazd ma zatem

nie jest dla nich źródłem szczęścia. Rodzice choć nie ingerują w w olność dzieci, to interesują się dziećmi, uczestniczą we w spólnych przygodach. W spólnie

Język psi, właściwie przełożony przez człowieka, może się też stać źródłem in­.. formacji,

nych podobnych doświadczeń nastolatek będzie miała karykaturalne kształty i może okazać się zupełnie niezrozumiała, jednak mogą odbiorczynie potraktować lekturę ja ­