• Nie Znaleziono Wyników

\d i\% n ia u 4 Szkolne i N i i p ^ / n c

można by powtórzyć za znaną piosenką, spopularyzowaną przez film Kabaret. Ich brak z pewnością wprawia w ruch świat przedstawiony w powieści Kornela Maku­

szyńskiego.

Z biedą (podobnie zresztą jak choro­

bą i śmiercią) łączy się szczególna cecha twórczości autora Awantury o Basię: kate­

goria wzruszeniowości, analizowana przez D. Piasecką10, oraz związany z nią motyw łez. Jak wyznaje pan Podkówka - nauczy­

ciel Irenki Borowskiej: Biedota płacze, kiedy się martwi, a kiedy się cieszy, płacze tym rzew­

niej. Dokąd pamięć moja sięga, widzę tylko łzy i łzy11. (Pzmg, 67) Także z ust tego bohatera padają słowa, tworzące jeden z najbardziej wstrząsających obrazów nędzy i jej kon­

sekwencji w analizowanych powieściach.

Opisując uczennicy swoje dzieciństwo, pan Podkówka relacjonuje:

Mieszkaliśmy w takim podziemiu, skąd nie było widać nawet błękitnego skrawka [...]

Strasznie tam było mokro. Ze ścian lało się i z oczów ludzkich też się lało... [...] Moja mat­

ka płakała nad nami, a nas było siedmioro:

i my często płakaliśmy dlatego tylko, że ona nad nami płacze. [...] Ojciec biedaczyna umarł i troje dzieci umarło. Chcieli nas usunąć z piwnicy, bo nie było czym płacić12.

Nędza prowadzi do śmierci z przemę­

czenia, głodu, zimna, o czym nie waha się napisać Makuszyński w baśni dla dzieci, ja­

ką jest O dwóch takich, co ukradli księżyc (na wstępie umiera z głodu i wycieńczenia oj­

ciec głównych bohaterów). Ma tego świado­

mość tytułowa bohaterka Awantury o Basię.

Być może właśnie bieda pchnęła jej matkę do podróży, która zakończyła się tragiczną śmiercią kobiety pod kołami pociągu. Wy­

chowana w dobrobycie dziewczynka pa­

mięta jednak stale o otaczającym ją skraj­

nym ubóstwie, co zauważa narrator, pod­

kreślając znów dobitnie związek nędzy ze śmiercią:

Basia mało wiedziała o straszliwym mo­

rzu nędzy; skrwawionej, głucho milczącej, zrozpaczonej i ogarniającej cały świat. [...]

wielkie, martwe morze śmierci i opuszczenia.

[...] spotyka spojrzenia głodne i śmiertelnie smutne, bose nogi, zziębnięte ręce, łachmany

m m iiiiiiiiM i

i obszarpanie. [...] to drobne dziecko, drżą­

ce na mrozie i skostniałe [...] przypomina bezbronnego ptaka, nad którym waży się na czarnych skrzydłach straszliwy jastrząb:

śmierć. Więcej jest takich dzieci niż wróbli.

(AoB, 145-146)

Reakcja nastoletniej już dziewczyny na tę widzianą i przeczuwaną biedę jest taka jak wszystkich pozytywnych bohaterów Maku­

szyńskiego: połowę majątku oddaje „na wy­

chowanie bezdomnych, sierocych dzieci"

(AoB, 188). Co więcej, zaraża swoją postawą

- pod wpływem jej gestu pomoc deklaruje także babcia Tańska. Dobroć się mnoży i jest zaraźliwa - to przesłanie utworów dla dzieci i młodzieży autora Bezgrzesznych lat. Obo­

wiązkiem tych, którzy mają, jest dzielić się z tymi, którzy nie mają lub mają za mało (Skoro Pan Bóg dał jednemu więcej niż drugie­

mu, uczynił to zapewne w tym głębokim prze­

konaniu, że ten pierwszy czym prędzej z dru­

gim się podzieli. [Pzmg, 173-174] - argumen­

tuje lekarz, przyjaciel rodziny Borowskich).

Miłosierdzie, współczucie dla biednych to rys charakterystyczny zwłaszcza głównych bohaterów analizowanych powieści, co od początku podkreślali krytycy i badacze.

Charakterystyczny jest fakt, że ci, któ­

rzy mają mało, chętniej dzielą się tym, co ma­

ją (jest to np. przypadek ubogich krewnych pana Borowskiego czy rodziny pana Pod- kówki). Na ewangeliczny i franciszkański rys w kreowanym przez Makuszyńskiego świe- cie wskazał Mieczysław Inglot, przytacza­

jąc odpowiednie cytaty biblijne13. Można by jeszcze do nich dodać przypowieść o „wdo­

wim groszu", cenniejszym od większych ofiar bogaczy, którzy dają to, czego sami nie potrzebują. Badacz zwraca również uwagę na obraz ludzi majętnych, którym niełatwo

„wejść do królestwa niebieskiego" ze wzglę­

du na to, że za bardzo zaufali swojemu mająt­

kowi, zasklepiając się w sobie, uważając się za samowystarczalnych. Dopiero interwen­

cja niewinnego dziecka powoduje, że odnaj­

dują radość dawania i odkrywają prawdziwy sens posiadania (przypadek pani Opolskiej i pana Mudrowicza). Odkrywają również, jak bardzo do momentu spotkania dziec­

ka - „anioła" byli chorzy, o krok od śmier­

ci. Choroby duszy traktowane są bowiem w analizowanych powieściach na równi z najpoważniejszymi chorobami ciała.

Choroby duszy i ciała

Człowiekowi zdaje się zawsze, że jego osobiste cierpienie jest największe na świe- cie. A to jego cierpienie jest tylko kropelką w oceanie..}4.

Te słowa pana Mudrowicza, wypowie­

dziane na widok chorych na gruźlicę, prze­

bywających w sanatorium w Otwocku, zna­

czą kolejny etap jego własnego zdrowienia, wychodzenia do świata z dobrowolnego więzienia (więzienne porównania dominu­

ją w opisie mieszkania mężczyzny), „z zie­

mi egipskiej, z domu niewoli" - jak to biblij­

nie ujął narrator (SpE, 189). Podobne reflek­

sje snuje hrabina Opolska, zgorzkniała po śmierci córki: Odgrodziła się od wszystkich, przekonana, że jej nieszczęście jest innym nie­

szczęściem, większym i bardziej zbolałym niż szare nieszczęście szarych ludzi. [...] Więc sza­

re istoty też tak cierpią. Cierpią dotkliwie, bo­

leśnie i gorzko, a nie skarżą się i nie zamyka­

ją się w swoim cierpieniu jak w trumnie, lecz

dzielą się nim tak samo, jakby dzieliły się rado­

ścią (Pzmg, 238). Stara dama ożywa na nowo, wyleczona przez „rozsądne i mądre dziecko"

0 „najczystszym sercu" (Pzmg, 239). Czuje się przy tym jakby po ciężkiej chorobie obu­

dziła się zdrowa i szczęśliwa (Pzmg, 237). War­

to zauważyć, że zmiany w sytuacji postaci, jej emocje czytelnik może obserwować jak­

by na zbliżeniu filmowym: narrator bowiem w kluczowych momentach (takich jak we­

wnętrzna przemiana, wychodzenie z cho­

roby, wreszcie śmierć) skupia się na szcze­

gółowym opisie twarzy, co znów przywo­

dzi na myśl pozytywistyczną fascynację fizjonomiką15. Od początku decydującej rozmowy z Irenką twarz hrabiny skupia na sobie uwagę: Spojrzenie jej było żywe i mą­

dre; nos miała cokolwiek ostry. Barwa twa­

rzy przypominała barwę kości słoniowej. [...]

Dwie rysy, opadające z końców ust ku do­

łowi, żłobiły się bardzo widocznie, tak sa­

mo jak pionowe zmarszczki między ocza­

mi (Pzmg, 226). Wyrazem przemiany, jak w wielu innych sytuacjach, staje się uśmiech 1 śmiech: Siwa pani starała się uśmiech­

nąć, ale nie bardzo jej się to udawało. Głę­

bokie bruzdy koło ust nie mogły się rozpro­

stować. [...] jej twarz, zakrzepła w smut­

nej powadze, zaczęła tajać, jakby słonecz­

ny promień padł na lodową powłokę. Irence zdawało się czasem, że zmarszczki koło ust czyniły gwałtowny wysiłek, aby uczynić miej­

sce uśmiechowi, co cieniutką strugą spływał z oczu wyniosłej damy. [...] Lód spłynął z jej groźnej twarzy, wygładziły się zmarszczki, odetchnęły wreszcie usta. Dostojna, mroźna, twarda twarz zelżała i świetna pani wybuch- nęła śmiechem (Pzmg, 232-234). Podkre­

ślony przeze mnie potrójny epitet jest cha­

rakterystyczny dla prozy Makuszyńskiego i pojawia się zwłaszcza w momentach naj­

większego napięcia emocjonalnego wraz

z metaforą i rozbudowanym porównaniem, zaczerpniętym najczęściej ze świata przy­

rody. Uśmiech i śmiech - znak firmowy au­

tora Słońca w herbie - towarzyszy proceso­

wi zdrowienia. Podobne jak hrabina Opol­

ska problemy z uśmiechem miał do czasu spotkania z Ewą pan Mudrowicz. Jego prze­

miana przełamuje także i tę barierę: Nowej twarzy kupić wszakże nie mógł, lecz na tej

Kumcl M*ku%/ymki 1884 1953

dawnej, starej i brzydkiej zjawiły się przebły­

ski radosnego zakłopotania. Uśmiechnął się wstydliwym uśmiechem... (SpE, 185). Narra­

tor nie przegapi żadnego przejawu zdro­

wienia, twarz mężczyzny podczas pierw­

szego spaceru i wizyty w cukierni jest pod stałą obserwacją: ...brzydki człowiek pro­

mieniał na swój sposób. Dwa razy zaśmiał się głośno, a trzy razy cicho (SpE, 190). Ta skru­

pulatna „śmiechowa" buchalteria ma najle­

piej świadczyć o przemianie i wychodzeniu z choroby, którą w przypadku bogatego

krewnego zdiagnozowała pani Zawidzka:

była nią nienawiść. Nienawiść jest śmiertel­

ną chorobą. Wypija krew z człowieka i oślepia go... - wyjaśnia Ewie starsza, doświadczona przez życie kobieta (SpE, 146).

Śmiertelne choroby dotyczą w powie­

ściach Makuszyńskiego nie tylko duszy, ale i ciała. To przede wszystkim gruźlica, na po­

czątku XX wieku wciąż zbierająca swe żniwo, często wśród dzieci i młodych osób. Choru­

je na nią Zosia Szymbartówna, przyjaciół­

ka Ewy. I jej choroba także zdaje się skupiać w wyglądzie twarzy, a jednym z sympto­

mów jest brak uśmiechu: ...dziewczyna bla­

da, zabiedzona i cicha. Patrzyła na świat wiel­

kimi, szklanymi oczami, pełnymi zdumienia i trwogi. [...] Chorobliwie blada, sama była podobna do chudego, zabiedzonego ducha.

[...] nie uśmiechała się nigdy (SpE, 41-42).

Toteż kiedy chore dziecko uśmiechnęło się na widok Ewy, matka uznała to za cud: ...uj­

rzawszy dwa uśmiechy na woskowej twarzy

córki, zadrżała, jak gdyby te uśmiechy, nikłe jak tchnienie, blade jak świt jeszcze nie na­

rodzony, wielkim były szczęściem (SpE, 169).

Uśmiechy chorych dzieci wywołały też cze­

koladki, podarowane Zosi przez pana Mu­

drowicza w sanatorium w Otwocku. Opis tego miejsca jest ważny w powieści, posze­

rzając perspektywę: pojedynczy, dokładnie opisany przypadek panny Szymbartówny okazuje się jednym z bardzo wielu, co zo­

staje podkreślone w narracji: ...leżało mnó­

stwo takich jak ona, dotkniętych podstępną, straszną, jadowitą chorobą: gruźlicą. Byli to przeważnie ludzie młodzi, czepiający się życia łakomym, często aż drapieżnym spojrzeniem szeroko rozwartych oczu (SpE, 213). Znów po­

jawia się potrójny epitet. Choroba, podob­

nie jak powyżej opisywana bieda i śmierć, 0 której będzie mowa w kolejnej części szki­

cu, jest za pomocą epitetów animizowana 1 antropomorfizowana. Jawi się jako prze­

ciwnik wyjątkowo niebezpieczny, bo nie występujący od razu z jawnym atakiem, ale posługujący się podstępem i powoli uśmier­

cający jadem. Wywołany przez ostatni epi­

tet obraz żmii dodaje grozy sytuacji. Skupie­

nie znowu na twarzach młodych pacjentów pozwala dostrzec ich strach (także antropo- morfizowany - chwyta serca „zimną, kości­

stą dłonią") i gwałtowny, zwierzęcy niemal głód życia. W rozbudowanym opisie nie brak wzmianki o śmierci, podobnie jak w cytowa­

nym powyżej fragmencie Awantury o Basię, porównanej do posępnego cichoskrzydłe- go jastrzębia. Pacjenci, którym zagraża, to

„pisklęta". Ten sposób prezentacji miejsca i osób ma za zadanie poruszenie czytelnika, wzbudzenie w nim współczucia i chęci nie­

sienia pomocy, obrony bezbronnych. Choć, jak zaraz dopowie narrator, Bóg ich strzeże i ci biało odziani, przez Boga dobrotliwego po­

słani ludzie (SpE, 213).

Chore osoby w świecie powieści Ma­

kuszyńskiego nie są nigdy zostawione sa­

me sobie. Zawsze znajduje się ktoś, kto 0 nich walczy: Irenka zrobi wszystko, żeby zapewnić odpowiednie warunki życia cho­

rej na serce matce, podobnie Jerzy Zawidzki zaciąga długi, pracuje, aby móc kupić dom z ogrodem śmiertelnie chorej (jak relacjo­

nuje Ewie) rodzicielce. Osierocona wcześnie Basia może liczyć w ciężkiej chorobie na nie- złomność i wytrwałość przybranej babci:

Dzielna starowina walczyła o życie dziec­

ka z namiętną pasją. Gdyby mogła ujrzeć na własne oczy wciąż zbliżającą się śmierć, była­

by jej porachowała kości. [...] Sędziwa matka kilkorga dzieci znała dobrze wszystkie pod­

stępne czyhania śmierci i wszystkie sposoby unikania jej pajęczych zasadzek. [...] Wspa­

niałe, wilcze, do śmiertelnej walki zawsze go­

towe macierzyństwo obudziło się w niej raz jeszcze (AoB, 93).

Nie zawsze jednak instynkt macierzyń­

ski jest dobrym doradcą, jak się okazuje na przykładzie pani Szymbartowej, która swo­

im postępowaniem przyczynia się do znacz­

nego pogorszenia stanu zdrowia Zosi. Ale 1 jej narrator przyznaje pragnienie ostatecz­

nego poświęcenia własnego życia, aby rato­

wać dziecko. Choroba w analizowanych po­

wieściach staje się często sprawdzianem dla najbliższych, a także przygodnych ludzi (jak w przypadku rannych i chorych oficerów na­

poleońskich, którym bezinteresownie po­

maga pan Gąsowski). Wymaga hartu du­

cha, niezłomnej wiary i nadziei (najbardziej widocznej w przypadku choroby odnalezio­

nego cudownie ojca Basi), a przede wszyst­

kim cudownego lekarstwa, jakim okazuje się miłość. Jeśli jednak zawiodą wszystkie ludz­

kie zabiegi i plany, pozostaje Bóg, ku które­

mu zwracają się umierający.

śmierć jako droga do nieba

...twoja mamusia poszła daleko, bardzo daleko.... [...] Poszła aż do nieba... (AoB, 6).

Moja matka [...]poszła do nieba, kiedy byłam mała16.

...umarła w Bogu pani Domicela Gąsow- ska, odprowadzona do niebieskiej bramy mo­

dłami księdza Koszyczka...17.

Przytoczone powyżej cytaty pocho­

dzą z trzech powieści i stanowią wypowie­

dzi bohaterek (dorosłej kobiety i dziecka) oraz narratora. Jak bardzo zależało auto­

rowi na utrwaleniu w odbiorcy przekona­

nia, że śmierć stanowi przejście do lepsze­

go świata, do wieczności z Bogiem, można zauważyć, analizując obrazy odchodzenia i ziemskiego kresu bohaterów w każdym z branych tu pod uwagę utworów. Momen­

ty śmierci to często obszerne, kilkustroni- cowe fragmenty opowieści, w których czas i przestrzeń traktowane są w sposób szcze­

gólny. Ziemskie „tu i teraz" otwiera się na

P R 0 2 f i

K0RRELA

m ^ K a S Z Y H S K J E G O

D LR ni£0DEGO