J\§. 52. Warszawa, d. 27 Grudnia 1885 r. T o m IV .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W SZEC H ŚW IA T A ."
W Warszawie: rocznie rs. 8
k w a rta ln ie „ 2
Z przesyłką pocztową: rocznie „ 10 półrocznie „ 5
P ren u m e ro w a ć m ożna w R e d a k c y i W sz ech św iata i w e w sz y stk ic h k się g a rn ia c h w k ra ju i zagranicę.
Komitet Redakcyjny stanow ią: P . 1’. D r. T . C h a łu b iń sk i, J . A le k sa n d ro w icz b. dziekau U n iw ., mag. K . Deike, mag. S. K ra m sz ty k , W ł . K w ie tn ie w sk i, B . R e jc h m a n ,
m ag. A. Ślu sarsk i i prot'. A. W rześniow ski.
„ W s z e c h ś w ia t 11 p rz yjm u je ogłoszenia, k tó r y c h treść m a ja k ik o lw ie k zw iązek z nauką n a następ ujących w a ru n k a c h : Z a 1 w iersz z w ykłeg o d ru k u w szpalcie albo jego m iejsce p obiera sig za pierw szy raz kop. 7 1/2,
za sześć n astępnych ra z y kop. 0, za dalsze kop. 5.
A d r e s 3=5ed.a,łs:c37-i: P o d w a le ISTr n o w y .
*' - •***»!&
P ie s n a p ad n ięty p rzez stad o k ru ków .
818 W SZECHŚW IAT. N r 52.
ZUCHWAŁOŚĆ KRUKÓW
p rz e z
Augusta Wrześniowskiego.
K ru k , w rona, w roniec, gaw ron, kaw ka, sroka i orzechów ka, w obecnym układzie ornitologicznym tw orzą rodzinę kruków , praw dziw ie n a tu ra ln ą tak ze względu bu
dowy, ja k o te ż obyczajów . P o d obudwom a teini w zględam i najlepiej objaśnią, nas „ P ta ki krajowe*1, z takim talentem i głęboką znajom ością rzeczy opisane przez p. W ła dysław a Taczanow skiego.
P od względem zoologicznym znam iona rodziny kru ków są następujące: dziób pro
sty, silny, rów ny długości głow y lub niew ie
le dłuższy, w całej długości ścieśniony;
szczyt dzioba zaokrąglony, od nasady p ro sty, dalej łukow aty, w końcu mniej więcej zgięty, żuchw a krótsza, k rajce ostre, słabo wgniecione, gładkie, w ierzchnie niekiedy w szczerbę zacięte. N ozdrza nasadowe, po-
jboczne, jajo w ate, otw arte, umieszczone przy końcu nasado wój wklęsłości szczęki i całko
wicie p rz y k ry te kępką szczecino w aty ch, tę
gich piór, lub w yjątkow o zupełnie nagie.
Jęz y k k ró tk i, chrząstkow aty, zaostrzony, dw udzielny. Nogi m ierne, silne, o palcach wolnych; pazury siln e, ostre, łukow ate.
S krzydła nadm ierne lub m ierne, zaostrzone lub słabo zaokrąglone; ogon płaski, m ierny lub przedłużo ny; upierzenie przew ażnie czarne, błyszczące, przylegające do ciała.
P ta k i, należące do rodziny kru k ó w p rz ed staw iają obyczaje dosyć charakterystyczne;
są ostrożne, przezorne, a przytem odważne, śmiałe, ch y tre i zmyślne; m ają zm ysły wy
soko w ykształcone, co w yrobiło im opiniją przesadzoną, jak oby węch m iały tak wydo
skonalony, że wietrzą proch strzelniczy; rze
czywiście zaś głów nie k ie ru ją się ofle w zro
kiem p rzy szczególnej zmyślności. Jed n e | z nich zawsze żyją grom adnie, a naw et i gnieżdżą sie kolonijam i mniej wiecuj liczne- mi; inne trzy m ają się po większej części pa
ram i lub fam ilijam i. Żyw ią się różnorodne- mi przedm iotam i, tak zw ierzecem i j:ik i ro-
ślinnemi; jed n e bowiem zlatu ją się na pad li
nę, k tó rą obierają z mięsa do samych kości, zabijają drobne zw ierzątka i młode ptaki, ja ja z gniazd wybierają, z wody wynoszą zdechłe ryby, w znacznej części ja d a ją ow a
dy, szczególniej p ęd rak i dużych chrząszczo- w atych owadów, ja d a ją gady i mięczaki; in ne prócz owadów i drobniejszych zw ierzę
cych istot ja d a ją w razie potrzeby ziarn a zbożowe i nasiona drzewne; niektóre zb ie
ra ją po śmieciach i gnojach najróżnorodniej
sze skraw ki i resztki od ludzkiej żywności, a naw et pom ioty rozm aitych zw ierząt. Są to ptaki wogóle pożyteczne, oczyszczają bo
wiem pola i łąki z owadów szkodliwych, w ytępiając je w ogrom nej ilości, a poniekąd naw et u p rz ątają okolice zam ieszkałe — z padliny i rozm aitych drobiazgów zgnili- źnie podlegających. Są przytem i szkodli
we, lecz użyteczność przem aga. Głos mają nieprzyjem ny, ostry i wrzaskliwy; praw ie wszystkie okazują zdolność do naśladow a
nia głosu rozm aitych zw ierząt i innych p ta ków, a naw et w yuczają się wym awiać nie
które w yrazy mowy ludzkiej. W szystkie nienaw idzą ptaków i zw ierząt drapieżnych, które grom adam i ścigają i prześladują z wiel
ką odwagą i natarczywością; naw et m niej
sze gatunki, które ptakom drapieżnym służą za zdobycz, w stadach śmiało rzucają się na te ostatnie i do ucieczki zm uszają, więcej je krzykiem niż siłą przerażając.
Z w ykły ich chód je s t kroczący, powolny i poważny; jeżeli zaś chcą go przyspieszyć niezgrabnie podskakują. L o t m ają pow ol
ny lecz w ytrzym ały; lecąc wolno i jedno
stajnie, m achają skrzydłam i; w zbijają się często do znacznych wysokości, a niektóre m ają zwyczaj krążenia w górze na wzór p ta
ków drapieżnych, wolno i rzadko skrzydła
mi poruszając.
Ściśle są jednożenne, łączą się naw et na cale życie, dopóki związek nie rozerw ie się ze śmiercią. Jedne gnieżdżą się po gałęziach, albo na samych wierzchołkach drzew , albo też po bocznych odnogach, niezbyt wysoko, naw et po niskich krzew ach, inne po dziu
rach skał, starych m urów i drzew. G niazda urządzają ’z suchych gałązek, z głębokiem, regularnem wnętrzem z perzu, darniny, ko
rzonków i traw suchych, w nętrze grubo wy
ścielają siereią lub innemi miekkieini m ate-
N r 5 2 . w s z e c h ś w i a t . 8 1 9
ryjałam i. Gniazdo je s t tak ściśle i trw ale zrobione, że na k ilk a lat w ystarcza przy m ałych corocznych popraw kach. N iektóre g atunki używ ają iłu i ziemi do zlepiania gniazd.
Raz się do roku pierzą i nie przedstaw ia
ją żadnej różnicy w płciach lub bardzo ma
łe. M łode w picrwszem pierzu niewiele się od starych różnią. W ogóle pióra na nich są dosyć tw arde i wygładzone, mniej więcej połyskujące na całej odzieży, albo p rzy n aj
mniej na niektórych jej częściach. Po wię
kszej części są to ptak i m iejscowe,tylko nie
które w pew nych porach roku tu łają się z m iejsca n a miejsce, lecz znaczniejszych po
dróży nie odbyw ają.
Ł atw e są do oswojenia; z młodu wycho- Avane, tak do życia domowego naw ykają, że 0 ucieczce wcale nie myślą. O dznaczają się szczególną skłonnością do kradzieży, na
wet takich przedm iotów , które im wcale ża
dnego użytku przynosić nie mogą; chciwe są szczególniej na rzeczy błyszczące, ja k dro
bne w yroby z m etalu. S kradzione przed mioty znoszą w jed n o miejsce i starannie ukryw ają. Skłonność ta pochodzi od zw y
czaju chow ania zbyw ających pokarmów.
Mięso ich tw arde, nieprzyjem ną wonią prze
jęte, nie je st na pokarm używane; młode j e dnak pospólstw o chciwie z gniazd wybiera.
N ajw iększym przedstaw icielem rodziny je s t u nas k r u k , mieszkający w całej E u ro pie i zachodniej Azyi; wszędzie miejscowy 1 nieliczny. K ru k najściślej trzym a się pa
ram i i nie szuka tow arzystw a innych g atun
ków tej samej rodziny, które często byw ają w tem samem stadzie pomięszane. K ru k je s t ze wszystkich naszych ptaków najostro
żniejszy i najprzezorniejszy; nigdy nie zbli
ża się do mieszkań ludzkich. W ostateczno
ści karm i się jagodam i i innemi owocami, lecz głównem jego pożywieniem je s t padli
na oraz żywa zdobycz, składająca się z ryb, żab, jaszczurek, ptaków , ja j ptasich, zwie
rz ą t ssących, mięczaków, raków i t. d.;
w stepach A zyi je s t plagą obtartych wiel
błądów, na Islandyi dręczy odparzone ko
nie, gdyż rzuca się na grzbiet okaleczałych zw ierząt i uderzeniam i dzioba wydziera z ra ny upatrzone kaw ałki mięsa. K ru k zu
chw ale rzuca się na ptaki większe od siebie i odważa w ybierać ja ja z gniazd naw et ta
kich ptaków j a k mewy, które um ieją bronić swego potomstwa. Duże stosunkowo zw ie
rzęta, ja k zając, często byw ają zdobyczą kruka. H r. W odzicki, zasłużony ornitolog i doskonały badacz, w następujący sposób opisuje napaści kruków na zająca:
Pom iędzy ptakam i k ru k odgryw a tę sa
mą rolę, ja k ą m a lis pomiędzy ssącemi. D a
je on dowody wielkiej chytrości, w ytrw ało
ści i przezorności. W edług potrzeby polu
je sam lub przybiera pomocników, zna też wszystkie ptaki drapieżne i towarzyszy tym, które mogą mu dostarczyć pożywienia. P o dobnie ja k lis często zakopuje resztki j e dzenia, aby w biedzie nie cierpieć głodu.
G dy się do syta naje, zw ołuje tow arzyszy na pozostałość uczty. W ten sam sposób postępuje, gdy potrzebuje towarzyszy do po
low ania, którem u się z namiętnością oddaje.
W G ru dn iu 1847 roku hr. W odzicki na głę
bokim śniegu udał się z tow arzyszem n a za
jące. Pomimo kilku strzałów , myśliwi spo
strzegli dwu kruk ów w wąwozie przeciw le
głej góry. Jed e n z nich spokojnie siedział na brzegu, dru g i zaś, stojąc nieco niżej się- j gnął dziobem ku przodow i i szybko w tył odskoczył i kilka razy ruch ten powtórzył.
O ba kruki tak były zajęte, że zdaw ały się nie spostrzegać zbliżania się myśliwych, któ
rych przypuściły na kilka kroków i dopiero w tedy zerw ały się, lecz siadły w odległości kilkuset kroków spodziewając się, że m yśli
wi, podobnie ja k chłopi, przejdą, nie czy
niąc iin szkody. W miejscu, gdzie dostrzc-
| żono rabusi, w śnieżnej ścianie, mniej więcej siedem cali głęboko, siedział wielki, stary ' zając. Jeden k ru k napastow ał go z przodu aby go wypłoszyć, a drugi dziobem i pazu
ram i w ygrzebał z góry dziurę w śniegu, oczy
wiście w zamiarze poruszenia zająca z góry.
Lecz ten ostatni tyle był je d n a k rozumny, że pozostał w kotlinie odstraszając k ru k a m ruczeniem i parskaniem . W roku 1850, opowiadający spostrzegł na polu dwu k ru ków zajętych czemś w zagłębieniu ziemi;
przyszedłszy na miejsce, znalazł tam zająca z zakrw aw ionym łbem i zdychającego. P o szedłszy za tropem , w odległości dw udzie
stu mniej więcej kroków znalazł on kotlinę z wyraźnemi śladam i, że kruki w ypędziły z niej zająca. W G rudniu 1851 roku hr.
i
W odzicki zauważył trzech kruków , dw u na
82 0 W SZECHŚW IAT. N r 52.
ziemi i trzeciego w pow ietrzu, wtem zając ' pom knął i począł z całych sił uciekać. W szy
stkie k ru k i ścigały go z głośnem krakaniem i do samćj ziemi nab ijały , podobnie j a k p ta ki drapieżne. Zając przy siad ł, znow u po
m ykał, pow tórnie p rzysiadł i w końcu po
chylił się k u ziemi. Jed e n z k ru k ó w n a
tychm iast rzu cił się n a ofiarę, w pił je j pazu
ry w grzbiet i począł dziobem kuć po łbie.
W krótce d ru g i k ru k p rzy b y ł na pomoc, a trzeci przygotow ał się do ro sp rucia zają
cowi brzucha. Pom im o szybkiego w ysko
czenia z sanek i pospiesznego przybycia na miejsce w alki hr. W . dostał do rą k zająca naw pół tylko żywego. W G ru d n iu 1855 r.
hr. W . spotkał k ru k i zajęte oczyszczaniem zajęczego skieletu. P oszedłszy za tropem w odległości ja k ic h dw ustu kroków znalazł kotlinę. Z najdow ała się ona przeszło łokieć głęboko pod śniegiem i b y ła w ygrzebana w bardzo dziw ny sposób, gdyż do właści
wej kotliny prow adził k o ry tarz podziem ny przeszło cztery łokcie długi i bardzo czysto w ydeptany, a z drugiej strony taki sam ko
ry tarz w ychodził na pole. T ro p y k ru k ó w w yraźnie w skazyw ały, że je d e n z nich od
ważył się wejść do jednego z k orytarzy, aby d rugim zająca wypłoszyć. P odobnie ja k ogary, k ru k i często piętnaście do dw udzie
stu kroków idą piechotą za tropem zająca, straszą go k rakan iem i nabijaniem , aż w koń
cu przysiada, traci przytom ność i wówczas staje się łatw ą zdobyczą.
Na dowód żarłoczności k ru k a można też przytoczyć spostrzeżenie A . B rehm a, któ ry podczas bytności w N orw egii w d rap ał się na skałę, gdzie się znajdow ały cztery k ruczęta jeszcze przez rodziców karm ione. Znalazł on tam około sześćdziesięciu w ypitych ja j edredona, mew i kulonów, nogi kurze, skrzy
d ła kacze, skóry lem ingów, puste skorupy małżów, szczątki m łodych m ew, biegusów, siewek i t. d.
Pow yższe szczegóły dają ju ż obraz ogro
m nej śmiałości i drapieżności kruków , po
mimo to je d n a k tru d n o było spodziew ać się, żeby posuw ały zuchw alstw o aż do napasto
w ania drapieżnego zw ierzęcia, ja k pies, po
siadający więcój odw agi i lepszą broń od za
jąca . Z tego pow odu zasługuje na uw agę następujący wypadek, opisany w N r 611
francuskiego dziennika la N atu rę i przed
staw iony na załączonym rysunku.
W Styczniu r. b. pinczer d yrek to ra huty szklanej S ain t-A lb ert w Aniche, w d ep a rta
mencie du N ord, z inneini psam i baw ił się na polu obok fabryki, gdy go napadły k ru k i, niew ątpliw ie zgłodniałe. Praw dopodobnie pies będąc poturbow any przez tow arzyszy, pow racał zmęczony ku drodze. Znajdow ał
| się o ja k ie sto kroków od fabryki, gdy robo- j tnicy spostrzegli go otoczonego przez stado
| kruków , których było conaj mniej sto, lecz tylko trzedziestu mniej więcej prześladowa- j ło psa. K ru k i, które z początku otaczały
| go ze w szystkich stron, w krótce rozdzieliły
! się na dwa korpusy: jed n e fruw ały przed psem, inne za nim i pędziły go ku przodowi
j
głośnem krakaniem . Z najdujące się z przo
du wznosiły się na ja k ie siedem stóp nad ziemię i uderzały na psa raniąc go dzioba-
| mi zawsze w to samo miejsce, z którego krew w ytrysnęła za picrw szem zranieniem .
! Pies, który z początku probow ał się bronić, usiłow ał potem uciekać, lecz k ru k i zn a j
dujące się z przodu i z tyłu, nie pozw oliły n a to i ciągle uderzały na psa raniąc go dzio
bami. W y biły mu oko, zadały w szyję głę
boką ranę i bez w ątpienia byłyby go na m iejscu rosszarpały, gdyby nie pospieszył na pomoc chłopak, w ysłany z h uty przez ro botników . G dy chłopak zab rał psa, k ruki zam iast uciekać, w dalszym ciągu fruw ały nad ziemią, bardziej napastując niż będąc w popłochu. P rzez ja k iś czas zatrzym ały się n a miejscu, z którego zabrano im zdo
bycz, gdy tymczasem chłopak pow rócił do hu ty niosąc psa, którego z powodu odnie
sionych ra n w ypadło we dwa dni później zabić.
P O S I E D Z E N I A
M ETE O RO LO G IC ZN EG O K O M IT E T U
MIĘDZYNARODOWEGO
Trzeci zjazd K om itetu m iędzynarodow e
go, m iał miejsce w tym roku w Paryżu,
w początkach miesiąca W rześnia. W zje-
N r 52. W S Z E C H Ś W IA T . 821 żdzie tym przyjęli udział: prof. W ild (Ro-
syja), ja k o przew odniczący, R. H . Scott (A nglij a) ja k o sekretarz, dalój B uys-B allot (Ilo llan d y ja), H a n n (A ustryja), M ascart (F rancyja), M ohn (Norwegija), N eum ayer (Niemcy), Tacchini (W łochy). Jed en z człon
ków, de B rito-C apello z P ortugalii, był nie
obecnym.
N adto na niektórych posiedzeniach za od- dzielnem i zaproszeniam i byli obecni: je n e ra ł H azen (D yrektor Signal Office Stanów Zjednoczonych), prof.H ildebrandsson (z U p - sali) i L eon Teisserenc de B ort.
N a posiedzeniu K om itetu uchw alono po
między innem i, co następuje:
Postanow iono ogłosić drukiem ważny ra p o rt o obserw acyjach chm ur pierzastych, przedstaw iony zjazdow i przez K om itet wy
b ra n y w tym celu w K openhadze w r. 1882
ji złożony z pp. Capello, H ildebrandsson i L ey.
P ow zięto niektóre postanowienia, odno
szące się do otrzym yw ania depesz telegra
ficznych codziennych o stanie pogody w Ame
ryce Północnej.
K om itet postanow ił zalecić redukcyją ob
serw acyj barom etrycznych do 45° szero
kości.
K om itet ro sp a try w ał okólnik je n e ra ła H a - zena o redukcyi wysokości barom etru do poziomu m orza; o tym samym przedm iocie I dwie rospraw y jeszcze były Kom itetowi przedstawione: je d n a z H am burga, druga zaś z P etersb u rg a— postanowiono ogłosić je drukiem .
K om itet zalecił, aby wobec niemożliwo
ści zaprow adzenia obserwacyj bezwzględnie równoczesnych w E uropie, przynajm niej ro
bić obserw acyje we wszystkich krajach o j e dnych godzinach miejscowych. (Z tego po
wodu w A nglii i innych krajach notowane mają być zjaw iska o godz. 7-ćj rano zamiast o 8 -ćj).
Postanow iono ogłosić drukiem tablice re dukcyjne m iędzynarodow e, z w yjątkiem wszakże tablic, dotyczących takich przed
miotów', co do których jeszcze pewnych wąt
pliwości nieros 8 trzygnięto. Do tych osta
tnich należą tablice hygrom teryczne i tabli
ce redukcyi wysokości słupa barom etrycz- nego do poziomu morza.
Nakoniec postanowiono zebrać się na na
stępne posiedzenia w r. 1889. (Zeitschrift d er O esterreich. Geselsch. fu r Meteorologie, November, 1885).
NOWY HYGROMETR
PRZEZ
S . KI.
Niedawno ') podaliśm y opis dwu nowych hygrom etrów , urządzonych przez p. B our- bouzc; praw ic współcześnie otrzym ała akn- dem ija nauk w P aryżu inny przyrząd tego rodzaju, obm yślony przez p. Sire z Be- sanęon.
Ily g ro m etr ten, którego załączam y tu r y sunek w ’/ , naturalnej wielkości, stanowi właściwie uproszczenie hygrom etru Re- gnaulta. S kłada się on ze zbiornika walco
wego z cienkiego mosiądzu, posrebrzonego na stronie zew nętrznej; do zbiornika tego w prow adza się eter, którego tem peraturę obniża się przez przepuszczenie p rąd u po
w ietrza, — ciecz lotna szybko paruje, a po
wierzchnia m etalu pokryw a się osadem ro
sy. T em peraturę pu nktu rosy wskazuje term om etr t, którego zbiornik pogrążony je st w eterze, gdy tem p eratu rę pow ietrza
otaczającego daje inny term om etr t'.
D w a pierścienie Ii i C, również z mosią
dzu posrebrzanego, umieszczone są z obu stron pierścienia A, na którym osiada rosa;
oddzielone są one jed n ak od zbiornika nie- przew odnikiem ciepła; nie oziębiają się tedy i zachow ują blask metaliczny; przez kon
trast zatem łatwo uchwycić można najm niej
szą zmianę, ja k a zachodzi na powierzchni pierścienia A. U rządzenie to pozwala tedy dokładnie oznaczyć tem peraturę punktu i rosy.
Z biornik eteru posiada średnicę 27 m m , a wysokość 50 mm; dno jeg o je st z ebonitu, substancyja ta, która je s t nieprzewodnikiem
') Ob. N r -10 Wszechś. r. b.
822 WSZECHS W IA T. N r 52.
ciepła, podobnie ja k substancyja oddziela
ją c a pierścienie B i C, chroni zbiornik od ogrzew ania przez pow ietrze otaczające, w skutek tego eter oziębia się prędzej i ła
twiej u trzym uje się w tem peraturze state
cznej.
P onad zbiornikiem eteru je st ru ra szklana v;
można tedy oceniać natężenie p rą d u powie-
t . t'
trza, k tóre w postaci baniek przebiega przez eter, wchodząc przez ru rk ę ar, przebieg po- | w ietrzą podtrzym uje aspirato r połączony z ru rą y.
Zaletę nowego tego p rz y rzą d u stanow ią J też drobne jego w ym iary, które czynią go łatw o przenośnym . Ł atw o także daje się
jumieścić pod dzw onem szklanym , aby ozna
czyć stan wilgotności zam kniętej p rz estrze
ni, co w ym aga oczywiście pew nej modyfi- kacyi, dla przeprow adzania p rą d u powie
trza. Jeżeli w raz z tym hygrom etrem um ie- ^ ścimy pod dzwonem kilk a hygrom etrów
[ włosowych, będzie można dokładnie poró
wnać ich w skazania i urządzić podziałkę;
rozm aity stopień wilgotności pow ietrza za
m kniętego pod dzwonem otrzym ać można, umieszczając tam rozm aite m ięszaniny wo
dy i kw asu siarczanego.
Rodzina Tangarów.
PRZEZ
J a n a E z t o l c m a a a
(D o ko ń czenie)
P o d względem rozmieszczenia gieografi- cznego, tangary należą w yłącznie do Nowe
go Świata, trzym ając się dość ściśle pasa i zw rotnikow ego. Z 48 rodzajów , ja k ie skła-
j
dają tę bogatą w gntunki rodzinę (356 ga
tunków ), zaledwie dwa przechodzą na pół
noc od zw rotnika Haka, a siedem lub osiem rosciąga się na południe zw rotnika Kozio
rożca. W iększość rodzajów i gatunków za
m ieszkuje obszerny okrąg B razylijski *), gdzie praw dopodobnie mieści się środek roz
mieszczenia gieograłicznego 2) tej rodziny.
Napewno powiedzieć można, że ojczyzną rodziny tangarów jest Południow a A m ery
ka, gdyż porów nanie statystyczne rodzajów i gatunków tej g ru py z M eksykańskiego
ij A . R . W a lla c e (G e o g ra p h ica l D is trib u tio n of a n im a ls), id ą c za p rz yk ła d em znanego o rn ito lo ga S c la te ra , d z ie li c a łą p o w ierzch n ie k u li ziem skiej n a sześć obszarów zoologicznych, z k tó ry ch t. zw. N e o tro p ik a ln y (N e o tro p ica l re g io n ) poddziela n a c z te ry okręg i, a m ia n o w icie : M e k s y k a ń sk i (M e k syk po m ięd zym orze P a n a m sk ie ), A n ty ls k i (An- ty lle ), B r a z y lijs k i l A m e r y k a Po łu d n io w a po zw ro tn ik Koziorożca) i C h ilijs k i (pozostała część A m e r y k i P o łu d n io w ej).
ł ) Ś ro d k ie m rozm ieszczenia gieograłicznego n az y wam przypuszczalną kolebkę danej ro d z in y , rod zaju lub gatunku, a za ta k ą b rać p raw dopodobnie n alcży ten obszar, gdzie ta lu b ow a rod zina, rodzaj lu b ga
tu n ek n ajlep iej je s t reprezen tow an y.
okręgu, leżącego na północ od międzymorza P anam a, oraz A ntyllów , nie w ytrzym uje ża
dnej krytyk i. B ardzo pouczającą w tym razie je s t statystyka T anagridów , rozmie
szczonych w czterech okręgach N eotropikal- nego obszaru, k tó rą tu przytaczam. Na 47 rodzajów składających rodzinę, zamiesz
kuje:
O k ręg M eksykański 17 rodzajów, z któ
rych 1 właściwy ') tem u okręgowi.
O k rę g A n ty lsk i 4 rodzaje, z których 2 właściwe tem u okręgowi.
O k ręg B razylijski 44 rodzaje, z których 28 właściw ych tem u okręgowi.
O k ręg C hilijski 7 rodzajów , w których właściwego tem u okręgow i niema.
Jeszcze wymowniejszą je s t statystyka ga
tunków T anagridów , ja k ie zamieszkują czte
ry w spom niane okręgi. Na 350 gatunków T anagridów , znanych po dziś dzień, za
mieszkuje:
O kręg M eksykański 70 gatunków , z któ
rych 47 właściwych okręgowi.
O kręg A ntylski 10 gatunków , z których
1 0 właściwych okręgowi.
O kręg B razylijski 295 gatunków , z któ
ry ch 263 właściwe okręgowi.
O kręg C hilijski 13 gatunków , z których
2 właściwe okręgowi.
Z tych liczb widzim y, że środek ciężkości rodziny rzeczywiście leży w okręgu B razy
lijskim , żc tam więc praw dopodobnie po
wstali protoplaści tej grupy, których po
tom kowie z czasem rosproszyli się ku pół
nocy, a w części ku południowi. Podobne w ykazy m ają tę wielką ważność, że uczą nas o k ierunku rospostarcia się pew nych form, co może służyć nieraz za w ierną wskazów
kę przy oznaczaniu względnego wieku ro
dzajów i gatunków . Nadto powyższe wy
kazy zdają się przekonyw ać, że T anagridy dostały się na A ntylle przed niedawnym stosunkowo czasem, skoro tylko posiadają dw a rodzaje, właściwe sobie, na cztery za
mieszkujące ten okręg, a dziesięć gatunków
właściw ych na dziesięć zam ieszkujących okręg. N iew ątpliw ą też je s t rzeczą, że te ptaki dostały się na wyspy A ntylskie w sku
tek przypadkow ych m igracyj, a nic podczas epoki, kiedy A ntylle były połączone z Yu- catanem i G uatem alą, w przeciw nym bo
wiem razie spodziew ałby się należało na A ntyllach większej liczby rodzajów.
Co do rozmieszczenia orograficznego (pio
nowego), mogę podać tylko statystykę tych 32 rodzajów , które sam obserwowałem pod
czas mojej podróży, gdyż inni przyrodnicy, zw iedzający te k raje, nie dostarczyli praw ie żadnych danych dotyczących tej w ażm j kwestyi. Z owych 32 rodzajów: 7 rosciąga się od 0' (lo 2000' nad poz. morza; 3 sięgają do 3000' nad poz. morza- (i dochodzi do 5000' nad poz. morza; 3 sięga do 6000' a miejscami do 7000' nad poz. morza; 2 nic przechodzą 8000' do 9 000' i 11 sięga do 10000' a nawet do 10500' nad poz. morza czyli do górnej granicy lasu, która w K o r
dylijerach na tćj wypada wysokości.
Na zakończenie rzućm y jeszcze okiem na system atykę rodziny T angarów . G ray w swym katalogu ') dzieli rodzinę na cztery podrodziny (Subfam iliae), a mianowicie:
T anagrinae, P ity lin ae, P rocn iatinae i Eu- phoninae.
P odrodzina T anagrinae liczy najwięcej rodzajów i tu należą wszystkie typowe tan gary. Jestto gru p a dobrze scharakteryzo
wana, a z wyjątkiem jednego gatun ku (Lam - protas albocristatus), który się tam niew ła
ściwie dostał, nic przedstaw ia żadnych spor
nych punktów .
P odrodzina P itylinae utw orzona je s tz kil
ku rodzajów, które może właściwiej byłoby zaliczyć do wróblowatych niż do tangarów . U w ażał je też za w róblow ate (F ringillidae), jed en z najlepszych ornitologów, książę L u - cyjan B onaparte. Ptaszki tworzące tę g ru pę żyją przew ażnie nisko nad ziemią wśród wielkich gąszczy. Trzym ają się praw ie za
wsze param i lub małemi stadkam i, pożywie
nia często szukają na ziemi, pod suchemi
' ) Ttodzajem w ła ś c iw y m danem u obszarowi n a z y
w a m y ta k i, k tó ry się w żad n ym in n y m nie spotyka. ' ) T land list of H ird s. Lo n d o n, 1B7 1, t. If.
liśćmi. U barw ienie m ają skrom ne, a w ię
kszość ich posiada charaktery styczne sm ugi na głowie. B arw jask raw y ch (oprócz żół
tej) nie spotykam y tu wcale.
P o drod zina P ro cn iatin ae sk ład a się z j e dnego rodzaju (P rocnias), liczącego zaledw ie dw a gatunki. Są to ptaszki w ielkości na
szego grubodziob a o pięknem błękitnem ubarw ieniu u samca, a zielone rn u samicy.
Rodzaj ten najniew łaściw iej w łączony zo- został przez ornitologów do rodziny T ana- gridów , gdyż budow ą, ubarw ieniem i oby
czajam i zupełnie należy do rodzin y C otin- gidae.
W reszcie podrodzina E uph o n in ae składa się z m aleńkich ptaszeczlców, dla k tó ry ch należałoby utw orzyć osobna rodzinę (E u- phonidae) a to z pow odu licznych cech, od
różniających je od w szystkich innych p ta ków, a głów nie dla zupełnego b ra k u żołąd
ka mięsistego. W samej rzeczy przew ód pokarm ow y tych ptaków nie rosszerza się we właściw y żołądek m ięsisty, lecz żołądek gruczołow y przechodzi odrazu w kiszki.
K arm ią się one przew ażnie owocami deli- katnem i, j a k jag o d y jem ioły (L o ran tliu s) lub owocem kaktusa, a g alaretow ata masa, w y
pełniająca kiszkę p rz y odchodku niczem na- pozór nie różni się od świeżo zjedzonego karm u, mieszczącego się w w olu, jak g d y b y pożyw ienie przeszło przez cały przew ód po
karm ow y bez zm iany.
O byczaje też m ają odm ienne, gd y ż nie będąc, j a k mi się zdaje, tow arzyskiem i z na
tu ry , zmuszone są trzym ać się razem z po
w odu ograniczonej liczby tych drzew , na których ulubione pożyw ienie znajd ują. T a sama okoliczność zm usza j e nieraz do dal
szych w ędrów ek. B ardzo często d aje się spostrzegać, że p o jaw iają się w tych okoli
cach, gdzie ich przedtem w cale nie było, zw abione ulubionym owocem jem io ły . Nie w ędrują też stadkam i ja k inne tangary, włó
czące się bezustannie po lesie. T rzym ają się zawsze w bliskości drzew a, które im k a r
m u dostarcza. T u k rę cą się ciągle. Z daje się, że musza jeść ciągle a niew iele, gdyż widzieć j e można, ja k w przestankach żeru
ją , a potem siedzą spokojnie, w ydając swój m iły śpiew.
Oprócz braku mięsistego żołądka, służą
cego do ścierania pokarm u, E u p h o n in ae ró- 824
żnia się od właściwych tangarów innem i jeszcze cechami. Całe ciało m aja bardzo wydłużone, nóżki stosunkowo krótkie, dziób dość szeroki, k ró tk i i posiadający charak te
rystyczne wycięcie górnej szczęki, która w części obejm uje brzegam i żuchwę. U b a r
wienie m ają różne, zawsze je d n a k w edług tego samego ty p u rozłożone, składające się zw ykle z kolorów żółtego i czarnego. T en ostatni posiada lekki połysk m etaliczny, w padający w granatow y lub fijoletowy.
P łaszcz m ają zawsze czarny, brzuch żółty (lu b pom arańczow y); głowę i g ard ziel czarną lub żółtą, stosownie do gatun ku . T ylk o dw a gatu n k i rodzaju E up ho nia po
siadają plecy oliw kow e zam iast czarnych z charakterystycznym połyskiem półm eta- licznym . G atu nk i tworzące d ru g i rodzaj (C hlorophonia) są zielone z pięknem i ozdo
bam i błękitnem i lub żółtem i. Samice są różne od samców, a m łode w pierw szem p ierzu posiadają ubarw ienie samic. N ie
znane mi są szczegóły, dotyczące sposobu rozm nażania się tych ptaszków.
M ałe te stw orzonka, między którem i k il
k a gatunków nie przew yższa wielkością n a
szego strzyżyka, noszą na sobie ogólne piętno wspólnego pochodzenia z wróblowatem i;
b ra k żołądka mięsistego, w ystarczyłby, aby z nich osobną rodzinę utworzyć. T a sama cecha w ystarcza do oddzielenia g ru p y E u p honia od rodziny T angarów , do któ ry ch zbliżają się przez rodzaj P ip reid ea, posiada
jący podobny rosk ład kolorów i żołądek sła
bo rozw inięty, ja k się o tem naocznie mo
głem przekonać. W każdym razie E u p h o ninae stanowią grupę oddzielną, doskonale scharakteryzow aną i niew ątpliw ie zasłu gu ją c ą na utw orzenie oddzielnej rodziny E u -
phonidae. N a nieszczęście, pomimo ćw ier
ci w ieku, ja k a u p ły nęła od pojaw ienia się pierw szego dzieła D arw ina, którego teoryja m usiała zreform ow ać dotychczasową syste
m atykę, wielu uczonych, naw et d arw in i
stów , nie może się pozbyć tego fatalnego uprzedzenia, że nau ka istnieje przecież nie
tylko dlatego, aby je j się łatw o uczyć było.
Często obawa w prow adzania zb y t w ielkiej liczby g ru p zoologicznych zm usza ich do m ieszczenia p a r force gatunków lub rodza
jó w w takich działach, którym one b ynaj
m niej nie odpow iadają. Dziś system atyka N r 52.
W SZECHŚW IAT.
N r 5 2 . W S Z E C H Ś W IA T . 8 2 5
wybić się pow inna stanowczo ponad zw ykły poziom sztucznych g ru p doskonale określo
nych, a m ając jed y n ie na celu wskazanie po
krew ieństw , ja k ie m iędzy różnem i stw orze
niami istnieją, liczyć się pow inna i ze sto
pniem tych pokrew ieństw , aby zaprow adzić pewną, rów now ażność gru p zoologicznych.
Jeżeli spotkam y rodzaj a naw et gatunek, który nie może w ejść do żadnej ze znanych g ru p zoologicznych, zam iast w prow adzać go nieoględnie do tej lub owej rodziny, pow in
niśm y bez w ahania utw orzyć z niego od
dzielną grupę. U tru d n ia to niew ątpliw ie studyjow anie system atyki, lecz pam iętajm y, że każda nau k a w m iarę, ja k postępuje, co
raz bardziej skom plikow aną się staje, ten więc w zgląd nigdy nam i powodować nie po
winien, gdyż nigdy nie doszlibyśmy do p ra wdziwego obrazu historyi rozw oju istot o r
ganizow anych. System atyka pow inna być drzewem gienealogicznem zw ierząt i roślin, bardzo w praw dzie niekom pletnem , ale za
wsze pouczającem . Nie róbmyż więc z niej jakiegoś zlepku, w którym dalibyśm y nie
raz większe znaczenie pojedyńczym , p rzy padkow ym może, cechom niż ogólnemu ustro
jo w i, rzucającem u praw dziw e św iatło na pokrew ieństw a lub różnice stworzeń nasze
go świata.
0 POCHODZENIU ZARAZKÓW ŻYJĄCYCH
A W SZCZEGÓLNOŚCI
Z A R A Z K A W Ą G L IK O W E G O
n ap isa ł Br Adam Pnżm ew ski.
(D oko ń czenie).
Poznanie procesu kiełkow ania poucza nas zatem, że m iędzy prątkiem nikłym a w ągli
kowym zachodzą istotne i zasadnicze różnice, polegające tak na odmiennej budowie błony zarodnikow ej, jak o też na w arunkow anym przez tę budow ę kieru n k u w ykluw ania się pałeczek na zew nątrz.
Oprócz wymienionych dotychczas różnic znamy je d n a k jeszcze inne między obudwo- ma prątkam i. J u ż wyżej nadmieniłem , że
zarodniki p rątk a nikłego nie trac ą siły k ieł
kow ania naw et po trzygodzinnem silnem ich gotowaniu; należą one w edług dzisiej
szych naszych wiadom ości do najbardziej w ytrzym ałych utw orów żyjących, ja k ie wogóle znamy. Zupełnie inaczej zachow u
j ą się zarodniki p rą tk a wąglikowego. D o świadczenia P asteu ra , K ocha i moje własne wykazały, że u p rą tk a wąglikowego, zaro dniki nie są w stanie w ytrzym ać dłuższego nad pięć m inut gotowania, a najczęściej gi
ną ju ż po gotow aniu przez dw ie m inuty. T a niejednakow a w ytrzym ałość zarodników na wysokie tem p eratu ry tłum aczy się różnem rozwinięciem błon zarodnikow ych, które, jakeśm y widzieli u p rą tk a nikłego są mocno zgrubiałe, u p rą tk a wąglikowego zaś stosun
kowo cienkie.
N areszcie nadm ienić w ypada, że w tych samych w arunkach życia, oba p rątk i w zra
stają i dzielą się z bardzo nierów ną energi- ją . Podczas, gdy pałeczki p rą tk a nikłego w tem peraturze 36° C dorastają ju ż po u p ły wie 20 do 30 m inut podw ójnej wielkości, a następnie się dzielą, to te same zjaw iska w ym agają u p rą tk a wąglikowego średnio dwa razy tak długiego czasu.
W obec wszystkich tych różnic nie może zatem być mowy o jak im k olw iek genetycz
nym stosunku pom iędzy obudwom a p rą tk a mi, ani też o możebności przem iany jednego p rą tk a na drugi. T ak a przem iana m ogłaby tylko wtedy być uw ażaną za możliwą, gdy
by się udało udow odnić, że wszelkie ch ara
ktery morfologiczne p rą tk a w ąglikow ego są zm ienne i przechodzą w odpow iednie cechy p rą tk a nikłego. W ą tp ić wszakże należy, aby tak i dowód udało się kom ukolwiek prze
prow adzić, albowiem na w yrów nanie tak w ybitnych różnic m orfologicznych, ja k ie istnieją między obudwom a prątkam i w bu
dowie zarodników i w sposobie kiełkow ania tychże, potrzeba zapewne, w edług w yobra
żeń, jak ie w dzisiejszej nauce o przeobraża
niu się gatunków panują, niezm iernie w ielu następujących po sobie pokoleń. Z tego pow odu obadwa prątki, w brew przeciw ne
mu tw ierdzeniu B uchnera, uważanemi być muszą i nadal ja k o odrębne i zupełnie sobie obce gatunki.
A toli odrębność gatunkow a obudw u p rą t
ków, nie orzeka jeszcze nic o stosunku, w ja -
826 W SZECHŚW IAT. N r 52.
kim one zostają, do choroby w ąglikow ej.
Można bowiem przypuścić, a takiem u p rzy puszczeniu żadne fakty znane nie stoją na przeszkodzie, że p rą te k w ąglikow y w pe
w nych w arunkach traci sw oją jadow itość zachow ując przytem w szystkie swoje cechy m orfologiczne i że w tedy ja k o b ak tery ja zu pełnie nieszkodliwa, żyje w n atu rz e poza obrębem ciał zw ierzęcych, dopóki ze zm ia
ną w arunków życia jadow itość jeg o nanow o się nie rozbudzi. P odobnie nie je s t w y k lu czoną możebność, aby i p rą te k n ik ły nie mógł się przystosow ać do życia i rozm naża
nia się w organizm ach zw ierzęcych i aby w takim razie nie w yw oływ ał w nich w ą
glika lub jak iejk o lw iek innej choroby za
kaźnej.
Ja k k o lw iek za tem ostatniem p rzy p u sz
czeniem nie przem aw iają dotychczas żadne
’ fakty ani też ścisłe i w iarogodne spostrzeże
nia, to co do pierw szego, rzecz się m a cał
kiem inaczej.
R ob ert K och i jeg o szkoła u trzy m u ją w praw dzie, że zarazek w ąglikow y zawsze i wszędzie zachow uje pełną sw oją jad o w i
tość; dow odzenia swe opierają głów nie na fakcie, że w sztucznych k u ltu ra c h , p ro w a
dzonych przez nich w różnych środkach od
żywczych, nie osłabiała się wcale jeg o j a dowitość '). Ci sami badacze zm uszeni są j e d n ak przyznać, że p rą te k w ąglikow y taki, ja k im go znam y w tkankach chorych zw ie
rząt, a więc wysoce jad o w ity , nieosobliwie je s t usposobiony do życia w naturze poza obrębem chorych organizm ów . F a k t ten w ynika zgodnie ze w szystkich n ad e r licz
nych badań, ja k ie dotychczas n ad tym p rą t
kiem przeprow adzono. N aprzód wym aga on do w yżyw ienia swego łatw o przy sw ajal
nych pokarm ów , m ianowicie gotow ych ciał białkow atych, k tórych nie może zastąpić przez połączenia pi-ostsze, ja k to czynią inne bakteryje. N astępnie, naw et przy obfitości
') Ju ż w e h w ili d ru k o w a n ia tej ro s p ra w k i, o tr z y m a liś m y lis t od p. P rażm o w sk ieg o , donoszący, że w ostatn ich czasach K o ch z m ie n ił d aw niejsze zapa
t r y w a n ia swoje n a zaraźliw o ść p r ą tk a w ąglikow ego.
P . P ra ż m o w sk i zechce b e z w ą tp ie n ia zapoznać nas z tą zm ianą w p o g lą d a ch — dziś je d n a k zapóźno d o
szła nas wiadom ość o n ie j, a b y śm y w a r ty k u le m ogli c z y n ić zm ian y. (P r z y p . R e d .).
pokarm ów zupełnie dla niego odpowiednich, nic korzysta z nich i nie rozm naża się, je ż e li w środkach w yżyw iających znajd u ją się jak ieś zw iązki szkodliwe, mianowicie kw a
sy, które ju ż w m inim alnych ilościach ro z
wój jego pow strzym ują. O prócz tego staw ia on bardzo wysokie w ym agania co do tem p eratu ry , rozw ija się bowiem tylko przy wyższych tem p eraturach (najlepiej przy tem p eratu rze ciała ludzkiego) a ju ż przy 15° C rozwój jego zupełnie ustaje.
J u ż te okoliczności sprzeciw iają się zatem znachodzeniu się p rą tk a wąglikowego w na
turze z temi samemi własnościami, ja k ie po
siada w organizm ach chorych; w naturze bowiem, t. j . w ziemi i w wodach, w yjątko
wo tylko mogą się znaleść w arunki, któreby w szystkim tym wymaganiom zadość czyni
ły. W szelako, choćby się naw et takie w a
ru n k i znalazły, to rozwój jeg o tutaj nie b y ł
by jeszcze bynajm niej zapewniony. T rz e ba bow iem pam iętać, że w naturze żyją set
ki i tysiące innych organizm ów tak bakteryj jak o też grzybów , które rów nież są chciwe dobrych i łatw o przysw ajalnych pokarm ów , a k tó rych rozw oju obecność naw et w ię
kszych ilości kwasów lub innych związków szkodliw ych, jak o też niskie tem peratury zu pełnie nie pow strzym ują; z temi organizm a
mi zaś p rątek w ąglikow y nie jest w stanie skutecznie współzawodniczyć. D ośw iad
czenia k u ltu ry w sztucznych płynach od
żywczych w ykazały naj nie w ątpli wiej , że rozwój jego zostaje w n ader k rótkim czasie zupełnie stłum tony, jeżeli do płynów dosta
ną się równocześnie m inim alne ilości innych, pospolitych bakteryj.
Jeżeli więc n a podstaw ie tych faktów zm u
szeni jesteśm y przyjąć, że p rątek w ągliko
wy, jak o tak i, nie może żyć i rozm nażać się w naturze, to z drugiej strony wiemy zno
wu z całą pewnością, że choroba w ąglikow a w ybucha także w miejscowościach, w któ
rych ani trupów wąglikowycli nigdy nie grzebano, ani też inny powód do bespośrc- dniej infekcyi ze zw ierząt chorych nie istnie
je . Jak ż e więc wytłum aczyć sobie to ekto- geniczne powstawanie choroby? Koch, któ
ry sam liczne fakty takiego powstawania choroby skonstatow ał, przypuszcza, że na miejsca takie zostały zarodniki p rą tk a w ą
glikow ego skądinąd przez wody naniesione.
N r 5 2 . WSZECHŚWIAT. 827 P rzypuszczenie takie je s t je d n a k bardzo nie
praw dopodobne, bo zapytać się należy, dla
czego na innych miejscach, tuż obok leżą
cych i zalew anych przez te same wody, za
rodniki się nie znalazły. O wiele prościej i naturalniej w ytłum aczym y sobie te fakty, jeżeli przyjm iem y, że w takich miejscowo
ściach znajdują się p rą tk i odpowiednio zmie
nione, t. j. takie, k tó re naw et w tych w arun
kach życia, ja k ie przedstaw ia n atu ra, w zra
stać i rozm nażać się mogą.
J e ż e li zaś p rzy jm iem y , że p rą tek w ą g li
k o w y m oże się p rzy sto so w a ć do in n y c h tru d n ie jsz y c h w a ru n k ó w życia, to n iem a żad n e
go p o w o d u , d la k tó r eg o b y śm y n ie m ogli tak że p rzyjąć, że w raz z tą przem ianą traci on tak że sw o ją ja d o w ito ś ć c z y li ściślej się w yrażając, sw ą z d o ln o ść do rozm n ażan ia się w ty ch w aru n k ach , j a k ie p rzed staw iają or
g a n izm y zw ie rz ęc e. T em m niej zaś m oże
m y p rze cz y ć m ożeb n ości tej ostatn iej p rze
m ian y, że m am y j u ż dzisiaj fa k ty , które w p ro st d ow od zą, że ja d o w ito ść p rątka w ą g lik o w e g o n ie j e s t w łasn ością w rod zon ą i n ier o złą c zn ą od j e g o natu ry.
W iadom o, że P a ste u r z jadow itego p rątk a w ąglikowego, wziętego w prost ze krw i cho
rych zw ierząt, otrzym ał przez hodowlę w tem peraturach wyższych (około 44° C) p rą tk a o osłabionej jadow itości,którego uży
w ał do szczepienia ochronnego przeciwko śm iertelnem u wąglikowi. P a ste u r tw ierdzi naw et, że przez dalszą hodowlę osłabionego p rątk a, udało mu się jadow itość jeg o zu p eł
nie usunąć. P rzeciw ko tym rezultatom mógłby w praw dzie ktoś podnieść zarzut, że przez hodowlę przy tak wysokiej tem pera
tu rze p rą te k w ąglikow y został chorobliwie zm ieniony, tak, że osłabienie jego jadow ito
ści tłum aczyłoby się poprostu osłabieniem jego energii życia. W szelako takiem u poj
m ow aniu sprzeciw ia się w yraźna wzmianka P asteura, że osłabione p rą tk i zupełnie no r
m alnie w egietują i owocują i że zarodniki z nich otrzym ane dają znowu generacyje o osłabionźj jadow itości. P asteur powiada bowiem: „ Ile bakteryj być może o rozmaitej jadow itości, tyleż zarodników istnieje,z k tó rych każdy zdolny wytworzyć bakteryj ą o jadow itości takiej, ja k ą miała jego bakte- ry ja m acierzysta". A na innem miejscu:
„N iew inna bak tery ja hodować się daje
w ośrodkach sztucznych z takąż samą ła twością, ja k i bak tery ja najbardziej jad o w i
ta, a cechami swemi zew nętrznem i odróżnio
ną być może zaledw ie na zasadzie luźnych tylko i znikom ych poszlak".
Również otrzym ał B uchner z jadow itego p rą tk a wąglikowego w w arunkach, które nie dopuszczały w targnięcia innych bakteryj do jeg o k u ltu r, naprzód formę o osłabionej jadow itości, a następnie przez dalsze nie
przerw ane hodowanie tej form y zupełnie niejadow itego prątka. Zam iast wszakże z re
zultatu tego wyciągnąć jed y n y dopuszczalny wniosek, żc jadow itość p rą tk a tego je st ty l
ko objawem właściwego przystosow ania się jego do pew nych w arunków życia, poszedł B uchner znacznie dalej i tw ierdził, że udało mu się zamienić p rątk a wąglikowego w p rą t
ka nikłego. Tw ierdzenie to jest, jakeśm y ju ż widzieli, zupełnie mylne.
Nareszcie i mnie udało się z jadow itego p rątk a wyhodować bakteryją, lAórą muszę uw ażać za niejadow itą jeg o formę. Szcze-
j
golowe zbadanie tej formy niejadow itej wy
kazało najzupełniejszą jój zgodność z formą jadow itą ta k pod względem historyi rozwo- ju ja k morfologicznego ukształtow ania.
W tych samych w arunkach hodowana, po
siada ona pałeczki jed nak iej wielkości i kształtu, w zrasta i dzieli się z tą samą szybkością, ma ruchy jed nak o ociężałe i wy
tw arza zarodniki tej samej budowy, które zupełnie w ten sam sposób k iełk u ją i tego samego czasu do kiełkow ania potrzebują.
Stw ierdziłem niemniej, że zarodniki je j są j na dłuższe gotow anie równie niew ytrzym a- j *e, ja k zarodniki jadow itego prątka- Od tego ostatniego różni się ona tylko niemoż- , nością rozm nażania się i w yw oływ ania cho
roby w organizm ach zw ierzęcych ja k nic- j mniej tem, że pałeczki je j o wiele łatwiej przyjm ują stan pływkowy, w skutek czego rozmnożywszy się dostatecznie, mącą płyny odżywcze i tw orzą nareszcie na pow ierzchni tychże cieńsze lub grubsze pow łoki, które
j
je d n a k zawsze są śluzowate, a nie suche, jak u p rą tk a nikłego. Nadm ienić winienem, że tę samą własność tw orzenia pow łok po
wierzchniowych okazyw ały także w yhodo
wane przez B uchnera p rątki niejadowite.
W obec tych wyników badań, można ju ż
dzisiaj orzec, że prątek wąglikowy, znajdo-
828
w s z e c h ś w i a t. N r 52.
w any we krw i, w śledzionie i innych o rga
nach chorych zw ierząt, nie je s t je d y n ą for
mą, w jak iej b ak tery ja ta w ystępuje; obok tej formy wysoce jad o w itej, istnieje jeszcze d ru g a forma niejadow ita, niem ogąca w zw y
k łych okolicznościach rozm nażać się w or
ganizm ach ludzkich i zw ierzęcych i w yw o
ływ ać w nich właściwej choroby. T a osta
tnia form a je s t praw dopodobnie je d y n ą w naturze żyjącą.
Setki zresztą faktów stw ierdzają możność takiego przystosow yw ania się niższych u stro jó w do życia ju ż -to na ciałach żywych, ju ż -
to poza ich obrębem . N iektóre g rzyby sa
profityczne j a k Eurosium , A sp erg illu s i t. p.
osiedlają się czasem na roślinach żywych, a naw et w nikają do ciała zw ierząt, żyją w nich ja k o praw dziw e pasorzyty i wywo
łu ją różne stany chorobowe. N aodw rót, wy
bitne pasorzyty, np. śniecie, grzy b zarazy ziem niaków (P h y to p h to ra infestans ') i t. p.
niekoniecznie potrzebują do życia właści
wych roślin karm icielek. S łusznie też B u
chner podnosi, że pasorzytnietw o je s t ty l
ko szczególnym objaw em przystosow ania się grzyba do życia w żyw ych u stro jach i że objaw ten nie w yklucza wcale możebności, aby grzyb nie m ógł w rócić do pierw otnego swego stanu. W tym w zględzie p rą te k w ą
glikow y nie może stanow ić w y jątk u ; w szak i on m usiał być pierw otnie saprofitem i do
piero z biegiem czasu n ab rał własności j a dow itych i stał się niebespiecznym w rogiem życia ludzi i zw ierząt.
K w estyją pochodzenia zarazk a w ągliko
wego, może więc być uw ażana za ostatecznie rosstrzygniętą. Zadaniem dalszych badań będzie ostateczne udow odnienie, czy form a je g o niejadow ita, otrzym ana p rzy sztucz
nych hodow lach, żyje w n a tu rz e i jakiem i w łasnościam i tutaj się odznacza? Oczywi
ście badania te m uszą się zwrócić przede- wszystkiem do tych miejscowości, w których Avąglik pan u je endem icznie i zaraża zw ie
rzęta zzew nątrz. D opiero po w ykryciu tej form y w natu rze, będzie m ożna przystąpić do rozw iązania dalszego pytan ia, w śród j a kich bliższych okoliczności form a ta naby
*) Por. W szechświat T. IV str. 572.
wa jadow itości i staje się groźną d la życia ludzi i zw ierząt.
Odpow iedź na te pytania wyjaśni nam ca
łą etyjologiją choroby w ąglikowej i ułatw i w ynalezienie skutecznych środków na jój zwalczenie. Nie można także wątpić, że przyczyni się ona również do w yświetlenia zagadki co do innych chorób zakaźnych, k tó ry ch przyczyną są, podobnie, ja k przy w ągliku, bakteryje zarazkow e.
P o s i e d z e n i e d w u d z i e s t e d r u g i e K o m i s y i t e o r y i o g r o d n i c t w a i n a u k p r z y r o d n i c z y c h p o m o c n i c z y c h o d b y ło się d n ia 17 G ru d n ia 1865 roku, w lokalu T o w a rz y stw a , o go
d zin ie 8 w ieczorem .
1) P ro to k u ł posiedzenia dwudziestego pierwszego po p rz eczytan iu został p r z y ję ty i podpisany.
2 ) P . E . D z ie w u lsk i p rz ed staw ił swoje b adan ia n a d p rzew o d nictw em e le k try c z n e m m ięszanin w ody i a lk o h o lu .
Je s t rzeczy p rz y ję tą w nauce o elek tryczn o ści, że m ięszan in a dw u z ły ch p rz ew o d nik ó w elek trycz n o ści posiada p rz ew o d n ictw o zazw yczaj większe od odpo
w ie d n io pośredniego p o m ięd zy p rz ew o d n ictw am i części sk łado w ych . Zasadę pow yższą stosują i do ro stw o ró w alk o h o lo w y ch , a p ra ca P fe iffe ra z ro ku bieżącego zdaje się j ą p o tw ierdzać, ja k o w y k a z u ją ca, że p rz ew o d n ictw o ro stw o ró w w o d n ych alko h o lu ety lo w eg o posiada d w a m a x im a i jed no m in im um . N a d ty m sam ym przedm iotem p. D . p ra co w a ł jesz
cze w ro k u 1882, lic z b y przez niego o trzym a n e zda
w a ło się, że n ie p rz ed staw ia ją interesu naukowego, lecz w obec świeżo ogłoszonej p r a c y Pfeiffe ra , w k tó re j lic z b y podane są bardzo różne od p. D., posta
n o w ił pracę sw oją podać do p u b licz nej w iadom ości.
N a le ż y zauw ażyć, że jeszcze w ro ku 1876, T . Kohl- ra u sch podał p rz ew o d n ictw a d la w o d y i alkoholu.
T . K o h lra u sch je s t m istrzem w ty m dziale n au k i, j e mu zaw d zięczam y w y ro b ie n ie m eto d y b adań p rze
w o d n ic tw e le k tro litó w , — ten badacz w y k a z a ł, że p rz ew o d n ictw o d la w o d y najczystszej ja k ą zdołał o trz y m a ć u ż y w a ją c n acz yń i o zięb ia ln ik a p la ty n o w y c h w y n o si 0,71.10—lu, d la w o d y zaś otrzym an ej p rz y użyciu o zięb ia ln ik a szklanego od 5,4.10 — 10 do 12,8.10—10. P fe iffe r zaś podaje p rz ew o d n ictw o dla w o d y 2,025.10— l0, pom im o to, że u ż y w a ł do ozna
czeń n acz yn ia szklanego, pow staje w ię c p y ta n ie , czy w o d a u żyw an a przez tego ostatniego badacza zacho
w y w a ła owe p rz ew o d n ictw o przez c a ły czas trw a n ia oznaczeń dla szeregu m ięszan in . W o d a zaś u żyw a n a p rz y w yznaczeniach p. D. p o siad ała przew odni
c tw o 5,51.10—,0, k tó re z ach o w yw ała podczas całego szeregu oznaczeń. A lk o h o l p och od zący z fa b ry k i K a h lb a u m a w B e r lin ie , statecznie z ac h o w y w ał prze
w o d n ictw o 0,186.10—I0, k ied y P feiffer posługiw ał
N r 5 2 . W SZECHŚW IAT. 82!)
się alko h o lem o p rz ew o d n ictw ie 2,411.10—"'o. O zna
czenia b y ły ro b io n e m etodę K o h lra u sch a z niektó- re m i z m ian am i, w p ro w ad zo n em i na zalecenie prof.
H elm h o lz a, pod k ie ru n k ie m którego ta p ra ca została dokonana w in s ty tu c ie fiz ycz n ym w B e r lin ie , lub też w edłu g własnego uznania. W przem ów ieniu swojem p. 1 ). opuszcza szczegóły, p odając ty lk o , że badanie p rz ew o d n ictw w o d y, alk o h o lu i ic h migszanin n a
uczyło, ja k o p rz ew o d n ictw o t y c h ciecz y w kolei cza
su ulega zm ianom , a n ie k ie d y bardzo znacznym od ró ż n ych zanieczyszczeń, ja k im im ła tw o u d zielają sig, a m ig d zy in n em i od ilo ś c i i ja k o ś c i gazów za
a b so rb o w a n ych z p o w ietrza i przez ro stw arz an ie sig szkła n acz yń , w k tó r y c h są one p rz ech o w yw an e i w k tó r y c h są d o k o n yw an e oznaczenia, ten ostatni w p ły w bardzo w z rasta p rz y zm ianie tem p e ra tu r D latego też staran o sig w p ra co w n i u trz y m y w a ć m ożebnie s ta łą tem p eratu rę, podczas oznaczeń dla jednego i tego samego szeregu migszanin, a ciecz w czasie oznaczania oporu p osiadała tem peraturg 20° C. W o d y i alk o h o lu p rz ew o d n ictw o b yło b ad a
ne k ilk a k ro tn ie czy jest sta łe i czy osiąg nęły p ew ien im w ła ś c iw y stopień n asyce n ia , tak w ilości rospu- szczonego szkła, jako też p o ch ło n ig ty c h gazów. C ie cze te używ an e do o trz y m a n ia różnoprocentow ych m igszanin i nastgpnie po skończonych w yz nacze
n ia c h re szty pozostałe w n acz yn ia ch w o d y i alko h o lu, p robow ano czy z ac h o w ały p rzew od nictw o, które p o siad a ły n a p oczątku oznaczeń, je ż e li p rzew od ni
c tw o ich n ie uleg ło z m ian ie, wtenczas dopiero lic z b y o trzym a n e d la m igszanin z o sta w a ły p rz yję te za do
bre. T a k o trzym a n e p rz ew o d n ictw a w y k a z a ły , że one są m niejsże od o d po w iedn io pośrednich p rzew o
d n ic tw części sk ład o w ych , to je s t z m ien iają sig w ten sposób ja k te m p e ra tu ry w rz en ia t y c h m igszanin.
Je ż e li procentow ości a lko h o lu w ziąć za odcigte, a p rz ew o d n ictw a i te m p e ra tu ry za rzędne, to o trz y m a się k rz yw e, p ra w ie zupełnie zgadzające sig z so
bą. Itzecz się m a ta k samo z p rz ew o d n ictw a m i m ig szanin a lk o h o lu m etylo w eg o z wodą, które to mig- szanin y b y ły rów nież badane. N a k o n ie c oznaczono p rz ew o d n ictw o d la a lko h o lu a m ylo w eg o i inięszanin tego a lk o h o lu z k ażd ym z poprzednich. P rz e w o d n ic tw a w yznaczo n e d la alk o h o li b y ły następują
ce: d la m etylo w eg o 1,407.10—10, d la etylow ego 0,225.10—10 i d la am ylow ego 0,037.10—10, c z y li że p rz e w o d n ic tw a m a le ją w m ia rę po w iększan ia się lic z b y atom ów w ęgla, a w ia d o m ą jest rzeczą, że tem p e ra tu ry w rz e n ia w z ra stają . P rz e w o d n ic tw a m ig
szanin a lk o h o li po dw a, o k a za ły sig rów nież m n ie j
sze od odpow iednio p o średn ich p rz ew o d n ictw czę
ści sk ła d o w y c h i zm ie n ia ją się w podobny spo
sób ja k te m p e ra tu ry w rzen ia, to jest tw orzą lin ije w klęsłe, lecz lin ije p rz ew o d n ictw z lin ija m i tem pe
r a tu r w rz e n ie n ie zgadzają się, ja k to m ia ło m iejsce d la m ięszanin w o d y z alkoholem m e ty lo w y m ja k rów nież i e ty lo w y m .— W y k ła d p. D . b y ł p o p a rty do
św iadczeniam i.
P o p rzem ó w ien iu p. D. i zała tw ien iu k ilk u spraw b ie ż ą cy ch a d m in is tra c y jn y c h , posiedzenie ukoń
czono.
KBONfKA NAUKOWA.
(Astronom ija).
S z c z e g ó l n y m e t e o r dostrzeżony został 20 K w ie n ia r. b. o godzinie 1 m in u t 80 przez p. Denning-.
M eteor te n ukazał się w gwiazdozbiorze W ę ż a i b la skiem sw oim w y r ó w n y w a ł gw iazd om 3 w ielk o ści.
O sobliw ość jego sta n o w iła n ie słyc h a n a szybkość i pozorna bliskość; z d aw ał się unosić w odległości k ilk u ja rd ó w , a drogę 16° n a nieb ie p rzeb ieg ł w c ią gu zaledw ie */i 2 sekundy. Podobne m e te o ry w id z ia ł p. D e n n in g i poprzednio, lubo ukazują sig rzadko;
przebieg ic h jest ta k szybki, że w oku pozostaw iają w ra ż en ie b ły s k a w ic y i drogę ic h trud n o bardzo ozna
czyć. Po zo rn a ic h bliskość je s t może t y lk o następ
stw em n ie z w y k łe j tej szybkości. P . D e n n in g w z yw a in n y c h o b serw ato ró w do bacznego zw ażania n a te o b jaw y. (N a tu rf. ze spraw ozdań tow . astr. w Lon-
(Meteorologija).
— R e z u l t a t y s p o s t r z e ż e ń u a s z e ś c i u s t a c y j a c l i m e t e o r o l o g i c z n y c h w g u b . W a r s z a w s k i e j i P ł o c k i e j w L i s t o p a d z i e r. b.
B iu r o m eteorologiczne W a rs z a w s k ie w ciągu m ie
siąca L isto p a d a r. b. o trz y m y w a ło re g u la rn ie b u le ty n y z czterech stacyj w g u b e rn ii W a rsz a w sk ie j (M ło d z ie szyn, Józefów , S a n n ik i, C zersk) i z jed n e j sta cy i w g u b e rn ii P ło c k ie j (K ra s in ie c ). Pozostałe sta cyje ro sp o częły p rz y s y ła n ie b u le tyn ó w dopiero w połow ie L is to p a d a lub też w c a le ic h n ie n a d s y ła ły .
O gólną c h a ra k te ry s ty k ę przebiegu z jaw isk atm o sferycz n ych na sześciu w yżej w sp o m n ia n ych sta- c y ja c h w ciągu zeszłego m iesią ca zawrzeć m ożem y w n ie w ie lu słow ach. T e m p e ra tu ra stale zniżała sig w ciągu p ie rw sz ych p ię ciu p ięciodniów ek. W osta
tn iej p ięcio d n ió w ce, szczególniej zaś w ciągu trzech d n i o statn ich m iesiąca, p rz y p a n u ją c y ch w ia tra c h p o łu d n io w ych , zachodnich i południowo-zachodnich znowu się podniosła. B a ro m e tr m ia ł d w a g łów ne m a x im a d. 10 i d. 20 i 2 głów ne m in im a d. 15 i d. 23.
W dnie g łó w n y c h b a ro m e try c z n y ch m in im ó w w y p a d a ją je d y n e n ie m a l w ciągu Lis to p a d a deszcze, je ż e l i n ie b ęd ziem y m ó w ili o deszczach, trw a ją c y c h przez k ilk a ostatnich d n i tego m iesiąca, które n ależy p rz yp isa ć k ie ru n k o w i p a n u ją c y ch wów czas w ia tró w i o m a ły c h opadach w pierw szej po ło w ie m iesiąca, k tó re p o ch o d ziły n ie ty le z deszczu, ile ze szronu i z m g ły . D n ia 27 zauważono śnieg n a w szystkich sta cy ja ch , n a n ie k tó ry c h zaś i zaw ieję śnieżną (w Kra- sińcu, S a n n ik a ch , M łod zieszyn ie). P ró c z tego na
i