K O L U M B PAMIĘTNIK. PODROŻY.
m
3 7
.z, Pierwszet pGŁOvyf L)Ipcą 18 2 9 r.
I . .
DZIENNIK PODRÓŻY Z TYFŁIS DO KONSTAN
TYNOPOLA,— POMNIKI RODYISKIE. — P rzypisa
ne J . K. M . Królowi Niderlandzkiem u przez Pułkom y n ik e. Rottiers, Kawalera, różnych orderów, człpnkct wielu towarzystw uczonych ( B ruxella r. 1829.J
(z D ziennika Jo u rn a l des V oyages.)
Autor tych dwóch d zieł iya£nych urodził sie w An
twerpii. — Okoliczności prywatne , przecie?, łączące sir' z wypadkami politycznemi na początku tego wieku,
■zmusiły go szykać schronienia ,\v obszernem pań
stwie północy,• dla' siebie i swey ro d zin y , które
go iak sain powiada nie b y łb y znalazł w innych kraiach Europy. — Pan Rottiers tak tylko wykład}
powody które go zawiodły do Rossyi; Ićcz Reda
k to r tego rozbioru znayduiąc sic niedawno razem a i *
ftim w pod ró Jy , dowiedział s ię , i i b y ł zatrzyma;
ny w Tempie razem z PP. Polignac, C adoudal, Ri*
viere i innerni...
Wszedłszy w roku 1808 w służbę Cesarza Ale- xandra, wysłanym b y ł do Georgii na początku 1811, iako Szef Sztabu G enerała Xięcią. Orbęlianow do
wodzącego W tych okolicach siłami Rossyiskiemi. —r Ż yczył en sobie tego, pragnąc zwiedzić te mało zna
ne kraie. Zwyczaynćm iego mieszkaniem było Ty flis niegdyś stoljca małego Królestwa a dzisiay piękney prowincyi Georgii. W roku 1818 pułko?
wnik Rsttiers prosił i otrzym ał uwolnienie od słu
żb y , a wracaiąc do E u ro p y , postanowił udać się do Konstantynopola przez Azyą mnieyszą. Powinien b y ł iechać pozcz N ischett, Gori i Kotais; wsiąśdź na statek w Poti przy uyściu Fazu , popłynąć nad brzegami około Trebizondu, Sinopy i t. d. i wylą
dować nakonipc w porcie Byzantyńsknn. Napoty
k a ł ponad brzegiem ślady osad G reckich, pałaców Mitrydata , obozów Pompeią i warowni Cezarów.
Wykonanie tego zamiaru było, powodem do na
pisania dziennika podróży który udzielamy czytel
nikom. Podrozuiąc z przeiazdzka wodną Ariena w reku nasz autor zebrał objaśnienia i sprawdził wiele T zeczy z których nie ieden Archeolog będzie mógł korzystać; z resztą historyą naturalna , nauki, han*,
del , wpyna, nie uszły iego uwagi.
Nasz autor poprzedził opisanie swey podróży z Ty flis spostrzeżeniami dosyć szczcgółowemi nad sta-
yoSytnemi dzieiami G eorgii, nad dzieiami czasów jiowozytnycn, wprowadzeniem Chrystyanizmu , pano
waniem Rossyiskiem iey urządzeniem wewnętrznem, i t. d. Znayduiem y w tych uwagach poprzedni- pzych szczegóły róyynie nowe iak zaymuiące o na
rodzie rnało znanym , o Lesghisach. — w W ypadki woienne (mówi nasz autor) ułatw iły mi zastana- wianie się nad temi na pół dzikiemi ludam i, sta- wiąiąc mję w okolicznościach niebezpiecznych, któ
ry ch inni wędrownicy ani spolkaFKąni pragnęli zna
leźć. Pod czas woyny tylko wykazuie się charakter i istnienie Lesghisęw. Nięęhay wolno mi będzie umieścić tu kilka szczegółów dalekich od mego przedm iotu, przeciez ta k ciekawych, ze na nich całość móiey prący nie ą tra c i; mogę zaręczyć o ich praw
dziwości; lecz dayB o£ę aby nikt ich nie sprawdzał y i aby podczas istotney woyny na wschodzie, nie wi«
dziano srogięh Lesghisów wychodzących ze swych gór i lasów. Lesghistan zaymuie całe wschodnie wybrzeże Kaukazu i rozpoznano w Lesghisach po
tomków tych sławnych Allanów którzy tak mę&nie ppieraiąc się Pompeiuszowi , byli odparci 9 dziesią
tkow ani przez woyska R zym skie, nigdy przeciez pokonani zupełnie. Odtąd łączenie się ich -szczepu z osadnikami Arabskiemi powiększyło ieszcze ichrtie- ugiętośe i wrodzoną miłość niepodległości.
,,Rossyanie nie pobieraią Sądnego podelku z Les- ghistanu:ta posiadłość kosztuie ich naw et; lecz spo
dziewał^ się wprowadzić powoli Religią Chrześciań-
s>ką pomiędzy tcmi ludam i, o g o ł o c i ć Turków z ich' potęzney pomocy, i w równym, stosunku powięk*
szyć swoię silę woicnną.
„Az dotąd Lesghisowie zwani od Georgianow i- mieniem Lekki, Syią tylko z łupieztwa, czyli to wal
czy za własną sprawę, czyli tez naym uiąsię cudzo
ziemcom, W pierwszym razie gdy nikt nie żąda l nie płaci ich usług, Georgia iest dla nich pewnym rodzaiem własności w którey goszczą corocznie. —r Z wiosną wychodząc ze swych niedobytych schro
nień i gór pokrytych śniegiem , rzucaią się Bfay-
■wiecey na Karthinią i piękny Powiat Kisichli.— Bou- dbe. Zakładają swoie lezyska przy brodach rze
cznych, w lasach napełnionych wąwozami, pomię- dzy gruzami dawnych klasztorów i tam oczekuią pasterza i iego trzo d y , m afey karawany kupca, a nawet samotnego wędrowca. Często szukaią łupów yr wioskach a nawet w miastach, uprowadzaią m ie
szkańców i albo wypuszczaia za okupem, albo trzy- maią w niewoli. Sposób iakim zapobiegają uciecz
ce ieńców iest wynalazkiem nayprzemyślnieyszego okrucieństwa. Strzegą ich pierwszych dni z po
wierzchownym zaniedbaniem , i obchodzą się zmie
nił tak ostro uzywaiąc ich do robót naycięźszych , ze większa część usiłuie uciec; a ze nie zna miey- scowości łatwo ich schw ytaj napo w rót; w tenczas dla przeszkodzeuia powtórney ucieczce, Lesghis na- rzyna swoiemu niewolnikowi piętę i wpuszcza w r a - pę drobno pocięte w łosie; rana w krotce si ę goi 7
zasklepia to .ciało obce , i 7, dnie sie być ule.czoria zupełnie; lecz nieszczęśliwy który uległ temu lo- sow i, doświadcza bolesnego swędzenia za każda razą^
gdy chce się oprzeć na pięcie ; i przez resztę życia musi zawsze chodzić na palcach. »,Tak męczono wielu ieńców i zbiegów Rośsyyskich ; ponieważ w eałey A.zyi i Turcyi gdzie ich iest tysiącami, te dwio klassy ludzi zostają wiednym stanie niewoli* Jakże o- kropny instynkt czyni diikich* tak przemyślnemi w okrucieństwie. — Lesghisowie robią sami proch i leią k u le; w iednym ich mieście zwanein Akusha wyra - biaią wszelkie rodiaie b r o n i; znaią wreście ta k ty kę i sztukę woyskową. A Lesghisowie nie umieią c z y ta ć !
,,C o do ttayniowania się cudzoziemcom, nay«
chętniey przyym uią służbę u Turków z którem i maią więcey stosunków przez obyczaie i spólność wyzna
nia, przeciek choć żachowuią z wielką ścisłością wszy
stkie przepisy Alkoranu: piią wino i lubią namiętnie wódkę* Ten napóy iest dla nich tein czerń opium dla T urków : środkiem nikczemnym dodania sobie odwagi. W bitwie przy Manavi w 1812 r . , Les
ghisowie prawie wszyscy byli w stanie zupełnego odurzenia napoiem, niektórzy z nich wpadli na ba
gnety rossyiskie, legli na ziemi nie zabici ale pozba
wieni zmysłów z przyczyny piiaństwa.
,,Za każdą r a /ą gdy T urcy rozpoczynała woynę f ogromna liczba Łesghisów zaciąga się pod ich cho
rągwie. Przed wyyściem gór .5 obieraią sobie wo
dzów zwanych H elladam i; którym przysięgaią n®
faierność. Poczem u d a i ą się w pochód dla przey^
ścia G eorgii, inałemi oddziałami, każdy pod naczel
nictwem swego wodza. Dążąc drogami ubocznemi ktere znaią Iepiey ni/, sami kraiow cy, przepędzają noce w gęstych lasach 4 strzegąc się wszelkiego na
padu i uuikaiąc starannie mieysc zamieszkałych. — Przebywaią rzekę Kour fCyrus) w miałkich m iey- scacb, i staią ńakoniec w umówiohey okolicy którą iest Kars albo Achalcyk; Tymi sposobem dziesięć lub dwadzieścia tysięcy ludzi przebywa niekiedy w m ałych oddziałach, k r a y w którym każdy miesz
kaniec iest ich wrogiem śm iertelnym i —■ za nay- mnieysżyni dostrzeżeniem ich przeyścia otoczyłoby ich ogólne powstanie,i byliby wszyscy zamordowani.
,,Lesghis służy dobrze kiedy mu płacą; żołnierzowi k óniiemii trzeba dać dwanaśćie franków na miesiąc i ia d ło ; lecz iegd wierność źadiiein nie zachwiana nieszczęściem, nie' wytrzyma niedostatku; Trzeba mil także dozwolić łupieztwa i wszelkich nadużyć w oienriyćh: U Turków pod tym względem maią służbę wyborną. „Za to pobłażanie i wolność maią z Łesgisów żołnierzy nieustraszonych, niezm or
dowanych i mężnych aż do podziwienia. Szabla , puginał i' fuzya składa ich uzbrojenie. Można ich uważać z i naylepgzych strzelców ze wszystkich mie
szkańców osiadłych pomiędzy dwoma morzami. —
„Każdy z wodzów zwanych Helladami dowodzi około stu ludźmi. Ma przy sobie bębem i dwa małe ko
iły miedziane, zawieszone u pora na wzór Turków ,
dia daWania znaku w. O ddział sk ład a sig ź ćiźi«Ss<^- ićia irińieyszycłi podziałów . W środku każdego pod
działu , SsółnierZ uznany za ftaymgJnieyszegoi ćpa-*
ti-zony iest oprócz fcizyi, m ałą chorągw ią. C horą
gwie te są ró2hey Łatw y iak b a n d e ry Statków , aby kaSdy ż o łn ierz m ógł poznać swoie. G łos w o d z a , albo riawet dźw ięk dwóch n la ły c h ‘ t)gbenków dosta
tecznym ie s t do kierow ania dziesięciom a działam i ; k tó re postg p u ią, ćofaią s ig , zatrźy m u ią k ro k j zwra- caią sig na praw o i d a lewo z porządkiem i d o k ła
dnością zadziw iającą.
i,T aki to iest n iep rzy jaciel z .k tó ry m woyska Ttośi- Syiskife ż G ćofgii m iały dó czynienia n r . 1S12. E u ro p a zw racaiąc oczy na pole Wypadków bliSsze ie y ; n ie Wiedziała i zdaie sig nie Wiedzieć d o tą d , Se w teySe chw ili n iem n iey św ietna Walka toczyła sig n a drugim końcu Państwa R ossyiskiegó: bo zarówno!
koniećznein b y ło dla R o śsy i, i odeprzeć n a p a d cy-i WilizoWanego n a ro d u , i zabezpieczyć sig <Sd'barba
rzyńców ;
j,Ć!arewicz A lexander, syri Heraklitisźa prżed- ósiatniegó Króla Gćorgii, podniósł bunt otwarty prże- ćiW w ładzy Gesar.skiey , Jskander iedeh * wodzów Lesghisów, st,trzeć wytrawionego mgztwa p rzy b y ł z 19,000 ludźmi złączyć sig z buntownikami.— „D nia 21 Października 1812 r . oddział dowodzony prź^z G enerała Orbelianow zawierający około 8,000 lu
d z i, spotkał nieprzyjaciela W bliskości wioski Ma-
— la —
naw i w prowincyi Kachetyi. ( i ) Buntowników w li
czbie 40,000 wkrótce odparto. Liczyli oni nś bie
głość w strzelaniu swych sprzymierzeńców, którzy za pierwszym strzałem nie chybiali nigdy, mierząc do wodzów nieprzyjacielskich. Lecz b y ł rozkaz wydany aby nie okazywać żadney wyraźney oznaki, i wodzowie podzielali wszystkie niebezpieczeństwa prostego żołnierza. Tym sposobeni officerowie u n i
knęli losu który w poprzedniej ^ m p a ń ii zgładził Xcia Anhalt-Zerbst,krewnego Cesarźowey Katarzyny, G enerała Gouliakow i wielką Iiczbg innych wodzów.
Lecz wkrótce Lesghisowie maiąc iia czele Jskańda postanowili znowu natrzeć. Zawiesiwszy fuzye ńa ramieniu wpadli na kolumny Rossyiskie ze' sztyle
tami w ręku i okrzykiem tysiąc razy powtórzonym y llla lil Zaledwie dobrze wymierzone strzały arty - leryi zdołały ich Wstrzymać i skłonić do odw rotu.,;
Lecz z rozbioru podróży przeszliśmy prawie do opowiadania bitwy. Zostawmy ie politykom i bie
głym w S trategii, a uidaymy sig z nim z Tyflis doi Gori.
Pierwsze dni iego podróży nastręczają przedm iot do badan zaymuiących. Jedno dotyczę sie, rze-
( 1 ) X iąze Orbelianow (D im itri — Z aciiarih) iest potom kiem starozytney fam ilii G eorgiańskiey O r b e l i a n ze szlachty G eorgiańskiey przysłużyli sięRossyi, B a g ra- eyon, A rislot i t . d.
— l i
czy o którą sprzeczano się często, ta zas iest nastę
pująca: „ G d y niepodobna było w G ori dostać powozów takich iakiem i odbywaliśmy podrób az do
tąd , przymuszeni byliśmy przestać na kilku koniach i mułach szczególnego rodza i u, których istnieniu wie
le osób wierzyć ięśzcze nie chce. H ebryd miesza
niec z osła i bąwoiicy iest bardzo pospolitym w pół- uocney Persy i. Widziałem wielką ich, liczbę w Ge
orgii. Jest on w iększym , pięknieyszym silniey- szym i mniey krnąbrnym od osła i zwyczaynego m uła, ale bardzo mało podobnym do Ławoli- cyJ — Niećhay przytaczaią wszystko co może za
przeczać możność łączenia się dwócli tak różnych rodzaiów zwierząt ssących, przezuwaiącego ze zwie
rzem mąiącym ieden tylko.^zołądek, iednokopytowe- go z dvyukopytowym ! ia na io odpowiadam źe tak iest i potwierdzam zdanie tylu wędrowników, spo- dz^ewaiąc s ię , £e moie świadectwo przeważy szalę na strofę p ra w d y .,,
Z Gori y nasz autor zwrócił się ku granicom Jmera- heńskim. W bliskości Marani miasta niegdyś bar
dzo ludnego, lezącego nad Tsenisgali (Hippus s ta -- rozytnyeh) napotkał młodego pasterza który go się p y ta ł czy chce kupić zaiąca; ten pasterz iednakze
3*3ial f*ęce próżne, a nasz wędrowiec rzecze śmieiąc się , ze zapewne iego zaiąc biega ieszcze. N ie , odpowiada wznosząc palec w górę, o Ło sęp lata a tam nisko iest zaiąc. Pasterz biegnie , zagłębia rękę w norze wyrobioncy u stóp wzgórza i wyciąga z nley
f
vy istocie zwierza którego odstgpuie za kilka kopiiekt Na wszystkich dolinach ciągnących sig W ok°łft Kaukazu , zaiące kopią sohie małe iąmy kędy chro
nią sie uyrzawszy sępa, i tam ich chwytaiąpasterze^
tąż samą oznaką wiedzeni.
I Pułkownik Rottjers czynił w swoiey podróży , spostrzeżenia wigcey zaymuiące od tey , którą ier dnak położyliśmy dla ięy oryginalności. Wie za
mierzamy sobie iść za niiri krok w krok w odpo
wiadaniu, w którym wszystko zmierza do zaostrzenia \ ęaspokoienia ciekawości; granice w których zmuszeni Jesteśmy zamykać sig nie pozwoliłyby nam tego, od
syłamy więc czytelników naszych do samego dzielą któjfe zaymie bezwątpienia mieysce w wielu biblio-^- tekach- Temęzasetn niech ł>am wolno hędzie dać im poznać opisanie szczegółu i eyszych źródeł oleiu skalnego które przyrodzenie umieściło w okolicach
Bakou. ,
„Ź ródła znacznieysze oleiu skalnego znayduią się vt Powiecie Balegąn, o dwanaście wiorst od Bakou;
i przeszło trzydzieści źródeł otwartych widzieć tam można,. Ten orey dystyluie sig wewnątrz ziemi i z stgguie z gór kędy zebrany iest w znaczący ilość;.
Nip znaią iego początku, przecież domyślaią sig, ze kiedyś całe lasy drzew żywicznych zapadły sig W iakąś wydrążonpść podziemną kędy ich rozkład sto
pniowy wydaie ten płyn palny. Kolor tego oleiu iest czarny 5 ^ePz przy promieniach słońca połysku
je sig czerwonawą barwą. Ogień nie łatwo go schwy-.
<=• 13 ■«.,
.ta, lecz raz zapalony wydaie światło bardzo iasnc i gęsty dym. Mieszkańcy tego Powiatu a prawie wszy
scy z nad brzegów morza Czarnego, palą oley skalny , W lam pach, lub misacfy zełganych, znaczney ob- szernosci, niezbyt głębokich, i napełnionych pia
skiem prawie do brzegów. — Tym płynem napu- szczaią talfze poszycia swoich mieszkań, ahy desze*
i)ie przeciekał przez nie ; a w lecie oblewaią nim Jiawoły dla oddalenia owadów bardzo niebezpiec$»
pych w tych klim atach.
,>N»e daleko sta m tą d , u stóp wzgórza gnayduie się źródło oleiu białego. Przyymuie ogień łatwo i pali się nawet na wodzie. Podczas pogody, kraiowęy zabawiai^ się \vlewaiąc kilka beczek w odnogę morza Kaspiyskiego i podaiąc ognia pod wieczór. ‘Łago
dne kołysanie się bałwanów okrytych ialc może o- ko zasięgnąć płom ieniem , przedstawia widok obszer
nego morza ognistego. Nasze illumjnacye i sztuczne pgnie są przy te y prawie niczeni.
)> O cztery wiorsty od źródeł oleiu skalnego, iest mieysce nazwane Ateschjah albo mieszkanie' ognia.
W miarę zbliżania się czuć odór siarczany, który staie się wkrótce trudnym do zniesienia. Ten nie*
przyiem ny wyziew trwa może o wiorstę na o k o ło , a w środku przestrzeni , gdy iest sucho, widać wzno
szący się płoiniqp d łu g i, koloru blado-błękitnegof którego blask i moc wżrasla podczas nocy.
Niedaleko od ognia , lecz na wzgórzu siarczystym , Jndyanic wyznania Gwebrow czcicieli .ogijia, wy
V
sławili małe domki kamienne. Ziemia zawarta p o między murami, pokryta iest pokładem z glirry na grubość iedney stopy, aby \yyziew nie m ógł prze
chodzić, Lecz otwory zatkane czopem są zosta
wione mieyscami. Gdy który z mieszkańców po- trzebuie ognia do kuchni, odtyka ieden czop, p rz y kłada łuczywo zapalpne do otworu, i płom ień wznosi się natychmiast: iak wielkim iest otwór p ło m ień ma takąż samą o b s^ rn o ść , lecz iegp wyso
kość i moc powiększają się w miarę iak iest wię- ęćy ściśnionym. Jeżeli trzyma ktq rękę naprzecivv powietrza które się wydobywa, gdy otwór nie iest zam
kniętym , czuie wielkie gorąco, skórą czerwienieie i wzdyma się; doświadcza iednym słowem wszyst
k ich skutków kąpieli par^o-siarczanych. W nocy , chcąc otrzymać św iatło, któreby dochodziło wyso
kości przedmiotów nad któremi pracuia, zanurzają w małych otworach wyrobionych w ziemi p ęki trzci
ny napoionęy poprzednio wodą w apienną; tym sposobem sprowadzają na mieysce na które chcą, potok zapalonego pow ietrza, wydaiącego płom ień na sześć stóp wysoki, maiący światło żywe i zawszę iednakowe.
»Ubodzy tkacze Judyyscy zamieszkali w ley oko
lic y , oświecaią tym sposobem z obustron warsztaty swoie ; nie potrzebuią łozyć starania na utrzym anie światła. Każdy inny ogień iest dla nich bez u- iy tk u , ponieważ gorąco iest tak wielkie ze m u
szą otwierać zawsze drzwi i okna. B yłoby nawet
— i ś —
p- niebezpieczeństwem zapalać w iakiern mieyscu wiel-
1 Ol k i ogień z drzewa; opłakane wypadki wynikły iuż fze. przez nagły wybuch wyziewu. Ten gaz można na- istl. wet przenosić: Gwehuowie posyła i a do odległych
po, prdwincyi Perskich butelki nim napełnione, kędy m, zostaiic nawet przez miesiąc nie traci swoiey pal- uoii ności. Mieszkańcy Ateschjah uży waią go nietylko do płj. potrzeb domowych 4 lecz leszcze dd ogrzewania wa- ysj. p ienuych_ pieców i palenia ciał.
tię, »Prócz tego ognia który pali istotuie, znayduie
;ilv się ieszcze w okolicach Bakou inny który zdaie sie im. bydź tylko próżnem zjawiskiem. Po ciepłych de- e|( śzczach iesieui w gorący wieczór wszystkie okolicz
ni. ne pola wydaią się w płom ieniach. Często ogień
„ toczy się. Wzdłuż gor W ogromnych niassach z szyb- jj. kością nie do uwierżehia. Niekiedy pozostaie niepo- rj;, ruszony. W Październiku i Listopadzie przy pięk-
nym blasku xięźyca płom ień b łę k itn y bardzo świę
tu tny oświeca cały horyzont zachodni, często góra Soghtoku odziewa się podobnym ogniem ^ ale w te n - I czas nie rozciąga się iuf. na doliny; Jeżeli zaś p rze- ęiw nienoc i.eśt ciemna, w tenczas niezliczone w ytryski płom ieni często poiedyncze^ ozęsto w massie, zalewa
ją wszystkie mieysca nizkie i w tenczas góry pozosta*
j ią w ciemności. Ten ogień nie pali ^ i ieżeli się znayduiemy śród niego nie czuiemy naymnieyszegai gorąca chociaż zdaie się bydź chłonącym pożarem.
Siano nawet pozostaie nieuszkodzone. U ważałem , że podczas tych fantastycznych pożarów , rurka pro-
Śiia niego barometru okazała się w ogniu , ćó tiiiilti wiedzie do mnierihąnia, ze to zjawisko iest iedyriid skutkiem elektryczności*
»Teii m ały powiat zdaie się w istocie przezna
czonym na przytułek riieszczęśliwey sekty Z ^ o - astra : tam , człowiek oświecony światłem h atu ral- nem , otoczony wspaniałemi widokami zdziałanemł przez zjawiskd ogiin^* stałby sięG webrem sam z sie
bie gdyby się nie strzegł.)) Tak więc wodoród (siar*
ćżany wprawdzie) ten gaz palący, którego wy-' rabianie sztuczne i użytek rozszerza się coraz wię- cey w tiiro p ie , b y ł od wieków dostarczany ręk ą przyrodzenia mieszkańcom tych okolic. Wędrow
nicy byli świadkami tego zjawiska; a żaden nie po
m yślał, iż może ie człowiek naśladować. Tak za- pew ne powiedzą uczeni którzy maią. się za wy na-' lazców. Jeżeli pratydę mówią, przyznać trzeba , żć przyrodzenie daie w każdym rodzaiu nauki z któ«
rych ludzie zbyt powoli korzystaią.
To iesżcze zadziwja, ze przem ysł nie pom yślał o' wydobywaniu źródeł skalnego oleiu tak dobrze opi
sanych przez P. Rottiers.
Przybywszy do P o ti; miasta przy uyściu ra z u , nasz podróżny naiął sta te k , w ypłynął na morze C zarne, wstąpił do Batoum, do Arckaweh do Witzei ( miasta leżącego nad rze czk ą, która pgwno iest l?yxites Starożytnych) do Athineh albo A le n : »po- rfiewaz iak mówi nasz autor', podług Arieria są lakże Ateny naa morzem Czarnem (Pontus - £uxi«
Husj tak nazwane od świątyni Minerwy zbudowa*
iiey w porządku G reckim . Jest tak£e opuszczony zamek i port. — » Pokazywano P. Rottiers mieysce kędy by ła świątynia Pallady; lecz znalazł tylko stóś.
gruzów. Kilka kolumn zagrzebanych oznaczały obwód zaokrąglony przy sio n k a: a sądząc ze śzcząU ków stawianą "była w giiścife doryyskim,.
Szóstego dnia po w ypłynieniu, nasz w ędrownik p rz y b y ł do Trebiżoridy i wysiadł na ląd. W to«
warżystwie P. D upre , konsula Francuzkiego, prze
biega, zwiedza starannie wszystkie okolice; żadnego trudu nie szczędzi aby nadać cechę praw dy swym dostrzeżeniom; Dla tego chcąc poprawie niedokła
dność popełnioną przez Tourneforta w przekładzie Priapisu który Cesarz Justynian kazał położyć na zam
ku , nasz autor wchodzi pod strych kupców owoców , podnosi tylko wielką dachówkę aby go nie dostrze
gli Turcy i przepisuie charaktery ieszcze zupełnie zachowane. O to iest cały napis:
»W Jm ieniu naszego Pana i Boga Jezusa Chrystu-
»sa ; C esarz, Cezar-FIavius Justinian , Allemański ^ ))Gocki, Frankoński,' G erm ański, f a r tó w , Alla
chów } Wandalów j A frykanów , nabożny > szczęśli
w y y zwycięzca , sławny , zawsze czczony , świe- , ?tny , odbudował hoyriością swoią gmachy publicz })ne miasta za staraniem i pod opieką Ireneusza ,
„świątobliwego Biskupa,r. po Jezusie Chrystusie 543.^
Pułkow nik m iał do Baszy Trebizondu zlecenie dyplomatyczne o kilku uprowadzonych niewolników*
— 18 —
jrfaszą wówczas b y ł K ozref- Mehemed który po drugi raz zaymuie urząd Kapitana-Baszy i dowodzi siłami Tureckiemi od strony Warny. Kozref wysłanym b y ł dla zaięcia mieysca Sol i mana z poleceniem by od- bieraiąc mu władzę odebrał razem i życie. Można li spuścić się n s człowieka który nawet z Sm yrnen- jkiego portu przywołał Mehmet Efendego wysła
nego do M etelinu, kędy podle powiedziono go na śmierć?
„ Takim b y ł człowiek, mówi P. R. przed któ
rym mieliśmy bronić, nie sprawy ludzkości, bo nie zrozumiałby nas, lecz przynaym niey sprawy władzy Rossyyskiey, którą nie powinien b y ł pogardzać. ~ Przybyliśm y pod w ieczór, ubrani w paradnych su
kniach maiąc z sobą tłumaczów i liczny orszak. — Wiadomo iak konieczną iest rzeczą na wschodzie o- kazywać tyle przepychu ile dozwalaią okoliczności.
Kozref przyiął nas z naywiększą okazałością. Śród podwórza oświeconego pochodniami zgromadzili się w wielkiey liczbie muzykanci, graiący to co Turcy na- zywaią aryam i, są to często powtaraane brzęki ra
zów w metalowe struny, przy-towarzyszeniu dwóch albo trzech małych fletów , Wszystkie bez miary i zgody. Z tad to nasza muzyka zwaną turecką, bie
rze początek.
„Posadzono nas na sofach w obszernym salonie o- świeconym kandelabrami srebrnem i. Kozref usiadł wraz z n a m i: b y ł to człowiek mogący mieć około 50 la t, tłusty i dość yźle zbudowany; siedział nie-
— 19 —. 1
■ ' i SM i ' ■ ' ■'<’
zgrabnie na ogrom nych nogach które Całkiem w sunął pod' siebie : iego postać wystawiała przebiegłość po
łączoną z oboigtnością. Przyniesiono nam kawę i wkrótce zaczęła się rozmowa. Po kilku słowach w stęp n y ch mówiłem nprzód w w yrązach ogólnych o często w yrządzanych gwałtach w posiadłości ros- syyskiey: na to nic nie odpow iedział. Nalegałem,, sprawdzając czyn, i odpowiadając szczegóły nayścia na Persat. Kozref odpowiedział oboiętnie , ze o tern nie wie. — Powtórzyłem wiec z żywością , Se go uwiadamiam ia , w imieniu Cesarza mego Pa
na i ze wymagam prędkiego wynagrodzenia. Ce
sarz twóy P a n , rz e k ł iest źle uwiadomionym. Te słowa mnie dotknęły i krew uderzyła mi do głow y ; powiedziałem m u , źe wiem o tern iż p riy ią ł do siebie dziewczynę piętnastoletnią uprowadzoną z P er
sat ; przypomniałem iego obchodzenie się z. ieńoa- mi Rossyyskipm i; wreszcie... Lecz Turek zawsze spokoyriy , odpowiadał tylko : »Nie wiem o tein ; któż tego dowiedzie , zawsze poprzedzone k łę bem. dymu (ciągle albowiem palił tytuń.) Jego po
stać była iak gdyby z m arm uru, dostrzegałem ty l
k o , że ściągał usta z ironicznem wyrażeniem. To wystarczyło na ukoienie tey gwałtowności europey- skiey niknącey przed cierpliwością muzułmanów.—
Kie poszczęściło mi się dla tych samych przyczyn , które tak często niweczą naszą dyplomatykę w po
dobnych okolicznościach- T urek zawsze czyni po
stanowienie naprzód, i przeciw twoim usiłowaniom
stawia oboiętność nieprzezwyciężoną. Poznałem % ze Kozref bronił się i że miał moie wydane sobie rozkazy; i ieżeli mi niekiedy odpowiedział czy
n i ł to przez resztę grzeczności i gościnności. —- W strzymałem się przeto , spodziewaiąc się dokoii- czy6 tego interessu w Konstantynopolu , lub przy- naymnićy zdać go staraniom Ąmbassadorą Rossyi- skięgo.
,, Przyniesiono sorbet i między ipną ą Kozre- fem toczyła się rozmową o rzeczach oboiętnych.
P rzed odeyściem prosiłem go o pozwolenie zwie- dzenią sławnych kopalni Gunieh-Kaneh leżących w górach o sledmnaście mil pd miasta. Zezwolił ną moie żądanie i ofiarował nawet iednego z dworzan dla towarzyszenia mi w drodze. s
„P rzepędziłem ieszcze kilka dni w T rebizondzie po tem widzeniu się ; zwiedziłem starannie wszyst?
kie pomniki , lecz znalazłem tylko na pół ztarte na
pisy , których umieszczenie tutay bez żadnego by
łoby użytku: wszystkie Były z czasów Alexego Ko- m aena. Miałem porę przyyrzeć się iaki stan zni
szczenia uciskał to wielkie miasto od czasu podboiów Machometa lig o . ?Jasi wędrownicy w ypłynęli na morze i przeciwne wiatry uniosły ich ną kilka m il od przylądku Postipei. Oświadczyliśmy nieukon- tentowanie Mochamedowi-Reis naszemu sternikowi przypisuiąc iego niezręczności ten w ypadek: w i- s tocie gdyby b y ł um iał rzucić w porę kotwicę, p o wstalibyśmy w mieyscu spokoynem. Ta m ała na
21
gana była przyczyną wypadku którego rozwiązanie ftiogło stać się dla nas smutnem. To zdarzenie maluie lepiey n il wszystkie jakiekolwiek badania, ąharakter wielkiey liczby Turków klassy nilszey.
,,Przypominaią sobie zapewne czytelnicy, ie w Trebizohdzie zmieniliśmy statek i sternika. U ło
żyliśmy się z Mechmedem-Reis , którego nam Pan P u p re zalecił. A i dotąd człowiek tćn okazywał się być dobrym ęboci$£ nieokrzesanym : zaymował się n a m i, strzegł pd niebezpieczeństw, wskazując śro
dki uchronienia się od nich: przynaymniey takie by
ło iego postępowanie przed Lazelunąn.
, , Odkąd zaś lekka sprzeczka o którey mówiłem zaszła pomiędzy nam i, uyrżeliśm y ie iego oczy za
jaśniały ogniem ponurym , iego rysy zwykle nazna
czone piętnem oboiętijości ożywiły się n ag iej na
reszcie prawię odchodząc od siebie z a w o ła ł, ie Al- lah ukarze go za t o , ie wziął Zf&aeuroty ^niewier
nych) na swóy sta te k ; ie my sami ściągniemy bu
rzę! Mówiąc to ciskał się po małym pokładzie iak- by szalony. Nakopiec p rz y d a ł, źę zgin ie, ieżelt tego będzie trzeba aby tylko zatopił nas razem % sobą i uchwycił w obie ręce iedno z ogromnych wioseł. Nie domyślaiąc się iego zamiaru, oczeki
waliśmy dosyć spokoynie końca tego uniesienia: lecz uy rżeliśm y, ie nasz sternik podnosił prostopadle w io sło , uderzał nim mocno w spód sta tk u , wzy
wając za kaid.em uderzeniem Boga i iego prordka.—
Musiałem rzucić się na niego dla wstrzymania go,
kilka ieszcze takich uderzeń by ty by nas pogrążyły na dno. Z drugiey strony , zona przelękniona za*
w ołała: haman 9 haman , efeiidil Łaski , ła s k i, panie! Syn móy umieiąc po turecku czynił mu ty
siąc obietnic* czyli to uspokoiło g o , czyli tęż przeszło to uniesienie podobne 4<> gorączki lub wzburzenia nerwów 9 nie uczynił żadnego oporu i n i powrót zabrał się spokoynie do steru.
„W iatr stał się mniey gwałtownym. Rozwinął 'żagiel i zbliżyliśmy się do lądu. Jednak tenże sam ogień błyszczał ieszcze w oczach Mohamuda; napa
dały go czasami wzruszenia konwulsyyne i chwytał za pugiuał wznosząc oczy do nieba. Naradzaliśmy się między sobą nad środkami zabezpieczenia się od iego wściekłości. Moi ludzie radzili mi pa prostu aby wpaść na sternika i iego czterech wio
ślarzy f wrzucić ich w morze i płynąć iak będziemy mogli na prawo ku Bosforowi; moia Sona wstawiła się prosząc nas ze łzami w oczach, abyśmy przed
sięwzięli łagodnieysze środki; podczas tego Maham- med patrzał na nią i iey łzy zdawały go się wzru
szać, chociaż nie wiedział że wstawiała się za nim.
Wreście zgodzono się aby pięciu z pomiędzy nas stało zawsze obok pięciu Turków, każdy z wlepio- nem i oczyma na swego: za pierwszym symptoma- iem uniesienia podobnego te m u , którego ledwie
£eśmy nie stali się ofiarami , miano sobie dać wza- iernny znak i Muzułmanów rzucić w morze. P rze
cież nie było potrzeba tego ostrego środka który
23 —
wskazywało nam staranie o własną całość!/
Za przybyciem do Sansoun , syn P. Rottiers ó*
skarżył przed Musseliinem postępowanie sternika.
Kazał go wezwać przed siebie. Mohammed poca
łow ał kray szaty Musselima potem o d stą p ił, słu chał skromnie wyrzutów i zagrożeń wodza i p rosił 0 przebaczenie. Wyiechawszy z tąd, iużto postępu- iąc brzegiem morza Czarnego , iużto wsiadaiąc na statek, lub zagłębiaiąc się wewnętr® kraiu aby wró
cić na m o rz e , pułkownik Rottiers zwiedził B ona, Oumeh 9 Sansoun; udał się aż do Amazyi, oyczyz- ny wielkiego M itrydata, ztamtąd do Tokat miasta li
czącego 40 }000 ludności ; do Marsevau , do Os- manjouk , do Kesil*Jrmank kędy znayduie się ąiost sięgaiący dawney starożytności. Postępował brze
giem Delidewris , dostał się do Totia do Kastambo 1 przybyw ał nad morze Czarne w S inope, które o- pisywał bardzo ciekawie, a tain wsiadł znowu na sta
tek. Zw iedził Anaastrę która podług niektórych autorów miała być rodzinnym miastem Homera , i i Heraklią starożytną osadę Megareńczyków. W tym mieście nasz podróżny m iał przygodę mogącą dać nowa p ró b ę ' obyczaiów T ureckich: o to są iego słowa :
Przechodząc ciasną uliczkę tego smutnego miastay usłyszałem w pewnym domu, człowieka krzyczące go całem gardłem iak gdyby go zabiiano. Móy przewodnik powiedział m i , że to iest T arek które-
? V
$
go Kady mieszkaiący ta m , każe b ić , za występfeK o który oskarżyła go żona,i o co sędzia kilkakro
tnie go napominał. W podobnym przypadku oskarży
cielka tak postępuie prosząc o sprawiedliwość. Staie przed Kadym : tam skłoniwszy się w cichości z pra
wą ręką na piersiach, zdeymuie pantofle i kładzie ie na ziemi przed Sędzią , piętami obrócona k u n ie m u , po ćzeril się podnosi powiadaiąc pisarzowi imie swego małżonka; Ten iest wezwanym, a Sędzia m ó
wi m u:,; /Widzisz o co ciei oskarżaią ? — Weź te pantoile i zanieś id żonie: gdy to będzie raz iesz- ' czej wiesz com ci przyobiecał: precz.j,
Widać , iż ten Turek karany w obecności P u łk o wnika R . , n ie raz iuż dopuszczał się winy. Nasi podróżni opuścili Herakleę' i nazaiutrz doszli aż do ujścia Bogazu; Tyle iuż iest opisów Konstantyno«
pola i Bosforu, ze tu Zostawiem y naszego autora,-i przeydziemy do ważnieyszago dzieła które wydał powróciwszy do Niderlandów.-
Dziennik podróży z T^yflis do Konstantynopola , iest dziełemi które można zalecić , pełnem użytecz
nych widoków 9 ciekawych szczegółów i poszuki*
wań historycznych i handlowych wielkiey wagi. — Autor sam w pewney części iest własnym krytykiem . Mogłoby być zupełnieyszem i w \yiększym ułożone porządku*. K ształt dziennika przeszkodził autorowi umieścić uwagi swośe porządkiem przedmiotów.
Gdy wrócił do oyczyzny P. Rottiers , J. Ki M.
Król Niderlandzki polecił mu w roku 1825 i 1826
— 24- ^
przedsięwziąć podroż w celu naukowym do wschodu.
Mało iest części Grecyi któreby nie m iały swego malarza lub historyka. Jedna a i dotąd wyspa Ar
chipelagu uniknęła ws zeljciego rodzaiu poszukiwań.
Wyspa Rodus nie iest ieszcze znan4[dokładnie; a.ie- dnak któryż kray iest bogatszy w wspomnienia histo
r y c z n e , W podania ludu! Tę przerwę półkowuik Rottiers napełnił.
Wylądował w Rodus w Styczniu 1826 r. w to
warzystwie iednego ze swych synów i malarza Pana Witdoeck* Przedsiębrał pracę razem trudną i nie
bezpieczną > ponieważ Turcy Rodylscy nie pozwo
lili a£ dotąd nikomu przerysowywać pomników, A szczególmey wnętrza , kościołów i znacznieyszych gmachów. Kilk& Jat temu , xiądz Desmazures le
dwie nie stał się ofiarą swey ciekowosci chcąc weyść do kościoła Sgo Jana .(wielkiego meczetu.) Ledwie próg p rzestąpił, Muzułmanie rzucili się na niego,4 i dość b y ł szczęśliwym i źe tylko u tracił kapelusz , który mu upadł w tóy ilagłey Ucieczce*
Jeżeli pułkownik Rottiers Wskórały więcey , winien to szczególnieyszemu wypadkowi którego opowiada- n ie znayduie się w iego dziele*
B ył 011 pierwszym z chrześcian, który więcey lak po trzech wiekach * wszedł do tey świątyni zakonu Sgo Jan a, zniewaloney od r. 1522 i przem ienioney w Meczet. Sześć godzin siedział w niey zam knię
ty : ten czas b y ł dostatecznym przy pomocy towa
rzyszącego malarza do zmierzenia obwodu i odry-
— 26 —
\
sow.ania iey taką iaką iest dzisiay. Jest to ilaywig-»
cey zaymuiący pomnik chr2eściaństwa ; choć mniey znany od kościoła Stey Zofii w Konstantynopolu j groby Piotra Aubuston , Em eryka Amboise i Fabry- cego K arretti uderzaią wzrok wchodzącego; nie ma iu£ napisów na dwóch pierwszych od czasu iak T u r
cy/niszczyli grobowce; na tr2ecim napis iest zacho«
wanym całkowicie*
Jnne malowidła przypominają to wszystko cókol*
wiek może pociągnąć uwagę i zaiąć se rc e : sławna cela Sgo Jan a, klasztor kawalerów Rodyiskich, ie- go drzwi starożytne, obwód, herby i t. d. ulica zakonników rycerskich, ta k s ą szanowane od czasu i Turków, i/ zdaie się ze ieszcze owi ludzie poboż
ności oddani w nich m ieszkaią, zamek na którym b y ł sądzony Damoral; kościół Stey Katarzyny kę
dy zło/ono z okazałością zwłoki Maryi de Bauf ny Humberta Delfina ; zaiezdne domy dla Francu
zów , Anglików, Włochów i innych ; grobowiec z białego marmuru Roberta de Juliac Wielkiego mi- sirza zakonu, z którego płyną wodotryski teraz prze
znaczone do umywania rąk przed modlitwą; keściół Matki Bo$ey z Filermu , o dwie mile za miastem.
Dzieło rozpoczyna się ciekawemi uwagami nad kolosem Rodyiskim tale sławnym w starożytności.
A utor, wiedziony od Pliniusza, oświecony ' własne- mi uwagami, doszedł do oznaczenia prawdziwego mieysca które zaymował ten cud świata. Aż dotąd mieszczono go przy weyściu do p o rtu ; on wskazu- ie f a łs z y W9ŚĆ tego mniemania.
Lecz wędrownik opisuiący przedmioty ohuazaią- ce iego ciekawość, w części tylko wykonywa swóy zamiar: trzeba leszcze abyprzela^w czytelników wra-' zenie które na nim te przedmioty sprawiły w chwi
li gdy na nie rzucił oczym/i. P. Ro.tliers maluie wy*
bornie iakie uczucie przeymywało.iego serce na wi
dok R odu, tego mieysca kędy pomiędzy szczątka
m i trzech odmiennych cywiłizacyi , zasiadło dzi- siay barbarzyństwo tureckie. Te uczucia są wyda
ne tem w ie rn ie y , ie autor kierowany samą prawdą nadaie swemu dziełu kształt dramatyczny. Towa
rzyszył mu w iego wyprawach pewien Rodyyczyk, który dostarczał mu objaśnień tak nad przedmiotami starożytności i średnich wieków, iak i nad późniey- s?emi. Te ożywione rozmowy, które, przypominają tyle wspomnień, nacechowane są barwą mieyscowości.
Mało w Europie iest domów starożytnych których- by świetne wypadki nie wiązały się z historyą Ro
d u , przez niektórych z ich członków. Pom niki R o d u będą m iały pociąg nay.większy dla tych rodzin.
Lecz nie iest to iedyria ich zaleta. Z resztą powin
niśmy uczynić tę uwagę nasfcym czytelnikom , ie dzieło to nie ma nic wspólnego z (pismem P. Viłle- neuve-Bargemont o W. Mistrzach Rodu.
Król Niderlandzki chętn ie'p rzy iął przypisane so
bie Pomniki Rodu. , Ten władzca, oświecony opie
k u j sztuk i n a u k , zachęcał autora dó prac dalszych.
Kawaler O dvaere, malarz J. K, M. podjął się
- 2 7 -
przeyrzenia m alowideł, rysunków i sztychów pole«
conych prócz tego pierwszym artystom Belgii.
Dzieło podzielone iest na 15 oddziałów ,(livra- isous) z których każdy (zawiera pigć rycin in folio podłużnych , a ie d n ą , dwie , niekiedy trzy kartki in 4to wyiaśniaiącego textu, bardzo starannie wydru
kowane na pięknym welinowym papierze i powie
rzone staraniom PP, Tence braci. Dzieło , którego prawie połowa iu£ wyszła, w kilku miesi.ieacU skończonem bodzie.
II.
t
OPISANIE WYSPY BORNEO. — P odług doktora Bromm.
(tłum aczenie % Niemieckiego.)
Borneo, 'nayobszernieysga z wysp Archipelagu Jndyiskiego (a wyiąwszy nową Ilollandyą nayroz- legleysza wyspa i; całego globu ziemskiego ) lezy pomiędzy 5o 10’ szerokości południowey, 7° 15’ sze
rokości północney, a 125° 38’ l3 6 o 40’ długości południka. Jest ona na wschód Sumatry, na północ Jawy. Naywiększa iey długość rachuiac od Tonjong- S a la ta n ai do przylądku Sampangmanschio zawie
ra blisko 200 mil Niemieckich, naywiększa szero
kość od Tonjong-M ora, do Aert-Guissens-Hoek ma do 145 m il, a podług nayświeższych wyrachowali
iey powierzchnia wynosi i}0 11,205 mil kwadratom wych.
Ł ańcuchy gór, da t r z y , sześć aż do ośmiu tysię
cy stóp w ysokie przerzy n ają wyspg w ew nątrz, a n i.
akie okolice n ad b rzeżn e często-w oda zale wa. N ie
k ie d y całe lasy są zatopione i tw orzą gaie podw od
ne ta k , że ostrzygi przyczepiają sig do gałęzi drzew , a gdy woda opadnie można ie zbierać do pożywie
n ia iak b y owoce.
B orneo, obfituie sy bieżące wody i rzeki spła- wne , przepływające wyspg w różnych kierunkach- Znacznieysze sa Sarnbas, L a w a , Jankenriwer w czę
ści zachodniey a Beniarriwer w południowcy. T a ostatnia rzeka wpływa wodnogg B enjar - M assin, • nayobszernieyszą i razem naypewnieyszą dla przy- bywaiąćych s ta tk ó w le c z weyście do niey iest bar
dzo niebezpiecznem z przyczyny ogromnych kora
lowych krzewów żwalaiących ią w czgści. Jnne zna
cznieysze odnogi są: Borneo ciągnąca sig wewnątrz lądu na 18 mil; Malvooćboo rozległa na sześć m il, Sibojian, Barów i Tchiongbai w Królestwie Soo-
luh. ' )
Znacznieysze p rzylądki zwane od kraiow ców o- gólnem jim ieniem Tonjongs są na p ó łn o c , Tońjong Jnaruntag i Sanpanmanschio , na zachód, Deuteco- mes-Hoek, L a p a r , Tampiksan i Guissen-IIoek na p o łu d n ie , Tonjoung-Sahany B n va n , L acli, B a ło t K inguelan i M ora,
Klimat ley wyspy leżąc^y pod równikiem iest
— 30 —
gorący, lednakże wiatry morskie i obfite deszcze zmnieyszaią niekiedy przykry upał. Niebo często pokrywa się. czarnemi obłokami; z których na oko
lice deszcz potokami spływa. Dwie pory jedynie i wiosna i lato następuią po sobie porządkiem ; ie*
sieni zaś i zimy, iak zimna i śniegu nie znaią mie»- szkańcy tey wyspy.
Wielka liczba pokoleń różniących się między so
bą kolorem , mową, obyczaiami i zwyćeaiami zale
ga obszerną wyspę Borneo. Liczą na niey do pół- czwarta miliona mieszkańców.
Jglotowie cery ciemno ż ó łte y , z włosami w eł
niasto* krętemi zamieszkują góry wewnętrzne. Ten lud dziki żyie dotąd prawie zupełnie w stanie na
tu r y , żywiąc się z polowania i płodów które ineu- prawiaua przez nich ziemią wydaie. Eidachany koloru. brunatno żółtego, mniey ogorzali od Jglo- tów zamieszkuią część północną w yspy; są oni wstrzęmięźliwi, odważni i przemyślni lecz dzicy i krwi chciwi. Poświęcają ofiary z ludzi swym bó
stwom i groźni są dla sąsiadów. Strzały napusz
czają trucizną wydobywaną z soku drzewa Jppuh , i są przekonani iż używanie takiey broni iest rz e czą bardzo prawną i że cudzoziemcy ich strzałami zabici są godnemi dla ich Bogów ofiarami. Stroią domy zębami i czaszkami zabitych , mniemaiąc Se przez ich liczbę okażą dowód stfey pobożności i naychwalebnieyszey gorliwości. Z resztą zabóy- stwo, cudzołóstwo, kradzież i przeniewierstwo, śmier-
— 31 —
clii karzą. Biadjhow ie i DayaksowU są ludami Żyiącemi szczególniey z rybołóstwa. Podobieństwem k iest do praw dy, że pochodzą z'połączenia M a la y-
czyków z Eidahansam i i zamieszkują cały brzeg mor
ski. Chaty ich stoią zwykle na palach, często wy- staiąc daleko na wodę. D ayaksow ie' są ludem nay- przemyślnieyszym wyspy , szczególniey ci którzy mieszkaią na wschód, nazywani niekiedy imieniem jU aiati. Ci ostatni prowadzą na m ałych statkach od 6" do 8 beczek mieszczących , handel dość zna
czny z okolicznemi wyspami i z Chinami. Przedn
ią sól wygotowaną z wielu roślin morskich, ostrzygi*
muszle czarne i białe różnego rodzaiu , skorupy ślimaków bardzo poszukiwane a często drogo pła
cone w Chinach; B latijang) rodzay ciasta pożywne
go, smacznego x które przyrządzaią mięszaiąc mię
so pewnego gatunku skorupiaków z korzeniami. — Na północ Borneo mieszka pokolenie TecLong ( Oran Tedońg) złożone z okrutnych rozbóyników oskar
żonych nawet o ludożerstwo. Okrucieństwa i roz- boie uczyniły icji bardzo strasznemi dla wszystkich narodów żeglulących w te strony. Zony Teridongów trudnią się iedynie urządzeniem kaszy z Sago, któ
ra iest zwykłem pożywieniem tego pokolenia, a proca tego znakomitą częścią ich handlu. W północno*
zachodniey stronie wyspy, znaleść można wielką li
czbę Chińczyków któray tam zamieszkali od da
wna, trudnią się uprawą pieprzu którego znaczne po- siadaia plantacye.
; i
Malayczykowie, wszyscy wyznania Machometd 9
naród cery zółlo m iedzianey, z wło€ami giadkie-*
mi, kształtu wysmukłego i przyjemnego# partuiąc nad większy częścią brzegów, przeszkadzała .0 ile mogą, związkowi Europeyczyków z kraiowcami wyspy. —•
Wodzowie i ‘znakomitsi z Malayczyków , lubią zby
tek i wystawność i &yią z pewnym rodzaiem prze
p y c h u , oddaiąc się rozkoszom;-kobiety których każ
dy z nich może tyle posiadać ile mii pozwalaią oko- liczności, są w ogóle przystoyne* żywe 1 czynne.-—
Wyspa Borneo i o ile mogliśmy dotąd ią poznać, rzą
dzona iest przez dziesięciu Sułtanów* którzy maią pod sobą innych małych władzców; wszyscy są z rodu Arabskiego lub Malayskiego , lecz władza ich iest nie iednakową. Naypotę£nieyszym iest Sułtan Sooluh po nim Rządca Boneoy daley Sułtani BenjaP M assin
,
Sucadartct, Landak,
P ontianak,
Tirurt tK o ri-L anea, Sambas i Hermatha, Brzegi zacho
dnie lepiey są znane od wschodnich, ponieważ w la
tach 1815 i 181S >nayczęściey zwiedzali ie Europey- czycy.
Vasco de Gama pierwszy odkrył wyspę Borneo, a niedługo potem Portugalczycy i Hiszpanie w ie«
dnym czasie chcieli ią zaiąć. Te dwa narody wy
budowały warownie w okolicach S a n ta n g o dwa
dzieścia mil wewnątrz kraiuN po nad brzegiem rze*
czki P ontianak. W ały uzbrojone w zelazne arma
ty, miały bronić władzców tych nowych budowli, któ
rzy sądzili się dosyć silnęmi do uiarzmjenia kra-
łoWćów1 1 róZerągrtieriia na zawsze swey władzy#
Lecz napotkali .wiele trudności, a kraiowcy wkrótce
* rzucili obrzydłe iarzmo. Wyrżnięto za ło g i, z zie-' mią zrównano Warownie i wszelkie przedm ioty mo
gące przypominać obecność cudzoziemców. Rozrzu
cone g ru z y , kilka starych zagwoEdzonych arm a t, lezących na ziem i, na kfórey dzisiay rosną wspa- niałe drzew a, kilka nakoniec rzadkich D ikatonów ( sztuk monety srebrney) chciwie poszukiwanych od
złotników z przyczyny czystości kruszcu; oto są iedyne pomniki napotykane ieszcze na posiadłości Hiszpańskióy i Portugalskiey. * Podozas tęgo powsta
nia cały brzeg zachodni oczyszczono z Europey- czyków i kaida prowincya wyspy starała sig wszel- kiemi sposobami aby na przyszłość zabezpieczyć sig od odwiedzin ludzi białych. Żaden naród prócz [Niderlandczyków nie kusił się więcey o zagarnięcie' tych brzegów , a£ w roku 1816 G enerał Daendels stałością swych usiłowań i poświęceniem tysiącow lu
dzi doszedł do tego iz w Benjar - M assin zatknął chorągiew holenderską. W ysłał z tąd pewną licz
bę nicspokoynych D y alt sów z okolic, dla powiększe
nia woiennych sił Niderlandzkich na sąsiedniey wys- pie Jawa, do których byli wcieleni. Probowano wszel*
kich środków ustalenia się na nowo w Benjar-Mas-*
S in ; kopano k a n a ły , budowano koszary dla Woysk, i mocne Warownie , co utrzymywało w posłuszeń
stwie kraiowców zawsze gotowych do powstania.- -«»
Z przyczyny rozboiów wyspiarzy Borneo , oba-
— 34 —
wlano się ustania czynności handlowych wśwA nątrz wyspy. Przeto związki z innemi kraiami dłu- \ gi czas b y ły nic nie znaczące, Wielu śmiałych że
glarzy odważyło się iednak prowadzić handel z wo
dzami kraiu. Ograniczamy się na przytoczeniu^tu niektórych przykładów ich złych powodzeń, które dowodzą zarazem niebezpieczeństw podobnych przed-' siewzięć i okrucieństw iakich mieszkańcy wyspy do
puszczali się dla zagarnięcia własności obcego na*
rodu.
W końcu 1816 r. statek Amerykański wracający z Japonii do Stanów Zjednoczonych, rzucił kotwicy (
•w bliskości brzegów Borneo. Kapitan uwiedziony nadzieją korzystnego zbycia części ła d u n k u , wysła-Ł kilku I ludzi pod przywództwem porucznika do Samb as miasta leżącego nad rzeczką tegoż imienia na sześć mil wewnątrz kraiu. K azał także oznaymić
s w e przybycie Sułtanowi, i namawiał go do zakupie
nia towarów. Wódz miedzianey c e ry , p rzyiął cu
dzoziemców dobrze aż do zadziwienia i zdawał się być zachwycony icb przedstawieniem. Za pierwszą ła s k ę , uwolnił ich całkiem od zapłacenia summy za prawo rzucania kotwicy , i zaprasza naymocniey aby kapitan z oficerami p rzy b y ł na iego dw ór, dla ugodzenia się o kupno. Sułtan łaskawenh przy- ięciefri i okazywaną szczerością umiał natchnąć ofi
cerowi przysłanemu lyle zaufania, że wróciwszy na statek nie wahał się zachęcać wodza do stawienia się na zaproszenie , wzbudzając w nim prócz tego na-