H#3EH M %
^Aąa^srais; mbmżHo
Ner 36.
XVI.
UBIORY CYWILNE, WOJSKOWE I DUCHO
WNE W MEXYKU,
rysowane % natury p r ze z Hr. L i n a t j , lito
g r a f owane w litograf )V królewskiej w Bru- x e lli; z przydatkiem opisu objaśniającego,
W czasie kilkoletńiego pobytu w Mesyku, hrabia Linati, wygnaniec z Hiszpanji uzbierał przedmioty do zajmującej pracy , którą litografja królewska
Z D R U G IEJ P O Ł O W I CZERW CA 1829 R O K U .
p r z e z tegoż autora.
w Niderlandach wydała.
— 282 —
Po wyjściu wszystkich poszytów Ubiorów cywil
nych, wojskowych i religijnych w M exyku , zbiór ten składa się z 37 tablic, starannie litografo- wanych, i malowanych podług wzorów na rnićj- scu wziętych, z przydaniem ciekawego objaśnie
nia o obyczajach, statystyce, patryotyzmie i po
lityce potomków Montczumy i Gwatyinozyna.
Rysunek jest poprawny; ubiór ma ruch i iy~
cie; osoby trafnie grupowane; postawy mają wy
raz prawdziwy; nic tain przesadą i przymusem nie tchnie. Poznać zaraz można że na mićjscu i w naturze wzór był wzięty.
R e s p ic e e x e m p la r v it a e m o r u in q u e ju b e b o D o c tu m im ita to r e m .
Pan Jobard, artysta francuzki zdolności zna
komitej , który otrzymał medal złoty jako na
grodę za postęp w litografji, zajął się częścią ty
pograficzną, i i wydał ją starannie, tak jak wszy
stko co od niego wychodzi.
P. Linati przedstawia oczom wszystkie klassy mesykańskiego narodu; moie , pod tym wzglę
dom , lepsze uporządkowanie byłoby do żądania.
Można było w rozkładzie przedmiotów, odłą
czyć cywilność, wojskowość i duchowieństwo. Tu zaś wszystko jest pomięszane, i tnoże zdziwieni są widząc się obok siebie włóczęga iseminary*
sta, prezydent Rzeczypospolitej i murzyn z Vera- Crux, Indjanin Apach i elegantka kreolka, pa- tryota waleczny i zakonnik. Jest to wielka mo
zaika, w której wprawiane są pomięszanymspo
ra n . p*i
ę HIDI littl
Li n\
;‘i ro iieg ..leci
i rys litfO tact sta i
KJO
;asła, n b
ty 81 kij Sj| t e
Uoi
lilie
sobem kamienie barw najrozmaitszych i' odcieni najprzeeiwnićjszych. W ada lakowa, jeśli tylko jest wadą, ma swoje wynagrodzenie. Trafne uwagi P. Linati odkrywają oświeconego postrzegacza prowadzą one nieznacznie od postrzeleń naj
wznioślejszych w towarzyskim porządku, do ży
wego i lekkiego obrazu obyczajów kreolskich; od ' powieści o śmierci bohaterskiej, wojownika, da gospodarskiego zacisza m urzyna, lub bezczynnej zamożności ojca de la Merced. Uwagi nasze niech zostaną wsparte następującemi wyjątkamu
L e p e r o czyli w ł ó c z ę g a . Imie to dawane by
wa w M eiyku człowiekowi ze steku pospólstwa*
z rodu pokrzyżowanego, indyjskiego i hiszpań
skiego. l^epero jest Lazaronem u»exykańskim * lecz w rysach jego. cóś jest niecniejszego niżeli w rysach Neapolitana; wszakże on je s t więcej, niepodległym, b.o mniej ma potrzeb. Na szcząt
kach poniżonej c y w iliz a c jiś ró d ludnego mia
sta żyje on prawie w stanie natury. Ani koszu
li,, ani ohuw.ia; kaw ał skóry, m a n ta . wełniany, przyodziew. j.ego stanowią. To okrycie jest mu posłaniem w, nocy, a brama zajezdna lub scho
dy kościoła mieszkaniem.. W dzień na rogu u- licy stojąc, czeka zlecenia jakiego, lub cię- 1 żaru do dźwigania, co m n na skromne wystarczy . pożywienie; sześć bułek maisowych posypanych
indyjskim pieprzem , dostatecznym są posiłkiem , a woda napojem jego. Pogodne niebo, umiarko
wane zaw sze, uwalnia go od potrzeby innej o-
dziczy. Żyjąc tylko tćm co na dzień zarobi, nie troszcząc się o jutro, skoro tylko ma tyle ile mu na dwadzieścia cztćry godzin potrzeba, kładzie się w inićjscu które zwyczajńem jego bywa legowi
skiem , i śpi, aż póki następująca jutrzenka po- trząby jego odnawiając, nie zmusi go do szukania nowych na ich zaspokojenie środków. Byłby szczę
śliwym w swoim stanie; lecz częstokroć jad ze
psucia i fanatyzmu miota prostem' jego sercem i leniwą duszą; gorące trunki mieszają mu zmy
sły; żądza gry prowadzi do zbrodni; te urojone potrzeby czynią go nie raz narzędziem łatwo się użyć dającem w rękach różnych stronnictw.
H a c e n d a d o— Kreol właściciel ziemski. W
dawniejszych kolonjach, w różne płody a scze- gólniej w drogie obfitujących kruszce, których założyciele do stanu niewolniczego krajowców zniżyli, obok tysiąca ńieszczęsnych, widzieć mo
żna bogacza co przez' ich silne ramiona w zbyt
kach i miękkości żyle. Przypatrzcie się szczę
snemu wieśniakowi, pochodzącemu może od którego ze zdobywców Mexyku: rozległość grun*
tów jego, byłaby prowincją w Europie. Dwa tysiące indjan, dawnych i prawych posiadaczów tych pól, skrapia je potem swego czóła, aby sto
doły jego maisern, a składy cukrem i płodami zwrotnikowych krain zapełnić. Skazany jednak sam niegdyś na ponoszenie jarzma odległej i zazdro
snej metropoli, nie mógł bogactw swoich na dóbra własnego obrócić kraju.
— 285 —
Matka ojczyzna zabraniała starannie tego wszy*
stkiego coby mogło kolonje do stanu narodów podnieść. Kreol nie mógł fetarać się o urzędy.
Rzym tylko i Madryt w idział za Oceanem. Nie
smaczny i gruby zbytek, przyjemności stołu i gry, chłonęły skarby i chwile życia jego; samo wy
chowanie musiało go bojaźliwym i wątlyrń czy
nić; ale ziem ia, klimat i r o z l e g ł o ś ć przestrzeni biorąc przewagę, uczyniły go zwinnym i odwa
żnym. Płaszcz jego , m a n g a , jest kawał su
kna granatowego lub zielonego ucięty owalnie i podszyty perkalem kolorowym; w środku jest otwór dla przeprowadzenia głowy. Otoczony w koło axamitem galonowanym i ozdobiony fran- zlami które mu kryjąramiona. Kapelusz z ga
lonem wigonowy, kamizelka ze skóry sarniej za
pinana. Koszula z cienkiego płótna karbowana na przodzi^, buty szerokie i odwinięte na boki.
A g u a d o r . — Nosiwoda. — Każdy kraj ma zwy
czaje, których powodu zaprowadzenia tak dla ich niedogodności, jako też dziwaczności pojąć nie można. Nosiwoda mesykański icst przedmiotem uderzającym oczy cudzoziemca. Pojąć trudno, czemu dla dźwigania 50 funtów wody innego nic znaleziono sposobu, tylko naczynie z ziemi tylfeż prawie ważące, którego Skład w jeden punkt całe zwraca ciężenie. Ponieważ ono nie-wystarcza na potrzeby jednej fam ilji, a powiększenie na
czynia byłoby niepodobne, jest jeszcze dodat-
kowe wiadro, wiszące na dwóch rzemieniach krzjżujących się na głowic; wiadra to spada na
przód i służy za równowagę pierwszemu dla przeszkodzenia Jeg-e bujaniu; wstrzymane jest ha
czykiem przy fartuchu będącym. Tak okncblo- wany, czyli raczej oprawiony w podwójny rze
mień, idzie prosto przed siebie, nic mogąc gło
w ą najmniejszego uczynić poruszenia; pół reala jest nagrodą za jedno przyniesienie wody; Leć®
jeśli cały dzień pracuje, zarobić może cztery łub pięć franków. Krzyżujące się na głowie rzemie
nie- są powodem że nie nosi kapelusza; aguadór jest jedyną istotą w Meiyku noszącą kaszkiccik.
M ł o d a k o b i e t a z t j s h u a n t e p e k . Azja pyszni się pięknością Czerkasek, Europa Greczynkaati;
Mexyk ma swoj% Czerkassję w prowincji Tchu~
antepek. Ród' indjan , wszędzie prawie nie ma
jący znamienia podobnego do ideału piękności u>
nas-, zdaje się w tej krainie od natury uposażo
nej być uszlachetnionym-. L a s Te/uiantepeka->
m as uchodzą Z£ najpiękniejsze kobiety wMcsyku..
Cera ich, zbliża, się do hiałości Europanck, Lecz.
róże nie mieszają się w nich d a blasku Liiji; bla
dość charakteryzująca ludy indyjskie odbiera, im ową rozmaitość b a r^ y , która natchnęła pędzel Tycjanów i Rubcnsów. Całość układu, wytwór^
ność toku zwykle wysmukłej kibici, blask czar
nych oczu, brwi zaokrąglone łączące się na czo
le , nadają im wyraz piękności, mogącej iść o.
pierwszeństwo z innemi krajami i ubiegać się
o jabłko Parysa. Wyszukując jaki jest właściwy instynkt rodu ludzkiego, łatwo go u kobiet zna- leść m ożna,— a tym jest zalotność. Jndjanki W kraju z obu 6tron ograniczonym m orzam i, po*
siadają w naywyższyin stopniu zalotność. Natu
ra nauczyła je odznaczać to co w ich wdziękach jest najbardziej porywającem, bo gdy gaza zrę
cznie spuszczona to tylko pozwala widzieć co w ich oczach ma najwięcćj w yrazu, i zsuwa się wdzięcznie po roztoku ich twarzy, ubiór nie ob
szerny, w biodrach ścieśniony, wykazuje kibić wysmukłą i pięknie utoczoną nogę.
M n i c h d e l a m e r c e d konno. Żaden zakon, wyjąwszy Franciszkanów, tak się nie rozgałę
ził w Hiszpanji i Ameryce, jak zakon mnichów M erced, ustanowiony w celu uwalniania z nie
woli chrześcijan wpatjłych w ręce niewiernych.
Bogato do tak pobożnego celu uposażeni, byli lecz później poprzestali się trudnić niewolnikami, tak jak Benedyktyni uprawą ziemi. Zakonnik w dzie
le tćm wystawiony, jest prokuratorem zakonu; je- dzie na przegląd jednej posiadłości zgromadzenia.
Niech się nikt nie dziwi widząc pałasz pod su
kienką zakonną. Nigdy za bramy miasta bez broni wychodzić nie można: nawet znamiona duchownego stanu nie uwalniają od tego. , Dro
gi zwykle są napełnione rabusiam i, którzy mi
mo szkaplerzów^lróżańców, świętokradzką rękę podnoszą na sługi ołtarza, w przekonaniu że zbieracz dochodów klasztornych nie próżny ma
woreczek. Jeśli jednak uda n u się ujść złowro
giego spotkania rabusiów, nie ujdzie natręctwa żebraków z okolic opactwa, którzy -go po ubio
rze białym poznawszy, wychodzą przeciw niemu.
Mexykanie zachowali jeszcze z czafców podbicia sposób siodłania koni. Pokrowa skórzana haf
towana, z frenzlą stalową, zakrywa biodra i tył konia, przeszkadzając dogodnemu ruchowi. Gwał
towne ulewy zwykłe w zwrotnikowych krainach, i naprzykrzające sic owady, wyjaśnij może dłu
gotrwałość zwyczaju noszenia tak ciężkiego u- bioru.
i P a s t e r z a m e r y k a ń s k i . Rozległe do przeby
wania przestrzenie i obfitość pastwisk na ziemi dziewiczej od wód skrapianej i rozgrzewanej promieniem prostopadłym słońca, tworząc po
trzebę rozmnażania koni, podały zaraz sposób ł a twego ich wyżywienia, tak , że twierdzić można iż Ameryka stosunkowo d o ludności sW o jćj, więcej ma koni aniżeli Europa. Niedostatek dróg czy
ni niepotrzebną wprawę koni do pociągu; wierz
chowe pokazują się wszędzie w kraju, i począwszy od zainożnićjszego właściciela do najniższego pa
stucha, Mexykanie po wsiach żyjący nigdy wła
snych nóg nie używają, lecz do najmniejszego zatrudnienia biorą wierne rumaki swoje. Cie
kawy jest to widok, patrzyć jak codziennie do stolicy wchodzą liczne stada owiec, a za niemi po dwóch lub trzech pasterzy konno, którzy dłu
giem! kijami opatrzonemi w rzemienie, dosięga
— 289 —
ją owce oddalające się^od stada, i ścigają je ty
siączne obiegając .koleje-, jeśli te uparte nie chcą iść po drodze. Ciągłe nawyknienie wieśniaków siedzenia na koniach czyni mexykańską jazdę wyższą od hiszpańskićj , nadewszystko w doryw
czej wojnie, którą prowadzili dla odzyskania niepodległości.
K a c y k i n d j a n . a p a c h ó w . Północne prowin*
cje Mexyku, obie Kalifornje, Nowa Biskaja, No
wy Mexyk, napadane bywają od dzikich Apachów.
Straszni ci ludzie, coraz dalój odpierani wyższo
ścią europejskićj broni, znaleźli w zimnym kli
macie , gdzie schronienia szukali, dzielność do pomszczenia się na przywłaścicięlach swojej oj
czystej ziemi. Napadając nawzajem Hiszpanów na pograniczu ich mieszkających, zaborem licz
nego ich bydła wynagradzają sobie wątpliwe z polowania zdobycze, a na kastyljańskich koniach które schwytali, przebiegają lasy północne napa
dając znienacka na folwarki samotne i zdobycz unosząc. Ród Apachów'jest ten sam który mie
szka nad brzegami Missury, a który zniknie wkrótce z nadbrzeżów Delawary i Moawks. Ró
żnią się od ucywilizowanych indjan jVlexyku"twar*
demi rysam i, orlim nosem i kształtem czoła.
Kacyk jeden najznakomitszy z tych pokoleń sta
nął przed cesarzem Iturbide, przyrzekając mu po«
moc ośmiudziesiąt tysięcy wojowników, golo
wych z nim dobijać się niepodległości Anahuaku.
Iturbide nic przyjął.pomocy od sprzymierzeńców 37
— 290 —
takich, którzyby inaczćj się potem porachować p chcieli z Rreolskiin bohaterem. Ubiorem Apachów j?
równie jak Osagów i Pawnierów jest pokrycie -f w ełniane, spodnie z sarniej skóry, przepaska na ' F czole, ozdoby, łańcuchy i bransoletki. Bronią ich ^ jest łuk, strzały i dzida, ale juz poczynają ogniowej .. 1,1 używać.
G w a r d i a n a r o d o w a w a l v a r a d o . Gdy je- ,le szcze Vera*Cruz było w mocy Hiszpanów, a han- r dcl cały spłynął do AIvarado, Europanie sądząc :¥
że to jest drugi port wielkićj Rzeczypospolitej, jjj®
mieli o nim wyobrażenie jakie Francuz o Marsy- *'*■
l ji, Anglik ma o Liwerpoolu. Lecz zdziwieni * mocno zostali, kiedy zamiast bulwarków wspa- |<e!
niałych, olbrzymich warsztatów okrętowych, P"
składów, spichlerzów, pałaców budowy świe- tn e j, ujrzeli gromadę pustek pokrytych słomą i K i kilka tuzinów chat bambusami osłoniętych. Nie pokazał się tu najpierwej urzędnik zdrowia któ- iiop regoby powaga wrażenie czyniła, lecz zbliżyło jppi się drzewo olbrzymiej wielkości, wydrążone, a widi w niem człowiek twarzy wynędzniałej, dycha- * 1 wiczny, w kapeluszu słomianym , w płóciennej Kit katance, na której były jakieś wojskowe znaki, ‘iadai I począł pytania im zadawać. Był to kapitan ,11101 portowy; a majtkowie jego mulaci. Cały ich u- lin biór długa koszula, której białość odbija się od p i miedzianej ich barwy. Ale cóż myśleć, wy- .fa siadłszy na ląd , kiedy się spotyka pięć istot ro- zmaitych kolorów, jakie tylko skóra ludzka przy- lit
jąć może, mających broń różnego rodzaju; jedni pół nadzy, inni okryci starem suknem i poszar- panemi kołdram i; ten tu ma kapelusz bez d n a, tamten wsadza stołową bieliznę na skórę, wszy
stko wystawia dziwaczną mięsżaninę niedbałości, dumy i Tędzy. Szanujcie tych patryotów, jest to narodowa gwardja w Alvarado, Ona wam po
wie, że choć ićj strój nie jest zupełny, gorącosc klimatu od tego uwalniaj jeśli jej broń nie naj
lepsza, żółta gorączka walczy za nią; jeśli karność nic największa, idzie w tem za przykładem innych gwardji narodowych na tym padole świata.
G r u p a g r a c z ó w . Żądza gry jest wrodzoną mexykańskiemu narodowi; czyli mówiąc dokła
dniej , stan. nicości politycznej, w jakiej metrp-, pola utrzym ała kolanje swoje, lepszego prze
pędzenia czasu nie pozwalał nad grę bezu
stanną i niszczącą. Wielkie majątki zwykle z kopalni się tworzące, z równą łalwrością w grze topniały. Hiszpanie mieli w zachęcaniu do niej widoki bezpośrednie, bo łatwo im było bogacić się skarbam i, uzbieranemi pracą tysiąców In- djan. Rząd teraźniejszy, na innych wsparty za
sadach, mając na celu pomyślność i świetność narodu który go powołał do dokonania odrodze
nia swego y począł ścigać i zakazywać zgroma
dzenia gry, a prowincja Yerą-Cruz dała już chwa
lebny przykład zakazania gier liazardownych, pu
blicznych i prywatnych. Stolića jeszcze od nich nie jest wolna i miasto ludne, złożone z tego co
— 292 —
tylko społeczność może inićć w swojćm łonie do
brego i złego, wystawia jeszcze co krok zasmu
cający widok chciwości, bo kupy ludzi przy sto
likach na których widać kości lub karty. Naju- lubieńsza gra Mexykanów jest monte , tak zna
na w H iszpanji, wyjąwszy że 'tu dwie się tylko k arty ‘odkrywają , i poniter stawia na jedną lub nd drugą; jeśli ta na którą stawił w ciągnieniu kart pierwej wychodzi niż druga, wygrywa; ban- ^ kier płaci pieniędzmi zebranemi za tę która prze
grywa, a zysk jego lub strata wypływa z różni- ■'jty1 cy większej lub mniejszej wygranej. Jego jest ;‘al korzyścią że płaci tylko połowę stawki jeśli za Jp^1 jednćm pociągnienicin odkrywa kartę. Niedo- "Jni wierzanie do tego posuwają stopnia, ze często- - Ifpt kroć bankier zmuszony bywa grać w rękawicz- *ltrl kach. Summy w samym JVlexyku corocznie na grę stawiane, można do sześciu miljonów racho- wa'ć. Rycina wystawia grupę graczów na zakro- 'Ą * cie ulicy, w chwili kiedy postawiony na-czatach a f 1 człowiek daje znak że policja się zbliża.
S t a n g r e t m e x y k a & k i . Ronie incxykańskl& ‘ S "I
wyborne są pod wierzch, lecz nie dosyć wysokie do zaprzęgu. Dla tego więc zaprzęgają tu mu- .* »
ły do pojazdów, bo te podług dawnego wzoru « sporządzone, nie mają lekkości świetnej teraźniśj* i (
szego rodzaju karet i pojazdów. Wysoka ccna żelaza sprowadzanego z Europy jest przyczyną, Se używają ressorów ze skór zbijanych i nie- kończonych drągów drewnianych podobnych do
— 293 —
malowanych belek. Nie mają kozłów, lecz stan
gret do popędzenia mułów, zwykle leniwych, siada na jednego z nich jak postyljon. Kocz za
tem miejski wychodzi poważnie z ulicy, a na
przód pokazuje się woźnica w kapeluszu trój- graniastym, w jednym bucie, bo noga będąca od strony dyszla nie będąc widziana, nie potrzebu
je kosztowniejszego obuwia ; potćin idzie przo
dek Karety, dalej sairia bombą lakierowana, gdzie tłucze sic półtuzina matron; nakoniec przy
bywa tył karety, z jednym lub/ dwoma uliczni
kami mającymi nazwisko lokajów. Ajenci dy
plomatyczni krajów które uznały Rzeeżpospoli- tę , napróżno zaprowadzić się starali dzisiejsze pojazdy; szlachetni Mesykanie sądzą że ubliżą przywilejom swojego stopnia, używając zamiast poważnyeh i spokojnych mułów, koni z krótkie^
m i, a stangretów z długiemi ogonami (harcapa- m>) zamiast stangretów strzyżonych. I to jeszcze przydać trz e b a , że te hjerarehiczne muły mają ogony - starannie obwinięte skórzanemi workami upiększonemi metalową blachą.
Mo r ę l o s ( u b ió r' i p ortret). Proboszcz Mo~
relos, przyczyniwszy'się do rozwinięcia powsta
n ia, uorganizowawszy wojska, nadawszy im.
charakter który się i po nim zachował, doznałlosu Hidalga, Matamoros, iAllendy. Wypadało wysta
wić wiele duchownych strojów, bo mexykański naród, ma fizognomję zupełnie duchowną; wszędzie religję i sług jej widać. W Jukatan trudnią się oni
— 294 —
O-£J
handlem, w kraju górzystym dobywają kruszców, w prowincjonalnych kongresach, i reprezentacyjnych po izbach licznie się znajdują. Niegdyś wyłączni i posiadacze wiadomości i nauk, nie dziw że tak ważną rolę grali za i przeciwko niepodległości, i że rząd hiszpański bardziej przeciwko nim ni- . źcli innym się srożył; bo powinni byli być naj
wierniejszymi metropoli. Wszyscy oni prawie ; ^ polegli, lecz z szeregów utworzonych przez nich wyszli G w errero, Bravo, Yitoria i inni wodzo- ;'1^
wic którzy ogień powstania utrzymali. W chwi- ,1^8 li gdy ci upaść mieli, Iturbide się pokazał, i u-
stalił niepodległość Mexyku; lecz chcąc go zno- wu pod siebie podgarnąć i zaślepiony dum ą, 'Jmh
dał powód jenerałowi Santa Anna do postawie- /W nia się na czele republikanckiego stronniętwa, luin które strąciło go z tronu. Santa Anna oskarżo- |S. F ny o widoki do osiągnienia najwyższej władzy dążące, musiał się wyzuć z politycznego znaczc- I k nia i zostawił bez naczelpika demokratycką 'jeJi stronę. Teraz na nowo wszedł w szranki i czas aie rozwiąże czy się wzniesie do wysokiego szcze* V
bla czy wygnany- zostanie. 9 |j h
• I - ?Sf|ł'
________ _________________ . jj *
Bug Mili t
filii
— 295 —
XVII.
POBYT DWÓCH OPUSZCZONYCH MAJTKÓW ANGIELSKICH NA WYSPIE AMSTEKDAM.
W niedzielę 4 listopada 27 r. statek angielski P a lm ira , znajdował sic na wysokości pustej wy
spy Amsterdam, albo S. Paw ła, położonej wraz z drugą m ałą wyspą równie pustą pod 77°5.’
długości wschód. apod37°57’ i37°0’ szer. połud.
Obie te wyspy bywają na wielu kartach juz pod jednem już pod drugiem nazwiskiem naprzemian oznaczane. Żeglarz holenderski Ylaining zwie
dził je w 1667 r. i wyspę położoną na północ nazwał A m ste rd a m , ku południowi zaś leżącą, S. P a w ła ; ta ostatnia jest większa, dostępniej- sza i lepiej znana od pierwszej. Zresztą obie- dwie są pod jednymże południkiem , oddalone jedna od drugiej blisko o 17 lieues, i widział' ne w czasie pogodnym o 20 lieuefc na morzu.
Wyspa do której przypłynął okręt P a lm ir a , była wyspą północną. W odległości około 5 mil od b r z e g u , majtkowie postrzegli gęsty dym, co skło
niło ich kapitana do zbliżenia się tam jak naj
spieszniej, w mniemaniu źe jacy rozbici żegla
rze rozniecili ogień dla dania znaku, i uzyskania pomocy w nieszczęściu. W odległości jednej mi
li od brzęgu dostrzeżono istotnie dwóch lu d z i, którzy stojąc na m ałej wyniosłości, zdawali się
—• 296 —
oczekiwać na przybycie statku. Spuszczono na* P tychmiast bat na m orze, na który wsiadł oficer, *#l dla zapewnienia Jię o stanie tych dwóch ludzi, i 1,1 udzielenia im pomocy w razie potrzeby. W go- • dzinę -statek powrócił z obudwoina cudzoziem- 111 cami.
Na pierwszy rzut oka ich powierzchowność wzbu*
tlzała podziwienie i litość: mieli dłubie brody> f stare ich i podarte suknie połatane były skóra- ® mi psów morskich, zewnątrz siercią obróconeini. , Skóra z dzika służyła jednemu z nich za spo- W dnie , trzewiki z tejże samej mieli skóry, ze- ; i11 wnątrz siercią obrócone. Jeden z nich około 22 w lat mający* nazywał się Jakób Paine, drugi oko- . i«ti ło 4^. lat mieć mogący, Robert Proudfoot; oba- ■ lip dwa byli majtkowie, rodcin z Edymburga; prze-' . Iw pędzili na tej wyspie czternaście miesięcy.
Płynęli oni do wyspy Ile de France, na szone* Jii rze Governor H unter, o 60 blisko beczkach, na- Jst leżącym do kraju Van Diem en, i udającym sic . ra na wyszukiwanie psów morskich. W listopadzie 1 ni 1826, statek ten przybył do wyspy północnej, o ii której mówiliśmy wyżej pod nazwiskiem Amster- |i dam. Statki takowe zwj kły zostawiać część swoich p ładunków po rozmaitych wyspach, gdzie się znaj- « dują psy i Iwy morskie, a po kilku miesiącach brać i I je na powrót, i przywozić oliwę i skóry, w któ
re się gdzie jndziej zaopatrują. Stosownie do i tego zwyczaju, jeden statek był wyprawiony przez szonera z worem sucharów, mąką i.inncmi za-
pasam i, niemniej z kotłem , patelnią i znaczną ilością soli do zaprawiania, skór z psów mor
skich. Czas był wieczorny: Paine i Proudfoot wysiedli na ląd w dogodnym punkcie 2. zapasa- mi; znaleziono na lądzip dwie chaty dosyć do
brze darnią pokryte, które według podobieństwa służyły za mieszkanie innym żeglarzom. Statek odpłynął następnie do szonera, dla zabrania je
szcze na pokład więcej zapasów i czterech maj
tków. Tym czasem zaledwie przybył, powstał silny w iatr, okręt został pchnięty na morze, i już go więcej nie; widziano. Oba majtkowie u j
rzeli się wtedy samym sobie zostawieni. Naza
jutrz rano, przezierając pozostałe reszty swych zapasów, postrzegli że prawie wszystką .sól b a ł
wany pochłonęły, że żaden z nich (bardzo rzad
kie u nich zdarzenie) nie m iał ncża^. Paine bo
wiem zostawił swój w kamizelce na pokładzie statku , a Proudfoot pożyczył,swego pewnemu majtkowi. Cała ich garderoba ograniczała się na tein jedynie co na sobie mieli. Zdaje się iż dosyć oszczędnie używali swoich szczupłych za
pasów, kiedy im na pięć miesięcy wystarczyły;
po upłynieniu tego czasu potrzeba było używrać całej przezorności rozumu dla starania się o każ- dodzienny posiłek.
W tein smutnem położeniu, musieli natural
nie czuwać nieustannie aby dojrzeć jaki okręt. W pierwszym miesiącu swego pobytu na wyspie?
postrzegli ' wprawdzie znaczną ich liczbę, ale 38
— 297 —
» 1
/ — 298 —
wszystkie w zbyt wielkićj odległości. Ostatni ja- ^ ki widzieli był H o p e, płynący do kraju Yan
Dietnen. W listopadzie r. 1826 zbliżył się on o * kilkanaście mil odległości od brzegu, i wyprą- f*
w ił statek na połów ryb. Paine i Proudfoot po.
biegli żywo na brzeg, i zaczęli dawać znaki o- ®r ficerowi; ten odpowiedział im że za powrotem uwiadomi o tym kapitana, oraz że postąpi według i*1 rozkazu swego zwierzchnika, i powrócił istotnie i 1 do okrętu; ale obadwa nieszczęśliwi, widzieli ,w f c któtce z boleścią jak bat wciągniono i okręt w >ji dalszą podróż pełnemi żaglami odpłynął. Ponie- ift waż jednakże majtkowie ci krótki czas dopiero- ‘oi na wyspie przebywali, i zapasy ich nie były je- jfe szcze wyczerpane, nie rozpaczali więc o swo- IB jem położeniu. Od tego czasu aż do zbliżenia It się P a lm ira , to jest w przeciągu roku, nie spo- jlti strzegli ani jednego okrętu. Właściciel Szone"' koi r a , o którym mowa, według podobieństwa zmy- j,;
lił drogę, wypadało mu bowiem odbywać rybo-- łowstwo na wyspie południowej, to jest na wy- Ti, spie S. P aw ła, gdzie istotnie psy morskie w&ul obfitości się znajdują, kiedy tym czasem na d ru -S , gićj wyspie , Paine i Proudfoout przez ciąg czter- L nasto - miesięcznego pobytu, ledwie siedmiu .U tŁ łowić zdołali.
Sami majtkowie sądzili ciągle, i-c się znajdo- (li wali na wyspie S. P aw ła, i spoglądali często z itj brzegu północnego, dla odkrycia wyspy Ainster* iip
■dam; dziwili się nie mogąc dostrzedz jej w ca-
— 299
®jt. I Ie; w pogodnym bowiem czasie, z jednej * wysp, 'u drugą bardzo dobrze widzieć można; ten błąd
!«i| tćm nieszczęśliwszym był dla nich, że gdyby mo
gli byli dostać się na wyspę S. P a w ła , znaleźli
by tam hyli źródła gorące dość wysokiej tempe
ratury, w którychby mogli gotować ryby, któro z wielką łatwością poławiają się w przyległem je ziorze. Jan Henryk C o s, który zwiedził tę wy
spę w 1790, widzjał termometr podnoszący się w tych źródłach do 190° Fahrenheita^ ludzie je
go jak tylko wyciągnęli rybę 3 jeziora, wrzuca*
li ją w źródła gorące w których nie można by-»
ło ręki utrzymać ,. a w przeciągu pięęiu minut była ugotowana.
Nieszczęściem Paine i Proudfoot nie mieli w cale tej wygody, nie posiadali nawet żadnego na
rzędzia j jednakże opatrzność przyszłą im niecą W pomoc, znaleźli bowiem na skałacli.igłę, stary iw*,-, nóż, i wielki gwózdz z którego zrobili wędkę, a, irm kawały starej liny posłużyły, im do jej ząwicsze- 01 ii nia,. Wzięli się zaraz do połowu ryb; jedyny tlili- wszakże gatunek, jaki mogli, tym sposobem otrzy-.
uli. mać, był tak nazwany od majtków tr ą b ą , ęo
’«n do muszli zbierali tylko, tąk zwane lępas. Naj- liij więcej cierpieli z powodu niedostatku świeżej
wody. Wyspa, mająca grunt sjialisty, na dwie uji lub trzy stóp jedynie ziemią pokryty,, nie miała*
dli źfódeł,, chociażby nąwęt mogli, byli robić prze*
kopy. Trzeba więc było szukać kałuży wody
f « S
— 300 —
dżdżystej, a często przymuszeni byli wiole mil u- biedz nim zaspokoili pragnienie.
Na wyspie znajduje się dosyć dzików, jednak
że nasi majtkowie w ciągu całego swego tam pobytu; ledwie''pięciu zabili.' Przymuszeni oni byli ścigać w biegu te zwierzęta i zabijać ich kij m i; pewnego razu złapali kilka warchlaków, ktorc nie zdołały tak spiesznie uciekać jak ich matka. Z tej zwierzyny nasi dwaj Robinsono
wie sprawili sobie ^spaniała biesiadę.
Dla rachuby czasu, uży.wrali beczki, na której obręczy każdego rana znak kładli; omylili się jednakże o dwa dni, gdyż według ich rachuby przybycie okrętu P alm ira nie 4go, jak było isto
tn ie, lecz 2 listopada przypadło.
Przymuszeni byli dla oczyszczania gruntu za
palać tak zwany T a sa k , czyli wysoką i gęstą trawę; która utrudzała im przejście. Według ich zapewnienia ogień ogarnął znaczną część wyspy i trw arł kilkanaście miesięcy.
Dla powiększenia sobie zapasów,’ usiłowali zro
bić łuk i strzały, ale'gałęzie drzew miejscowych z powodu kruchości nie były do tego zdatne. To 'Wiec tyjko ich było co ręką dostali; dla braku soli nie mogli zachowywvać ryb , i przymuszeni byli przyzwyczaić się do jedzenia bez żadnej przy prawy pokarmu jaki im się pozyskać udawało Wielo razy bez kawałka żywności trzy dni nawet
obchodzie się musieli. ,
Mieli z początku krzesiwo, ale w krotce spo-
trzcbowali hubkę, a nie znaleźli żadnej istoty rpślinnćj tyle suchej aby ją zastąpić mogła; dla tego w końcu swego tam pobytu, było ich usil^
nćm staraniem utrzymywać ciągły ogień w cha
cie, zwłaszcza podczas nocy; bo gdyby nieszczę
ściem był zagasł, nie mieliby żadnej nadziei rozniecenia go znowu; jakoż ten ogień święty, był jedynym, a przynajmniej głównym przedmiotem ich sprzeczek; młodszy lubił spać bardzo wicie, Proudfoot więc musiał najczęściej czuwać nad o- gniskiem; a ile razy obadwa na dłuższy czas od
dalali się od chaty, przykrywali gd starannie znacz
ną ilością ziemnistej murawy; czasami nawet dla większego bezpieczeństwa, brali z sobą torf zapalany.
'P odług Horsburga, wyspa ta ma około 1 2 mil obwodu; jednakże obaj majtkowie, którzy raz cały- dzień poświęcili na jej zwiedzenie, sądzą że ma blisko 20 mil. W drapali sio dnia pewnego na najwyższy punkt wyspy, i przekonali się że to był krater wulkanu, więcej nrż-sto jardów śre
dnicy mający, a tak głęboki, że nie można było okiem zmierzyć przepaści. W yspa, oprócz pie
truszki której wielka ilość się znajduje, nie wy
daje żadnych płodów na pokarm służących. Grunt jest . oktyty gęstemi krzewami i traw am i; do po
słania i przykrycia w nocy, majtkowie nasi ńiic*
li tylko suchą trawę.
W zimowych m iesiących śnieg wcale nic pa
dał, ale grudy i gołolodzie ciągle trwające, spra-
—. 302 —.
■wiały nadzwyczajne zimno. Przez cały czas zo
stawali w bardzo, dobrem zdrowia, a jedynym przypadkiem jaki ich spotkał, było wpadnięcie Proudfooda w dół głęboki, w skutku czego zra
niwszy sobie ramię, przymuszony był leżeć przez cztery miesiące.
Jedyne ptaki jakie.m ieć mogli, były Petrele, (Porcellaria), śnieguły, które w jamach łapali, a których mięso było suche i smak miało rybny, ale ich jaja byty dobre; mięso dzika było ró-- wnież twarde bez żadnego tłuszczu- Albatry zno
siły jaja w najbezpieczniejszych miejscach nad przepaściami na skałach, tak że żadnym sposo*
bem nie można była ich dostać.
Nareszcie 4 listopada z najżywszą radośeią spo
strzegli Palmira: Paine przeczuwał że nadeszła chwila ich wyzwolenia, lecz Proudjfoołd, mniej łatwowierny od swego towarzyszą, żąrtawał a
jego nadziei.
Jednakże widząc zbliżający się okręt, zeszli szybko z wyniosłości, na której sic znajdowali, i rozniecili natychmiast ogień jak iuożna było naj
większy, dla dania znaku o. pobycie ludzi na tćjj wyspie. Gdy ujrzeli że okręt zatyka handetę ra
dość ich doszła najwyższego stopnia, gdyż czu^
li że ich nieszczęścia już się skończyły. Że je- dnakże niespokojnośe morza niebezpieczeństwem, zagrażała, przeto oficer statku dął im tylko sto
sowne znaki-. Kiedy ząś statek się przybliżył, Paine pognał po głosie swego da,wnego. dow^ódz*.
— $)3 —
cę; między sprzętami mieli szczęściem tak dłu
gą linę źe ją dorzucili do statku: tym sposobem zdołali go zbliżyć do siebie i wsiąść na niego.
XVIII.
JOURNAL OP SECOND EXPEDITI0N, etc.
Dziennik d ru giej wypraw y do środka Afryki, z odnogi Benińskiej az do Soccatou ; p r ze z Clappertona, kapitana % królewśko-angiel- skiej marynarki, ss dołączeniem Dziennika
R y s z a r d a L a n d e r , opisującego podróż od Kano aa do brzegów m o rza, drogą więcej
ku zachodowi idącą.
( D o t o ń c z e n ie.)
Opuszczając Katanga, Clapperton rozłączył się z P . H outson, który powrócił z dobrym ładun
kiem ku brzegom , ale wkrótce potem umarłl nZmierzając do Kiama stolicy Bórglio, mówi on, przebywałem mnóstwo Wiosek w zwaliskach lecą
cych, które Fellatahowie spustoszyli. Łupieżcy ci szczególniejszego używają sposobu dla opanowa
nia i zniszczenia, bez niebezpieczeństwa dla sie
b ie , zamkniętych miasteczek, które do jakiejbąć obrony są sposobne. Przyczepiają zapalone ka
wałki płótna do ogonów gołębiom, które pusz
czają; te zaś trzepocąc się nad dachami słornia-
— 304 —
neini spuszczają na nic iskry, i dachy łatwo I*
się" zajmują, kiedy tymczasem oblegający nie do? 1®*
zwalają mieszkańcom gasić pożaru, mnóstwo |K strzał na nich rzucając.. . . Widziałem przyby- jj **'' wająoą konną eskortę, którą mi przysłał Yarro sułtan Riainy. Konnica ta składała się zresztą ' z samych rabusiów, którzy niszczyli wszystko i F11
■wymuszali na mieszkańcach okup, we wszystkich ' fflJf wioskach po drodze. Yarro przyjął mnie bar- ^,n dzo dobrze, dał nam bardzo wygodne mieszka- n ie; zaopatrzył w obfite, zapasy ja j, bananów, miodu, mleczywa, ciast maisoWych, i t. p. Na- „;łjm reszcie przybył osobiście odwiedzić mnie; siedział |tórj na pięknym cicinno-kasztanowatyin koniu, a o- Jtak koło niego znajdowała się straż liczna. W or- rpo szaku jego były' także trzy dziewczęta od 15 Kin do 16 lat m ające, z których każda miała trzy śiitj lekkie dzidy w prawej ręce. Czoła ich opasane .Jjh) były białą wstążeczką. Widząc ich Wysmukłą i za- ma1 chwycającą kibić, żywość nadzwyczajną oczu, ,%‘tt l z^rabność z jaką biegły, zaledwie ziemi dotyka- Jjy, jąc, przy koniu którym sułtan toczył wspaniale, Socl kłusował lub galopował, mniemałem ze patrzę jj 0 na sylfidy wschodnie, albo na Kamillę Wirgilju- we sza .. . . Yarro ofiarował mi jedną z swych có- jare rek za małżonkę. Przystałem niby na to; Na- fa tychmiast więc dał rozkaz jednemu z dwoi-zan nu nazwiskiem Abubukcc aby mnie zaprowadził do jta domu xieżniczki, składającego się z kilku pokoi. . r Wprowadzono mnie do jednego z nich, bardzo naj
— 305 —
porządnego; mata rozciągnięta była na podłodze, usiadłem na nićj, a młoda d z i e w c z y n a weszła-j uklękła. Pytałem j e j , czyby chciała żyć w do
mu m oim , lub czy życzyła sobie abym ja prze
niósł się do jej mieszkania. Odpowiedziała że to od mojej woli zależeć będzie. Dobrze, przy
dałem , więc ja się tu sprowadzę ponieważ dom ten jest lepszy. Znak przyzwolenia z jej strony zakończył rozmowę. Rzecz ta nic m iała dal
szych skutków .. . .
»W chwili wyjazdu mego, Yarro radził in i, abym się udał do Boussa raczej niż do Yourry, który to kraj zostawał naówczas w wojnie z Pel- latahami. Poszedłem za radą jego i puściłem się w podróż z przewodnikami i z końmi które mi o fia ro w a ł.... Przybyliśmy! 21 m arca do Wawa innego miasta w Borgho. Zostałem tam przyję
ty bardzo gościnnie' przez rządcę onego. Miasto ma 18 do 20,000 mieszkańców. Rronią go szań
ce bardzo wysokie i szerokie rowy. Część lu
dności składa się z muzułmanów, reszta jest b ał
wochwalcza; mieszkańcy mają charakter odmien
ny od ich sąsiadów z Kiama: są oni poczciwi, weseli i dosyć dobrych skłonności; ziemia wy
starcza na opędzenie potrzeb ich życia; ale po
łożenie ich na drodze z Bornu i Hussy do Da- hoiney i Jannah, ułatw ia im nabywanie wielu przedmiotów zbytkowycli przywożonych z Euro
py, a nadewssystko tych spirytusowych napojów, najszkodliwszego daru jaki im Europejczykowie
39
— 306 —
udzielić mogli. Dla tego więc trzeźwość i skro
mność do rzędu cnót ich nie należą. Nigdzie nic widziałem ludu skłonuiejszego do pijaństwa;
rządca sam , duchowni, lu d , a nawet kobiety, wszystko to aż do zbytku piło. Więcej jak przez tydzień nudziła mnie córka ■ rządcy, która przychodziła do mnie kilka razy na dzień, uma
lowana i wystrojona stosownie do najświeższej inody krajowej, i zawsze na pół pijana. Nie mogłem się jćj inaczej pozbyć jak mówiąc żem właśnie odmawiał modlitwy i przypatrywał się co noc gwiazdom, i oraz że nic nie piłem oprócz ro a - in - zafir (wody ciepłej, jak nazywali, mie
szkańcy moją herbatę.) W tenczas opuszczała mnie zalewając się łzami.
Z osób które mnie w Wawa odwiedzały wspo
mnieć . winienem o młodej wdowie nazwiskiem Zuma. Była ona córką Araba, mieniła się ko
bietą b ia łą , i uważała się za najbogatszą w kra
ju osobę na wydaniu będącą, ponieważ miała piękny dom i tysiąc niewolników. Najbardziej pragnęła, aby mogła, mieć męża białego. Zwró
ciła naprzód całą uwagę swoją na mego wierpe- go Ryszarda, młodszego i piękniejszego ode:*
mnie. Ale kiedy ten wszystkie jej przymilenia z.
obojętnością przyjmował, obiecała dać Pascop- jnu najpiękniejszą z swych niewolnic za małżon
kę, jeśliby mnie do niej mógł zbliżyć. Codziennie przysyłała mi zapasy żywności i zupełnie przyrzą
dzone potrawy. Ciekawy będąc widzieć urządzenie
— 307 —
jej domu, zezwoliłem na oddanie jej wizyty. Uj
rzałem zamieszkanie obszerne, pełne niewolni
ków płci obojej. Męzczyzni sypiali w zewnętra- nyeli szałasach, a kobiety w domu. W środku między szałasami znajdował się wielki kwadrat, na którym wystawiony był pawilon z zawieszo- nemi ze wszystkich stron matami nakształt fira
nek , oprócz jednego miejsca w którem wisiała wyprawna skóra wołowa. Podniósłszy tę firan
ką ujrzałem Zuinę, siedzącą z założonemi na krzyż nogami, na małym' kobiercu tureckim.
W ielką podiiszkę skórzaną podłożoną miała pod lewe kolano; garnek z goura, i spory garnek cy
nowy z rękodzielni angielskiej, stały przy nióp, z tykwą napełnioną świeżą wodą do odwilźania tist, w miarę jak jadła goura lub żuła tabakę w proszku, p»dług zwyczaju wszystkich krajow
ców obu p łc i, którzy, hyli w stanie kupować ten przysmak. Po prawej stronie miała przy sobie bicz ; w niewielkiej odległości siedziała skurczona- na ziemi niewolnica jćj, karlica i garbata: kobićta ta nie m iała na sobie wcale odzieży, ale jedynie mnóstwo sznurków paciorków szklanych i kora
li obciążało jej-pas i szyję. Miała ona usta sze
rokie, oczy piękne*. i siedziała w miejscy dzwon
k a , jak u nas niegdyś paziowie. Pani jej była okryta piękną materją w paski, z bawełny i je
dwabiu krajowego, a ubiór ten od jćj; gorsu spa
dał aż po kostki: turbanem z grubego białego muszlinu okręconą m iała głow ę, a piersi ozdo
bione naszyjnikami z k o ra li/p e re ł i złota, oraz * łańcuchem z-rubinów; rzęsy jej i brwi były po- |wj malowane czarno ; włosy maczane w indigo , a <ri nogi i ręce. zafarbowane rośliną henna. W pra- V wej ręce trzymała wachlarz kwadratowy, zrobio- «Ji ny z suchych liści. Dała mi znak abym usiadł M na jej kobiercu, zaczęła mnie wachlować i po- to słała karlicę po wszystkie suknie i ozdoby swo-
ahy mi je pokazać. Składały się one z bran- tji soletek złotych, wielkich toaletek z kartonuj Z h E których każda zawierała w sobie zwierciadło, Wleci kilka sznurków korali, pierścionki, bransoletki lięu srebrne i wielką mnogość innnych drobnostek. Jol Po wielu grzecznościach, i kiedy wyliczyła mi nip wszystkie bogactwa swoje, zaprowadziła mnie do mł, innego pokoju, czysto i świeżo ubranego, ozdo- Im bioncgo blachami- cynowemi i święcącemi się na- irrócoi czyniaini z mitedzi. Powiedziała m inaów czas, że już było blisko lat dziesięć jak mąż jej umarł,' tpoi źe tylko jednego miała syna, nierównie od niej fygoi czarniejszego; że bardzo lubiła ludzi białych, i że uda się ze.mną do Boussa; że nakoniec pośle Bjęcii po m a len ia , człowieka uczonego, ,i że wraz ze Sicze mną Fatha czytać będzie. Zdawało mi się źe żarty iirótt za daleko się juz pośunęły, i coraz zimniejszym -jiłan się stawałem. W ówczas kazała przynieść zwier- i ,v ciadło , a przejrzawszy się w niem naprzód sa- V;
m a , podała mi je następnie, mówiąc, iż bez <!Wc wątpienia była ona może nieco starszą odemnic, . ijła ale nie wiele. I cóżby to z resztą szkodzić isn()
— 308 —
— 309 —
m ogło?— To było juz nadtop uciekłem/n więc jak najspieszniej , z mociiem postanowieniem niepo- wracania do niej już nigdy.«
Podróżny nasz zboczył następnie do B uossa, miasta leżącego na wyspie dosyć rażległej, utwo
rzonej przez dwie gałęzie rzeki łQuorrci. Spo
dziewał on dowiedzieć się tam czego o rękopi- smacli Mungo - P a rk a , który zginął niedaleko od tego m iasta, a ztaintad m iał zamiar udać się do K ou lfo u , gdzie śądził iż zastanie wszystkie rzeczy swoje i służących, którym kazał tam wprost się udać. >>Ale kiedym by ł w drodze z Comie it i do B ac, spotkałem syna rządcy W aw a, który ni j mi powiedział że ojciec jego rzeczy moje zatrzy
mał, ponieważ Zuma jpojechała za mną bez jt^o )• j pozwolenia, i źe. własność moja będzie mi po- 4- | wrócona, skoro oddam 'na powrót piękną wdowę, u, I ' W istocie, czuła ta Afrykanka czekała na mnie ai!l i w pobliskiej wiosce, zkąd przysłała mi gotowa*- nitj [ nego ryżu, z drobiem , zapraszając mnie usilnie hji I abym najśpieszniej przybywał rzucić się w jej mili r objęcia. "Wierny mój Lander, który przybył dla lit! złączenia się zć mną do Boussa, znalazł mnie iiitj wkrótce potem. Powiedział m i, iż Zuma'' opu- m ! śeiła na pół godziny przedeinną Wawa, przy bi- ier- I ciu w bębny, na czele swego legjonu niewolni-
gj. ków; źe oddała w małżeństwo Pascoem u, bez lei zezwolenia rządcy,, piękną murzynkę, i źe oświad- nit, czyła iż uda się za człowiekiem białym aż do liić lian o , zkąd powróci prowadzić wojnę z rządcą,
— 310 —
jak to ju z■ raz uczyniła. Piękne rozwiązanie cze
kało by wyprawę moją, gdybym wywróciwszy po
tęgę króla .murzyńskiego, unjieścił obok siebie amazonkę Zimie na podbitym tronie, aby sięjćj pięknym oczom podobać J Odjechałem wiec na
tychmiast do Wawa; wojownicza wdowa postę
powała niedaleko za m ną, i w następnym po- reądku odbyła wjazd swój uroczysty. tDobosz w kapeluszu piórami strusiem! ozdobionym po
przedzał ją; zbir jeden szedł przed jej koniem, a tłum ludzi uzbrojonych w łuki, mieeze i dzidy tuż za nią się posuwał. Siedziała po męzku na pięknym rum aku, wspaniale okulbaczonym na sposób krajowy.— Głowa konia tego ozdobiona była blachami miedzianemi, a szyja obciążona rzemiennemi kutasikami; po całem zaś ciele je
go poprzyczepiane były w wielu miejscach uro
bki zaszyte w skórkach’ rozmaitego koloru, czer
wonego, .zielonego, żółtego i t. p. Na piersiach m iał skórę szkarłatnego koloru * miedzianą bla
chą w środku , a czaprak był z sukna pąsowego^
złoteini ozdobiony galonami. Zuma ubrana by
ła w spodnie z pąsowej jedwabnej materji; mia
ła bóciki z pąsewego safjanUj na głowie zaś tur
ban biały, a na ramionach płaszcz z jedwabiu i złota tkany. Gdyby była nieco młodsza i nie- eo szczuplejsza, mo&naby się pokusie o naczel
nictwo nad jćj wojskiem; uwaźaćby ją bowiem można było za rzadką piękno'ść nawet w której
kolwiek części Europy. Przywołana przez rząd-
— 311 -c-
ce, przed którym na twarz upadła,- podług zwy
czaju .krajowego, otrzymała od niego surowe na
pomnienie, za nieposłuszeństwo i próżność swo
ją ; ale wysłuchawszy go w m ilczeniu, wycho
dząc otrząsnęła kurz z nóg swoich na znak wzgardy.«'. ;
Clapperton powrócił do Comie, gdzie przeliył rzekę Q uorra, na łodzi mającej 20 stóp długo
ści na 2 szerokości, i wkroczył do pięknej pro
wincji Nyffe, kraju dobrze uprawnego, obfitują
cego w kopalnie żelaza. .. Każda wioska ma dwie lub trzy kuźnie; domy są zewnątrz malo
wane; malowidła te przedstawiają postacie lu dzi, wężów, krokodylów i żółw i.---- Za przy- byciem^do Roulfou, podróżny nasz spoczął u bo.
gatej wdowy, nadzwyczajnie otyłej i zupełnie głuchej, która pomimo tego prowadziła znaczny handel solą, saletrą, winem palmowćm, tak na
zwa nem Amsa, napojem fermentowanym ze zbo
ża gwinejskiego, m iodu, pieprzu, i innych arty
kułów. Jest to napój niezmiernie mocny, a mieszkańcy obu płci z roskoszą go piją.;— Prze
pędzili noc całą na tańcach, śpiówaniu i piciu, a ich rospusta przedstawiała podobne sceny do tyęh które Burckahrdt opisał, i których był świadkiemjw Nubji, gdzie również,napój tenjest używany. Roulfou jest środkowem targowiskiem
do którego przybywają kupcy z Sudanu i innych części Afryki, Miasto jest zamknięte, i ma 12 do 1.5,000 ludności. Mieszkańcy są dobrzy i pprzej-
— 312 —
m i, ale niewiele dobrój wiary zachowują w in
teresach handlowych. Od Koulfou aż do Kufu, ii*
kraj jest rozległcmi okryty lasami, dobrze upra- ifo wny, i liczne ma wioski; ale częste napady Fel- , ;»!
latahów ’ zniewalają mieszkańców do zostawania jot ciągle pod bronią,w tenczas nawet kiedy sic pra- ii i
coin rolniczym oddają. ' liepo
Zorja, stolica Zegzagu, jest wielkie miasto za- Id, 1 lnicszkanc prawie zupełnie przez Fellatahów; tiiłi uchodzi ono za ludniejsze aniżeli Kano, które jnei ma od 30 do 40,000 mieszkańców. Poznać mo- ncść żna części miasta zamieszkane przez muzułma- ticj nów, po ich m eczetach, minaretach i dachach, fai sposobem tarasów urządzonych, Znajduje się jskie tam wiele rodzin pochodzących zF o u ta-T o ro i pod z F outa-Jella. Zarjanie' ci utrzymują iż mieli kjlj.
n a wybrzeżu stosunki z Anglikami i Francuza- Sbjm mi, ale że te były dla nich więcćj szkodliwe jak (nelc pożyteczne. Okolice miasta są wspaniałe, a zy- 1 B[je
zność ziemi, która jest dobrze uprawianą, roz- iMcj ciąga się'aż do Kano, gdzie Glappcrton przybył jja^
2 0 1ipca 1826. ; g ' i Sr
■ Sułtan Bello zostawał w ówczas z wojskiem- pod Kounia, stolicą G oubiru, oblegając to mia- jw;(
sto. Przyjął dosyć dobrze Clappertona, który o- łj1!an becny był bitwie stoczonój pod murami twier- 1 'mmj.
dzy. Podróżny nasz w następujący sposób opi- ^ Ssuje ową bitwę: »Po odmówieniu południowej*
modlitwy, całe wojsko, oprócz rzezańców i stra- Ljg:, ży bagażowej, posunęło się naptzód aż do pod- %