• Nie Znaleziono Wyników

Kolumb. T. 6, nr 34 (1829)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kolumb. T. 6, nr 34 (1829)"

Copied!
56
0
0

Pełen tekst

(1)

u m %

& Ą ii£$#ńjLń. »® a)iB(óa,i * Ner 34.

Z DRUG IEJ PO Ł O W Y M AJA 1829, KOKU.

X.

WIADOMOŚĆ O OBECNYM STANIE TRYPO- L l W BARBARJI.

(W ycigg z London Magazitae.)

Od lat kilku, miasto Tripoli zajęło szczególniej u- wagę podróżnych, jako służąceza punkt wyruszenia dla zwiedzających Afrykę środkową, i dostarczające najłatwiejszych sposobów koimnunikowania się z łem i tak jeszcze mało znanemi okolicami. Isto­

tn ie , położenie tego miasta jest przyjazniejsze, niż któregokolwiek innego nia brzegach Afryfci. Zda­

je się także, że stan towarzyski mieszkańców wy*

żćj się posunął, a rząd utrzymuje się tam na 22

(2)

pewniejszych i stalszych zasadach, n il w innych krajach barbaryjskich. Podczas, kiedy Algier, za­

wsze pierwszy do pogwałcenia prawa ludzkości i wiary przymierzów, ponawia swoje łupieztw ą, kiedy nawet państwo Marokańskie ośmielone jego przykładem, usiłuje wznowić swoje rozbo­

je, i kiedy Tunis utrzymuje uzbrojonych korsa- rzów ,'czekając, rychło się nastręczy przyjazna dla jego widoków sposobność, bej trypolitański zaniechał, zdaje się, dawnego zwyczaju rozbija­

nia na morzach. Ronsulowie i kupcy różnych narodów zamieszkują w stolicy: handel ich do­

znaje opieki, a własność bezpieczeństwa. Zgo­

ła , Tripoli, ze wszystkich części Barbarji, wzniosło się teraz na najwyższy stopień uobyczajenia.

Do rozważania tego przedmiotu, przywiodło nas czytanie bardzo ciekawego pamiętnika, o hawdlu, przemyśle, towarzyskim stanie tego kra­

ju i o 'Stosunkach z okolicami nowo odkrytemi wewnątrz, napisanego przez konsula szwedzkie­

go w Tripoli-, P. Graberg de Hemsoe, a druko­

wanego niedawno w dzienniku włoskim. Sądzi­

my, że krótki r js jego, sprawi przyjemność na­

szym czytelnikom.

Upłynęło już teraz la t sto przeszło, jak rządy Trypolitariskie sprawowane są dziedzicznie przez dynaśtję Iiaramaulów. Pi Graberg mówi korzy­

stnie o dzisiejszym beju, Sidi Jussuf. Odznacza się on od wszystkich innych xiążąt afrykańskich przez swoje umiarkowanie, przez trafny wybór

(3)

ministrów i przez zasady rzadko gwałconej spra­

wiedliwości. Jeżeli go uwiodą czasem rady ja ­ kiego chytrego dw oraka, zawsze ma skłonne u- cho do przyjmowania przełożeń i zawsze słucha głosu przekonania. .Od ostatniego, to szczegól­

niej powszechnego pokoju i od stanowczego, znie­

sienia niewoli chrześcijan, uskutecznionego przez lorda Exmouth, a które to zastrzeżenie ściśle od­

tąd wykonywane było przez usilne starania kon­

sula jeneralnego angielskiego P. Waringfonaj u- waźać należy początek postępów cywilizacji w Tripolt. Ten ostatni, mówi z bezstronnością P. Graberg, m iał największy wpływ na obycza­

je tego iudu.. Przed nim , nie zawsze mógł chrze­

ścijanin być bezpiecznym za bramami miasta;. a tera s Europejczyk bez opieki, może przebywać spokojnie prawie wszystkie obwody tego obszer­

nego kraju* Mieszkańcy Trypolitańscy zaczyna­

ją oceniać korzyści pokoju, sztuk i handlu ; po­

zbywają sic powoli dawnych nałogów dzikich i łupieżczych; przestali już być niewolnikami w y ­

uzdanego żołnierstwa.. Wszystko to. jest lepszą rękojmią ich dobrego w przyszłości postępowa­

nia, niż szczęśliwy traf,, kt&remu winni są spra­

wiedliwego i przyjaznego, dla cudzoziemców mo­

narchę., Ale mówiąc o cywilizacji i swobodach, nie, powinniśmy zapominać,, że mówimy zarazem o państwie barbaryjskiein, i żc nie należy wy­

magać wiele od jego mieszkańców. Źródła kra­

ju , są wielkiej ale zaniedbane przez ich

(4)

niedołężność. Zupełny niedostatek wiadomości handlowych i ekonomicznych w rządzie , mono- polja przyznawane żydom i innym , którzy sami trudnią się handlem pewnych artykułów, wyłą­

czna sprzedaż przedmiotów którą bej sobie za­

chow ał, zgubny wpływ jaki na handel, wy­

wiera; liczne zawady, które go krepują; opłaty' od wywozu i plantacjo w; wszystko to stawa na przeszkodzie rozwijaniu się przemysłu. Przy­

padkowe łirpieztwa Beduinów z okblic środkowych i brak kapitałów dający się czuć w krainach, gdzie ludzie lękają się jeszcze pokazywać swoje bogactwa, i wolą zagrzebywać swe złoto, . ńiż puszczać go w obieg korzystnie, nie dozwalają stanąć rolnictwu na wyższej stopie udoskonale­

nia. Rolnicy; którzy przywożą swojev płody do bazaru , dopuszczali się, w ostatnich latach kra­

dzieży i oszustwa, jak np. mięszali wodę z oliwą, kładli kamienie do skrzyń wełną napakowanych etc. Podobne oszukpństwa nie były dawniej znane, a nawet teraz, handel śródziemny między Trypoli i środkowemi krajami odbywa się z do­

brą wiarą. Przytomne są jeszcze, mówi P. Gra- berg, pamięci wszystkich ludzi\ te czasy, w któ­

rych poczciwość i otwartość muzułmanów w sto-' sunkach handlowych, zamieniły się w przysłowie.

Te przymioty nie są jeszcze całkiem w nich zatarte, chociaż nie rozwijają ich w sto­

sunkach z chrześcijanami. Ich przyrodzona nie- wiadomość i uszanowanie dla moralnych zasad

(5)

korami, utrzymywały ich długi czas w uczciwo­

ś c i, a częstokroć wystawiały ich na zasadzki chytrych Europejczyków.

Jedyne rękodzieła kraju składają się z wiel­

kich kobierców, zbarakanów albo płaszczy, z sa- fjanu czerwonego i żółtego; safjan zaś ziclono- błękitny jest wyłącznie wyrabiany w prowincji Tafilet, należącej do państwa Marokańskiego.

Wyprawiają tym sposobem w Tripoli corocznie około pięciu tysięcy skór koźlich. Fabrykacja potażu jest wyłącznetn prawem beja , niemniej wywóz soli, któfej, mówi P. Graberg', taka jest obfitość, że mogłaby w potrzebie całej Europie wystarczyć. Wcnccjanie, w czasach Rzeczypospoli­

tej, zakupili byli przywilej wywożenia soli; płacili za to rocznie summę wynoszącą tysiąc cekinów;

zaopatrywali oni solą brzegi Zoary. Inne przed­

mioty wywozu, są w ełna, skóry, oliwa, masło solone, jęczmień, daktyle, szafran, w'osk i mar­

zanna. Wyprowadzają także konie i bydło; tem o- statniem zaopatrują szczególniej Maltę. Wszyst­

kie te gałęzie handlu przyjśćby mogły do zna­

cznego wzrostu , gdyby mieszkańcy chcieli sta­

rannie uprawiać swoje grunta i pomagać naturze;

ale oni tak są niedbali, że p r a w i e wszystkie ar*

tykuły płodów zostały znikczemnionc,. a w skut­

ku tego, zmniejszyło sic ich żądanie, chociaż ce­

ny są bardzo nizkie: ich wełna-jest nieczysta i pomieszana z piaskiem; oliwy, która jfest wybor­

ną , małą mają ilość y chociaż plantacje oliwne

(6)

mogłyby być do nieskończoności rozmnożono;

dobroć szafranu , który posiadają w najlepszym gatunku, psują przez przymięszywanie mąki i in­

nych różnorodnych płodów. Morwy przedsta­

wiają tam najpiękniejszy widok, a jednakże je­

dwabniki nigdy tam nie były zaprowadzone.

Z daktylów wyciskają likwor zwany lugbće, który z początku ma miły i łagodny zapaeh, ale w krotce fermentuje i staje się mocniejszym od wódki. Ten lugbee mylnie był wzięty przez Hornemana i przez jego komentatora Langles za samof: nazwisko drzewa: ten ostatni oddał się nieużytecznym poszukiwaniom dla znalezie­

nia rośliny, któreybyt przypuszczano. W Tripo­

li używają samych daktylów do dystylowania pewnego rodzaju wódki. Jakiś dom żydowski posiada wyłączne prawo tej dystylacyi> niemniej przedaży win i mocnych napojów, za co płaci bejowi roczną summę* 20,000 dollarów wyno­

szącą.

, P . Graberg daje szczegółowy obraz, wywozu i dowozu rocznega towarów ł trzech głównych portów państway T ripoli, Benkliaęzi i Derna- Wywóz, dochodzi wartości 449*000 dollarów, a dowóz 524,790. Haudel ten odbywa się szcze­

gólniej przez okręty francuzkie i włoskie- Mie­

szkańcy mają jedynie statki o trzydziestu lub mniej beczkach, na których odbywają m ałe że­

glugi wzdłuż brzegów Tunis i Egiptu. Od po­

wstania Greków, handel tea prawie zupełnie u­

(7)

padł: z tćjże samej przyczyny handel Derny naj­

więcej ucierpiał. Bej i jego ministrowie posia­

dają. cztery lub pięć brygów i galjot. Zysk ze sprzedaży towarów europejskich, szczególniej przedmiotów rękodzielniczych krajom gorącym przyswojonych, przynosi pospolicie sześćdziesiąt od sta; ale powinniśmy i na to uważać, źc czę­

sto miesiące a nawet całe lata upływają, niin za­

płata zostanie, zupełnie uiszczona. Mało kupu­

jących płaci gotowizną a rząd nigdy. Wszakże,' ten ostatni pospolicie najwięcej kupuje towarów, a płaci obligacjami zwanemi tezkheret, wydawa- neml z dalekiemi terminami na rządców i po­

borców w prowincjach nadbrzeżnych, opłacają­

cych wartość w płodach ich właściwych obwo­

dów, jakieoii są oliwa, sól, jęczmień bydło i t. p.

Handel z środkowemi krajam i, jest jeszcze bardzo ważną gSiłęzią przemysłu Tripolitańskic- go, gdyż miasto to mieści -w sobie największe składy towarów Europejskich dla odległych kra­

jów środkowej Afryki przeznaczonych. Karawa­

ny ( przybywają z Tripoli do Maurzouk , stolicy królestwa hołdowniczego Fezzan, gdzie się znaj­

duje wielki targ, bardzo uczeszczny w miesią- -cach grudniu i styczniu. Tam zamieniają towa­

ry na te, które przywiezione zostały przez kara­

wany z B urna, Sakkatu, Hussa , Kashna i Toinbuktu. Droga, którą te karawany przyby­

wają do tego ostatniego miasta, przechodzi przez Ghadamcs, inną hołdowniczą państwa Tripoli-

(8)

tańskiego prowincję prze* trzech szeików rządzoną.

Mniemają, ze mieszkańcy Ghadames są pierwotnem pokoleniem.; mówią językiem szczególnym, który nazywają A’Dems , i całkiem się różnią od Ara­

bów, którzy ich otaczają, a z którymi ciągłą pra­

wie toczą wojnę.

Kupcy z Fezzan i Ghadames przybywają w miesiącach lutymi marcu do T ripoli, gdzis bio­

rą na kredyt towary, których potrzebują do środ­

kowych krajów, skąd powracają w przeciągu so­

ku lftb późniój i płacą rzetelnie proszkiem zło­

tym i innemi rzeczami. Zyski z tego zamienne­

go handlu są niezmierne. Przedmioty, które naj­

korzystniej zbywają wewnątrz Afryki, są szpady, pistolety i fuzje, szkła kolorowe weneckie, których niezliczoną ilość przywożą, wielkie ko­

bierce z Francji i W łoch, bławaty, fajans, mo­

siądz z Lew antu, bawełniane materje druko­

wane i muśliny w pasy, papier do pisania z Ge­

nui iL iw o rn o , korale, zw ierciadła, brzytwy, pachnidła i korzenie; w zamian biorą proszek złoty, szczególniej z Tombuklu , wynoszący ro­

cznie do 1,500 uncji, oprócz haraczu z Fezzan, który wynosi blisko 400 uncji, piór strusich, kości słoniowej, senesu, ałunu czerwonego, pię­

knej bawełny, daktylów fezzańskich, saletry, a nakonicc niewolników czarnych. Blisko 2000 tych nieszczęśliwych, zabranych przez Muzułmanów z wnętrza kraju w' czasie ich grazzies, albo łu ­ pieżczych wędrówek, prowadzą każdego-roku

(9)

do Tripoli, zkąd większą -część wywożą do Egi­

ptu i Turcji; niektórzy tylko z nich zostają w T ri­

poli na usługę mieszkańców, którzy w ogólności ludzko się źnimi obchodzą. Chrześcijanie miesz­

kający w Tunis nie mogą ani kupować ani naj­

mować niewolników. Oto jest cena niewolników czarnych na targu w Tripoli: męzęzyzna doro­

sły, 90 do 100 dollarów; chłopiec o d '10 do 18 lat, 70 do 80 doi. dziecko nie mające lat 10. od 40 do 50 doi., kobieta 120 do 150 doi. w miarę swo­

jej piękności; młoda dziewczyna GO do 100 doi!

eunuch 650 do 700 doi.

Nie jest podobno powszechnie wiadomem-, £e handel czarnymi, chociaż zakazany na Atlanty­

k u , odbywa się tak bezkarnie na morzu środ.

» zieranem. Liczba niewolników prowadzonych corocznie do T ripoli, była przedtem nierównie znaczniejszą; statki.* Tripolitańskie [przewoziły ich mnóstwo do Egiptu, do Tunis, do Lewantu:

ale od czasu usainowolnienia Hellenów, handlu­

jący niewolnikami nie śmią się narażać na nie­

bezpieczeństwa pod swoją własną banderą, i pr^ez statki to chrześcijańskie i pod chrześcijań­

ską banderą, mówi P. Graberg, ten handel się odbyyya. Przypływa także do Tripoli kilka stat­

ków od brzegu Albanji, pod banderą .ottomań.

ską; przywożą ładunki drzewa do budowli, któ­

re zamieniają za murzynki; te ostatnie są prze- li. wożone do Turcji i Konstantynopolu, i z wiel-

» Łun zyskiem przedawanc. Czytaliśmy niedawno 23

(10)

edykt cesarza austrjackicgo zakazujący swoim poddanym włoskim handlu niewolnikami: 'ale oba­

wiamy się ręczyć czyli inne państwa włoskie be- tlij chciały ten przykład naśladować.

Inna gałęź wewnętrznego handlu Afryki jest w rękach mieszkańców Augela, miasta państwa Tripolitańskiego. Od lat kilku weszli oni w bezpo­

średnie stosunki z państwami Bornu i Bakiierm, nie omijając Tripoli i Fezzanu. Towary któ­

re, tym sposobem dostają się do Augeli, są prze­

syłane wprost do Egiptu przez puszczę libijską.

W ielka karawana pielgrzymów i kupców z Maroku do M ekki, która zwykła była przejeż­

dżać corocznie przez T ripoli, zdaje się, źe zu­

pełnie czynną być przestała. P. Graberg widział tylko jedne w roku 1824, składającą się > z około 3,000 mezczyzn, kilkuset kobiet i'dzieci, oraz 2,000

wielbłądów ; zostawała ona pod rozkazami emi­

ra. Z miasta Fez przejechawszy królestwa Al­

gier i T unis, przybyła pod mury Tripoli, gdzie się przez miesiąc zatrzymała, a następnie koń­

czyła swoję drogę, przez puszczę Barca do Ale- xandiji, Iiairu i Mekki. Większa c®ęść pielgrzy- .mów udaje się teraz wodą do Alexandrji, na po­

kładzie okrętów chrześcijańskich.' Bej Tripoli- tański nie pozwala swoim poddanym odbywać tej wędrówki. Znajdują się w mieście Tripoli dwa bazary dobrze zbudowane i utrzymywane w do bryin stanie. Co środa odbywa się t a m targ przed bramą od strony lądu,; inny zaś co sobota, o 5 mil

(11)

dalej. Na wiośiię około kwietnia, targi te są bardzo obficie napełnione bydłem, drobiem, zwie­

rzyną i jarzynami wszelkiego gatunku. Około niiesiąca czerwca coraz więcej płodów przyby­

wa; brzegi morza rybne są nadzwyczajnie; ryboło- stwem trudnią się powiększej części Maltańczy- kowie. Z gór Gharrion i Tarhona przywożą nad­

zwyczajną ilość zajęcy, kóz dzikich, kuropatw czerwonych, turkawck i przepiórek* które bar­

dzo tanio są sprzedawane; ptastw o, które ma smak Wyborny, wywożone bywa na wyspę Maltę.

Jest to szczególuićjszą rzeczą w polityce euro­

pejskiej, że niektóre mocarstwa chrześcijańskie ofiarują się płacić haracz, albo jak go nazywają*

dar roczny państwom barbaryjskim, dla zabez­

pieczenia swego handlu od łupieztwa tych roz­

bójników. H iszpanja, Portugalja, Niderlandy, Danja i kraje Włoskie poddają sit- temu upoko­

rzeniu ; wszakże Sardyn ja wybiła się zaszczytnie z pod tego haniebnego jarzma, a wypra wa wojen­

na którą przeeiw' Tripoli we wrześniu 1826 przedsięwzięła, i która- zniszczyła flotyllę beja i zmusiła go do proszenia o pokój, ustaliła u&a- mowolnienie bandery Sardyńskićj, już wprzódy^

zawarowane przez groźne pośrednictwo lorda- Exmouth. Neapol płaci 24,000 dollarów Algie­

rowi, 5,000'dla Tunis, a 4,000 dla T rip o li; To- skanja i Papież ulegają dotychczas podobnem o- p łatom , ale zostają w pokoju z Tripolitańskiem państwem, któremu roczny podarunek składają

(12)

Tym sposobcinbej Tripolitański pomimo bardzo słabej siły, jaką na morzu posiada, jeszcze oko­

ło 20,00p dolarów corocznie wymusza od mo­

carstw chrześcijańskich. I taki jest zły stan ich finansów, że ta gałęź dochodu od kilkunastu lat pa hypotece zostaje.

Konsul szwedzki z umiarkowaniem i bezstron­

nością rostrząsa skargi które rozpościerano prze­

ciw złej wierze mieszkańców B arbarji: uważa naprzód, że od kilkunastu wieków, charakter europejski nacechowany zawiścią, interesowne*

mi widokami, samolubstwem, duchem niespo­

kojnym , w niekorzystnein ukazał się świetle prostym i fanatycznym mieszkańcom z nadbrze- źów Barbarji; Awantur nicy francuzcy, włoscy i hiszpańscy, w znaczuej liczbie znajdujący się w tym k ra ju , są często ludźmi rozwiązłych oby­

czajów, którzy uszli przed hańbą i karą jakie ich w własnej ojczyznie czekały. Opatrzeni w paszport otrzymany pospolicie podstępnym spo­

sobem, i w niektóre przedmioty do gry służące, usiłują korzystać z prostoty Maurów; za pieniądze, które tyin sposobem zyskują , zakładają karczmy i domy rozpusty. Inni fryinarczą obrazkami i sztuczkami mechanicznemi, na które sami Bar- baryjczykowie ze zgrozą patrzą. , Pewien Maur z Tunis zobaczy wszy zegarek tego rodzaju, zawo­

ł a ł z szlachetnem oburzeniem; » ie gdyby chrze­

ścijanie mieli jakiekolwiek uczucie religji, po- wiuniby rzemieślnikom którzy tak obrzydłem*

(13)

trudnią się robotami, palcc poobcinać.« W po- wnćui inałem dziełku ogłoszonem , kilka lat te«

mu, we, Włosżech, przez osobę gruntownie zna­

jącą stan Barbarji, uczyniono,uwagę że rozwią­

złe postępowanie wiciu europejczyków, utwier­

dziło mocniej jeszcze tę niekorzystną opinję, ja ­ ką zwykle muzułmanie mają o chrześcijanach.

Łatwość z jaką wielka liczba złych chrześcijan przyjmuje wiarę, islainizinu, jest nowym tej pra­

wdy d owodem.

Mieszkańcy Barbarji są mieszaniną rozmaitych pokoleń. Oprócz Turków z Lewantu, zamieszku­

jących miasta i formujących milicję, są Mauro­

wie , Beduini, czyli Arabowie koczujący i Ber­

berowie czyli górale środkowych krajów. Pe_

wna część Maurów pdchodzi od muzułmanów z Hiszpanji. W królestwie Tunis zamieszkują oni prawie wyłącznie niektóre części stolicy, m ałe miasto Solimana nad pobrzeźem i wsie Zowan i Bestur w środku kraju. Jcśt to naród łagodny czynny i przemyślny; ich kobiety mają być zna­

komitej piękności, ale rzadko łączą się z Mau­

rami. Pamięć szczęśliwych krain Andaluzji, jch starożytnej ojczyzny, tkwi jeszcze w sercach tych rodzin; niektóre z nich nawet zachowują z Yeligijną pieczołowitością klucze od swych sta­

rożytnych mieszkań z tamtej strony ,morza.

Powracając do tego co się szczególniej; ściąga do Tripoli, P. Graberg zapewnia n as, źe rząd i mieszkańcy tego kraju więcej postąpili w cy-

(14)

wUizaeji niż mieszkańcy Tunis, Algieru a mia­

n o w i c i e Maroku. Ten óstatni k raj, stolica gru­

bego despotyzmu, jest zamieszkani przez lud fanatyczny, ciemny i nędzny. Przyczynami tej wyższości Tripolitańczyków , są dziedziczne for­

my ich rz ąd u , który przeszło od lat stu w je- dnejże pozostał rodzinie,, i brak tej niespokoj­

nej i rozwiązłej m ilicji, która w Tunis i Algie­

rze mięsza tak często spokojnóść publiczną, roz­

rządzając dowolnie oąobami i własnościami mie­

szkańców, tak krajowców jak Europejczyków, a nawet życiem monarchy. P. Graberg w końcu radzi czytelnikom swoim, aby nie przywiązywa­

li zupełnej wiary do za/pewnień podróżnych, gdyż niektórzy ogłaszają raczeji rom anse, niż z prawdą zgadnę opisy obebnego stanu Barbarji.

X I.

O JEZIORACH RILLARNEY WIRLANDJI W yjątek z niewydanego rękopismu p o d t y ­

tułem : Podróż w Irlandji.

(Z Dzień: Bibiiot. Univer;)«

Rillarney Jest ładne miasteczko, zbudowane w kształcie krzyża. Ratusz miejski niema nic w sobie godnego uwagi. Dom LordaJ-Renmare jest dosyć mierny i nie ma widoku na jeziora. Znajduje

(15)

się tam klasztor zakonnic bardzo ubogi, gdzie przyj­

mują siedem lub osiem zakonnic do uczynienia ślubów, za opłatą małego uposażenia. Lord Ren- m are daje im 100 f. sżtcrl. rocznie, one zaś u- trzymują za to. bezpłatną szkółkę dla dzie­

ci. Jest tam także szkoła języków greckie­

go i łacińskiego , oraz seminarjum dla dwuna­

stu uczniów przeznaczonych do staiiu duchowne­

go. Jeden tylko znajduje się professor teologji i.filozofji. Miasteczko to, ma postać czystości i zamożności: każda ulica ma dwa boczne chodni­

ki ; doiny są dobrze budowane; ludność wynosi od pięciu do sześciu tysięcy.

Miejsce w którein wzięliśmy statek odległe jest półtory mili od miasta. Powierzchowność naszych wioślarzy nie bardzo mi się podobała. Spodzie­

wałem się znaleść w mićjscu tak uczcszczanem towarzystwo wioślarzy ozdobnie przybranych, a łodzie ich wygodne i upiększone. Musiałem przestać na jednej łodzi wspólnej i sześciu lu­

dziach zle odzianych, ale których twarze zapo­

wiadały wesołość i tę poufałość co się zawcza­

su w rozmowie okazuje. Jest to jeden z naj­

wydatniejszych rysów stanowiących różnicę mię­

dzy Anglikami i mieszkańcami lrlandji: pierwszym tak łatwo jest milczeć jak drugim rozpoczynać rozmowę.

Kiedyśmy znajdowali się na otwartej powierz­

chni jeziora, i mgła poranna zupełnie już zni­

knęła, uderzyła mnie okazałość rozwijających się

(16)

ze wszech stron widoków. Najmniejszy powiew wiatru nie marszczył zw ierciadła wody; skały, drzewa / “domy odbijały się w nićj z taką dokła­

dnością, jakiej ini się nigdy widzieć nie zdarzyło:

góry malowały się w niezmiernej głębokości.

W ypłynąłem z zamiarem zwracania na wszystko pilnej uw agi; miałem w ręku ołówek i papićr dla naznaczania następstwa przedmiotów, ale

•niepodobna mi było zająć się tym zimnym roz­

biorem , tym spisem metodycznym, i oddałem się bez opory uczuciom czystej i miłej roskoszy jaką we mnie obudzał ten widok ciągle zachwy­

cający. Jezioro niższe które jest wielkiein je­

ziorem, bardzo, nieforemną mającem postać, u- rozmaiconc jest znaczną liczbą wysp i skał ma­

lowniczych, uwieńczonych rozmaitego rodzaju krzew am i, a powiększej części niedostępnych.

Pomiędzy lemi wyspami, Jnnisfallen zwana, jest najznakomitszą: chociaż bardzo m ała (około 30 do 40 akrów mająca) wydaje się być dość wielką, przez rozmaitość widoków jakie przedstawia.

Kiedy się do niej, przybliżasz, postrzegasz las, kiedy się przechadzasz, widzisz ogród-, nie- mający wzoru i wyższy nad wszelkie naślado­

wnictwo. Obchodząc ją w około, m.asz najpię­

kniejsze widoki gór i jeziora; we środku gaiki, kwieciste błonia, źródła czystej wody, skały o- kryte bogatem roślinienicm, i doliny, w których zamknięty jesteś jakby w głębokiej samotności.

Tain chata, której zbytek nie oszpecił, przedstawia

(17)

obraz mieszkania, które wzbudza zazdrość i zda­

je sic przytłumiać dumę i błędne żądze gonią­

ce za światem i jego roskoszami. Trochę dalej>

starożytne gruzy m onasteru, na pół zakryte kolumnami z bluszczu, przywodzą na pamięć o- we wojny domowe, które nie szanowały tak spo­

kojnego , tak niewinnego schronienia-. Żaden widok nie wzbudził we mnie żywszego zachwy­

cenia, jak ten świat w miniaturze, i potrzeba było jakiejś przerwy, abym odzyskał zdolność u- noszenia się nad innemi widokami tego wspa- f niałego miejsca.

Opływając brzegi półwyspu Mukross, i tę i. niezmierną warstwę lasów krzyżującą się we wszy­

li stkich zagięciach i spadzistościach gór, sprobo- i waliśmy rogu myśliwskiego; mieliśmy z sobą je ­

dnego z najlepszych muzykantów jeziora, i prze­

konaliśmy się, że to co mówią o echach Killar- nejskich nie było przesadzonemu Istotnie, odbijają one dźwięki czysto i z nadzwyczajną mocą. Echo zdaje się czekać^ aż muzykant skończy, by nastę­

pnie ono zaczęło; odbija z większym łoskotem wszystkie tony, wszystkie rullady, i powtarza ca- j, łe zwrotki, nie jak uczeń, ale jak m istrz, na­

dając im nowy wdzięk, przez wyższą moc i przez czarodziejstwo oddalenia. To pićrwsze e- cho obudzą drugie słabsze i łagodniejsze, ale za­

chowujące wszystl^e odcienia, wszystkie tony mo*

cne, słabsze, i najdelikatniejsze przejścia. Trze­

cie echo!dalej się odzywa, a że odgłos jego od- 24

(18)

186

bija slcza górą, żeby go słyszyć, potrzeba nad­

stawić u c h a , ale jest równie czyste, równie zu­

pełne. Choć ucichnie jeszcze go słuchasz, gdyż zostawia w tobie wrażenie muzyki, która się oddala, a która, masz nadzieję, źe się jeszcze odezwie.

Przebiegając piechotą półwysep Mukros , któ­

ry oddziela jezioro niższe od jeziora wyższego, przedstawiający wszystkie malownicze piękno­

ści zgromadzone na jednej kilkómilowćj dro­

dze, robiłem doświadczenia na tych gruntach ba­

gnistych , które tak często napotykają się w Ir- landji. Czujesz jak ziemia zapada się nieznacznie pod twemi stopami, gęsta trawa ukrywa przed tobą niebezpieczeństwo; jeżeli usiłujesz wyjść z niego szybkim biegiem, zginąłeś. Szczęściem, mieliśmy doświadczonego przewodnika , a po kil­

ku chwilach niespokojności, nie śmiejąc ani co­

fnąć się , ani postąpić, znalazł on żyłę gruntu stałego która pas na dobrą drogę, wyprowadzi­

ła. Wprawne oczy poznają te bagniska po kolo­

rze roślinienia. Opowiadano mi zabobonne mnie­

mania starych mieszkańców Iiillarnejskich o cża- rodziejskości gór i o cudach olbrzyma 0 ’Danaou, który niegdyś był ich samowładnym panem.

Przymuszony on był ustąpić swego panowania potężniejszemu i szczęśliwszemu nieprzyjacielo­

w i, ale wychodzi czasem z tych sk ał, w któ­

rych się zamknął, przechadza się jeszcze po je­

ziorach, to otoczony obłokiem, to na białym

(19)

rumaku. Chciałem dowiedzieć .się* czyli nasi przewoźnicy wierzyli jeszcze tyin starym poda­

niom. Najstarszy z gromady, człowiek rozsądny, nietylko zapewniał o istnieniu olbrzyma, ale nawet o jego zjawianiu się, lubo to coraz jest rzad­

sze. Następuje ono, mówił, co siedin lat; a on sam był świadkiem ostatniego. W czasie świtu rannego, niebo 'było czyste, jezioro zupełnie spokojne; towarzysze jego wraz z nim uderzeni zostali oddalonym widokiem 0 ’Danaou, na wpół białym otoczonego obłokiem, chodzącego po wo-

■i . ,

dach. Ochłonąwszy z pierwszego przestrachu, postanowili iść do niego 5 ale olbrzym ich uni­

k a ł; długi czas go ścigali, widzieli go zbliżają­

cego się do wyspy którą nam pokazali, i wchwi- 'i li, kiedy, sądzili £e go dościgną, nagle podniosło

się jezioro, wzburzyły się wody, olbrzym rzucił się . w przepaść i zniknął. N,a twarzy , starego przewoźnika malowały się silne wzruszenia, i oświadczył gotowość, równie jak jego toWarzy-

» sze, ztwierdzenia przysięgą rzetelności tej przy- ' gody. Ponieważ ludzie prości w Irlandji' są wy­

bornymi aktorami, a za bardzo nędznych histo­

ryków, uchodzą, bardzo wątpiłem czyli pozorne przeświadczenie mego przewoźnika, nie było u- nii daniem; wszelako byłem ciekawy wiedzieć czy­

li' li nie powstają czasem na tem jeziorze trąby, Ił któreby mogły dać powód do tych przywidzeń; a- P le nie dziwię się, że żyw aj imaginacja utworzyła

mitologję dla tych miejsc tak wspaniałych i trik

(20)

poetycznych. Pytałem się mego przewoźnika, czyli echa nie były głosem 0 ’Danaou, ale on rozśmiał się na to zapytanie, i odpowiedział że echa były odbiciem głosów i niczein więcćj.

Oto pićrwszy dzień spędzony na jeziorach. Po­

wróciliśmy na spoczynek do Rillarney, a naza­

ju trz , udaliśmy się drogą prowadzącą do wyż­

szego jeziora : znajduje się ono w środku gór o pięć mil od jeziora niższego odległe. Kommu- nikację ułatwia rzek a, której cały bieg przed­

stawia nieustanne i cudowne zmiany widowni.

Wszystko jest wielkie, wspaniałe, dzikie. Na?

tura zdaje się tu pokazywać w zawiązku świata:

zachowała sobie ona te ogromną pustynię, a te ustronia byłyby niedostępne, gdyby wody w łonie tych skał nie utorowały drogi. Jaka rozmaitość widoków! jaki skarbiec dla mala­

rzy i wyjąwszy Lucernę, Szwajcarja nie ma riic bardziej uderzającego. Ale spieszę-się powrót cić do tego, co mnie najwięcej zadziwiło, do tćj skały którąnazywająg/uazflfem orłem, i całego otaczającego ją obrazu. Tam nasz muzyk układł się na ziemi i oznaczył nam stanowisko* Dmre lekko w swój róg myśliwski, tak lekko, że w małej odległości, ledwieśmy go dosłyszeć mogli.

Lecz po minucie może,;, w wielkiej skale za­

czyna się głos rozlegać i słyszeć można najsil­

niejsze i najzgodaićjsze tony. Wystaw sobie tę samotną sk ałę, na pięć lub sześćset stóp wynie­

sioną, w piramidalnym prawie kształcie, i część

(21)

jej niższą i średnią okrytą lasem dębowym który nad jej wszystkiemi szerokiemi zarysami panuje, a wyżej skałę nagą, z jej wielkieini prostopadłeini łożyskami, dozwalającemi widzieć żyły marmu­

ru z którego jest złożona; a na szczycie ten punkt zkąd widać często wzbijającego się ptaka Jowiszowego, który rzuca, się na łup swój, w tych okolicach nad któreini zdołał zachować pa­

nowanie. Ta to pyszna sk ała, posiada w swo­

jem łonie czarodziejską prawie władzę odbija­

nia głosów do niej wymierzonych, z taką dobi­

tnością, że mniemałbyś, słysząc tak lekki dźwięk rogu który ją uderza, iż sic sama z siebie oży­

wia. Podnoszące się ciągle uczucie, od podzi- wienia przechodziło do zachwycenia. Skała ta w całym swoim ogromie, zdawała się być samem tylko muzykalnćm narzędziem którego tony roz­

legały się od padołu aż do najwyższego wierz­

chołka siłą do jego wielkości zastosowaną. Naj­

łagodniejsze odgłosy ciche szemrania, lekkie wód poruszenia, z dobitnością były wydane w tym o- gromnym organie, a najświetniejsze dźwięki zda­

wały się gdzieś dalej z tyłu góry wychodzić, i gubić sic nieznacznie w bezkresowej odległości.

Słyszałem koncerta Hendla w katedrze West- minsterskiej, i jakkolwiek uczyniły na mnie sil­

ne wrażenie, przecież ta hannonja z pięciuset instrumentów i trzfechset głosów złożona, nie wydawała skutku tak wielkiego, tak wspaniałego, jak ten klóry wychodził z lniłobrżmiącej budowy

(22)

tej dzikiej skały. Uważałem po naszych prze?

W o ź n i k a c h , źe nawyknienie nie zmniejszyło wca­

le uroku tej cudownej harmonji: po ich milcze­

niu i natężonej uwadze, możnaby sądzić, źe ró­

wnie jak my, pierwszy raz byli nią uderzeni. U- pojony tą roskoszą, rzekłem sobie, dosyć tego wzruszenia na jeden dzień; chciałbym go był na następny oszczędzić , ale podróżny podobny do marnotrawcy, zmuszony jest częstokroć pochła­

niać w jednej chwili wszystko, co mogłoby, na długi przeciąg czasu wystarczyć. Nasi przewo­

źnicy sprawiali sobie przyjemność dając o- gnia z małego działa, a rozlegający się odgłos w dalekości odnosił do imaginacji przerażają­

cy łoskot i bojowiska, pomieszany z h u k i e m

grzmotów.

Jezioro wyższe zajmuje ogroinną powierzchnię, która zdaje się być zupełnie amfiteatrem gór zam­

kniętą. Tam to jest góra Turc, której szczyt daje się widzieć w bardzo wzniosłym regjonic; Man- gerton mająca 3,500 stóp poniżej jeziora; Gó­

ry Szkarłatne, okryte zaroślami, których kwiaty nadały im to nazwisko poetyczne; góra M ac Cudcfy R ec ki, przedstawiająca łańcuch skał niedostę­

pnych. Widok tych połączonych ogromów jest nadzwyczajnie wspaniały. Przylądowaliśmy do pewnej wyspy, ciągnieni pięknością chatki do la­

dy Kenmare należącej : przyjęła nas tam dobra niewiasta, która ofiarowała swoim gościom dwa salony od Lukullusowych piękniejsąe. Pewien

(23)

Anglik zachwycony wdziękami tego ustronia, przez siedem lat przybywał tam dla przepędzenia poło­

wy roku; niebyłatojednak pustelnia.pokuty,polo­

wanie i rybołowstwo na przemian gó rozrywa­

ły; ale co robił przez dni i tygodnie w których nie mógł wyjść z swojej chatki ? bo ta jest wła~

śnie niedogodność jezior Killarnejskich, i przy­

czyna, dla której nie mają sławy, swojej piękności odpowiadającej. Mniej tu jest dni pogodnych niż gdziekolwiek indziej. Wyziewy Oceanu , pędzo­

ne wiatrami wscliodniemi, a przyciągane przez owe góry, rozlewają się w potoki deszczu, i wie­

lu wędrowców, po nudnćm oczekiwaniu, przy­

muszeni byli odjechać, nie ujrzawszy słońca przy­

świecającego tćj wspaniałej krainie.

PODRÓŻ Z CRUCERO, STOLICY PROWINCJI CARABAY W DEPARTAMENCIE PUNO W PE­

RU, NA DOLINY PHARA, AŻ DO RZEKI PAL- COBAMBA ALBO INAMBARI

Listopadzie 1826 , odbyta p r z e z Nietnca tam osiadłego.

(Dokończenie.)

4.

La Mina — dobra ra d a — 'jadow ity rodzaj żmii — sławne płóczkarnie złota nad rzeką P u il ip u li.

h a M in a jest trzecim głównym kluczem i właściwym wstępem na doliny. Leży po pra­

(24)

wej stronie drogi na górze; zbudowane zaś jest ha wzgórku, panującym nad roskoszną doliną;- na prawo z pomiędzy gór wypływa rzeka Ma- rancard, na lewo rzeka h a M in a , które łączą się z sobą u spodu pagórka, wspólne nazwanie M in a utrzymują i niżej o 5 legua dalej do rzeki Pdllipuli Wpadają. To Tambo ma alkada i algazila, około sześciu chat, kaplicę i ratusz, jeśli go tak nazwać wolno. W jego podziemiach znajduje się więzienie, na pierwszem zaś i dru- giein piętrze, 1 dokąd schody prowadzą, dwa po­

mieszkania w których się rozgościliśmy. Dorny tam tejsze, albo raczej chaty, zbudowane są z palów, i nie mają drzwi i okien; okryte Są da­

chami z liśći palmowych. Podłogą jest goła ziemia ciągle mrówkami okryta; łóżka składają się z balów sznurkami powiązanych i na tych­

że u dachu zawieszonych, tak iż mają podo­

bieństwo do łóżek okrętowych; oddalone są od ziemi o 2 vara, co jest bardzo dogodnie, ponie­

waż nietylko węże ale i inne jadowite zwierzę­

ta łatwo dostaćby się do nich mogły. W nocy dobrze jest zawsze rozpiąć płaszcz ponad łóż­

kiem, w dolinach tych bowiem znajdują się roz­

maite gatunki wężów i żm ii, które porą nocną wdzierają się na dach pomiędzy liście palmowe i ztamtąd przez osłabienie' spadają. Zapomnia­

łem razu pewnego o tej ostrożności, i przed za­

śnięciem kurzyłem papierowe cygaro. Nagle spadła mi na piersi żmija, dymem tytuniowytn

(25)

odurzonaszczęściem miałem tyle przytomności um ysłu, iż nie przeląkłszy się zrzuciłem ją z posłania na ziemię. Zabiłem ją z łatwością, zawołałem znajdujących się wpobliskościlndjan i pokazałem; ale wszyscy krzyknąwszy z prze­

strachu , uciekli, był to bowiem gatunek żmii czarnej, z żółtemi pierścieniami i punktami czeN wonemi, której ukąszenie w pięć minut o śmierć nieuchronną przyprawiało.— Wszystkie chaty by­

ły napełnione Indjanami zgromadzonymi na zbiór rośliny( coca, której plantacje 7 do 8 legu- as w głąb, a do 50 leguas w szerz się rozciąga­

ją ; w czasie tego zbioru zgromadza się często do 3,000 Indjan obojej płci; skoro jednak robo­

ty ukończą, wszystko się rozchodzi i miejsca tc znowu martwość i samotność zalega. Znajdują się tam nawet i handlarze przcdający rozmaitą żywność, jak się spodziewać można, nie drogo;

zwykle biorą w zamian roślinę coca, którćj funt kosztuje tutaj półtora rcala; przedająją wCollao po 3 do 4 reale za funt. Muły nasze bardzo po­

trzebowały kilkudniowego wypocznienia, co dla mnie wielce było przyjemnćm, mogłem bowiem zostać nieco dłużej pośród tej zachwycającej do- liny.— Do koła niej rozciągają się wysokie lesiste góry, woda czysta jak kryształ odbija błękitne tło pięknego nieba; przemijące deszcze nie trwa­

ją dłużej nad kwadrans, a niebo ukazuje się zno­

wu tak błękitne i tak pogodne jak pierwej. Trzy wielkie parowy wychodzą z tej doliny, znikają

25

(26)

Jednak z oczu w oddaleniu; przez pierwszy pły- nie rzeka jedna, dwoma drugiemi zaś obie prze­

pływ ają. Tam gdzie się jednoczą tworzą sztu­

czny wodospad, otoczony wysokiemi palmami, które brzeg wązki i małą róinobarwą łączkę .zaraz na dole lezącą opasują. Tutaj kąpałem się przy wschodzie i zachodzie słońca, ocieniony pal­

mami i rozweselany harmonijnym tysiąca pta­

ków -śpiewem ! — Przechadzki moje kierowałem do leżących nad rzeką lasów, albo między niektóre .z wąwozów, gdzie piękna natura Zam ilkła, i po­

nura ciemność, przerywana tylko szumem kata- .r^kt, wielowładnie panuje. Droga jest w-ązka, często trzeba przez skał odłamy na drugą-stronę .rzeki przeskakiwać; żaden tu ptak nie zanuci

•swej piosnki., żmije..-{ylko, padalee i niezmier­

n y wielkośei ropuchy pełzają do koła; wszystko jest .mokre, wszystko wilgocią przesiąkłe, góry bowiem i drzewa rzadko dozwalają słońcu do

■tych prawdziwych -wilczych jam rzucić ożywcze prom ienie.— Przechadzki te odbywałem w ubio­

rze krajowym: słomiany kapelusz, koszula, spo­

dnie, lekki poncho, polecas i długi nóż w jednej, kij w dnugiej ręce; zawieszona flaszka wódki i kaw ał gotowanej .baraniny z chlebem w kiesze­

n i, oto wszystko co z sobą brałem .— W domu siadałem przededrzwiami pod palmowym da­

chem, zkąd mogłem całą przejrzeć dolinę. Pies mój wierny leżał przy nogach; paląą-cygaro my­

ślałem sobit często:- ».Zbu.dujmy tutaj chatkę.«—•

(27)

W dolinach tych zawsze się doznaje apetytur łagodna bowiem tem peratura, która nigdy w a- frykańskie nre zamienia się skwary, i sposobność kąpania się w kaidym czasie tak w dzień jak w- nocy, przyczyniają się bardzo wiele do tego- po­

myślnego stanu zdrowia. Po czterech dniacb wypoczynku-ruszyliśmy dalej, dla obejrzenia sła­

wnych playas? Sgo Błażeja nad rzeką Pullipulli,.

które chciałem dokładnie zwiedzić. Przepra­

wiliśmy się przez rzek f Marancani i wleźliśmy na wysoką górę; rozdzieliła się droga: w lewo- szła ku rzece Inam baci, w.'prawa ku rzece PuT- lipulli; puściliśmy się ostatnią, pierwszą zaś pó­

źniej woleliśmy zwiedzić-. Droga zwieszała sig znowu jak zwyczajnie nad brzegiem przepaści, i tak była zarosła* iż dwóch godzin potrzebowali­

śmy., aby sobie za pomocą nożów i kijów przej­

ście ułatwić; 1 hcrkulesowska praca ! Przyteia trzeba było ostrożnie stąpać, aby na węża lub padalca nie nastąpić. Jakaś wijąca' sic roślina najbard-zfćj nam dokuczała: liście miała trawia­

ste i tak ostre, że jak najlepsze brzytwy krajały;

porobiłem sobie od niej wiełkie krosy na twa­

rzy i na rękach; mój Cicerone stracił, przytćm kawałek ucha.— Nakoniee usłyszeliśmy szuin wody i dostaliśmy, się niezadługo potem na doli­

nę Pullipulli, która jeszcze powabniejsza jest a- niżeli M ina. Tu był cci podróży mojej i cie­

szyłem się widząc przed sobą sław ne płóczkar- nie złota. Podzielon<T są na 9 playas, któro San

(28)

Blas grandę y San Blas chica nazywają. Po­

wyżej wpada Putisalaca chica, część rzeki, któ­

ra z wąwozu wypływa i te playas tworzy; poni­

żej jest M ulipurcu, dwa playas, które w odda­

leniu od San Blas leżą. Przystąpiłem zaraz do czynności, w sposób rozmaity robiłem poszuki­

wania swoje, i playas te bardzo obfite w złoto znalazłem. Strawiłem na tern dzień cały, i kie­

dyśmy do Mina powrócili, zaczęło się już zmierz­

chać, a przybyliśmy tam o 11 godzinie w nocy.

Osiągnąłem więc już cel podróży mojej, ale tak wiele słyszałem o innych dolinach i wielkiej rzece Inambari mówiących, iż postanowiłem je ob­

jąć w swojej podróży i puścić się tam nazajutrz.

5.

Droga od Ła Mina do rzeki Inainbari — Płóczkarnie złota jiad rzeką Pauhani — Śpiewak Inkasów Przyjemności i przykrości lasów amerykańskich— Pociąg wężów do ognia—

C hacuri, południowo - aulery kańskie mrówki— M arasas, jadowity rodzaj mrówek.

Odtąd niema już żadnego Tam bo, ponieważ Mina jest ostatniem, i przez 9 do 10 lcgua mu­

siałem pod otwartem niebem sypiać i przyglą­

dać1 się okolicom, które' nie wielu dotąd ludzi zwiedz iło.' Droga jak już wspomniałem szła pod górę na której rozdzieliła się i my udaliśmy się w lewo. Roślina z brzytwowemi liściami dość nam i tutaj dokuczała, ale w krotce przybyli­

śmy nad rzekę Pullipulli, o dwa legua poniżej sau Blas, Wstąpiliśmy znowu na inną górę, i

(29)

ujrzeliśmy część jedną sławnej Escalera M a m a - ta. Wykute w skale schody pną się przez pół legua prosto w górę; szerokość ich wynosi trzy vara; stopnie były ta k ie ż 'ja k przy Mama- ta. Dzieło podziwienia godne! uskutecznione przez krajowców. Podziwienie to nad owym wspaniałym pomnikiem siły i cierpliwości da­

wnych- Peruanów, tera większein się jeszcze sta­

nie, kiedy pomyślimy, że lud tert w ówczas je­

szcze ani prochu ani żelaza nie znał, i pracował tylko narzędziami z mieszaniny złota i miedzi.

Biedne muły z ciągłem jęczeniem pięły się po tych skalistych stopniach, i ustawicznym wstrzą­

saniem uszów, dawały poznać nieukontenttfwa- nie swoje z tej podróży. Dostaliśmy się na szczyt góry, z którego zstępowanie było łatwiejsze niżelim się spodziewał; ja stóp góry przez dolinę płynęła rzeka Paucfaani',' o dwa legua od Pulli*

pulli a cztery i pół od La Mina. Znajdujące się nad nią playas, są także wyborne. Postanowiłem tu noc przepędzić. M ała prześliczna dolinka uka­

za ła się na zakręcie rzeki, czysty strumień prze­

rzynał ją; a brzegi jego ocienione były drzewami jakby ręką ludzką w rząd zasadzonemi. Umoco­

wałem przykrycie m oje, z trzciny i liści palmo­

wych utkane, u dwóch drzew ; gotowaliśmy so­

bie pożywienie, a nasz Indjanin częstował nas i. stnacznciui rybami, które nie wiem jakim sposo­

bem w strumieniu złapał. Nie mogłem się dość napatrzyć tej przyjemnej naturze; roskoszna do-

(30)

lino! Tutaj kwitnęły najpiękniejsze i najwon­

niejsze kwiaty i krzewy, a po miedzy niemi wa- nilja miły swój zapach daleko roznosiła. Mnó­

stwo najrozmajtszej barwy motylów uganiało się- za sobą; postrzegłem między nimi niektóre ma­

jące do 5 cali dług.- a 3 szerokości; kolor zaś miały cicntno-szmaragdowy z czerwonemi i żółte- mi prążkami; od spodu były złoto- żółte z; pun­

ktami niebieskiemi. Papugi i inne ptaki naj*

rozmaitszych kolorów, mnóstwo m ałp, między któremi tak zwane koty morskie, zawieszające się za ogony na gałęziach i tak bujające się w powietrzu, wiele mi sprawiły zadowolenia. Wi­

działem tam nadzwyczajną ilość drzew figowych i balsamowych, oraz wybornych owoców, jako to: pomarańczy, fig* ananasów, chirymayas, gay- tas, bananasów,. postrzegłem także wiele-małych czworonożnych zwierzątek, zabiłem jedno i zna­

lazłem w nim smak mięsa podobny do najlep­

szego zająea; w strumieniu wiło się mnóstwo ryb rozmaitych. Słowem najroskosznićjszą była ta dolina, ale obok tego miała i ona swoje nieprzy­

jemności,. o których zaraz wspomnę; Słońce już;

zaszło, śpiew ptaków u m ilk ł, i tylko jesicze śpiewak Inkasów (cantador del Inca) daw ał się słyszeć. Śpiewa on zawsze tymże samym tonem bez żadnej zmiany, ale echa w dolinach tak od­

bijają głos jego, iż zdaje się że 100> ptaków naj­

przyjemniej s i ę odzywa. Inkasowie trzymali je dla rozrywki w ogrodach swoich i \» sztucznie-

(31)

pourządzanych grotach; są one ciemno-niebie*

skiego koloru, mają czerwoną prążkę około szyi i trzy żółte piórka na głowie; wielkością podo­

bne są do kruków, i siedzą zawsze na szczytach naj­

wyższych palm , dla tego trudne są do zła­

pania; strzelałem do nich kilka razy, ale zawsze chybiłem .— Nakoniec zamilkło wszystko, mój Cicerone i Indjanin zrobili obwód z palących się kawałów drzewa około miejsca mego spoczynku, i położyli się przy mułach w przestrzeni obwodem oznaczonej. Ta chwalebna przezorność była zachowana jedynie względem nieproszonych go­

ści.— Ale teraz usłyszeliśmy zupełnie inny rodzaj muzyki, która tak jak niebo od ziemi różniła się od pierwszej.— Odezwało się ryczenie, wycie, mru­

czenie, świstanie i sykanie; towarzysze moi prze-, żegnali się i odmawiali ave m ariaJedno po dru- gićm , a na nieszczęście oba różańce zginęły iin w podróży. — Miałem przy sobie nabitą fuzję i długi nóż w pogotowiu do obrony. — Odgłosy coraz się J)ardziej zbliżały; przerażający rui ko­

niec ukazał się widok: tygrysy, lamparty, niedź­

wiedzie, węże i cała trzoda nieznanych stworzeń stanęła tylko o 10 kroków od ognia, strzegąc każde­

go wyjścia. Zimny dreszcz przebiegł po cielc mojem, włosy mi powstały n a g ło w ie , porwa­

łem za fuzję, i na los szczęścia strzeliłem pomię- dzy-grom adę.— Całe zgromadzenie jak proch sic rozsypało, a w dwóch minutach scena zu­

pełnie próżna była. Wybiłem się zupełnie ze

(32)

snu, zbliżyłem się do towarzyszów, i roznieci­

łem wielki ogień, co nam nieznośne sprawiało gorąco. Tak przepędziłem noc całą spokojnie;

'tu i owdzie 'dała się widzieć nieraz jakaś dziwa­

czna fizognomja, ale, zagrzany pomyślnym skut­

kiem pierwszego w ystrzału, dawałem czasem ognia na oślep. Nadszedł nareszcie oczekiwany niecierpliwie poranek, którego zapewne nikt tak jak my nie powitał. Niedaleko od ognia leżało dwoje nieznanych mi zwierząt zabitych a około 50 kroków dalćj trzecie; ten ostatni zwierz był to Onzci; pierwsze oba były brunatno - czarne z ogromnemi zębami, wielkości wilka, do które­

go kształtem podobne były; głowę miały taką jak lisy.— W ogniu znaleźliśmy cztery nieżywe w ęże: dwa miały 2 vara, trzeci 1 vara, czwarty

■J vara długości. Wiadomo jest, £e zwierzęta te ślepo na ogień spieszą i tak jak ćmy śmierć w nim znajdują.— Ruszyliśmy z miejsca; muły bardzo były żwawe, a w kilka chwil przybyli­

śmy nad rzekę, która dosyć szeroka i bystra by­

ła .— Trzeba było powtórnie wdzierać się na gó­

rę , ale nie zbyt wysoką; doszedłszy do wierz­

chołka, postanowiłem tam godzinę wypocząć i przespać się , przeszłej nocy bowiem ani oka zmrużyć nie mogłem. Położyłem się na wzgór­

ku 20 stóp wysokim, a 28 szerokim i w najlepsze sobie zasypiałem, kiedy w tćin obudził innie wrzaskliwy odgłos: »Chacuri, Chacuri!« Zerwa, łem się, postrzegłem towarzyszów moich ucieka-

(33)

jących, a mułów ze rżeniem wierzgających noga.

in i.' Uczułem piekące świerzbienie ciała, i uj­

rzałem się cały okryty mrówkami. Wzgórek na którym zasnąłem by ł ich mieszkaniem. Znane są owe południowo-amerykańskie mrówki, które owe podziwienia godne pomieszkania sobie budu­

ją ; nazywają się w dawnym peruańskim języku

»Ghacuri« i są postrachem krajowców. Ciągną niekiedy tysiącznemi, iniljonowemi rojami, i na­

padają na wszystkó, pożerają w ęże, onzy, a nawet psów i ludzi. Opór jest prawic niepodo­

bny, i jedynym środkiem jest zanurzyć się natych­

miast w wodzie. Jeśli gdzie na zamieszkanie jakie natrafią, wyprzątną go w przeciągu dwóch godzin. Naprzód wchodzi jedna mrówka, wbie­

ga do izby i wychodzi nazad. Zaraz potem ma­

szeruje niezliczone mnóstwo, naprzód większe a w ostatnich szeregach najmniejsze; pożćrają wszystko na co natrafią i wszystko staje sic ich zdobyczą. — Słyszałem szum pobliskiego stru­

mienia w lesie, pospieszyłem więc tam i rzuci­

łem się w wodę tak jak byłem ubrany; towarzy*

sze moj uczynili toż samo i wpędzili do wody muły, których jęk wszystkich nas poruszył, ti, Tym sposobem pozbyliśmy się tego okropnego o- r.i‘ w adu, ale jednak cały byłem krwią zbroczony

i nielitości wie pokąsany, a ciało inoje podobne by­

ło do durszlaka. Na jeden wyraz uChacuria i, Indjanic pierzchają wszyscy przerażeni. — Jest

j e s z c z e inny rodzaj mrówek zwanych M arasas 26

(34)

na £ cala długich; ukąszenie ich tak jest jado­

wite, iż rana puchnie, i jeśli miejsce skaleczone toie zostanie jak najprędzej natarte rośliną zwan!^

C naupałi, następuje zapalenie i ogień. Mrówki te jednak szczęściem nie chodzą gromadami, ale po 3 lub 4 razem. Pierwsze zwane chacuris mają tylko i cala długości, i są czarne bruna- tnemi włoskami okryte.

6.

t)olin4 Sagraris — Ogromna rzeka Polcobamlin (Inam bari)—

C liu n k a s o w ie , s tra s z liw e p o k o le n ie In d ja n .

Niebezpieczeństwa tego Szczęśliwie Uniknąwszy, tldałem się W dalszą podróż; wkrótce potem dostaliśmy się na dolinę Sagrarior (tak nazwaną przez missjonatzy Franciszkanów) i nad rzekę tegoż nazwania 2 legua od Pauchani. Tutaj znaj*

dują się znowu bardzo bogate playas. Dolina /jest podobnie jak inne piękna.i okazała. Doli-*

ny te leżą między górami, zawsze rzeką prze­

rżnięte * i mają w przecięcia do 10 legua dłu-, gości a tylko ^ legua szer. Weszliśmy na górę; przed nam i płynęła m ajestatycznie' olbrzymia rzeka Ptdcobamba', pó drugiej'Stronie rozciągały się niezmierzone płaszczyzny, przerżnięte gdzienie­

gdzie wzgórzami, i niebieskawemi górami na horyzoncie otoczone. Zstępowanie z góry nic-*

długo trwało* i przez kwiecistą równinę, gdzie wy­

soka trawa niekiedy nawet muły zakrywała, nad­

ciągnęliśmy nad rzekę, Nocleg założyliśmy na jej brzegu. Poło.żyłcm się na ziemi i Zajęty byłem.

(35)

cały 'przypatrywaniem się otaczającym mnie przedmiotom. Daleko od ucywilizowanych krajów i lu d zi, tutaj nad rzćk ą, której brzegi pierwszy raz może dopiero noga europejska deptała, w w nieznanym, prawie nieodkrytym jeszcze kraju, mając do koła siebie bezludne i dzikie pustynie, po drugiej zaś stronic rzeki dzikich Chunka- sów , tych straszliwych Indjan, cq za przedmiot do rozmyślań dla młodego Europejczyka! Rzó->

ka ta z pod Yilla del la Juan de Oro wypływa*

jąca., której początek m e jest wiadomy, a która, do Meranon w pąda, ma 1 legua szerokości; wo- dy jej są jasnobłękitne i bystro płyną, Brzegi m a-niskie; q 200 kroków od mięjgcą w którem zostąwałem wpadają znowu cztery r zeki; M ina»

Pullipulli, Pauhani jS a g rario ; a jednocząc swe wody, jedną tworzą rzekę, Druga część rz.eki Inambari „ która w głąb Ameryki południowej p ły n ie, i aź Brezylji dotyka, jest zupełnie nie­

znana. Równiny góry i doliny zmieniają się tam kolejnie, wielkięmi pooddziclanc rzekam i, któ­

re niezmierne $karby w sobie i z sobą niosą, R.tói, zna to mnóstwo rzadkich zwierząt, ptąkow, roślin, kwiatów, owadów i m inerałów , które, tąm dotąd jeszcze przed okiem bądacza przyro->

dzenia są ukryte. Co zą obszerne pole do po- strzeżeń dlą Humboldta i Bonplanda! Kraje te zamieszkane sa przez Chunkasów, Indjan, któ­

rzy w cząsię. ujarzmienia przez Hiszpanów lu­

du peruańskiega w głąb kraju się usunęli, i cią-

(36)

głą krwawą wojnę prowadzili z Hiszpanami, któ­

rzy ich nigdy zwalczyć nie mogli. Są to rośli i silni ludzie; chodzą nago, tukami sjtrzałami i dzidami uzbrojeni, i za przykładem przodków swoich słońcu cześć oddają. Podzieleni są na wiele pokoleń, które ustawicznie z sobą wojnę prowadzą; niektórzy z nich mieszkają w wio­

skach i mają swego króla, inni są koczowniczy­

mi nomadami. Wiclożeństwo jesl między nimi do­

zwolone, Wódkę i tytuń nad wszystko przekła­

dają. Sól jest u nich najdroższą rzeczą na zie­

m i , u siebie bowiem uie posiadają tego dobro­

czynnego daru przyrodzenia. Jezuici starali się niegdyś, wprowadzić między nich chrzcścijanizm, ale lndjanie pozabijali wszystkich, a to przera­

ziło i odstręczyło innych missjonarzy od nawra­

cania. Kolor ich J ciała jest miedziano - czerwo­

ny, który jednak często w białawy wpada; wło­

sy zapuszczają i wiszące noszą. Nie mają wca­

le brody i malują sobie ciało rozmaitemi glin­

kami czerwonego i żółtego koloru. Pokolenie to niezmiernie się rozmnaża ; rozciąga się od W illi aż do Cusco, a ludność jego przeszło mi- Ijon ma wynosić. Mieszkańcy z dolin Urubamba przy Cusco, Coaza i Phara w Carabnya są naj­

gorsi, ^ci zaś co mieszkają na dolinie Santa Auna przy Cusco, na Saridja i w W illi'w Carabaya mają uczucia spokojne. lndjanie wyznający chrzcścijanizm niezmiernie się lękają Chunkasów, i samo to nazwisko dostateczne jest aby ich do

— 204 —

(37)

’■ ucieczki skłonić. Usiłowano nawet otworzyć z nitni, 11 /handel zamienny, i dawać im sól, paciorki szkla-

i x e , zwierciadła, czerwone m aterje, noże, noży- czkl i t. p, za pepitas, którego mają bardzo wiel-^

M l ą obfitość i wartości złota nietylko nie umieją cenić, ale nawet nic znają; ale są oni tak nie*

rzetelni, iż wielu z handlujących utraciło przy

|- tej okoliczności życie, i dalszych zamiarów han*

* dlowych zaniechano. W porze roku suchej ro­

ta bią oni niekiedy wycieczki do ucywilizowanego lit P e ru , w oddziałach ze stu ludzi złożonych; na­

ft padają w nocy na w sie, zapalają domy i mor­

dują mieszkańców, a jeśli ci uciekają z pośród

a płomieni, strzelają do nich zatruteini strzałami.

;u Częstokroć, przez ich kraj przejeżdżając, można n być ugodzonym strz a łą , która nie wiedzićć z j) z ,kąd wypadła. Nie należy kurzyć tytuniu, o- ł gień albowiem albo dym tytuniowy zdradza po- n dróżnego, przed ostrowidzącćm okiem i dclika-

tnem powonieniem krajowców. Lękają się oni niezmiernie broni ognistej i wierzą że Tutu czy­

li djabeł ten huk wydaje. Są zawsze okropnymi W czasie wojny; w; jednej prawie chwili z oddalę-' i nia o m ilę, tuż w pobliskośei się znajdują;

najbystrzejsze rzćki w pław przebywają, i nigdy prawie strzałą celu nie chybią.— Każde pokolenie m a swoją osobną mowę, która w ogólności skła­

da się z nieprzyjemnych tonów gardłowych.

Znajduje się między nimi wiele kobiet bardzo ła-

(38)

dnych j zachwycających pięknością, któreby pra­

wdziwą Korą być mogły.

Nadeszła wreszcie noc; wspomniałem sobie jakeśmy poprzedzającą przepędzili; mój Cicerone ł Indjanip spoglądali na mnie z uwagą, ą ich pajwiększą obawą byli mięszkający po drugiej stronie rzeki Chpnkasowie. *-» Ponieważ, jednak ci pigdy w porzę dżdżystej rzek nię przebywają, zabezpieczeni tein, nazbieraliśmy drzewa i wkrót­

ce płomienie zabłysły pad rzeką. Muły zapę.

dzono znowu do obwodu ognia, usiadłem obok to.

warzyszów moich, i zamiast spać, kurzyłem tytuń i pilńćrn okiem strzegłem bezpięczeństwą mego.

Noc była piękna i gwiaździsta; rzeka gwałto.

wnię szumiała;, wściekła muzyka nie długo się

$łyszec dąła, straszliwe zwierzęta ukazały się paprzęciw pam , a pa drugiej stronie yzeki usły-.

ęzałeiri ryczenie, które podobne było nietylko do. ryku wołu ale i tygrysa. Strzeliłem zpowu, ną pśjep i chciałem na nowa broń pabijjać, kie.

dy,wtćm Indjapip wydał krzyk okropny; spoj­

rzałem dot ko^a, i postrzegłem z największąspo.

kojnością niesłychanej wielkości tarantulę, z roz­

w arty paszczą, czarną szęrśeią okrytą, na swoich sześciu nogach ku nam postępującą. Porwałem Za kij i w tymże mgnieniu oka ku niej go nadsta-.

W>łem: nigdy jeszcze, nie widziałem okropniej­

szego. zwierza; jedpem zamachem wtrąciłem ją w ogień, i moęny krzyk, d a t się słyszeć,— Na­

zajutrz zrana znaleźliśmy znowu czterech wężów 206 —

(39)

h ic ż y w y e li w p o p iele i dw a za b ite zwierzęta na.

placu, jednego kota morskiego i gatunek rysia.

Takim sposobem ten b ie d n y k ot m orski tam p r z y s z e d ł, h ie m o g łe m so b ie W ystaw ić, Wiado*

ih o b o w iein , m a łp y w h o cy spią spokojnie na drzew ach*— Zostałem tu p rzez dzień jeden*

dla z w ie d z e n ia o k o lic y i d o zw o len ia w yp oczyn k u m u ło tn .^ - Inambari m u si n ie ść w Wodach Sw oich zn aczn ą ilo ść złota* p ły n ie b o w iem p rzez Ayen^

taderas* i w szy stk ie rzek i o k o liczn e do niej w p a ­ d a ją ; ale playasów * Z p ow o d u b lisk ieg o s ą s ie d z ­ tw a Chunkasów, obaWy Indjart * odległości Zna*

cznej od m iejsc zamieszkałych i' od żyw ności*

nie m a tam p o za k ła d a n y ch . Mnóstwo rza d k ich i p o d żiw ien ia godnych p rzed m iotów n ie potrafi-*' łe m opisać* n o w y św ia t ukazał się p rzed em n ą.—*

Nazajutrz u d a łetn Się w pod róż poWrothą* b ar­

dzo z a d o w o lo n y tą W yp raw ą, która pod każdym w zg lęd em wszelkie o c z e k iw a n ia moje p rzew y ż­

sz y ła . — Dnia 28 listo p a d a W róciłem n azad dd Crucaró, w sp o m n ien ie jed n a k tych d o lin zawsze m i tow arzyszyć będzie*

(40)

R O Z M A I T O Ś C I .

Starożytności e t r u s k i e Wielka dolina Cam- poscala, w obwodzie Montalto di Castro, nale­

żąca do rodziny Candelori, była dawniej posadą miasta etruskiego V u lci, którego mieszkańcy mają nazwisko Vulcienses, w dziele F asti Ca- pitolini. Wieśniak pewien, orząc ziemię w miej­

scu zwaneui Pian di voce (może od dawnego nazwiska V ulci albo J^olci), odkrył przypadkiem wielki grób etruski. _ Rodzina Candelori kazńła tam czynić,poszukiwania w październiku r. z. i znaleziono kilka grobów zawierających narzę­

dzia i ozdoby rozmaitego rodzaju, z.alabastru, gliny wypalonej, szkła, słota i bronzu. Znajdu­

ją się tain rzeźbiarskie roboty i posągi, naczynia, patery, ampułki, postaci i koloru rozmaitego, z godłami mitologicznemi, oraz greckieini i etru- skiemi napisami. Zachęcona tym 'pomyślnym skutkiem rodzina Candelori wyszukuje wszyst­

kich grobów wzdłuż rzeki lezących, mając za­

miar ogłosić później dokładny opis tych grobów i ciekawych osobliwości jakie się w nich znaj­

dują.

A eorostatyka.— W miesiącu sierpniu r. z. P.

Eugenjusz Lobcrtson puścił się w Nowym Jorku ba­

lonem; podróż ta jednak ledwie nie była niebezpie­

czną dla tego młodego Francuza. Balon jego zaczął się wznosić, kiedy wtem wiatr zapędził

(41)

go na maszt służący do dawania znaków w por­

cie: uderzenie było tak gwałtowne, iż żeglarz napowietrzny wyrzucony został z łódki. Szczę­

ściem, uchwycił się sznura, i po niebezpiecznych usiłowaniach, zdołał znowu wsiąść w koszyk.

Można sobie wystawić i przytomność umysłu ja­

ką mieć musiał, i przestrach w jakim zostawała cała ludność tego wielkiego m iasta, przez ośm minut, jak P. Robertson zostawał tak zawieszo­

ny w wysokości 80 stóp przynajmniej nad zie­

mią.

Prezydent krajów zjednoczonych A m eryki p ó ł­

nocnej J a c k s o n . '— Pewien podróżny angielski przytacza w wydanym niedawno opisie swej po­

dróży p o Krajach zjednoczonych Ameryki półno­

cnej , następujący szczegół o dzisiejszym Prezy­

dencie. » Rys ten. charakterystyczny przekony­

w a , mówi on, iź bohater Luizjany nie równo­

waży chwały wojennej z życiem ludzkićm. — W irótce po bitwie S stycznia 1815 roku, tak za­

szczytnie dla oręża amerykańskiego z Anglikami . ztoczonej, kapitanowie Roche, Sainte-Gfeme i in ­ ni wyżsi officerowie bataljonu Orleańskiego, do­

szli z poruszeń wojska nieprzyjacielskiego, że Anglicy mieli zam iar opuścić obóz. Pośpieszyli więc uwiadomić o tem jenerała Jackson, a w i szlachetnym zapale swoim , prosili goyaby morgtt P przejść linję na czele bataljonu, dla uderzenia

znienacka na nieprzyjaciela, w przekonasiu, ze 27

(42)

skutek bitwy był "niewątpliwy, i-że znaczną licz ł>,ę jeńców zabiorą. — >" Ilużby można pojmać Anglików? zapytał jenerał, po chwili nam ysłu.—

Około sześciuset.— Iluż ich zginie?— Takaż liczba.

Iluż walecznych inybyśmy strac ili?— Pięćdzie­

sięciu najw ięcej.— N ie , panowie-, wolę pięć­

dziesięciu Amerykanów, .aniżeli tysiąc dwieście Anglików. Zastępy którym mam zaszczyt dowo­

dzić , składają się z obywateli i ojców fainilji; a.

dziesięć tysięcy jeńców angielskich nie pocieszy­

łoby mnie po stracie jednego z tych mężnych lu­

dzi.« Zam iar więc ten został bez skutku-

Dyarnenty 'Brazylijskie. — Waga dyamentów, które za pośrednictwem ajentów rządu, w obwo­

dzie Tajuco w Brazylij, od 177-2 do 1818 znale­

zione zostały, wynosi 1,298,037 karatów; 'wydo­

bytych zaś przez towarzystwo, któremu po za­

rzuceniu przez rząd przemysłu górniczego kopal­

nie się dostały, •wynosi 1,700,000 karatów, war- tolść zaś razem około 67,000,000 funt. szt. (prze­

szło 2,700,000,000 złtp.) Największy z dyamen- tów brazylijskich, jaki dotąd znaleziono, w ażył 138| karatów. Biedny niewolnik m urzyn, który go w 1771 r. nad rzeką A baile znalazł, udaro- wany został wolnością i pensją dożywotnią 1,800 złtp. rocznic wynoszącą.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak słaby wiatr przepow iedział ciszę morską (still)j ćo się liczy do ważnych taieszcżeść w żegludze. » Zadzwoniono na wieczerzę dla majtków.

czbę powiększyło towarzystwo z Soboty. Ruszył Btatek przy odgłosie wojskowej m uzyki, która w ta łe j odzywała się podróży. Zarzucono kotwicę;.. Piasek tak je

daje się w niem widzieć krzyżacki kościoł, a o- gromny bastjon który góruje nad miastem,, przy.. Kiedy już

m ark , B iała, Podoleniec, Lubowla, Zamek Pła- wecki itp.. P iętno starości którćm pewna część murów Anapy jest nacechowaną, każe się domyślać, żc

»jest to zawsze drzewo piękności; przez samo na- iiń s\ »wet starzenie się staje się ono pięknićjszem.it skałi Sław ne porty Apisu i Paraetoniuin są dziś

cza. Sądziłem że para ozdobnych pistoletów z pistonami będzie dla niego przyjemnym darem,.. Wiedziałem ja już .o mających ii. nastąpić odwiedzinach tego woźnego;;

dzi się do niego przez drzwi bardzo ozdobne i widzieć' ipożna naprzód B a lei czyli wielką sa­.. lę audjencjonalną, której dach utrzym ują słupy drew niane,

dobnej kosztowności, nie trzeba się dziwić sławie sztuki jego. O zwierciadłach zaś magicznych mamy yv dziejach dawniejszych i nowszych przykłady. Pita- gor miał