• Nie Znaleziono Wyników

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA**.W Warszawie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA**.W Warszawie"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JVfe 17 (llOO). Warszawa, dnia 26 kwietnia 1903 r. T o m X X I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUM ERATA „WSZECHŚWIATA**.

W W a rsz a w ie : ro c z n ie r u b . 8 , k w a rta ln ie ru b . 2.

Z p r z e s y łk ą p o c z to w ą : ro c z n ie r u b . 1 0 , p ó łro c z n ie ru b . 5 .

P r e n u m e r o w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W s z e c h ś w ia ta i w e w sz y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .

R e d a k to r W s z e c h ś w ia ta p rz y jm u je ze s p r a w a m i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z . 6 d o 8 w ie c z . w lo k a lu re d a k c y i.

A d res R e d a k c y i: MARSZAŁKOWSKA Nr. 118.

T E O R Y A N A U K O W A LA TA W CA

(w w y kład zie popularnym).

i.

Z b u d o w ać la ta w ie c p rz y p ew n ej zrę c z ­ ności je s t rz ecz ą n ietru d n ą ; k aż d y p raw ie chłopiec p o tra fi u rz ą d z ić sobie t ę p ięk n ą zabaw kę; lecz w y tłu m a c z y ć tajem n ice je g o b u d o w y i lo tu czyli innem i sło w y dać teo ry ą , k tó ra b y w y jaśn iła nam w a ­ ru n k i ró w n o w a g i i fu n k c y o n o w an ia la ­ taw c a, było to za d an ie nielada; z a g a d ­ k a t a zw ró ciła u w a g ę ta k ic h n a w e t m a­

tem aty k ó w , ja k E u le r i M arey-M onge, k tó rzy s ta ra li się p o d ać teoryą" te g o d ziw ­ nego p rz y rząd u . W a rto p rz y to c zy ć zd a­

nie E u lera , k tó ry w ro k u 1756 w y ra z ił się w n a stę p u ją c y sposób: „L a taw iec , t a d ziecinna za b aw k a , p o g a rd z a n y przez uczonych, m oże je d n a k n asu n ą ć nam n ad zw y czaj głębokie re fle k sy e “. R ó w ­ nież M arey-M onge tw ierd z ił, że budo w a la ta w c a z a w ie ra d ziw ne tajem nice. W r a ­ chunkach sw y ch te n m a te m a ty k doszedł do w niosku, że og o n je s t niezbędnym organem przy rząd u , chociaż la ta w c e j a ­ pońskie i la ta w c e n o w e g o ty p u dosko na­

le o b y w a ją się bez ogonów .

B ad an ie teo ry c zn e la ta w c a w naszych

czasach, oprócz czy sto nau k o w ej w a rto ­ ści, p o siad a jeszcze doniosłe znaczen ie p ra k ty c z n e , poniew aż w o statn ich cza­

sach p rz y rzą d ten z n a la z ł bardzo w iele zastosow ań . M eteorologia, fo to g ra fia po- , w ie trz n a , te le g ra fia bez d ru tu , sztu k a w o jsk o w a i t. d. z a sto so w a ły g o ju ż J z pom yślnem i w y nik am i do sw y ch celów . C odzień m nożą się zasto so w an ia la ta w ­ ca, tru d n o n a w e t przew id zieć g ra n ic e je g o użyteczności. S zczególnie z w p ro ­

w adzeniem n ow ych ty p ó w la ta w c a : ko- m orow ych, złożonych i k ieszeniow ych,

| m ożliw ość z a sto so w an ia te g o a p a ra tu w zrosła, i tem m o żna objaśnić w ielk ą ilość b a d a ń n auk ow y ch, pośw ięconych te j g ałęz i a e ro n au ty k i. W e F ra n c y i Ch.

! du H a u v e l i P o tte r, in żynierow ie, G aston T issand ier, P ille t, k iero w n ik k re śla rn i w Szkole P o litec h n ic zn ej, dr. H u re a u de V illeneuve, de L o u v rier, C. J o b e rt, J . Le- cornu in ży n ier *), w e W łoszech M. E.

V ialard i, re d a k to r pism a „L ’A ć ro n a u ta “, w A n g lii k a p ita n B ad en -P o w ell, sekre­

ta rz T o w a rz y stw a ae ro n au ty cz n eg o , o g ło ­ sili dużo ciek aw y ch b ad ań w k w esty i, o k tó rej m ow a. L ecz szczególnie w Ame-

') Z książki tego ostatniego p. t. „Lata­

wiec" czerpię pomiędzy innemi wiele danych do niniejszej rozprawki.

(2)

2 5 8 W SZECH ŚW IA T N r 17 ry c e p ra ce n a d la ta w c a m i w o s ta tn ic h

czasach d a ły n a d z w y c z a jn e re z u lta ty , dzięki te j rz u tk o ści, w y trw a ło śc i, po m y ­ słow ości i energii, ja k ie ce c h u ją w s z y s t­

kie p rz ed sięw z ię cia m ieszk ań có w Z a a tla n - ty k u . N ie w sp o m in ając ju ż o F r a n k li­

nie, k tó ry w p ro w a d z ił la ta w c a w ś w ia t n au k i, u ż y w a ją c g o do b a d a ń n a d elek ­ try c z n o śc ią atm o sfery czn ą, w o s ta tn ic h czasach L am son, H a rg ra v e , W ise, E d d y i n ak o n iec o b serw ato ro w ie z B lu e-H ill:

dr. H . H eim , A. L a w re n c e R o tc h , F erg u sso n ro z w in ęli w w y so k im s t o p ­ n iu um iejętn o ść b u d o w a n ia i k o rz y s ta n ia j w celach n a u k o w y c h i p ra k ty c z n y c h z l a ­ ta w c a . S ta ra n ie m ty c h o s ta tn ic h b ad a - czów z o sta ły zało żo n e to w a r z y s tw a spe- cyalne, za jm u jąc e się la ta w c a m i; o d b y ­ w a ją się k o n k u rsy , j a k np. p o d cz as w y ­ s ta w y p a ry sk ie j w r. 1900. W y n ik i ty c h j

b a d a ń oraz m e to d a o b serw acy i, p e łn a j pom ysłów , z a s łu g u ją n a b liż sz ą u w a g ę , p o sta ra m się p rz e to za p o z n a ć z niem i c z y te ln ik ó w W sz e c h św ia ta . P o p rz e d n io i je d n a k ro z p a trz y m y la ta w c a z p u n k tu w id ze n ia te o re ty c z n e g o , czy li o k reślim y, j ja k ie siły d z ia ła ją nań, g d y je s t za w ie- j szony w p o w ie trz u i n a s tę p n ie o b liczy - j m y w ielko ść ty c h sił, d a le j k ie ru n k i ich j oraz p u n k ty , w k tó ry c h d z ia ła ją . N a j za sad zie ty c h d a n y c h b ęd ziem y m o g li ; ra c y o n a ln ie zb u d o w ać la ta w c a , t. j. dać m u n a jk o rz y stn ie jsz e ro z m ia ry , o k reślić w a g ę, w y b ra ć od p o w ied n ie m a te ry a ły do b u d o w y i t. p.

II.

P rzy p u ść m y , że p ro s ta A B p rz e d s ta ­ w ia nam p ro filo w e p rzecięcie la ta w c a (fig. 1), za w ieszo n eg o w p o w ie trz u . J e s t j e s t on n a c h y lo n y do po ziom u pod k ą ­ tem „ a “. R o z p a trz m y , co się dzieje z la ­ taw c em , t. j. po d w p ły w e m ja k ic h sił zn a jd u je się, g d y p o z o sta je w ró w n o w a ­ dze n a pew nej w yso k o ści n a d p o w ie rz c h ­ n ią ziem i. N ie w ą tp liw ie j e s t on p o d ci­

śnieniem siły w ia tru , n a s tę p n ie d z ia ła n a ń je g o c ię ż a r w ła sn y , a p o tem siła m u sk u łó w osoby, k tó ra p rz y trz y m u je l a ­ ta w c a zap o m o cą sznura. P rz e d e w s z y s t­

kiem oznaczm y ciśnienie w ia tru n a p ro ­ s to p a d łą do p oziom u p łaszc zy zn ę id e a l­

n ą, k tó ra b y n ie p o sia d a ła ciężaru. U m ieść­

m y w ięc ta k ą p łaszczy zn ę w te n sposób,

| ab y cz ąsteczk i p o w ietrz a, b ęd ące w ru -

| chu z p o w o du w ia tru , u d e rz y ły w n ią w k ie ru n k u do n iej p ro sto p ad ły m ; n ie ­ w ą tp liw ie , p łaszc zy zn a t a b ęd zie się z n a jd o w a ła w ty m ra z ie po d pew nem j ciśnieniem , k tó re g o w ielk ość je s t za le żn a

! od siły w ia tru (jego szybkości), a ró w ­ nież ro z m ia ró w naszej po w ierzch n i. K ie ­ ru n e k ciśn ien ia b y łb y p ro sto p a d ły do p łaszczyzn y, t. j. p łaszc zy zn a nasza, o ile b y ła b y sw obodną, z a czę ła b y się p oru szać z p e w n ą szy b k o ścią w kieru n k u w ia tru . I Z au w ażm y , że n a k a ż d ą je d n o stk ę p o ­ w ierzch n i d z ia ła ja k g d y b y p e w n a p o p y ­ c h a ją c a siła; jed n ak o w o ż w iadom o z do-

Fig. 1.

św iad czen ia, że n a ta k ie j p o w ierzch n i m o żn a zn aleźć p ew ien jed en p u n k t, w k tó ­ ry m g d y b y śm y u m ocow ali szn ur i za je ­ go pom ocą trz y m a li płaszczyzn ę, t a o s ta t­

n ia m u siałab y zo stać w ró w n o w ad ze, t. j.

p o z o sta ła b y p ro sto p a d łą do poziom u, a sz n u rb y się n ap iął. P u n k t te n n a z y ­ w a m y środkiem ciśn ien ia i p rz y p u szcz a­

m y, ja k o b y c a łk o w ite ciśnienie w ia tru b y ło ześro d k o w an e w ty m punkcie, a ró w ­ n o w a g a u s ta la się z te g o po w od u, że c iśn ien iu w ia tru p rz e c iw sta w iliśm y ró w ­ n ą m u i sk ie ro w a n ą o d w ro tn ie siłę, co się w y ra z i n ap ięciem szn ura.

G d y b y je d n a k szn u r z o sta ł p rz y tw ie r­

d zo n y p ow y żej śro d k a ciśn ien ia, np.

w p u n k cie M (fig. 1), (p rzypu szczając c iąg le , że p łaszc zy zn a j e s t n iew ażką), w te d y nie m ielibyśm y ró w n o w a g i p o ­ m ięd zy d w iem a ro z w aża n em i siłam i, i n a ­

(3)

W SZECHSW IAT 2 5 9 sza p łaszc zy zn a pod w pływ em w ia tru

i siły trz y m a ją c e g o szn u r odchyliłaby się, że obie siły le ż a ły b y na jed n ej prostej, lecz m ia ły w ręcz o d w ro tn e kierunki, t. j.

n asz a p ła sz c z y z n a z a ję ła b y położenie p o ­ ziom e (linia fp rzery w an aj; n a rysunku).

Z jaw isk o to m iało b y n ie w ą tp liw ie m ie j­

sce, g d y b y w rz eczy w isto ści nie w c h o ­ d ziła w d an y m p rz y p ad k u w g rę trze cia siła: cięż ar n aszeg o la ta w c a . R zec zy w i­

ście, w a g a n aszeg o a p a ra tu m oże być ro z p a try w a n a , ja k o trz e c ia siła; działa ona w k ieru n k u p ro sto p ad ły m w p u n k ­ cie G (fig. 2), k tó ry j e s t środkiem cięż­

kości naszeg o a p a ra tu . A w ięc lataw ie c, zaw ieszo n y w p o w ietrz u , zn a jd u je się pod w p ły w e m trz e c h sił, k tó re w ra zie rów -

n o w a g i m uszą się znosić w zajem nie: siły ; ciężkości, siły ciśn ien ia w iatru , siły n a ­ pięcia sznura, k tó ry łą c z y la ta w c a z z ie ­ m ią. S iły te d z ia ła ją k aż d a w innym punkcie, a m ian o w icie p ierw sza w śro d ­ k u ciężkości (p u n k t G, fig 2, k ierun ek siły p rz e d sta w io n y je s t p rzez strza łk ę G P), k ieru n ek je j je s t p ro sto p a d ły do poziom u, a w ielko ść ró w n a w ad ze la ­ ta w c a . D iu g a siła d ziała w środku ci­

śn ien ia (p u n k t O, siła p rz ed staw io n a przez strz a łk ę OV); p u n k t ten je s t zw ykle g eo ­ m etryczn ym środkiem fig u ry , ja k ą p rz ed ­ s ta w ia n asz la ta w ie c . W ielk o ść ciśnie­

n ia w ia tru i k ieru n e k te j siły obliczym y w n astęp n y m rozdziale. N akoniec, trz e ­ c ią siłę d z ia ła ją c ą n a la ta w ie c m am y w napięciu sznura, k tó ry łą c z y la ta w c a

z ziem ią. P u n k t M p rzy m o co w an ia sz n u ­ ra je s t m iejscem , w k tó rem t a siła d z ia ­ ła, w ielk o ść zaś je j oraz k ieru n ek je s t zależny od dw u poprzednich i daje się z nich obliczyć.

T ak w ięc w yznaczyliśm y, pod w p ły ­ w em ja k ic h sił zn a jd u je się lataw ie c, z a ­ w ieszony w p o w ietrz u , w chw ili ró w n o ­ w ag i, j a k ró w n ież znaleźliśm y punk ty , w k tó ry c h d z ia ła ją pow yższe siły, ob ec­

nie przechodzim y do b liższego p o zn an ia w ielko ści ty ch sił i ich k ierun kó w .

III.

O bliczenie siły ciśn ien ia w ia tru n a p o ­ w ierzch n ię la ta w c a , ja k rów nież określe­

nie k ieru n k u te j siły, w y m a g a p o p rzed ­ nieg o określen ia i w y m ierz en ia siły ci­

śnienia n a d o w o ln ą p ro s to p a d łą do p o ­ ziom u płaszczyznę. L iczne d ośw iad cze­

n ia w y k ry ły , że ciśnienie w ia tru n a p o ­ w ierzch n ię p ro sto p a d łą do poziom u j e s t w sto su n k u p ro sty m do ilo czyn u ro z m ia­

r u po w ierzch n i przez d ru g ą p o tę g ę szyb-

| kości w ia tru . P o m ia ry zaś, niejedno-

j k ro tn ie spraw d zane, d ały nam , że ci­

śnienie n a p łaszczy znę w ielkości 1 w ra z ie szybkości w ia tru 1 m n a sek u n ­ dę, ró w n a się 0,113 kg. O g ó ln y w ięc w y raz ciśn ien ia n a d o w o ln ą płaszczyznę

! p ro s to p a d łą w obec dow olnej szybkości w ia tru będzie

M.J0 = 0,113 S V = (I) (znaczek „90“ d aje nam do zrozum ienia, że m ierzym y ciśnienie n a płaszczyznę, p ro sto p a d łą do poziom u, czyli tw o rz ą c ą z poziom em k ą t 90-stopniow y), gdzie M90 je s t to ciśnienie w ia tru , w y ra żo n e w k i­

lo g ram ach , S — p łaszczy zn a w yrażon a w m etra ch k w a d rato w y ch , a V—szy b ­ kość w iatru , w y ra ż o n a w m etra ch n a sekundę. P ro sty p rz y k ła d w y jaśn i u ż y ­ cie te g o ró w n a n ia. P rzy p u ść m y , że nasz la ta w ie c m a d łu g o ści 80 cm, a szeroko­

ści 40 cm; szybkość w ia tru je s t 4 m n a sekundę (jest to w ia tr d osyć mocny).

J a k ie będzie ciśnienie, g d y naszeg o l a ­ ta w c a um ieścim y p io sto p ad le do poziom u?

W n asze ró w n a n ie (I) z a m ia st S w staw i-

(4)

260 W SZECHŚW IAT N r 17 m y 0,32 m2, z a m ia st V 2— 16, a o tr z y ­

m am y:

M = 0,69156 leg.

C zyli ciśnienie będzie w ięk sze niż 0,5 leg, k ieru n e k zaś siły b ędzie p ro sto p a d ły do pow ierzchni. G d y n a c h y lim y n asz ę p ła s z ­ czyznę do poziom u pod k ą te m a°, nie zm ien iając a n i k ieru n k u , a n i szy b k o ści w ia tru , zm ieniam y tem sam em i w ie l­

kość ciśn ienia i ró w n ież je g o k ieru n e k . M ianow icie, k ieru n e k będzie p ro sto p a d ły do płaszczy zny, ja k to w y k a z a ły ro z lic z ­ ne d ośw iadczenia, co zaś do w ielkości teg o ciśnienia w n a u c e śc ie ra ją się d o ­ ty ch cz as d w a p o g lą d y n a sposób o b li­

czenia te j siły. Z je d n e j s tro n y m a m y p o g ląd N e w to n a, w y ra ż o n y w „ P rin c i- p ia c h “ (P ro p o sitio X X X IV lib e r II), k tó ­ r y głosi, że ciśn ien ie g a z u w ru c h u n a płaszczyznę p o c h y lo n ą j e s t ró w n e c iśn ie ­ niu n a ta k ą ż p łaszc zy zn ę p ro sto p a d łą , pom nożonem u p rz ez d ru g ą p o tę g ę w s ta - w y k ą ta pom iędzy p łaszc zy zn ą a k ie ru n ­ kiem w ia tru , p rz y jm u ją c zaś k ie ru n e k w ia tru za poziom y, m am y d la te g o k ą ta n ac h y le n ie p łaszc zy zn y do poziom u. J e ­ żeli zechcem y w y ra z ić to zd an ie w j ę ­ zyku m atem aty cz n y m , m ożem y nap isać:

Ma = M.J0sin2a (II) g dzie M a je s t to szu k a n e przez n a s ci­

śnienie n a p łaszczy zn ę p o ch y lo n ą do p o ­ ziom u pou k ą te m „ a “, M90— ciśn ien ie n a tęż p łaszc zy zn ę p ro s to p a d łą do poziom u, a „ a “ je s t to k ą t pom iędzy poziom em a p łaszczy zn ą. (W ia tr p rz y jm u jem y za poziom y). Z d ru g ie j zaś stro n y , sz c z e ­ g ó ln ie w o s ta tn ic h czasach po b a d a n ia c h L a n g le y a , coraz b ard ziej p rz e c h y la ją się z d a n ia ku p rz y ję ciu w o b licze n ia ch ci­

śn ien ia w ia tru n a p łaszc zy zn ę p o ch y lo n ą z ró w n a n ia p o d a n e g o p rzez D u ch em in a, a k tó re je s t b a rd z ie j złożone i p rz e d s ta ­ w ia się w n a s tę p u ją c y sposób:

Ma M. 2sina

1 sin aa (III)

g d zie M30 o k reśla ciśnienie w ra zie p e w ­ nej szybkości n a p łaszc zy zn ę p ro s to p a ­ dłą, a Ma, szu k a n e p rzez n a s ciśn ien ie n a tę ż p łaszczy zn ę w obec te jż e sz y b k o ­

ści w ia tru pochyloną do poziomu pod kątem a.

Co zaś do kierunku ciśnienia w ia tru w środku ciśnienia, to ciśnienie to z a w ­ sze oddziaływ a w kierunku prostopadłym do płaszczyzny, a więc gdy płaszczyzna je s t prostopadła, ciśnienie w iatru je s t poziome; gdy płaszczyzna tw orzy z po­

ziomem k ą t a, kierunek siły ciśnienia tw o rzy z poziomem k ą t 90— a.

IV .

W obliczeniach wielkości ciśnienia na płaszczyznę pochyłą dla jasności w y k ła ­ du będziemy się trzym ali rów nania N ew ­ tona, tem bardziej, że rozum owanie, k tó ­ re go doprow adziło do tego rów nania,

Fig. 3.

będziem y m o g li w yłożyć, p o słu g u ją c się p o dstaw ow em i p ra w am i m echaniki. A m ia ­ now icie: przypuśćm y, że w ia tr je s t p o zio ­ my, p łaszczy zn a n ac h y le n ia pod k ątem

„ a “ (fig. 3). C iśnienie w ia tru w y p ły w a z u derzeń cząsteczek p o w ietrz a o p o ­ w ierzch n ię la ta w c a ; im w ięcej cząsteczek u d e rz a o tę p o w ierzch n ię w je d n o stce czasu , tem w ięk sz a j e s t sum a o g ó ln a ci­

śnienia; z te g o też po w o du im w ięk sza je s t p o w ierzch n ia la ta w c a , tem w iększe i ciśnienie. R z u t o k a n a ry su n e k 3 w y ­ s ta rc z y , ab y zrozum ieć, że d w a la ta w c e o jed n ak o w ej pow ierzchni, z k tó iy c h A B j e s t p ro sto p ad ły , a A B ' je s t po chy lo n y p od k ątem a, pod w zględem ilości u d e­

rz a ją c y c h cząsteczek p o w ie trz a nie z n a j­

d u ją się w je d n a k o w y c h w a ru n k ach . N a p łaszc zy zn ę A B ' nie u d e rz a ją cząsteczk i leżą ce n a p ro sty c h o b jęty ch k la m rą n',

(5)

N r 17 WSZECHŚWIAT 261 a cisną ty lk o te cząsteczki, k tó re sią

m ieszczą m iędzy B ' i C. J e ż e li p rz y ­ puścim y, że o g ó ln a ilość prądów , u d e ­ rz ający c h n a p łaszczy zn ę AB, określa się p rzez liczb ę „ n “, a liczb a p rąd ó w u d erzając y ch o p łaszczy zn ę A B przez

„ m “, sto su n ek pom iędzy tem i liczbam i będzie ró w n y 4 B p oniew aż A B = AB', w i ę c = B 'C

m A B ' w edle za sad try g o n o - , B 'C

m etry i m am y, ze_ = sina, czyni n = m sina. A w ięc ilość prądów , u d e­

rz a ją c y c h o p o w ierzch n ię z pow odu po-*

chy len ia zm niejszy ła się, a zatem i siła w ia tru je s t m niejsza. Czyli, jeżeli n a ­ zw iem y siłę ciśn ien ia w ia tru n a p ła sz ­ czyznę p ro sto p a d łą przez M90, a siłę ci­

śnien ia w ia tru n a p łaszczyznę po chyloną do poziom u pod k ą te m a przez Ma , b ę ­ dziem y m ieli rów n an ie:

M'a M90s i n a ...(IY) L ecz z a u w aż y liśm y ju ż poprzednio, że ciśnienie p o w ie trz a w ru c h u n a p ła s z ­ czyznę zaw sze je s t p ro sto p ad łe do p o ­ w ierzch ni. Z n ac zy to, że ty lk o część ci­

śnienia, w y ra ż o n e g o przez ró w n a n ie (IV ) d ziała n a płaszczyznę. Co się dzieje z d ru ­ g ą częścią? N e w to n w y ja śn ia to w n a ­ stę p u ją c y sposób.

W y o b raźm y sobie (fig. 1), że A B p rz ed ­ sta w ia p rzecięcie la ta w c a , pochylonego do poziom u pod k ą te m a. S trz a łk a MN, lub ró w n a je j strz a łk a NM ' p rz e d sta w ia ciśnienie n a płaszczy zn ę la ta w c a , obli­

czone n a zasad zie ró w n a n ia (IV) czyli M'a . R o złó żm y tę siłę n a dw ie składo­

w e w za jem n ie do siebie p rostopadłe, z k tó ­ ry c h je d n ę sk ieru jm y w zdłuż AB, czyli p o w ierzch n i la ta w c a (strz ałk a N P ), d ru ­

g ą zaś p ro sto p ad le do A B (strz a łk a NO).

S iła N P nie w p ły w a w cale n a ró w n o ­ w a g ę n asz eg o la ta w c a , pon iew aż przed - j sta w ia siłę cz ąsteczek pow ietrza, śliz g a ­ ją c y c h się w zdłuż naszej pow ierzchni, a N O w edle za sad try g o n o m e try i r ó w ­ n a się:

N O = N M 's in a ... (V) p o n iew aż N M ' = M 'a = Maosin a (z ró w ­

n a n ia czw arte g o ) w s ta w ia ją c w ró w n a ­ nie d ru g ą , o trzy m u jem y ró w n a n ie N e w ­ tona:

NO = M90s m * a (V I) głoszące, że siła ciśnienia w ia tru n a płaszczyznę, p o ch y lo n ą do poziom u pod k ątem a ró w n a się ciśnieniu n a ta k ą ż p łaszczy znę p ro sto p a d łą do poziom u p o ­ m nożonem u przez d ru g ą p o tę g ę w sta w y k ą ta a.

Je ż e li z ró w n a n ia pierw szego, d a ją c e ­ go nam ciśnienie w k ilo g ram ac h n a p łasz­

czyznę p ro sto p ad łą, w eźm iem y w a rto ść dla M30, a N O d la k ró tk o śc i nazw iem y M(*—otrzy m am y ró w n a n ie o statec zn e ci­

śnien ia n a p łaszczyzn ę p o ch y łą la ta w c a , w y ra żo n eg o w k ilogram ach :

M0 0,113SV2sin2a . . . (V II) Z asto su jm y to ró w n a n ie do p rzy k ład u . O bliczyliśm y ju ż ciśnienie na la ta w c a p r o ­ sto p ad łeg o w rozd ziale II I; przypuśćm y, że ten że la ta w ie c pochylony je s t pod k ątem 30° do poziom u, ja k ie będzie ci­

śnienie? R e z u lta t o trzy m a n y trz e b a bę dzie pom nożyć przez sin 230, czyli M30 = Maosin330 = ‘/ A o ; s i n -30 = i/ i , czyli o statec zn ie o trzy m u jem y ciśnienie ró w n e 0,17289 kg. M usim y pam iętać, że siła ta j e s t p ro sto p a d ła do p o w ierzch n i la ta w c a , n astęp n ie sk o n ce n tro w an a w je d ­ nym punkcie, k tó ry n az y w am y środkiem ciśnienia.

(CDN)

B . Orłowski.

O PA D A N IE LIŚCI. ‘)

Liście, o k ry w a jące z w io sn ą naszę ro ­ ślinność w piękną, zielon ą szatę, trw a ją ­ cą przez całe la to , w raz z nadejściem chłodów jesien n y ch za czy n a ją tra c ić sw o­

ję p ie rw o tn ą b arw ę, żółkną, schną, u m ie­

ra ją i w reszcie m a rtw e ju ż o dpadają.

K a żd y w ie, że z a n ik zieloności je s t pew -

•) W edług Kernera von Marilauna. „Pflan- zenleben“ t. I.

(6)

262 W SZECHSW IAT N r 17 n ą o zn a k ą niech y b n ej śm ierci d la je d n y c h

ro ślin lub z b liża ją ceg o się z a w ie sz e n ia w szelkich czynności ż y c io w y ch dla in ­ nych, podczas k tó re g o k rą ż e n ie so k ó w u staje, a ogołocone z liści d rz ew a, k r z e ­ w y i zio ła ja k b y u m iera ją , z a p a d a ją c n a d łu g i czas w le ta rg ic z n y sen zim ow y, b y n a w iosnę, g d y ty lk o ow io n ie je c ie ­ p ły podm uch w ie trz y k a , g d y słońce w io ­ senne z a w ita i o g rzeje sw em i oży w czem i prom ieniam i, znów zbudzić się do ży c ia , znów p rz y o d ziać się w b o g a ty stró j z ie ­ lony.

P o n ie w aż p o siad an ie lu b z a tra c a n ie ro z m a ity c h n arząd ó w , ro z p o w szec h n ien ie te j lu b innej w łasn o ści, w y p e łn ia n ie w te n czy inny sposób cz y n n o ści fizy o - lo g iczn y c h p o z o sta je zaw sze w ścisły m zw ią zk u ze znaczeniem u ty lita r n e m d la o rg an izm u i je s t zale żn e od ro z m a ity c h w a ru n k ó w w e w n ę trz n y c h i z e w n ę trz n y c h , w ięc i o p ad a n ie liśc i m a sw ój cel, sw o je p rzyczyny.

O g ólnie ro z p o w szech n io n e j e s t m y ln e m niem anie, że m róz s ta n o w i b e z p o śre d n ią p rz y czy n ę o p a d a n ia liści. M n iem an ie to je s t o p a rte n a o bserw acyi, że w m ie s ią ­ cach p aź d ziern ik u i listo p a d z ie po c h ło d ­ nej nocy, g d y te m p e ra tu ra o p a d a p o n i­

żej zera, liście obficie sp a d a ją z d rzew . N ie u le g a w ą tp liw o ści, że m ró z p o z o s ta ­ je w p ew n y m zw ią zk u z o p ad an iem liści, lecz n ie je s t g łó w n ą p rz y c z y n ą ch o c ia ż ­ b y ze w z g lę d u n a to , że n ie k tó re d rz e ­ w a, j a k np. lip a, w iąz, k lon, tr a c ą liśc ie w je sie n i n a w e t w ów czas, g d y m ro zó w zu p e łn ie niem a. N a jw y m o w n ie jsz y m je d ­ n a k dow odem , w y k a z u ją c y m c a łą b e z ­ p o d staw n o ść p o w y ż sz eg o m n iem ania, j e s t fa k t, że w p ew n y ch o k o licac h s tre f y zw ro tn ik o w ej, g d zie deszcze b y w a ją t y l ­ k o peryodyczne, g d zie spieczona, w y ­ sc h n ię ta i sp ęk a n a sk u tk iem u p a łó w g le b a w p rz e c ią g u ca ły c h m iesiący z n ie c ie r­

p liw o ścią oczekuje choć k ro p li w ody, t r a ­ w y n a p o lach ju ż w p o c z ą tk a c h te j s u ­ chej i g o rą cej p o ry ro k u są ż ó łte i sp a lo n e przez słońce, a d rz e w a i k rz e w y , p o g r ą ­ żone w śnie letn im , s to ją og o ło co n e z li ­ ści, w y c ią g a ją c k u n iebu o b n aż o n e i su ­ che g ałęz ie. K ra jo b ra z o kolic z w ro tn i­

k o w y c h w ty m czasie je s t p o d o b n y do

je sie n n e g o p ó łn o cn y ch k ra in s tre fy u m ia r­

k o w a n ej z t ą ty lk o ró żn icą, że w p ie rw ­ szy ch p a n u ją w ó w czas n iezn ośn e u p a ły i susza, w d ru g ic h —ch ło dy i deszcze.

J a k w u m iark o w a n y m , ta k i w z w ro t­

n ik o w y m k lim a cie po pracy, po en er- g iczn em k rą ż e n iu soków , po silnej d z ia ­ ła ln o śc i chem icznej kom órek, n a s tę p u je d la ro ślin w y poczynek; w p ierw szy m ra z ie p odczas m roźnej p o ry ro ku , w d ru ­ g im w c z a sie —suchej i g o rą cej. W ob ec te j an a lo g ii, ja k a zach o d zi w jed n em i tem sam em zja w isk u w ta k o dm ien ny ch w a ru n k a c h , czyż m oże b y ć n a w e t m ow a o m rozie, ja k o przy czy n ie o p ad a n ia liści?

N a ra z ie w y d a je się w p ro s t dziw nem , że m róz i u p a ł w y w o łu ją je d n a k o w e zm ian y w ro ślin ach , m ian o w icie u tr a tę liści, a je d n a k ta k je s t. Z im no i u p a ł są w łaśc iw ie ty lk o w a ru n k a m i sp rz y ja ją - cem i o p ad a n iu liści, b ezp ośredn iej zaś p rz y c z y n y n a le ż y szuk ać w n ieb ez p ie­

cz eń stw ie n ad m iern eg o w y p a ro w y w a n ia w ody, k tó re n a stę p u je w jed n ak o w y m sto p n iu w sk u te k m rozu i u p ału . Z e d łu ­ g o trw a ła suchość g le b y i atm o sfery znak o m icie w p ły w a n a silne p aro w an ie w ody, nie u le g a najm n iejszej w ą tp liw o ­ ści, po n iew aż w o d a daleko pręd zej i o b ­ ficiej p a ru je w p o w ie trz u ciepłem i su- chem, niż nasyconem w ilg o c ią o te m p e ­ r a tu r z e u m iark o w a n ej. Z b y te c z n a u t r a t a w o d y g ro zi roślino m n ieb ezpieczeń stw em usch nięcia, k tó re w w ięk szo ści p rz y p a d ­ k ó w ró w n a się śm ierci. D la te g o też w ty c h ok olicach zw ro tn ik o w y ch , g d zie po dżd ży stej p o rz e ro k u n a s ta je susza, rośliny, ab y zabezp ieczyć się od te g o n iep o żą d an eg o w yp ad k u , z rz u c a ją liście, do k tó ry c h m ięd zy in nem i czynnościam i fizy o lo g iczn em i n ależ y w y p a ro w y w a n ie w ody, i n a p ew ien czas za w iesza ją k rą ż e ­ nie soków .

B ez p o ró w n a n ia tru d n ie j w y k a zać s to ­ sunek, ja k i zach o d zi m iędzy ch ło d n ą p o ­ r ą ro k u a op ad an iem liści. M usim y p rz e to zw ró cić się do p o czy n io n y ch do ­ św iad c zeń i o bserw acyj, by n a p o d staw ie ich d ojść do p ew n y ch w n iosk ów , w y ja ­ śn ia ją c y c h zw ią zek p rz y czy n o w y m ięd zj' jed n em a d ru g iem zjaw iskiem . J e ż e li

(7)

WSZECHŚWIAT 263 będziem y o zięb iali do k ilk u sto p n i niżej

ze ra glebę, n a k tó re j h o d u ją się ro ślin y liściaste zw ła szcz a silnie w y p a ro w u jące w odę (dynia, ty to ń i in.), to liście w k ró t­

ce zaczn ą w ięd n ą ć n a w e t w ów czas, g d y w ilg o ć p o w ie trz a i g le b y i te m p e ra tu ra p ierw szeg o p o z o sta ją n ajb ard ziej sprzy- ja ją c e m i d la n a sz y c h roślin; działaln o ść w c h ła n ia ją c y c h w odę w ło śn ik ó w do te g o sto p n ia słab n ie sk u tk iem ob n iżan ia się te m p e ra tu ry gleby, że u tr a ta w ody, w y ­ p a ro w y w an e j p rzez liście, nie m oże ju ż by ć w dalszym c ią g u kom pensow ana; li­

ście w iędną, u sychają, czernieją, sta ją c się podobnem i do zw ęglonych, i w re ­ zu ltac ie w e d łu g te rm in o lo g ii o g rodników

„ w y m arzają", a co n ajd ziw n ie jsz e „w y ­ m arz ają" w te m p e ra tu rz e w yższej od p u n k tu za m a rz a n ia . N a tu ra ln ie , o w y ­ m arz an iu w ścisłem sło w a te g o zn a cze­

n iu nie m oże być m ow y; ro ślin y te u sy ­ c h a ją w sk u te k o ziębienia się g leb y i zm niejszenia p rz y p ły w u w ody do liści.

D la te g o w ła śn ie w ty c h okolicach, gdzie przez d łu g i czas p a n u ją chłody, z n a d e j­

ściem zim y i oziębieniem się g leb y ro ­ śliny ta k sam o są n a ra ż o n e n a u sch n ię­

cie, ja k i pod z w ro tn ik a m i, np. w B ra ­ zylii, g d y rozp o czn ie się ta m sucha i u p aln a p o ra rok u. J a k tam , ta k i tu ro ślin y tr a c ą liście, poniew aż w p rze­

ciw nym ra z ie n ie b y ły b y w s ta n ie p o ­ k ry ć s tr a ty w ody, w y p a ro w an e j przez liście, t ą n iezn a czn ą ilością, ja k ie j do­

s ta rc z a ją w ty c h w a ru n k a c h korzenie.

G d y te m p e ra tu ra sp a d a poniżej zera i n a s ta ją m rozy, w ó w czas w oda krzepnie w roślinach, a o p ad a n ie liści zo staje ty lk o przy śpieszone, chociaż zw y k le n a ­ stęp u je ono jeszcze p rz ed rozpoczęciem się m rozów , i n a w e t tam g d zie liście jeszcze n ie opadły, k o m u n ik acy a ich z ro ślin ą je s t ju ż p rz erw a n a, albo też s ą p oczynione ty lk o p rz y g o to w a n ia do je j przecięcia.

Co do przyśp ieszo n eg o lub opó źnio­

neg o o p a d a n ia liści, to je s t ono za le ż­

n e od ro z m a ity c h okoliczności. P r z e ­ d ew szy stk iem w y p a d a zaznaczyć, że pośród w szelkich in n y ch sp rz y ja ją cy ch w arunków ' liście fu n k c y o n u ją dłużej w ty ch m iejscow ościach, gdzie g leb a

N r 17

i atm o sfera p o siada w ięcej w ilgoci:

w m iejscach np. zacienio ny ch i w ilg o t­

n y ch n ie ty lk o paprocie, ale n a w e t i b rzo ­ zy, buki, je sio n y jeszcze zielenieją, g d y ty m czasem obok n a p ag ó rk ach suchych, m ający ch w ięcej ś w ia tła , zżółkłe liście daw no ju ż p o o p ad a ły z ty c h drzew i g ru b ą w a rs tw ą p o k ry ły ziem ię.

N a stę p n ie jed n e i te sam e g a tu n k i roślin tra c ą sw oje liście w cześniej w i ó ­ rach, niż w d olin ach i rów n in ach . Jeż eli zw ró cim y u w a g ę n a to, że w A lp ach na krań co w ej lin ii lasó w ro ślin y o k ry w a ją się liśćm i o m iesiąc później, niż w d oli­

nach, p ołożonych n ad poziom em m orza nie w yżej niż o 600 m, to w y p ad n ie zro­

bić przypuszczenie, że odpow iednio do teg o i opad anie liści będzie opóźnione ta k ż e o c a ły m iesiąc. A je d n a k ta k nie je st. L iście, k tó re n a w iosnę o k ry ły ro ­ śliny g ó rsk ie o m iesiąc później, zżó łkn ą o m iesiąc w cześniej, i w ów czas, g d y dolin y o k ry w a jeszcze zielony kobierzec, ro ślin y w g ó ra ch są ju ż sp o w ite w sza ty żółte. W o b ec po w y ższy ch ro zu m o w ań zjaw isk o to p o w in no być zu p e łn ie zro ­ zum iałe. N a w yso kich g ó ra c h często w p o cz ą tk a c h sierp n ia ziem ię p o k ry w a szron, a w e w rześn iu p raw ie zaw sze ju ż p a d a ją śniegi, k tó re ja k k o lw ie k to p n ieją pod w p ły w em prom ieni słonecznych, w znaczny m sto p n iu o zięb iają glebę;

przy tem w ty m czasie dług ość dn ia szybko się zm niejsza, a słońce nie je s t ju ż w sta n ie d o starc zy ć ty le ciepła, ile ziem ia tra c i w sk u te k p rom ien io w an ia w c iąg u d łu g iej jesien n ej nocy. N a stę p ­ stw em ty c h okoliczności je s t sto pn io w e obniżanie się te m p e ra tu ry gleby, co znów p o c ią g a za sobą zaw ieszenie w c h ła n ia ją ­ cej w o d ę czynności w ło śnik ów , w ię d n ię ­ cie i w reszcie op adanie liści. O czyw iście, w ta k ic h wraru n k ach n a k rań co w ej linii lasó w g ó rsk ich m o g ą ro sn ą ć ty lk o ro śli­

ny, p rzy sto so w an e do rozp o czy n an ia sw oich czynności życio w y ch o m iesiąc później, a za w iesza n ia ich o m iesiąc w cześniej, niż o so bn ik i te g o sam ego g a ­ tu n k u , ży jąc e o 1400 m niżej.

M ożna w ięc u w a ż a ć za dow iedzione, że w cześniejsze lub późniejsze o padanie liści je s t najzup ełniej zależnem od tem -

(8)

264 N r 17 p e ra tu ry i w ilg o ci gleby, że n ajp ó źn iej

tra c ą liście te rośliny, k tó re ro s n ą n a g lebie p o siad ającej ja k n a jd łu ż e j w ilg o ć i p e w n ą ilość ciepła. N a p o p a rc ie ty lk o co w sp o m n ian eg o tw ie rd z e n ia m ożna p rz y to c zy ć n a stę p u ją c y p rz y k ła d : P o ­ śród licznej sta le zielonej ro ślin n o ści po ­ łud niow ej, ro sn ą cej n a z a w sze ciepłej i w ilg o tn e j g leb ie k ra te ru w po b liżu S o lfatary , w okolicy N eap o lu , j e s t k ilk a eg zem p larzy dęb u p o sp o lite g o (Q uercus p ed u n cu lata), k tó re g o g a łę z ie d zięk i ciepłej glebie o k ry te są zielo n em i liśćm i jeszcze w ko ńcu k w ie tn ia , ch o ciaż w ty m czasie ro z w ija ją się n o w e p ączk i. P rz e c iw ­ nie w E u ro p ie środkow ej, a n a w e t n a p o ­ łu d n ie od Alp, np. w lesie d ęb o w y m koło M o n tan y w Is try i, liście te g o sam eg o g a tu n k u dębu tr a c ą sw ą b a rw ę p ie r w o t­

n ą w późnej jesieni; część ic h o p ad a jeszcze n a p o c z ą tk u zim y, re s z ta zaś pod koniec.

P rz y to c z o n e p o w y żej ro z u m o w a n ia i p rz y k ła d y d o p ro w a d z a ją n a s do w n io ­ sku, że o p ad a n ie liści za le ży w y łą c z n ie od p rz e rw a n ia tra n s p ira c y i w o d y i g łó w ­ nie od w y sy c h a n ia ty c h źródeł, z k tó ­ ry c h liście j ą czerpały. R o ś lin y tra c ą c liście, te niezbędne d la n ic h n a rz ą d y , n a k tó ry c h b u d o w ę z u ż y ły w iele czasu i m a te ry a łu , b e z w ą tp ie n ia p o n o sz ą p e w n ą szkodę; szkoda ta je d n a k j e s t m ało z n a ­ cząca w obec ty c h lic z n y c h k o rzy ści, j a ­ kie o sią g a ją je d n o cz eśn ie ze s tra tą . B y tę k o n ie c z n ą s tr a tę sp ro w a d z ić do m in i­

m um , ro ślin y z a w c z a su p rz e p ro w a d z a ją n a zim ow e leże p ro to p la z m ę z liś c i do m iejsc b ard ziej b ezp ie czn y c h i m niej n a ­ ra ż o n y c h n a szkodliw e w p ły w y ze w n ę­

trz n e — do ło d y g i, k o rz e n ia lu b k łącz a, w k tó iy c h z o s ta ją ró w n ie ż zło żo n e ja k o m a te ry a ły zap aso w e, jeszc ze ro z m a ite in n e zw ią zk i o rg aniczne: m ączka, cukier, tłu sz c z e i t. d. O p a d a ją c e w ię c liście są ju ż ty lk o w a rs tw ą k o m ó rek o p ró ż n io n y c h z p ro to p laz m y , a z a te m m a rtw y c h i n ie ­ uży teczn y ch ; po o d ziele n iu się od g a ł ą ­ zek, leżąc n a ziem i, po p ew n y m czasie liście z a c z y n a ją ro z k ła d a ć się i w te n sposób u ż y ź n ia ją glebę, n a k tó re j p rzecie w p rz y szło ści w y ro sn ą n o w e p o k o len ia ty c h w ła śn ie roślin, k tó re tra c iły liście.

P o n ie w a ż podczas tw o rz e n ia się c iał b ia łk o w a ty c h w liściach p o w sta je z n a c z ­ n a ilość szc zaw ia n u w a p n ia , zw ią zk u n ie p o trz e b n e g o d la roślin y, k tó ry w r a ­ zie w ięk szeg o n a g ro m a d z e n ia się m ó g łb y ty lk o je j zaszkodzić, m ożna w ięc o p a ­ d an ie liści u w a ż a ć jeszcze, ja k o środ ek do p o z b y w a n ia się w yd alin , t. j. z w ią z ­ k ó w n ieu ży te czn y c h . O prócz te g o w y ­ p a d a jeszcze w spom nieć, że ty lk o te r o ­ śliny, k tó ry c h liście są p rz y tu lo n e do ziem i lu b zm ienione w igły, siedzące n a g ię tk ic h g a łęz iach , nie p o n o szą żad n ej szko dy od cięż aru śniegu; k rz e w y zaś i drzew a, ja k k lo n y buki, lipy, z liśćm i 0 szerokich blaszkach, z o s ta ją zw y k le z g n iec io n e sk u tk iem cięż aru leżąceg o n a n ich śn iegu . W iadom o przecie, ja k ie o k ro p n e sp u sto szen ia m ięd zy roślin n o ścią czy n i śnieg, w y p a d a ją c y w n iew łaściw y m czasie, w je sie n i np., przed opadnięciem listo w ia , lu b pó źn ą w iosną, g d y b laszk i m ło dy ch liści są ju ż w z g lęd n ie duże:

sze ro k o listn e k rz e w y są w ó w czas w p ro st p rz y b ite do ziem i, a ich ło d y g i p o w y g i­

nane, g ru b e g ałęz ie i pnie d rzew p o ła ­ m ane, a w la sa c h m o żna u jrze ć całe rz ę d y k lon ów i b uk ów p o w a lo n y c h n a ziem ię. M ożna w ięc w y o b razić sobie, j a k w y g lą d a ły b y w m iejscow ościach ze ś n ie ż n ą zim ą la s y liśc ia ste po k ilk u t a ­ k ich k a ta stro fa c h , g d y b y ro ślin y nie tra c iły liści n a zimę!

D o ty ch c zas p o znaliśm y p rz y czy n y w y ­ w o łu ją c e o pad an ie liści, w a ru n k i p rz y ­ śp iesza ją ce lub op óźn iające u tr a tę ich 1 zn aczen ie te g o z ja w isk a d la roślin, t e ­ ra z zk o lei zw ró ćm y się do stro n y m e­

ch anicznej sam ego procesu. O p ad an ie lis to w ia n a stę p u je w sk u te k tw o rz e n ia się szczegó ln ej tk a n k i, t. zw. w a rs tw y o d cin ającej liść. B ez u p rzed n ieg o je j p o w sta n ia liście nie m o g ły b y o d p adać n a w e t pod d łu g iem d ziałan iem nisk iej te m p e ra tu ry , ch o ciażb y w szy stk ie ich so ­ k i za m ie n iły się w lód, p o n iew aż w ła ­ śn ie t a część liścia, g d zie zw yk le n a s tę ­ p u je oddzielenie, sk ła d a się z tk a n k i n a d ­ z w y cza j m ocnej i g iętk iej, k tó re j n ie m o g ą z b u rzy ć u szk od zen ia m echaniczne, w y w o ­ ła n e ty lk o p rzez m róz. P rze ciw n ie, tk a n ­ k a o d cin ają ca liść od g ałąz k i, ro z w ija -

(9)

N r 1 7 w s z e c h ś w i a t 2 6 5

ją c a się w jednem lub kilku miejscach przy nasadzie ogonka, byw a złożona j z delikatnych kom órek miękiszowych, których ścianki są zbudowane w taki \ sposób, że z łatw ością ich łączność mo- i że być p rzerw ana w stkutek rozm aitych przyczyn chemicznej i mechanicznej na- ; tury, skutkiem czego sama tkan k a ulega | rozpadnięciu. Tw orzenie się wymienio- I nej tkanki następuje, prawdopodobnie, skutkiem przerw ania transpiracyi, a w oko­

licach, gdzie p anują mrozy, powstanie jej w yw ołuje oziębienie się gleby i za­

wieszenie w chłaniającej wodę czynności włośników. Z chwilą, gdy tylko tran- spiracya ustanie, co następuje w rozm ai­

tym czasie zależnie od szerokości geo­

graficznej danej miejscowości i jej poło­

żenia nad poziomem morza, przy nasa­

dzie liści i listeczków ukazują się komór- j ki grubościenne, które szybko rozmnaża- j ją się dro gą podziału i po pewnym cza- | sie w y tw a rz ają w ogonku liścia w ypu­

kłości w ty ch miejscach, gdzie wiązki sitkow o-naczyniow e, przechodząc z gałęzi do liścia i dzieląc się na żyłki, zw ężają ■ się nieco. Tu w łaśnie rozw ija się tkan- [ ka odcinająca, która nietylko rozsuwa, lecz i ro zry w a n aw et stare komórki, j Gdy u tw orzy się odpowiedniej grubości w arstw a tk an k i odcinającej, wówczas jej komórki, praw dopodobnie, w skutek rozpuszczenia przez kw asy organiczne m asy m iędzykomórkowej, spajającej do- j tychczas ich ścianki, oddzielają się jed na | od drugiej, nie n arażając jednak całości i ścianek. Teraz, gdy już są poczynione w szystkie p rzygotow ania do oddzielenia się liścia od gałązki, najsłabszy podmuch w iatru, n a w e t sam ciężar liścia w ystar cza do rozerw ania tk an k i odcinającej, skutkiem czego liść opada. Najener- giczniejszem i jednak czynnikami w tym czasie są zam arzanie i następne topnie­

nie soku kom órkowego, znakomicie w pływ ające na zm ianę objętości komó­

rek, co pociąga znów za sobą rozerw a­

nie nietylko tkan ki odcinającej, lecz i w ią­

zek naczyniowych; dlatego też zwykle po mroźnej nocy, rano, gdy słońce zacz­

nie ogrzew ać liście i roztapiać skrzepły sok kom órkowy, tysiące liści spada na

ziemię, pomimo n aw et zupełnego braku w iatru, i niektóre drzewa, ja k np. m iło­

rząb (Gingko biloba) już po kilku dniach zostają ogołocone z liści. Inne drzewa:

graby, dęby, zrzucają swoje liście w cią­

gu kilku tygodni, przytem w jesieni opa­

da tylko część listow ia, a reszta w koń­

cu zimy.

U jednych drzew liście z początku I opadają na w ierzchołku gałęzi, a potem

j dopiero przy jej nasadzie, a u innych S u tra ta liści odbyw a się w kierunku od-

J wrotnym. U jesionów np., leszczyny^

I buku—w ierzchołki gałązek są już obna-

| żone, gdy nasada ich okryta liśćmi; prze­

ciwnie u lipy, topoli, wierzb i in. w j e ­ sieni gałązki przy nasadzie są ju ż zw y ­ kle pozbawione listow ia, a tylko na wierzchołkach pozostaje jeszcze kilka liści, dopóki ich nie zerwie pierw sza z a ­ wieja śnieżna.

J a k widzimy z tego wszystkiego, co powiedziano wyżej, opadanie liści zale­

ży od rozm aitych warunków: szerokości geograficznej, wzniesienia m iejscowości nad poziomem morza, w ilgotności i tem ­ p eratury gleby, suchości pow ietrza i t. d.

Jedne z nich przyśpieszają opadanie listo ­ wia, inne—powstrzym ują; pozostaje zaś niezm ienną tylko peryodyczność zaw ie­

szania czynności życiow ych przed n a­

dejściem mrozów lub upałów i suszy i pow rotu do w egetacyi w raz z powro­

tem wiosny lub rozpoczęciem się dżdży­

stej pory roku (w okolicach zw rotniko­

wych). Stąd jednak nie należy wnosić, że rośliny przeczuw ają zbliżanie się zimy i upałów, i że czynione przygotow ania do u tra ty listow ia są rezultatem ich św ia­

domej przezorności; przeciwnie, zjaw isko peryodyczności można objaśnić zapom o­

cą tego przypuszczenia, że w klimacie, zniew alającym rośliny do przerw ania na dłuższy czas transpiracyi liści, najlepiej rosną i rozw ijają się te osobniki, któ ­ rych indyw idualna własność polega w ła ­ śnie na zdolności przechodzenia podczas m rozów i upałów w stan życia u tajone­

go, by z nadejściem następnego okresu w egetacyjnego znów zbudzić się do ży­

cia czynnego. Cz Statkieiuiez.

(10)

2 6 6 W SZECHŚW IAT N r 17

R O Z S Z E R Z E N IE G R A N IC ZM Y SŁÓ W .

___

(D o ko ń cze n ie).

M ożem y m ierzy ć zn aczn ie m niejsze od- i ległości, niż te, k tó re m ierzym y zap o m o cą m ikroskopu, o ile d o ty c z ą one g ru b o śc i ciał, ro z p o sta rty c h n a płaszczyznie. J e ­ żeli po ło żym y d w ie p ły ty szk lan e je d n ę n a d ru g ie j i będziem y o b serw o w ali c ie n k ą j w a rs tw ę p o w ie trz a z a w a rtą m ięd zy n ie ­ m i w jed n o b arw n em o św ietlen iu , np.

żó łte g o płom ienia sodow ego, z o b a czy m y | sz e re g sm u g n ap rzem ian ja s n y c h i ciem ­ nych; są to t. z w. sm u g i in te rfe re n c y i, p o w sta ją c e w sk u te k w z a je m n e g o w z m a ­ cn ian ia i zn o szen ia się fal, o d b ija ją c y c h się po obu stro n a c h w a rs tw y p o w ie trz a . P o ło ż en ie sm u g za le ży od g ru b o śc i w a r ­ stw y: g d zie szkło m a w g łę b ie n ie , ta m sm ugi są n a g le p rz esu n ięte. W ielk o ść przesun ięcia, w y ra ż o n a w je d n o s tk a c h ! odległości p om iędzy d w iem a sm u g am i, d aje nam w ielk o ść w głęb ien ia, w y ra ż o n ą w je d n o stk a c h p o ło w y d łu g o ści fa li św uatła sodow ego, to je s t w częściach 0,0003 mm.

P o d o b n ą m eto d ą o k reślić m o żn a g r u ­ bość najcień szej w a rs tw y sreb ra, p o k ry ­ w a ją c e j szkło, z a p o m o c ą k tó re j m o żn a je odróżnić od szk lą n iep o w lec zo n eg o (różnica p o le g a n a silniejszem o d b ija n iu św iatła). O d pow iedź brzm i: siódm a część 0,000001 mm.

Je sz c z e n ie d o b ieg liśm y kresu d łu g o ści d o stę p n y c h m ierzeniu. A le ty m cza sem m usim y w dalszym c ią g u jesz c z e z a o ­ s trz y ć n asz w zrok. W m iesza n in ie d źw ię­

k ó w m ożem y u ch w y cić p o szczeg ó ln e to ­ ny, w m ieszaninie b a rw nie u m iem y o d ­ ró ż n ić p o szczeg ó ln y ch części sk ład o w y c h . Z a d a n ie to ro z w ią z u je z b u d o w a n y p rzez K irc h h o ffa i B u n sen a p rz y rz ą d s p e k tra l­

ny. N ie p o trze b u jem y tu z a s ta n a w ia ć się bliżej n ad tem , do ja k ie g o s to p n ia a n a liz a s p e k tra ln a ro z sz e rz y ła n a s z w id ­ n o k rą g . S łów ko ty lk o o czułości m e to ­ dy. D la w y k ry c ia sodu p rzez ż ó łte z a ­ b arw ien ie p ło m ie n ia w y s ta rc z a n ie sp e łn a 0,000001 mg. J e s t to czułość, p rz e w y ż ­

s z a ją c a w szy stk ie m eto d y a n a liz y c h e ­ m icznej. Z m y sł p o w o n ien ia, je d e n z n a ­ szych p rz y ro d zo n y c h zm y słów ch em icz­

nych, cz ęsto k ro ć zu p e łn ie n as z a w o d zą­

cy, b y w a je d n a k w p ew n y ch ra z a c h je s z ­ cze b a rd z ie j czuły. P o d łu g E. F isc h e ra i P e n z o ld ta d la p o d ra żn ien ia naszy ch n e rw ó w w ę ch o w y ch w y s ta rc z a ilość m er- k a p ta n u 250 ra z y m n iejsza od pow yższej ilości sodu, t. j. 460-ta część jed n ej m i­

lio no w ej m ilig ra m a. C hem ia fizyczna, k tó r a ju ż dziś ro z p o rz ą d z a w ielkiem b o ­ g a c tw e m n iezm iern ie czułych m etod, p o ­ b ije w p rzy szło ści d o sk o n ało ścią sw ą n ajcz u lsze nasze zm y sły chem iczne ’).

P rz y r z ą d s p e k tra ln y ro z k ła d a b arw y o różnej d łu g o ści fali, z k tó ry c h sk ład a się ś w ia tło białe. M ierzenie n a jm n ie j­

szy ch d łu g o ści p rz e is ta c z a się tu w od ­ ró ż n ia n ie dw u b a rw o najm n iejszej ró ż n ic y d łu g o ści fali. W yżej jeszcze od sp e k tra ln e g o sto i in n y p rzy rząd , a m ia­

n o w icie s ia tk a d y frak cy jn a, p o le g a ją c a n a ty c h sam ych zjaw isk a ch d y frak cy i św ia tła , k tó re są ta k szko dliw e w m i­

kroskopie. R o w la n d zb u d o w ał m aszynę, r y ją c ą a u to m a ty c z n ie n a zw ie rciad ła ch

| m e ta lo w y c h ta k w ie lk ą liczbę g ęsto obok sieb ie id ący c h lin ij ró w n o le g ły c h , że m ożn a t ą d ro g ą o trzy m y w a ć w idm a

^ d y fra k c y jn e d w u m etro w ej d ług o ści i to n iezm iern ie w y raźn e. Oko lu d zk ie od-

| ró ż n ią w najw ięk szem w id m ie do 500 barw . ty m czasem p o m iary w y k a z u ją n a tem sam em polu obecność 20000 do 40000 ró ż n y ch b arw . N ajm niejsza, o d czu w an a t ą m eto d ą ró ż n ic a dług o ści fa li w yn osi

! 0,01—0,02 m ilionow ej części ińilim etra.

Je sz c z e d o sk on alszy je s t in s tru m e n t M ichelsona, p rz y rzą d do b a d a n ia in te r ­ fe ren c y i św ia tła w obec b ard zo w ielk ich ró ż n ic p rz e b ie g u fal. P rz y rz ą d te n ro z ­ k ła d a n a 8 linij w id m ow ych żó łte św ia ­ tło sodow e, w k tó rem najlep sze sia tk i d y fra k c y jn e o d ró ż n ia ją ty lk o d w ie b a r­

wy. N a jw a ż n ie jsz a ró żn ica d łu g o ści fa li w yn osi tu zaled w ie 0,001 m iliono w ej części m ilim etra. W rzecz y w isto śc i k a ż ­ da ta k a lin ia sta n o w i m ieszaninę ciąg łe - ') Porównaj prace Brediga i jego uczniów nad fermentami nieorganicznemi.

(11)

N r 17 WSZECHŚWIAT 2 6 7 g o sze reg u b a rw n a ciasnej przestrzeni;

za le ży to od w ielk iej ale różnorodnej szybkości św iecący ch cząsteczek g a z o ­ w ych.

In n y zm ysł, d o ty c z ą c y k a te g o ry i ro z ­ ciągłości, j e s t to zm ysł czasu. P o d łu g E x n e ra p o strz e g a m y w n ajp o m y śln ie j­

szych w a ru n k a c h różn ice czasu, w y n o ­ szące V5oo sekundy. P o sia d a m y n a to ­ m ia st p rz y rz ą d y bez p o ró w n a n ia dosko­

nalsze. N p. p rz y rz ą d dr. P ed d ersen a z o b racającem się zw ierciad łem p ozw ala n am m ierzyć setn e części jed n ej m iliono­

w e j sekundy.

O prócz czułości n a ciśnienie nie ro z ­ p a try w a liśm y jeszcze żad n eg o innego zm ysłu z p u n k tu w id ze n ia re a k c y i na ró ż n e sto p n ie n a tę ż e n ia podniety. P o d ­ czas b a d a n ia czułości u ch a i oka n a różne sto p n ie n a tę ż e n ia d źw ięk u i ś w ia tła z a ­ chodzi p y ta n ie , ja k m ierzyć te ostatnie.

M oglibyśm y w z ią ć z a p u n k t w y jśc ia j a ­ k ąk o lw iek d o w o ln ą je d n o stk ę n atężen ia, ale w te d y w y rzek am y się p o ró w n y w an ia czułości ró ż n y ch zm ysłów pom iędzy so­

bą. J e d n a j e s t ty lk o w ielkość, k tó ra p o zw ala porów nyw ra ć ilościow a, m ie­

rz y ć je d n ą i t ą sam ą m iarą n atężen ie sp ra w i sta n ó w z różn y ch dziedzin fi­

zycznych; w ielk o ścią tą je s t energia, czyli zdolność danej s p ra w y lu b stan u do w y k o n a n ia p ra cy , lub raczej ilość en e rg ii n a je d n o stk ę czasu. J a k to z a ­ zn a c z y ł zw ła szcz a O stw a ld zm ysły n a ­ sze re a g u ją n a ró żn ice en e rg ii pom iędzy niem i a otoczeniem . Czułość, t. j. p ró g p o d n ie ty d aje się zaw sze w y ra zić w je d ­ n o stk ach p racy .

D la celów ty c h p o trze b n a j e s t je d n o st­

k a bardzo m ała; je s t n ią u ży w an y w fizy­

ce erg, t. j. p raca, w y k o n y w a n a w razie p odnoszenia 1 mg n a w ysokość I cm.

J e d n o m ru g n ięc ie okiem p o ch łan ia w ię­

cej niż 100 ta k ic h jed n o stek .

C zułość zm ysłów i p rz y rzą d ó w m oże­

m y z a te m w y ra ż a ć w jed n ej i te j sam ej m ierze, a m ian o w icie w p o staci p ro g u e n e rg ety cz n eg o , t. j. m inim alnej ilości en erg ii, n iezbęd nej do przejścia ze sta n u spo czy n k u io s ta n u n ajm niejszego p o ­ d ra ż n ie n ia . P r ó g en e rg e ty c z n y zm ysłu ciśn ien ia w y n o si np. w najczulszem m iej­

scu, t. j. n a tw a rz y , około 0,0001 e r ­ ga. P r ó g e n e rg ety cz n y n ajczulszej w a g i

= 0,00000001 erg a. C zułość u ch a je st, p o d łu g M. W iena, p ra w ie ta k a sam a;

nie zn am y przyrządu, czulszego, re a g u ją ­ cego n a dźw ięki. P r ó g e n e rg ety cz n y oka w y no si też około 0,00000001 erg a.

Oko je s t m niej w ięcej 100 ra z y czulsze od najczulszej k liszy fo to g raficzn ej.

P o m im o to p rz y rz ą d y nasze, p rz ezn a­

czone do b a d a n ia fal d źw ięk ow ych i św ietln ych , są pod w ielo m a w zględ am i znacznie czulsze niż n ieuzb rojon e ucho lub oko. T ajem n ica czułości u rz ąd ze n ia telefoniczneg o p o leg a n a tem , że e n e rg ia elek try czna, w k tó rą przep ro w ad zo n a zo ­ s ta ła en e rg ia dźw ięk ow a, nie ro z p rasza się w sk u tek przenoszenia po drucie; przez z a sto so w an ie m ikrofonu e n e rg ia d źw ię­

k o w a u w a ln ia w iększą od siebie ilość energii elektry czn ej, a w sk u tek te g o d źw ięk m oże się przenosić n a odleg łość setek kilom etrów . J e d n a z n ajd łu ższy ch linij telefonicznych, m iędzy N ow ym Y o r­

kiem a C hicago, m a 1 600 km.

K lisza fo to g ra fic z n a przew yższa czu­

ło ścią sw ą oko, je ż e li chodzi o d łu g o ­ trw a łe d ziała n ie św iatła, g d y w y sta w ie ­ nie trw a k ilk a godzin; p o d n ieta św ietln a, n ieo d cz u ta przez oko w k ilk a sekund, p o zo staje bez w p ły w u n a w e t po najdłuż- szem działaniu .

Z różn o ro d n y ch w łaściw ości kliszy fo ­ to g ra fic z n e j b ędącej dopełnieniem n a sz e ­ go w zroku, zw rócim y tu u w a g ę n a w ła ­ sności klisz b ard zo cienkich i p rzezro ­ czy sty ch : są one czułe n a obie s tro n y i d la te g o uw id ocznić m o g ą n iek tó re z ja ­ w isk a zupełnie n ied o stęp n e d la oka. T y l­

ko n ie k tó re p rz y rz ą d y elek try czn e p rz e­

w y ż sz ają oko i ucho pod w zg lęd em a b ­ so lu tn ej czułości energ ety czn ej. Do t a ­ kich n a le ż y g a lw a n o m e tr zw ierciadełk o- w y, słu żąc y do m ierzenia ilości e lek try cz­

ności alb o prądów . C iało nasze je s t n ie ­ czułe n a p rz e p ły w a ją c y przez n ie p rąd elek try czn y poniżej pew nej siły prądu;

daleko lep iej odczuw am y zm ian y prądu;

d la p o d rażn ien ia e lek try czn e g o pom iędzy dw iem a p obliskiem i częściam i ciała (np.

pom iędzy końcam i w ielk ieg o i d ru g ieg o palca) p o trze b a conajm niej 20 erg ó w ener-

(12)

•268 W SZECH ŚW IA T N r 17 gii. G a lw a n o m e try są czulsze bez po- |

ró w n a n ia , z a stę p u ją c b ra k u ją c y w n a s zm ysł elek try czn y .

N a jc zu lszy z b u d o w a n y d o tą d j e s t g a l- w a n o m e tr P a sc h e n a . P r ó g p o d n ie ty w y - [ nosi d lań m niej niż je d n ę b ilio n o w ą e r ­ ga; je s t to czułość 10000 ra z y p rz e w y ż ­ sz a ją c a oko i ucho. P r a c a je d n e g o m ru ­ g n ię c ia okiem w y sta rc z a n a sto b ilio n ó w n ajd ro b n ie jsz y c h odchyleń te g o p rz y rz ą ­ du. G a lw a n o m e tr z w ie rc ia d e łk o w y j e s t I je d n y m z n ajn iez b ęd n iejszy ch p rz y rz ą d ó w

w k ażd ej p ra c o w n i fizyczn ej. P ra w ie , że n iem a zjaw isk, n ie d o stę p n y c h d la n ieg o ; p o trz e b a ty lk o e n e rg ią b a d a n ą za k a ż ­ dym razem za m ie n ić n a e le k try c z n ą . M o­

żem y np. m ierzyć siłę dźw ięku, m ierz ąc p rą d y elek try czn e , w y w o ła n e p rz ez d źw ię k b a d a n y w telefo n ie. S iłę ś w ia tła m ożem y m ierzyć w te n sposób, że o g rz e w a m y z a ­ pom ocą ś w ia tła b a d a n e g o c ie n iu tk i d ru ­ cik m e ta lo w y i o zn aczam y sp o w o d o w a n ą przez to zm ian ę o poru e le k try c z n e g o . L a n g le y i P a s c h e n w y m ie rz y li w te n sp o ­ sób w a h a n ia te m p e ra tu ry d ru tu , w y n o ­ szące m niej n iż 0,000001 s to p n ia C elsyu- sza. P r ó g w z g lę d n y ró ż n ic o w y n asz eg o zm ysłu te m p e ra tu ry w y n o si m niej w ię ­ cej 0,2° C.

G a lw a n o m e tr z a stę p u je oko n asz e w b a ­ d an iu n ie d o stę p n y c h d la te g o o s ta tn ie g o p ro m ien i p o z a cze rw o n y ch o w ielk iej d łu ­ gości fali. S k a la n asz eg o o k a nie o b e j­

m uje n a w e t, m ó w iąc ak u sty c z n ie , jed n ej o k ta w y , ty m czasem sk a la g a lw a n o m e tru ra z e m z p ły tą fo to g ra fic z n ą ró w n a się d ziew ię ciu ok taw o m , stą d ju ż b a rd z o blizko do d łu ższy c h jeszcze fa l e te ru , k tó re w p o sta c i e le k tro m a g n e ty c z n y c h fa l m ożem y p o d łu g H e rtz a w y tw a rz a ć i o b serw o w ać n a drodze e lek try czn e j.

P rz y c h o d z im y tu do te g o sam eg o p u n ­ k tu , z k tó re g o śm y w yszli: m ożem y p o ­ strz e g a ć , ja k w idzim y, ta k ie p ro c e sy n a ­ tu ry , d la k tó ry c h b ra k n am b e z p o śre d ­ nich n a rz ą d ó w zm ysłów . W dzied zin ie m a g n e ty z m u n a sz sz tu c z n y zm ysł, zw ie r- ciad ełk o m ag n ety c zn e, w y k ry ł w iele z a ­ d z iw ia ją c y c h rzeczy. Z w ie rc ia d e łk o to p o d le g a często k ro ć b ard zo ż w a w y m w a ­ haniom , sp o w o d o w a n y m p rzez t. zw . b u ­ rze m ag n ety c zn e, p o z o sta ją c e w n ie z b a ­

dan y m d o tą d z w ią z k u z z o rz ą p ó łn o c n ą i z p lam am i n a słońcu.

A le b ezw aru n k o w o n ajp o tęż n ie jsz y m p rz y k ła d em n o w e g o zm ysłu, stw o rz o n eg o przez fizyk ę, j e s t o dk ry cie p ro m ieni R o n t- g en a . P ro m ie n ie te u d o stę p n ia zm ysłom n asz y m e k ra n z p la ty n o c y a n k ie m b aru , z a m ie n ia ją c y ich e n e rg ią n a e n e rg ią św ie tln ą , albo n a dłuższej nieco d ro d ze k lisza fo to g ra fic z n a . N ie będziem y t u ro z p a try w a li w ielk ich u słu g , ja k ie o d d a ­ j ą n am te pro m ien ie w n a jro z m a itsz y c h d zied z in ach życia; w sp o m n im y ty lk o o zn a cze n iu ich d la ch iru rg ii.

N iez lic zo n ą ilość ra z y w id zim y w fiz y ­ ce z a sto so w a n ie m eto d y pośredniej do b a ­ d a n ia zjaw isk i sp raw , k tó re d la zm y ­ słó w n asz y ch są n ied o statec zn ie albo w c a le n ied o stęp n e. O to jeszcze je d e n p rz y k ła d . Z an ieczyszczenia, ro zp u szcz o ­ ne w w odzie, m o żna ozn aczy ć przez w y ­ p a ro w a n ie i zw aże n ie p o zo stało ści. M e­

to d a t a zaw odzi, g d y w o d a j e s t za n a d to cz y sta. N a jc z y stsz ą d o tą d w odę o trz y ­ m ali K o h lra u s c h i H e y d w eille r. Z a w ie ­ r a ła o n a ty lk o k ilk a stu ty się c z n y c h m i-

! lig ra m a su b stan cy j s ta ły c h n a 15 cm 3;

ilość tę „ w y słu c h a ł11 K o h lra u sc h p rzez i telefo n , o zn a cza ją c p rz ew o d n ictw o elek ­

try c z n e w ody, sp o w o d o w an e o becnością [ ty c h dom ieszek.

J a k ie m a zn a czen ie rozszerzenie g ra -

| n ic zm y słó w d la n asz eg o p o zn a n ia ?

| A p rzedew szy stkiem : czy zm ysł sam przez się d aje n am p o zn a n ie rzeczy? Z a p o śre d n ic tw em zm ysłów o trzy m u jem y n a -

j sam p rzó d czucie; je s t to ty lk o znak, ja k i I d aje p o d n ie ta zew n ętrz n a; o z n a cze n iu

| te g o s y g n a łu m ów i do piero p o s trz e g a ­ nie, u s ta n a w ia ją c e z w ią zek po m ięd zy

j procesem w e w n ę trz n y m a z e w n ę trz n y m . Coś pod ob neg o m a m iejsce w tłu m a - j czeniu zn ak ów , d a w a n y c h p rzez p rz y - I rz ąd y . N o w y z n a k sp ro w a d za ty lk o i czucie, że coś się stało . G d y K irc lih o ff

; p o s ta w ił p o ra ź p ierw szy pło m ień so d o ­ w y m ięd zy obrazem słońca, rz u co n y m przez h e lio sta t, a s z p a rą sp ek tro sk o p u ,

j i o trz y m a ł p rzy ciem n ien ie lin ii D z a ­ m ia st ro z jaśn ien ia, p o w ied z ia ł: „Z d a je się,

(13)

N r 17 WSZECHŚW IAT 2 6 9 ż e to je s t fa k t p ierw szorzędnej w a g i‘\

P o te m dopiero w y ja ś n ił zjaw isko: zrob ił postrzeżen ie, że w atm osferze słońca m u­

s i zn ajd o w ać się p a r a sodu, w y k ry ł z a ­ leżność p o m iędzy t ą p a r ą a lin ią D.

N ie b y ła to b y n ajm n iej sp ra w a ta k p ro sta. W y m a g a ła ona b y stro ści sp o ­ strz e g a w c z e j i ro z le g łej w iedzy, przytem w form ie skon densow anej, t. j. teoryi.

N asze te o ry e fizyczne są to w sk az ó w ­ k i pod w zg lęd em fizycznym do w e ­ w n ę trz n e g o p rz y sto so w a n ia się do w a ­ ru n k ó w otoczenia. C iało sp ad a ją ce w y ­ tw a r z a w nas coś w ro d z aju obrazu k i­

n e m a to g ra fu ; pod w p ły w em ciała poczy ­ n a ją c e g o lecieć p o w sta je w n as mimo- w oli m yśl o ciele spadającem , a niekie­

d y obok te g o o d ru c h y zapob iegaw cze, j T eo ry e fizyczne są ty lk o k in e m a to g ra ­ fem b ardziej złożonym . H e rtz ro b i w swej m echanice n a stę p u ją c ą tra f n ą u w agę: „ P o ­ w s ta ją w nas w e w n ę trz n e o b razy pozor­

ne, czyli sym bole p rzed m io tó w z e w n ę trz ­ nych; n a d to są one teg o rodzaju, że w nioski, w y n ik a ją c e z ty c h obrazów , są to now e o b ra zy w n io sk ó w koniecznych, w y n ik a ją c y c h z p rz ed m io tó w o d tw arza- n y c h “. K in e m a to g ra f n asz p o siad a z a ­ te m ta k i m echanizm , że z o b ra za p o c z ą t­

k o w eg o p o w sta je końcow y, k tó ry z tą sam ą ścisłością o d tw a rz a sta n koń cow y procesu ze w n ętrz n eg o , z ja k ą obraz p o ­ c z ą tk o w y o d tw a rz a ł początek.

C zego m ożem y się spodziew ać po co­

ra z dalszem ro z szerz an iu n asz y ch zm y­

słów oraz d o sk o n alen iu się n aszy ch te o ­ re ty c z n y c h k in em ato g ra fó w ?

F ilo z o fia tw ie rd z iła nieraz, że rzecz s a m a w sobie nie m oże być n ig d y po ­ z n an a. F iz y k m oże n a to pow iedzieć, ż e przedm iotem je g o b ad ań je s t ty lk o zw ią zek rz ecz y z je g o osobą oraz rzeczy p om iędzy sobą. R zeczy, k tó re nie d zia­

ła ją a n i n a zm ysły, an i n a in n e rzeczy, d z ia ła ją c e n a ń zkolei pośrednio lub bez­

pośrednio, nie m o g ą być oczyw iście p o ­ znane. P rz y c z y n ą ta k ie g o s ta n u rzeczy nie są w c ale b ra k i m etody, ale sam o p o ­ ję c ie rzeczy sam ej w sobie. T w ierd ze­

nie, że rzecz sam a w sobie j e s t n iep o ­ z n a w a ln a , zn aczy to sam o, co p o w ied z e­

nie, że rzecz z niczem nie zw ią z a n a nie

m a żad n y ch zależności, albo że rzeczy, k tó rej niem a, niep o d o b n a znaleźć.

N a to m ia s t w ielk ie zn aczen ie m a k w e - stya, czy m ożem y, albo czy będziem y kiedy m og li u n iezależn ić nasze w y o b ra ­ żen ia o zw iązk ach , zach o d zący ch w św ie ­ cie zew n ętrzny m , od tego , czy inne-

j go szczeg ólniejszego c h a ra k te ru n aszy ch zm ysłów , t. j. od sp sc y a ln y c h d o d atk ó w ty c h o statn ich . T ej k w e sty i n iepo dob na w y k lu cz y ć a lim ine. W sp a n ia ły ro zw ój n au k i o m ag n ety z m ie i elek try czn o ści je s t dow odem , że m ożna w y k ry w a ć zw iązki, d la k tó ry c h nie p o siad am y spe-

j cy aln eg o zm ysłu. Z p rz y k ła d ó w , przy- I to czo n y ch pow yżej, w y n ik a jasn o , że m ożna z jaw isk a św ietln e bard zo dobrze, choć m niej w y g o d n ie b ad ać uchem , a z ja ­ w isk a d źw ięko w e okiem.

Z asad niczo nie było to rz ecz ą zb y t tru d n ą zebrać ca ły n asz z a p as w ied zy fizycznej zapo m o cą p rz y rząd ó w sam oza- pisujący ch lub in n y ch u rząd zeń a u to m a ­ ty czn y c h w p o staci m uzeum a u to m a tó w fizycznych. Is to ta , innem i zm ysłam i ob­

darzona, p o sia d a ją c a d o sta te c z n y zapas w iadom ości z fizy k i i zdolności po tem u,

| m o g łab y się w tak iem m uzeum d o sk o n a­

le info rm o w ać o sta n ie naszej w iedzy.

A p a ra t Som m era do a n a liz y ru c h ó w po- j k a z a łb y je j np., że ruch, w y c h o d ząc y i z p ew n ego p u n k tu , o kreśla się przez tr z y kieru n k i, t. j. że p rz estrze ń m a trz y w y-

| m iary. O d w ro tn ie m og liby śm y się bar-

| dzo d obrze o ry e n to w ać w p ra co w n i isto -

| ty , obdarzonej innem i zm ysłam i, niż my.

j P rzy p u śćm y , że is to ta t a je s t n iecz u ła n a

j prom ienie św ietlne, a za to odczuw a prom ienie cieplne pozaczerw on e. S zy by w o k n ach p ra co w n i tej isto ty , soczew ki je j telesk o p ó w b ęd ą w y ra b ia n e z n ie ­ p rzezro czy steg o d la nas tw a rd e g o k a u ­ czuku. W y k ry cie p rz ezn a cze n ia ty c h

j p rzy rząd ó w , w obec d o statec zn ej znajom o- I ści fizyki, w y m a g a m niejszej b ystrości,

! niż o d cyfrow anie pism a k lin o w eg o . A z a ­ tem ju ż dziś m ożem y się do pew n ego sto p n ia w y e m an cy p o w ać z pod w p ły w u I n a tu ry n aszy ch zm ysłów , w y o b razić so ­ bie z p ew nem przybliżeniem , ja k ie b y ły ­ b y w ra ż e n ia nasze, g d y b y śm y m ieli zm y-

j sły inne. N iem a co m ów ić o tem , że

Cytaty

Powiązane dokumenty

nienie się czerwca Ś go Józefa w Ameryce jest skutkiem tego, że został on tam zawle­. czony bez swoich wrogów i mógł

Jad znajduje się we wszystkich częściach ciała pająka, zawierają go także jaja; zdaje się, źe należy on do substancyj białkowatych; w roz­. tworze daje się

Są to liczby imponujące, bezwątpienia, maleją one jednak i stają się bardzo mało znaczące- mi, jeżeli się je porówna z ilością zarodni­. ków, wydawanych

cej grom adziło się faktów , tem bardziej zagadko wemi staw ały się owe promienie katodalne, aż doszło wreszcie do tego, że stało się niem al niegodnem

W procesie powyższym czasami zachodzą pewne zboczenia: czasem jedna z dwu komórek dzieli się przed konjugacyą, niekiedy zaś utworzenie się woreczka nie jest

Chw ilka jednak zastanow ienia uczy, że ta k dodatnich horoskopów nie m am y bynajm niej praw a sobie staw iać.. Jeżeli zaraz usuniem y pręcik, naokoło którego

Ocena ilościowa tych gazów nie może być uważana za dość ścisłą z powodu trudności, jakie się napotyka w razie oddzielania pojedynczych gazów; jed ­ nak

Ilekroć łączą się pierw iastki dodatni i odjemny, zawsze w y tw arza się zdolność rozpadania się zw iązku n a jony; inaczej m ówiąc w tym samym czasie,