• Nie Znaleziono Wyników

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA“.W Warszawie:

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA“.W Warszawie:"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

J\n> 1 4 ( 1 0 9 7 ). W arszaw a, dnia 5 kw ietnia 1903 r. T o in X X I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUM ERATA „W S ZE C H ŚW IA T A “ . W W a r s z a w ie : rocznie rub. 8 , kw artaln ie rub. 2 . Z p r z e s y łk ą p o c z t o w ą : rocznie rub. 1 0 , półrocznie rub. 5.

Prenum erow ać można ^w R ed ak cyi W szech św iata i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

R ed ak to r W sze ch św iata przyjm uje ze spraw am i redakcyjnem i codziennie od godz. 6 do 8 w iecz. w lokalu redakcyi.

A d res R e d a k c y i: MARSZAŁKOW SKA Nr. 118.

J A K N A L E Ż Y S Z U K A Ć S O L I K A M IE N N E J W P Ó Ł N O C N E J

C Z Ę Ś C I K R Ó L E S T W A .

W n o ta tc e , um ieszczonej przed p aru m iesiącam i n a sz p a lta c h P rz e g lą d u T ec h ­ n iczn e g o ‘), n asz k ic o w ałem p rz eb ieg o g ó l­

n y stu le tn ic h u siło w ań , sk iero w an y ch k u w y k ry c iu złó ż soln y ch w K ró le stw ie . O braz, ja k iśm y o trzy m ali, b y ł dość b a rw ­ ny, lecz w ielce sm u tn y przedm iotow o, szczególniej co d o ty czę północnej części k ra ju .

P o d c z a s g d y w p o łu d n io w y m p asie K ró le s tw a je ste śm y obecnie w stanie, p rz e w a ż n ie n a za sad zie b a d a ń g eo lo g icz­

nych, w sk a z a ć d o k ład n ie poziom , k tó ry m ó g łb y je d y n ie z a w ie ra ć u p ra g n io n e złoże soli k am iennej, a n a w e t od ró żn ić n a o bszarze d an e g o poziom u tere n y , k w a lifik u ją c e się w przyszłości do p o ­ szu k iw a ń g ó rn iczy ch , od tere n ó w , m ało o biecujących , p ó łn o c n a część k ra ju p o ­ zo sta je d o ty ch cz as pod obchodzącym n as w zg lęd em z u p e łn ą te r r a in c o g n ita .

B ra k og ó ln ej id ei przew o d n iej daje się odczuć w d an y m p rz y p a d k u tem bole-

‘) N otatka przesłana była redakcyi w środ­

ku lata roku ubiegłego.

j

śniej, że te ry to ry u m północne je s t n ad- i zw y czaj ro z le g łe i p o siad a jedn ocześnie d la p o szu k iw aczy soli p ew n e w łasn o śc i a tra k cy jn e, o czem n ajw y m o w n iej ś w ia d ­ czą liczne w ie rc e n ia no w szy ch czasów . W o b ec ta k ie g o sta n u rz ecz y u w a żam

J

z a sto so w ne sp ełn ić bez zw ło k i obietnicę,

| za p o w ie d z ia n ą w n o ta tc e po p rzed n iej—

j

nieco b liższego zap o zn an ia c z y te ln ik ó w

| ze stan em k w e sty i solnej w północnej części K ró le stw a.

D la u ła tw ie n ia w sk az an eg o zad an ia, p ozw o lę sobie p o przedzić ze sta w ien ie g eo lo g iczn e zd o b y ty c h ju ż fa k tó w k il­

ko m a u w a g a m i tre ś c i ogólnej, do ty - czącem i zjaw isk, k tó re b y w a ją zw yk le u w a ż a n e za w sk az ó w k i z n a jd o w a n ia się w p od ziem iu d an e g o te ry to ry u m p o ­ k ła d ó w so lod ajn ych . D o rz ęd u ta k ic h z ja w isk w y p a d a zaliczyć: 1) blizkie są ­ sied ztw o pew neg o te ry to ry u m z p o k ła d a ­ m i soli kam iennej, 2) obecność w obrębie te ry to ry u m źró d eł słonych, 3) z n a jd o w a ­ nie się w niem g ru b y c h p o k ład ó w gip su i 4) w y stęp o w a n ie, w to w a rz y s tw ie g ip ­ sów, b ezw o d n y ch sia rc z a n ó w w a p n ia , a ta k ż e w a rs tw g lin ia sty c h z do m ieszką soli ku chennej.

Ż ad n e g o z cz te rec h w y m ien io n y ch z ja ­

w isk u w a ż a n y c h za w sk az ó w k i is tn ie n ia

w pobliżu złóż soli kam ien n ej nie nale-

(2)

2 1 0 W SZECHŚW IAT N r 1 4

ży je d n a k b ra ć bez p e w n y c h z a strzeż eń .

Z n a jw ię k sz ą ro z w a g ą n a le ż y p o siłk o ­ w a ć się p ierw szą w sk az ó w k ą, p o le g a ją c ą n a sąsied z tw ie b a d a n e g o o b sza ru z te r e ­ n am i n ie w ą tp liw ie solodajnem i. Z ło ża solne p rz y b ie ra ją b ard zo często p o s ta ć b ry ło w ą, lu b so cz ew k o w a tą , w s k u te k czego teren y , od leg łe od n ic h o p arę kilo m etró w , s ta ją się n ie ra z zu p e łn ie co do soli jało w em i. S to su n e k p o k ła d ó w so lodajnych W ieliczk i do w a rs tw g ip so - n o śn y ch m iocenicznych, c ią g n ą c y c h się potem w zdłuż g ra n ic y a u s try a c k ie j m ię­

dzy K orczy n em a M ichałow icam i, w y k a ­ zuje bardzo d o k ład n ie n iep ew n o ść w s k a ­ zó w k i ro z p a try w a n e j. J a k to w y p a d a z n o ta tk i p op rzedniej, w y m ie n io n y p as W arstw gipso w y ch , z b a d a n y dość d o k ła ­ dnie zap o m o cą liczn y c h w ierceń , n ie z a ­ w ie ra p o k ład ó w so li k am ien n e j, a n a w e t te o re ty c z n ie p rz e d sta w ia się m n iej o b ie­

cujący m od in n y c h te re n ó w , ja k k o lw ie k je s t on p o n iek ąd n ajb liższy m sąsiad em W ielicz k i (odległość n ie k tó ry c h p u n k tó w , n a le ż ą c y c h do te g o p asa, od W ie lic z k i w y n o si za le d w ie 13 Tcm). \

Je sz c z e b a rd z ie j p ro b le m a ty c z n ą s ta je się w sk az ó w k a ro z p a try w a n a , k ie d y p o ­ k ła d y soli, w y k ry te n a te ry to ry a c h są ­ siednich, n a le ż ą do fo rm a cy j starsz y ch , a te o s ta tn ie p o sia d a ją u ła w ic e n ie z a b u ­ rzone. W ta k im razie, oprócz n ie p ra w i­

dłow ej p o sta c i zło ża solnego , m u si b y ć u w z g lę d n io n a jeszcze je d n a okoliczność.

P o k ła d y solo dajne, w y p ię trz o n e do g ó r y w jed n em m iejscu, m o g ą b y ć w p o b liż u , w sk u te k m niej w ięcej stro m e g o n a c h y ­ la n ia w a rstw , ta k g łęb o k o u k ry te w p o d ­ ziem iu, że d o stać się do n ic h s ta je się rz e c z ą niem ożebną, albo b e z c e lo w ą bądź ze w z g lę d ó w tech n ic zn y ch , bąd ź ekono­

m icznych.

N iew iele p ew niejszej p o d s ta w y do p o ­ w z ię c ia ja k ic h b ą d ź o k re ślo n y c h w n io ­ sków o solonośności te re n u d o s ta rc z a ją i ź ró d ła słone. S łab e so la n k i w y s tę p u ją | często tam , gdzie ło ży sk so li w cale n ie ­ m a, np. około B uska, Solca, S zczerb a- kowra w p o łu d n io w y m p asie K ró le stw a . O dw rotnie, z n a n e są te re n y , z a w ie ra ­ ją c e w sw em ło n ie b ard zo p o w a ż n e z ło ­ ż a soli k am ien n ej, np. W ie lic z k a , ź ró d eł

soln y ch ro d zim y ch je d n a k n ie p o s ia d a ją ­ ce. B ra k ty c h o s ta tn ic h w obrębie te r e ­ nó w , p rz y p u szcz aln ie solonośnych, m oż­

n a u w a ż a ć n a w e t z a zjaw isk o d o d atn ie, sp rz y ja ją c e w y n a le zien iu p o k ład ó w soli kam ien n ej w p ierw o tn y m ich stan ie; a to z te g o pow odu, że ź ró d ła słone, u n o sz ą ­ ce sól z je j ło ż y sk a w c ią g u te j n iezlicz o ­ nej liczb y la t, ja k a p rz y p a d a n a n a jk ró t­

szy z ok resó w geo lo g iczn y ch , są w s ta ­ n ie d o p ro w ad zić ta k ie z ło ż a alb o do zn aczn e g o uszczu p len ia, alb o n a w e t do zup ełn ej z a g ła d y . Ż e dużo złóż soli, k tó re n ie p o sia d a ły n iep rzep u szczaln ej d la w o d y pow łoki, u le g ło w te n sp o só b zn iszczen iu — o tem g e o lo g ia n ie w ą tp i w ch w ili obecnej.

G łó w n a je d n a k s tro n a u jem n a źró d eł słonych, ja k o św ia d e c tw a solonośności z a w ie ra ją c e g o je te ry to ry u m , p o le g a n a tem , że so lan k i ja k i w sze lk ie in n e ciała ciekłe, a z a te m ru ch liw e, p o sia d a ją zd ol­

ność w y stę p o w a n ia n a p o w ierzch n ię zie­

m i w p u n k tach , b ard zo n iek ied y od leg ły ch od m iejsca w ła śc iw e g o ich p o w sta w a n ia , i że solanki, d ąż ąc w p odziem iu k u t a ­ kim pu nk to m , o b ie ra ją sobie d ro g ę w z d łu ż w a rs tw n a jb ard ziej p rzep u szc zal­

n y c h i tw o rz ą n ie ra z sam odzielne p o zio ­ m y solank ow e, nie m ając e nic w sp ó ln e­

g o z rz e c z y w is tą k o leb k ą solanek. O bec­

ność so lan ek w g ra n ic a c h p e w n eg o te re ­ n u n ie d aje p rz eto ża d n ej rękojm i, że w a rs tw y solonośne z n a jd u ją się k o n iecz­

n ie gd zieś w pobliżu. W rz ecz y w isto śc i w a rs tw y ta k ie m o g ą być bard zo od leg łe z a ró w n o w sk ie ru n k u poziom ym , ja k p io n o ­ w ym ; m o g ą one p rz y te m leżeć alb o pod poziom em z solank ą, albo te ż n a d ty m o statn im ; alb o w iem sposób tw o rz e n ia się so lan ek je s t id e n ty c z n y ze sposobem p o w s ta w a n ia źró d eł zw y k ły ch . O sad y atm osfery czne, albo ich p o ch od ne d o sta ­ j ą się w g łą b ziem i, w z b o g a c a ją się po d ro dze w sk ła d n ik i m in era ln e i po d o j­

ściu do p ew n ej g łębo ko ści, m ian o w icie

do p o d ło ża n iep rz e sią k liw e g o , zm ien iają

k ie ru n e k b ie g u i z a c z y n a ją d ąż y ć do g ó ­

ry , tw o rz ą c w od po w ied n ich k u tem u

w a ru n k a c h w y try s k i w p o sta c i źró deł

sło n y c h . Ż e ła tw o ro z p u szcz aln e sole

m in e ra ln e (w danym ra z ie sól k u ch en n a)

(3)

N r 14

W SZECHŚW IAT

211 m o g ą p rz e d o sta w a ć się w sposób w y m ie­

n io n y z w a rs tw g ó rn y c h do dolnych, i że obecność so lan k i w ja k im b ą d ź poziom ie g eo lo g iczn y m nie m oże b y ć u w a ż a n a za n ie ch y b n ą w sk az ó w k ę zn a jd o w a n ia się w a rstw so lo d ajn y ch w jeszcze głębszych poziom ach,J o tem św iad c zą najwymoAY- niej so lan k i [południow ej części K ró ­ le s tw a (Busk, S olec i t. d.). P om im o, że jed y n em w idocznem siedliskiem sk ła d ­ n ik ó w m in eraln y ch , z a w a rty c h w w y ­ m ienionych so lan k ach , są w a rs tw y mio- ceniczne, t. j. o sad y now sze, g łó w n y poziom ow ych so lan ek zn a jd u je się je d ­ n a k w u tw o ra c h dalszych (kredow ych i ju rajsk ich ), k tó re n a jm n iejszej dom iesz­

ki soli nie z a w ie ra ją i m a ją w o p isy w a­

nym p rz y p a d k u b ard zo skrom ne zn acze­

n ie zb io rn ik ó w p rz esąc zając ej się zg ó ry w ody, w części m in eraln e w zbogaconej.

D a le k o w ięk sz ą p ew n o ścią odzn acza się trz e c ia z w y żej p rz y to c zo n y ch w sk a ­ zów ek, u w z g lę d n ia ją c a obecność gipsów w p o sta c i p o k ła d ó w o znacznej m iąższo­

ści o g ó ln e j/

P o n ie w a ż p o k ła d y g ipsow e p o w sta ją ty m sam ym sposobem , co i złoża soli k am ien n e j i s ta le ty m o sta tn im to w a rz y ­ szą, p rz eto obecność ła w ic gip su w osa­

d ac h m o rsk ich ja k ie g o b ą d ź te ry to ry u m św iad c zy n iezaw o d n ie, że w ow em te ry ­ to ry u m p a n o w a ły podczas je d n e j z epok d aw n ie jsz y ch w a ru n k i p rzy jazn e dla od­

c in a n ia się z a to k m orskich o w odzie bard zo stężonej. J a k d o w odzą d o św iad ­ czenia i u k ła d p io n o w y n ie k tó ry c h do­

b rze z a c h o w a n y c h złóż soli kam iennej, g ip s n a le ż y do rz ęd u m inerałów , w y ­ d zie la ją c y c h się n a jp ie rw z nasyconego łu g u m orsk iego, sól k am ien n a osadza się w o g ó le p óźniej i w y m a g a d la sw ej k ry ­ s ta liz a c y i łu g u jeszc ze bard ziej stężo n e­

go. G d y b y z ło ż a soli k am ien n e j tw o ­ rz y ły się w y łą c z n ie k osztem sk ładników m in era ln y c h , z a w a rty c h w w odzie la g u ­ n o w e j w ch w ili o d cin an ia się ta k ic h la ­ g u n od m o rza o tw a rte g o , w a rs tw y g ip so ­ w e le ż a ły b y zaw sze w sp ą g u pok ładów soli k am ien n e j i w ra z z t ą o s ta tn ią w y ­ stę p o w a ły b y w p o sta c i n iep rzerw an ej p o w ło k i n a całej p ra w ie p rz estrzen i, z a ­ ję te j przez la g u n ę solotw órczą. N ie p ra ­

w id ło w o ści w w y s tę p o w a n iu p o le g a ły b y ty lk o n a tem , że w p e w n y ch m iejscow o­

ściach, o d p o w iad a ją cy ch w k lęsłościom d n a lag u n o w e g o , i w a rs tw a g ip su i p o d k ład soli kam ienn ej b y ły b y zn aczn ie g ru b sze- mi, niż w in n y ch p u n k ta c h , n ależ ący c h do te g o sam eg o te re n u solonośnego.

W rz eczy w isto ści rzecz m a się nieco inaczej. Z ło ża soli k am ien nej p o siad ają zw y k le ta k zn a c z n ą m iąższość i zaw ie- I r a ją ty le ch lo rk u sodu, że n a jg łę b sz a n a ­

w e t z a to k a m o rsk a nie b y ła b y w sta n ie d o starc zy ć sto so w n ej ilości w ym ienionej su b sta n c y i m in eraln ej ‘). W y p a d a p rz e ­ to dom yślać się, że la g u n y solo tw ó rcze sp ełn iały najczęściej czynność p o śred n i­

czą, p rz e ra b ia ją c n a osad m in era ln y chlorek sodu, k tó ry w c ią g u d łu g ie g o okresu czasu b y ł n a p ę d z a n y do ow ych

| la g u n czy to od s tro n y m o rza przez s t a ­ ły lu b p ery o d y czn y p rz y p ły w św ieżej w o d y m orskiej, czy też od s tro n y ląd u w p o sta c i b o g a ty c h w sól k u c h e n n ą do- [ p ły w ó w ź ró d la n y c h i rzeczn ych . W sk u ­

tek ta k ie g o c ią g łe g o o d n a w ia n ia się ro z ­ tw o ru w la g u n a c h so lo tw ó rczy ch i c ią g ­ łej zm ienności łu g u pod w zg lęd em o g ó l­

n eg o stężen ia i sk ład u, w k olejn em osa-

! d za n iu się n a dn ie la g u n y m inerałów , to w a rz y sz ą c y c h pok ład om soli k a m ie n ­ nej, n a s tę p u ją kom p likacye, k tó ry c h p ew ­ n a część p o zo staje d o ty ch czas n iezu p e ł­

nie w szczeg ó łach w y św ietlo n ą. W sp om ­ n ian e k o m p lik acy e w y w o łu ją, m iędzy in ­ nem i, n a stę p u ją c e zjaw iska: 1) w a rs tw y o sk ład zie g ip so w y m , oprócz sp ą g u for- m acyj solonośnych, w y stę p u ją często t a k ­ że w ich śro d k u w p o sta c i w a rs tw na- p rz em ian leg ły ch z p o k ład am i soli ka- j m iennej, i tw o rz ą zw yk le p o tężn e ła w i­

ce w sam ym stro p ie u tw o ró w solo d aj-

') Z warstwy wody morskiej 60 tn grubej może osadzić się przez odparowanie po­

kład soli kamiennej gruby na 1 m. Do wy­

tworzenia się zatem takich złóż solnych, jak

| Sperenberg pod Berlinem, gdzie wymiar pio-

! nowy złoża wynosi 1300 m, potrzebna byłaby , warstwa wody 72 km gruba. Tak głębokich zatok nawet bujna fantazya nie jest w stanie

| sobie wyobrazić, a to tembardziej, że naj-

j

większe głębie w oceanach wynoszą niewiele

więcej nad 1J0 część otrzymanej z rachunku

liczby.

(4)

2 1 2 W SZECHŚW IAT N r 1 4

nych; 2) osad soli k am ien nej sk u p ia się

w y łączn ie w p ew n y ch p u n k ta c h (w k lę­

słościach dna) i p rz y b ie ra n ie ra z p o sta ć soczew k ow atą, lu b b ry ło w ą , n ie zaś po ­ stać pokładów , ro z p o s ta rty c h n a dużym obszarze.

W In o w ro c ła w iu n a d kłębem soli k a ­ m iennej o b ard zo zn aczn y m w y m iarz e pionow ym (przeszło 180 m) leży ła w ic a gip só w i m a rg li gipsow ych, p o sia d a ją c a średnio 120 m grubości (od 90 do 257 m);

w S tassfu rcie w stro p ie fo rm a c y i solo- nośnej leży po k ład g ip so w y p o tężn e j m iąższości; w W ieliczce fod s tro n y p ó ł­

nocnej, n ad ła w ic ą g lin y solonośnej z n a ­ ny je s t ta k ż e p o k ład g ip su . N a jc ie k a w ­ szych je d n a k d an y c h d o s ta rc z a ją o tw o ry w iertnicze, w y k o n a n e w n o w sz y c h cza­

sach n a Ś lą sk u G órnym . O tw o ry te, w sp om niane ju ż w p o p rz ed n iej n o ta tc e , w sk a z u ją , że n a Ś lą sk u w ielk iem ro z p o ­ w szechnieniem w śró d u tw o ró w m ioce- nicznych o d zn a cza się poziom o sk ła ­ dzie gipsow ym , k tó ry zw y k le złóż so l­

n y c h n ie za w iera , z w y ją tk ie m k ilk u p u n k tó w , g d zie ja ło w o ść po zio m u w e w zg lęd zie ro z p a try w a n y m n ieco się zm niejsza. W L esz czy n a ch p o k ła d soli, p ra w ie 11 m g ru b y , w y o d rę b n ia się od p o k ład u g ip so w eg o , k tó ry leży n a d solą w p o sta c i 2 8-m etrow ej ław icy , złożonej z g ip su sza reg o g lin ia ste g o ; w sp ą g u w a rs tw y solnej zn a jd u je się g lin a sza­

ra z gipsem , m a ją c a 38 m g ru bości.

W dw u in n y c h o tw o ra c h (w ieś P allo - w itz?—P a w ło w ic e ) poziom g ip so w y p o ­ siad a o g ó ln ą m iąższość m u ie jsz ą (30 i 28 m) i sk ła d a się z n a p rz e m ia n le g ły c h w a rs tw gipsu, soli k am ien n e j i w a p ie n ia .

P rz y to c z o n e d an e ś w ia d c z ą dość w y ­ raźn ie, że ła w ic e o sk ład zie g ip so w y m m o g ą być w n ie k tó ry c h ra z a c h ró w n o ­ w a ż n ik a m i całej fo rm a cy i solo nośnej, a n ie w y łąc zn ie d o ln eg o je j p ię tra , k tó ­ re o d p o w iad a o k reso w i p o c z ą tk o w e m u | w życiu o d o sobnionych la g u n m orskich, j k ied y z a w a rta w n ich w o d a n a s y c iła się j ju ż siarczanem w a p n ia , p o z o s ta w a ła je d ­ n a k jeszcze b ard zo d a le k ą od zu p e łn e g o \ n a sy c e n ia so lą ku ch en n ą. C h cąc opin io ­ w a ć o dom niem anej so lo d ajn o ści ja k ie ­ goś te ry to ry u m n a za sa d z ie w y s tę p o w a ­

n ia w niem g ip só w sp o ty k a m y się p rz e ­ to n a ty c h m ia s t z p y tan iem , czy p o k ła d y gip so w e m a ją w d an y m ra z ie zn aczen ie poziom u całk iem sam o istn ego , czy też z a s tę p u ją fo rm a cy ę solonośną, k tó rej sk ład w in n y ch p u n k ta c h te g o sam ego te r y to ­ ry u m m oże b y ć b ard ziej u ro z m a ico n y i m oże z a w ie ra ć ta k ż e m niejsze lu b w ię ­ k sze sk u p ien ia soli k am ien n ej i in n y ch m ożeb ny ch w y d z ie lin m in era ln y c h (sole p o taso w e , m ag n ez i t. d.). P y ta n ie p o ­ w y ż sz e b y w a najczęściej ta k tru d n e do ro z strz y g n ię c ia , że idzie zw y k le w n ie ­ p am ięć i z o sta je za stą p io n e p rzez og ólne orzeczenie, o p iew ające, że tam , g dzie m o g ły się w y tw o rz y ć p o tężn e i ro z le g łe p o k ła d y g ip só w , m o g ą istn ie ć gdzieś w u k ry c iu i zło ża soli kam iennej.

W n ie k tó ry c h je d n a k ra z a c h k w e sty a p o w y ższa m oże by ć do p ew neg o s to p n ia w y św ie tlo n a , m ian o w icie w ten czas, k ie ­ dy poziom g ip so w y z a w ie ra w a rs tw y czy w a rs te w k i b ezw o dn ego sia rc z a n u w a p ­ n ia (a n h y d ry tu ), lub te ż sk a ł g lin ia s ty c h z n ie w ie lk ą ch ociażby dom ieszką soli k u ­ chennej. D om ieszk a soli św iad c zy b ez­

po średn io o sta n ie n a sy c e n ia w o d y m or­

skiej chlorkiem sodu p odczas o sad z an ia się w a rstw g lin ia sty c h . O becność a n h y ­ d ry tu p rz em aw ia w ty m ż e sam ym sen ­ sie, p o n iew aż m in e ra ł te n j e s t jeszcze stalszy m to w arzy sze m złóż soli k a m ie n ­ nej, niż gips, i m oże b y ć n a w e t d o św iad ­ czaln ie o trz y m a n y z g ip su p rzy po m o cy n a sy c o n eg o ro z tw o ru soli ku chenn ej.

Ł a w ic e g ipso w e, z a w ie ra ją c e podobne w a rstw y , p o w in n y b y ć p rz eto u w a ż a n e za ró w n o w a ż n ik całej fo rm a cy i solo no ś­

nej, a sam e w a rs tw y —za piętro, o d p o ­ w ia d a ją c e dom niem an ym złożom solnym ; w sp ra w ie o d szu k a n ia ty c h o s ta tn ic h w ich so czew k o w atem u k ry c iu w a rs tw y ta k ie sta n o w ią n a jp o w a ż n ie jsz ą z m o­

że bn ych w sk azó w ek og ó ln y ch (c z w a rtą w w y szczeg ó ln io n y m w y ż ej szereg u).

W sk a zó w k a o s ta tn ia nie o d znacza się je d n a k n ieo m y ln o ścią i to d la b ard zo p ro ­

stej przy czy n y . W sk u tek ciąg łe j zm ien­

n o ści w a ru n k ó w fizycznych, pod k tó ry c h

w p ły w e m d z ia ła ją la g u n y so lotw ó rcze,

p o w s ta w a n ie fo rm acy j so lon ośn ych nie

i j e s t b y n ajm n iej n iep rz erw an y m ciąg ie m

(5)

N r 14

W SZECHŚW IAT

213 sk u p ian ia się o sadów m ineralnych. P o d ­

czas okresów , w y ró ż n ia ją c y c h się obfi­

ty m do pływ em z e w n ętrz n y m w ody, łu g la g u n o w y tr a c i sta n n asy c en ia i osadzo­

ne poprzed n io w a rs tw y m in era łó w p rz e­

chodzą n a p o w ró t do ro z tw o ru . P o k ła d y soli k am iennej, ja k o ciała ła tw o ro zp u sz­

cz aln eg o w w odzie, u le g a ją p rzy tem częściow em u, lu b te ż zupełn em u znisz­

czeniu. W p ierw szy m razie, za m ia st p o ­ k ła d ó w soli kam ien n ej o dość znacznej sto su n k o w o rozciąg ło ści, p o z o sta ją odo­

sobnione i n iep ra w id ło w o rozm ieszczone ła w ic e so cz ew k o w a te g o , lu b k łęb o w a te - g o k sz ta łtu , k tó re, pom im o ogrom nej n ie ­ ra z pio now ej m iąższości, w poziom ym k ie ru n k u z n ik a ją bard zo szybko. W d ru ­ gim p rz y p ad k u , w obec ca łk o w ite g o w y ­ łu g o w a n ia p o k ła d ó w soli kam iennej, j e ­ d y n ą po n ich p o zo stało ścią są g lin y lub m a rg le zasolone, a ta k ż e w a rste w k i a n ­ h y d ry tu . O rzec zg ó ry , ja k daleko się g a ­ ło ta k ie w y łu g o w a n ie osadu solnego w te j części la g u n y solotw órczej, k tó ra p rz y p a d a n a p ew n e te ry to ry u m , je s t n ie ­ p odobieństw em . Z a d a n ie to m o g ą w y ­ św ie tlić ty lk o ro z le g łe i u m iejętn ie p ro ­ w a d zo n e p o sz u k iw a n ia górnicze. Co zaś d o ty czę w ie k u g eo lo g icz n eg o w a rstw , zbliżonych ze sw eg o sk ład u do u tw o ró w solonośnych, to w iek ów m a b ard zo p od­

rzęd n e znaczen ie d la w y tw o rz e n ia o g ó l­

n eg o w n io sk u co do ew en tu aln ej solo- d ajności ta k ic h w a rstw , pon iew aż złoża soli kam ien n ej znaleziono ju ż w e w s z y st­

k ich p ra w ie fo rm a cy ac h geologicznych.

C h ro n o lo g ia złóż solnych m oże być streszczo n a w b ard zo tra fn e m orzeczeniu z n a n e g o g e o lo g a n iem ieckiego C rednera, k tó ry 3w sw ym p o d ręczn ik u m ówi, „że w a ru n k i, sp rz y ja ją c e tw o rz e n iu się złóż solnych s ta ły się w łaściw em i k u li ziem ­ skiej od chw ili, w k tó re j p o w s ta ły n a niej m o rza i lą d y “.

<DN)

A leksander M ichalski.

PA S O R Z Y T Y OW ADOW . T ak ze w z g lę d ó w nauko w y ch , ja k i czysto p ra k ty c z n y c h , n iezm iernie cie- j

k a w ą je s t k w e sty a w a ru n k ó w b y tu o w a ­ dów.

J u ż od n ajd aw n ie jszy ch czasó w ze w szy stk ich d ziałó w k ró le stw a zw ie rzę ce­

go o w a d y zn a jd o w a ły n ajliczn iejszy z a ­ stęp zb ieraczó w i badaczów , m imo to w iele, b ardzo w iele s tro n ty c h sześcio- nogicli la ta w c ó w do dziś po zo stało ciem- nem i, niew y jaśn ion em i.

D o ta k ic h k w e sty j n a le ż y życie p aso- rz y tó w n a o w a d ach i w ow adach.

B ad an ia , k tó re w ciąż są p row adzone w ró żn y ch stro n a c h w ty m k ieru n k u , w y ja śn iły ju ż w iele, o biecu ją jeszcze w ięcej.

W y p a d a za p o zn ać się z g łó w n em i p rz y ­ n ajm n iej p rzed staw iciela m i zw ie rzą t, t r a ­ p iący c h ś w ia t ow adzi.

Tu, ja k i w ogóle, p a so rz y tó w podzielić m ożna n a d w ie k a te g o ry e : 1) p a so rz y ty w e w n ętrzn e i 2) p a so rz y ty zew n ętrzne.

P o m ija ją c is to ty jed no ko m ó rk ow e, z p o ­ śród k tó ry c h liczn e g a tu n k i (zaro d n ik o w ­ ce—Sporozoa, n ie k tó re w od orosty, g rzybki, b a k te ry e ) za m ie szk u ją tk a n k i w e w n ę trz n e ow adów , do i pierw szej k a te g o ry i z a li­

czyć należy: a) S tre p s ip te ra (w achla- rzoskrzydłe, b) g ąsien ic zn ik i (Ich n eu - m onidae) i c) n ie k tó re z n icien i (N em a- todes).

Co do p a so rz y tó w ze w n ętrzn y ch , to r e k ru tu ją się one p ra w ie w y łąc zn ie z p a ­ ję c z a k ó w (A carina).

Z a trz y m a jm y się n a n ich zkolei.

D o g ro m a d y o w ad ó w w a c h larz o sk rzy - dłych (inaczej zw an y ch zm iętosk rzyd łem i, S tre p sip te ra ) n a le ż ą drobne isto ty , z w y ­ ra ź n ą d w u k sz ta łtn o śc ią płciow ą.

S am ce o p atrz o n e są je d n ą p a r ą sk rz y ­ deł, k tó re w sta n ie spo czy n k u sk ła d a ją się w a c h la rz o w a to w dłuż ciała; sk rz y d ła te w y ra s ta ją z trz e c ie g o o d cin k a tu ło w ia;

n a d ru g im zaś pierścien iu is tn ie ją n ie­

zn aczn e szc zątk i d ru g ie j (a ra cze j p ie rw ­ szej) p a ry skrzydeł, d o w od zący ch p o ch o ­ d zen ia u w stec zn io n y ch ty c h is to t od o w a ­ dów o p atrz o n y ch cz te rem a sk rzyd łam i, n a jp ra w d o p o b n iej od o w ad ó w siatk o - sk rz y d ły c h (N europ tera).

U o w ad ó w d w u sk rz y d ły ch (D iptera),

ja k w iadom o, ze sk rz y d ła m i dzieje się

o dw ro tn ie: p ierw sza p a ra j e s t d oskonale

(6)

214

W SZECHŚW IAT

N r 14 ro zw in ięta, d ru g a zaś u w stec zn io n a w po ­

sta c i przezm ianek (halteres).

Sam ice w a clila rzo sk rz y d ły ch p o z b a w io ­ ne są skrzydeł, n ó g i oczu; m a ją w te n sposób w y g lą d is to ty ro b a k o w a te j, w y ­ soce u w stecznionej, 3 — 4 m m d łu g ie j.

N ie opu szczają one n ig d y m iejsca sw eg o za m ieszk an ia — o d w ło k a pszczó ł i os; o w in ięte w skórę sw ej p o c z w a rk i w y su w a ją s ta m tą d ty lk o część sw eg o

nie trzm iele i n ie k tó re osy, s p o ty k a ją się dość rzadko.

D o b ard zo p o sp o lity c h o w ad ó w n a to ­ m ia s t n a le ż ą g ąsien iczn ik i. O dłu g im , w y sm u k ły m o w ło k u i cienkiej ta lii o w a ­ dy te d o ch od zą do '' zn aczn y ch n iera z rozm iarów ; n ajczęściej je d n a k w ielk o ścią sw ą p rz y p o m in a ją d ro b n ą u sk rz y d lo n ą m szycę (fig. 2).

P o d c z a s u p a ln y c h dni le tn ic h z d a rz a

5

Fig. 1. W achlarzoskrzydłe (Strepsiptera).

1—4. Xenos Rossii. 5. Xenos Peckii. 1—larwa nowonarodzona; 2—larwa dorosła s

j

3—samica (imago); 4—larwa dorosła samcza; 5 —samiec.

c ia ła i z o sta ją z a p ła d n ia n e p rzez z la ta ją ­ ce się do nich sam ce.

J a j a ty c h p a so rz y tó w n ie b y w a ją sk ła- j d an e n a z e w n ą trz , lecz ro w ija ją się w or- ; gan izm ie m atczynym .

M łode larw y , po d o jściu do z n a c z n e g o I sto p n ia ro z w o ju p e łz a ją z p o c z ą tk u po ciele sw eg o ży w ic ie la (g o sp o d a rza) i po i pew n ym d o piero czasie w g ry z a ją się m u pod skórę (fig. 1).

R u c h liw e te la rw y , s ta ją c się paso- rz y ta m i w e w n ę trz n e m i tr a c ą n o g i, o trz y ­ m u ją p o sta ć ro b a k ó w i po u p ły w ie t y ­ g o d n ia p rz e is ta c z a ją się w p o czw ark i.

C ały te n proces p rz eo b ra żeń o d b y w a się | w śró d ż y w y ch tk a n e k trz m ie la lu b osy, k tó rem i się p a so rz y t żyw i; n ie p rz eszk a d za to je d n a k g o sp o d arzo w i, tra p io n e m u p rzez

i

stra sz n e g o w ro g a w e w n ę trz n e g o , od by­

w a ć sw e p rz e m ia n y bez px-z e rw y do p ew n eg o czasu, k ied y w s k u te k o sta te c z -' n e g o w y c ie ń cze n ia śm ierć n a stę p u je .

D orosłe u sk rz y d lo n e sam ce ż y ją do ch w ili sp e łn ie n ia a k tu p łcio w eg o , sam ice z a ś—do w y d a n ia n a ś w ia t sw eg o p o to m ­ stw a.

W ach larzo sk rzy d łe, n a p a d a ją c e w y łąc z-

się n iera z w idzieć, ja k w la tu ją one przez o tw a rte ok n a do m ieszkań i g o rączk o w o p rz e la tu ją c z m iejsca n a m iejsce, p o ru ­ s z a ją sie rp o w a to zg ięte m sw em ciałem , w łó cz ąc za sob ą olbrzym iej w ielk o ści p okładełko, złożone z trz e c h g ię tk ic h ja k w łosy, a o stry c h j a k ig ły w y ro stk ó w od­

w ło k a. O w ad y te lę g n ą się, ja k w a ch la-

Fig. 2. Gąsieniczuik, składający jajka do gą­

sienicy Sphinx pinastri L.

rz o sk rzy d łe w ciele in n y ch ow adów , g łó w n ie g ą sie n ic i po czw arek .

C ałe niem al życie w stan ie d o jrza ły m

g ąsien ic zn ik i sp ęd zają n a p o g o n i za g ą -

(7)

N r 14

WSZECHŚWIAT

215 sienicam i, k tó re m a ją być ich p o to m stw a

i p o żyw ieniem i m ieszkaniem zarazem . O to, co osobiście o bserw ow ałem n a je d n y m z w ięk sz y ch g a tu n k ó w P im p la

in stig a to r.

J u ż ze zn aczn ej odległości w jed n y m z o g ro d ó w podm iejskich za u w aży łem te ­ go pięknego, p ełn eg o g ra c y i i zręczności o w ada, o b la tu ją c e g o dokoła g ła d k i pień jab ło n i.

Z bliżyłem się ostrożnie do d rzew a i u k ry ty z a k rz ew am i porzeczek p rz y ­ g ląd ałe m się m anew rom P im p li w od ­ leg ło ści d w u kroków .

J a k w yżeł, w ied z io n y zapachem u k ry ­ te j w z a ro śla c h zw ierzy n y , ow ad te n rz u c a ł się g o rą czk o w o n a różne strony, p rz y sia d a ją c n a k ró tk o n a korze to tu, to ów dzie. P o ta k ic h p o szu k iw an iach prz ed w stęp n y c h , trw a ją c y c h n ajw y ż ej m i- | n u tę , z a trz y m a ł się w m iejscu, p o ru sz a ­ ją c ż w aw o ró ż k a m i n a p ra w o i n a lew o i d o ty k a ją c niem i kory, n a k tó rej sie­

dział. T e ru c h y p rz y p o m in a ły sp az m a­

tyczne, a p ełn e z n a c z e n ia k iw an ie o g o ­ nem w y ż ła , k tó ry n am w y sta w ił p rz y tu ­ lo n eg o do ziem i p ta k a .

T am u jąc oddech, przy su n ąłem się tu ż do drzew a. B rzę k m uch, któ re, ja k b y na- ig ra w a ją c się z m ojej cierpliw ości i z z a ­ p a łu P im p li, n a p e łn ia ły ak o rd am i d źw ię­

k ó w g o rą c e czerw cow e p o w ietrz e i sia ­ d a ły bez cerem onii n a m ej głow ie, n a liśc ia c h i n a p n iu jab ło n i, n ajm niejszego nie sp ra w ia ł w ra ż e n ia n a p oszu k iw aczu

gąsien ic.

J a k z pod siek iery d rw a la w ió ry, z a ­ cz ęły sy p ać się z pod szczęk P im p li o k ru c h y kory. O p ierając się dłu g iem i ja k g ra b is k a n o g a m i o podkład, p ra c o ­ w a ł za w zięc ie n a d je d n y m p unktem , od­

ry w a ją c po k a w a łk u k ru c h ą ze w n ę trz n ą w a rs tw ę k o ry . P o u p ły w ie 5 m in u t w y ­ g ry z ł on w te n sposób le jk o w a te z a g łę ­ bienie w ielk ości g łó w k i od śpilki. W te ­ dy zro b ił p a rę k ro k ó w naprzód, podniósł ra p te m sw ój p a ty k o w a ty w y g ię ty od­

w ło k ku g ó rz e i koniec p o k ład ełk a c e l­

nie z a g łę b ił w p rz y g o to w a n y m o tw o rku.

R ozpoczęło się św idrow anie kory.

W ygin ając sw e ciało na w szystkie strony, to podnosząc się ku górze, jak-

g d y b y ch ciał un ieść się „n a palcach*', to

| p rz y tu la ją c się p ie rsią i g ło w ą do d rze­

w a, bez p rz erw y i w y tc h n ie n ia z a n u rz a ł on p o k ładełko coraz g łęb iej i głębiej.

W y g in a n ie się p rz y rzą d u św id ru jąc eg o św iad czy ło o w ielkim ze s tro n y o w ad a w ysiłk u. C hw ilam i zd a w ało m i się, że albo cienkie j a k w ło sy kolce p o dk ładeł- k a pękn ą, albo od w ło k w cien iu tk iej t a ­ lii od tu ło w ia m u się oderw ie.

P a r ę ra zy w y c ią g a ł po k ład ełk o i szczę­

kam i ro z szerz ał z e w n ę trz n ą część o tw o ­ ru, k tó ra w ido czn ie b y ła zaciasn ą. P r a ­ ca t a trw a ła przeszło pó ł g odziny.

W ko ńcu o tw ó r b y ł ju ż ta k głęboki, że Vs p o k ład ełk a w nim się schow ało.

N a stą p iła dość d łu g a, bo trw a ją c a około m in u ty ch w ila spoczynku.

W iedziałem , że o d b y w a się w tej chw ili n a jg łó w n ie jsz y a k t całej te j pracy: s k ła ­ dan ie jajec zk a.

P r a c a skończona, cel d o p ięty . „

P o w y d o b y ciu z o tw o ru w korze p o ­ k ła d e łk a P im p la w y k o n a ła jeszcze k ilk a ­ naście uderzeń ró żk am i w o kolicy o tw o ­ ru, ja k g d y b y w y p o w ia d ając n ad nim ja k ie ś zaklęcia, w y g ła d z iła szczękam i strz ę p k i k o ry n a b rz eg ac h k an a łu , s ta r a ­ ją c się w te n sposób u k ry ć śla d y sw ojej działalności, i odleciała.

P o chw ili je d n a k w ró c iła n a to sam o

| m iejsce, p rz eszła się pow oli po drzew ie, ja k g d y b y chcąc spraw d zić, czy n ic nie z a g ra ż a je j p rzy szłem u p o to m stw u — i w reszcie o dleciała, g in ą c m i z oczu pom iędzy liśćm i.

T e ra z p rz y szła n a m nie kolej: z ostrym scyzorykiem w ziąłem się do rob oty.

D o k o ła m iejsca, w k tó rem g ąsien iczn ik zło ży ł sw e ja je c z k a , n ad ciąłem głęb ok o korę, przyczem scy zo ry k za g łę b ił się n a cal p ra w ie i d o sięg n ął d rew na. P o d w a ­ ż a ją c n astęp n ie o stro żn ie b rz eg i u tw o ­ rzonej szpary , o d erw ałem sk raw eczek k o ry dw u cali w średnicy. I cóż się okazało? P o d k o rą u k ry ta b y ła n ie w ie l­

k a p o cz w ark a ja k ie g o ś m o ty la z ro d z i­

n y G eom etridae. O tw ó r p rz eśw id ro w a n y

przez g ąsien ic zn ik a p ro w a d ził w p ro s t do

m iejsca, g d zie zn a jd o w ało się przejście

tu ło w iu p o c z w a rk i w odw łok; m iejsce to,

ja k w iadom o, p rz y k ry te je s t cien iu tk ą,

(8)

216 N r 14 d e lik a tn ą s k ó rą i n a jła tw ie j m oże b y ć

p rzek łó te.

W iedziałem , że g ąsien ic zn ik i p rz y w y ­ szu k iw an iu sw y ch o fiar k ie ru ją się j a ­ kim ś nieokreślonym b liżej zm ysłem , w y ­ cz u w ają ich k ry jó w k i p o d ziem ią, w d rz e ­ w ie i n a w e t w w odzie; nie p rz y p u sz c z a ­ łem je d n a k n ig d y , żeby poprzez k o rę m yśliw iec te n p o tra f ił ta k d o k ład n ie sk iero w ać sw ó j stra sz n y sz ty le t i z a d a ć ta k tra fn ie cios fa ta ln y .

G ołem okiem nie m ogłem n a ra z ie n a w y ję te j z po d k o ry p o cz w arc e w y k ry ć ża d n eg o znaku, żadnej ra n k i, d o p iero z a ­ pom o cą lu p y sp o strzeg łem m a ły o k rą g ły znaczek, ta m w łaśnie, g d zie s k ó ra po- cz w ark i b y ła n ajcieńsza.

J a k ż e n ieudolnem i w y d a w a ć się n am m u szą różne czynności ludzkie, k tó re ta k rz ad k o tr a f ia ją nieo m y ln ie do celu, je ż e li z a sta n o w im y się n a d n iem i n a tle po ­ d o bnych obserw acy j p rzyrodniczych!

N ie m niejszą zręczn o ść i z a d z iw ia ją c ą sp raw n o ść w y k a z u ją g ąsien ic zn ik i, g d y o p e ru ją w ty m sam ym celu ró ż n e g ą s ie ­ nice. P o n ie w a ż je d n a k g ą sie n ic e są r u c h ­ liw e, a w ra z ie g ro ż ą c e g o n ieb ez p iecz eń ­ s tw a g w a łto w n ie rz u c a ją się n a stro n y , to z w ija ją c się ra p to w n ie w pierścień, to s ta ją c g ro ź n ie słu p k a, w iele się m usi n ie ra z g ąsien ic zn ik n a tru d z ić , nim z od­

po w ied n iej ch w ili z d o ła sk o rz y sta ć i z ło ­ ży ć sw e ja je c z k a za p o m o c ą p o k ła d e łk a do ich ciała. S zczeg ó ln iej w łosy, p o k ry w a ­ ją c e n ieraz g ę sto ciało liszek, są z n a k o ­ m itą o b roną p rz eciw n a p a śc io m n a nie ty c h p aso rzy tó w .

N iek ied y g ą sie n ic z n ik i s k ła d a ją ja je c z ­ k a i do ow ad ó w d o ro sły ch (m szyc), a n a ­ w e t —do cud zych jaj; w ty m o sta tn im ra z ie w te n sam sposób je d n o m n iejsze ja je c z k o je s t u k ry te ]w d ru g ie m w iększem , ja k jed n o p udełk o m oże b y ć za m k n ię te w drugiem .

Z obu dw u ro z w ija ją się la rw y , lecz ty lk o w e w n ę trz n a n o rm aln ie, z e w n ę trz n a zaś prędzej czy później z w y c ie ń c z e n ia g in ie.

D ość często g ą sie n ic z n ik i s k ła d a ją do c ia ła sw ych o fiar nie jed n o , lecz w iele ja j, a to w ty c h w ła śn ie p rz y p a d k a c h , k ied y o fiara t a ta k j e s t w ielk a, że w ię­

k sz ą ilo ść p a so rz y tó w p rzez d łu ższy czas, p o z o sta ją c p rz y życiu, m oże w y ż y w ić.

L a r w y g ąsie n ic z n ik ó w są to ro b a k o - w ate, w yd łu żo n e, najczęściej b iałe lu b ż ó łta w e isto ty , p o zb aw io n e w szelkich ko ńczyn, p o ru sz a ją c e się b ard zo pow oli.

P o z o s ta ją c w śro d o w isk u bard zo p ożyw - nem , ro sn ą p ręd k o i p ręd k o p rz e ista c z a ­ j ą się w p o cz w ark i, o p la ta ją c się k o k o ­ nam i. P o c z w a rk i te p o do bn e są b ard zo do t. zw. ja j m rów czych .

G ą sie n ic zn ik i s ta n o w ią is tn ą p la g ę d la g ą sie n ic m o ty li, są p rz eto n iezró w n an e - m i sp rzy m ierzeń cam i o g ro d n ik a i r o ln i­

ka. O ne to g łó w n ie p o w strz y m u ją n a d ­ m iern e ro z m n a żan ie się szk o d n ik ó w ze ś w ia ta o w adziego.

W r. 1897, k ied y w n ie k tó ry c h o k o li­

cach p ó łn ocn ej części K ró le s tw a z ja w iła się w la s a c h i w o g ro d a ch w ie lk a ilość b ru d n icy , n a 100 p o cz w are k ze b ra n y c h je d n e g o d n ia (w sierpniu) ty lk o 3 b y ły w o ln e od p aso rz y tn ic z y c h g ą sie n ic z n i­

ków ; re sz ta (97) bąd ź z a w ie ra ły jeszc ze w e w n ą trz k o kon y, bądź ju ż b y ły m a rtw e i p rzez g ąsien ic zn ik i opuszczone.

N a fig. 2 w id zim y g ą sie n ic z n ik a sie­

dząceg o na. g ą sie n ic y S ph in x p in a s tri i sk ła d a ją c e g o do je j c ia ła sw e ja je c z k a . U d o łu w e w n ą trz p o cz w ark i m o ty la t e ­ go zn a jd u je się p o c z w a rk a p a so rz y ta . Z lew e j stro n y w reszcie m n iejszy g a tu ­ nek g ą sie n ic z n ik a sk ła d a ja je c z k a do j a ­ je k m o ty la, p rz y le p io n y ch do k o lcó w

sosny.

<DN)

Kazim ierz Kulwieć.

P R Z E P O W IE D N I E I T E O R Y E P A L B A W Ś W IE T L E N A U K I.

P odług prof. ULEGO i PE R N TER A .

( D o k o ń c z e n i e ) .

Z ale żn ie od liczb y czy n n ik ó w d z ia ła ­ ją c y c h P a lb ro z ró ż n ia ro z m a ite sto p n ie

dni k ry ty cz n y ch . W ta k ie dnie m asy p o ­

w ie trz a p o d ró w n ik iem w zn o szą się d a ­

lek o obficiej i silniej; p rą d p o łu d n io w y

n a sy c o n y p a r ą w o d n ą w y stę p u je ener-

(9)

N r 14

W SZECHŚWIAT

217 giczniej do w a lk i z prąd em północnym ,

co p o c ią g a z a sobą t. zw . pogodę m ar­

cow ą, t. j. h u ra g a n y , częste m inim a ba- ro m etry czn e, obfito ść o padó w atm osfe­

ry czny ch, burze. P o g lą d o w alce dw u p rą d ó w je s t m ylny. J u ż sam o p rzypusz­

czenie, ja k o b y g ó rn y p rą d południow y op u szczając się w n aszy ch szerokościach p rz y n o sił z sobą obficie w ilgoć, k tó ra p o w ięk sza się jeszcze przez zetk n ięcie z prąd em północnym , ze w zględu n a te o ry ą d y n a m ic z n ą ciep ła je s t całkiem b łędne. W znoszący się w g ó rę p rą d p o ­ w ie trz a j e s t zaw sze su ch y i ze zm iesza­

n ia się zim nego i ciep łeg o p o w ietrz a p o w sta je m gła, a n ie zn a c z n e opady.

P o m im o to P a lb u trz y m u je , że m a ra c y ą i p o w o łu je się n a sw e dośw iadcze­

nie i s ta ty s ty k ę . T a o s ta tn ia zaciem ni­

ła zu p e łn ie u m y sły je g o stro n n ik o m . W te j s ta ty s ty c e szukać n ależ y głów nej p rz y c z y n y p o p u larn o śc i P a lb a . W ięk ­ szość cz y teln ik ó w , c z y ta ją c je g o rzeczy, zn a jd u je w n ich n ajele m e n ta rn iejsze z ja ­ w isk a, w y liczo n e z d ro b iaz g o w o ścią dla k aż d eg o z osobna d n ia k ry ty cz n eg o , i d ziw i się ja k lu d zie n au k o w i m o g ą w a lc z y ć p rz eciw ta k silnym i licznym dow odom . P o s ta ra jm y się je d n a k zb a­

dać rzeczow o te dane, p rz y jrzy jm y się bliżej m etodzie, zapom ocą k tó re j są one zestaw ione, to będziem y inaczej sądzili.

P a lb sam p o d aje m etodę. P isz e on, że dla k aż d eg o m iesiąca określa n ap rzó d dnie k ry ty cz n e, a potem w ty c h ty lk o d n iach d o k ład n ie o bserw uje z jaw isk a a t ­ m osferyczne. Stw ierdza,, n a ó w c z a s z z a ­ dow oleniem , że w ty c h d n ia c h gdziekol- w iekbądź p rz y tr a fia ją się rz eczy w iście szczególne z ja w isk a atm osferyczn e p rze­

p o w ied zian e przez niego. Z apom ocą t a ­ kiej m eto d y m o żn a dow ieść w szystkiego, co nam się podoba. P rz y to c z y m y tu ta j przy k ład , k tó ry p o d ał m eteo ro lo g L a n g d la w y k a z a n ia n aiw n o śc i m eto d y P alb a.

T w ierd zi on: N a zasad zie ła tw y c h do zro ­ zum ienia p rz y czy n m ogę dojść do w n io ­ sku, że w p o n ied zia łk i m usi um ierać z n a czn a liczb a ludzi. D la d ow iedzenia te g o tw ie rd z e n ia ze sta w iam ta b e lę s t a ­ ty s ty c z n ą w n a s tę p u ją c y sposób. Id ę w k a ż d y p o n ied zia łe k do u rz ęd n ik a s ta ­

n u cy w iln eg o i n o tu ję w sz y stk ie zejścia, w in ne zaś dnie nie czyn ię tego . R e z u l­

t a t je s t jasn y; m oja ta b e la s ta ty s ty c z n a dow iedzie j a k n a dłoni, że w p o n ied zia ł­

k i zn a czn a liczb a lu d zi u m iera isto tn ie . W podobny sposób do w ió d ł G inzel w a r­

ty k u le, um ieszczonym sw o jego czasu w b erliń skiem czasopiśm ie „H im m el u nd E r d e “, że k ry ty c z n e dn ie P a lb a w y w ie ra ­ j ą rów n ież zn a czn y w p ły w n a sto su n k i p o lity czn e. M ark er w czasopiśm ie „D as W e tte r “ przez ż a r t w y lic z a ł ta k zw an e dnie a n ty k ry ty c z n e , n a zasad zie k tó ry ch , podob nie ja k P a lb , p rz e p o w ia d a ł n ap rzó d z m ian y pogody. P rz e p o w ie d n ie te, ró w ­ nież j a k F alb o w sk ie, u w ień czon e z o sta ły re z u lta ta m i pom yślnem i. J a k o ta k i a n ty - k ry ty c z n y dzień, w k tó ry m k siężyc z n a j­

d o w a ł się w kw adrze, b y ł w y liczo n y 2 k w ie tn ia 1885 [r. C h ara k te ry sty czn e m i zjaw isk am i d la n iego były: spadek b aro ­ m e tru i opady atm o sfery czn e w N iem czech połud nio w y ch, za d ym k a i b u rz a w p ó ł­

nocnych. J e ż e li p ra g n ęlib y śm y s tw ie r­

dzić p rzy pom ocy s ta ty s ty k i zw ią zek p rz y czy n o w y pom iędzy dn iam i k ry ty c z - nem i a zjaw isk a m i atm osfery cznem i, to m usielib yśm y p osiłk o w ać się m eto d ą ści­

śle n au k o w ą, m eto d ą bez za rzu tu . D la u sk u tecz n ien ia te g o P a lb m u siałb y n o to ­ w a ć z jaw isk a atm o sfery czn e co dzień, a nie, ja k to on czyni, ty lk o w dnie k ry ty c z n e i dopiero w ted y , g d y u ja w n i się p ew n a peryodyczność, o d p o w iad a ją ca je g o dniom k ry ty cz n y m , m ożna się, tw o ­ rz ą c p rzepow iednie, op ierać n a s ta ty s ty ­ ce ze staw io n ej w p ow yższy sposób.

N ie kroczy on je d n a k po te j drodze.

W przep o w ied n iach sw y ch nie u p e w n ia nas, źe w yliczo ne przez n ieg o w ażn iejsze z jaw isk a atm o sfery czn e p rz y tra fią się a k u r a t w dzień k ry ty czn y ; tw ie rd z i n a ­ to m ia st, że z ja w isk a te m o g ą się p rzy ­ tra f ić p arę dni w cześniej lu b później.

P rz y c z y n a ty ch zjaw isk, silny p rz y p ły w atm o sfery czny , p rzyśp iesza się lub opóź­

nia. To, że p rz y p ły w m oże się opóźnić, je s t d la n as zup ełn ie zrozum iałe, g d y ż d ziała n ie silniejszego p rą d u p o łu d n io w e­

g o m usi się w p ierw ro zszerzy ć od ró w ­

n ik a w k ieru n k u do b ieg u n a, a do teg o

je s t zaw sze p o trze b n y pew ien p rz e c ią g

(10)

2 1 8 W SZECHŚW IAT

N r 14 czasu. Co zaś do p rzy śpieszen ia, jto w y - I

d aje się nam ono bardzo w ą tp liw e . C zy spoty k aliśm y się k ie d y w p rz y ro d zie z przykładem , żeby sk u te k p o p rz ed za ł m niej lub w ięcej p rzyczynę? A b y d o k ła d ­ niej uw id o czn ić w ja k i sposób F a lb p o s tę ­ puje w ze sta w ia n iu sw y ch d any ch , p rz y to ­ czym y p arę p rz y k ła d ó w z je g o k siążk i

„ P o g o d a i k się ż y c 11. W je d n e m m iejscu p rz y ta c z a on ca ły sz e re g zdarzeń, k tó re m ają p rz ed staw ić n ieb ezp ieczeń stw o je g o dni k ry ty czn y ch . „R ok 1886. 5 k w ie tn ia porów nanie, 7—n ó w i zb liże n ie ziem i;

w y stąp ien ie W isły z b rz e g ó w pod N eu- falir, 6 — znaczn e p o w o d z ie 1'. J e ż e li 6 k w ie tn ia W isła pod N e u fa h r w y s tę p u ­ je z b rzegów , to je s t to ju ż sk u te k z ja ­ w isk atm osferycznych, k tó re m u sia ły b y mieć m iejsce p arę dn i przedtem ; do te g o m ogły się np. p rz y czy n ić o dw ilże w io ­ senne. „R ok 1885. 3 p a ź d z ie rn ik a nów , 7—po ró w n an ie, 10— częściow y, 11—b ard zo ro z p rze strzen io n y sp ad e k b a ro m e tru , od 9 do 12 p a ź d z ie rn ik a u le w n y deszcz w K a ry n ty i; o czek iw an e j e s t p o w tó rze- uie się stra sz n y c h pow odzi przeszłeg o m ie sią c a 11. C zy pow odzie te n a s tą p i­

ły —nie stw ierd zo n o . W szy stko , p o w ie ­ d ziane w yżej przez nas, w y s ta rc z a do w y k a z a n ia n aiw n o śc i p rz ep o w ied n i F a lb a . Nie z a m y k a jąc je d n a k n a tem n aszy ch w yw odów , z w ra c a m y jeszc ze u w a g ę n a n iek tó re szczegóły . T a k np. liczn i s tro n ­ nicy F a lb a sam i p rz y g o to w u ją sobie złudzenia. D z ie ń k ry ty c z n y o cz ek iw an y je st przez w ielu z n a p rę ż o n ą u w a g ą . G dy nie p rz y tra fia się n ic n a d z w y c z a j­

n eg o w ty m dniu, p rzech o d zi on bez zw ró cen ia n a się czyjejś u w a g i. P r z e ­ ciw nie, jeżeli p rz y p ad n ie ja k ie ś szc zeg ó l­

ne zdarzenie, u sły szy m y ze w sz y stk ic h stro n krzyki stro n n ik ó w : „ F a lb p rz e p o ­ w ie d z ia ł11. I w sz y stk ie k ry ty k i p o z o sta ją w ten c zas bez sk u tk u . C a łk o w itą b ez p o d ­ staw n o ść n a u k i F a lb a , o raz je g o m eto d y dow odzenia, stw ie rd z a n a jła tw ie j w ie lk a liczba je g o stro n n ik ó w , n a le ż ą c y c h do n a j­

szerszych w a rs tw społecznych. W sz y st­

ko co proste, ła tw e , p rzy stęp n e, a g łó w ­ nie co d o g ad z a p rz e sta rz a ły m i g łęb o k o zakorzenionym przesądom , zn a jd u je po ­ słuch; m oże być n a w e t fałszy w e, o to

się b y n ajm n iej w iększość nie troszczy.

F a lb z a rz u c a m eteo ro lo g o m po w ierzch o ­ w n o ść i uprzedzenie, d lateg o , że n ie chcieli u zn ać je g o teo ry i. T ylko, że ci m eteo ro lo g o w ie s ta ra li się zaw sze o p ie­

ra ć sw e tw ie rd z e n ia n a ściśle n auk o-

| w y c h p o d staw a ch , k tó re m i F a lb w z g a r­

d ził z ła tw o zro zu m iały ch p rzyczy n. Z e­

s ta w ili oni ta b lic e sta ty sty c z n e , k tó ry m nic za rz u c ić nie m ożna; pom im o to n ie doszli do zup ełn ie p o z y ty w n y c h re z u lta -

j

tó w . D oszli je d n a k do w nio sk u n a z a -

! sad z ie d łu g o le tn ic h i ścisły ch o bserw acyj, że istn ie je m in im aln y w p ły w k sięży c a n a n ie k tó re z ja w is k a atm o sfery czne; n ie stw ie rd z ili n a to m ia s t a b so lu tn ie ta k ie g o w p ły w u , n a k tó ry m o p iera ćb y m ożna w y licze n ia i z g ó ry p rz ep o w iad a ć zm ian y p og od y. W y k ry li oni, że w stre fa c h ró w n ik o w y c h w a ru n k i b aro m e try c z n e w y ­ k a z u ją p ew n ą p eryodyczność, k tó ra z n a j­

duje się w ścisłym zw ią zk u z obrotem księżyca, ja k ró w n ież p rz y p ły w y i o d ­ p ły w y atm o sfery czn e w yso k o ści z a le d ­ w ie */,(, mm, a zatem nic n iezn aczące

! w sto su n k u do in n y ch w a h a ń barom e-

; try cz n y ch . P o do kład nem p rz ejrze n iu w y ­ n ik ó w ty c h b a d a ń B o rn ste in doszedł do

| n a stę p u ją c e g o w niosku: „G d y b y k siężyc w o g ó le w y w ie ra ł ja k ik o lw ie k w p ły w n a . z m ia n y po gody, to n ap e w n o w p ły w u te- ' go n ie m ożna o pierać n a p rz y p ły w a c h i o d p ły w ac h atm osferyczn ych, g d y ż te są b ard zo niezn aczn ej w ie lk o śc i11.

W o statn ich ju ż czasach w y k ry to t a k ­ że p ew n e z ja w isk a b aro m etry czn e, k tó re ró w n ie ż n az w a n o p rz y p ły w a m i i o d p ły ­ w am i. Z ja w is k a te w y s tę p u ją u ajsiln iej z n o w u w stre fa c h ró w n ik o w y ch . T am w g o d zin ac h p rzed p o łu d n io w y ch b a r o ­ m e tr w znosi się z n a d z w y c z a jn ą p ra w i­

dłow ością; p rz ed sam em po łu dn iem o p a­

da, a b y w zn o sić się znó w p rzed w ieczo ­ rem . L ecz zjaw isk o to nie m a n ic w sp ó l­

n e g o z księżycem ; zależne je s t ono w i ­ d ocznie od ru c h u sło ń ca i zo stało w y ­ ja ś n io n e przez H a n n a ja k o n a stę p stw o d zien n y ch d z ia ła ń cieplikow ych. F a lb nie m ó w i n am n ic o ty c h ciek a w y ch z ja ­ w isk ach . N a jw ażn iejszy za rz u t, ja k i m e­

te o ro lo g o w ie cz y n ią F a lb o w i, j e s t ten,

że F alb , nie d o starc zy w szy żad n y ch do-

(11)

N r 14

W SZECHŚW IAT

219 w o d ó w n a u k ow y cli n a p o p arcie sw ych

p o stu la tó w , zw ró cił się do szerszych kół, k tó re nie są w sta n ie p o ddać rozbiorow i k ry ty c z n e m u je g o ’? teo ry i. W czasach, k ie d y n a u k a dow iodła, że w y k ry ty w p ły w k sięży c a n a n ie k tó re z jaw isk a atm o sfe­

ry c z n e nie w y sta rc z a , ab y n a nim b u d o ­ w a ć m o żn a ja k ie k o lw ie k prognozy , o tu ­ m a n ia ł on publiczność podobnem i p rz e ­ pow ied n iam i. T a k ie p o stęp o w a n ie u z n a ­ je m y za w y k ro czen ie p rzeciw nauce, a j a ­ ko ta k ie m usi być ono n ap iętn o w a n e.

G d y b y F a lb b ro n ił środkam i naukow em i sw ej te o ry i w g ro n ie sp ecy alistó w , zy­

sk a łb y w szędzie u z n a n ie i szacunek. N a ­ le ż y ty lk o żało w ać, że n ie w s tą p ił n a tę dro g ę; w obec je g o zdolności i w rodzonej n a d z w y c z a jn e j zręczności m ógłby zd z ia­

ła ć w iele d o b re g o dla n auki, a ta k s ta ł s ię ty lk o o fia rą sw ej nieszczęsnej speku-

lacyi.

Z a rz u c a m y F alb o w i, że buduje n a z a ­ sa d z ie n ied o w ied z io n y ch p o stu la tó w sw e przepow iednie. T ak, a czy now ocześni m eteo ro lo g o w ie nie cz y n ią podobnież?

C zy w szy stk ie p o d staw o w e tw ierd z en ia now oczesnej m eteo ro lo g ii są dokład n ie zb a dan e? C zy m eteo ro lo g o w ie nie b a d a ­ j ą u sta w ic z n ie depresyj b arom etrycznych, a przecież nie w ied z ą sk ąd one pocho ­ d z ą i ja k p o w stają. T o w szy stk o je s t p ra w d ą. J e d n a k ż e u m o ty w o w an ie p rz e­

po w ied n i F a lb a j e s t b e z w ą tp ie n ia zn acz­

n ie słabsze, niż now oczesnych m eteo ro ­ logów . F a lb b u d u je h y p o tezy n a hypo- te z a c h i n ie d aje dow odów rzeczow ych n a ich p o p arcie. M eteorolog now oczesny n o tu je dzień po dniu z jaw isk a atm o sfe­

ryczne; n a za sad zie u zb ieran eg o ty m sp o ­ sobem m a te ry a łu ry su je t. zw . m apy sy n o p ty czn e , n a k tó ry c h p o d sta w ie robi przep o w ied n ie n a przyszłość. G łów n e z a ­ tem p o d staw y , n a k tó ry c h opiera on sw e przepow iednie, są tu: n ie u sta n n a ob- se rw a c y a i d łu g o le tn ie dośw iadczenie.

F a lb u ż y w a za p u n k t w y jścia p o stu la ­ tó w h y p o tety cz n y ch , a w y n ik am i ścisłej o b serw acy i o peruje z c a łą dow olnością.

M eteo ro lo g ro b i sw e p rzep o w ied n ie dla ściśle o k re ślo n y c h okolic, F a lb zaś w y ­ ra ż a się b ard zo o g ó lnikow o i tajem niczo, n ie o k re śla ją c dokładniej, w w iększości

przypadkó w , m iejscow ości, w k tó re j m a­

j ą się p rz y tra fić te a te zjaw isk a . P o d ty m w zględem p rzep o w ied n ie F a lb a w y ­ w ie ra ją w p ro st śm ieszne w rażen ie. T ra ­ cą one n a w a rto śc i jeszcze w ięcej, je ż e li w eźm iem y po d u w a g ę w ielk ą liczb ę dni, w k tó ry c h m a się coś p rz y tra fić . F a lb oblicza n a ro k 24 lub 25 dni k ry ty c z ­ nych . Ze zaś zjaw isk a, k tó re m a ją n a ­ stą p ić w dzień k ry ty cz n y , m o g ą się po­

d łu g F a lb a p rz y tra fić 2 dni w cześniej lu b później, o trzy m a m y za te m d la k a ż ­ deg o dn ia k ry ty c z n e g o w rz ecz y w isto śc i nie jed en lecz 5 dui czasu, co n a ro k u czy n i 25 X 5 = 125 dni, w k tó ry c h m a się coś p rz y tra fić . In n e m i słow y, p ra w ie k a ż d y trze ci dzień będzie k ry ­ ty czn y .

P o d o b n eż fiask o zro b iła p rzed forum [ n a u k i je g o te o ry ą trzę sie ń ziem i. U trz y ­

m uje on, że i tu ta j g łó w n ą p rz y czy n ą

j

je s t w p ły w księżyca. N ie za p rzeczan o mu, że podobny w p ły w m oże istnieć.

S ta ty s ty k a p rz em aw iała n a ko rzyść F alb a;

w y k ry to bow iem , źe trz ę sie n ia ziem i czę­

sto p rz y p a d a ją w czasie dn i k ry ty cz n y ch . I N ie u p o w a żn ia to jeszcze je d n a k do

j

o p iera n ia się n a tem i tw o rz e n ia p rz e p o ­ w iedni. F a lb w y k a z a ł tu ta j d o b itn ie

i

nieznajom ość geolog ii. P o w o łn ją c się

| n a te o ry ą 'trz ę s ie ń ziem i P e rre y a , tłu m a ­ czy on p ra w ie w szy stk ie trz ę sie n ia ja k o

| podziem ne z ja w isk a w ulkan iczne, w y w o ­ ła n e w sk u te k p rz y c ią g a n ia sło ń ca i k się­

ży ca. C iekła m asa w n ę trz a ziem i p od ­ le g a pod tem działan iem p rzy p ły w o m i odpływ om , k tó re w strz ą s a ją sk o ru pę ziem ską w słabszych m iejscach. Tem , że, w e d łu g p o g ląd ó w n a jw y b itn ie jsz y c h

; geo lo gów , w iększość trzę sie ń ziem i je s t n a tu ry tek to n iczn e j, sta n o w ią c t. zw.

trzę sie n ia d yzlokacyjne, k tó re w y stę p u ją ja k o sk u tek n ap ięc ia w sk o ru p ie ziem i—

nie zajm uje się w cale, p om ija to w szy st-

| ko m ilczeniem . J e ż e li liczba trz ę sie ń ziem i zw ięk sza się tro c h ę w czasie dni k ry ty cz n y ch , to m ożna to o b jaśnić w b a r­

dzo p ro sty sposób tem , że p rz y c ią g a ­ nie k sięży ca p o m ag a do w ysw obodze-

! n ia n ag ro m a d zo n y ch przez k u rczen ie

się ją d ra n ap ięć w skorup ie ziem ­

skiej.

(12)

220

W SZECH ŚW IA T

N r C ałkiem chybione je s t ta k ż e za sto so w a - I

nie n a u k i F a lb a do te o ry i potopu: p o to p w e d łu g podań sta ro ż y tn y c h m ia ł b y ć pow szechny, t. j. p o d le g ła m u c a ła z ie ­ mia. J e s t on za te m zjaw isk iem iden- ty czn em z dow ied zio n ą p rzez g e o lo g ó w epo k ą lo d o w ą i p o w ta rz a ć się m usi co k ażd e 10 500 la t. To zd anie w y p o w ia d a F a lb w czasie, k ied y ca ły sze reg n a jz n a - , k o m itszy ch b ad a czó w udow odnił, że p o ­ to p ziem ski b y ł czysto lo k aln em z ja w i­

skiem , k tó re daje się ła tw o w y tłu m a c z y ć ja k o cyklon kolo saln y ch ro zm iaró w . D o- | w o d ó w zb ijając y ch to tw ie rd z e n ie F a lb | nie d o starc za nam . Id e n ty fik o w a n ie p o ­ to p u i epoki lodow ej je s t cz y sto r e to ­ ryczn e i gołosłow ne. T o sam o p o w ie ­ dzieć m ożem y o p ery o d zie 10500 la t, k tó ry w y liczo n y z o s ta ł na p o d s ta w ie zm ian y ekscen try czn o ści d ro g i ziem skiej.

H e l a t u p ły n ęło od ep o k i lo d o w ej

j

w E u ro p ie —żad en z g eo lo g ó w n ie m oże d o k ład n ie określić; ty le ty lk o p o w ied zieć m ożna, że w k aż d y m ra z ie w ięcej n iż 10000 la t. T e d an e d a ją się obliczyć n a za sad zie b ad a ń p rz e p ro w a d z o n y c h n a d lodow cam i. W e d łu g zaś F a lb a od czasu epoki lo dow ej w E u ro p ie u p ły n ę ło l a t ty lk o 6 000.

D opó ki sp ek u lac y a fa n ta s ty c z n a , k tó r ą F a lb u p ra w ia, s to so w a n a b y w a w szczu- płem g ro n ie p rz y ja ció ł, lu b zn ajom ych, je s t o n a n ieszk o d liw a i całkiem d o zw o lo ­

na; k a ż d y bow iem czło w iek m y ślący m oże p o siad ać w ła sn e su b je k ty w n e p o ­ g lą d y n a św iat, i n a n a jw a ż n ie jsz e n a - ' w e t z a g a d n ie n ia n au k o w e. L ecz s p e k u ­ la c y a ta k a , ja k stra sz n e m orze p ło m ie n i niszczy i z a g a rn ia w szy stk o co p aln e, g d y się z w ra c a ze sw em i re z u lta ta m i do sz e r­

szych k ó ł publiczności. O braz te n nie j e s t w c ale przesadzony; u w id o cz n ia on p rz y - tem , ja k szkodliw ie podobne p o s tę p o w a ­ n ie o d d ziały w a n a ro z w ó j n au k i. N ie ­ ty lk o h am u je ono d ro g ę p ra w d z iw e m u po znaniu, lecz p o zb a w ia w ielu z a u fa n ia do n a u k i i do ludzi, k tó rz y je j słu żą.

P o w s ta je przed n am i w idm o o w y ch stra sz n y c h czasów , k ied y ludzie, n ie z n a ­ ją c p ra w przy rody, ż y li w n ieśw iad o m o ­ ści i zabobonie. L ecz św ia tło n a u k i nie zg aśnie, p rz eciw n ie w y b u c h a ono

i w y b u c h ać n ie p rz e sta n ie w ciąż n o w y m ożyw czym płom ieniem .

E dm und Od es z.

A K A D EM IA U M IE JĘ T N O Ś C I W K R A K O W IE .

W Y D Z IA Ł MATEMATYCZNO - PRZYRODNICZY.

Posiedzenie z d. 9 lutego 1903 r.

Przewodniczący czł. Witkowski.

1. Czł. St. Niemen to wski przedstawia pracę p. K. Dziewońskiego p. t.: „O dekacyklenie (trójnaftylobenzolu) nowym węglowodorze aromatycznym i czerwonym związku siarko­

wym dwunaftylenotiofenie".

Siarka ogrzana z acenaftenem do 205° od­

działywa bardzo energicznie dehydrogenizu- jąco na węglowodór podług równania:

5C12H,„ + 11S = C36H 18 + C2)H,,S + 10H2S , dając obok siarkowodoru czerwonawo zabar­

wiony dwunaftylenotiofen, topniejący w 278°, i złoto-źółty zabarwiony nowy aromatyczny węglowodór, topniejący najwyżej ze wszyst- I kich dotąd znanych w 386°, który na pod-

* stawie analiz, oznaczeń ciężaru cząsteczkowe­

go, oraz ilościowego rozkładu pikrynianu

j

i zachowania się wobec czynników utleniają- [ cych rozpoznany został jako trójnaftylenowa , pochodna benzolu. W przypadku tym atomy węgla w położeniach peri trsech cząsteczek acenaftenu wytworzyły więc nowy pier­

ścień benzolowy, około którego ugrupowały

| się symetrycznie reszty naftalinowe. Czer­

wony produkt siarkowy jest prawdopodob­

nie w tej syntezie ogniwem pośredniem. Przez utlenianie kwasem chromowym otrzymano z dwunaftylenotiofenu bezwodnik naftolowy.

2. Czł. Browicz referuje o pracy p. S. Do­

browolskiego „Flora vaginae“.

Autor znajdował jako składniki morfotycz- ne tej flory wyjątkowo drożdże lub pleśnie, a zwykle po 2 (1—3) różne mikroby. Flora ta niema więc charakterystycznego składnika

i

i żaden z mikrobów nie okazał się być pato-

j

genetycznym. Inne rezultaty, do których autor dochodzi w swej pracy, są ciekawe pod względem klinicznym.

3. Czł. Rudzki referuje o pracy p. S. Za­

remby p. t. „Uwagi o pracach prof. Natan- sona o teoryach tarcia wewnętrznego".

Autor wykazuje, że równania ostateczne, do których dochodzi prof. Natanson w swo­

jej rozprawie „O prawach tarcia wewnętrz­

nego" (1901) są błędne i wnioskuje stąd, że i inne prace ogłoszone później na tej zasa­

dzie nie mają racyonalnej podstawy.

Na posiedzeniu ściślejszem wszystkie wy-

! żej wymienione prace przyjęto do publikacyi

| Wydziału.

Cytaty

Powiązane dokumenty

nienie się czerwca Ś go Józefa w Ameryce jest skutkiem tego, że został on tam zawle­. czony bez swoich wrogów i mógł

Jad znajduje się we wszystkich częściach ciała pająka, zawierają go także jaja; zdaje się, źe należy on do substancyj białkowatych; w roz­. tworze daje się

cą tego przypuszczenia, że w klimacie, zniew alającym rośliny do przerw ania na dłuższy czas transpiracyi liści, najlepiej rosną i rozw ijają się te osobniki,

cej grom adziło się faktów , tem bardziej zagadko wemi staw ały się owe promienie katodalne, aż doszło wreszcie do tego, że stało się niem al niegodnem

W procesie powyższym czasami zachodzą pewne zboczenia: czasem jedna z dwu komórek dzieli się przed konjugacyą, niekiedy zaś utworzenie się woreczka nie jest

Chw ilka jednak zastanow ienia uczy, że ta k dodatnich horoskopów nie m am y bynajm niej praw a sobie staw iać.. Jeżeli zaraz usuniem y pręcik, naokoło którego

Ocena ilościowa tych gazów nie może być uważana za dość ścisłą z powodu trudności, jakie się napotyka w razie oddzielania pojedynczych gazów; jed ­ nak

Ilekroć łączą się pierw iastki dodatni i odjemny, zawsze w y tw arza się zdolność rozpadania się zw iązku n a jony; inaczej m ówiąc w tym samym czasie,