• Nie Znaleziono Wyników

Cia³o i œmieræ. Jeszcze o stole

W dokumencie 11/201411/2014 (Stron 188-191)

On nade wszystko chcia³ powrotu do wspania³ych parków i ³agodnych pagórków Lwowa, odrzuca³ a limine to cmentarne miasto, z którego piwnic wysypywa³y siê nocami roje szczurów spasionych ludzkim œcierwem56. Istotnym elementem koncepcji czytania Uwag Baki przez Aleksandra Nawareckiego by³o dostrze¿enie przez badacza prawid³owoœci rz¹dz¹cych wi-zj¹ œwiata obecn¹ w wierszach jezuity. Sk³adaj¹ siê na ni¹ metamorfozy tego wszystkiego, co stanowi o urodzie ¿ycia, z drugiej zawiera w sobie pierwia-stek zniszczenia. I tak stó³ biesiadny – miejsce ucztowania przeobra¿a siê w katafalk, z którego wiedzie ju¿ prosta droga do miejsca, w którym nie mo¿e zabrakn¹æ pewnego typu konsumentów57.

Œwiat gomu³ka, tyœ pigu³ka, Ale smaczna szczurom skórka:

Gdy zwlek¹, opiek¹.

Wywêdz¹ ³ez nêdz¹58.

Ten typ ucztuj¹cego (obok robaków najczêstszy u Baki) wi¹¿e siê œciœle z obrazem cia³a ludzkiego, którego fizycznoœæ, przedmiotowoœæ staje siê pod-staw¹ kulinarnych uciech biesiadników-kanibali.

„Fotografia” Breslau – ujêtego w „piwnicznym klimacie” powojennych zniszczeñ (tak¿e moralnych jego mieszkañców), budzi oczywiste skojarzenia z „czarnym karnawa³em” Baki, w czasie którego skazany na zag³adê œwiat wiruje ku ziemi i krypcie cmentarnej. Temu ca³oœciowemu wizerunkowi prze-oranej przez szczury struktury upadaj¹cego miasta-organizmu towarzysz¹

55 M. Krajewski, Festung Breslau, Warszawa 2011, s. 154–155.

56 Tego¿, Rzeki Hadesu, s. 27.

57 A. Nawarecki, dz. cyt., s. 77.

58 J. Baka, dz. cyt., s. 63, w. 49–52.

spotkania ze œmierci¹ w indywidualnym wymiarze. Za ka¿dym razem, zgod-nie z wymogami gatunku, mamy do czyzgod-nienia z depersonalizacj¹ ofiary59. Jej cia³o najpierw jest przedmiotem okrutnych zabiegów oprawcy, potem staje siê preparatem na stole prosektoryjnym, wzglêdnie „cia³em ekshu-mowanym”, potrzebnym do eksperymentu detektywa b¹dŸ potwierdzenia jego toku myœlenia w œledztwie. Mo¿e stanowiæ element w drastycznej „uk³a-dance”:

Dwaj grabarze wydobyli trumnê z grobu. […] Jeden z grabarzy wyci¹gn¹³ gwoŸ-dzie z wieka, a drugi przesun¹³ je po le¿ance tak, ¿e ods³oni³o ono górn¹ i doln¹ czêœæ nieboszczki. […] Deszcz la³ siê po sinej twarzy Berty Flogner, ws¹cza³ w jej ma³¿owiny, na których naskórek by³ podeschniêty, a skóra sinozielona, ch³osta³ po jej kwiecistej sukience z perkalu i po lewej d³oni o sczernia³ych paznokciach.

Lasarius uj¹³ jej praw¹ rêkê i podci¹gn¹³ rêkaw. Mock wyj¹³ z kieszeni niewiel-kie zawini¹tko i po raz drugi tego dnia je rozwin¹³. Lasarius wyci¹gn¹³ z ku-chennego rêcznika uciêt¹ d³oñ i przy³o¿y³ j¹ do przegubu60.

Zanim cia³o wyzionie ducha, wejdzie w rolê „¿ywego kawa³ka miêsa”

ciêtego przez zrêcznego chirurga-rzeŸnika:

Chwyci³ wisz¹cego za stopê i wrazi³ lœni¹ce ostrze pomiêdzy dwa ostatnie palce.

Klinga zgrzytnê³a po koœci. Wisz¹cy d³awi³ siê i wierzga³, pomocnik kata prze-klina³ têp¹ brzytwê i – obryzgiwany strugami krwi – r¿n¹³ ni¹ miêdzy paliczka-mi, a¿ wry³ siê do po³owy stopy. Potem siê odsun¹³ i z uznaniem spojrza³ na to, czego dokona³. Pomiêdzy najmniejszym palcem stopy a czterema pozosta³ymi zia³a rana d³ugoœci oko³o dziesiêciu centymetrów61.

Nie zabraknie u Krajewskiego „piêciu minut” dla patologa. Obserwuje-my dzia³ania profesjonalisty, przebywaj¹cego w przestrzeni stworzonej do

„porcjowania” i sprawiania nagiego cia³a-preparatu, z jego czyst¹

fizyczno-œci¹ skóry, miêœni i œciêgien:

W królestwie doktora Lasariusa panowa³a cisza przerywana jedynie zgrzytem wózków wioz¹cych cia³a i zalega³a woñ podobna do woni gotowanej marchwi.

Nikt tutaj jarzyn nie gotowa³. Z kulinariami mog³o siê kojarzyæ jedynie ostrze-nie no¿y. […] Asystent doktora Lasariusa naostrzy³ nó¿, zbli¿y³ siê do le¿¹cego na kamiennym stole nieboszczyka i dokona³ ciêcia – od obojczyka a¿ po ow³osie-nie ³onowe. Skóra rozesz³a siê na boki, ukazuj¹c warstwê pomarañczowego t³uszczu. […] Asystent Lasariusa podniós³ nieco czaszkê zmar³ego, zanurzy³ czubek no¿a za jego uchem i dokona³ kolejnego ciêcia. Chwyci³ nastêpnie naciêt¹ skórê na potylicy i bia³aw¹ b³onê i naci¹gn¹³ obie warstwy na oczy, których nie by³o. Zosta³y bowiem wyk³ute62.

59 M. Czubaj, dz. cyt., s. 306.

60 M. Krajewski, Festung Breslau, s. 93.

61 M. Krajewski, W otch³ani mroku, s. 183.

62 Tego¿, Widma w mieœcie Breslau, s. 66–67.

Cielesnoœæ ofiary oderwana zostaje od podmiotowoœci osoby, traci swoje kontury, staje siê czymœ niemal anonimowym, kojarzonym z czeluœci¹ œre-dniowiecznego piek³a, w której potêpieni staj¹ siê „k³êbowiskiem”:

Przed jego oczami rozci¹ga³ siê osobliwy widok – jakby ktoœ u³o¿y³ stos pod wielkie ognisko. Tylko zamiast chrustu i suchych konarów by³y cztery ludzkie korpusy, od których pod ró¿nymi k¹tami odstawa³y g³owy, nogi i ramiona. Po-nadto wszystkie te cz³onki wchodzi³y miêdzy sob¹ w przeró¿ne relacje: a to spod jakiejœ pachy wystawa³a stopa, a to nad obojczykiem wyrasta³o kolano, a miêdzy

³ydkami pojawia³o siê ramiê. W wielu miejscach skóra zmar³ych by³a przebita przez koœci, a ostre od³amki wystaj¹ce ponad powierzchniê cia³ ginê³y w sinych opuchliznach. Aby powykrêcane ludzkie cz³onki osadziæ na osi „góra – dó³” oraz

„prawo – lewo”, Mock zacz¹³ szukaæ wzrokiem jakiejœ g³owy63.

Wreszcie „ten, który kroi”, sam mistrz skalpela, bêdzie podlega³ takim samym prawom. Jego cia³o zjadane (kolejny, drastyczny „kulinarny” trop) przez nowotwór skoñczy w miejscu tak dobrze sobie znanym:

Na stole sekcyjnym le¿a³ nagi doktor Lasarius, a obok niego opró¿niona butelka.

Oczy mia³ wytrzeszczone i utkwione w suficie. Trzy niesforne pasma w³osów oplataj¹ce jego ³ysiej¹c¹ czaszkê by³y wilgotne. W zêbach zaciska³ zwiniêt¹ w rulon kartkê papieru64.

Stary Lwów czy jego „bliŸniaczy” partner znad Odry zostaj¹ najpierw pieczo³owicie zrekonstruowane, zasiedlone wielbicielami ¿ycia, umiej¹cymi korzystaæ z jego uroków. Literacko wskrzeszona przesz³oœæ wydana jednak zostanie na pastwê zniszczenia. Zape³niony potrawami „stó³ opowieœci”, z jego zastaw¹ i biesiadnikami czeka los bohaterów Uwag. I w tej dynamice zmiennoœci rozgrywa siê historia, miêdzy bankietem restauracyjnym a wizy-t¹ na cmentarzu, ³o¿em rozkoszy cielesnej a trumn¹, w której nie zawsze mo¿na znaleŸæ wytchnienie. Spotkanie tych dwóch porz¹dków – niegdysiej-szego piêkna i znaków jego smutnego kresu – wyczytaæ mo¿na z opisu Eber-harda Mocka. Postaæ bohatera podlega wszelkim procesom œwiata, z którym jest on zwi¹zany:

Przez d³ug¹ chwilê lustrowa³ elegancki strój Eberharda: wypastowane lakierki, nienagannie skrojony dwurzêdowy garnitur z granatowej we³ny przetykanej srebrnymi pr¹¿kami, bia³¹ koszulê i krawat koloru wina, któremu towarzyszy³a trójk¹tna chustka tej¿e barwy, zatkniêta w kieszonce. Spod kapelusza patrzy³y na niego wy³upiaste oczy, które by³y jedynymi ¿ywymi punktami w wypalonych martwych fa³dach skóry65.

63 Tam¿e, s. 26.

64 M. Krajewski, Festung Breslau, s. 98.

65 Tam¿e, s. 33–34.

W dokumencie 11/201411/2014 (Stron 188-191)