• Nie Znaleziono Wyników

Szyderczy poziom inicjacji

W dokumencie 11/201411/2014 (Stron 56-61)

Kiedy Jakub rozsiada siê w sali paradnej i zauwa¿a portrety dziedzico-wych antenatów, rozpoczyna akt kreacji siebie jako pana. Zatarcie granicy pomiêdzy Jakubem a dziedzicem wyra¿a siê w geœcie usuniêcia (niczym w egipskich piramidach) zapisanego w kurzu na wieku fortepianu w³asnego imienia, które trzykrotnie wykaligrafowane przybiera coraz to wiêksze kszta³ty, by przestaæ w koñcu egzystowaæ pod wp³ywem gwa³townego i unice-stwiaj¹cego gestu. Bo to ju¿ i nie Jakub, a Jakub-pan rozsiada siê w fotelu.

15 Zob. S. Siekierski, Folklor i kultura oficjalna, w: tego¿, Etos ch³opski, Kraków 1992, s. 28.

Zaspokojony w swych ¿¹dzach tak, ¿e ju¿ niczego nie pragnie, jak tylko kontemplowaæ swój los i urodê œwiata, postrzegan¹ jako cecha przyrodzona, a nie ur¹ganie nêdzarzowi. Oto wiêc zwielokrotnia siê pan w Jakubie, ¿e ju¿

i na œmiech sobie pozwala, zapominaj¹c zupe³nie o tym, i¿ przywiód³ go tutaj lêk wiedzy o samym sobie. To wyzwolenie siê z obawy przenosi Jakuba w przestrzeñ panowania nad w³asnym, ale i cudzym losem, choæ tak napraw-dê strach towarzyszy równie¿ pañskim upiorom.

Jakiej dziedziny ¿ycia nie dotkn¹³by narrator, staje siê ona œwiadectwem hañby, pychy i cynizmu:

O, dawniej to by³y polowania. Ale dawniej sama natura doprasza³a siê gwa³tu.

By³a niewy¿yta. Niczym stara panna. O, dawniej jeszcze ni¿ pamiêæ twoja siêga.

Mo¿e kiedyœ tam s³ysza³eœ? Na dobranoc zamiast bajek. Bo te¿ by³y to czasy.

[…] ¯adna pora z³a nie by³a. Zima czy nie zima, ¿niwa, nie ¿niwa. To i có¿

z tego, ¿e przychodzili potem ch³opi z lamentami, ¿e zagony stratowane, domy ich ograbione, córki pogwa³cone. Kto by tam na takich zwa¿a³. G³upcy. ¯adnej radoœci niezdolni poj¹æ. Cnota, ziemia, ¿arcie to ich trójca przenajœwiêtsza.

(P 52-53) Zarówno formu³a pocz¹tkowa wypowiedzi, jak i tok, krótkie zdania, na-wroty przerwanych w¹tków odzwierciedlaj¹ gawêdziarskie zaciêcie Jakuba-pana, szczyc¹cego siê pañsk¹ fantazj¹, przed któr¹ nie by³o „okresów ochron-nych”. Scena uœmiercenia jelenia odciska siê z³owieszczym piêtnem, gdy¿ od tego momentu nie ma pod³oœci, przed któr¹ cofn¹³by siê pan. To szatañski chichot nad adeptem z³a. Bezsensowna œmieræ zwierzêcia jest tak samo bole-sna, jak ka¿dy gwa³t dokonany na Naturze, a doznanie tej œmierci ma cha-rakter metafizyczny16:

Nie czu³em siê tu, gdzie sta³em, lecz w tych oczach jego zachodz¹cych za góry, za lasy, nabrzmia³ych ³zami i gasn¹cych powoli ³za po ³zie. Nie wiedzia³em dot¹d,

¿e zwierzêta p³acz¹. WyobraŸ sobie, p³acz¹. Nie wiedzia³em. Tylko ¿e ten p³acz ich jest jakby do œmierci zwrócony.

(P 61) Tote¿ wypielêgnowa³ w sobie narrator – jak chorobliwy kwiat – sk³on-noœæ do gwa³tów i mia¿d¿enia losów, szczególnie ch³opskich:

My, jako Idziego, panie, przegra³eœ onegdaj spoœród nas, i ¿onê jego, i dzieci jego, i woln¹ wolê jego, co mu Pan nasz Bóg mi³osierny, a i twój, panie, i twój, by³ obieca³, bo ci karta nie sprzyja³a na nasze nieszczêœcie, na nasze ³zy i strapienia, choæ my siê modlili za ciebie po domach naszych, bo nam twój stajenny przyniós³ tê wieœæ struchla³¹, ¿e wielkie granie idzie w pa³acu twoim, o, wielkie granie idzie, na maj¹tki, na sumienia, na dusze.

(P 59)

16 Zob. J. M. Rymkiewicz, Stary œwierk, „Gazeta Polska” 2014, nr 5 (1069), s. 40.

Tok opowieœci Jakuba-pana ma dwustopniowy, kontrastowy uk³ad: z jed-nej strony to pañskie prawo do ¿ycia pe³ni¹, niecofaj¹ce siê przed niczym, eksploduj¹ce w barwnej historii bawi¹cej audytorium, a z drugiej – przaœny ból egzystencji ch³opa, któremu ju¿ i Bóg nie wystarcza, by wybaczyæ krzyw-dê i doczekaæ S¹du Ostatecznego. Takie zestawienie nie wymaga ¿adnych komentarzy, gdy¿ ocena jest jednoznaczna. Szlachectwo zobowi¹zuje do szla-chetnoœci czynów, a nie folgowania samemu sobie. Ale Jakub-pan przeczuwa,

¿e granica panowania nad ch³opstwem mo¿e b³yskawicznie znikn¹æ pod na-porem pejoratywnych faktów, st¹d wlewa w swych poddanych morze wódki, pozbawiaj¹c ich godnoœci, trzeŸwego os¹du i aktywnego przeciwstawienia siê z³u. Aura nierzeczywistoœci, zawieszenia pomiêdzy œwiatami rozlewa siê poza mury pa³acu i ju¿ nie wiadomo, co jest cierpieniem, a co szczêœciem.

St¹d pobyt Jakuba w przestrzeniach dworskich jest spotkaniem z upio-rami, które wyci¹gaj¹ z pamiêci wszelki wystêpek, ka¿d¹ œmieræ. Przera¿aj¹-cy w swej wymowie jest obraz przyprowadzonej tu¿ po œlubie panny m³odej, by dziedzic skorzysta³ ze swego prawa pierwszej nocy. Pan m³ody powiesi³ siê z rozpaczy nad swoim i jej losem, obci¹¿aj¹c dziedzicowe konto grzechów tak, ¿e go piek³o ju¿ nie zechce. Tote¿ Jakubowi-panu towarzyszy widmo

œmierci nieodstêpuj¹ce go na krok, bo tylko ¿ycie równe jest daninie z ¿ycia:

Ale wyznam ci, ¿e tak mnie ta œmieræ [pana m³odego] nie opuœci³a, chocia¿ tyle za ni¹ da³em. Czujê nieraz, jak mnie coœ ³askocze wokó³ szyi. Macam, a to pêtla, sznur jak rêka gruby. Swêdzi mnie to, a od tego swêdzenia zaczyna mi powie-trza brakowaæ […].

(P 160) Tak wiêc monolog Jakuba-pana przyjmuje cechy spowiedzi z ca³ej nie-cnej egzystencji, a jeœli jakieœ z³o przepuœci przez sito sumienia, upomn¹ siê o nie zjawy. St¹d wêdrówka po komnatach pa³acowych przemienia siê w marsz pokutny. Wype³niony wiecznoœci¹ staje siê losem wygnañca–tu³acza–

Ahaswera, gdy¿ mrok, w³adaj¹cy dusz¹ Jakuba, przechodzi w koszmar z³o-wieszczej ciemnoœci, zakradaj¹cej siê jak z³odziej i niwecz¹cej spokój duszy:

Wtedy drêczyæ zaczyna mnie podejrzenie, ¿e ciemnoœæ wcale nie zniknê³a, ¿e tylko skry³a siê poza œwiat³em, przyczai³a siê gdzieœ tam i czyha na mnie.

Tysi¹cami niewidocznych oczu gadów, stworzeñ, ptaków przedziwnych patrzy spoza krêgu tego œwiat³a, ze wszystkich stron, ze wszystkich k¹tów […]. I tylko czeka, kiedy sen mnie zmo¿e. Ale ja wiem, ¿e dopóki nie usnê, nic mi nie grozi.

(P 163) Jakuba-pana trawi¹ choroby jak biblijne plagi egipskie. Odzwierciedlaj¹ one proces dekadencji, któremu podlega to kulturowe œrodowisko, wykwint-ne a ska¿owykwint-ne chorob¹, zmierzaj¹ce ku unicestwieniu. St¹d nie zostanie oszczêdzony spowiadaj¹cemu siê demiurgowi pana gniew doprowadzonych do ostatecznoœci ch³opów: mê¿ów zgwa³conych ¿on, ojców córek nosz¹cych w brzuchu pañskie bêkarty. Wtargniêcie buntowników do pa³acowych wnêtrz

przedzierzga siê w polowanie na zwierza – okrutnych panów i staje siê walk¹ o odzyskanie w³asnej godnoœci, paradoksalnym zrównaniem, choæ w istocie odwróceniem ról, gdy¿ to gmin na panów idzie z kosami, bez ¿a³oœci i litoœci. W przeczuciu œmierci ujawnia siê, kto kim jest, a ze œmiechu czyniæ tarczê przeciwko trywialnoœci œwiata, to ostatni znak arystokratyzmu:

Mo¿e p³akaæ zaczniemy. P³akaæ, my? O, nie. Nigdy. Nam jest weso³o. Mnie na przyk³ad ptak siê z duszy wykluwa. A co tobie, kuzynie? No przecie¿ masz tam jak¹œ

duszê? Opuœci³a ciê powiadasz. To straszne! Biedna twoja dusza. A mo¿e chocia¿ ten nieszczêœliwy zaj¹c gdzieœ tam w tobie kica. A nie, nie. Królik. Cha! Cha! Cha!

(P 112) Od samego pocz¹tku Jakub ma wra¿enie, ¿e jest wci¹¿ obserwowany, pods³uchiwany, stale towarzyszy mu widmo dziedzica, jakby tropi¹ce po-tkniêcia Jakuba-pana. I jednoczeœnie wci¹¿ konstatowana pró¿nia dworu jest powtórzeniem losów dziedzica, uwiêzionego w samotnoœci wœród t³umu wro-giej mu s³u¿by. Œmiech w opuszczonych komnatach pa³acowych nabiera wiêc barw szyderczych: oto cz³owiek – ecce homo – uwolniony od Boga, wypêdzony z raju, skazany na wolnoœæ wyboru, skazany na piek³o ¿ycia z samym sob¹, dla którego œmieræ mo¿e byæ tylko wybawieniem z potwornoœci:

O nieraz z ¿ycia tylko ta œmieræ zostaje. Nieraz œmierci trzeba czekaæ, aby doznaæ, ¿e siê jest cz³owiekiem. A przeklêtych to ju¿ zawsze œmieræ dopiero ucz³owiecza, w œmierci siê dopiero rodz¹, w œmierci olœnienie ich nawiedza, ¿e byli tak¿e ludŸmi.

(P 63) Przychodzi œmieræ w p³omieniach, wali siê pa³ac – siedlisko z³a – w dniu S¹du Pañskiego, grzesznik Jakub prosi o przebaczenie i Bo¿e mi³osierdzie.

Drugi etap podró¿y narratora po labiryncie ducha jest konsekwentnym obna¿eniem ciemnej strony ludzkiej duszy. Tote¿ uwidacznia siê w postawie bohatera postêpuj¹cy regres aksjologiczny, tj. niemo¿noœæ realizowania czy wrêcz porzucenie wyznawanych wczeœniej wartoœci na rzecz dotarcia do sed-na wiedzy o cz³owieczych wyborach w œciœle okreœlonych okolicznoœciach.

Jednak cen¹ za pozyskane mo¿liwoœci jest utrata w³asnej to¿samoœci, dlate-go wybory te sprowadzaj¹ na cz³owieka cierpienie. A jednak tylko poprzez nie mo¿e on poznaæ samego siebie, przejrzeæ siê w nim jak w zwierciadle.

Obraz dworu ukazany w powieœci Myœliwskiego wpisuje siê w klimat prozy Stanis³awa Brzozowskiego, Stefana ¯eromskiego, Witolda Gombrowi-cza. To jest dwór zuniwersalizowany, ale podporz¹dkowany negatywnej stro-nie zjawiska17. Uchwycony w czasie swej dekadencji zmierza ku tragicznemu

17 Pamiêæ tych, którzy z dworem obcowali podsu wa odmienne obrazy: szlachetnoœci, pomocy udzielanej w ka¿dym koniecznym przypadku, opiekowania siê wsi¹, dlatego portret Myœliwskiego jest wizj¹ artystyczn¹, niepretenduj¹ca do miana œcis³oœci; zob. P. Wojcie-chowski, Tragedia albo cisza, „Wi꟔ 2007, nr 2, s. 102.

koñcowi, gdy¿ jego energia twórcza siê wyczerpa³a. Tak wiêc kulturowemu obrazowi chyl¹cej siê ku koñcowi œwietnoœci towarzyszy nieustêpliwy cieñ przyrodzonego naturze ludzkiej z³a, dokonuje siê wiêc wyraŸna dychotomia wartoœciowania na dobro i wystêpek.

Bibliografia

ród³a

Myœliwski W., Pa³ac, Kraków 2010.

Pismo œwiête Starego i Nowego Testamentu, w przek³. z jêz. oryg., oprac. zespó³ biblistów polskich z inicjatywy benedyktynów tynieckich, Poznañ-Warszawa 1989.

Opracowania

Bereza H., Pe³nia, „Twórczoœæ” 2007, nr 3.

D¹browski S., O pewnej w³aœciwoœci porównania i metafory, „Pamiêtnik Literacki”

1965, z. 3.

G³owiñski M., Labirynt, przestrzeñ obcoœci, w: tego¿, Mity przebrane, Kraków 1994.

Kopaliñski W., S³ownik symboli, Warszawa 2001.

KoŸbiel J., Na granicy s³owa, „Wi꟔ 2006, nr 11.

Latawiec B., Stworzeni jesteœmy przez pamiêæ, „Odra” 2007, nr 5.

Marzec A., M¹droœæ ma wiele twarzy, czyli o prozie Wies³awa Myœliwskiego, w: tej¿e, Co jest w cz³owieku. Interpretacje prozy wspó³czesnej, £ódŸ 1993.

Misiewicz J., Groteski kszta³t pozorny, w: Problematyka aksjologiczna w nauce o literaturze, red. S. Sawicki, A. Tyszczyk, Lublin 1992.

Rymkiewicz J. M., Stary œwierk, „Gazeta Polska” 2014, nr 5 (1069).

Siekierski S., Folklor i kultura oficjalna, w: tego¿, Etos ch³opski, Kraków 1992.

Tyszczyk A., O pojêciu wartoœci negatywnej w literaturze, w: Problematyka aksjolo-giczna w nauce o literaturze, red. S. Sawicki, A. Tyszczyk, Lublin 1992.

Wach J., Zmys³y w prozie Wies³awa Myœliwskiego, „Akcent” 2009, nr 2.

Wiœniewski W., Wies³aw Myœliwski, w: tego¿, Lekcja polskiego, Warszawa 1993.

Wojciechowski P., Tragedia albo cisza, „Wi꟔ 2007, nr 2.

Summary

Characteristic of the manor shown in the W. Myœliwski novel Palace corresponds to the climate of the prose by: S. Brzozowski, S. ¯eromski, W. Gombrowicz. That manor is the cultural image of its decadence, accompanied by the inherent evil of human nature. Main character-narrator enters interior of the manor (as a result of the abandonment of the palace by the heir afraid of the upcoming war) and indeed the labyrinth of own soul to transform into Jakub-master. The process of transformation reveals a clear dichotomy, in the personality of the hero, concerning evaluation through the good and the evil deeds.

Jacek Krawczyk

UWM w Olsztynie

Kategoria czasu w Prawdzie starowieku

W dokumencie 11/201411/2014 (Stron 56-61)