• Nie Znaleziono Wyników

W stolicy cywilizacji

W dokumencie 11/201411/2014 (Stron 36-42)

Scenê rozgrywaj¹c¹ siê w Londynie mo¿na uznaæ za prze³omow¹ w utworze. Stanowi diagnozê ówczesnej teraŸniejszoœci. Jesteœmy w czasach rewolucji przemys³owej w Anglii, której konsekwencjami by³y miêdzy innymi gwa³towna urbanizacja, demokratyzacja, industrializacja i rozwój proletaria-tu7. Œwiat wolnego zysku i handlu, nieograniczonej swobody konkurencji Adam wita entuzjastycznie, nawet jeœli oznacza to sp³aszczenie idea³ów i zwyciêstwo pospolitoœci:

ADAM To chyba to, czego pragn¹³em.

[………………] Wolnego zysku szlak przed nami.

Niewola nie zna tu piramid.

[………………] LUCYFER Lamenty tu i narzekania,

Wymar³y wprawdzie, jak siê zdaje, Lecz za to wszystko jest sp³aszczone.

Gdzie urok wy¿yn? G³êbi groza?

[………………] ADAM Op³aca to powszechne dobro.

[………………] […………………] Dziœ na szczêœcie

¯adnego nie potrzeba nad przeciêtnoœæ wyrastania.

(s. 100–102)

7 Zob. J. Osterhammel, Historia XIX wieku. Przeobra¿enie œwiata, red. nau k. i pos³. W.

Molik, t³. I. Drozdowska-Broering [i in.], Poznañ 2013, s. 321–422 (rozdz. VII: Miasta), s.

849–893 (rozdz. XII: Energia i przemys³).

W imiê dobra powszechnego, spokoju i wolnoœci Adam jest w stanie zaakceptowaæ brak objawieñ, wielkich idei i wielkiej sztuki. Goœci w nim nowa nadzieja. Tymczasem Lucyfer szydzi z niego, ukazuj¹c twarz romanty-ka: „Patrzcie, sam Szatan romantykiem” (s. 101). Przekonuj¹c Adama, ¿e wszystko z daleka czy z wysoka wydaje siê piêkne, namawia do zejœcia w dó³ (stoj¹ obaj na jednej z wie¿ Tower) i wmieszania siê w wielkomiejski t³um na targowisku. Czyni¹ to w przebraniu robotników.

Bezpoœrednie zetkniêcie siê ze „szczêœliwymi” londyñczykami za³amuje Adama. Poznaje efekty w³adzy pieni¹dza. Okazuje siê, ¿e lud do szczêœcia nie potrzebuje wiele – wystarczy trochê niewyszukanej rozrywki: kukie³ko-wego przedstawienia parodiuj¹cego grzech pierworodny (Kukie³karz), paru

œwiecide³ek zaspokajaj¹cych kobiec¹ pró¿noœæ (Jubiler), otwartego wyszynku z wszelakimi trunkami (Szynkarz), muzyki, tañców i swawoli (¯o³nierz, Cze-ladnicy, Dziwka, Muzykant), pe³nych kramów (Kramarze), wró¿b (Cyganka), pseudonauki (eliksiry Szarlatana), taniej sensacji (publiczna egzekucja Ska-zañca). Nie napawaj¹ optymizmem zas³yszane przez Adama rozmowy Robot-ników (z³orzecz¹cych w³aœcicielom fabryk) i Fabrykantów (z³orzecz¹cych Ro-botnikom). Rzeczywistoœæ rodzi w bohaterze wstrêt, ma prawo po scysji z Szynkarzem powiedzieæ: „ChodŸmy wiêc, nie chcê patrzeæ d³u¿ej, / Jak cz³ek siê do bydlêcia zni¿a” (s. 105).

W tym przygnêbiaj¹cym obrazie natrafiamy na trzy jaœniejsze momenty, które mog¹ podtrzymaæ Adama na duchu: 1) spotkanie Dziewczynki sprzeda-j¹cej fio³ki („Zwiastuny wiosny, dobrych pociech”, s. 103), ciesz¹ce siê powo-dzeniem u kupuj¹cych (sygna³, ¿e nie wszystko w ludzie stracone); 2) spotka-nie kilku u czniów, których mierzi „miasto w kramarskiej spotka-niewoli” i którzy gardz¹ „spodlonym filistrem”, co mo¿e zapowiadaæ w przysz³oœci rewolucyjne zmiany; 3) spotkanie Ewy pod postaci¹ urodziwej panny wychodz¹cej z

ko-œcio³a („Idea³ boski kobiecoœci”, s. 109) – symbol uduchowionego piêkna.

Obecnoœæ Dziewczynki z fio³kami zdaje siê odpowiadaæ temu, co œpiewa Chór na pocz¹tku obrazu: „Nic nie zginê³o, nic nie zniszczeje, / Fala odrodzeñ wieœci nadziejê” (s. 100). W ko³owrocie istnieñ, stanowi¹cym o

nieskoñczono-œci bytu, nie kryje siê jednak odpowiedŸ na pytanie o cel tych wiecznych przeobra¿eñ, a zw³aszcza sens wysi³ków jednostki gin¹cej w t³umie: „Zosta-nie z tego, o coœ wiód³ boje, / Przygarœæ wody zaczerpniêta” (s. 100). St¹d te¿

pojawiaj¹ca siê chwilê póŸniej Dziewczynka trzyma fio³ki – znaki wiosny, ale równie¿ przemijania, gdy¿ kwiaty te szybko wiêdn¹. W dramacie Williama Shakespeare’a Laertes ostrzega Ofeliê przed Hamletem (akt I, sc. 3):

[…………………] m³ody fio³ek Rozkwitaj¹cy, nietrwa³y i s³odki, Wonny, mog¹cy zabawiæ przez chwilê;

Nic wiêcej8.

8 W. Shakespeare, Tragiczna historia Hamleta ksiêcia Danii, w: tego¿, Dzie³a, w przek³. M. S³omczyñskiego, pos³owie J. Kydryñski, Kraków 1982, s. 33.

Wyobra¿eniem wiosny (z uwagi na wiek) mo¿e byæ zreszt¹ sama Dziew-czynka. Podczas fina³owego tañca œmierci skacze do grobu wraz innymi bo-haterami, którzy wyst¹pili w obrazie: „Sprzedane kwiatki, wieszczki wiosny.

/ Mo¿e na grobie mi wyrosn¹?” (s. 119). Bardzo prawdopodobne, ¿e to aluzja do sceny pogrzebu Ofelii (akt V, sc. 1), w której Laertes mówi: „Wiêc z³ó¿cie / J¹ ju¿ do ziemi. – Niech z piêknego cia³a, / Bez zmazy wszelkiej, wykwitn¹ fio³ki!”9.

Równie zawodny jest widok uczniów, których przysz³oœæ Lucyfer widzi w przechodz¹cych fabrykantach: „Przecie ci tutaj fabrykanci / Uczniami byli te¿ w swym czasie” (s. 111). Najboleœniejsze rozczarowanie wi¹¿e siê z Ew¹, co do której Lucyfer te¿ nie ma z³udzeñ: „I ta siê sprzeda – lecz za wiele? / / […] Najwy¿ej dro¿ej ni¿ te inne” (s. 108). Odrzucenie przez ni¹ skromnego piernikowego serca, otrzymanego od zakochanego M³odzieñca, i przyjêcie fa³szywych kosztownoœci z r¹k Lucyfera wyraŸnie œwiadczy, jakimi kieruje siê wartoœciami. Zaœlepiony Adam niepostrze¿enie dla siebie upodabnia siê do otoczenia, przystaj¹c na metody, jakimi pos³uguje siê Lucyfer: „Uczucia hamuj! / Nie lêkaj siê nadmiaru k³amstwa!” (s. 111). Szatan wie, ¿e w œwiecie powszechnego fa³szu najskuteczniejszym œrodkiem osi¹gniêcia celu jest pod-stêp. Religijnoœæ czy pobo¿noœæ Ewy – sygnalizowana trzyman¹ przez ni¹ ksi¹¿k¹ do nabo¿eñstwa oraz wi¹zank¹ kwiatów sk³adanych u stóp pos¹gu Najœwiêtszej Panny – jest pozorem, form¹, rytua³em lub efektem przyzwy-czajenia: „Zwyk³am od wczesnych lat dzieciñstwa / Zdobiæ ten pos¹g, gdy go mijam” (s. 117). Kwiatów dziewczyna nie sk³ada w ¿adnej intencji, chocia¿

œpieszy siê na egzekucjê. Nie wie, co zrobi³ skazany i chyba jej to nie intere-suje, najwa¿niejsze to patrzeæ i byæ widzian¹: „Widok naprawdê przeciekawy, / A ja w klejnotach swych zab³ysnê” (s. 115).

Tymczasem Adamowi widok skazañca, opowieœæ o nim Lucyfera i poja-wienie siê ojca, który straci³ syna, przywraca pewn¹ trzeŸwoœæ myœlenia i wra¿liwoœæ na z³o. Bohater nie potrafi os¹dziæ czynu wiêŸnia, uœwiadamia-j¹c sobie, ¿e sprawiedliwoœæ ludzka jest czymœ wzglêdnym, pozornym: „Dziê-ki ci, losie, ¿em nie sêdzia!” (s. 117). Za chwilê doœwiadcza kolejnego wstrz¹-su, przekonuj¹c siê, ¿e sam nie jest bez winy. Omami³ Ewê, korzystaj¹c z pomocy Lucyfera – w rezultacie z³o¿enie przez ni¹ wi¹zanki u stóp œwiêtego pos¹gu sprawia, i¿ kosztownoœci na jej ciele zamieniaj¹ siê w pe³zaj¹ce wê¿e.

Pozostaje ucieczka ze œwiata, który Adamowi wydawa³ siê pierwotnie miejscem idealnym. To w dalszym ci¹gu œwiat nierównoœci i niesprawiedli-woœci spo³ecznej, tylko ¿e dawniejsze uzale¿nienia zast¹pi³a zale¿noœæ finan-sowa. Nasta³o pokolenie niewolników pieni¹dza. Kupczenie mi³oœci¹, sztuk¹ i wiedz¹ doprowadzi³o do sprofanowania tych wartoœci. Na idea³ach siê zara-bia, wszystko jest oszustwem i pozorem. Nie ma szczerych uniesieñ,

wznios³o-œci, natchnienia, porywów ducha. Wiarê w Boga zast¹pi³ rytua³. Lud prêdzej

9 Tam¿e, s. 201.

wierzy w afrodyzjaki, eliksiry m³odoœci, „maœæ na piêkno” i wró¿by: „Widzisz:

ju¿ nie ma wiary w ludzie, / A przecie ka¿dy œni o cudzie” (s. 113). Lucyferowi ta rzeczywistoœæ wydaje siê bliska, bo mimo nowych form okazuje siê jego odwiecznym œwiatem (s. 103). Zawiedziony Adam zrozumia³ przynajmniej swój b³¹d – w miejsce wiary, która w nim wyziêb³a pod wp³ywem zwiedzania wczeœniejszych epok, wiary ³¹cz¹cej wszystko, patronuj¹cej ludzkoœci, nie zdo³a³ niczego silniej jednaj¹cego zaproponowaæ.

W polskiej literaturze romantycznej tak pesymistyczn¹ ocenê wieku XIX odnajdziemy przede wszystkim w liryce Zygmunta Krasiñskiego i twórczoœci Cypriana Norwida. Krasiñski da³ temu wyraz miêdzy innymi w wierszach Resurrecturis (powst. 1846) i W twoim ze œmierci ku ¿yciu odrodzie… (powst.

1858):

Œwiat ten cmentarzem z ³ez, ze krwi i b³ota!

Œwiat ten jak wieczna ka¿demu Golgota!

[………………] Tak œwiat tym samym, co dawa, obdarzem!

– Oto potêga! – lub stañmy siê niczem!

Jedzmy i pijmy – b¹dŸmy œmieci¹ z³ot¹ – Cia³a wygod¹, a myœli nêdzot¹ –

Tak siê do g³upich i szczêœliwych wliczem!10 Wokó³ Europa – bez czucia – bez dumy – Zgrzyt kó³ stalowych – paroci¹gów szumy – I do bram gie³dy cisn¹ce siê t³umy11.

„W utworach Krasiñskiego bohaterowie podró¿uj¹ po piekle jak dantej-ski pielgrzym. Piek³em jest bowiem œwiat XIX wieku, poch³oniêty interesami i rozwojem przemys³u, hedonistyczny i upodlony. Œwiat z b³ota – ten obraz w syntetycznym skrócie ujmuje diagnozê Krasiñskiego”12. Zestawienie wspó³czesnoœci z b³otem ma miejsce tak¿e w dramacie Madácha:

Gdzie ¿ycia kolorowa s³odycz?

Do morza toni jaœniej¹cej nie jest podobny jego bieg.

Chyba do b³ota zasta³ego, sk¹d ¿ab dochodzi nudny skrzek.

(s. 101)13

10 Z. Krasiñski, Resurrecturis, w: tego¿, Dzie³a literackie, wybra³, notami i uwagami opatrzy³ P. Hertz, t. 1, Warszawa 1973, s. 90–91. W jednym ze swoich francuskich utwo-rów proz¹ Krasiñski napisa³: „Wiek, w którym ¿yjemy, na pró¿no nazywacie wiekiem œwia-t³a i zmartwychwstania” (Z. Krasiñski, Ten wiek, w którym ¿yjemy…, t³. L. Staff, w: tego¿, Dzie³a literackie, t. 3, s. 169).

11 Z. Krasiñski, W twoim ze œmierci ku ¿yciu odrodzie…, w: tego¿, Dzie³a literackie, t. 1, s. 123.

12 M. Szargot, Ziemia rozdzia³u – niebo po³¹czenia. O liryce Zygmunta Krasiñskiego, Katowice 2000, s. 83.

13 Krasiñskiego i Madácha zestawia³ ze sob¹ Károly Horváth. Badacz porównuje Tra-gediê cz³owieka z Nie-Bosk¹ komedi¹ (K. Horváth, Krasiñski i Madách, w: Wêgry – Polska w Europie Œrodkowej. Historia – literatura. Ksiêga pami¹tkowa ku czci Profesora Wac³awa

Spoœród wielu utworów Norwida, ukazuj¹cych obraz „wieku kupieckiego i przemys³owego”14, zwracaj¹ uwagê dwa, które wesz³y do cyklu Vade-mecum (powst. 1865–1866): Larwa (ogniwo XIII) oraz Stolica (ogniwo XIX) – a to dlatego, ¿e ukazuj¹ zachodnioeuropejskie metropolie. W pierwszym z tych tekstów (powst. 1861) widzimy Londyn, urastaj¹cy do rangi stolicy œwiata, i jego mieszkañców jako przedstawicieli ludzkoœci. Podobnie jak u Krasiñ-skiego i Madácha, tutaj równie¿ wspomina siê o b³ocie.

Na œliskim bruku w Londynie, W mgle – podksiê¿ycowéj, bia³éj – Niejedna postaæ ciê minie, Lecz ty j¹ wspomnisz, struchla³y.

[………………...…] Rzek³byœ, ¿e to Biblii ksiêga Zataczaj¹ca siê w b³ocie – Po któr¹ nikt ju¿ nie siêga, I¿ nie czas myœleæ… o cnocie!

R o z p a c z i p i e n i ¹ d z – dwa s³owa –

£yskaj¹ bielmem jej Ÿrenic.

[…………………] Takiej-to podobna jêdzy

Ludzkoœæ, co p³acze dziœ i drwi15.

Wiersz Stolica mo¿e nawi¹zywaæ do utworu Juliusza S³owackiego Pary¿

(prwdr. 1833), powsta³ te¿ w Pary¿u (ok. 1861), ale nie musi dotyczyæ tylko tego konkretnego miasta. Paryska ulica staje siê reprezentatywn¹ dla ka¿dej metropolii europejskiej, pozostaj¹cej w krêgu kultury chrzeœcijañskiej, zy-skuje wymiar uniwersalny: „O! ulico, ulico… / Miast, nad którymi krzy¿”16.

Felczaka, red. A. Cetnarowicz, C. G. Kiss, I. Kovacs, t³. tekstów wêg. J. Snopek, Kraków 1997) oraz zajmuje siê problemem gatunkowoœci (K. Horváth, Poemat dramatyczny. Kra-siñski i Madách. Zagadnienie gatunków literackich w literaturze wêgierskiej i polskiej epoki klasycyzmu i romantyzmu, t³. A. Sieroszewski, w: Studia z dziejów polsko-wêgierskich sto-sunków literackich i kulturalnych, kom. red. I. Csapláros [i in.], red. wersji pol. J. Reych-man przy wspó³udziale I. Csaplárosa i A. Sieroszewskiego, Wroc³aw 1969).

14 Zofia Stefanowska zwraca uwagê, ¿e wartoœciowanie cywilizacji XIX wieku nie jest u poety wcale takie jednoznaczne. Zob. Z. Stefanowska, Pisarz wieku kupieckiego i przemy-s³owego, w: tej¿e, Strona romantyków. Studia o Norwidzie, Lublin 1993, s. 28–29.

15 C. Norwid, Larwa, w: tego¿, Vade-mecum, oprac. J. Fert, Wroc³aw 1990, s. 38–39.

Zob. J. W. Gomu licki, Komentarz, w: C. Norwid, Dzie³a zebrane, oprac. J. W. Gomulicki, t. 2: Wiersze, Warszawa 1966, s. 762–770; M. ¯urowski, „Larwa” na tle porównawczym,

„Przegl¹d Humanistyczny” 1963, nr 6, s. 15–34; 1964, nr 1, s. 55–60 (przedruk w: tego¿, Miêdzy renesansem a awangard¹. O literaturze europejskiej z perspektywy komparatysty, wybór i red. nauk. H. Chudak [i in.], Warszawa 2007, s. 167–191).

16 C. Norwid, Stolica, w: tego¿, Vade-mecum, s. 48. Zob. J. W. Gomulicki, Komentarz, w: C. Norwid, Dzie³a zebrane, t. 2, s. 774–778; M. Jastrun, „Stolica”, w: Cypriana Norwida kszta³t prawdy i mi³oœci. Analizy i interpretacje, praca zbior. pod red. S. Makowskiego, Warsza-wa 1986, s. 86–90; A. KoWarsza-walska, Wiersze Cypriana Kamila Norwida, WarszaWarsza-wa 1978, s. 52–56.

Wiersz demaskuje mechanizm ówczesnej cywilizacji pieni¹dza, zachowuj¹cej pozory moralnoœci. Jeden z badaczy, opisuj¹c „piek³o” Norwida, ujmuje je w kategoriach „œwiata na opak”:

Ludzie sami, z w³asnej woli, przestaj¹ byæ ludŸmi, tworz¹c sobie „fa³szywych Bogów” (na swój obraz i podobieñstwo) sami przekszta³caj¹ siê w centaury – ni ludzi, ni bydlêta. […] „Logicznym” nastêpstwem „Epoki”, w której dosz³o do zlekcewa¿enia godnoœci cz³owieczeñstwa […], jest tryumf n i e w ³ a œ c i w e g o (raczej: o p a c z n e g o ) systemu wartoœci […]. I dlatego w³aœnie Ziemia jest Piek³em. […] Dlatego obowi¹zuje fa³szywy system wartoœci, ludzie (có¿ z tego, ¿e bezwiednie) wype³niaj¹ pos³anie Szatana. […] Tê prawdê poeta powtarza³ Euro-pejczykom nieustannie. […] Nieustannie uœwiadamia wspó³czesnym, ¿e trwaj¹ w piekle, które traktuj¹ jako „naturalne” ¿ycie spo³eczne. To znaczy, nieustannie uœwiadamia swoj¹ egzystencj¹, ¿e œ w i a t k ul t ur y e ur o p e j s k i e j s t o i n a g ³ o w i e . […] Utwory Norwida zosta³y […] skonstruowane w oparciu o zasadê „œwiata na opak”, zwi¹zan¹ z konwencj¹ „skargi na obecne czasy”. […] Norwidowski „œwiat na opak” dotyczy przede wszystkim sfery a k s j o l o g i i : oto dziej¹ siê rzeczy nieprawdopodobne, bowiem cz³owiek nie jest zdolny (z w³asnej winy) do w³aœciwej oceny postêpowania w³asnego i innych17.

Wizja tañca œmierci, zamykaj¹ca omawiany obraz dramatu Madácha, przypomina wszystkim – którzy jak Adam szukaj¹ w œwiecie równoœci, spra-wiedliwoœci i wolnoœci – star¹ prawdê: tylko œmieræ wyrównuje krzywdy, koi i wyzwala. Z drugiej jednak strony œmieræ podwa¿a wartoœæ ludzkich wysi³-ków, trac¹ sens wszelkie starania (dobre czy z³e). W zwi¹zku z tym Chór powtarza niemal to samo, co na pocz¹tku obrazu:

Ko³yska, potem grób – nic wiêcej – To, co ma dziœ – to jutro ma.

Raz umrzesz, raz siê tak¿e rodzisz, Zyskujesz albo strat dochodzisz – Co ginie dziœ, to jutro trwa.

(s. 119)

Pobrzmiewa w tych s³owach m¹droœæ z Ksiêgi Koheleta (Eklezjastesa):

„To, co by³o, jest tym, co bêdzie, / a to, co siê sta³o, jest tym, co znowu siê stanie” (Koh 1, 9)18. Zestawienie kolebki z trumn¹ spotykamy te¿ w polskiej literaturze, czego przyk³adem jest ponownie Krasiñski:

I tak dalej – i tak wszêdzie, Od kolebki urodzenia, A¿ do trumny zapomnienia19.

17 M. Adamiec, Cypriana Norwida „œwiat na opak”, w: Cyprian Norwid w setn¹ roczni-cê œmierci poety, red. nauk. S. Burkot, Kraków 1991, s. 90, 92–93, 95, 98, 100.

18 Pismo œwiête Starego i Nowego Testamentu, w przek³. z jêz. oryg., oprac. zespó³ biblistów polskich z inicjatywy benedyktynów tynieckich, Poznañ – Warszawa 1989.

19 Z. Krasiñski, Tak wiêc ci¹gle z burz na burze…, w: tego¿, Dzie³a literackie, t. 1, s. 60. W prozie Krasiñskiego odnajdziemy zestawienie kolebki z grobem, na przyk³ad w U³omku z dawnego rêkopisu s³owiañskiego: „Tak jak przyjaciele czekaj¹ niemowlêcia

W Tragedii cz³owieka ostatni¹ osob¹ zbli¿aj¹c¹ siê do grobu jest Ewa, nieczuj¹ca lêku – podobnie jak pozostali bohaterowie. Jednak w przeciwieñ-stwie do nich nie wskakuje do do³u (tam wpada tylko to, co jest pozbawione wartoœci), ale unosi siê nad grobem „w otoczy œwietlnej”, co przypomina Wniebowziêcie Najœwiêtszej Maryi Panny. Zrzuca maskê drobnomieszczañ-skiej dziewki, ukazuj¹c twarz Ewy, matki ¿ycia, przedstawicielki mocy wiecznie przezwyciê¿aj¹cej œmieræ.

Nie straszy mnie ta czarna noc, Z której ku chwale mnie powo³a Zwyciê¿aj¹ca wszystko moc.

(s. 120)

¯ycie okazuje siê równoznaczne z nadziej¹, dopóki ono trwa, jest nadzie-ja na przysz³oœæ. Poniewa¿ Ewa stwierdza niezniszczalnoœæ i wieczn¹ m³o-doœæ œwiata, mówiæ mo¿na o nieœmiertelnoœci nadziei. Dla Adama oznacza to dalsz¹ wêdrówkê, nieskoñczon¹.

W dokumencie 11/201411/2014 (Stron 36-42)