• Nie Znaleziono Wyników

czyli, O czym traktują wiersze

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2006 (Stron 28-35)

i proza Czesława Kutriaty

*

„Niektórzy koneserzy wzruszą zapewne ra-mionami, przyznam się jednak, iż lubię wie-dzieć, o czym traktują poeci w swoich wier-szach – wiedzieć, o czym tam jest. Wiem i pa-miętam, o czym jest w wierszach Jastruna, Róże-wicza, Przybosia, Białoszewskiego, Kuriaty, Pol-lakówny, Herberta... nie wiem i nie pamiętam, o czym jest w wierszach przeczystych alumnów z naszego poetyckiego Niepokalanowa” – pisał w 1961 roku w „Nowej Kulturze”, omawiając no-wości poetyckiego tamotecznego, tak odległe-go już w czasie literackieodległe-go sezonu, Julian Ro-goziński, wybitny tłumacz prozy francuskiej i dociekliwy krytyk literacki, który wkrótce roz-pocznie na łamach „Współczesności”, organu młodej pisarskiej generacji, głośną felietono-wą kampanię przybliżającą czytelnikom twór-czość „wnucząt”, czyli wstępujących wówczas w literackie szranki pretendentów na następ-ców wielkich poezji polskiej.

I jeszcze z tego szkicu Rogozińskiego, gdzie próbuje on z tekstów młodych ówcześnie po-etów wyłowić zawarte w nich treści oraz ich im-plikacje społeczne, psychologiczno-egzysten-cjalne i polityczne („skoro nie stronił od nich Dante”), warto przytoczyć słów parę następ-nych: „Nie namawiam przez to nikogo do upo-lityczniania poezji, bo to rzecz inna a czynność ryzykowna – tak samo jako upoetycznianie po-lityki. Na podstawie przeczytanych tekstów twierdzę tylko, że >>ja<< liryczne, które zwra-ca się tylko ku sobie, zamykając się na elementy i problemy życia, degeneruje się i więdnie. Po-eci nic nigdy nie stworzyli i nie stworzą na za-sadzie niepokalanego poczęcia, muszą kalać się kontaktem poznawczym z materią”. Zapew-ne przejął się tymi słowami Czesław Kuriata, 23-letni autor debiutanckiego tomiku wierszy Niebo zrównane z ziemią. Słowami, które mogły-by mogły-być zapewne nawet mottem całej jego póź-niejszej literackiej twórczości, tak rzeczywiście odległej od artystowskiego czy sentymentalne-go pięknoduchostwa.

*

Powiadał sam wielki Goethe, a jakże chętnie i często przywołuje się te słowa, że aby zrozu-mieć poetę trzeba odwiedzić jego kraj. Pięknie, tylko co z poetą, który jak Czesław Kuriata, uro-dzony we wsi Marcelówka na Wołyniu w 1938 roku („trzydzieści kilometrów od Krzemieńca”

– podkreśla zawsze z dumą w wywiadach pra-sowych) i mieszkający tam do 1945 roku, czy-li w najważniejszym okresie kształtowania się osobowości, a potem wyrwany stamtąd z ko-rzeniami i „wrzucony” w świat nowy, całkowicie odmienny, obcy? Który to bowiem kraj trzeba by było odwiedzić – czy ten z dzieciństwa, na-znaczony niemożliwym do zatarcia traumatycz-nym piętnem („Mama wyniosła mnie z płonącej wsi. Większość moich rówieśniczek i rówieśni-ków została rozerwana za rączki i nóżki i wrzu-cona do płomieni. Bardzo delikatnie opisałem te wstrząsające wydarzenia w swojej powieści autobiograficznej Galop do Wielkiego Lasu”).

Czy też należałoby odwiedzić ten kraj już powo-jenny, pomorsko-koszaliński, do którego wraz z niedobitkami własnej rodziny – i innymi wo-łyńskim oraz kresowymi krajanami – przyszły pisarz został z wyroków historii i niezbadanych przypadków dziejów ludzkich losów „zesłany”, i który odtąd stał się na zawsze już, czyli po dzień dzisiejszy, jego drugą ojczyzną?

Dziś należałoby na to pytanie odpowiedzieć, że oczywiście oba „kraje”. Bo oba są równie zna-czące zarówno dla osobistych kolei losu Czesła-wa Kuriaty, jak i całego właściwie jego przyszłe-go literackieprzyszłe-go dorobku. Nawiasem mówiąc, jest to sytuacja zgoła nie wyjątkowa, indywidu-alna, bo stała się udziałem milionów ludzi prze-siedlonych „zza Buga” na Zachód, w tym jak-że ważna dla wielu innych pisarzy polskich, ró-wieśnych autorowi Galopu..., pisarzy, o których trudno powiedzieć, iż są „bez biografii” (jak ich młodsi o parę zaledwie lat koledzy urodzeni już po wojnie!), i jak to próbowano im wmawiać później, wówczas, gdy nad najbardziej drama-tycznymi wydarzeniami naszej najnowszej hi-storii zawisła ciężka kurtyna wymuszonego mil-czenia. Gdy ta kurtyna wreszcie po paru dziesię-cioleciach opadła („Przez lat czterdzieści by-łem / Jonaszem we wnętrzu wieloryba” – pi-sał Kuriata w jednym ze swych bardziej znanych i cytowanych wierszy), pojawiły się znakomite, często najlepsze w ich dorobku książki. Książki (to nic, że są to najczęściej utwory tak bardzo różne pod każdym literackim względem) pisa-rzy o podobnej biografii, związanej z kresowym pochodzeniem i wczesnym dzieciństwem tam spędzonym, wyniesionymi stamtąd doświad-czeniami, jak na przykład ważna część pisar-skiego dorobku dzisiejszego mieszkańca pobli-skiego Słupska (a niegdyś też i Koszalina) An-drzeja Turczyńskiego (Upadek w Tartarię, Chło-piec na czerwonym koniu, Spalone ogrody rozko-szy – tworzące cykl Tryptyk ruski czy powstała niedawno dopiero Dietdomszczyzna). Jak wie-le powieści mieszkającego od powojnia na Dol-nym Śląsku i we Wrocławiu Stanisława Srokow-skiego (Duchy dzieciństwa, Repatrianci,

Płoną-cy motyl, a zwłaszcza jego tak bliskie miejscom i domyślnym realiom Galopu do Wielkiego Lasu Kuriaty, całkiem już realistyczne, ba, wstrząsają-co naturalistyczne w opisach szaleństw i okru-cieństw ludzkich opowiadania z tomu Niena-wiść, wyd. 2006) czy też opowieść o wojennych, zesłańczo-syberyjskich losach Polaków, oparta na przeżyciach i doświadczeniach własnych au-tora, rzeszowianina Zbigniewa Domino (Sybe-riada polska, wyd. 2005).

*

Motywy autobiograficzne, począwszy od Nie-ba zrównanego z ziemią, stale są rzeczywiście obecne w wierszach, powieściach i opowiada-niach (a i w słuchowiskach także) Czesława Ku-riaty, na co zawsze zresztą zwracali uwagę życz-liwi na ogół od samych początków jego twór-czości krytycy, jak np. po poznańsku rzetelny i dociekliwy komentator współczesnej literatu-ry polskiej, nieżyjący już, Feliks Fornalczyk, któ-ry twierdził wręcz, że autor ten „uzyskuje dobre wyniki wtedy, gdy sięga do własnej biografii”.

I przywoływał na świadków zarówno pierwsze jego zbiory wierszy, jak utwory prozatorskie z Naprawdę już po wojnie i Galopem do Wiel-kiego Lasu na czele, gdzie zresztą znaleźć moż-na ważną autorską deklarację autotematycz-ną, ubraną w kostium narracyjnego wyznania:

„wydaje mi się, że właśnie tamtej, bezsennej nocy stwierdziłem, że mogę sam sobie opo-wiadać, jakbym opowiadał komuś innemu;

ten ktoś inny, doskonale wszystko rozumie.

Przeżywa razem ze mną wszystko to, co ja przeżywałem; ten ktoś inny – ja opowiada-jący sam o sobie”.

Nie ma przesady w stwierdzeniu, że w ca-łej twórczości Czesława Kuriaty mamy do czy-nienia najczęściej z rozpisywaną na „różne gło-sy” i ciągle w nowych, bo stale modernizowa-nych „dekoracjach”, swoistą opowieścią auto-biograficzną, a w każdym bądź razie biografii autora wiele zawdzięczającą. Obecną nie tylko w wierszach z lat 60. i 70. (debiutancki tom Niebo zrównane z ziemią, 1961, W każdą podróż, 1966,

Jeśli miłość nazwać, 1970 czy Miara dłoni, 1977), ale także i w wierszach z późniejszych tomów li-rycznych, jak Wyznania najprostsze (1984), Trój-wyznanie (1996) czy nawet satyryczno-humo-rystycznych Polskich pryszczach (2000), a także w jednym z ostatnich utworów, poetyckim zbiorze Cień, który wchodzi do środka (2003), za-wierającym tytułowy poemat, będący czymś w rodzaju lirycznej epopei o miłości i podsu-mowania własnej dotychczasowej drogi pisar-skiej. Nutą obecną również – co może na pierw-szy rzut oka wydać się zaskakujące – także i we wcześniejszych pomorskich poematach histo-rycznych Kuriaty, opartych na losach konkret-nych postaci i realiach z przeszłości, acz z wy-raźnymi, choć dyskretnymi odniesieniami do problemów zawsze aktualnych ponadczaso-wych (np. cena władzy i ambicji) - Powrót księcia Eryka (1965) i Bogusław X (1980), by już w tym kontekście nie wspomnieć choćby o dość licz-nych w jego dorobku opowiadaniach (obszer-ny wybór Wino pestkowe, 1974), powieściach (takich jak Miłość legendą innych, 1972, czy wo-łyńsko-pomorska w realiach (Naprawdę już po wojnie, 1978) oraz o, rzecz naturalnie jasna, Za-piskach prowincjonalnego pisarza, 1985, mocno przewrotnych w swej wymowie i często auto-ironicznych, związanych wprost z życiorysem autora. Nie brak ich także w spisanej wpraw-dzie nie z bezpośrednich przeżyć i doświad-czeń własnych, a z relacji innych ludzi, którzy przeszli i przeżyli „piekło łagrów”, opowieściach ze zbioru Zorze archangielskie (1998, 2001), któ-re pochwalił sam Jerzy Giedroyć, a także znany reportażysta, „mieszkaniec Sołowek”, Mariusz Wilk („Odnalazłem w powieści nastrój Północy tudzież detale, wskazujące na gruntowną zna-jomość przedmiotu” – pisał w liście do autora).

Prawda to wszystko bezdyskusyjna. Ale też nie należy przy tym ani na moment zapominać, że w utworach Czesława Kuriaty ważna jest nie tyle i nie tylko sprawa obecności własnych, in-dywidualnych, zawsze przecież - jak w przypad-ku każdej biografii - niepowtarzalnych losów jednostkowych, ile przede wszystkim to, że

sta-ją się one jedną wielką – gdy spojrzeć na cały li-teracki dorobek Kuriaty z tego właśnie punktu widzenia – wieloimienną „opowieścią” o trud-nych czasach i losach oraz skomplikowatrud-nych realiach życia przedstawicieli całej przywoływa-nej na kartach jego utworów pewprzywoływa-nej ludzkiej społeczności, której on sam czuje się niezby-walną cząstką. Społeczności, do której przyszły pisarz należał w sposób naturalny, jako dziec-ko wołyńsdziec-ko-kresowej chłopskiej rodziny, i któ-rej współodpowiedzialnym członkiem i przed-stawicielem czuł i czuje się po dzień dzisiejszy.

„Nie przestanę być Ziemi szczerym bratem”

– mówi wprost w jednym z wierszy jako owej społeczności świadomy kronikarz, ktoś pełen poznawczej pasji, a zarazem przepełniony po-trzebą zrozumienia wszelkich złożoności cza-su teraźniejszego - niekoniecznie już tylko hi-storycznych dla młodszego (nawet współcze-snego) czytelnika. Owych nieprostych uwarun-kowań lat wojennych i późniejszej „wędrów-ki ludów” wydziedziczonych z ojcowizny, wraz z wynikającymi stąd rozlicznymi determinan-tami psychologicznych postaw i zachowań lu-dzi, poddawanych radykalnej próbie i koniecz-ności gruntownej przemiany w warunkach no-wych realiów społeczno-politycznych (na ile to było początkowo możliwe do pełnej i nieskażo-nej wymogami określonego czasu i miejsca lite-rackiej artykulacji).

Oczywiście, można by się wdać w tym miej-scu w długi akademicki spór na temat taki oto.

Czy ta postawa Kuriaty jest głównie rezultatem spontanicznej i naturalnej potrzeby, wewnętrz-nego przymusu wyboru takiej a nie innej dro-gi pisarskiej czy też może bardziej wynikała ze zrozumiałych skądinąd chęci nawiązywania do obowiązujących i modnych w literaturze połowy ubiegłego wieku tendencji narracyj-nych (np. świat oglądany oczyma „niewinne-go” dziecka), odwołań do dokonań takich chęt-nie czytywanych wtedy pisarzy światowych, jak na przykład Trumana Capote Inne głosy, in-ne ściany, J. D. Salingera Buszujący w zbożu, oraz do głośnych i szeroko wówczas (w latach

sześć-dziesiątych XX wieku) komentowanych książek polskich autorów, jak Wilhelma Macha Życie du-że i małe, Witolda Zalewskiego Pruski mur, Hen-ryka Worcella Najtrudniejszy język świata, Wan-dy Karczewskiej Wizerunek otwarty, Juliana Ka-walca Tańczący jastrząb, Włodzimierza Odojew-skiego Miejsca nawiedzone... Myślę, że obie te rzeczy są równie ważne. Inspiracje kulturowo--literackie, które niewątpliwie kształtują gusta pisarzy danej epoki, ale i przecież jeszcze bar-dziej może swój udział mają tutaj, jakże istot-ne okoliczności – czysto wewnętrzistot-ne moty-wacje wyboru określonej problematyki i for-malnych sposobów jej ekspresji (co należy już w ostatecznym wymiarze do raczej niedocieczo-nych tajemnic psychologii wszelkiej twórczo-ści...). Żaden pisarz zapewne nie jest i nie może być „samotną wyspą” i chcąc nie chcąc odnosić się musi do tego, co dzieje się w literaturze jego czasu, acz, jeśli nie wnosi od siebie i nie dodaje do tradycji problematyki własnej – niezależnie od czysto literackiej formy, w jaką ją ubiera – z góry skazuje się na wtórność i marginalizację.

*

Pierwszy tom wierszy Kuriaty (a było to nie-mal pół wieku temu), poprzedzony był wstę-pem Juliana Przybosia, współtwórcy awangardy poetyckiej w Polsce, co dla wielu krytyków było powodem kąśliwych uwag o nazbyt daleko po-suniętej fascynacji debiutanta poetyką Przybo-sia i zapożyczeniach stylowych. Dla innych zaś ważniejszy był tutaj sam autentyzm motywów literackich, czerpanych przede wszystkim z ży-ciowych doświadczeń własnych, ekspresja oso-bowości ukształtowanej przez ten a nie innych rodzaj biografii, jak i pragnienie „oddania spra-wiedliwości” wyzwaniom moralnym i cywiliza-cyjnym rodzącej się w bólach teraźniejszości.

Pisał wówczas (1961) trafnie bardzo, sam także poeta, Marian Grześczak, że Kuriata „nie ograni-cza się bowiem do opisywania doznań czysto subiektywnych, ale próbuje również, szczegól-nie w nowych wierszach, wejść w rejony odczuć zbiorowych, społecznych. Traktuje poezję to

ja-ko czuły instrument lirycznych przeżyć, to jaja-ko sondę społeczną”.

Warto też dodać, że z okazji następnych zbio-rów wierszy Kuriaty, takich jak W każdą podróż (1966), Jeśli miłość nazwać (1970), Miara dłoni (1977), Elegie codzienne (1983), nie mówiąc już o wspominanych wyżej pomorskich poema-tach historycznych, coraz mniej pisano o wpły-wach przybosiowskich (i w ogóle awangardo-wych), mocniej natomiast podkreślano samo-dzielność i autentyzm poety, poszerzanie reper-tuaru środków wyrazu oraz pola tematycznych zainteresowań. Autor ten coraz śmielej sięgał po tematy i motywy inne, niż tylko historycz-ne, ale i nowe, współczesne: społeczhistorycz-ne, mora-listyczne, egzystencjalne (w tym nurcie miesz-czą się także jego liryki erotyczne), wprowadza-jąc zarazem tony żartobliwe, nierzadko pełne ironicznego dystansu w podjętym przez siebie dyskursie ze światem. Acz w sprawach zasadni-czych wcale nie rezygnuje z tonacji powagi, jak choćby w wierszu wymownie zatytułowanym

„Rodowód”:

Albo też w wierszu „Ustawy” sprzed dwudzie-stu paru lat, w którym dostrzec można nutkę wręcz profetyczną:

„Najokrutniejsze są takie ustawy, w których człowiek tylko symbolem literą-cyfrą okrytą powagą kurzu z paragrafem na wszystkie choroby z dokładnym znakiem swojej jakości Najokrutniejsze są takie ustawy, W których wiedza o każdym człowieku Jest prawdą już ostateczną”.

Czy też w wierszu-wyznaniu „Credo”, niewol-nym przecież od końcowej nuty tzw. trudnego egzystencjalnego optymizmu:

„Są w nas marzenia wyrzucone przez sztormy Niczym drewno statku do rdzenia zdarte Są w nas ledwo przeczuwalne inne formy Morze spełnienia i mórz na zawsze martwych A jednak między ziemią a burtą

Musi być jakieś jutro”.

Wszystko to stało się znakiem rozpoznaw-czym poetyckiego dorobku Czesława Kuria-ty, znamieniem niewątpliwej indywidualności odbiegającej od sezonowych czy „etapowych”

tendencji i stadnych poetyk. I mimo iż w jego poetyckim dorobku znajdują się wiersze o nie zawsze równej wartości, to większość z nich jest ciągle czytelna i jasna w intencjach, niezależ-na od okoliczności ich powstania. Kuriata nie był nigdy poetą „modnym”, forowanym i lan-sowanym, nie dopisywał się też nigdy do po-koleniowych czy innych układowych „grup na-cisku” (może dlatego, że z racji wieku sytuował się między tzw. „pokoleniem Współczesności”, a tzw. grupą Orientacji Poetyckiej Hybrydy).

Poza tym odległość od owych giełd literackich i ich centrów (autor jak wiadomo od lat jest wierny ziemi koszalińskiej) jest wyborem wła-snym poety, który twórczość poetycką traktuje jako wartość samą w sobie. Ale też nie jest po-etą oderwanym od otaczającej go rzeczywisto-ści, rezygnującym z prób ingerencji w świat po-staw i zachowań ludzkich. Jest akurat odwrot-nie, z tym że Kuriata stara się jak ognia unikać tonacji jednoznacznie plakatowej, jakiej prze-cież nigdy nie brakowało w różnych okresach naszej powojennej poezji.

Negatywną lekcję socrealistycznej twórczo-ści odrobił Czesław Kuriata celująco, jak wielu wówczas debiutujących poetów i prozaików – teraz widać szczególnie wyraźnie jakże to waż-na i niedoceniaważ-na często cezura waż-naszej powo-jennej literatury, czyli czas po październiku 1956 roku - kierując się i zakotwiczając na sta-łe w rozległych stronach tradycji humanistycz-nych, nowych tendencji moralistyczhumanistycz-nych, w re-jonach wyznania egzystencjalnego, niezawod-nych wzorców liryki osobistej. Widać to

najpeł-niej w tomie jego wierszy wybranych przez wy-bitnego poetę Tadeusza Nowaka (tom Wier-sze wybrane, Biblioteka Poetów, LSW, 1984), jak i w jednym z ostatnich zbiorów wierszy - Cień, który wchodzi do środka (2003), co po-twierdza choćby taki oto fragment poetyckiej Glosy do testamentu, z dodanego do głównego poematu cyklu Wierszy jeszcze innych

„Moje książki z pól i lasu, tylko tam będą zrozumiałe –

Dzisiaj w świecie one od dawna doszczętnie znikły –

Może kiedyś wrócą w swej szczerości świata i całe.

Ludzie dojrzą w ich popiele iskry żywe, nawet nikłe.

Tym, którzy mnie zrozumieli, zostawiam chwałę,

Im zapisuję nieliczne chwile we mnie niezwykłe!”

*

Prozatorski dorobek Czesława Kuriaty to tak-że „książki z pól i lasu”, mieszczące się w dobrze ugruntowanych tradycjach naszej prozy psy-chologiczno-obyczajowej. Jako prozaik dość szczęśliwie unika pułapek modnego w polskiej prozie lat 60. tzw. „małego realizmu” (rzeczy-wistość w „zasięgu wyciągniętej ręki”), a spra-wy perypetii i powikłań życiospra-wych bohaterów sytuuje w jasno zarysowanych realiach histo-rycznych i społecznych, związanych najczęściej z powojennymi dziejami narodu, ale bez grom-kiego publicystycznego zadęcia, odwołując się do konkretnych losów indywidualnych i wła-snych przeżyć z dzieciństwa (znamienny jest już sam tytuł jednego ze zbiorów opowiadań – Spowiedź pamięci, 1985), wojennych śladów, urazów i bolesnych ran w psychice i mental-ności ludzkiej, skutków powojennej „wędrów-ki ludów” (osadnictwo na Ziemiach Zachodnich i Północnych), utraty „pierwszej ojczyzny”, tę-sknoty za przeszłością owego chłopskiego

„ra-ju utraconego”, trudu zakorzeniania się plebej-skich przybyszów z Wołynia, często byłych żoł-nierzy wielkiej wojny w nowej i obcej rzeczy-wistości, jak opisów i pierwszych wtajemni-czeń w sprawy dojrzewania i miłości, rozczaro-wań i klęsk osobistych, rzadziej sukcesów. Naj-bardziej charakterystyczny i najtrwalszy w tym względzie dorobek zawarty jest w tomie opo-wiadań Wino pestkowe, będącym wyborem naj-lepszych utworów z wcześniej wydanych zbio-rów: Dziewczyny pod kwiatami (1962), Upomi-nek jubileuszowy (1968), Człowiek z rybą (1971), Miłość legendą innych (1972), wraz z fragmenta-mi powieści Galop do Wielkiego Lasu (1965) oraz powieść Naprawdę już po wojnie, 1979 (tytuł ten to zapewne nawiązanie do głośnego i zekrani-zowanego opowiadania Jerzego Zawieyskiego Prawdziwy koniec wielkiej wojny oraz jego ogól-nego przesłania mówiącego o konieczności ze-rwania z koszmarami i udrękami przeszłości na rzecz teraźniejszości, acz akcja obu utworów to-czy się w skrajnie odmiennych społecznie śro-dowiskach). Trafnie zauważył historyk polskiej literatury współczesnej, Stanisław Burkot, że dla Kuriaty „nie ma powrotu do Arkadii wiejskiego bytowania. Człowiek został wpisany we współ-czesny model cywilizacyjny niejako wbrew so-bie, nie wybierał go, nie miał nawet możliwo-ści wyboru”.

Pokazywanie dylematów i rozterek postaci, wyborów życiowych, dużych często klęsk ży-ciowych i smaków małych zwycięstw, czyli wy-rażanie problemów ludzi określonego czasu i miejsca – wszystko to jest dla autora ważniej-sze, niż przesadna dbałość o wymyślność i ory-ginalność form narracyjnych. A to zjednywało mu więcej uznania zwykłych czytelników, spra-gnionych literatury „o życiu”, niż literackich ko-neserów, łowców artystycznych nowinek. Tych ostatnich (czyli ówczesnych nowinek w prozie) zresztą Kuriata wcale nie unikał w swej prozie, chętnie bowiem posługiwał się nowoczesny-mi technikanowoczesny-mi pisarskinowoczesny-mi, jak na przykład for-mą nawiązującą do stosowanego przez Jamesa Joyce’a tzw. „czystego strumienia

świadomo-ści” (opowiadanie Upominek jubileuszowy), Al-berta Camusa „monologu wypowiedzianego”

(Trapez z kontrafałdą), Michela Butora narracji w drugiej osobie liczby pojedynczej (Tylko na-gana), nie mówiąc już o bardziej już wtedy spo-pularyzowanych w prozie formach pamiętnika czy dziennika (Pamiętnik nauczycielki). Zgadzam się jednakże w pełni ze Stanisławem Burkotem, że formy te, dla posługującego się nimi auto-ra Wina pestkowego, „nie są polem dla popisu”, a przede wszystkim służą pogłębianiu obser-wacji psychologicznej i etycznej.

Dotyczy to także zebranych i zbeletryzowa-nych przez Kuriatę opowieści żyjących jeszcze polskich świadków zsyłek do stalinowskich

ła-Czesław Kuriata obchodził 50-lecie pracy tworczej.

W takim dniu nie mogło za-braknąć okazji do składania autografów przez Jubilata

fot. archiwum KBP

grów - Zorzy archangielskich (1998 i wznawia-nych już kilkakrotnie), gdzie czerpany z auten-tycznych wspomnień uczestników obozowe-go życia opis „zwyczajneobozowe-go” dnia obozowej gehenny polskich Bogu ducha winnych „ze-ków”, przywołuje pamięć o najbardziej znanych wcześniejszych relacjach pamiętnikarskich i li-terackich, autorów polskich (jak Gustaw

grów - Zorzy archangielskich (1998 i wznawia-nych już kilkakrotnie), gdzie czerpany z auten-tycznych wspomnień uczestników obozowe-go życia opis „zwyczajneobozowe-go” dnia obozowej gehenny polskich Bogu ducha winnych „ze-ków”, przywołuje pamięć o najbardziej znanych wcześniejszych relacjach pamiętnikarskich i li-terackich, autorów polskich (jak Gustaw

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2006 (Stron 28-35)