• Nie Znaleziono Wyników

Ma szczegolne prawo do naszych sere Fragmenty pami?tnika

16 pazdziernika 1978 r.

Mam 19 lat. Jestem na imieninach u mojej kolezanki Jadzi. W pewnym momencie jej siostra Julila wchodzi do pokoju z inlor- maejq, ze w radiu slyszata, iz wybrano nowego papieza, ktory jest Polakiem. Nikt z nas nie wierzy. Ja tez jestem pewna, ze to jakas po- mylka. Pami?tam slowa mojej mamy, ktora par? lat wczesniej, gdy

arcybiskup Boleslaw Kominek zostal kardynalem, a ja ucieszona wy- krzykiwalam, ze teraz moze on zostac papiezem, powiedziala: „Nigdy zaden Polak na pewno nie zostanie papiezem. To niemozliwe” . Moja mama nie chodzi do kosciola, ja wychowana przez babci? tak, ale jest ona dia m nie autorytetem. Jej radykalna odpowiedz tak mocno utkn?la mi w pami?ci, ze nie dopuszczam mysli, ze moze byc inaczej.

22 pazdziernika 1978 r.

Inauguracja pontyfikatu. Przez te kilka dni tyle si? dovviedzieli- smy o Karolu W ojtyle, o ktorym wczesniej w ogole nie slyszalam. Jakq ma milq, usmiechni?tq twarz. Jaka niezwykla dum a rodzi si? we mnie. Jak bardzo si? ciesz?, ze patrzqc na niego, widz? twarz mojej zmarlej Babci, ktora mnie wychowala i nie wiedziec kiedy przekazala wartosci chrzescijanskie. Gdzies sobie drzemaly ukryte w sercu, bo swiat wymagal ode mnie, abym Kosciol traktowala jako cz?S<5 zycia mniej waznq, ale... przydatnq (?).

Oglqdamy transm isj? w TV. Kardynal Stefan W yszynski pod- chodzi do Papieza. Skladajq sobie wzajem nie hold. Lzy wzruszenia i radosci naplywajq do oczu, ale ukrywam je. To ten sam rodzaj, jak wowczas, gdy slysz? hymn naszego kraju. Troch? si? ich wstydz?, ale nie um iem ich powstrzym ac. Jeszcze wtedy nie wiem, ze takie lzy b?dq mi towarzyszyc przez wszystkie lata pontyfikatu N aszego Papieza.

Slowa, ktore wtedy uslyszalam: „Nie bojcie si?! Otworzcie drzwi szeroko przed Chrystusem i Jego mocq odkupienia! (...) Nie bojcie si?! Chrystus wie, co zyje w czlowieku (...) On jeden wie!” I jeszcze „Moi ukochani Rodacy: ilekroc otrzymacie blogoslawieristwo z rqk Jana Pawla II, pami?tajcie, ze wyszedl on z posrod was, i ze ma szcze- g61ne praw o do waszych sere i waszych modlitw” . Nie pami?tam, abym wczeSniej czula takq dum? z tego, ze jestem Polkq i katoliczk^, ze mam prawo mowic Nasz Papiez, choc ksi?za troch? zabraniajq, bo to jest papiez wszystkich ludzi.

Czerwiec 1979 r.

Zdalam matur?. Ucz? si? do egzamin6w na studia. Chc? byc peda- gogiem, chc? uczyc dzieci jasnego spojrzenia na swiat, wiary w siebie i w innych ludzi, chc? im pomagac, gdy b?dzie im ci?zko.

Papiez przyjezdza do Polski. Ogl^dam w TV co si? da. Ucalowa- nie polskiej ziemi na lotnisku - przestraszylam si?. Nigdy nie byloby mnie stac na taki szczery gest. Balabym si? osmieszenia. A On jest taki Wielki.

Ucz? si? historii, ktore rnam zdawac. Slysz? slowa: „Nie sposob zrozumiec tego narodu, ktory mial przeszlosc tak wspanial^. ale za- razem tak straszliwie trudnq - bez Chrystusa. (...) I wolam (...) wraz z wami wszystkimi: Niech zstqpiDuch Twoj! Niech zstqpi duch Twoj! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!” . Ciarki przechodzq po plecach. Przeciez nie jest zle; przez 20 lat zycia mialam Babci?, jedzenie, smia- lam si?, chodzilam do szkoly, ktorq bardzo lubilam - przeciez nie jest zle i inaczej byc nie moze.

Czerwiec 1983 r.

Ostatniego maja zdalam egzamin magisterski. Tyle si? przez te lata zdarzylo. Polak na Watykanie stal si? czyms' oczywistym, do czego przywyklam. I pewnie dlatego zrobilam w zyciu tyle bl?dow. Zapominam, ze najwazniejszy jest Chrystus. Zapominam w codzien- noSci o tym, co slyszalam z ust Papieza i o moim wzruszeniu. Papiez - Papiezem, a zycie - zyciem.

Byly prze te lata m om enty, w ktorych mialam „s'wiatlo w duszy” - nie l?kalam si?. Ani 13 maja 1981 r., gdy wszyscy zamarlismy w oczekiwaniu. W ierzylam, ze si? uda. Ani wtedy, gdy wybuchl stan wojenny i zamkni?to uniwersytet. Ani wtedy, gdy na ulicy zatrzymal m nie samochod pelen zomowcow - udalo mi si? wyjsc z opresji tyl­ ko dzi?ki pom ocy Opatrznosci, sama bym tego nie dokonala.

Z drugiej pielgrzymki do Ojczyzny pozostala mi w sercu postawa i mina Papieza w czasie przemowienia gen. Jaruzelskiego. Jak wspa- niale, mqdrze, delikatnie i konsekwentnie potrafi glosic swoje poglq- dy. Ja tego nie umiem. Ale - naucz? si?.

Jedziemy z Jadzi^ do Cz?stochowy. W autokarze spiewamy, atmo- sfera super. Sama mlodziez. W Cz?stochowie stoimy na placu u stop Jasnej Gory. Modlimy si?. Czekamy. Nareszcie jest!

W katechezie dia mlodziezy Ojciec Swi?ty odnosi si? do Apelu Jasnogorskiego. M6wi rowniez: „Bog dal mi wielk^ lask? wielkiej mi- los'ci do mlodziezy”. I w zajem nie!!! Jesli ktos' tak we mnie wierzy, nie mog? go zawies'c.

Spotkanie we Wrodawiu. Po Mszy sw. idziemy ogromnq grupq na hipodrom. Tam czekamy calq noc. Bardzo chc?, aby Ojciec Swi?ty przejezdzal blisko miejsca, gdzie stoimy. Niestety. Jestem za daleko, z innej strony placu. Ale za to slysz?: „Trzeba, abyscie wy, ktorzy znalezliscie si? tu na Dolnym Slqsku, ktorzyscie si? urodzili i wyro- sli, na sladach naszej wielkiej Patronki sw. Jadwigi, matki Piastow, odczytywali niejako na jej kolanach Ewangeli? i abyscie w ten spo- sob umacniali w sobie najgl?bsze podstawy ludzkiej i chrzescijanskiej moralnos'ci, ktora jest zarazem fundamentem kultury narodu i warun- kiem jego rozwoju”.

Odlatuje helikopterem. Przelatuje tuz nade mnq. Wyciqgamy wszyscy wysoko w gor? nasze krzyze, ktore sq przez moment blizej niego. Ten krzyz b?dzie zawsze wisial w moim domu.

Czerwiec 1987 r.

W sierpniu bior? s'lub. Znowu wazne wydarzenie w moim zy­ ciu zbiega si? z wizytq Papieza w Ojczyznie. Jak tu nie patrzec jasno w przyszlosc. W czasie Mszy sw. w Szczecinie Ojciec Swi?ty, jak „na zamowienie”, mowi kazanie poswi?cone rodzinie. „W sposob szczegol- ny pozdrawiam wszystkich malzonkow i rodziny. (...) Malzenstwo - to wspolnota, radosc i rozrywka. (...) Nie ma skuteczniejszej drogi odro- dzenia spoleczeristw, jak ich odrodzenie przez zdrowe rodziny. A rodzi- na, ktora jest pierwszq szkolq cnot spolecznych, potrzebnych wszelkim spoleczenstwom, jest dzis bardzo zagrozona. Wiemy to wszyscy. Jest zagrozona od zewnqtrz i od wewnqtrz. I trzeba, by w tym zagrozeniu, o wlasnym losie mowili, pisali, wypowiadali si? przez filmy czy srodki przekazu spolecznego nie tylko ci, ktorzy - jak twierdzq - majq prawo do zycia, do szcz?scia i samorealizacji, ale takze ofiary tego obwarowa- nego prawami egoizmu. Trzeba, by mowily o tym zdradzone, opuszczo- ne i porzucone zony, by mowili porzuceni m?zowie. By mowily o tym pozbawione prawdziwej milosci, ranione u poczqtku zycia w swej oso- bowosci i skazane na duchowe kalectwo dzieci, dzieci oddane ustawo- wo instytucjom zast?pczym - ale... jaki Dom Dziecka moze zastqpic prawdziwq rodzin??” U progu mojego nowego etapu zycia - jakie waz­ ne slowa. Przeciez ja tez jestem z takiej rodziny, w ktorej byl alkohol, rozwod. Na wlasnej skorze odczulam, ze jestem przez niektorych trak- towana jak „gorsza”. Zrobi? wszystko, aby mojej rodzinie si? udalo...

Powiązane dokumenty