• Nie Znaleziono Wyników

Mobilizowal do modlitwy i do dzialania

Cale moje zycie przebiegalo w cieniu Jana Pawla II, ja i moi r6- wiesnicy zaczynamy byc nawet nazywani pokoleniem Jana Pawla II. 2 kwietnia 2005 r. cos si? skonczylo, nie tylko dia mlodych, czy dia Polakow, ale dia calego Kosciola i swiata; cos tez si? zacz?lo.

To zdumiewajqce, jak wiele sere zostalo poruszonych. Co mnie najbardziej zdumiewalo na tych „zbiorowych” modlitwach to cisza 300-500 tys. ludzi, pol Wroclawia: ludzie potrafili stac i modlic si? w skupieniu. Nawet gdy papiez przyjezdzal do Polski, to nigdy tak nie bylo, bo zawsze cos' tam krzyczeli. spiewali i o cisz? bylo trudno. Tym razem bardziej niz kiedykolwiek moglam wyczuc pokoj i to, ze jeden dia drugiego jest bratem i ze chcemy nawzajem dia siebie do­

bra. Poczulam, jak jestesmy jednq wielkq rodzinq, jako Kosciol i jako ludzkos'c, bo ten moment historii poruszyl caly swiat.

Po chwilach emoeji nadszedl moment refleksji. Co nam pozosta- wil? Czego nauczyl? Jak mozemy kontynuowac gloszenie Slowa? Mysi?, ze dia wielu ludzi mogl byc to moment ockni?cia. Przynaj- mniej w ^rodowisku mlodych, w ktorym si? obracam, moglam zauwa- zyc naply w jakiejs wielkiej odpowiedzialnosci za caly Kosciol i za po- szczeg61nych ludzi. Mysi?, ze bardzo prawdziwa dia wielu, nie tylko mojego pokolenia, jest wypowiedz ojca Jana Gory, dominikanina, ze „teraz, bez Ojca, to on b?dzie musial w koricu dorosnqc”.

Ojciec Swi?ty byl calym sobq dia mlodych i zawsze z mlodymi. Zastanawialam si?, na czym polega ten fenomen, ze w dzisiejszych cza- sach, gdy 6wiat ma do zaoferowania mlodym ludziom tyle „atrakcji’ , kolorowych swiatel i propozycji, oni skupiali si? wokol Niego i to Jego chcieli sluchac, dia Niego chcieli spiewac i z Nim byc. Mysi?, ze bylo to odpowiadanie milosciq na milosc, przyciqganie si? mlodosciq serca.

W swoim or?dziu do mlodziezy napisal: „Papiez mysli o Was i kocha Was, ogarnia Was codziennie serdecznq pami?ci<| i towarzy- szy Wam modlitwq, ufa Wam i liezy na was, na wasze chrzescijanskie zaangazowanie i wspolprac? z dzielem Ewangelii”. On nas kochal, ufal, ale i stawial konkretne zadania. Byl wymagajqcym wychowaw- cq, mobilizowal do modlitwy i do dzialania.

Podczas swojej pielgrzymki do Polski w 1997 r. mowil: „Miej- cie odwag? podejmowac nowe zadania, jakie Pan Bog stawia przed nami — sq na miar? kazdego z nas, nie przekraczajq naszych mozliwo- sci. Bog umacnia nas, a to umocnienie to kontakt z zywym Bogiem . A takze: „Nie bojeie si? dawac swiadectwa, nie l?kajcie si? s'wi?tosci. Wymagajcie od siebie, chocby inni od Was nie wymagali’ .

Pokazywal, ze to, co nas kosztuje, co wymaga wysilku - ma war­ tosc i to wlas'nie jest najcenniejsze.

W ielokrotnie zastanawiamy si?, czy warto d z tf b y c uczciwym, sprawiedliwym, wiemym, serdecznym, gdy wokol nas tak trudno zna- lezc ludzi zyjqcych tymi wartosciami. Jednak „kazde male codzienne zwyci?stwo to przejaw dojrzalosci i odpowiedzialnos'ci za siebie oraz innych. Swiadomosc celu w tym przypadku to odpowiedz: Tak, war­ to! Na tym polega budowanie Krolestwa Bozego wokol siebie”.

Bardzo trafione i bardzo na czasie wydajq si? slowa wypowiedzia- ne praw ie dwadzies'cia lat temu w Taize, we wsp61nocie braci, ktorzy tydzien po tygodniu przyjmujq u siebie mlodych. „Nie zadowalajcie si? biernq krytykq czy czekaniem na to, ze ludzie albo instytucje stanq si? lepsze. Idzcie do swoich paralii, duszpasterstw, r6znych ruchow i wspolnot, niescie im cierpliwie sil? waszej mlodoSci i talenty, ktore otrzym aliscie” .

Jan Pawel II nie godzil si? na p61Srodki, wymagal od siebie, za- ch?cal innych do przekraczania swoich slabosci, do stawania do walki o lepsze ze sobq samym, do nieustannego zgl?biania tajemnicy nasze- go powolania. Wielu mlodych uczestniczqcych w spotkaniach ledni- ckich, za swojq dewiz? przyj?lo slowa z 1997 r.: „Bqdzcie wytrwali. Nie wystarczy przekroczyd pr6g, trzeba i£c w glqb!”

Ze szczegolnym szacunkiem Jan Pawel II podchodzil do osoby: „osoba ludzka jest takim dobrem (...), ktore nie moze by6 traktowane jak przedm iot uzycia, a wlasxiwe i pelnowartosciowe odniesienie do

niej stanowi tylko miloSc” .

Personalistyczna koncepcja czlowieka towarzyszyla Janowi Pa- wlowi II przez caly jego pontyfikat. Przypominal on Ko^ciolowi, ze jego centralnym zadaniem jest „u.<wiadomienie sobie i innym, nie- naruszalnej godnosci kazdej osoby ludzkiej” (Christifidelis laici, 37). GodnoSc ludzkiej osoby nie ma ceny, nie wolno jej zbrukac i dzialac przeciw niej, niezaleznie od trudnos'ci.

Jan Pawel II glosil nieustannie wartos'd osoby ludzkiej i doma- gal si? poszanowania wszystkich jej praw. Ze szczegolnq mocq wolal w Evangelium vitae o poszanowanie prawa do zycia od jego pocz?cia, az do naturalnej Smierci. „Szanuj, brori, miluj zycie i sluz zyciu - kazde- mu zyciu ludzkiemu”. Tracqc wrazliwo^c na Boga, traci si? wrazliwoSc na czlowieka. Jednoczesnie ciqgle lamanie prawa Bozego, zwlaszcza w dziedzinie poszanowania zycia ludzkiego, prowadzi do oslabienia wi?zi z Bogiem. Czlowiek zaczyna zyc i post?powac tak, „jakby Bog

nie istniat”. Prawo do zycia jest lamane w momentach najbardziej zna- czqcych dia czlowieka, to jest przy narodzinach i przy smierci.

Nigdy nie us'cisn?lam jego dloni, ktorq blogoslawil miliony, nigdy tez nie skierowal do mnie bezposrednio swoich slow, ale czulam, ze zawsze byl blisko mnie, choc nie zawsze o tym mys'lalam, a teraz wi- dz?, ze jego slowa, a takze s'wiadectwo zycia (i smierci) wyznaczylo dia mnie drog?. Mys'l?, ze to dzi?ki jego zdolnosci sluchania kazdego czlowieka, zarowno glow paristwa, jak i umierajqcych w leprozorium w Kalkucie, kazdy mogl czuc, ze papiez jest dia niego.

Nie tylko pisma i wypowiedzi Ojca Swi?tego sq wazne, rownie wazny i wielce wymowny jest przyklad zycia, cierpienia i smierci.

Verba volant, exempla trahunt - slowa ulatujq, przyklady pociqga- jq. Dzisiaj przyklad osobisty jest wazniejszy niz kiedykolwiek, mlodzi ludzie patrzq na swoich rodzic6w, wychowawcow i w nich starajq si? dojrzec jasny kierunek post?powania wsrod nielatwych drog wspol- czesnego s'wiata.

To, ze Papiez byl dia kazdego bez wyjqtku, pi?knie pokazujq jego spotkania z ludzmi. Wsrod wielu tysi?cy takich spotkan, bardzo utkwila mi w pami?ci rozmowa, a raczej wysluchanie gornika z Ame- ryki Laciriskiej, ktory dzielil si? ci?zkq sytuacjq swoich rodak6w. Na koniec na znak solidamosci z nimi Ojciec Swi?ty przyjql i zalozyl na chwil? kask, ktory byl symbolem ich niedoli.

Mielis'my okazj? wiele razy obserwowac spotkania, z ktorych przenikala ogromna wrazliwosc Ojca Swi?tego oraz zrozumienie i so- lidamo^d z kazdym czlowiekiem. Jego spontaniczne reakcje milosci, zyczliwosci, zadumy, wspolczucia - wedlug wskazania: smiej si? ze smiejqcymi, placz z placzqcymi - umial byc z kazdym.

To, co uderza w swiadectwie zycia Ojca Swi?tego, to prostota i naturalno^c. Choc byl glowq Kosciola i paristwa, jego zycie prze- biegalo bez splendoru i fanfar. Nie zasiadal na tronie, nie pozwolil si? nosic, nie posiadal nic na wlasnosc. Odchodzqc pozostawil Testament, po ktorym jeszcze przed opublikowaniem spodziewano si?, ze b?dzie niezwykly, a byl prosty, szczery i zwyczajny.

Jan Pawel II byl czlowiekiem sluzby. Mysi?, ze bardzo dobrze od- zwierciedlal zaleznosc - im kto wyzej stoi, komu wi?cej powierzono, tym wi?cej ma pracy i wi?cej si? od niego wymaga. Gdy tymczasem swiat wspolczesny cz?sto pokazuje nam rzecz odwrotnq — im bardziej

czlowiek awansuje, tym bardziej zwalnia si? z ©dpowiedzialnosci i powierzonej mu pracy.

Bardzo przejmujqce i gl?bokie bylo jego swiadectwo milosci mi- losiemej, unaocznienie tej wielkiej milosci i r?ki przebaczenia, kto- rq wyciqga do nas nieustannie Bog Ojciec. MySl? tu o odwiedzinach w wi?zieniu u Ali Agcy, czlowieka. ktory targngl si? na Jego zycie. Wielu do dzis nie moze tego pojqc i juz dawno w swoich mySlach, slo- wach, opiniach skazalo zamachowca na pot?pienie. A Ojciec Swi?ty idzie i pochyla si? nad nim, pr6buje doszukac si? dobra i nawet moze nie dlatego, aby co i zmienic, obudzic w tym czlowieku, ale po prostu dlatego, aby i£d za Chrystusem.

W edlug Jana Pawla II w wychowaniu chodzi bowiem o to, aby czlow iek stawal si? coraz bardziej czlow iekiem - o to, aby bardziej „byl”, a nie tylko wi?cej „mial” - aby wi?c poprzez wszystko, co „ma” , co „posiada”, umial bardziej i pelniej byd czlow iekiem , tzn. aby rowniez umial bardziej „byd” nie tylko z „drugim i” , lecz takze i „dla drugich” .

W ostatnich swoich dniach niewiele treSci wypowiadal slowami, ale jak wiele zawieraly w sobie te jego ostatnie nieme rekolekcje. To wielkie Swiadectwo Smierci. kt6re wybrzmialo w tych dniach ciszq w Swiecie, ktory nie chce slyszec o Smierci i spycha jq na margines. W tych dniach patrzyliSmy na papieza, kt6ry caly czas wskazywal na Chrystusa i powoli zanurzal nas w tajemnic? Jego Smierci i zmartwych- wstania. Oczy calego Swiata zwr6cone byly na Stolic? Piotrowq, ale on nie pozostawial nam wqtpliwoSci, gdzie powinniSmy patrzed i szukac, nawet w momencie najwi?kszego cierpienia, samotnos'ci i w obliczu Smierci wskazuje na Chrystusa. Pokazal mi, jak zycie moze byd pi?k- ne, jeSli powierzymy je calkowicie Chrystusowi. Na poczqtku ponty- fikatu, z placu iw . Piotra wolal: „Nie l?kajcie si?. Otworzcie na oSciez drzwi Chrystusowi” ! Do nas nalezy teraz otworzyd szeroko drzwi dia Tego, kt6ry jest Bram^.

Ciesz? si? i jestem dumna, ze moglam zyd w jego czasach i byc „pokoleniem Jana Pawla II”.

To, co szczeg61nie staram si? brad za przyklad, to jego wiemoSc prawdzie i sluzba dobru. Potrafil wydobywac dobro z miejsc, z ludzi, w kt6rych moglyby byc chocby jego zalqzki, szukal dobra we wszyst- kich ludziach. Byl przykladem wiernoSci - nie planowal, ze kiedys

zostanie papiezem, ze ma byc moze wielkq misj? do wypctnienia, po prostu, na co dzieri staral si? byc dobrym chrzescijaninem, dzieri po dniu, az do ostatniego Arnen.

Elzbieta Bogusz

Uczyl odpowiedzialnej milosci

Powiązane dokumenty