• Nie Znaleziono Wyników

Zalezalo mu, aby czlowiek byl bardziej czlowiekiem „Byc czlowiekiem sumienia to znaczy przede wszystkim w kazdej

sytuacji swojego sumienia sluchac i jego glosu w sobie nie zagluszad, choc jest on nieraz trudny i wymagajqcy; to znaczy angazowad si? w dobro i pomnazac je w sobie i wok61 siebie, a takze nie godzic si? nigdy na zlo, w mySl slbw Sw. Pawla: «Nie daj si? zwyci?zyc zlu, ale zlo dobrem zwyci?zaj» (Rz 12, 21). Byc czlowiekiem sumienia, tzn. wymagac od siebie, podnosic si? z wlasnych upadk6w, ciqgle na nowo si? nawracac. Byc czlowiekiem sumienia tzn. angazowac si? w

budo-wanie Krolestwa Bozego: krolestwa prawdy i zycia, sprawiedliwosci, milosci i pokoju w naszych rodzinach, w spolecznosciach, w ktorych zyjemy, i w calej Ojczyznie, tzn. takze podejmowac odwaznie odpo- wiedzialnosc za sprawy publiczne; troszczyc si? o dobro wspolne, nie zamykac oczu na biedy i potrzeby bliznich, w duchu ewangelicznej solidarnos'ci: «Jeden drugiego brzemiona noscie» (Ga 6, 2)”.

Tymi slowami zwracal si? do nas Jan Pawel II, jeden z najwi?k- szych autorytetow naszych czasow. Nauczyciel, wychowawca, ktory wlasnym zyciem, swym przykladem pociqgnql miliony do krucjaty przeciwko niesprawiedliwosci i represjom. Czlowiek, ktory pozosta- wil nam drogowskazy, pokazal jak zyc.

Swojq charyzm? budowal na prostocie, bezposredniosci, przyst?p- nosci i tytanicznej pracy. On tak jak Chrystus pragnql przemieniac Bozq milosciq kazdego czlowieka. Mowil, iz tylko w ten sposob ob- licze ziemi moze stac si? bardziej Boze i bardziej ludzkie. „Nie l?kaj- cie si?!” - te slowa jako glowne przeslanie Papiez powtarzal przez wszystkie lata swojego pontyfikatu. Nie l?kajcie si?, bo Chrystus was kocha, a milosc wszystko zwyci?za.

Jan Pawel II byl i pozostanie nie tylko nauczycielem, lecz takze s'wiadkiem prawdy, ze w pelni zyjq tylko Ci ludzie, ktorzy kochajq. Pozostali budujq cywilizacj? smierci. Wypowiadajqc te slowa, obu- dzil w ludziach nadziej? i wiar? w siebie samych. Nie tylko w tekstach swoich encyklik i homilii, ale osobistym zaangazowaniem dawal swia- dectwo milosci do Boga i ludzi. Wielokrotnie spotykal Matk? Teres? z Kalkuty, pracujqcq posrod tr?dowatych. Wspieral Jq moralnie i mate- rialnie. Podczas wi?kszosci swoich pielgrzymek odwiedzal lub podej- mowal chorych i niepelnosprawnych. W wielu krajach, w tym takze w Polsce, znajdujc) si? szpitale Jego imienia, a w nich nowoczesna apa- ratura ufundowana przez Ojca Swi?tego. On kochal kazdego czlowieka bez wzgl?du na wiar? i kolor skory. Jak nikt inny rozumial problemy ludzkosci - n?dzy, bezrobocia, braku wolnosci, ponizenia, cierpienia w wyniku chorob, opuszczenia i zapomnienia. Mowil: ,JSfie zatwar- dzajmy sere, gdy slyszymy «krzyk biednych». Starajmy si? uslyszec to wolanie. Starajmy si? tak post?powac i tak zyc, by nikomu w naszej Ojczyznie nie brakowaio dachu nad glowq i chleba na stole, by nikt nie czul si? samotny, pozostawiony bez opieki”. Nawolywal do ludzkiej solidarnosci i czynienia dobra.

M owil takze. iz milosciq jest przebaczenie i pokazal nam, jak przebaczac, kiedy odwiedzaj^c w wi?zicniu swojego niedoszlego za- bojc? zadziwil swiat slowami „modl? si? za brata, ktory mnie zranil, a ktoremu szczerze przebaczam”.

Byl niebywale skromny. Nie zwracal uwagi na sprawy material- ne. Uwazal, iz sq to dobra przemijaj^ce, a osoba ludzka wazniejsza jest od rzeczy. Byl takze milosnikiem przyrody, ktory szczerze ko- chal gory. Kiedy mieszkal w Polsce w?drowal po Beskidach i Tatrach, w W atykanie, gdy tylko mogl, wyprawial si? w Alpy. W nich szukal odpoczynku, spokoju i natchnienia.

W iele od siebie wymagal. W czasie swojego pontyfikatu odbyl 104 pielgrzym ki do roznych kraj6w Swiata. Gruntownie si? do nich przygotow yw al. Uczyl si? egzotycznych j?zyk6w, choc m6wil po wlosku, angielsku, francusku, hiszparisku, niem iecku i rosyjsku. Jako jeden z pierwszych zobaczyl potrzeb? zjednoczenia Europy. Staral si? takze zacierac podzialy m i?dzy roznym i odlam am i chrzes- cijaristwa, a przede wszystkim potrafil dostrzegac to, co r6zne religie lqczy. N aw olyw al do pokoju, m ilosci blizniego i pojednania ludzi roznych wyznari. Smialo wychodzil naprzeciw nowym wyzwaniom . Nigdy nie poddaw al si? zadnym obowiqzujqcym m odom intelektu- alnym. W yst?pow al przeciw trendom i roznym aspektom nowoczes- nego spoleczeristwa. Chodzi tu m.in. o wolno^d seksualnq, hom osek- sualizm i aborcj?.

Nawi^zywal wspanialy kontakt z mlodziezy. Doskonale rozumial dramatyczne problemy ludzi mlodych we wsp6lczesnym swiecie, ale byl tez wobec nich bardzo wymagajqcy. M6wil do nich: „Nie wpisujcie w projekt W aszego zycia tresci znieksztalconej, zubozalej i zafalszo- wanej: milosc «wsp61weseli si? z prawdq». Szukajcie tej prawdy tam, gdzie ona rzeczywi&ie si? znajduje! Je.<li trzeba, bqdzcie zdecydowa- ni i&5 pod prqd obiegowych poglqd6w i rozpropagowanych hasel! Nie l?kajcie si? Milosci, kt6ra stawia czlowiekowi wymagania. Te wyma- gania - tak jak znajdujecie je w stalym nauczaniu Kosciola - wlasnie Scj zdolne uczynid Waszq milosc - prawdziwq milo&iq” . „Kosci6l i ludzkosc zawierza Wam wielkq spraw? tej milosci, na kt6rej opiera si? malzeristwo - rodzina: przyszlosc. Ufa, ze potralicie jq odrodzic. Ufa, ze potralicie jq uczynic pi?kn4: po ludzku i po chrze&ijarisku pi?knq. Po ludzku i po chrzescijansku wiclkij. dojrzalq i odpowiedzialnq”.

W licznych or?dziach, dokumentach, przemowieniach oraz spotka- niach z mlodziezy mowil takze o obovviq/kach rodzicow, nauczycieli, instytucji koscielnych i paristwowych. Wskazywal, ze istnieje wiel- ka potrzeba odklamania naszego zycia w roznych zakresach. Trzeba przywrocic cnot? prawdomownosci, aby ona ksztaltowala zycie ro­ dzin, spoieczenstwa. Dia Papieza symbolem prawdy jest Ewangelia. Apelujqc o prawd?, mowi do nas, abysmy nauczyli si? nazywac biale bialym, a czarne czamym, zlo zlem, a dobro dobrem. Czlowiek jest sobq poprzez wewn?trznq prawd?, to prawda sumienia, odbita w jego czynach. Za klamstwo uwaza ka/.dq form? wyrazajqcq brak, odrzuce- nie, czy wzgard? prawdy, a takze informacj? niepelnq lub znieksztal- conq. M lodziez przewaznie klamie ze strachu przed karq, ktora moze jq spotkac za jakies' popelnione „przest?pstwa” wzgl?dem rodzicow, rowiesnik6w i nauczycieli. Klamie, bo si? boi, nie ma odwagi, by po- wiedziec prawd?, uzasadnic, dlaczego postqpila inaczej. Wychowaw- ca, nauczyciel powinien dac szans? wytlumaczenia si?, nagradzac od- wag? przyznania si?, ale nie tolerowac klamstwa. Mlody czlowiek, gdy stwierdza, ze nie ponosi konsekwencji za klamstwo, oklamuje potem jako dorosly. Dochodzi do przekonania, ze wygodniej jest dia niego samego klamac i zaczyna wlasnq drog? stawiac wyzej od Boga, ktory klamad zabrania.

Jan Paw el II przypom ina wychowujqcym i samej m lodzie­ zy, iz praw da je s t wartosci^, jest zadaniem wychowawczym , od kt6rego nie m oze si? uchylic. Odpowiedzialnosc za wychowanie w praw dzie, je st zatem wyzw aniem dia rodzicow, nauczycieli i wy- chow aw c6w.

Ojciec 5>wi?ty podkresla takze, iz wychowanie - sluzy w szczegol- nym tego slowa znaczeniu „uczlowieczeniu” czlowieka. Wychowanie ma wprowadzic czlowieka w swiat podstawowych wartosci, ktorymi Scj: wolnosc, odpowiedzialnosc i milosc. Wychowanie do wolnosci jest jednoczesnie wychowaniem do odpowiedzialnosci, umozliwie- niem osobie ludzkiej odpowiedzialnego dzialania. Byc wolnym, to znaczy „umiec uzywac swej wolnosci w prawdzie” — byc „prawdzi- wie” wolnym. Byd prawdziwie wolnym - to nie znaczy, stanowczo nie znaczy: czynic wszystko, co mi si? podoba, na co mam ochot?. Wolnosd zawiera w sobie kryterium prawdy, dyscyplin? prawdy. Bez tego nie jest prawdziwq wolnosci^. Jest zaklamaniem wolnosci. Byc

prawdzivvie wolnym - to znaczy: byc czlowiekiem prawego sumienia, byc odpowiedzialnym , byc czlowiekiem „dla drugich”.

W edtug Jana Pawla II w wychowaniu chodzi bowiem o to, aby czlow iek staw al si? bardziej czlow iekiem - o to, aby bardziej „byl”. a nie tylko wi?cej „mial” - aby wi?c poprzez w szystko, co „ma”, co „posiada”, umial bardziej i pelniej byc czlow iekiem . to znaczy aby row niez umial bardziej „byc” nie tylko z „drugim i”, lecz takze i „dla drugich” .

Jan Pawel II od pierwszych chwil swojego pontyfikatu bierze, tak­ ze w obron? czlowieka zagrozonego. Glosi nieustannie wartos'c osoby ludzkiej i dom aga si? poszanowania prawa do zycia od poczqtku az do naturalnej smierci. Nieustannie wypelnia t? misj?, wykorzystujqc podroze, spotkania, audiencje, or?dzia kierowane do osob, instytucji, stowarzyszen. Ten program Ojciec Swi?ty realizuje przez wszystkie lata swojego papieskiego poslugiwania. Swiadczq o tym liczne prze- m owienia i dokumenty, wsrod ktorych nalezy zwr6cic uwag? na en- cyklik? Evangelium vitae, poswi?con^ wartos'ci i nienaruszalnosci zy­ cia. Jest apelem skierowanym do wszystkich i kazdego: „szanuj, brori, miluj zycie, sluz zyciu - kazdemu zyciu ludzkiemu”. „Bezpo£rednie przerywanie ciqzy, to znaczy zamierzone jako cel czy jako ,<rodek, jest zawsze powaznym nieladem moralnym, gdyz jest dobrowolnym zabojstwem niewinnej istoty ludzkiej. Zadna okoliczno^c, zaden cel, zadne prawo na swiecie nigdy nie b?dq mogly uczynic godziwym aktu, ktory sam w sobie jest niegodziwy, poniewaz sprzeciwia si? Pra- wu Bozemu, zapisanemu w sercu kazdego czlowieka, poznawalnemu przez sam rozum i gloszonemu przez K.os'ciol”.

Zycie czlowieka jest darem Boga, Jego obrazem i odbiciem. Bog jest jedynym Panem tego zycia. Jest ono swi?te, godne najwyzszego szacunku i najwyzszej opieki.

Potrzebna jest zatem powszechna m obilizacja sumien i wspolny wysilek etyczny, aby wprowadzic w czyn wielk;j strategi? obrony zycia. W yzwanie, do ktorego wzywa nas Papiez jest trudne i tylko wspolpraca wszystkich, ktorzy wierzq w wartosc zycia, pozwoli unik- nijc kl?ski cywilizacji i jej nieobliczalnych konsekwencji.

Takze w ostatnich dniach swojego zycia Jan Pawel II wskazuje nam drog?. Pokazuje, ze cierpienie i smierc to nierozlqczne elementy ludzkiego zycia, ze byc czlowiekiem to znaczy takze cierpiec i

umie-rac. Poucza nas, ze cierpienie znoszone w pokorze i milosci moze pro­ wadzic do odkupienia. Przypomina nam, ze na tym s'wiecie wszyscy jestes'my pielgrzymami, dlatego przez cale zycie trzeba godnie przy- gotowywac si? na ten ostatni moment.

Jan Pawel II byl czlowiekiem niezwyklym. Z niezlomnym upo- rem bronil godnos'ci ludzkiego zycia. Byl zawsze przeciw wojnie, przemocy, krzywdzie, wyst?powal w obronie najslabszych. Mowil w imieniu tych, o ktorych wolny swiat wolal zbyt wiele nie wiedziec. Glosil prawa czlowieka, uczyl nas wiary i milosci. Ostrzegal przed pychq przekonania o wszechmocy czlowieka, ktory probuje zyc jakby Boga nie bylo. Ojciec Swi?ty byl wielkim nauczycielem, wychowaw- c^ calego pokolenia. Poci^gn^l przykladem wlasnego zycia miliony. Wyznaczal drog? do prawdy, jednosci, milosci. Potrafil pokazac nam dobro w nas samych, rozbudzic je i wydobyc na zewnqtrz. Odwoly- wal si? do naszych sumieri i apelowal, aby ich nie zagluszac. Doda- wal otuchy, wiary i nadziei. Byl i pozostanie niesmiertelny nie tylko w chrzeScijariskim rozumieniu wiecznego zycia, lecz takze sile swoje- go przeslania - nauce Chrystusa.

Najwazniejsze jest jednak to, abysmy Jego slowa, Jego nauk?, umieli realizowac w zyciu, bysmy o niej nie zapomnieli, by byla nasz^ studnii}, z ktorej b?dziemy czerpac, po to, aby stawac si? lepszymi, by wejs'c na lepsz^ drog? zycia, ktorq mamy jeszcze do przebycia.

Edyta Leszczynska

U ka za l n o w y sposdb p a trze n ia n a czlo w ieka

Karol Wojtyla na Soborze Watykariskim II ukazal nowy sposob pa­ trzenia na czlowieka. Wypowiedzial on wowczas znamienne slowa, ze „czlowiek jest pierwszq i podstawowq drogq Kosciola”, wskazujqc tym samym na koniecznosc skoncentrowania si? na osobie ludzkiej oraz tym wszystkim, co jej dotyczy, co si? z ni<} wiqze. Ten gl?boki personalizm Karola Wojtyly, wowczas kardynala, zostal bardzo szybko dostrzezony przez wielu, a na przestrzeni prawie dwudziestosiedmioletniego ponty- fikatu „wyplyn4l na gl?bi?” . Jan Pawel II nazywany jest papiezem

hu-manistq i jest to trafne okres'lenie, gdyz w jego nauczaniu jiastqpil zwrot ku czlowiekowi, ktorego sprawy byly mu zawsze bardzo bliskie.

Personalizm papieza zakorzeniony byl w najdoskonalszej Osobie - Osobie boskiej. Ojciec Swi?ty pragnql byc i byl najwierniejszym uczniem Tego, ktory z milosci oddal za nas zycie - Jezusa Chrystu- sa. Jednoczesnie stal si? On dia wielu nauczycielem, wychowawcq, glownie dia tych, ktorzy bardzo poszukujq wzorcow do nasladowania, dia mlodych ludzi. Przyjmujqc na swoje barki „caly KoSciol”, przyjql zarazem mi?dzy wieloma innymi wyzwaniami to szczegolne do bycia Ojcem, a co za tym idzie takze wychowawcq.

Ukazujqc w niniejszej pracy jednq z wielu funkcji (choc kardy- nalnq) namiestnika Kosciola, jakq jest wychowywanie, opr? si? na relacji Jana Pawla II do mlodziezy. Zaczn? od kwestii wedlug mnie fundamentalnej, a mianowicie: Papiez nigdy nie usilowal wychowy- wac mlodych, korzystajqc z tego, kim jest (zwierzchnik Kos'ciola), ale przez to, jaki jest, zatem najpierw swojq postawq pelnq milosci do kazdego czlowieka, ufajqcq w obecnosc dobra nawet w najgorszym oprawcy, nigdy nie oskarzajqcq i nie pot?piajqc3 czlowieka, lecz jeSli juz, to jego czyny. To mqdre podejScie do mlodego, cz?sto niepokor- nego zagubionego czlowieka, zaowocowalo pozytywnym odzewem, a jednoczesnie ukazalo dwie drogi dzialania dia wychowawcy, kt6ry- mi Jan Pawel II swiadomie podqzal. Po pierwsze: byc prawdziwym, autentycznym tzn. zyc i post?powac wedlug tych wartosci, kt6re si? glosi. Po drugie: ukazywac podstawowy wymiar miloSci - bezintere- sowny, braterski, ktoremu na imi? caritas, jak r6wniez zyc i Swiadczyc o tej milos'ci. Przez niq odkrywac innym prawdziwe oblicze Boga.

Papiez zwracal si? do mlodziezy jako Ojciec i takq relacj? z nimi nawiqzal, formujqc sumienia i wychowujqc tak, jak czyni to dobry ojciec wzgl?dem swoich dzieci. Zawsze traktowal mlodych jako da- nych mu przez Boga, a jednoczesnie zadanych. Tym samym stawal si? szczegolnie odpowiedzialny za ich rozwoj. Jednakze niczego nigdy nie narzucal, ale ukazywal altematyw?, innq drog?, inny spos6b zy­ cia, zach?cal mlodziez do podejmowania radykalnych wybor6w - do pojScia za Chrystusem, ktory jako jedyny „ma slowa zycia wieczne- go”. Wielokrotnie powtarzal mlodym, ze w swojej w?drowce zycia „muszq isc pod prqd”, nie mogq ulegac trendom lansowanym przez swiat, w ktorym wartos'c czlowieka zalezy od jego wyksztalcenia,

do-brej pracy i dorobku materialnego, pozycji spolecznej. Chcial uwraz- liwic mlode serca na najwyzsz^ i niezbywalnq wartosc, jakq czlowiek otrzymal od Chrystusa, na godnosc naleznq kazdej osobie, z ktorej wyplywa szacunek. Ojciec Swi?ty wzywal do nieustannego rozwoju swojego czlowieczenstwa. Polecil mlodym, aby „nie przestawali od siebie wymagac, nawet gdyby inni od nich nie wymagali”, daj^c tym samym wyraz swojemu zatroskaniu o ich dorastanie i samoksztalto- wanie, ktore jest trudne dia mlodego czlowieka, bo wymaga od niego dyscypliny umyslu i woli.

Pokolenie Jana Pawla II bylo wychowywane przede wszystkim do milos'ci, o niej papiez wiele mowil i w jej s'wietle uczyl patrzec na innego czlowieka. Widzial, jak bardzo spragnieni sq jej mlodzi ludzie i dlatego latwo bywaj^ zwodzeni przez wspolczesny swiat, oferuj^cy jedynie jej namiastk?. Nawet w takich sytuacjach Ojciec Swifty nie mowil zle o mlodziezy i nie ocenial jej, ale okazywal zrozumienie, wyrazajgc swojq pewnos'c, ze w „gl?bi serca pragnq oni czystej, pifk- nej i prawdziwej milosci”.

Jan Pawel II byl i jest dia mnie wzorem wychowawcy przede wszystkim dlatego, ze wychowywal on mlodych dia dobra ich sa- mych i dia Chrystusa. Post?powal tak, jak Jego Mistrz wedlug slow z ksi?gi Izajasza: „nie zlamie galejzki nadlamanej i nie zagasi knotka 0 niklym plomyku...” . Wskazal, ze chc^c nawi^zac dialog z drugim czlowiekiem, trzeba otworzyc przed nim swoje serce, wysluchac go 1 pozostaj^c jednoczesnie sob^ - zrozumiec. Postaw^ peln^ pokory uzmyslowil, ze czyni to wszystko na chwal? Pana, a nie dia swojej wlasnej, dlatego tez widzialne i liczne byly i s^ owoce tej pedagogicz- nej poslugi W ielkiego Papieza.

Wioletta Dzifcielska

S z e d l p o d p rq d , nie g o d zq c si$ n a k o m p ro m isy i n ie rela tyw izu jq c p ra w d y B o ze j

Jan Pawel II - osoba szczegolna dia tak wielu ludzi. Na tyle szcze- golna, ze tuz po smierci, tlumy wiernych wolaly „natychmiast s'wi?ty” (Santo subito) ! Karol Wojtyla gromadzil zawsze wokol siebie tlumy

ludzi roznych narodowoSci i wyznari. Bylo tak nie tylko w czasie jego pontyfikatu, ale juz wtedy, gdy byl duszpasterzem akademickim, wy- kladowcq, ksifdzem , biskupem. Coz zatem sprawia, ze czlowiek ten pociqgnql za sobq tyle sere, ze podziwiali i szanowali go zarowno wie- rzycy, ateisci, jak i wyznawcy innych religii, co mial on w sobie, ze byl wzorem i bohaterem dia tylu ludzi?

W mojej pracy chcialabym zwrocic uwag? na aspekt wychowaw- czy tego czlowieka, na jego oddzialywanie jako wychowawcy na in­ nych, ale tez i na mnie i moje malzeristwo.

Czym jest wychowanie?

Ksiqdz M arian Wolicki w swojej ksiqzce Wychowanie do wartosci pisze: „W ychowanie czlowieka to «sztuka nad sztukami». Wymaga ono nie tylko odpowiedniej wiedzy, talentu pedagogicznego, stosowa- nia wlasciwych metod, ale takze gl?bokich wi?zi uczuciowych m ifdzy wychowawcy a wychowankiem. ( ...) W ychowanie jest wi?c relacjy osobowy «ja-ty», wzgl?dnie «ja-my» i wymaga pelnej akceptacji oso­ by wychowywanej, pozytywnego odniesienia do niej, polqczonego z trosky o dobro, prawdziwe szcz?£cie i przyszlo^d wychowanka”.

W ychowanie jest to wi?c szczeg61ny typ kontakt6w mi?dzyludz- kich, polyczonych z wywieraniem wplywu przez osob? wychowujycy na osob? wychowywany. Jest to przede wszystkim wplyw osobowosci dojrzalszej i bardziej uksztaltowanej na osobowoSd jeszcze nie w pelni uformowany. Podstawy wplywu wychowawczego jest gl?boka i au- tentyczna relacja osobowa mi?dzy wychowawcy a wychowankiem. Stosunek wychowawczy jest wi?c slusznie por6wnywany do dialogu dwoch os6b.

Istotnq tresciy relacji osobowej w wychowaniu jest przekazywa- nie autentycznych wartosci: prawdy, dobra, milos'ci, pi?kna itd. Osoba wychowawcy, ktora jest bardziej ubogacona w wartosci, udziela ze swego bogactwa osobie wychowanka.

W ychowanie to troska o szcz?6cie i pomySlny rozw6j drugiego czlowieka, ale r6wniez tworzenie w nim dobra i uzdalnianie go do tego, by je odkrywal w sobie i w innych, by byl w stanie realizowac dobro w swoim otoezeniu, w Swiecie, w kt6rym przyszlo mu zyc. Jest to przygotowanie wychowanka do zadan, jakie czekajq go w przyszlo- Sci, do obowiqzkow, jakie ma spelnic wobec Boga, spolecznos'ci,

ro-dziny i samego siebie. Proces wychowania ma dopomoc wychowan- kowi do odkrycia i wypefnienia powolama zyciowego.

Wychowanie to pomoc w rozwoju catej osobovvosci wychowanka, we wszystkich jej sferach i na wszystkich poziomach. Ma ono uzdol- nic osob?, by stata si? ona „obrazem i podobienstwem Boga”.

Jan Pawel II wychowawcq ludzi

Na osobowosc i dojrzalos'c Wojtyly wplyw mialo wiele osob: rodzice, przyjaciele, profesorowie, ksi?za i s'wi?ci. On sam pisze (Autobiografia): „Wielkq rol? odgrywali w moim zyciu wielcy pro­ fesorowie, ktorych mialem szcz?s'cie poznac: ludzie, ktorzy wielkos- ciq swego ducha ubogacali mnie i nadal ubogacaj^”. ,Jan Tyranowski przekazal mi szczegolnie wiele z bogactw swej duszy, rozmilowanej w samym Bogu, i z bogactw zycia duchowego, zycia mistycznego. (...) Byl sam zywym swiadectwem tego, czym jest zycie wewn?trzne - albo raczej: kim staje si? (od wewnqtrz i zarazem na zewn^trz) czlo­ wiek, ktory pozwala Bogu dzialac w sobie; czlowiek, ktory wrazliwy na dzialanie - nauczyl si? wspolpracowac z laskq”.

W czasie wojny, pracujqc w fabryce sody, mial okazj? pracowac z robotnikami. On sam wspomina ten okres tak: „Owo doswiadczenie zycia robotniczego, jego wszystkich aspektow pozytywnych i calej n?dzy, jak rowniez juz na innym planie, okrucienstwa deportacji pol- skich rodakow do obozow s'mierci, pozostawilo gl?boki slad w moim zyciu. Od tamtego czasu tajemnica czlowieka weszla w pole moich refleksji i poczulem si? nieodparcie zobowi^zany do tego, zeby bronic godnosci kazdego czlowieka. (...) Nauczylem si? gl?bokiego czlo- wieczenstwa, tego zycia prostego, twardego i trudnego, a porzucajqc fabryk?, by isc za moim powolaniem, zabralem ze sobq na cale zycie to doswiadczenie”.

To, co bylo niesamowiU) vvartosciij jego zycia. to fakt, ze z kazdej sytuacji, z kazdego doswiadczenia, z kazdego kontaktu z drugim czlo­ wiekiem, czerpal cos dia swego rozwoju, dojrzewania swojej osobowo- sci. Ksztaltowal si? wi?c przy innych, a inni ksztaltowali si? przy nim.

Wreszcie mlodziez akademicka, ktorej byl duszpasterzem. To nie tylko on byl jej wychowawcq, ale byl to obustronny dialog, wi?z oparta na zaufaniu. Oto jak on sam postrzegal swojq misj? duszpasterza: „Za- daniem codziennym kaplana jest uobecniac Boga, Boga Odkupiciela,

przez Msz? sw. W kazdym miejscu, na ktorym Msz?.s'w. wolno mu sprawowac. Poza tym, zadaniem duszpasterza jest wspolzyc i obcowac z ludzmi wsz?dzie, gdzie oni si? znajdujq, byc z nimi we wszystkim «procz grzechu». (...) Jezeli kapian w wycieczce nie przeszkadza, je- zeli jest wr?cz poszukiwany, to znak, ze mamy do czynienia z mozli- woSciq duszpasterstwa indywidualnego, si?gajqcego do gl?bi mlodej duszy na zasadzie obustronnego zaufania...”.

„Metody? Sq one proste, podstawowe. Msza sw. Codzienna na ol- tarzu przenoSnym w roznych fantastycznych zakqtkach naszej ziemi; oltarz na wioslach, oltarz na Sniegu, oltarz na plecakach - zy wa natura bierze udzial w Ofierze Syna Bozego...”.

Ludzie, ktorzy wybierajq si? na w?dr6wki turystyczne, nie szuka- jq tylko wrazeri. Wojtyla potrafil to zauwazyc: „ (...) metodq zasad- niczq jest wysilek sportowy i Srodowisko, potrzeba wsp61dzialania, organizacji, zyczliwoSci, kolezeristwa, przyjazni. Na w?drowkach rozmawia si? - ksiqdz jest po to, aby rozmawiad. Przedmiotem roz- mow dw6jkowych lub zbiorowych moze byc wszystko - od spraw sumienia do dowodow na istnienie Boga i katolickiej nauki spolecz-

Powiązane dokumenty