• Nie Znaleziono Wyników

Motywacje dziecięcej praktyki językowej

Na podstawie przykładów języka dziecięcego zebranych przez Kornela Czukowskiego w książce Od dwóch do pięciu oraz na polskich uzupełnie-niach dodanych przez jej tłumacza Wiktora Woroszylskiego, Stanisław Ba-rańczak opracował trzy zasady, którymi zupełnie nieświadomie kieruje się dziecko, wzbogacając swój zasób wyrazów lub manifestując brak zgody na konwencjonalne określenia dorosłych, odznaczające się brakiem prostolinij-nej logiki. Przedstawił je w artykule Język dziecięcy a poezja dla dzieci

za-__________________

60 Zob. K. Handke, E. Rzetelska-Feleszko, Przewodnik po językoznawstwie polskim, Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo, Wrocław 1977, s. 157–158.

Nowsze ujęcie tej problematyki przynosi książka Marii Zarębiny słowotwórcze w mowie dzieci („Porad-nik Językowy” 1967), przedstawia przy-czyny i mechanizm tworzenia neologi-zmów, a także ich rodzaje60. Sporo informacji na ten temat można znaleźć również w Psychologii rozwojowej dzieci i młodzieży pod redakcją Marii

mieszczonym w zbiorze Poezja i dziecko (1973) oraz nieco później bardziej skrótowo w rozprawie Język poetycki Mirona Białoszewskiego (1974). Zasa-dy te to w istocie nie tyle odrębne działy dziecięcych błędów, ile raczej ich motywacje, które „wzajemnie się nie wykluczają i mogą współdziałać przy powstaniu danego zjawiska językowego”61. Są to więc: 1) zasada analogii, 2) zasada dezintegracji słowotwórczej i semantycznej złożonych całostek językowych i 3) zasada „słowo = rzecz”.

Słowotwórcza aktywność dziecka ma wszakże swoje źródło w zasadzie nadrzędnej, jaką jest poszukiwanie prawidłowości. Ta – inaczej mówiąc – nadrzędna motywacja jest motorem działania i objaśniania sobie róż-nych zjawisk otaczającej rzeczywistości. Sposób widzenia świata oraz sądy wypowiadane przez dziecko na jego temat wydają się dorosłym niedorzecz-nościami. I zapewne takimi są z punktu widzenia szerszej i głębszej wiedzy o świecie. Niemniej jednak nie należy zbyt pochopnie lekceważyć dziecię-cych „niedorzeczności”, ponieważ w nich – jak pisze Czukowski – „ujawnia się paląca potrzeba zgłębienia przez młodociany umysł otaczającego świata i ustalenia pomiędzy poszczególnymi

zjawi-skami owych trwałych związków przyczyno-wo-skutkowych, których obecność dziecko stara się zauważyć od najwcześniejszych lat życia”62. Jeśli jednak nie zawsze mu się to udaje, to przede wszystkim dlatego, że wiedza i „doświadczenie życiowe dziecka jest wciąż jeszcze nader niewielkie i dlatego bywa nie-kiedy stosowane nietrafnie”63.64Dziecko ze-stawia fakty nie mające z sobą nic wspólnego, poza tym że wystąpiły w tym samym czasie.

W tej przypadkowej równoczesności zdarzeń dopatruje się głębszego związku. Na podsta-wie jednej tylko przesłanki wyprowadza uo-gólniający wniosek. Wynikają z tego liczne zabawne scenki i dowcipy w rodzaju Satyry

w krótkich majteczkach, które od wielu lat publikuje czasopismo „Kobieta i Życie”. Dziecko – jak z tego wynika – pragnie widzieć świat uporządkowany, logiczny, w którym każdy skutek ma swoją widoczną, bezpośrednią przyczy-nę. Wszystko jest niejako na swoim miejscu, żaden wyjątek, żadne

Ciekawostka. Kornel Czukowski, pisząc o dziecięcym poszukiwaniu pra-widłowości, przytacza następujące zda-rzenie:

„Pewnego razu w miejscowości let-niskowej pod Leningradem [obecnie:

Petersburg – przypis mój – A.S.] zdarzył się taki wypadek: kiedy o zachodzie słońca niebo było czerwone, zastrzelono wściekłego psa. Od tego czasu dwu- i półletnia Maja, ilekroć widziała czer-wone wieczorne niebo, oświadczała z całkowitym przekonaniem:

– Znowu zabito wściekłego psa!”64

stwo od zaobserwowanej normy nie zakłóca jego harmonii. Podobny sposób rozumowania ujawnia się również w procesie rozwoju języka. Poszukiwanie prawidłowości znajduje zatem swój wyraz we wspomnianych wcześniej trzech zasadach.

Zasada analogii polega na tym, że dziecko, wzbogacając swój zasób leksykalny o nowe słowa, nowe formy gramatyczne, nowe konstrukcje skła-dniowe czyni to zawsze, opierając się na zjawiskach już znanych. Tworzy nowe formy na wzór wcześnie zaobserwowanych i nie zdaje sobie sprawy z faktu, że w języku istnieją też pewne formy wyjątkowe, umowne, nie zawsze logicznie uzasadnione. Dlatego też mechanicznie przenosi zauważone reguły na te kategorie mowy, których reguły te niekiedy nie dotyczą. Inaczej mówiąc, dziecko myśli logicznie i nie jego wina, że w gramatyce logika nie jest ściśle przestrzegana.

Podstawowym zabiegiem w tym zakresie jest „wyrównanie formy wyjąt-kowej czy nieregularnej, na wzór innych, znanych form regularnych”65. Zjawi-sko wyrównywania form zachodzi zarówno w zakresie odmiany wyrazów, jak i w obrębie różnych związków pomiędzy sąsiadującymi ze sobą słowami, wyrazami. W pierwszym wypadku mamy do czynienia wówczas, gdy dziecko, znając już, na przykład, słowa cukier, sweter lub ogień, stwierdza, że nie ma cukieru, nie widać ogienia, nie chcę swetera. Występuje wtedy wyrównanie formy dopełniacza do mianownika. Może być też odwrotnie, gdy dziecko wcześniej poznało zależne formy deklinacyjne (cukru czy swetra), wtedy na ich podstawie rekonstruuje formę mianownika: cukr, lub swetr. Nie znając też różnych typów deklinacji, stosuje jeden wzór odmiany. Jeśli stwierdzi, że mówi się psów, kotów czy krów, to analogicznie użyje też form: koniów, świ-niów czy myszów. To samo zjawisko zachodzi również w odmianie czasowni-ków. Jeśli dziecko wcześniej poznało znaczenie wyrazów prać czy wytrzeć, zastosuje odmianę: ja pram, ty prasz; ja wytrzełam (lub ja wytrzełem) itp.

Zasadę analogii dziecko stosuje również wobec wyrazów blisko z sobą związanych, jak na przykład białko i żółtko. Różnica w wymowie jest dla dziecka dziwna i nielogiczna. Nazwy części jajka nie są dla dziecka przeko-nujące. Jeśli mówi się białko, to powinno się mówić również żółko, albo od-wrotnie: jeśli mówi się żółtko to powinno się też mówić białtko.

Zasada dezintegracji słowotwórczej i semantycznej (znaczeniowej) polega w praktyce językowej dziecka na rozbijaniu złożonych całostek języ-kowych na elementarne części składowe.

Dziecko, ucząc się mówić, składa swoje pierwsze dłuższe wypowiedzi, a więc całości bardziej złożone (np. zdania) z form najprostszych, tj. z wyra-zów wcześniej przyswojonych. Jednocześnie traktuje te złożone całości jako

__________________

65 S. Barańczak, Język..., s. 179–180.

Leksykalizacja [z grec. léksis – „wyraz”] proces polegający na zanikaniu pierwotnej więzi pomiędzy budową wyrazu a jego znaczeniem, czyli – inaczej mówiąc – na „całkowi-tej zatracie przejrzystości strukturalnej” wyrazu (np. złodziej to nie ten, co „zło czyni”, ale ten, „kto kradnie”), albo gdy grupa wyrazów „traci swą pierwotną funkcję i przejrzystość znaczeniową” i traktowana jest jako jeden wyraz, np. deski sceniczne – „scena”, „teatr”; w gorącej wodzie kąpany –

„niecierpliwy”, „impulsywny”; stawać okoniem – „sprzeci-wiać się”, „przeciwsta„sprzeci-wiać się”. Takie związki frazeologicz-ne (frazeologizmy) bywają też nazywafrazeologicz-ne idiomami [z grec.

idíōma – „właściwość”]66.

prostą sumę znaczeń wyrazów, które wchodzą w ich skład. Tak więc w jego dziecięcym przeświadczeniu znaczenie danego zdania wynika z sensu kolej-no użytych wyrazów. W większości wypadków takie postępowanie jest słusz-ne, a wypowiedzi dziecka poprawne. Istnieją jednak w języku dorosłych wy-jątkowe formacje złożone, które nie są prostą sumą znaczeń poszczególnych składników. Są to zleksykalizowane stałe związki frazeologiczne, czyli frazeo-logizmy. Wyrazy wchodzące w ich skład zatraciły pierwotne znaczenie i doro-śli użytkownicy języka w swej mowie zupełnie

ich nie zauważają. Dziecko natomiast, nie zna-jąc wyjątków, ani zleksykalizowanych całostek językowych, wszystkie takie formacje rozumie opacznie. A więc zdziwienie i śmiech budzą frazeologizmy w rodzaju: być głową domu, iść komuś na rękę czy stracić głowę. Stara się ono bowiem w swej wyobraźni przywrócić im sens zgodny ze znaczeniem poszczególnych wyra-zów, co rodzi dość niezwykłe, czasem fanta-styczne sytuacje.

Dziecko nie uznaje jeszcze metaforyki, nie godzi się też na przenośne znaczenie wyrazów, które straciły swój pierwotny sens. Pragnie

przywrócić im dawne znaczenie zgodne z ich pochodzeniem i budową słowo-twórczą. Dziwi się więc, gdy słyszy, że niektóre kolorowe części garderoby nazywa się bielizną, ponieważ bielizna powinna być oczywiście biała. Po-dobne zdziwienie budzi wyraz oznaczający naparstek. Ponieważ przedmiot ten zakładany jest na palec, powinien nazywać się napaluszek. Jeśli z kolei

__________________

66 Zob. Encyklopedia wiedzy o języku polskim, red. S. Urbańczyk, Zakład Narodowy im.

Ossolińskich – Wydawnictwo, Wrocław 1978, s. 174–175.

Ciekawostka. Czy wiecie, że znakomity karykaturzysta i rysownik Kazimierz Grus (1885–1955) stworzył serię zabawnych rysunków ilustrują-cych różne frazeologizmy widziane oczyma dziecka, m.in. jak sobie mały Kazio wyobraża reformy finansowe, albo komunikat z frontu informujący, że bolszewikom odcięto tyły. Obszerny zbiór niektórych tego rodzaju rysun-ków został wydany w książeczce pt.

250 razy Mały Kazio (Łódź 1957).

dziecko w jakimś wyrazie doszuka się innych wyrazów jako elementów skła-dowych, stara się je wyodrębnić, rozbić na składniki elementarne, co widocz-ne jest w odmianie. W konsekwencji taki wyraz „złożony” odmienia się jak dwa oddzielne słowa, np. wyraz tenisówki w następnych przypadkach zależ-nych otrzymuje formę; tych nisówek, tym nisówkom itd.67

Kornel Czukowski zauważył też, że dziecko doskonale wyczuwa rolę formantów słowotwórczych, a zwłaszcza przedrostków: za-, wy- na-, roz-, od- itp. Stosując je w mowie, tworzy pojęcia o odwrotnym znaczeniu, np. jeśli coś jest przesolone, to należy je odsolić. Tworzy w ten sposób, nie pozbawione swoistego uroku, pary wyrazów o przeciwstawnych znaczeniach: przyzwycza-ić – odzwyczaprzyzwycza-ić, zapamiętać – odpamiętać, schować – odchować, niechlujny – chlujny itp. Jeśli się zdarzyła katastrofa, to trzeba ją odkatastrofić68.

Trzecia zasada „słowo = rzecz” wynika z magicznego przeświadczenia dziecka, że słowo jest rzeczą, którą oznacza, a więc każda rzecz musi mieć swoją jedyną nazwę. Dotyczy to także osób najbliższych. Małe dziecko – jak stwierdza Irena Obuchowska – zazwyczaj „łączy usłyszane słowa z konkret-nymi osobami czy przedmiotami. Nazywa mamą tylko swoją mamę i nawet mu na myśl nie przyjdzie, że istnieją także inne mamy”69. Kiedy zaś stwierdzi, że istotnie „każda rzecz ma swoją nazwę”70, wówczas spostrzeżenie to traktu-je jako regułę bez wyjątku. Stwierdzenie, że każda rzecz ma jakąś odpowiada-jącą jej nazwę, powoduje w mowie dziecka dwojakie konsekwencje, które znów w konkretnej sytuacji doprowadzają do odejścia od powszechnie przy-jętej normy językowej. Po pierwsze, jeśli dziecko poznaje najpierw jakiś przedmiot, zjawisko, cechę lub czynność, których nazwy nie zna, wówczas posiłkując się omówioną wcześniej zasadą analogii, tworzy odpowiednie dla nich nazwy, czyli najczęściej neologizmy, ponieważ nie wie, że w języku doro-słych dla owych przedmiotów czy zjawisk, już odpowiednie nazwy istnieją, oczywiście inne, nie zawsze zgodne z dziecięcą logiką. I tak, na przykład:

rzemieślnik, który wstawia szyby w okna to szybiarz; pan, który roznosi listy to nosilist; pani pracująca na poczcie – pocztówka; kontakt elektryczny, włącznik – zaświecacz, smarowanie chleba dżemem – dżemowanie. Jeśli zaś zdarza się, że dziecko kiedyś dany wyraz słyszało, ale teraz nie może go sobie przypomnieć, tworzy neologizm nawiązujący po trosze brzmieniem do zasły-szanej nazwy, np. szyjafa (żyrafa) lub tromboń (słoń). Po drugie, jeśli dziecko po raz pierwszy słyszy wyraz, wyobraża sobie jego znaczenie i nie zgadza się na podsuwaną mu nazwę, jeśli ta wydaje się mu nielogiczna czy dwuznaczna.

__________________

67 Zob. S. Barańczak, Język..., s. 181.

68 Zob. K. Czukowski, Od dwóch..., s. 133 i 138.

69 I. Obuchowska, Niezwykłość..., s. 3.

70 S. Barańczak, Język..., s. 181.

Protestuje przeciw wszelkiej homonimii, tworząc nowe wyrazy, bardziej wła-ściwe, logiczne, stosowne dla danego przedmiotu, zjawiska lub dla odpo-wiedniej czynności. Domaga się w ten sposób „swoim postępowaniem języ-kowym, aby jednej nazwie odpowiadał jeden tylko desygnat”71. Jeśli więc, na przykład, gęsi chodzą gęsiego, to kaczki powinny chodzić kaczego, siniak powinien być siny, a nie czerwony. A jeśli jest czerwony, to powinien nazywać się czerwoniak. Dziecko przystępujące do Pierwszej Komunii Świętej twier-dzi, że jest teraz komunistą. Jeśli są pantofle domowe, to powinny być też dworowe. Jeśli do herbaty podaje się herbatniki, to analogicznie ciastka po-dawane do kawy powinny się nazywać kawniki. Jeśli na płaszcz noszony jesienią mówi się jesionka, to noszony zimą trzeba nazywać zimionka. Przy-kłady tego rodzaju można by mnożyć w nieskończoność.

Poznawane reguły, określające swoistość języka dziecięcego, pozwalają pisarzom wykorzystać opisane prawidłowości w procesie tworzenia utworów dla dzieci. Od talentu twórcy zależy, w jaki sposób i w jakim stopniu potrafi on pogodzić język literatury z dziecięcą praktyką językową, która z pozoru reprezentuje żywioł wobec języka ogólnego destrukcyjny, dezorganizujący, ale w istocie dziecko na skutek swego świeżego spojrzenia na język okazuje się wnikliwym kontrolerem naszej mowy, bo my dorośli – jak pisze Kornel Czukowski – „myślimy słowami, formułkami słownymi, a małe dzieci – rze-czami, elementami świata przedmiotowego. Ich myśl pierwotnie związana jest wyłącznie z konkretem”72.