• Nie Znaleziono Wyników

ONTOLOGICZNY WYMIAR WYBORÓW ZWIĄZANYCH Z MAŁŻEŃSTWEM I RODZINĄ W POLSCE

W dokumencie Między nakazem* wyborem (Stron 62-71)

Jeśli chcemy, aby rodzina była rodziną, Polska - Polską, a Europa - Europą wierną swoim duchowym korzeniom, trzeba nam wspólnie stawić czoło wyzwaniom i kształtować przyszłe pokolenia w odpowiedzialność za nasze duchowe dziedzictwo.

Ze słów Arcybiskupa, Metropolity Gnieźnieńskiego, Prymasa Polski H enryka Muszyńskiego do uczestników VIII Zjazdu G nieźnień­

skiego: Rodzina nadzieją Europy, Gniezno 12-14 marca 2010.

WPROWADZENIE

C oraz częściej widzimy, że m ałżeństw o i rodzina w dzisiejszej dobie przeżywa kryzys. Rodzina jest coraz bardziej krucha, p o d atn a na wstrząsy, niestała, podlega­

jąca statystycznie często rozpadowi. Statystyka ta pnie się w górę. A jednocześnie spoglądamy n a rodzinę z niesłabnącą nadzieją, jak na spełnienie życiowe jednostki, kotwicę, która sprawi, iż „nieznośna lekkość bytu”, przytaczając tytuł znanej pow ie­

ści M ilana Kundery, nie stanie się wehikułem egzystencji, w yborem lub losem wielu ludzi. Z troską i niepokojem myślimy o tym , iż dobre m ałżeństw o i rodzina stają się coraz bardziej deficytowym dobrem , które pow inniśm y chronić i wspierać. Zastana­

wiamy się, jaka jest ich kondycja. Pojęcie „kondycja”, jak pisze Lucjan Kocik:

[...] jest bardzo wygodnym term inem tam, gdzie operujemy term inam i nie do końca doprecyzowanymi lub wiążącymi się z różnymi dziedzinami rzeczywistości społecznej. Generalnie rzecz biorąc - m iarą kondycji rodziny w ogóle jest to, czy stanowi ona istotny element struktury świata społecznego oraz ładu społeczne­

go. Taką misję i taką funkcję rodzina pełniła i nadal jeszcze pełni we wszystkich kulturach. [...] Ważnym elementem tej misji jest to, iż rodzina nadaje jednostce określoność genealogiczną oraz podmiotowość (2003: 19).

Z atem diagnozow anie tej „kondycji” i troska o nią jest bardzo w ażna z p u n k tu w idzenia jakości życia. W ym aga przygotow ania i w ychow ania do życia w rodzinie tak, aby to, co się z nią dzieje, było naszym w yborem raczej, niż losem , niekiedy m ało pom yślnym .

Z drugiej strony, spotkać m ożem y socjologiczne „m ędrca szkiełko i oko”, w k tórym b rak jest tego rodzaju troski, d o m in u je ton analityczny. W perspektyw ie tej p o d n o si się zwłaszcza to, iż m ałżeństw o i rodzina stanow ią integralny elem ent danego system u społecznego. Systemy te charakteryzuje historyczna zm ienność, zatem procesy przeobrażeń dokonują się rów nież w m ałżeństw ie i rodzinie. M ó­

wiąc m etaforycznie, choć łańcuch, k tó ry tw orzą m ałżeństw a i rodziny, posiada og­

niwa o niejednakow ych kształtach i wielkości, m ożem y pow iedzieć o historycznej ciągłości tej instytucji.

T ru d n o jed n a k w przypadku opisu kondycji w spółczesnej rodziny stać na gruncie postulatów weberow skich, a zatem uw olnić go o d sądów wartościujących, upraw iać jako socjologię analityczną, porzucając g ru n t postulatyw ny. Badacze ro ­ dziny w spółczesnej, tej polskiej, jak i europejskiej, konstatują bow iem , iż znajduje się ona w nurcie „neutralizacji dotychczasow ego system u aksjonorm atyw nego”.

Rodzina polska p o d d an a globalizacyjnym procesom charakterystycznym dla „po- now oczesności” reprezentuje kondycję dysharm onijną, globalizującą się, ale p rze­

de w szystkim tracącą swoje dotychczasow e specyficzne cechy. R odzina nie sta n o ­ wi już fu n d am en tu ładu społecznego m iędzy płciam i i generacjam i oraz system u aksjonorm atyw nego społeczności lokalnych. Również polska rodzina traci swoją specyfikę. G lobalizuje się, traci wiele ze swojego daw nego narodow ego charakteru i w zoru. Badania prof. Janusza M ariańskiego, a przede w szystkim ostatnie w yniki ogólnopolskich bad ań prof. K rystyny Siany (2002) potw ierdzają nasilający się sto ­ pień rozwodów, kohabitacji, sam otnego m acierzyństw a, ekspansję w zorów związ­

ków o różnych orientacjach seksualnych czy w zrost o dsetka ludzi wybierających sam otny styl życia. Poszerza się w achlarz m ożliw ych wyborów, dom inuje idea zm iany na w szystkich obszarach życia społecznego. „W ypracowane w przeszłości wzorce radzenia sobie są w nowej rzeczyw istości - przynajm niej częściowo dys­

funkcyjne” (Kocik 2003: 23). Z atem w arto zadać sobie pytanie, czy z ideą zm iany wiąże się neutralizacja aksjologiczna, czy też częściowo dysfunkcyjne przem iany niekoniecznie wiążą się z liberalnym św iatopoglądem ?

NEUTRALIZACJA AKSJOLOGICZNA MAŁŻEŃSTWA I RODZIN, CZY IDEA ZMIANY?

Dziś kondycją rodziny interesują się niem al wszyscy. Zagrożenia rodziny nie p o ­ jawiają się zresztą po raz pierwszy w historii tej instytucji społecznej. Także w prze­

szłości szybkie transform acje przekształcały strukturę m ałżeństwa i rodziny. Po raz pierw szy najpoważniejsze zm iany dokonały się w dobie gwałtownej industrializacji i urbanizacji. W tedy właśnie zaczęto m ówić o ich kryzysie, wskazywano także na możliwość schyłku - działo się tak już w okresie dwudziestolecia międzywojennego.

Którą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny w ym iar wyborów związanych. 65

R odzina instytucjonalna - ta z przeszłości, stała jak gdyby p o n ad jednostką, interesy rodziny jako całości w yznaczały w ybory m ałżeńsko-rodzinne oraz sp o ­ sób p ełnienia w jej obrębie ról. Także określały w edług innych zasad kryteria sukcesu m ałżeńskiego. D obro całości było uw ażane za n ad rzęd n ą w artość w o­

bec partykularnych interesów jej członków. Indyw idualne cele m usiały być więc zharm onizow ane z interesam i rodziny jako ogółu. H eterogenizacja społeczeństw stała się w okresie rewolucji przem ysłowej przyczyną rozluźnienia więzi w spól­

notowych. Towarzyszyła tem u relatywizacja n o rm etycznych i obyczajowych oraz wzorów życia.

Ton ów czesnych w ypow iedzi bardzo p rz y p o m in a ł ten słyszany obecnie. W y­

nikało to z narastającej fali rozw odów i stopniow ego u p o w szechniania się ro d zi­

ny nuklearnej, zwanej ro d z in ą m ałżeńską. Stanisław Rychliński, najzdolniejszy uczeń Ludw ika K rzywickiego, będący chyba pierw szym polskim socjologiem na sty p en d iu m F u lb rig h ta w Stanach Z jednoczonych w latach trzydziestych XX wieku, staje się bacznym i zdum ionym o b serw ato rem w szystkich tych law inow o następujących zm ian, k tóre u rb an izacja i in d u strializacja niosą, niczym ts u n a ­ mi niszcząc tradycyjne filary ła d u społecznego. Instytucje społeczne w Polsce wówczas znajdow ały się jeszcze w innej fazie rozwojowej. Ó w pejzaż zm ian Ry­

chliński opisuje w pracy Przeobrażenia rodziny w Stanach Zjednoczonych p o d wpływ em urbanizacji i industrializacji. Szczególnie interesującą w tym m iejscu rzeczą m oże być dla nas opis erozji w zorów aksjonorm atyw nych, w iążących się z tradycyjną am ery k ań sk ą ro dziną, nazyw aną ro d zin ą d o b y party k u larza, czyli ery A m ery k i m ałom iasteczkow ej.

Więź Ameryki małomiasteczkowej spoczywa na rodzinie, mimo równorzędnego rozwoju innych grup. Grupa małżeńska wchodzi jako zasadniczy składnik wszel­

kich szerszych więzi społecznych. Zarówno w życiu kościelnym, jak i stowarzy­

szeniowym występują pary, nie jednostki. Na straży rodziny stoją inne grupy w tej silnie powiązanej strukturze społeczności małomiasteczkowej. Zachwianie rów­

nowagi na tym odcinku uważane jest za wyłamywanie się spod władzy gromady.

[...] Zwarte życie rodzinne nie wysuwa się na widownię społeczną, tkwi jednak u podstaw wszelkich przejawów działalności zespołowej (Rychliński 1937).

W krótce żywioły przem ian przew rócą ten h arm o n ijn y porządek, rosnąca „płyn­

ność ludności”, ciągłe przenoszenie się z jednego m iasta do drugiego spow odują rozluźnienie kontaktów z b ezpośrednim środow iskiem . Z w szystkich grup sp o ­ łecznych to rod zin a odczuw a najboleśniej przem iany w arunków istnienia - jak pisał Rychliński.

W wielkich miastach zwiotczenie więzi społecznych sprawia, że stan cywilny nie posiada już w życiu towarzyskim większego znaczenia. [...] Coraz częściej m ał­

żeństwo nie zwalnia kobiety od ciężarów pracy zarobkowej. W pożyciu codzien­

nym małżeństwo traci coraz bardziej charakter jednostki organizacyjnej, która utrzymywała wspólność grupy (tj. następuje zanik gospodarstwa domowego oraz

„home”). [...] W tak luźno zespolonej rodzinie nie nawiązują się żadne więzy kul­

turalne. [...] Nieliczne rozrywki jednoczące rodzinę to wspólne słuchanie radia, czy wycieczki sam ochodem . [...] Powinności rodzinne tracą na sile, wzmacniają się natom iast tendencje rozpadowe. U podłoża każdego rozwodu można doszu­

kać się niesnasek natury finansowej, jakkolwiek rzadko uwydatniają stronę go­

spodarczą zatargu. W decyzji małżeńskiej uwydatnia się zamiłowanie do szybkiej decyzji i ryzyka, tak charakterystyczne dla nastawienia życiowego Amerykanina.

Snobizm, poza i kaprys, panujące wśród milionerów, upowszechnił te cocktailowe małżeństwa. [...] M łode pary, koczujące z miejsca na miejsce, uciekają od opinii towarzyskiej. Charakterystyczna jest swoboda w życiu osobistym. Sędziowie za­

tracili purytańską wrażliwość na zdradę małżeńską. [...] Rozpad grupy rodzinnej charakteryzuje się również zerwaniem więzi łączącej młode pokolenie z rodzica­

mi. Zamiast rodziny, na znaczeniu zyskują żywiołowe zespoły młodzieży o cha­

rakterze samowychowawczym. Kontrola rodziny wiotczeje, dzieci stwarzają sobie swój własny świat, odm ienny od tego, w którym żyją rodzice. Buntowi młodzieży towarzyszy wzajemne zobojętnienie i usamodzielnienie duchowe. Mała rodzina w Stanach Zjednoczonych traci charakter zwartej więzi społecznej, przy przejściu na grunt wielkomiejski. Nikną zręby wspólnoty gospodarczej. Inne grupy „chwy­

tają” małżonków i dzieci, odciągając od życia rodzinnego. Małżeństwo jest tylko jedną z form, nie jedyną, łagodzącą poczucie samotności. Rodzina jednak ciągle jeszcze mieści się w schemacie ustroju społeczno-gospodarczego współczesnej Ameryki. Stanowi komórkę gospodarczą, którą przemysł, obliczony na masowe wytwarzanie na rynek wewnętrzny będzie cenił (tamże).

Aż tru d n o uwierzyć, że słowa te zostały napisane praw ie osiem dziesiąt lat tem u, brzm ią bow iem jak kom entarz do aktualnie obserw ow anych przem ian sp o ­ łecznych. A działo się to w okresie pierwszej, tak rozległej kryzysowej fali, dotyka­

jącej m ałżeństw o i rodzinę.

Przejście do m odelu rodziny nuklearnej oznaczało indyw idualizację wyborów, poszerzyło obszar autonom ii jednostki, decydując o przedkładaniu interesu w łas­

nego - niejed n o k ro tn ie - p o n a d interes rodziny jako całości. Zaczęło tak się dziać na coraz szerszą skalę.

D ruga kryzysow a fala, to ta dzisiejsza, wiąże się z okresem globalizacji i w cho­

dzeniem w fazę późnej now oczesności i ponow oczesności. Indyw idualizm je d ­ nostki coraz bardziej nasila się.

Pojawiają się coraz to nowe obszary wyborów, now e tw ory m ałżeńsko- i ro- d zin n o p o d o b n e. „R adosna tw órczość” n a w łasnym p oletku życia, nazw ana jest przez Leszka Kołakowskiego nieco przew rotnie „wesołą A pokalipsą”. Spotykam y więc - ob o k tradycyjnych form życia m ałżeńsko-rodzinnego - rów nież form y alternatyw ne, tj. tzw. m ałżeństw a konsensualne, czyli związki kohabitacyjne, ro ­ dziny typu DIN K -s, partnerstw a typu LAT, związki zrekonstruow ane (pow tórne), hom oseksualne, grupow e, życie w pojedynkę, bądź kolejne rozw ody i ożenki, zw a­

ne seryjną poligam ią. Lista ta nie jest wcale kom pletna. Życie aranżuje nam szybko kolejne, zaskakujące „now ości”.

O k r e ś l e n i e P a u l a L a z a r s f e l d a - „ p r e s j e k r z y ż u j ą c e s ię ” - o d n o s z ą c e s ię d o s y - tu a c y j n e g ° k o n fH kt u r ó l p e ł n i o n y c h p r z e z j e d n o s t k ę , je j d y l e m a t ó w w y b o r ó w , d o ­ b r z e o d d a j e r ó w n i e ż d z is ie j s z ą , z ł o ż o n ą r z e c z y w is to ś ć a k s j o lo g i c z n y c h i o n t o l o - g ic z n y c h w y b o r ó w z w i ą z a n y c h z m a ł ż e ń s t w e m i r o d z i n ą .

Procesem mającym ogromny wpływ nie tylko na zjawiska życia rodzinnego, ale zaznaczającym się także w funkcjonowaniu szerszych struktur społecznych jest autonomizacja jednostki we współczesnych społeczeństwach europejskiego kręgu kulturowego. Proces ten wyraża się w narastającym, coraz większym prymacie in­

teresów i dążeń osobistych jednostki w stosunku do interesów i celów grupowych.

W sferze subiektywnej wyraża się to w dążeniu jednostki do autonomii i względnej przynajmniej niezależności, w upom inaniu się o swe własne, szeroko pojęte korzy­

ści (nie tylko materialne), w ograniczaniu skłonności do poświęceń. Współczesna cywilizacja (szczególnie postindustrialna) sprzyja tego rodzaju tendencjom , a na­

wet można stwierdzić, że je generuje (Tyszka 1994: 26-28).

Czy zatem „w tej w spólnocie em ocjonalnej - ciągle jeszcze zaangażow anie dom inuje nad form alnie pojętym obow iązkiem , a pośw ięcenie n ad używ aniem ”?

(Kocik 2003: 21) T ru d n o tutaj o jed n o zn aczn ą odpow iedź. Jedno jest pewne.

W związku dwojga ludzi zm ienił się „przede w szystkim jego cel. [...] H istorycy specjalizujący się w dziejach obyczajów wykazali, że w tradycyjnej rodzinie liczyła się przede w szystkim ciągłość pokoleń. [...] O becnie w związku dwojga ludzi, czy to m ałżeńskim , czy w olnym , poszukuje się przede w szystkim szczęścia. Dlatego partnerzy są coraz bardziej wymagający, jeśli idzie o jakość wzajem nych sto su n ­ ków” (Kocik 2002: 23).

W szystko to nie zm ien ia faktu, że „rola ro d zin y w tzw. socjalizacji p ie rw o t­

nej jest tru d n a do przecenienia, choć czynniki w skazane powyżej sprawiły, iż sposób spraw ow ania przez ro d z in y funkcji socjalizacyjno-w ychow aw czej uległ znacznym m odyfikacjom ”. (W achow iak 2001b: 86) O braz w ielu niekorzystnych zm ian sp o łeczno-kulturow ych w dobie ponow oczesnej pow oduje, iż odżyw a dyskusja dotycząca m ałżeństw a i rodziny, „bow iem ro d z in a jest nadal śro d o w i­

skiem u trzym ującym człow ieka w rów now adze em ocjonalnej. Jej rola em ocjo- nalno-ekspresyjna, m ająca c h a rak ter psychohigieniczny, coraz bardziej zyskuje na znaczeniu (W achow iak 2001b: 87). Tak więc funkcje, k tóre p ełn i ro d zin a - tak dla je d n o stk i, ja k i społeczeństw a - nie tylko są nie do zastąpienia, ale ob ec­

nie stały się szczególnie zagrożone. R od zin a jest w ięc nadzieją Europy, co p rz y ­ p o m n ia ł n am A rcybiskup M etro p o lita G nieźnieński pod czas przem ów ienia do uczestników V III Zjazdu G nieźnieńskiego, k tó ry odbył się w dniach 12-14 m arca 2010 roku. W ym aga o d w szystkich tro sk i i ochrony. F unkcja religijna rodziny p o w in n a do b rze służyć te m u celowi. C zy dzieje się ta k rzeczyw iście i w jakim zakresie? Aby odpow iedzieć na to pytanie, trzeb a do k o n ać refleksji n a d ch arak ­ terem religijności codziennej Polaków, zw łaszcza tej odnoszącej się d o n o rm m o raln o ści m ałżeń sk o -ro d zin n ej.

Którą dro gą? A ksjologiczny i ontologiczny wym iar wyborów zw iązanych... 67

RELIGIJNOŚĆ POLAKÓW A ORIENTACJE MAŁŻEŃSKO-RODZINNE

Jak w ynika z badań,

[...] praktycznie wszyscy Polacy deklarują wiarę w Boga, powszechna jest rów­

nież akceptacja dekalogu. Ale już tylko 77% badanych uważa, że pow inno się prze­

strzegać przykazania, które nakazuje dzień święty święcić zawsze i niezależnie od sytuacji. Jeszcze bardziej zastanawiające (a może dobitniej zdumiewające) jest to, że tylko 66% katolików deklaruje wiarę w zmartwychwstanie. Akceptacja innych dogmatów katolickich jest jeszcze mniejsza. [...] ks. Władysław Piwowarski, pod­

sumowuje ten stan rzeczy stwierdzając, że 2/3 Polaków to „nieświadomi heretycy”

(Zdaniewicz i Zembrzuski 2000).

N ie bez podstaw więc publicyści i socjologowie religii zastanaw iają się, w co tak napraw dę w ierzą Polacy i jakie znaczenie m a dla nich wiara. W debacie n ad sta­

n em religijności Polaków m ożna w yróżnić, jak się wydaje, dw a podstaw ow e sta­

nowiska. Pierw sze zwraca uwagę na płytki i wybiórczy charakter polskiej religij­

ności, wskazując na nieznajom ość praw d w iary i am biw alentny stosunek do n o rm m oralnych. R ap o rt „Polityki” (Szostkiewicz 2001) podsum ow uje Polaków w n a ­ stępujący sposób: „nie zabijają, nie świętują, cudzołożą”. W d rugim stanow isku podkreśla się historyczną specyficzność sytuacji Kościoła katolickiego w Polsce, a w konsekw encji rów nież religijności Polaków oraz analizuje zm iany religijności głów nie w kontekście politycznym , wysuwając zastrzeżenia w obec paradygm atu m odernizacyjnego (por. G rabow ska 2001). B ezpośrednim w skaźnikiem związku religijności Polaków z Kościołem katolickim jest poziom uczestnictw a w niedziel­

nej mszy. U czestnictw o we m szy co najm niej raz w tygodniu deklaruje 78% Pola­

ków. Jest to najwyższy w ynik w Europie. W Irlandii, k tóra jest zaraz za Polską, o d ­ setek ten w ynosi 75%. Trzeci kraj p o d względem uczestnictw a we m szy to W łochy, w których taką deklarację składa już tylko 54% badanych. Jeśli je d n a k porów nać deklarow ane uczestnictw o z uczestnictw em realnym , okazuje się, że deklaracje w yraźnie odbiegają o d rzeczywistości. Z danych tych w ynika, że o d początku lat osiem dziesiątych XX wieku powoli, choć system atycznie zm niejsza się liczba osób uczestniczących we mszy, choć rośnie liczba w iernych przystępujących regularnie do kom unii. W Europie Kościół ciągle cieszy się w ysokim stopniem zaufania.

Badanie przeprow adzone p o d koniec 1996 roku w ram ach p ro g ram u „Auf- b ruch - Przełom w sytuacji K ościołów w Europie Ś rodkow o-W schodniej po u p ad k u k o m u n izm u ” (Zdaniew icz i Z em brzuski 2000) daje m ożliw ość w ejrzenia w to, co kryje się za ogólnym zaufaniem Polaków do K ościoła katolickiego. W b a­

d an iu tym respondenci m ieli do w yboru 11 p ar alternatyw nych m ożliw ości zawie­

rających przeciw staw ne charakterystyki Kościoła. Największy stopień akceptacji (powyżej 60% - całkowicie i częściowo zgadzam się - w skali Likerta) uzyska­

ły opisy Kościoła jako instytucji n a wszystkie czasy, która daje po m o c duchow ą i uczy człowieka prawdy. O koło 10% badanych w ybrało przeciw ieństw a tych cech, uważając, że Kościół jest reliktem przeszłości, zniewala ludzi duchow o i ich zw o­

I^tórą drogą? Aksjologiczny i ontologiczny wym iar w yborów związanych. 69

d z i. Pozostała część badanych uznała te trzy p a ry za w rów nym stopniu prawdziw e lub fałszywe. Potw ierdza to tezę, że Polacy doceniają przede w szystkim rolę, jaką o d g r y w a Kościół w sferze duchow ej. W edług badań Eurostatu,

[...] mieszkańcy Europy najczęściej uważają, że Kościół daje właściwe odpowiedzi w kwestiach dotyczących duchowych potrzeb człowieka (średnia dla wszystkich badanych krajów 56%), nieco rzadziej - problemów moralnych (39%) i proble­

mów życia rodzinnego (33%), najrzadziej - problemów społeczno-politycznych (24%)- We wszystkich przypadkach odsetki te dla Polski są wyższe i wynoszą o d ­ powiednio: 73%, 55%, 56% i 32%. Z rozkładów tych wynika, że Kościół katolicki w Polsce, podobnie jak inne Kościoły w Europie, jest postrzegany jako instytucja religijna sensu stricto, tzn. dająca odpowiedzi przede wszystkim na pytania osta­

teczne. Natomiast w mniejszym stopniu Polacy widzą w Kościele przewodnika w życiu codziennym. Jednak zwraca uwagę fakt, że ponad połowa pytanych Po­

laków postrzega również Kościół jako instytucję dającą właściwe odpowiedzi na pytania dotyczące życia rodzinnego i moralnych problemów jednostek. [...] Z ba­

dania „ Aufbruch” wynika, że 45% Polaków uważa, że człowiek może osiągnąć zba­

wienie w każdym Kościele, a 19,5% - że Kościół w ogóle nie jest do tego potrzeb­

ny [...]. Wydaje się więc, że wielu Polaków oczekuje od Kościoła, że będzie kimś w rodzaju terapeuty, który da wsparcie i wysłucha w obliczu spraw ostatecznych, usprawiedliwi złe postępki, rozgrzeszy i uspokoi sumienie, a jednocześnie nie bę­

dzie wtrącał się nie pytany do spraw klienta (Mandes 2006).

Socjologowie religii wskazują, że zręby religijności kościelnej nadgryzane są przez pluralizację system ów norm atyw nych. Potw ierdzają to rów nież w yniki b a ­ dania „A ufbruch”, w którego ram ach popro szo n o badanych o wskazanie w a ru n ­ ków niezbędnych do bycia chrześcijaninem . Z d an iem 96% konieczna do tego jest wiara w Boga, 92% sądzi, że niezbędne jest przestrzeganie 10 przykazań. R egu­

larną m odlitw ę w ym ienia ju ż tylko 67%, a u d ział w niedzielnej m szy jest w a ru n ­ kiem koniecznym dla 63%. Jeśli chodzi o n o rm y etyki seksualnej, odpow iednie odsetki są znacznie niższe: tylko 32% badanych uważa, że niezbędnym w a ru n ­ kiem do bycia chrześcijaninem jest nieakceptow anie przedm ałżeńskich k o n tak ­ tów seksualnych, 25% uważa, że chrześcijanin nie pow inien stosow ać sztucznych m eto d zapobiegania ciąży. O dnośnie do n o rm społecznych tylko 15% uważa, że chrześcijanin w inien aktyw nie pracow ać w parafii. Jak w idać z tego pobieżnego przeglądu, przyjm ow any przez Polaków k a n o n bycia chrześcijaninem odbiega od tego, k tó ry stara się propagow ać Kościół.

G o d n a uwagi jest propozycja socjologów, dokonujących rozróżnienia n a „ka­

tolicyzm statystyczny” i katolicyzm , k tó ry m o żn a nazw ać „codziennym ”. A ndrzej Siciński, socjolog od lat specjalizujący się w charakterystyce przem ian obyczajów i stylów życia Polaków zauważa ostro:

Czas przestać oceniać polską religijność według wskaźnika 95 proc. katolików, a zacząć oceniać ją według wskaźnika 33 proc. Polaków nieznających żadnego z 10 przykazań.

Według badań przeprowadzonych pod koniec 2006 roku na zlecenie Komisji ropejskiej, Polska zajmuje drugie miejsce pod względem religijności wśród W szys{'

kich państw Unii Europejskiej. Wyprzedza nas tylko Malta. Aż 87% Polaków nr? ' znało, że religia jest bardzo ważna w ich życiu.

Jednak katolicyzm statystyczny, ja k pokazuje A ndrzej Siciński, tak naprawd nam niczego nie mówi.

Sondaże przeprowadzone w 2006 roku na zamówienie tygodnika „Newsweek”

pokazały, że co trzeci ankietowany Polak nie potrafi wymienić żadnego z dzie­

sięciorga przykazań. Tyle samo osób uważa, że może wyspowiadać się z grzechu pierworodnego. O tym, że Pismo Święte to Stary i Nowy Testament, wiedzą tylko najmłodsi ankietowani; [...] Z innych badań wynika, że m ożna wierzyć w Boga ale już niekoniecznie w Trójcę, Jezusa, Ducha Świętego, szatana czy niebo. Można się deklarować jako wierzący, ale nie czytać w ogóle Biblii, akceptować rozwody, homoseksualizm, kłamstwo, nieuczciwość. M ożna obchodzić święta zmartwych­

wstania, a jednocześnie nie wierzyć w zmartwychwstanie (Siciński 2009).

Ta niespójność i fragm entaryczność wiedzy i w iary religijnej oraz wybiórczość jej stosow ania - uw idacznia się licznym i dysonansam i w codziennych orienta­

cjach życia m ałżeńskiego i rodzinnego.

STYLE ŻYCIA NOWEJ POLSKIEJ KLASY ŚREDNIEJ, CZY NOWE

STYLE ŻYCIA NOWEJ POLSKIEJ KLASY ŚREDNIEJ, CZY NOWE

W dokumencie Między nakazem* wyborem (Stron 62-71)