• Nie Znaleziono Wyników

Ostatnia faza działań ratowniczych

W dokumencie Była taka akcja… (Stron 187-190)

Kiedy opadł pył po wybuchu, do akcji wprowadzono ciężki sprzęt budowlany - spychoładowarki, fadromy, koparki chwytakowe, dźwigi, wywrotki. Teren podzie-lono na 4 odcinki bojowe. Ściany budynku wyznaczały ich granice. Najbardziej przydatne okazały się koparki chwytakowe, szczególnie do wydobywania większych elementów. Dobrze spisywały się ciężkie koparki „Fadroma”. W ciągu akcji załado-wano i wywieziono prawie 1000 wywrotek gruzu. Rozbiórka rumowiska trwała nie-całe 2 doby. W okresie największego nasilenia prac działały 4 koparki chwytakowe, 5 ciężkich koparek i 67 wywrotek. Ten sprzęt bardzo dobrze się uzupełniał. Dzięki temu, że przed wysadzeniem budynku dokładnie rozpracowano ruch wywrotek, nie powstawały korki, ani nie było zahamowań. Utrzymując duże tempo usuwania gruzu ze sprasowanych kondygnacji, przez cały czas pamiętano, że tam mogą znajdować się żywi ludzie. Starano się dotrzeć do nich jak najszybciej. W pewnym momencie podniesiono płytę, spod której wyszedł bardzo przerażony kot. To jeszcze wzmogło ostrożność ratowników w wybieraniu gruzu. Wzmocniło to także wiarę w celowość nadludzkiego wysiłku dla ratowania życia, które gdzieś pod płytami stropów mogło się jeszcze tlić.

Fot. 3. Po wyburzeniu budynku (Fot. KWPSP-Gdańsk)

Podczas wywożenia gruzu bardzo pożyteczne okazały się gwizdki. W ogromnym tumulcie radiostacje nosiło się przyciśnięte mocno do ucha, a polecenia można było wydawać za pomocą gwizdka. Był to jedyny sprzęt, którego dźwięk przebijał się w ogólnym łoskocie, czynionym przez beton zrzucany na wywrotki. Kurz z roz-bitego, pokruszonego betonu unosił się gęstą chmurą nad całym terenem akcji.

Ratownicy używali masek przeciwpyłowych, dostarczonych przez stocznie, rafi -nerię gdańską, sponsorów, hurtownie, które tym sprzętem handlują, a także przez szpitale i OC.

Szybkość działań sprawiała zagrożenie. Niejednokrotnie było tak, że koparki wjeżdżały i rozpoczynały pracę, a jeszcze nie wszyscy ratownicy opuścili zagrożo-ny teren. Ratownicy wspominali po akcji, że teren przypominał mrowisko. Na każ-dym odcinku bojowym pracowało 40-50 osób, uzupełniając się wzajemnie. Podczas odkrywania sprasowanych kondygnacji, w których spodziewano się znaleźć uwię-zionych ludzi, tempo pracy wzrastało do tego stopnia, że ratowników pracujących na gruzach trzeba było podmieniać co 15-20 min. W tej sytuacji podzielono ich na 3 zmiany, co znacznie ułatwiło rotację.

Początkowo sprzęt techniczny nie sięgał wierzchołka rumowiska. Większe płyty betonu byty ściągane w dół zaczepionymi o nie linami. Dobrze tutaj spisał się war-szawski Mega City. Zdał egzamin również RW-2. Podbieranie gruzu z boku pry-zmy groziło jego osuwaniem się, co było niebezpieczne dla ludzi i sprzętu. Koparki chwytakowe ładowały na wywrotki większe elementy, a koparki łyżkowe mniejsze.

Z załadowanych wywrotek często zwisały elementy żelbetowe, co mogło zagrażać bezpieczeństwu ruchu. Zorganizowano więc zespoły wyposażone w piły do cięcia be-tonu, którymi odcinano zwisające elementy. Przy wyjeździe z terenu akcji ustawiono posterunek, którego zadaniem było zatrzymywanie wszystkich wywrotek

z wystającymi prętami lub zwisającymi elementami. Ruch na całej trasie przejazdu wywrotek był sprawnie regulowany przez policjantów. Na wysypisku w Szadółkach po raz drugi przeszukiwano gruz, który wywrotki starały się cienko rozsypywać. Tam znaleziono szczątki ostatnich zwłok. Dowódca akcji polecił, aby ciężkim sprzętem wybierać gruz tylko do linii obrysu rzutu poziomego budynku. Polecił również, aby gruz ze sprasowanych pięter zdejmować przy użyciu podnośnika chwytakowego.

W przerwach z rumowiska wydobywano wartościowe przedmioty. Ratownicy podkreślali, że bardzo dobrej organizacji, wykluczającej jakiekolwiek podejrzenie, wymaga wyszukiwanie i przekazywanie do depozytu kosztowności. Powinny być wyznaczone osoby z oznakowanymi pojemnikami, do których wkładałoby się zna-lezione rzeczy. W bezpośredniej odległości, widocznej dla większości uczestników akcji, powinno być wyznaczone miejsce, gdzie osoby te oddają protokolarnie przy-niesione kosztowności do depozytu.

W świecie, do poszukiwania ludzi w gruzach stosuje się dwie podstawowe me-tody: najpierw puszcza się psy, które przeszukują gruzowisko. Oznacza się miejsca, w których zachowanie psów sygnalizuje obecność człowieka. Następnie przykłada się specjalny przyrząd, który wyczuwa najmniejsze odgłosy. Za jego pomocą ratow-nicy starają się potwierdzić wskazania psów. W Gdańsku do tego celu także użyto psów i geofonu. Za jego pomocą próbowano stwierdzić, czy z rumowiska gruzów nie dochodzą jakieś odgłosy, czy się powtarzają, czy też nie. Geofon wskazuje, mierzy natężenie hałasu. Nie sposób stwierdzić, czy rejestrowane odgłosy powoduje kapią-ca woda, czy trące o siebie powierzchnie. Namierzeniu miejskapią-ca powstawania hałasu służyły 3 mikrofony rozmieszczone w różnych punktach. Stosowano również kame-ry termowizyjne - dwie stałe z Olsztyna i Warszawy oraz przenośną, wypożyczoną z warszawskiej FSO. W warunkach tej akcji bardzo przydatne okazały się psy, które pracowały przez kilkadziesiąt godzin z pościeranymi przez gruz łapami.

Na poziomie sprasowanych pięter KAR zarządził przerwy co 30 minut, przezna-czone na penetrowanie gruzowiska przez psy ratownicze, kamery termowizyjne i ratowników, w celu zlokalizowania zasypanych osób. Ponieważ coraz intensyw-niej czuć było gaz, wykonano podkop przy fundamencie i przez rurę kanalizacyjną wentylatorem tłoczono powietrze do gruzowiska. Chciano w ten spos6b doprowa-dzić powietrze do zasypanych osób, a także zmniejszyć stężenie gazu. Około godziny 1 w nocy 20.04.1995 r. stwierdzono w rumowisku obecność gazu o stężeniu powyżej dolnej granicy wybuchowości. Mimo tego zagrożenia nie przerwano działań ratowni-czych. Zwiększono jedynie intensywność wentylacji.

Fot. 4. Działania ratownicze po wysadzeniu wieżowca (Fot. KWPSP-Gdańsk) Rano odkryto przewód starego gazociągu, z którego wydobywał się gaz. Aż strach pomyśleć, co by się stało z ratownikami, gdyby w czasie rozrywania rumowiska po-wstała iskra w warunkach sprzyjających wybuchowi. Po tym odkryciu strażacy za-czopowali gazociąg.

Podczas akcji ratowniczych często sprawiają kłopoty dziennikarze poszukują-cy materiałów do publikacji. Aby tego uniknąć, wyznaczono miejsce wygrodzone płotkami, w którym rzecznik prasowy KW PSP lub ratownik wyznaczony przez kie-rownika akcji informowali, wyjaśniali, odpowiadali, udzielali wywiadów. Aby infor-macje były rzetelne i pochodziły z pierwszej ręki, rzecznik prasowy pracował w szta-bie akcji i jako jedyny był upoważniony przez sztab do informowania dziennikarzy o przebiegu akcji ratowniczej i zamiarach jej kierownictwa. Strażacy zostali o tym poinformowani.

Tak zakończyła się trudna akcja ratownicza, trwająca ponad 86 godzin. O jej roz-miarach i złożoności świadczy fakt, że łącznie wzięło w niej udział 1676 strażaków i ratowników. Zadysponowano 150 samochodów ratowniczych. Wydobyto 19 ofi ar (śmierć poniosły 22 osoby). Ewakuowano 49 osób. Wywieziono tysiące m3 gruzu.

Wykorzystano:

– „Wybuch gazu w wieżowcu” - referat mł. bryg. Andrzeja Rószkowskiego z KW PSP Gdańsk, zdjęcia dokumentacja KW PSP Gdańsk.

- „Wieżowiec w gruzach” – na podstawie referatu mł. bryg. Andrzeja Rószkow-skiego opracował SM w „X lat PSP 1992 – 2002”. EDURA, Warszawa 2002

W dokumencie Była taka akcja… (Stron 187-190)