Długo czekaliśm y na d rugą książkę Tomka Tryzny. Zresztą Panna Nikt (1994) pozostawiła takie wrażenie - i narobiła za
mieszania - że trudno się było spodziewać, aby cokolwiek nowego mogło ją przebić.
Tym bardziej iż, jak się wydawało, autor zaj
mował się wszystkim, tylko nie kontynuowa
niem przebojowo rozpoczętej działalności.
A tymczasem, jak się okazuje, pisał:
tym razem o chłopcu. Czy tym, jakim sam był w dzieciństwie? No, może trochę - przy
znał się na promocji książki. Tak czy owak, bohaterem i narratorem powieści jest 6-11, nawet więc z racji płci nieuchronne atterego autora.
Oczywiście jest to przestrzeń zupełnie odmienna od rzeczywistości Panny N ikt, w tym także jej pesymizmu. Już sam tytuł niesie ze sobą ironiczne, co prawda (jak wskazuje fragment Blake’a użyty w charak
terze motta), ale niosące nadzieję przesła
nie. Lecz to, że w utworze zabrakło intencji zrozumienia świata innej płci (co stwarzało szczególny klimat Panny Nikt), odjęło po
wieści aurę niepokojącej niejednoznaczno
ści. W prawdzie i tu realistyczne miesza się z onirycznym, prawdziwe z w yimagino
wanym, jednak przekaz jest uboższy o ów
„efekt obcości”, magię nieznanego.
Ale o czym jest ta książka? O okrucień
stwie wieku dorastania, które bierze na sie
bie winy całego świata. O tym, że dzieci prze
żyw ają to samo, co dorośli, tylko znacznie ostrzej i głębiej: także seks, miłość, za
zdrość, uczucia destrukcyjne. O tym, że dzie
ciństwo rzuca cień na całe życie człowieka i infekuje je. O tym, jak dorośli bezpowrot
nie niszczą młodą wrażliwość i zm ieniająjąw truciznę. „Raz przechodziłem obok straga
nu, z którego spadło jabłko. Podniosłem je i chciałem położyć na kupce innych, ale w tym momencie ten gość, co je sprzeda
wał, uderzył mnie w twarz i wyzwał od zło
dziei” - oto przykład.
W szystkie ideały w pajane dzieciom automatycznie giną w starciu z praktyką.
98
Jakby się nagle nie liczyły. Jakby te dwie w artości nie m iały ze sobą zupełnie nic wspólnego. Podobnie jak sen i jawa? Z któ
rych się nieuchronnie wyrasta, wrastając w dorosłość? „Chrystus przynętą, oni trzy
żająca wręcz ostrość postrzegania rzeczy
w is to ś c i. C o z te g o , że o w ię k s z o ś c i spraw, o których mowa w książce, i tak do
brze wiemy, skoro surowa, niemal wyzbyta z emocji opowieść jego bohatera ukazuje je nam w całkiem nowym, okrutnym, bo po
zbawionym półcieni świetle?
„Dopóki się nie urodziłem, to myślała, że jest królewną, a jak się okazało, że jest na świecie ktoś ważniejszy dla mamy, to obraziła się na mamę i już nigdy jej nie prze
baczyła i nie przytulała się do niej” - tak się w pierwszych latach po drugiej wojnie).
Doświadczenia erotyczne i miłość, odkrycie
„kochających inaczej” i seksualne molesto
wanie, pijaństwo - ojca, ale też własne - nędzę, kradzież/oszustwo; właściwie ciągłą przemoc, głównie ze strony dorosłych.
Czy to w szystko jest możliwe? Teore
tycznie tak; ale czy naprawdę koniecznie powinno być zgromadzone w jednej książ
ce, w historii jednego dziecka, nawet jesz
cze nie nastolatka? Świat prezentuje się tu w yłącznie ja ko ohydny, pokraczny twór, gdzie każde zło natychmiast staje się za
wiązkiem kolejnego - doprawdy aż dziw
ne, że można w nim przeżyć i nawet cza
sem być szczęśliwym (skądinąd głównie za pom ocą środków odurzających, jak alko
hol lub... miłość). Cóż, jeżeli nawet jawi się bagnem, bohater na jego je st scenie głów
nym aktorem i ze wszystkiego będzie umiał wyciągnąć dla siebie wnioski.
Z drugiej jednak strony można wątpić, czy naprawdę dzieci tak precyzyjnie zdają sobie sprawę z tego, co się wokół nich dzie
je i z własnej w tym roli. W istocie „pierwszo
osobowa” relacja małego bohatera jest prze- filtro w a n a p rz e z w ie d z ę d o ro s łe g o nadnarratora, je g o zasób słów, a nade wszystko - świadomość siebie i otoczenia oraz umiejętność formułowania myśli. Dużo bardziej sugestywny jest obraz dziecka jako czarodzieja zaklinającego rzeczywistość, próbującego ją zmienić sobie tylko właści
wymi sposobami i tak też ją przeżywające
go: „huśtałem się skrzypiącej huśtawce i tęskniłem za Chęci. Tak tęskniłem , że nawet nie zauważyłem, kiedy stałem się rybką” .
Najważniejszy jest jednak optymizm.
Nie tylko z powodu tytułu (jakkolwiek iro
nicznego) ani nawet zdania wieńczącego finał - lecz przede wszystkim zaczerpnię
tej z folkloru kulminacji losów bohatera. Czy pamiętacie Państwo baśń, w której boha
ter sam wybiera los swój i innych, zdmu
chując odpowiednie świeczki? Podobnie dzieje się tutaj, tyle że świeczki zastępuje wyobraźnia. „Hop i w nowym znalazłem się losie” - po prostu. Bo tylko od nas zależy kształt naszego życia; i je st to szczególnie ważne przed progiem dojrzałości płciowej.
Tak jakby po jego przekroczeniu kończyła się wiara w baśnie - i we własne nieogra
niczone możliwości.
Zawsze w ięc mamy możliwość wybo
ru. Zawsze możemy być Kimś, kimkolwiek - zamiast Nikim.
99
Naturalnie Idź, kochaj nie jest powie
ścią dla dzieci; może zainteresuje nasto
latków, zwłaszcza tych, którzy znają Pan
nę Nikt. Ale jak bardzo różni się od tego, co oferuje nasz „m łodzieżowy” rynek! Jak wiele może wzbudzić sprzeciwów! A prze
cież jej obraz rzeczywistości, choć ponury i gwałtowny, jest sugestywny i pełen we
wnętrznej prawdy; i na taką właśnie praw
dę młodzież zasługuje, na taką czeka. Nie mając literatury dla siebie, sięga po uzna
ną za „dorosłą” Masłowską. Przynajmniej część, reszta wciąż szuka.
Trudno byłoby sugerować naszym pi
sarzom, by kopiowali Tryznę, łatwiej - by czegoś się chcieli od niego nauczyć. Przede wszystkim pisania dla młodzieży jak dla do
rosłych. Jeden taki przykład ju ż zresztą mamy: O melba! Grażyny Bąkiewicz.
T. Tryzna: Idź, kochaj, Warszawa 2003, s. 292.
ikAtortft Tcnmszcwskti
JASNOŚĆ
PAL
X '
Z jf
/-4 ri
wspcmmcMią
Grażyna Lewandowicz
JASNOŚĆ I DAL
„Dzieci intuicyjnie rozumieją chyba wię
cej, niż nam się w ydaje” - mówiła kiedyś Anna Kamieńska, a te obdarzone w rażli
w ością rozum ieją jeszcze więcej. Nie po
maga im ona w dorosłym życiu, ale na pew
no pom aga w p is a n iu . J a s n o ś ć i dal.
Wspomnienia z nie-pamięci to bardzo w aż
na książka w bogatym dorobku Marty To
maszewskiej, pozostawia wszak uczucie niedosytu, prow okuje pytania - co było dalej, i prośbę, by autorka zmierzyła się ze w spom nieniam i powojennym i, które, ja k można sądzić na podstawie lektury, m ogą być znacznie trudniejsze do przekazania.
Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że jest to lektura przeznaczona dla dorosłego czytel
nika, który ma okazję dotknąć, poprzez ten szczególny zapis, jakim jest autobiografia, tajemnicy dziecka. Oto otrzymujemy przej
mujący portret dziecka poranionego przez wojnę, świadectwo tzw. cywilnych skutków wojny, wśród nich najtrudniejszy - brak ojca. Praw dopodobnie, choć zabrzm i to brutalnie i niewiarygodnie, być może lepiej by się stało, gdyby ojciec z w ojny nie w ró
cił. Bowiem wraz z jego powrotem z oflagu bohaterce „zawalił się św iat”. Dziecko stra
ciło więcej niż przez całą wojnę, gdy dzięki zapobiegliwości matki miało wraz z siostrą, paradoksalnie, w sumie szczęśliwe dzieciń
stwo. „Byłyśm y ładnie ubrane, zadbane, m iałyśm y co jeść, mama mojej siostrze kupowała lalki, mnie książki, stosy książek, dobrze rozumiała potrzebę czytania. Pra
cowała do późna, ale była z nami. (...) to nieszczęśliwe dzieciństwo, (...) zaczęło się po wojnie”.
100
Przywołuje Tomaszewska w spom nie
nia z nie-pamięci, bo w sposób naturalny mózg dziecka nie przyjmuje wielu spraw do wiadomości, gdyż albo są one zbyt okrut
ne, albo dziecko musiałoby przeciwstawić się dorosłym, a na to jest za słabe - pozo
staje w ięc owa nie-pamięć. Ale pozostaje też baśń i poezja, dwie siostry bliźniaczki.
Marta - „dziewczynka z głow ą pełną ba
jek” przeradza się w Martę-poetkę i jest to fascynująca zmiana. Ten trop baśni, trop dziecięcych lektur z Harunem al Raszydem, bohaterem opowieści z 100 i 1 nocy jest jednym z wielu, jakim może pójść czytel
nik. Inny to topos domu rodzinnego, a w ła
ściwie jego brak, brak zakorzenienia, cią
głe przeprowadzki, które nie są dobre dla dziecka. Łą czy się z nim m otyw progu domu. Ten niewielki w istocie fragm ent od
dziela dwa światy, dwie przestrzenie - we
wnętrzną i zewnętrzną. Gdy czytałam o tym, pamięć przywołała tekst innej pisarki, rów
nie zafascynowanej ow ą granicą wyznacza
ją cą przestrzeń dzieciństwa - m ałą Marian
nę - bohaterkę dylogii Anny Kamieńskiej.
M arta i M a ria n n a , o b ie in tro w e rty c z k i 0 bogatym życiu wewnętrznym. Obie, dzięki znakom, wcześniej trafiają na ślad rzeczy
wistości transcendentalnej, odkryw ają ją, lgną do niej, a pośrednictw o dorosłych może im tylko zaszkodzić (mam tu na my
śli ka p ita ln ą scenę dialogu z księdzem w kościele). Sacrum, odkrywanie powoli, zawsze ze zdziwieniem, ta intymna rela
cja z Bogiem , która prowadzi w jasność 1 dal. Sugeruje to powracający w tekście kolor bieli, od zawsze kolor światła, wyraz radości i świątecznego nastroju. Zadomo
wić się można tylko w Bogu.
Mimo wielu badań, analiz, rozwoju psy
chologii, pedagogiki i nauk pokrew nych dzieciństwo to ciągle czas pełen tajemnic.
To wówczas człowieka najłatwiej zranić i te
zranienia, nie leczone, pokryte w arstw ą kolejnych lat i doświadczeń, m ogą się ni
gdy nie zagoić. I o tym też je st ta książka.
M. Tomaszewska: Jasność i dal. Wspomnienia z nie-pamięci, Łódź 2003, s. 72.
Anna Maria Krajewska
IDZIE JAŚ
Pisanie dla określonego dziecka ma d łu g ą tradycję, z a p o czą tko w a n ą u nas przez Klementynę z Tańskich Hoffm anową Wiązaniem Helenki. Pomysł ten, z różnym powodzeniem, naśladowało wielu autorów i choć w XX wieku był ju ż mniej popularny, to jednak do wyobraźni nie tylko początku
jącego czytelnika przemawiał zawsze po
zytywnie. Lubimy opowieści „prawdziwe”;
miło jest myśleć, że opisany w książce bo
hater istnieje również w realnym świecie.
Na okładce omawianej publikacji zamiesz
czono nawet jego zdjęcie.
W ydawnictwo Akapit-Press reklamuje zbiór opowiadań Krystyny Siesickiej Idzie Jaś jako pierwszą książkę znanej „młodzie
żow ej” autorki adresow aną do najm łod
szych czytelników. W rzeczywistości krąg odbiorców śmiało można poszerzyć nie tyl
ko o niezbędnych w tym przypadku pośred
ników lektury, lecz także o wszystkich, któ
rych interesuje dziecięcy sposób widzenia świata, trafnie tu uchwycony i sugestywnie przekazany.
Lekko i dowcipnie napisane opowiada
nia Siesickiej, choć pozornie powielają ist
niejące w zorce tw órczości dla najm łod
szych, to jednak stanowią propozycję nową pod wieloma względami. Mówi się w nich o sprawach bardzo nieraz poważnych, czę
sto jakby mimochodem, bez nadmiernego
dramatyzowania oraz w sposób, który za
akceptują dorośli, a przy tym atrakcyjny i zrozumiały dla najmłodszych. Z poruszo
nymi w książce problemami współczesne dziecko styka się w sw oim środow isku (kłamstwo, nielubiany kolega w klasie, przy
kre zabiegi medyczne, niepełna rodzina, kolega inny niż wszyscy, zdobywanie do
świadczenia, stała konieczność pokonywa
nia różnych trudności) lub np. przy ogląda
niu telew izji (narkotyki, kradzież); z ich wyjaśnianiem nie zawsze radzą sobie jego dorośli opiekunowie. Myślę, że wielu czy
telników, niezależnie od wieku, odnajdzie w Jasiu p o kre w n ą duszę. Pełen życia, a przy tym skłonny do refleksji bohater jest przewodnikiem odbiorcy po rzeczywistości, przed którą nie da się uchronić dzisiejsze
go kilkulatka. Opis tej rzeczywistości, ja k
kolwiek lapidarny i skrótowy, wcale nie jest powierzchowny i choć świat Jasia jest świa
tem radosnym i bezpiecznym , to sporo