• Nie Znaleziono Wyników

Guliwer. Kwartalnik o książce dla dziecka, 2003, nr 2 (64)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Guliwer. Kwartalnik o książce dla dziecka, 2003, nr 2 (64)"

Copied!
128
0
0

Pełen tekst

(1)

Czasopismo o książce dla dziecka 2/2003

CENA 10,00 zł

(2)

Wydawca:

„Śląsk" Sp. z o.o. Wydawnictwo Naukowe

al. W. Korfantego 51, 40-161 Katowice, tel. biuro (032) 25 80 756, 25 81 910 fax 25 83 229, dział handlowy 25 85 870

e-mail: biuro@slaskwn.com.pl, handel@slaskwn.com.pl http://www.slaskwn.com.pl

Rada naukowa:

prof. Joanna Papuzińska - Przewodnicząca (Warszawa) prof. Alicja Baluch (Kraków)

prof. Irena Socha (Katowice) dr Magdalena Ślusarska (Warszawa) mgr Liliana Bardijewska (Warszawa)

Zespół redakcyjny:

prof. Jan Malicki - redaktor naczelny - tel. (32) 208 38 75

dr Aleksandra Pethe - zastępca redaktora naczelnego - tel. (32) 208 37 39 mgr Aneta Satława - sekretarz redakcji - tel. (32) 208 37 61

mgr Maria Marjańska-Czernik Korekta: Beata Legomińska

Projekt okładki: Andrzej Budek

ISSN 0867-7115

Adres redakcji:

Biblioteka Śląska Redakcja „Guliwera”

Plac Rady Europy 1,40-021 Katowice tel./fax (32) 208 37 20

e-mail: guliwer@bs.katowice.pl Dyżury redakcji:

poniedziałek, środa, piątek - (od godz. 10.00 do 12.00)

Redakcja zastrzega sobie prawo do adiustacji tekstów i skrótów nadesłanych tekstów oraz do nadawania własnych tytułów. Za skutki ogłoszeń redakcja nie odpowiada.

£

\Ś L A S IO

(3)

GULIWER 2 (64)

KWARTALNIK O KSIĄŻCE DLA DZIECKA

kwiecień - maj - czerwiec 2003

w numerze:

• Podróże Guliwera 3

RADOŚĆ CZYTANIA

• Jan Malicki: 0 antykwaryczności baśni Gustawa Morcinka 5

• Jolanta Szczęśniak: W akacje według doktora Korczaka 10

• Agnieszka Zok-Soroczyńska: Świat przedstawiony w poezji 16

• Bogna Skrzypczak-W alkowiak: Józef Ratajczak i inni twórcy XX w ieku... 20 PRZEKRACZANIE BAŚNI

• Jolanta Szczęśniak: Symbole władzy w baśniach Janusza Korczaka 24

• Marek Maj: Siedem mórz, za którymi dzieją się baśnie,

Zapiski na marginesie Baśni o Roszpunce 31

• Tomasz Marciniak: Tropienie Indian 33

• Gertruda Skotnicka: Czy Szwedzi kochają Pana Tadeusza? 39

• Dorota Malczewska-Stus: Polska mapa baśni - propozycja zajęć w bibliotece 43

NAD CZYM PRAC UJĄ 46

• Zofia Beszczyńska 46

• Anna Onichimowska 46

• Krystyna Lipka-Sztarbałło 47

AUTOGRAF

• Lubię kontakt z czytelnikami: Z M ałgorzatą Gutowską-Adamczyk

rozmawia Aneta Satława 48

• 0 narodzinach Pana Huczka: Z Hannu Makela rozmawia Iwona Kosmowska 50 Z W IZ Y T Ą U ...

• Zdaliśm y na pięć!: Z Pauliną Lew andowską z wydawnictwa Akapit Press

rozmawia Aneta Satława 55

• Joanna Olech: Ilustratorzy w Bolonii 58

• Aleksandra Pethe: Doroty Terakowskiej książki dla każdego 60

• Jan Malicki: W śród lalek w renesansowej Florencji 62

(4)

W SPOMNIENIA Z ZATOPIONEGO KRÓLESTWA

• Maria Buszman-Szklarska: Krecik. Pisemko dla dziatwy 64 MIĘDZY DZIECKIEM A KSIĄŻKĄ

• Bogumiła Staniów: Książka dla dzieci i młodzieży w liczbach 67

• J. I. Gołubiewa: Czy należy dzieciom zadawać dorosłe pytania? 70

• Zofia Adamczykowa: Rola książki w kształceniu dzieci i młodzieży

w świetle Ustaw szkolnych Stanisława Konarskiego 71

• Katarzyna Nowak: Interpunkcja w czasopismach dla dzieci 75

• Maria Ostasz: „Alfabetyzacja” i kształcenie zintegrowane wiersza dziecięcego 86 NA KSIĘGARSKICH LADACH

• Zofia Beszczyńska: Piekło dzieciństwa (w piekle świata) 98

• Grażyna Lewandowicz: Jasność i dal 100

• Anna Maria Krajewska: Idzie Jaś 101

• Alicja Baluch: O tym, ja k teksty produkująjeszcze inne teksty 102

• Maria Kulik: Jak to je st w Ameryce 104

• Barbara Szargot: A tata odpow iedział... 106

Z RÓŻNYCH SZUFLAD

• Maria Marjańska-Czernik: Baśniowe zmagania z „G uliwerem” 108

• 70 urodziny Koziołka Matołka 111

• Sesja w Szczecinie 114

• Co nowego w IBBY 115

• Konkurs literacki W ydawnictwa „Znak” 116

• Paulina Drożdżowska: N o c ą w bibliotece... 117

• Maria Czernik: Polonia a Bolonia czyli Polska w Bolonii 119

• Ogólnopolska Konferencja Naukowa nt.

„Sztuka dla dzieci oraz ekspresja najmłodszych drogą do pełni rozwoju” 122

• Nagroda im. K. Makuszyńskiego 124

(5)

P O D R Ó ŻE „ G U LIW E R A ”

Maj - to wciąż jeszcze miesiąc książki i je j czytelników. Książki adre­

sowanej również do tych najmłodszych, dopiero odkrywających smak czy­

tania, kształtujących czy jedynie porządkujących swój wewnętrzny świat.

Maj - to także wspomnienie po bolońskich targach, gdzie kraj nasz był honorowany ja k przed laty we Frankfurcie. To także oczekiwanie na no­

wości wydawnicze, jakie będą przedstawiane w Warszawie i Poznaniu, poszukiwanie niebanalnego prezentu na Dzień Dziecka i zarysowującego się czasu wakacji, nawykowo kojarzonego z wędrówkami, peregrynacja­

mi, odwiedzinami miejsc niezwykłych. I tylko czasami z nostalgią wracamy do jakże ju ż odległych wspomnień z kierm aszy organizowanych w większych i mniejszych miejscowościach, do serii „Poczytaj mi, mamo”

- lektur dostępnych a tanich. Tę nostalgię pogłębiają coraz większe po­

działy między tymi, co kupują książkę, i tymi, co czytają. Z pewnością książ­

ka jest relatywnie droga, co przy zubożałym społeczeństwie jest wielkim zagrożeniem dla modelu kultury przez nas preferowanego. Ale też warto przypomnieć, iż książka je s t czytana, o czym świadczą statystyki biblio­

tek udostępniających swoje zasoby bywalcom. To wizja optymistyczna.

I cieszymy się, że przynajmniej w jednej z bibliotek w województwie zna­

leźć można - teoretycznie - wszystko to, co ukazuje się w kraju. Jestem od lat gorącym orędownikiem egzemplarza obowiązkowego, który stano­

wi często mikropromil nakładu, a jest gwarancją stałej informacji o nowych publikacjach, o działalności oficyn wydawniczych, pomysłach edytorskich, co przy rozproszonej dystrybucji i braku informacji o nowościach staje się swoistą reklamą. Jest więc zyskiem wydawcy.

I nie tłumaczy ograniczenia kręgu czytelniczego pojawienie się no­

wych mediów. Bo też one nie zastępują w pełni książki. Nie kształtują tego, co istotne - wyobraźni. Jedynie ukonkretniają i upraszczają rze­

czywistość wirtualną. Książka zaś dopowiada to, co nie zostało dopo­

wiedziane.

Jesteśmy w takim momencie jak Jan Gutenberg, który wynalazł naj­

prawdopodobniej inny sposób udostępniania książki. Jeszcze wzorowa­

nej na książce rękopiśmiennej, tradycyjnej średniowiecznej, ale już

(6)

z nowymi elementami zapowiadającymi odejście od utrwalonych sche­

matów. Odchodził świat stary. Ale dostrzec to mogły następne pokole­

nia, z innej płaszczyzny historycznej i puli własnych doświadczeń.

Nie mam wątpliwości, że ów dialog między książką a Internetem bę­

dzie trwał. Ale też nic nie zastąpi zacisza domowego i samodzielnego śledzenia losów bohaterów. W moim odczuciu nie ma tu antagonistycz- nego przeciwstawienia obu mediów. Taka jest kolej rzeczy. Jednakże ważne jest to, by czytać wspólnie książki, stworzyć nawyk obecności książki w domu, rozmów, ale i sporów o postacie, kreacje bohaterów, wreszcie wykształcić inny wzorzec zachowań. Zatem to, co tworzy cią­

głość kulturową, i wartości przekazywane tym, co po nas.

Zatrważający je s t jednak spadek czytelnictwa wśród młodzieży w przedziale 14-18 lat, uczniów szkół średnich. Różne mogą być tego przyczyny. Najłatwiej powiedzieć, że to wina mediów elektronicznych.

To oczywiście daleko idące uproszczenie. Bo przyczyny mogą być o wiele bardziej skomplikowane, ja k np. stosunkowo mała atrakcyjność tema­

tyczna propozycji wydawniczych, dominujący historyzm czy antykwarycz- ność lektur, zbyt mała oferta czytelnicza bibliotek, wreszcie brak prze­

wodników po lekturze dla dzieci i młodzieży.

To także problemy, które kojarzą się z majem.

Jan Malicki

(7)

RADOSC CZYTANIA

Jan M alicki

0 ANTYKWARYCZNOŚCI BAŚNI GUSTAWA MORCINKA

W o k ó ł p o s ta c i i d o k o n a ń tw ó rc z y c h G ustaw a M orcinka na rosło przez lata w ie ­ le stereo typów , legend, m itów. I nie m ogło być inaczej, skoro a u tor Wyrąbanego chod­

nika p rz e k ro c z y ł barierę, ja k ą w ta kich ra­

z a c h w y z n a c z a s y m p a tia b liż s z y c h 1 da lszych przyjaciół, środ ow isk, w których przebyw ał, w ca le nierzadkie głosy krytyków o c e n ia ją c y c h je g o p o c z y n a n ia lite ra ckie , w re szcie sw o ista m on um e ntalizacja, ja k ą w yznacza - z je d n e j strony - w ejście w krąg kultu ry na rod ow e j i obron a m ie jsca w c z e ­ śniej za ję te g o na og ó ln o p o lskim Parnasie, z dru giej zaś - prze kła dy je g o po w ieści na w ie le eu rop ejskich ję zyków .

W s z ystkie te do św ia d cze n ia stały się ud ziałem G ustaw a M orcinka - pierw sze go ś lą s k ie g o pisarza o fo rm a c ie po n a d re g io ­ n a ln y m ; d o s tr z e g a n y m i d o c e n ia n y m w Polsce. To w a żna konstatacja. P oniew aż dzieje po lszczyzn y literackiej Ś ląska sta n o ­ w ią d o s k o n a łą ilustrację dążeń pisarzy tego regionu, m arzeń o w e jś c iu w krąg kultu ry n arodow ej, a przez to no bilitacji literatury, która w innych częściach kraju od bieran a je s t od w ie k ó w ja k o lite ratura popularna, plebejska, ludow a. U dało się to je d y n ie nie­

licznym . P rzede w szy s tk im zaś G u s ta w o ­ wi M orcinkow i.

P rzyjrzyjm y się zate m ow ym prz e m ia ­ nom , które pozw o liły mu w y jś ć poza ram y p o w tarza neg o od lat stereotypu.

Nie m usim y w tym m iejscu przyp om i­

nać, że G ustaw M orcinek urodził się 25 sier­

pnia 1891 roku w K arw inie. Ż e je g o ojciec b y ł w o ź n ic ą w m ie js c o w y m b ro w a rz e i w io s n ą roku następnego zginął w nieszczę­

śliw ym w ypadku. Ż e w latach 18 9 7 -1 9 0 6 kształcił się w szkole ludowej, a potem pod­

ją ł pra cę n a jp ie rw w c e g ie ln i, n a s tę p n ie w kop alni, która k o ja rz y ć m u się będzie z bólem m ięśni i o b le pia ją cym całe ciało potem . To fakty, które z p e w n o ś c ią za in te ­ re s u ją biografa. H istoryk lite ratury d o strze­

że w tych in fo rm acja ch przesłanki o wiele p o w a żnie jsze , d o o k re ś la ją c e k s z ta łtu ją c ą

Rys. A. Fonfara

(8)

się już wówczas wrażliwość estetyczną, ów kontekst, który determinować będzie przy­

szłe poczynania literackie. Przede w szyst­

kim musi zwrócić uwagę na styk kulturowy, jaki stanowi pogranicze polsko, czesko, nie­

mieckie, na którym przyszło żyć młodemu chłopcu, ale i krzyżujący się z nim krąg tra­

dycji wiejskich i robotniczych, wzbogacają­

cy nadrzędny układ narodowościowy. Zwró­

ci też uwagę na tra d ycyjn y tutaj model inspiracji twórczej - barwny świat baśni, k a le n d a rz y i ż y w o tó w ś w ię ty c h . A le i literatury jarmarcznej - od stuleci sprze­

daw anej przez przyg o d n ych h andlarzy przed kościołami, a w większych miejsco­

wościach - w księgarniach. To także cha­

rakterystyczny rys kultury literackiej Ślą­

ska. I niezwykle trwały. Stąd nawykowe niemal skojarzenia z podobnym kanonem lektur występującym w odległych czasach,

f heSm i/te /Aiftlro i męht oirąt^m Jąi mmę

f t o j t ] -B u ty ! gsttl& O tfiŁ fft y 'M Me

Rys. A. Fonfara

gdy nowy model literatury próbował tworzyć Józef Lompa, ów „patriarcha piśmiennictwa polskiego na Śląsku” , pisząc baśnie i „po­

w iastki dla ludu pospolitego", czytywane również przez Gustawa Morcinka.

Nic więc dziwnego, że bodaj pierwszy utwór napisany przez niego odwoływał się do tego właśnie nurtu literackiego i nosił tytuł „Skarby w zawalisku, czyli urodzony w czepku”.

Jednak już wówczas w latach edukacji szkolnej i wyczerpującej pracy w kopalni

„młody czciciel panien helikońskich” sięgnie po inne już lektury: Oko prorokaW ładysła­

wa Łozińskiego, Pożary i zgliszcza Marii Rodziewiczówny, Starą baśńJózefa Igna­

cego Kraszewskiego, Sienkiewiczowskich Krzyżakówi Quo Vadis.Czytać też będzie Wieczory p o d lipąLucjana Siemieńskiego, które w poprzednim stuleciu inspirowały Józefa Lompę. W tedy też ujawni się inna pasja Pana Gustawa: teatr, której wierny będzie przez wiele lat.

Z pewnością pierwszy w yrazisty prze­

łom w zamiłowaniach literackich Morcinka należy łączyć z pobytem w sem inarium nauczycielskim, kiedy to silnie - jak sam przyznaje - oddziałała nań postać Tade­

usza Malickiego, ale i twórczość pisarzy:

Stefana Żerom skiego, W ładysława Rey­

monta, W ładysław a Orkana. Przejm uje wręcz stylistykę młodopolską, którą porzu­

ci pod w p ływ e m Z o fii K o ssa k d o p iero w końcu lat dwudziestych.

Pierwsza wojna światowa zmieniła życie przyszłego pisarza. Uczestniczy w walkach pod Olkuszem i Wolbromiem. Ranny, leczy się w Wiedniu, by po powrocie aktywnie włą­

czyć się w wir cieszyńskiej konspiracji niepod­

ległościowej, z całym przekonaniem opowia­

dając się za Polską. Z tym okresem łączy się też pierwsza publikacja Gustawa Morcinka Wspomnienia z przewrotu w listopadzie 1918 6

(9)

roku ogłoszona w „Dzienniku Cieszyńskim”.

Brał też udział jako ochotnik w wojnie 1920 roku. Potem już tylko praca pedagogiczna w skoczowskiej szkole. I nowe publikacje.

Głównie artykuły, z których historycy wyróż- niająjeden, zamieszczony w „Miesięczniku Pe­

dagogicznym” w 1925 roku, a zatytułowany W obronie współczesnej literatury dla dzieci i młodzieży. Właśnie tam opublikowana zo­

stała apologia baśni, która przecież - pisał - „rozwija w dziecku poczucie piękna, ładu i fantazji”. To manifest twórczy pisarza, ale i zapowiedź jego konkretyzacji.

Przełom lat dwudziestych i trzydziestych przyniósł dalsze ważne zmiany: debiut książ­

ko w y : S e rc e za fa m ą , u c z e s tn ic tw o w pracach zespołu „Zarania Ś ląskiego”, wreszcie nagrodę w Śląskim Konkursie Li­

terackim za powieść Wyrąbany chodnik,któ­

ra stała się ogólnopolską rewelacją. Dostrze­

gli ją i krytycy, skoro w kwietniu 1932 roku w „Kulturze" ukazała się w rzeczy samej przychylna recenzja Stefana Kołaczkowskie­

go. „W Morcinku - pisał - zjawił się wresz­

cie ten oczekiwany pisarz. Ci, którzy pragnęli ujrzeć „kwiat pracy”, psychikę robotnika nie deformowaną przez prądy i metody literac­

kie muszą uznać w Morcinku i zwycięzcę, i przewodnika”.

W tym też czasie ukazuje się kolejny zbiór nowel o tem atyce górniczej: Chleb na kamieniuoraz wcale bogaty ciąg opowia­

dań, szkiców i powieści dla dzieci, w yda­

w any niemal do w ybuchu wojny. S ą to:

N arodziny serca, Gw iazdy w studni, Ł y ­ s e k z p o k ła d u Id y, L u d z ie są d o b rz y, Uśmiech na drodze.To jedne z najlepszych książek, jakie adresowane były do najmłod­

szych. I właśnie dzięki nim Gustaw Morci­

n e k ma z a p e w n io n e trw a łe m ie js c e w dziejach literatury dla dzieci i młodzieży.

Z pewnością do utrwalenia tej pozycji przy­

czyniły się niezwykłe walory, takie jak: atrak­

cyjna fabuła, bogactwo językowe, wresz­

cie preferowane wartości etyczne.

Nie są to czcze słowa. Owo „rozwija­

nie poczucia piękna, ładu i fantazji” znala­

zło praktyczne zastosowanie w twórczości w ielkiego pisarza.

Spróbujmy podpatrzyć warsztat bajko­

pisarski Gustawa Morcinka. Niech przed­

miotem naszych rozważań stanie się je d ­ na z piękniejszych opowieści o powstaniu Skoczowa.

Czytając to podanie historyk literatury musi zwrócić uwagę na niezwykłą konstruk­

cję w budowaniu świata wewnętrznego utwo­

ru, zasadzającą się na precyzji kompozycyj­

nej, d o s to je ń s tw ie fa k tó w i w y ra z is te j hierarchii ważności. Ale i na zderzeniu uni­

w ersalizm u z rodzim ością, a w ięc tym i aspektami wszelkiej wypowiedzi, które na­

dają im sens artystyczny, ponadjednostko- wy, literacki. Doskonale to widać wówczas,

oczowskie

%

Jbgendy /

Katowice 2001

(10)

gdy próbujemy prześledzić budowę owego tekstu: od introdukcji, wstępu, po uogólnia­

jącą puentę: „I na tym kończy się przedziw­

na historia o powstaniu Skoczowa”.

Opowieść rozpoczyna się od określe­

nia lokalizacji, topografii miejsca: topogra­

fii dalszej (droga Skoczów-Cieszyn), bliż­

szej (droga - las - wzgórze) i najbliższej (las porastający Piekiełko - rzeczka Błęd­

nica i głęboki jar). Autor nie pozostaje je d ­ nak na poziomie określeń identyfikujących miejsce. Opis owego „głębokiego ja ru ” zo­

staje wzmocniony określeniami temporal- nymi: teraz - straszy, dawniej - powiesił się stary Szweda. I odautorska konkluzja: „być może". Ten niekonwencjonalny wstęp po­

zwala nie tylko wzbogacić rutynowy spo­

sób budowania introdukcji, ale też poprzez łączenie przeszłości z te ra ź n ie js z o ś c ią uatrakcyjnić i ukonkretnić opowieść.

To pierwszy poziom kompozycji dzieła.

Drugi poziom konstrukcyjny stanowi świat ludzi. Dodajmy od ra z u -z ły c h . Ludzi etycz­

nie naznaczonych. Ludzi znających magię.

I znów konkluzja: „byli czarownikami” - „ b y li grzesznikami”. W prowadzony więc został element oceny etycznej bohaterów, wyraź­

nego naznaczenia zbiorowości mieszkań­

ców Piekiełka.

Ale w owym dialogu między uniwersa­

lizmem a rodzim ością zaskakuje swoiste naznaczenie mieszkańców Piekiełka. Cza­

rownicy, grzesznicy, ludzie źli m ów ią gwa­

rą. Gwara staje się w ięc wyróżnikiem miej­

sca i ludzi go zamieszkujących. Nadana jej w ięc została funkcja informacyjna o zbio­

rowości, ale i jej ocena. To kolejny poziom rysowanego systemu antropologicznego, jaki wyznacza horyzontalny układ topogra- ficzno-temporalny. Krąg mieszkańców Pie­

kiełka. Kontrastuje z nim postać pustelnika

„m ęża zacnego i m ądrego", który widzi i ostrzega. Pustelnika o wyraźnie biblijnej

proweniencji. Równoważy on świat czarow­

ników. Co ważniejsze. W yróżnikiem dlań staje się język. Dodajmy: literacki. Pośred­

nikiem między sferą zła (mieszkańcy Pie­

kiełka) i dobra (pustelnik) je st Stazyjka, córka wdowy wyrzuconej przez burmistrza i sama przezeń wygnana. Dopatrzyć się tu można kreacji wyraźnie stylizowanej, koja­

rzonej z c a łą b o g a tą tra d ycją hagiogra- ficzną, chociażby z Legendą o św. Aleksym.

Zresztą związków z przebogatą symboliką kultury śródziemnomorskiej jest tu o wiele więcej. To pies, symbol wierności stale uka­

zywany obok bohatera, ja k w grafice A l­

brechta Durera, choćby w Rycerzu, Śmier­

ci i Diable z 1512 roku. Do tego też kręgu tradycji należy ginące miasto, podróż bo­

haterów i założenie nowego miasta. W ten sposób powtarzany jest schemat podania etnogenetycznego, funkcjonującego w ca­

łej europejskiej kulturze i to od najstarszych przekazów uzasa d n ia ją cych pow stanie narodów, państw, miast, po czasy nam bli­

skie. W ystarczy porównać opowieść o po­

wstaniu Skoczowa z klasycznym modelem podania etnogenetycznego, składającego się ze stałych i niezmiennych wątków, ta­

kich jak:

- określenie praojczyzny (Piekiełko), - przyczyny w yjścia (zniszczenie mia­

sta),

- przybycie na ziemie niezamieszkałe (okolice rzeki W isły),

- założenie stolicy (rozmowa z królem utopców i akt spisania umowy),

- kreacja wieku złotego (symbolizowa­

na przez długą brodę pustelnika, pięknie­

nie Stazyjki i leciwy sen psa),

- koniec złotego wieku - po śmierci założyciela. Tego oczywiście w podaniu Morcinkowym brak.

Ale też ważnym fragmentem podania etnogenetycznego staje się etymologiczny 8

(11)

wywód nazwy od... no, właśnie. W klasycz­

nym podaniu od wodza - eponima. Lechia - od Lecha, Kraków od Kraka, Wandale od Wandy. W opowieści Morcinkowej nastąpiło powiązanie Skoczowa z tradycją krakowską, podaniami małopolskimi o proweniencji Ka­

dłubkowej, np. o Wandzie, co nie chciała Niemca. To tutaj uciekając przed Rydygierem Wanda rzuca się do Wisły. Tutaj skacze.

Stąd i nazwa miasta - Skoczów. Być może nieświadomie Morcinek przywołał jeszcze jeden mit kulturowy dawnej Polski i całego chrześcijaństwa: translatio imperii, przeno­

szenia centrum z jednej, dawnej stolicy do miejsca nowego. Szczęśliwego. To zaledwie garść skojarzeń historyka kultury.

Czytając jedno tylko podanie dostrzec można niezwykłe bogactwo asocjacji i wręcz genialną umiejętność przetwarzania różnych przecież pokładów tradycji: kulturowej, lite­

rackiej, estetycznej. Tę chw alebną umiejęt­

ność nazwałbym erudycją antykwaryczną przejmowaną z różnych źródeł, ale twórczo przekształcaną i zderzanąz rzeczywistością lokalną, precyzyjnie dookreślaną. Uderza też swoista migotliwość genologiczna, łącząca w je d n ą spójną całość rozmaite gatunki, dzieła, znaki i symbole kulturowe. A przy tym wszystkim uderza precyzyjna kompozycja wywodząca się nie tyle z owych sławnych układów rozkwitających, którymi z takim mistrzostwem posługiwał się Tadeusz Pei­

per, ile konstrukcji szkatułkowych, tak waż­

nych dla przekazów baśniowych. Wreszcie niepodważalnym atutem opowieści Morcin- kowych jest oryginalność i kunsztowność form językowych.

Całość opowieści jest jednak podpo­

rządkowana rygorystycznie przestrzeganej

antynomii dobra i zła. S ą to odrębne i nie­

przekraczalne dziedziny ludzkich poczynań.

Nic w ięc dziwnego, że owa apologia baśni z 1925 roku w przyszłości wzbogaco­

na o doświadczenia pisarskie związane z po­

daniem, legendą i baśniąstanie się znakiem rozpoznawalnym całej twórczości Gustawa Morcinka, ale i swoistym naznaczeniem.

W powszechnej świadomości Gustaw Morcinek pozostał bowiem na zawsze twór­

cą regionalnym obarczonym na dodatek styg- matem politycznego konformizmu. To „ścieżki mylne”, jak pisał Jan Kochanowski.

Owe pisarskie pasje oraz wyobraźnia baśniowego i miłującego optymizmu w y­

znaczają Mu inną zupełnie rolę niż ta, ja ką wskazywali nasi poprzednicy. Swoimi do­

konaniam i twórczym i łam ał schematyzm literacki Polski drugiej połowy minionego stulecia. Dostrzegał, dow artościowyw ał, podnosił do godności wysokiej estetyki re­

gionalizm, tożsam ość kulturową miejsca, którą współtworzyły: i legendy, i pokłady tra­

dycji literackiej, i kult ciężkiej pracy fizycz­

nej, i solidaryzm grupowy, i niezachwiane wartości etyczne. Świat Gustawa Morcin­

ka budowany jest na werystycznie lokali­

zowanym miejscu, ukazywanym w wymia­

rze uniwersalnym, filozoficznym, głęboko humanistycznym.

Jest to w ięc świat marzeń, ulotnych spotkań z przeszłością i oryginalnych sko­

jarzeń. Świat osadzony w małej ojczyźnie

„żabiego kraju” , jakże urokliwego a profa­

nom niedostępnego.

G. Morcinek: O zapadniętym mieście Pie­

kiełku, [w:] Skoczowskie legendy, Katowice 2001, s. 17-24.

(12)

Jolanta Szczęśniak

WAKACJE WEDŁUG DOKTORA KORCZAKA

Wakacje, ten najpiękniejszy czas roku kalendarzowego w życiu młodego człowie­

ka, są czasem magicznym. Łączą się z nim marzenia o w ielkiej przygodzie, niezwy­

kłych, bohaterskich czynach i szczęściu.

Marzenia te pozwalają, chociaż na krótki moment, zmienić istniejący ład, zajm owa­

ne miejsce w rzeczywistości. W łaśnie dla­

tego tak często wakacje stawały się obiek­

tem zainteresowania pisarzy, szczególnie dotyczy to autorów literatury adresowanej do dzieci i młodzieży. Pisał o nich: i Kornel Makuszyński, i Adam Bahdaj, wspominał Edmund Niziurski, i Zbigniew Nienacki. Na­

zwiska można by mnożyć. Różnorodnie także traktuje się ten temat. Czasami ak­

cja całego utw oru w yn ika z za is tn ia łe j w czasie wakacji sytuacji, a czasem to tyl­

ko epizod w prezentowanych losach boha­

tera. Niezależnie od tego wakacje pełnią rolę szczególną, ponieważ pozw alają na prezentację takich cech bohatera, które w codziennym życiu nie mogłyby się uwi­

docznić.

M otyw w akacji w yko rzystyw a ł rów ­ nież w swych utworach Janusz Korczak.

Traktował go rozmaicie: począwszy od krót­

kich uwag na ich temat, poprzez prezenta­

cję uczuć młodego bohatera, aż do pełne­

go opisu inności prezentowanego świata.

Każda z tych sytuacji służyła pisarzowi do wyrażenia wiedzy o zupełnie odmiennych problemach. Zawsze jednak jest to praw­

dziwe życie bohatera dziecięcego, który do­

świadcza w czasie wakacji czegoś zupeł­

nie niezwykłego.

Całkowicie marginalnie zostają w aka­

cje potraktowane w napisanej w 1924 roku

powieści Bankructwo m ałego Dżeka. Jej bohater przeżywa swoje przygody w szko­

le, a jednak wakacje spełniają w ażnąfunk- cję w utworze. Ten czas beztroskiego w y­

poczynku i ucieczki od codziennych zajęć spędza Dżek w inny sposób. Na krótko przed końcem roku szkolnego jego „koope­

ratywa” bankrutuje, ponieważ skradzione zostają, zakupione na raty, dwa rowery.

Sam czuje się za to odpowiedzialny, cho­

ciaż to nie on ponosi winę za kradzież. Dla­

tego postanawia, że odpracuje dług zacią­

gnięty u mister Faya. Pomimo, iż w czasie wycieczki pada kusząca propozycja ze stro­

ny Nelly, aby razem spędzić wakacje, to jednak nasz bohater uważa, że ważniejsze s ą z o b o w ią z a n ia . J e g o d o ro s ło ś ć i odpowiedzialność daleko wykraczają poza dziecięcy stereotyp. S ą one konsekwencją całej dotychczasowej postawy chłopca, dla którego najw ażniejszą s p ra w ą stało się działanie na rzecz klasy i jej oczekiwań. W i­

dzimy dziecko, które wszystkie swoje czy­

ny podporządkowuje wyższej idei. Czas wa­

kacji dla ch ło p ca to o kre s ko rzysta n ia z bogatego dośw iadczenia m ister Tafta, pobierania dodatkowych nauk, które dale­

ko odbiegają od wiedzy szkolnej. Dowia­

duje się, jak funkcjonuje bank, dlaczego jest to instytucja tak ważna, do czego służą w państwie podatki i kim jest minister finan­

sów. Czas wakacji dla Dżeka Fultona to także czas nowych pomysłów, z których jeden znajduje wyraz w memoriale do owe­

go ministra finansów.

Ten s w o isty o b ra z tw o rz y K orczak przede wszystkim po to, aby pokazać czy­

telnikow i, że najw ażniejszą spraw ą je st dążenie do realizacji pragnień i marzeń. Dla Dżeka wolne od szkoły dni nie są ważne dlatego, że może je poświęcić na zabawę, (zresztą tej nigdy nie oddawał się całkowi­

cie), ale dlatego, że stanow ią one kolejny 10

(13)

etap w jego życiowej wędrówce. Brakuje, co prawda, w powieści radości wakacyjnej sw obody, ale przecież bohater tego nie żałuje, co więcej, nawet najbardziej psot­

ny z kolegów Dżeka - Fil - także dojrze­

w a i rozpoczyna pracę jako goniec. Zwy­

cię ża o d p o w ie d z ia ln o ś ć ch ło p ców , ich wyraźnie skrystalizowana postawa życio­

wa. Trzeba pamiętać, że obraz ten w ym u­

szony został w pewnym sensie wyraźnym dydaktyzmem, któremu pisarz podporząd­

kował swoje utwory. Stworzony obraz sta­

nowi wskazówkę dla czytelnika, mówiącą, że nawet czas wakacji należy spożytkować na działania, które rozwinąintelekt, wiedzę i ugruntują postawę wobec świata. Nie moż­

na czasu marnować, ponieważ on nigdy nie wraca. Nie można także odzyskać żadnej z minionych chwil, koniecznie trzeba zatem uczyć się zawsze i wszędzie. I niekonie­

cznie do tego celu m usi słu ż y ć szkoła oraz podręcznik.

Zupełnie inny obraz stw orzył pisarz w powieści, napisanej w formie pamiętnika dojrzewającego chłopca Spowiedź motyla.

Ten w czesny utw ór Korczaka je st próbą odtw orzenia w szystkiego tego, co może czuć m łody człowiek, gdy wkracza w do­

rosłość. Obejmuje on dwóch lat i kilku ty­

godni. Pamiętnik chłopca rozpoczyna się od bardzo ważnego zapisu. Widzimy, że

Rys. T. Borowski

chęć prowadzenia własnych notatek na te­

mat rzeczywistości je st w ynikiem dwóch is to tn y c h w ży c iu b o h a te ra w yd a rze ń - pierwszej miłości do Zosi i śmierci naj­

droższej Babci. Staje w ięc w obliczu dwóch najważniejszych tajem nic życia ludzkiego - p ra g n ie n ie m is tn ie n ia d ru g ie j osoby i k o n ie c z n o ś c ią o d e jś c ia ze ś w ia ta . W kolejnych zapisach widzimy, ja k te dwa uczucia walczą w nim i w takim właśnie sta­

nie ducha bohater rozpoczyna w wakacje.

Nie są one radosnym przerywnikiem roku szkolnego, lecz niosą w sobie gorycz roz­

terek egzystencjalnych. N iezaspokojone pragnienia zdominowały myśli chłopca. Po­

trzeba miłości i bycia z kochaną osobą była straszliwym ciężarem. Bardzo często okres wakacji je st czasem rodzenia się pierw­

szych uczuć, które spotęgowane zostają brakiem obowiązków i odm ienną sytuacją.

Taki stan odtwarzają zapiski bohatera, da­

to w a n e na ko n ie c czerw ca oraz lipiec i sierpień. Opisuje on straszliwe męki nie­

spełnionej miłości, o której wie coraz wię­

cej osób i w swej głupocie, rani boleśnie bohatera żartem lub gorzką uwagą. W ten sposób znienawidził on w łasną siostrę, po­

nieważ dokonała czynu wręcz świętokrad­

czego - wypowiedziała własne zdanie. S ąw tym uwikłaniu także chwile jaśniejsze, na przykład wizyta „u nich”. W głowie zakocha­

nego młodzieńca zaczynają się mieszać marzenia z rzeczywistością i nie wie on już, co jest prawdą, a co tylko wytworem jego w yo b ra ź n i. Boli go ta kże to, że przed wszystkimi musi ten swój stan ukrywać. Nie jest to jednak uczucie płoche, a bohatera nie można nazw ać niedojrzałym dziec­

kiem . O głębi je g o odczuw ania św iata świadczą najlepiej spostrzeżenia poczynio­

ne w czasie wycieczki do W ilanowa. Praw­

dziwie odczuwa on problem przemijania, co

(14)

koresponduje z wcześniejszymi uwagami na tem at śmierci.

Kolejne wakacje przynoszą bohatero­

wi następne doświadczenia, równie bole­

sne i przykre. Co prawda, uczucie do Zosi samo wygasło, tak ja k większość miłości wakacyjnych, ale odcisnęło na bohaterze niezatarte piętno. Gdy poznaje kolejną pan­

nę, dostrzega w niej łudzące podobieństwo do pierwszej. I chociaż Satanella, bo tak nazywa bohater sw ą k o le jn ą wybrankę, w rze c z y w is to ś c i za p e w ne nie ma nic wspólnego z poważną Zosią. Nie potrafi jej zaakceptow ać taką, ja k ą je st naprawdę.

Chce, aby była kopią poprzedniczki, dlate­

go szybko przychodzi rozczarowanie. Po­

czątkowa idylla staje się dramatem, ponie­

waż Satanella urządza sobie tak zwane

„sezonowe m iłości” , a nasz bohater nie chce być w żadnym wypadku tym rezerwo­

w ym . P o z o s ta ją mu w z a m ia n ksią żki oraz marzenia. Te doświadczenia powodują pewną przedwczesną dojrzałość bohatera, który rozpoczyna obserwować świat z boku.

Dostrzega ulotność wakacyjnych flirtów, krytycznie odnosi się do postaw nieetycz­

nych. Boleśnie ocenia wakacje jako czas częściowo stracony, który mógłby wykorzy­

stać inaczej. Sam nie dostrzega, że każde doświadczenie, nawet to z pozoru najbłah­

sze, uczy świata i ludzi.

Kolejny rok to następne doświadcze­

nia oraz dalsze kształtowanie charakteru.

Wydaje się, że dokonane później spostrze­

żenia stają się hasłem życia człowieka mą­

drego, głęboko czującego. „Błogosław ię lu d z k o ś ć w je j d ą ż e n iu do id e a łu ” 1.

W słowach tych mieści się cała głębia mło­

dzieńczej ufności w obeć św iata i w iary w c z ło w ie k a . C h o c ia ż p rz e d ka żd ym w życiu piętrzą się różnego rodzaju prze­

szkody, to przecież łatwiej je pokonywać, gdy się tę wiarę posiada. Powieść kończy

się w chwili, gdy nasz bohater zyskuje praw­

dziwego przyjaciela i przestaje być samot­

ny. Ten proces dojrzewania jest całkowicie re a listyczn ym obrazem rze czyw isto ści.

Koniecznym etapem jest także miłość, ta pierwsza, gorąca, i te smutne, bo niespeł­

n io n e i z w o d n ic z e . W a k a c je to czas, w którym młodzieniec uczy się, jakie rela­

cje panują między ludźmi, poznaje dobro i zło. Znowu mam y do czynienia z cza­

sem, w którym gromadzi się wiedzę. Nie jest to, co prawda, poznawanie struktur ban­

kowych, ja k to miało miejsce w wypadku Dżeka, ale określenie siebie wobec św ia­

ta, a dokonywanie tego procesu jest bez­

sprzecznie trudniejszym zadaniem.

Zupełnie inaczej potraktowany został motyw wakacji w powieści Kajtuś Czaro­

dziej. Bohater, dzięki swym możliwościom c z a ro d z ie js k im , u rz ą d z a s o b ie w a k a -

Rys. T. Borowski 12

(15)

cje. Ucieka w ięc z Warszawy, w sytuacji, gdy jego pałac na wyspie zostaje zniszczo­

ny. Spokój odnajduje w domu Zosi, traktu­

ją c go ja k cichą przystań, gdzie można od­

począć po pełnej trudów podróży. Tam też ukrywa swój skarb. Kolejne etapy podróży początkowo go bawią, potem fascynują, wreszcie męczą, a kiedy pojawia się tęsk­

nota za Warszawą i domem rodzinnym, tra­

c ą swój urok. K ajtuś w o li być zw ykłym chłopcem okrętowym, który usługuje pasa­

żerom, żeby tylko móc powrócić do War­

szawy. Kiedy staje przed drzwiami własnej klasy i widzi stworzonego przez siebie so­

bowtóra, wreszcie rozumie, że w poszuki­

waniu bogactwa, sławy i uznania zagubił gdzieś siebie samego. Długie wakacje, któ­

re zaspokoiły wszystkie jego pragnienia, nie przyniosły jednak szczęścia. Kajtuś zrozu­

miał tę prawdę po czasie. Jego doświad­

czenia były smutne, i okupione bólem. Chło­

p ie c c h c ia ł b y ć kim ś w y ją tk o w y m , poszukiwał dla siebie innego miejsca niż to, które zostało mu wyznaczone miejscem urodzenia. Samowolne wakacje udowod­

niły mu jednak, że przekraczanie norm w y­

znaczonych przez społeczność nie daje szczęścia, ponieważ grozi konfliktem nie tylko z samym sobą, ale także z całym spo­

łeczeństw em . W łaśnie w tym elem encie powieści kryje się najważniejsze przesła­

nie dydaktyczne - można mieć różne ma­

rzenia, dążyć do ich realizacji z uporem i wy­

trwałością, ale nie wolno zapominać, że są granice, których nie w olno przekraczać.

A o tym właśnie zapom niał Kajtuś. Poja­

w ia ją cy się w pow ieści dziadek, dający chłopcu kubek wina, je s t sym bolem zła, którem u bardzo łatw o ulec, szczególnie w ów czas, gdy się je s t m łodym i niedo­

św ia d c z o n y m , a nęci p rz y g o d a s ła w a i bogactwo. W konsekwencji Kajtuś zwy­

cięża, a je st to wygrana z sam ym sobą,

z ciemnymi stronam i własnego charakte­

ru w im ię w ie lk ic h id e a łó w lu d zko ści.

W historii Kajtusia najważniejszą rolę od­

grywa przygoda. Polega ona na przekra­

czaniu granic codzienności i osiąganiu nie­

zw ykłości.2 A b y mogła zaistnieć, muszą zostać spełnione pewne warunki, przede wszystkim odm ienność od życia codzien­

nego. Tę sw obodę daje Kajtusiowi jego c z a ro d z ie js k a m oc. S y tu a c ja K a jtu sia w pew nym stopniu przypom ina historię Robinsona Crusoe. Obaj uciekają z domu w poszukiwaniu bliżej nieokreślonych war­

tości, w ciągu dośw iadczanych przygód ucząsię też, że to, co pozostawili, jest w rze­

czywistości najważniejsze.

Późniejsze powieści Janusza Korcza­

ka charakteryzują wyraźne elem enty dy­

daktyzmu. Młody czytelnik otrzymuje ma­

te ria ł, k tó ry p o b u d z a go do m yśle n ia i analizowania. W yznaczają mu także wła­

ściwy kierunek. W akacje w tych utworach nie są pogodne. S ą kolejnym etapem we­

wnętrznego kształtow ania młodego czło­

wieka, poniew aż dostarczają nowych do­

znań i budzą nieznane do tej pory emocje.

Inny charakter m ają dwa cykle opowiadań kolonijnych Mośki, Jośki i Sruie oraz Józki, Jaśki i Franki. Powstały jako w ynik osobi­

stych dośw iadczeń pisarza po jego poby­

cie w charakterze w ychow aw cy na kolo­

niach letnich w Michałówce i Wilhelmówce.

S ą próbą odtw orzenia rzeczywistego kli­

matu kolonii letnich, ukazująśw iat dziecię­

cych zabaw, radości, ale także kłopotów trosk i tęsknoty.

Opowiadania te są zapisem dziwnych, niecodziennych a równocześnie wspania­

łych chwil w życiu dzieci pochodzących ze środowiska biedoty warszawskiej. Już od pierwszego momentu, od zbiórki, widzimy narastające podniecenie. W akacje są bo­

wiem oderwaniem się od normalnego ży­

(16)

cia, od biedy i kłopotów domowych. W ięk­

szość dzieci pozostawia za sobą przykre doświadczenia, wynikające bądź z niewłaś­

ciwych stosunków domowych, bądź z nędzy domu rodzinnego, czasem z podziału na­

rodowościowego wewnątrz społeczeństwa.

Dlatego letnie kolonie s ta ją się sw oistą Arkadią, krainą, gdzie nie ma głodu, nie trzeba się obawiać zimna i poniewierki.

Los dziecka jest bardzo podobny do szukającego sw ego m iejsca w św iecie wiecznego wędrowca. Proces dojrzewania to nic innego ja k określanie samego siebie względem społeczeństwa, jego wymagań i oczekiwań. Trudno jest im sprostać, nie tracąc po drodze własnej indywidualności.

To także próba zachowania czegoś niezwy­

kłego, przedłużenia chwil radości i zabawy;

to symboliczna ucieczka przed złym św ia­

tem dużego miasta. W idzimy w tekście wy-

Rys. T. Borowski 14

raźną idealizację wsi. Korczak przedstawia ją ja k o jedyne środowisko w pełni przychyl­

ne dziecku. W łaśnie tam może ono rozwi­

nąć sw oje zdolności, nauczyć się życia w grupie, a także przyspieszyć własny roz­

wój intelektualny. Ma prawo bawić się i tym właśnie zabawom poświęca pisarz najwię­

cej miejsca w utworach. Odtwarza specy­

ficzny folklor dziecięcej gry i zabawy; na­

śladowanie zachowania dorosłych; teksty piosenek oraz wyliczanek.

Kolonie nie sąjednak tylko czasem wy­

poczynku i zabawy, bowiem uczestniczące w nich dzieci ciągle uczą się czegoś nowe­

go. Pierwszym podstawowym etapem ich edukacji jest umiejętność współżycia w gru­

pie. Pomaga w tym zadaniu organizacja ży­

cia kolonijnego, na przykład sąd koleżeński, który rozpatruje wnoszone przeciwko niezdy­

scyplinowanym chłopcom skargi. Sprawy najczęściej kończą się przebaczeniem, ale już sam fakt analizowania i oceny zachowa­

nia innych oraz podejmowanie decyzji jest dla dziecka pewnego rodzaju karą. Podobną funkcję spełniają wystawiane w końcu każ­

dego tygodnia oceny ze sprawowania, po­

nieważ dziecko musi samo siebie ocenić.

K o n ie c z n a je s t a k c e p ta c ja g ru p y i wychowawcy. Innąform ę edukacji stanowi budowanie małej społeczności dziecięcej - osady szałasów Miłosna i Łysa Góra. Plan pobytu na kolonii jest tak ułożony, aby każ­

de dziecko mogło się w jakiś sposób zapre­

zentować, a także sprawdzić. Dotyczy to nawet dzieci chorych i niepełnosprawnych.

Organizacja społeczności bardziej przypo­

mina wielką rodzinę, w której funkcję rodzi­

ców pełniąwychowawcy, niż rzeczywistą ko­

lonię letnią.

Od dzieci wymaga się przestrzegania określonych zasad. I to jest kolejny element e dukacji w a ka cyjn e j. W jednym z o p o ­ w iadań zaw artym w tom ie Józki, Ja śki

(17)

i F ra n ki opisana została historia trzech chłopców, którzy nie chcieli i nie potrafili się dostosować do wymagań grupy. Istotą za­

łożenia wychowawczego jest to, że kolonia poprawi niesfornych, nauczy ich porząd­

ku. I tak rzeczywiście stało się w wypadku trzech chłopców. Funkcjonowanie w grupie jest skutecznym lekiem na m iejską depra­

wację.

W akacje to jednak nie tylko czas edu­

kacji i przygotowania do życia w grupie, ale również okres swobody. Mośki, Jośki i Srule prezentują wiele takich właśnie spontanicz­

nych zachowań dziecięcych. Najważniej­

szym jest jednak opis wojny, którą rozgry­

w a się tra d y c y jn ie w c z a s ie k a ż d e g o turnusu. Chłopcy długo przygotowują się do tych działań, nie szczędzą sił, nawet bar­

dzo ciężko pracują, aby tylko fortyfikacje okazały się nie do zdobycia. Potem rozgry­

wa się bitwa, w której każdy uczestnik ma

Rys. K. Gintowt

Rys. K. Gintowt

swoje wyznaczone miejsce. Obow iązują jednak pewne stałe zasady, których nie wol­

no łamać. Pozwalają one na bezpieczne i honorowe prowadzenie działań w ojen­

nych. Trzeba pamiętać, że wojny dawne miały charakter ludyczny3 i dlatego stały się je d n ą z u lu b io n y c h z a b a w c h ło p c ó w w różnym wieku.

Nie można jednak zapominać, że wa­

kacje m ogą okazać się czasem smutku i cierpienia. P isarz pokazał to dobitnie w Spowiedzi motyla. Dzieci cierpią z przy­

czyn całkowicie prozaicznych - oderwanie od domu powoduje tęsknotę, której nie są w stanie ukoić najbardziej wymyślne zaba­

wy.

Korczakowski obraz wakacji odbiega całkowicie od współczesnych wyobrażeń i praktyk. Pisarz kładł wielki nacisk na moż­

liwości kształcenia się oraz doskonalenia własnej osobowości. Wakacje stanowiły tyl-

(18)

ko jeden z etapów w życiu młodego czło­

wieka, który także należało całkowicie w y­

korzystać edukacyjnie. Z powieści emanuje głębokie przekonanie, że czło w ie k je s t z gruntu dobry i poprzez samokształcenie może osiągnąć doskonałość. W akacje to czas swobody, ale również zwiększonego wysiłku. Obraz ten odbiega całkowicie od b eztroskich w ize ru n kó w kreślonych we współczesnej literaturze dziecięcej i młodzie­

żowej. Pamiętać jednak trzeba, że i tamten model wakacji odszedł już prawie zupełnie w zapomnienie. Może warto zatem powró­

cić do zapomnianych powieści i opowiadań Korczaka po to, by raz jeszcze uświadomić sobie, jak wielkiej zmianie uległ świat, w któ­

rym żyjemy i my sami razem z nim. Przecież wakacje nie muszą być wyłącznie pogonią za nowością i przygodami.

Rys. T. Borowski 16

1 J. Korczak: Wybór pism. T. 2. Warszawa 1958, s. 129.

2 Por. Kolbuszewski: Dziecko w górach,

„Wierchy”, nr 49, 1980.

3 Szerzej na ten temat; J. Huizinga: Homo ludens; Zabawa jako źródło kultury, Warszawa 1985, s. 131-154.

Agnieszka Żok-Soroczyńska

ŚWIAT PRZEDSTAWIONY W POEZJI STANISŁAWA GROCHOWIAKA

Mija właśnie trzydzieści lat od pierw­

szego wydania tomiku wierszy dla dzieci S ta n is ła w a G ro c h o w ia k a pt. To b y ło g dzieś1. Zmarły w 1976 roku artysta, nie­

wiele utworów poświęcił najmłodszym od­

biorcom. Dorobek ów pomieszczony został zaledwie w dwóch zbiorkach2: w ym ienio­

nym wcześniej To było gdzieś3i kolejnym zatytułowanym Biały bażant4,który ukazał się ju ż po jego śmierci. C harakter utwo­

rów w nich zawartych autorzy Słownika li­

teratury dziecięcej i m ło d zie żo w e jokreślili jako „wiersze [...] subtelne w obrazowaniu i języku. Nieregularne w formie, tw orzą «li- rykę obrazków» lub «poetyckich malowa- nek», o motywach zaczerpniętych z baśni”6.

Twórczość poety przeznaczoną dla dzieci, jak i tę, której adresatami byli dorośli od­

biorcy, znamionowały liczne malarskie od­

w ołania7. Motywy zaczerpnięte z dziedziny plastyki stanowiły stały element, pojawia­

jący się w wierszowanych utworach Gro­

chowiaka. Poeta lubił odwołania do dzieł dawnych mistrzów pędzla, fascynowała go bowiem bogata kolorystyka, którą starał się oddać w wierszach za pom ocą słowa.

Utwory dla dzieci konstruowane były na kształt małych pejzaży. Zawierały one opi­

(19)

sy fragm entów lasu8, łąki9, chatki leśnicze­

go ukrytej w głuszy10, przytulnego pokoju11, wielkiego miasta12, wreszcie barwnej mapy siedzących gołębi lub motyli widzianych z w ysoka13. Grochowiaka fascynow ał za­

równo makro, ja k i mikrokosmos — od roz­

gwieżdżonego nieba po przycupnięte tuż przy ziemi rabatki kwiatów:

W obserwatorium spojrzenie na Wszechświat,

w Ogrodzie - zaraz obok - gwiazdki bardziej niewinne14.

Poeta był w nikliw ym obserw atorem otaczającego świata i zachęcał do tego czy­

telników. W roli przewodnika w idział osobę starszą, ale nie starą. Miała ona według niego być jeszcze na tyle młoda, by nosić w sobie pasję i zachwyt, którą zarażała pod­

opiecznych, podobnie jak opisana w je d ­ nym z wierszy opiekunka wycieczki:

Dziewczyna w czerwonym berecie, Świat pokazuje ja k w filmie, Berbecie śledzą go pilnie'5.

Grochowiak nakłaniał również do obser­

wacji indywidualnej, czyli takiej, w której dziecko samo stawało się odkrywcą. Poeta to zachęcał, to pouczał, pisząc:

Nie bądź nigdy taką mieszczką, maleńka,

Co świat ogląda z okna pociągu16.

Grochowiak dążył do tego, by obserwa­

cja otaczającego świata była nie tylko do­

znaniem estetycznym, ale posiadała również walory poznawcze. Chodziło tutaj o edukację historyczną i geograficzną czytelnika oraz kształtowanie za ich pomocą jeszcze więk­

szej wrażliwości w odbiorze otoczenia. Po­

eta pragnął, by dostrzeżone zostały: „Stare młyny z kołami nad zaschniętą śluzą”17,

„dęby, pod którymi króle niegdysiejsi mru­

żyli strudzone powieki”18 i Giewont orzący

„chmury szczytem skalistym”19.

Refleksja nad otaczającym światem miała skłaniać również do pełnych magii marzeń, w których wyobraźnia spełniała rolę „C z a ro d z ie jk i zw y k ły c h rz e c z y ”20.

Przekonanie o cudowności świata widocz­

ne je st najpełniej w przełożeniu go na ję ­ zyk poetyckiego obrazowania. Świat po­

etycki G rochow iaka to św iat niezwykły, p rz e ja s k ra w io n y w p o s trz e g a n iu barw i odczuwaniu zapachów. To odległa „Kra­

ina Czarów”21, najczęściej przedstawiana przez poetę za dnia, w pełnym słońcu. Pi­

sał zatem : „W iosną słoneczko idzie po­

przez łą ki”22, traktując ów kosmiczny ele­

ment przestrzeni jako istotę żyw ą i stosując tym samym zabiegi antropomorfizacyjne.

Słońce było, nie tylko źródłem dziennego światła, ale stanow ić mogło również źró­

dło światła odbitego, czyli emanacji nie­

których elem entów natury:

Gdy rankiem zmrużę oczy słońce się toczy po niebie i woda oślepia23.

Zwyczajne zjawiska przyrodnicze na­

bierały dzięki promieniom słonecznym nie­

zwykłości i piękna, tworzyły „słońca archi­

tektury - tarcze pajęcze”24, a szczyt górski stawał się „pąsowy od słońca”25. Niekiedy

Rys. M. Sołtyk

(20)

poecie, by zbudować metaforę, wystarczało samo solarne podobieństwo, na przykład kolorystyczne: „kaczeńcowe brzdące mają ze słońca ślepia”26. Grochowiaka fascyno­

wał każdy rodzaj światła, naturalny blask zorzy polarnej, tworzący aureolę nad bie­

gunem27 lub sztuczne światło lamp. One to w ydobywały barwy i lśnienia miasta lub domowych sprzętów po zapadnięciu zm ro­

ku. Oświetlony nocą most błyszczał jak roz­

wieszona tęcza28, abażur zapalonej lampy tworzył parasol chroniący przed jesienną szarugą29, a wypolerowana powierzchnia dzbanka pryskała światłami30. Blaski owe kojarzone były przez poetę z poczuciem bezpieczeństwa31.

Zjawiska, które powodowały zanikanie światła, zamykały lub znacznie zacieśniały widnokrąg (mgła spowijała okręty „tiulowym szalem”32, słoty „niosąciem nych chmur na­

m ioty”33). Inne konotacje zw iązane były z zimowymi zjawiskami atmosferycznymi.

Mróz, który zwyczajowo „zwełnia na okien­

kach białe kwiaty”34, spełniał rolę artysty, dekoratora. Zaś niezwykły bałwanek-jubi- ler:

(...)

na drzewach krople

Obraca w klejnoty zimy, szlifowane sople35.

Spowijający, „sukienką podm uchu”36 drżące pod wpływem jego powiewu mal­

wy, w iatr stanowił element komunikowania się ze światem zewnętrznym, gdyż przyno­

s ił on „z a p a c h y ze ś w ia ta s tr o n ”37.

W naturalnej przestrzeni opisanej przez Grochowiaka można było odnaleźć jej w y­

twory, które przywodziły na myśl przedmioty martwe, stworzone przez człowieka. To:

„jaśki niezabudek”38, „łódka liścia”39, „luster­

ko rosy”40, cały zaś las przypominał mia­

sto, w którym mieszkały zwierzęta41, a łąka stawała się „królewskim salonem ”42. Po­

etycki św iat zobrazow any przez artystę zdawał się przypominać w ielką salę zabaw.

. Odpowiednio przetworzone jego elementy spełniały rolę zabawek. Potwierdza to w i­

zja poety w wierszu Calineczka43, gdzie ba­

wiąca się na łące dziewczynka oddawała się m arzeniom i przem ieniała w postać z baśni Christiana Andersena44. Podobne zabiegi poetyckie za sto so w a n e zostały w przedstawieniu innych mieszkańców cza­

rodziejskiej krainy Grochowiaka: odgłosy wydawane przez tupoczącego nocą oswo­

jonego jeża sprawiają, że w ydaje się on z kolei rosnąć i ogrom nieć45, krowa sprze­

daje dzieciom waniliowe lody46, a trzmiel „na burczącym swym helikopterze motylom się kłania”47.

Do tej niezwykłej krainy wiodła, zda­

niem poety, jeszcze inna droga, niż opisa­

ne wcześniej marzenia na jawie. Prowa­

dziła do niej „złota furtka snu”48, za którą to:

- Białe jaśm iny...

Księżniczka z koszykiem zbiera jeżyny

( . . . )

- Potężny zamek,

Zamknięty na tysiąc tajemniczych klamek,

Przeciwko zlu49.

Rys. M. Sołtyk 18

(21)

Przestrzeń opisana przez poetę, za­

równo ta nierealna, ja k i realistyczna, to przestrzeń za m kn ię ta „w id n o k re s e m ” 50, ś c ia n a m i d o m u 51, u lic a m i52, o p a ra m i mgły53, m rocznymi cieniam i54, tak podob­

na do hortus conclusus55 w ym ienianego przez Jerzego C ieślikow skiego56. Ten za­

uw ażony przez badacza57, określony ho­

ryzontem „iluzoryczny ogród’’58, dziecięcy raj, odnaleźć można również w twórczości Grochowiaka. Poeta tw ierdził, iż w ystar­

czy „trochę mądrzej niż inni popatrzeć”59, by odnaleźć w rzeczach zwyczajnych, któ­

re z takim upodobaniem opisywał, świat niezwykły, cudowny, utraconą krainę dzie­

ciństwa.

Warto w ięc poetę odczytać na nowo, choćby z uwagi na wym ienione wcześniej walory pisarskie jego poezji, przejawiające się w sposobie kreowania rzeczywistości, ja k również zawarte w tak niewielkim do­

robku w a lo ry poznawcze, dzięki którym czytelnik może odkryć na nowo otaczającą go rzeczywistość.

1 S. Grochowiak: To było gdzieś. Warsza­

wa 1973.

2 Wierszowane utwory Grochowiaka były w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych często publikowane na łamach czasopism dla dzieci. Zob.: Tenże, Widok. „Świerszczyk" 1975, nr 17, s. 260; tenże, Serio. „Świerszczyk” 1975, nr 17, s. 261; tenże, Ogród botaniczny. „Świersz­

czyk” 1975, nr 19, s. 293; tenże, Gagarin.

„Świerszczyk" 1975, nr 29, s. 440; tenże, Życze­

nia dla Warszawy. „Świerszczyk” 1976, nr 2, s. 20.

W numerze 44 „Świerszczyka” z 1976 roku uka­

zał się biogram artysty wraz z wierszami: Lasy i róże, W nocy bardzo biało, Róża, Babie lato, Serio, opublikowanymi w związku z jego śmier­

cią; Zob.: „Świerszczyk” 1976, nr 44, s. 689-691.

3 S. Grochowiak: To było gdzieś...

4 Tenże, Biały bażant. Warszawa 1978.

5 Zob. Słownik literatury dziecięcej i mło­

dzieżowej. Red. B. Tylicka, G. Leszczyński.

Wrocław 2002, s. 139.

6 Tamże.

7 O motywach malarskich w utworach Sta­

nisława Grochowiaka pisali: Odbiorcy i twórcy 0 plastyce. „Miesięcznik Literacki” 1967, nr 2, 52-56, U. Makowska: Sztuki plastyczne w po­

ezji Stanisława Grochowiaka. „Poezja” 1977, nr 2, s. 66-76; E. Starosta: Kontynuacja i opozy­

cja. (O funkcjonowaniu tradycji barokowej w li­

ryce Stanisława Grochowiaka). „Poezja” 1978, nr 3, s. 253-254; J. Łukasiewicz: Grochowiak 1 obrazy. Wrocław 2002. Z najnowszych opra­

cowań dorobku poety należy wymienić publika­

cje: Lektury Grochowiaka. Red. T. Mizerkiewicz, A. Stankowska. Poznań 1999; A. Dworniczak:

Stanisław Grochowiak. Poznań 2000.

8 Zob.: S. Grochowiak: Brzeźniak, [w:] To było gdzieś..., s. 13; tenże, Kulig, [w:] Biały ba­

żant, s. 23.

9 Zob.: Tenże, Calineczka, [w:] To było gdzieś..., s. 14; Wyliczanka, s. 25.

10Tenże, Leśniczówka, [w:] Biały bażant..., s. 22.

11 Por.: Tenże, Na słotę, s. 18; tenże, Maj, To było gdzieś..., s. 8.

12 Tenże, Wycieczka, [w:] Biały bażant..., s. 37.

13 Tenże, Życzenia dla Warszawy, s. 33.

14 Tenże, Ogród botaniczny, s. 35.

15Tenże, Wycieczka...

16 Tenże, Widok, [w:] Biały bażant... s. 11.

17 Tenże, Królewna przeszłość, s. 7.

18 Tamże.

19 Tenże, Żart, s. 15.

20 Tenże, Telewizor, s. 14.

21 Tenże, Róża, To było gdzieś..., s. 22.

22 Tenże, Motyle, s. 16.

23 Tenże, Kaczeńce...

24Tenże, Widok...

25 Tenże, Żart...

26 Tenże, Kaczeńce...

27 Tenże, Morska zima, [w:] Biały ba­

żant..., s. 32.

28 Tenże, Widok...

29 Tenże, Na słotę...

30 Tenże, Telewizor...

31 Por.: Tenże, Na słotę...; Leśniczówka...

32 Tenże, Morska zima...

33Tenże, Wyliczanka...

34 Tenże, Leśniczówka...

35 Tenże, Idą puszyści, [w:] Biały bażant..., s. 19.

36 Tenże, Flamingi, [w:] To było gdzieś..., s. 20.

37 Tenże, Róża...

38 Tenże, To było gdzieś, s. 2.

(22)

39 Tenże, Maj, s. 8.

40 Tenże, Calineczka...

41 Tenże, Kulig...

42 Tenże, Calineczka...

43 Tamże.

44 O zjawisku takim, obecnym w literatu­

rze dla dzieci pisała Alicja Baluch. Zob.: O kró­

lewnie odbitej w zwierciadle natury, [w:] Arche­

typy literatury dziecięcej. W rocław 1993, s. 34-45.

45 Tenże, Jeż, To było gdzieś..., s. 26.

46 Tenże, We dnie bardzo biało, s. 17.

47 Tenże, Motyle ...

48 Tenże, Snów dobrych życzenia, [w:] Bia­

ły bażant..., s. 3.

49 Tamże.

50 Tenże, Kaczeńce, [w:] To było gdzieś..., s. 18.

51 Tenże, Złoty bal, [w:] Biały bażant..., s.27.

52 Tenże, Wycieczka...

53 Tenże, Morska zima...

54 Tenże, Straszno, [w:] Biały bażant..., s. 30.

55 Zob.: J. Cieślikowski: Okolica dzieciń­

stwa, [w:] Literatura i podkultura dziecięca. Wro­

cław 1975, s. 164.

56 Tamże.

57 Zob.: Tamże, s. 165.

58 Tamże.

59 S. Grochowiak: Telewizor...

Bogna Skrzypczak-W alkowiak

JÓZEF RATAJCZAK

I INNI TWÓRCY XX WIEKU Rozważania w czwartą

rocznicę śmierci poety

Ludzie piszący dla dzieci wznoszą lekki malowniczy most, po którym mali czytelnicy chętnie i niepostrzeżenie przechodzą od swoich ukochanych książek do wielkiej poezji...

Jan Brzechwa1 24 m aja 2003 m in ą c zte ry lata od śmierci Józefa Ratajczaka. W jego wielo­

20

gatunkowym dorobku twórczym znajdują się wiersze dla dzieci i dorosłych, powie­

ści, monografie, prace naukowe, dramaty, słuchowiska oraz przekłady. Popularność zdobył Ratajczak przede wszystkim jako twórca wydanych w 25 zbiorach utworów dla najmłodszych. Do najbardziej znanych należą: W ierszyki dla Grzesia, Wycieczka do ZOO, Zam ki na lodzie, Ziarenka maku, Idzie wiosna, Wiersze dla m ojej mamy, Sta­

je n k a pełna dzieci, Zaczarowane wiersze.

U ro d z ił się w P o z n a n iu 29 lu te g o 1932 r. W 1939 r. wybuch w ojny przerwał ledwie rozpoczętą edukację małego chłop­

ca. Ten i inne dramaty życiowe znalazły od­

zw ierciedlenie w twórczości Ratajczaka.

P owracają w niej szczególnie motywy cho­

roby, rozstania i śmierci. W czasach stu­

denckich poeta chorował na gruźlicę, póź­

niej na jej groźniejszą o d m ia n ę - prosówkę.

Mimo słabego zdrowia, które zmuszało go do częstych pobytów w szpitalach i sa­

natoriach, bardzo dużo pracował - tworzył, w spółpracował z wieloma czasopismami, a także z poznańskim radiem i Teatrem Lal­

ki i Aktora „Marcinek”. Jego prace badaw­

cze i monografie poświęcone, np. Tuwimowi, Iłlakowiczównie i ekspresjonistom św iad­

czą o pasji naukowca - w 1982 na Uniwer­

sytecie Jagiellońskim obronił pracę dok­

torską. Całe życie był związany z Poznaniem - miejscem swego urodzenia, poetyckiego debiutu (1951) i śmierci (1999 r). W 2000 roku, nakładem wydawnictwa „Siedmioróg”

ukazał się ostatni zbiorek poety pt. Wiersze dla dzieci.

Na czym polega specyfika poezji dzie­

cięcej w ie lk o p o ls k ie g o tw ó rcy? P rzede wszystkim cechuje ją ponadczasowość, ory­

ginalność treści i formy, interesująca kreacja podmiotu lirycznego oraz uniwersalizacja kategorii odbiorcy. Poetyka Ratajczaka w y­

rosła z nurtu awangardowego twórczości dla

(23)

dzieci, reprezentowanego m.in. przez Józe­

fa Czechowicza, Juliana Przybosia, Tade­

usza Kubiaka czy Annę Kamieńską.

Wzorem awangardowych twórców sto­

sował on skróty myślowe, kondensację zna­

czeń, unikał zbanalizow anych przenośni i struktur stylistyczno- językowych, posłu­

giwał się głównie wierszem wolnym, bez- rymowym lub z rymem niedokładnym. Ory­

ginalne skojarzenia autora wciąż zm uszają małych czytelników do wysiłku intelektual­

nego, np. w wierszu Wiosenne porządki, w którym cykl natury ujęty został w formę zgrabnej tytułowej metafory:

Potem trzeba pole Od szronu uwolnić,

Aby kiełki mogły przebić łupiny, Podskoczyć do blasku zwinnie I dopiero w jesieni

Zawstydzić się, zarumienić.2

Poezja Ratajczaka wykazuje również liczne związki z inną niż awangardowa tra­

dycją pisarstwa dla dzieci, szczególnie zaś z tekstami Juliana Tuwima. Literaturę dla naj­

młodszych tego czołowego Skamandryty cechowały głównie eksperym enty języko­

we, obejmujące zarówno warstwę sem an­

tyczną (kontaminacje frazeologiczne), jak i brzm ieniową (eufonia, aliteracja, dżwięko- naśladownictwo). Klasyką stały się prze­

cież: Lokomotywa, Ptasie radio czy Pan Traialiński. P odobną w irtuozerię słow ną można dostrzec w utworach: Taki sobie w ierszyk, M iasto na drzew ie, Słowa ze słownika, Słoń i końRatajczaka. Zaprasza on także dzieci do zabawy w kalambury i ukryte słówka:

Gdzie się ukrył lew, pomóżcie mi go znaleźć,

na lewo je st zlew, na prawo telewi­

zo r...(...)

Może wlazł do cholewy,

w lewkonie, do chlewu, w plewy3

Bohaterów zwierzęcych spotkać moż­

na również w poezji innego wielkiego twór­

cy - Jana Brzechwy. A utor cyklu ZOO, Kaczki dziwaczki, Hipopotama czy, Szel­

mostw lisa Witalisastosował zwykle zabieg antropomorfizacji, podobnie jak Ratajczak w zbiorach W ycieczka do ZOO i Między nam i zwierzakami.

Brzechwa:

Zachwycony je j powabem, hipopotam błagał żabę4 Ratajczak:

Hipopotam zebrał się na odwagę I wszedł na wagę5

Z a ró w n o w ie rs z e R a ta jc z a k a , ja k i Brzechwy są rozbudowanymi parafraza­

mi przysłów i powiedzonek o zwierzętach.

Można by tu wymienić teksty: Lis i jaskółka („m ówią jaskółki, że niedobre są spółki"), Sójka („wybierać się jak sójka za morze”), Chrząszcz(„W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie”), Jajko(„jajko mądrzejsze od kury”) ze zbioru Brzechwa dzieciom. Co

Rys. E. Salamon

(24)

warto wiedzieć, gdy o wilku mowa, Uparty osioł, Obiad z gadem („płakać krokodylo­

wymi łzam i”) poznańskiego poety.

W spólna dla obu twórców je st także p e rs o n ifik a c ja z ja w is k p rzyro d n iczych , szczególnie pór roku np. Wiosenne porząd­

ki, Przyjście lata Brzechwy i Idzie wiosna, Wiosna w szkole Ratajczaka.

W repertuarze omawianego poety po­

jaw ia się czasam i tem atyka filozoficzna i religijna. Ta pierwsza reprezentowana, np. przez utwory Na ziarnie makulub Mały biały domekprzypomina rozważania Cze­

sława Miłosza o mikro- i makrokosmosie z P rzyp o w ie ści o maku. Druga ujawnia się w bożonarodzeniowym cyklu Stajenka pełna dzieci, gdzie pewien typ religijności prezentowanej z punktu widzenia dziecka przypomina znaną z poezji ks. Jana Twar­

dowskiego koncepcję „wielkiej wiary malut­

kiej” . Inne cechy wspólne to: ciepły rodzin­

ny nastrój ich utw orów , w p ro w a d ze n ie bohatera dziecięcego, ogrom na pokora podmiotu lirycznego przepełnionego na­

dzieją i w iarą w istnienie innego lepszego świata:

Gdzie nie ma grzechów są tylko prezenty

i każdy człowiek to święty5

i gdzie według ks. Twardowskiego spo­

tkać można:

Rys. E. Salamon 22

.. ..świętego Piotra z ciężkim kluczem Agnieszkę z barankiem przy twarzy (...) i.... matkę

w nie spalonym domu

przyszywa guzik co się gubił stale7 Matka to również jedna z ulubionych bohaterek lirycznych Ratajczaka. Świad­

cz y o tym z b io re k W ie rsze dla m o je j m am y, a ta kże re p e tycje tego m otywu w innych w y d a n ia ch (por. M am a zim ą z tomu Zima w oknie).

W dorobku tw ó rcy z n a jd u ją się też utwory o charakterze kołysanek, tak cha­

rakterystyczne dla poezji wcześniej w spo­

m nianego Józefa Czechowicza - autora m.in. Dawno ju ż ucichł złoty ko g u cik...

Ratajczak:

Śpij synku nie płacz maleńki, nic cię tu złego nie czeka.8

Czechowicz:

Śpij, spij, syneczku spij...

Tupie deszcz po sadzie, Nocka spać się kładzie9

W spominając autora W ierszyków dla Grzesia,trzeba pamiętać, że był on zawsze dobrym przyjacielem swego czytelnika, sta­

rał się go bawić i uczyć, choć unikał natręt­

nego dydaktyzm u. Fenomen jego poezji polega na tym, że nie jest ona ani zbyt ła­

twa, ani za trudna w odbiorze.

Niektórzy mistrzowie Ratajczaka (np.

Tuwim, Iłlakowiczówna, Czechowicz, Przy­

boś) czy bliski mu pokoleniowo G rocho­

wiak, tworzyli dla dzieci niejako na m argi­

nesie swej „dorosłej” poważnej literatury.

Ratajczak uczynił zaś ze swej poezji w ła­

śnie ów „lekki m a lo w n iczy m o st,” je g o utwory m ogą być odczytywane na wielu poziom ach, zarów no przez dziecko, jak i czytelnika dojrzałego. S ą także św iadec­

tw e m e m o c jo n a ln e g o z a a n g a ż o w a n ia w tworzenie:

Cytaty

Powiązane dokumenty

Poeta za ­ wsze bardzo żywo i emocjonalnie reagował na to, co dzieje się w świecie otaczającym, rejestrował zachodzące w nim zmiany, za ­ w sze też, nawet w

pięcie staje się zbyt silne i czytelnik chce je zredukować - jest właśnie częścią twórcze­.. go procesu, czymś najbardziej osobistym 1 powodującym, że każdy odbiorca

ników w stolicy Tatr: na jp ierw wszyscy ludzie bardzo się nudzą; odliczam y dwie godziny na obiad, jedną na kolację, zostaje jeszcze dw a­.. naście godzin na siedzenie w

Wydaje się też, że ta opowieść-baśń jest też napisana dla tatusiów, bo słowo klucz wypowiedziane przez Pyzatą zdaje się wskazywać też innego odbiorcę. Pokazuje,

Zaznaczyć warto jednak, że smok jako bohater literacki współcześnie nie pojawia się już tak często w literaturze dla dzieci jak w minionych

je się bowiem zaledwie na jednej książeczce dla dzieci, która wydaje się na tyle ciekawa, że można na jej podstawie pokusić się o - choćby częściową -

w ie mają różne cele - nie któ rzy w ypraw iają się po skarb, inni po je dynku ją się z diabłem , jeszcze inni walczą o miłość.. Niechciany wyjazd ma zatem

trzebuje wskazówek i uzyskuje je, zaczyna też rozumieć, że tylko uważna obserwacja pozwoli na uchwycenie porządku (Pokazał m i tę i tamtą stronę. Różniły się