• Nie Znaleziono Wyników

CZY SZWEDZI KOCHAJĄ PANA TADEUSZA?

Na pytanie zawarte w tytule odpowie­

dzieć niełatwo, zwłaszcza że i w młodym pokoleniu rodaków miłość do Pana Tade­

usza wyraźnie przygasa, ustępując miejsca zainteresowaniu w spółczesną twórczością literacką.

To nasza narodowa epopeja - przedmiot dumy Polaków i zachwytu koneserów litera­

tury dawnej - bywa niekiedy wręcz zmorą lek­

tu ro w ą n a sto la tkó w , któ rych o d stra sza wiersz i XIX-wieczny język. Młodzież, oporna wobec monum entalizm u, którym niebez­

piecznie obrósł Mickiewicz w dydaktyce szkol­

nej, przekorna wobec wszelkich „staroci”

z listy lektur obowiązkowych i nastawiona pragmatycznie, w strofach Pana Tadeusza nie dostrzega już urody polskiego słowa, a w sposobie obrazowania - sztuki na naj­

wyższym poziomie. Polonistom z trudnością udaje się zmniejszyć dystans do arcydzieła, stykając uczniów jedynie z wybranymi frag­

mentami, w czym znakomita pomocą może być Pan Tadeusz w opracowaniu metodycz­

nym Marka Piechoty.1

A Szwedzi? No cóż! - literatura polska w kraju naszych północnych sąsiadów zaj­

muje raczej skromne miejsce. Nie wycho­

dzi daleko poza wąski krąg wielkich dzieł epickich: Sienkiewiczowskiej Trylogii, Lalki Bolesława Prusa, Chłopów Reymonta.

Jeszcze gorzej na translatorskim obsza­

rze przedstaw ia się literatura dla dzieci i młodzieży. Podczas gdy kolejne młode po­

kolenie Polaków fascynuje się Dziećmi z Bul- lerbyn (choć może już trochę mniej niż Har- rym Potterem) i zna niemal całą twórczość Astrid Liridgren, a także Cudowną podróż Selmy Lagerlof i różne inne utwory pisarzy szwedzkich czy fińskich, m.in. MuminkiTove Jansson, Szwedzi zdecydowali się jedynie na przekład Anielki Prusa i Sienkiewiczow­

skiej powieści W pustyni i w puszczy, tudzież kilku fragmentów innych polskich utworów - z myślą o potrzebach dzieci Polonii i nie tylko.

Jakie są przyczyny tego stanu rzeczy?

Zastanaw ia się nad tym Ewa Teodoro- w icz-H ellm an, polonistka krzątająca się wytrwale w okół polsko-szwedzkich relacji literackich. W swojej najnowszej książce P o ls k o -s z w e d z k ie k o n ta k ty lite ra c k ie 2 wskazuje na różne przyczyny istniejącego stanu rzeczy, a widzi je głównie w niskim poziomie wiedzy na tem at polskiej literatu­

ry dziecięcej, bardzo szczupłym gronie tłu­

maczy i polityce wydawniczej. Fakt, że od roku 1987 nie pojawiała się w przekładzie szwedzkim żadna polska książka, uważa za efekt zalewu szwedzkiego rynku wydaw­

niczego w ostatnich latach literaturą anglo­

saską. A może wśród przyczyn nieobecno­

ści na szw edzkim rynku w ydaw niczym przekładów polskich książek dla dzieci star­

szych i młodzieży należałoby uwzględnić również obawę przed najczęściej wielowar­

stw ow ą fabułą naszych utworów, przed ich rozbudowaną w arstw ą refleksyjną nie od­

powiadającą szwedzkim czytelnikom nasto­

letnim, przyzwyczajonym do stylu rzeczo­

wego i prostych układów fabularnych?

Na tle translatorskiej nędzy literatury polskiej w Szwecji pewnym ewenementem stał się Pan Tadeusz,doczekał się bowiem aż trzech różnych przekładów i wielu w y­

powiedzi krytycznych. W samo sedno trafił szwedzki krytyk literacki, Andrzej Nils Ugli, wym ieniając wśród źródeł tej popularności szwedzką predylekcję do eposu jako ga­

tunku z logicznie uporządkow aną fa b u łą i sp okojną narracją, co w yraził dodając expressis verbis: „(...) o ile polski dramat rom antyczny, np. p o szcze g ó ln e części Dziadów, choćby ze względu na ich poety­

kę, w ydawał się do przyjęcia w Szwecji, 0 tyle Pan Tadeusz zyskał sobie od razu uznanie.”3

Jak podaje Ewa Teodorowicz-Hellman, autorka książki o szwedzkich przekładach Pana Tadeusza,istniały jeszcze inne przy­

czyny zainteresowania Mickiewiczowskim dziełem, a je d n ą z nich było włączenie pol­

skiej epopei do antologii wielkiego dziedzic­

twa epiki europejskiej, z dziełami Homera 1Boską komediąa także z bardzo popular­

nym w I połowie XIX w. eposem Herman i DorotaGoethego. Do głównych przyczyn

zalicza również traktowanie dzieła jako źró­

dła wiedzy o polskim charakterze narodo­

wym, jako swoistej „encyklopedii polskości”.

Nie dziwi zatem, że w centrum uwagi szwedzkich tłumaczy, krytyków i literaturo- znawców pozostawał realistyczny opis rze­

czyw istości z bogactw em różnego typu szczegółów i zapewne sensacyjno-przygo- dowa fabuła nasycona wieloma perypetia­

mi bohaterów, intrygująca niekiedy tajem­

niczością. R zadko natom iast zw racano uwagę, ja k pisze Ewa Teodorowicz-Hell- man, na myśl patriotyczną utworu, prefe­

rując wyraźnie obyczajowość, opisy przy­

rody i humor.

Już w stępna prezentacja poszczegól­

nych p rze kła d ó w w yd o b yw a istn ie ją c e miedzy nimi różnice. Pierwszy przekład, u p a m ię tn ia ją c y s e tn ą ro czn icę urodzin poety, a w ięc z roku 1898, autorstwa A l­

freda Jensena, zwraca uwagę dążnością tłum acza do utrzymania dzieła w jego na­

rodowym charakterze i wynikającym z tego zastosow aniem polskiego trzynastozgło- skowca, zupełnie obcego szwedzkiej tra­

dycji w ersyfikacyjnej. Przekład Ellen We- s te r z roku 1926 pod p ió re m a u to rk i spowodował, iż Pan Tadeuszstał się „hi­

storią szlachecką” opow iedzianą prozą, we fragm entach poetycką, a stylem zbliżoną do epiki historycznej Waltera Scotta. Trzeci przekład, współczesny, bo z roku 1987, wyróżnia się dbałością autora o estetyczne walory tekstu, o możliwie najlepsze odda­

nie s z e ro k ie j p a n o ra m y ż y c ia P o ls k i i Polaków w określonym mom encie dzie­

jowym , oraz - co może najbardziej zna­

czące - zastosowaniem heksametru do­

sko n a le z a ko tw iczo n e g o w szw e d zkie j wersyfikacji.

W iedzę o przekładach Ewa Teodoro­

wicz-Hellman poszerza i pogłębia intensyw­

nie w pięciu głównych rozdziałach swojej Rys. według Tove Jansson

40

książki, posługując się sprawnie dwiema metodami: komparatystyczną i filologiczną.

Swobodę w stosowaniu tych metod impli­

kuje doskonała znajomość obydwu języków oraz literatury i kultury polskiej i szwedzkiej.

Rozdziały tejże książki s ą przykładem rze­

telnej pracy nad poszczególnymi składni­

kami tekstów. Analiza prowadzi od tytula- tury i form y przekładów, poprzez obrazy przyrody i problemy związane z nazwami własnymi, do warstwy obyczajowej. Anali­

zując w arianty tłum aczenia, porów nując i konfrontując je z oryginałem, ocenia au­

torka stopień ich trafności sem antycznej i le ksyka ln e j, w ydobyw a różne kw estie translatorskie, m.in. trudności w przekła­

daniu pojęć w kulturze szwedzkiej niezna­

nych, jak np. „zajazd” czy „zaścianek".

Okazuje się, że nawet opisy przyrody, zdawałoby się dla tłumaczy najłatwiejsze, bo przecież polskie i szwedzkie lasy, a wraz z nimi cała flora i fauna, nie różnią się pra­

wie wcale, rodziły wiele problemów. Te trud­

ności, ja k wyjaśnia autorka, wynikały nie tyle z uboższej leksyki języka szwedzkiego, niedorównującego bogatemu, żywemu i gięt­

kiemu językowi Mickiewicza, ile z różnic w systemach gramatycznych obydwu języ­

ków, a konkretnie w kategoriach rodzaju. Ze struktury języka szwedzkiego nie wynika, że np. „brzoza” musi być rodzaju żeńskiego, a „grab” męskiego.

Źródłem wielu trudności okazała się też nieprzystawalność polskiego i szwedzkiego systemu wersyfikacyjnego, obecność ilo- czasu w języku szwedzkim, różnice w ak­

centowaniu sylab. Kłopotów z rymami i trud­

ności w przekładaniu trzynastozgłoskowca uniknęła jedynie Ellen Wester, wybierając adaptację tekstu prozą. Poszerzyła w ten sposób krąg szwedzkich czytelników dzie­

ła, trafiając w ich zamiłowanie do utworów epickich.

Rys. według Tove Jansson

Ellen W ester wyprzedziła zatem nieja­

ko w sp ó łcze sn ą tendencję do adaptacji wielkich dzieł poetyckich przy pomocy zmia­

ny w kodzie w erbalny i instrumentacji ję ­ zyka, w jej wyniku młodzież anglojęzyczna ma obecnie miedzy innymi dzieła Szekspi­

ra zaadaptowane prozą. W Polsce adapta­

cji prozą Pana Tadeusza oraz cenionego libretta do opery Legenda Bałtyku Feliksa Nowowiejskiego dla potrzeb młodzieży pod­

jęła się w latach dwudziestych ubiegłego wieku Waleria Szalay-Groele, autorka po­

wieści historycznych dla czytelników nasto­

letnich. Nie wiadomo jednak, czy pracę do­

prowadziła do końca, ponieważ w zbiorach bibliotecznych nie ma śladu tego przedsię­

wzięcia.

W swoim opracowaniu Ewa Hellman śledzi też uważnie odtwarzanie w trzech p rz e k ła d a c h nazw w ła s n y c h . R óżnice w wariantach onomastycznych rozpatru­

je w zależności od zmian w kulturze i kon­

wencji. Jak wynika z tych porównań, do­

p ie ro we w s p ó łc z e s n y m tłu m a c z e n iu Kjelberga w odniesieniu do obiektów geo­

graficznych pojawiła się onomastyka pol­

ska w transliteracji szwedzkiej. W tłum a­

czeniach wcześniejszych stosowano a to niem iecką wersję toponimów jako bardziej znaną, a to nazewnictwo rodzime.

Z e s ta w ia ją c tłu m a c z e n ia lic z n y c h w Panu Tadeuszu imion zdrobniałych, au­

torka opracowania wydobywa pew ną pra­

widłowość, mianowicie dostosowanie ich do systemu języka szwedzkiego przez do­

danie określeń leksykalnych. Za najtrud­

niejsze zadanie dla tłumaczy w dziedzinie nazw własnych uważa jednak nie przydom­

ki, tak liczne w oryginale, ale sposób prze­

kładu antroponimów i etnonimów czy nazw wydarzeń historycznych taki, by zachować ich bogactwo konotacyjne i wartości se- mantyczno-stylistyczne.

Niemało skomplikowanych zadań mu­

sieli rozwiązywać tłumacze dążąc do prze­

kazania bodaj najbardziej w Szwecji cenio­

nej warstwy kulturowo-obyczajowej dzieła w jej staropolskim charakterze tak by jak najmniej utracić z bogactwa i oryginału. Już samo oddanie szlacheckiego kodeksu ho­

n orow ego, sko m p lik o w a n e g o system u tytułów i bezpośrednich zwrotów w sytu­

acjach kolokwialnych wobec dużej prosto­

ty szwedzkiego modelu tow arzysko-kon- wersacyjnego, nastręczało wiele trudności.

Nieco łatwiejsze dla przekładu były zapew­

ne opisy strojów, zw łaszcza że zawsze można je było unaocznić przy pom ocy materiału wizualnego, np. ilustracji Andriol- lego, Gersona czy Kossaka.

W oddaniu cerem onii biesiadowania trzeba się było zmierzyć z trudnym proble­

mem n ie p rz e k ła d a ln o ś c i, w yn ika ją cym z różnic kulturowych. Bogata warstwa kuli­

narna polskiej epopei zawiera wiele nazw potraw w Szwecji zupełnie nieznanych.

A jednak we w szystkich przekładach „cho- łodziec litewski”, „rosół staropolski”, „zra­

zy” czy „barszcz królewski” znajdują mniej lub bardziej udane odpow iedniki. Frag­

ment o „bigosie”, kilkakrotnie w Szwecji dru­

kowany w czasopismach, cieszył się szcze­

gólnym pow odzeniem . S pecjały kuchni

staropolskiej były z konieczności charak­

teryzow ane niekiedy opisowo, choć, jak stwierdza E. Hellman, z dużą dbałością, aby d a w n y ś w ia t p rz e m ó w ił do w y o b ra ź n i i ich interpretacjach, coraz bardziej ekspo­

nujących sceny obyczajowe kosztem kon­

te kstu h isto ryczn e g o . P raw dopodobnie przyczynił się do tego brak w przekładach Epilogu, tak wyraziście podkreślającego sy­

tuację Polaka, tłumacza na obcej ziemi, tę­

skniącego do ojczyzny i wolności. Patrio­

tyczny charakter dzieła podkreślano raczej okazjonalnie.

R o zw a ża n ia o trz e c h p rze kła d a ch Pana Tadeusza upoważniają do wniosku, że choć ich autorzy prowadzą w świat ob­

cej czytelnikowi i bardzo odległej rzeczywi­

stości literackiej różnymi drogami, każdy z nich osiąga to, co najważniejsze - mia­

nowicie, tak w ażną dla odbioru komunika­

tywność tekstu.

Książka E. Teodorowicz-Hellman zain­

teresuje nie tylko mickiewiczologów, ale wszystkich polonistów, a także tych, którym nieobce są polsko-szwedzkie relacje kul­

turowe. Umożliwi polskiemu czytelnikowi poznanie warsztatu przekładów Pana Ta­

d e usza i w y trw a ły c h prób p rz y b liż e n ia Szwedom piękna polskiej epopei. O bok tego daje dużą sumę wiedzy o tłumacze­

niach na język szwedzki innych utworów Mickiewicza i prezentuje sylwetki tłumaczy.

Stanowi więc prawdziwe kompendium wie­

dzy na określony temat.

Opisując obecność arcypoematu pol­

skiego w literaturze i kulturze szwedzkiej autorka opracowania przekonuje, że jest 42

w Szwecji środowisko, zresztą niezbyt licz­

ne, w którym Pan Tadeusz znalazł głęboki oddźwięk. T w orząje tłumacze, pracownicy naukowi i krytycy literaccy. A czy przecięt­

ny Szwed kocha Pana Tadeusza? Choć za­

chwyca się niekiedy jego fragmentam i dru­

kowanymi w czasopismach, trudno określić na tej podstawie jego stosunek do pełnego tekstu. O dpow iedź w ykracza poza ramy książki Ewy Teodorow icz-H ellm an. A by mieć jasny pogląd na tę sprawę, trzeba by prze śle d zić d o ku m e n ta cję w yp o życze ń w bibliotekach, w ysokość nakładów itp., no i napisać jeszcze je d n ą książkę, tym ra­

zem o recepcji utworu.

E. T e o d o ro w ic z -H e llm a n : Pan Tadeusz w szwedzkich przekładach, fzabelin 2001, s. 236

1 Adam Mickiewicz; Pan Tadeusz we frag­

mentach z komentarzem, dla uczniów, studen­

tów nauczycieli. W ybór, w stęp i komentarze M. Piechota, Katowice 1977.

2 E. Teodorowicz-Hellman: Polsko-szwedz­

kie kontakty literackie. Studia z Literatury dla dzieci i młodzieży, (maszynopis przygotowany do druku).

3 Cyt. za E. Teodorowicz-Hellman: Pan Ta­

deusz w szwedzkich przekładach, s. 31.

Dorota Malczewska-Stus

POLSKA MAPA BAŚNI -