Kilka lat temu napisałam tekst Słodkie marzenia o ważnych sprawach („Guliwer”
1995/3). Tytuł był parafrazą dwóch, w owym czasie popularnych wśród nastolatków se
rii, podejmujących tematykę wieku dojrze
wania i związanych z tym problemów. Głów
nym zagadnieniem poruszanym w tych książkach była kwestia inicjacji seksualnej - tem at rzadko w ówczas podejm ow any w naszej literaturze. Nic w ięc dziwnego, że serie te cieszyły się w ielką popularnością a rozstrzygnięcia moralne w nich zawarte były traktowane jako wzorzec postępowania. Nie
bawem też pojawiła się seria Nie dla Mamy, nie dla Taty, lecz dla każdej M ałolaty..., która do dziś cieszy się powodzeniem.
Od ubiegłego roku wydawnictwo „Ex Libris” prezentuje dwa nowe cykle wydaw
nicze: Kto na ławce w yciął serce... i Doro
słym wstęp wzbroniony. W ydawnictwo jest znane na polskim rynku, dotychczas jego sp e cja ln o ścią były słow niki i popularne kompendia literackie. Teraz, rozszerzając sw oją ofertę, oficyna ta publikuje niewiel
kie objętościowo powieści o współczesnych nastolatkach. Realia tych książek osadzo
ne są w scenerii małego miasteczka na amerykańskim Środkowym Zachodzie lub na Florydzie, bohateram i je s t m łodzież uczęszczająca do miejscowego college’u.
Polskiego czytelnika zadziwia, z ja k ą in te n - sywnością młodzież ta się uczy, cały czas m ając nadzieję na dostanie się w przy
szłości do dobrej uczelni. Drugim intere
su ją cym w ą tkie m je s t o b e c n o ś ć re lig ii i kościoła w życiu społeczności. Świadczą o tym także cytaty z Pisma Św., zamiesz
czone jako motta. Warto wspomnieć, że nie
104
zależnie od nauki młodzież poświęca dużo czasu na pracę zarobkową, myjąc samocho
dy, pilnując dzieci, wykonując drobne gadże
ty na loterie fantowe i festyny parafialne.
Część zarobionych pieniędzy uczniowie za
mierzają przeznaczyć na zakup autobusu szkolnego; chcą w ten sposób upamiętnić tragicznie zmarłego kolegę, który po remisji białaczki niespodziewanie zginął w wypadku samochodowym.
Cykl Dorosłym wstęp wzbroniony autor
stwa Laury Peyton Roberts składa się (przy
najmniej na razie) z trzech części. Powiąza
ne są one nie tylko osobami bohaterów, ale także kolejnością zdarzeń. Akcja pierwszej części koncentruje się na pomocy, material
nej i duchowej, jakiej koledzy ze szkoły udzie
lają wspomnianemu choremu koledze i jego rodzinie. W kolejnym tomie poznajemy bli
żej środowisko cheerleaderek tej szkoły, a głównym wydarzeniem staje się wypadek, jakiego doznaje jedna z nich. Drugim wąt
kiem jest narastający konflikt między dwie
ma siostrami; podsycany zaciekłością obu stron, pełen pretensji i urazów o drobiazgi życia codziennego. Trochę wbrew tytułowi serii, dorośli wcale nie mają wzbronionego wstępu, wręcz przeciwnie, interwencja ro
dziców potrafi powstrzymać walczące stro
ny i pomaga otworzyć oczy na racje drugiej strony.
Tytuł serii Kto na ławce wyciął s e rc e ...
wydaje się być bardziej uzasadniony. Te
matem jest oczywiście pierwsza miłość, jak na to wskazuje choćby tytuł jednej z ksią
żek, ale pojawia się też problem śmierci.
N ajlepsza przyjaciółka Alison, bohaterki książki Dwie dziewczyny i chłopak, zara
zem wiodąca uczennica, pełna wspaniałych planów na przyszłość, umiera na raka mó
zgu. Z kolei matka Amy, bohaterki Pierw
szej miłości, niechętnie patrzy na związek córki z chłopakiem, który wyraźnie
odcią-ga ją od nauki i przyczynia się do obniże
nia średniej ocen. Dla samotnie wychowu
jącej córkę pani Turner, zdobycie przez je d y n a c z k ę w y k s z ta łc e n ia je s t s p ra w ą pierwszej wagi. Ona sama, wcześnie za
angażowawszy się uczuciowo, nie ukończy
ła wymarzonego college’u. Bardzo cieka
wie ukazany je s t problem stosunku do osób w podeszłym wieku; dziadek jedne
go z bohaterów choruje na Alzheim era i właśnie jego wnuk, na przekór sugestiom lekarzy i policji, opiekuje się nim i broni przed wysłaniem do domu opieki.
O m awiane książki czyta się dobrze i myślę, że będąsię cieszyły popularnością wśród czytelniczek. Dobrze, że dotykają tem atów ważnych, które dotyczą każdego z nas, zamiast kręcić się w kółko wokół „ko
cha - nie kocha”, „napisze - nie napisze”,
„obieca - dotrzyma” itp. Mankamentem jest drobny druk i liczne amerykańskie „regio
n a liz m y ” , które nie s ą o b jaśnione. Kto z naszych czytelników wie, jak wygląda
„uśmiech kota z Cheshire” lub czego doty
czy test PSAT? Od niedawna funkcjonuje w naszym języku „brunch”, ale nie jest po
wszechnie używany. Wydaje mi się, że po
105
winno się podawać źródło tłumaczenia Pi
sma Świętego. Byłoby też dobrze, gdyby poszczególne części cyklu Roberts miały wyraźnie zaznaczoną kolejność.
K. Applegate: Dwie dziewczyny i chłopak, przeł.
E. Westwalewicz-Mogilska, s. 173; C. West:
Pierwsza miłość, przeł. M. Jakóbczyk-Rakow- ska, s. 148; L. Peyton Roberts: Na wirażu, przeł.
L. Rafa, s. 182; Sprawdzian, przeł. M. Jakób- czyk-Rakowska, s. 191; Wygrać życie, przeł.
N. Wiśniewska, s. 211, Warszawa 2002.
Barbara Szargot
A TATA ODPOWIEDZIAŁ...
Tata, a Marcin pow iedział... Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk jest książkowym za
pisem telewizyjnego serialu. Praktyka w y
dawania, jeśli można użyć takiego określe
nia, książkowych adaptacji dzieł filmowych ma już długą tradycję. Przypomina też pu
blikacje W ydawnictw Radia i Telewizji, któ
re w swoim czasie drukowały teksty słucho
wisk radiowych (cała seria wydawnicza) czy audycji satyrycznych (I.M .A., 60 m inut na godzinę...) Te pierwsze - bo przecież pu
blikuje się teksty dramatów (także małych, radiowych), o s ta tn ie - w mniej lub bardziej
„epickiej” przeróbce - chyba głównie dla hobbystów (dzisiaj powiedzielibyśmy: fa nów), spragnionych kolejnego kontaktu z panem Sułkiem i panią Elizą Jacka Jan
czarskiego czy „rycerzami trzema” Andrzeja Waligórskiego.
Książka Tata, a Marcin pow iedział...
nie ukrywa swego rodowodu - jest po pro
stu zapisem dialogu uzupełnionym jedynie o didaskalia. Brak opisów rozmawiających postaci, komentarze dotycząjedynie czyn
ności wykonywanych przez postaci i cza
sem m anifestowanych przez nie uczuć:
„Syn puszcza oko do Ojca. Ojciec bardzo zadowolony.” [s. 97]
W ydaje się, że zarówno autorka, jak i wydawca kierują sw ą publikację do osób znających serial (dają temu zresztą wyraz w tekstach na okładce). Muszę przyznać, że też jestem takim czytelnikiem, oglądałam wiele odcinków serialu. W związku z tym roz
poczęłam lekturę przekonana, że wszystko już wiem. Okazało się, że się pomyliłam.
Pozornie wszystko jest takie, jak było - przemądrzały syn i nie do końca uczciwy (w stosunku do siebie i innych) ojciec plus problemy „z życia w zięte”. Jednak serial uważałam za śmieszny i oglądałam go ze w zględów ludycznych. Vis comica Piotra Fronczewskiego sprawiała, że nawet nie
wesołe tem aty poszczególnych odcinków stawały się powodem do śmiechu.
Książka natom iast pobudzała mnie ra
czej do (niezbyt wesołych) refleksji. Mały bohater recenzuje bowiem rzeczywistość
106
celnie i bezlitośnie. Konstrukcja tekstu spra
wia, że nacisk położony je st na ukazanie lęków i frustracji dorosłych i oceny w spół
czesności. Ściśle dziecięcych problemów jest niewiele i ograniczająsię one do spraw szkolnych i, raz tylko wspomnianej, niepew
ności co do swego pochodzenia (czy na
prawdę jestem dzieckiem swoich rodziców).
Dorośli, ja k to w podobnego typu przedsta
wieniach zwykle bywa, s ą po prostu bez
nadziejni, o czym może przekonać katalog ich problemów: boją się starości, s ą ego
istami (dlatego np. bojąsię przeszczepów), pobłażają sobie, stosują „prawo Kalego”, nie um ieją rozmawiać o sprawach intym
nych, s ą snobami, w yznają kult rzeczy itd.
Dzieci są oczywiście mądrzejsze.
To przekonanie o szczególnej mądro
ści dziatwy przynależy do podstawowego katalogu prawd zawartych w tak zwanej lite
raturze rodzinnej (szczególnie dobitnie jest to wyrażone na przykład w niezapomnianym M a łym k s ię c iu de S a in t-E x u p e ry ’ego).
W omawianej książce mamy do czynienia z przekształceniem i rozwinięciem istnieją
cego wzorca, zgodnie z którym dziecko do
strzega rzeczy n a jisto tn ie jsze w życiu, w przeciwieństwie do materialistycznie na
stawionych do świata i ograniczonych doro
słych. W Tata, a Marcin pow iedział... jed
nak czasem m ądrość dzieci w yraża się w sposób zgoła nieoczekiwany.
P rz y k ła d e m niech będzie ro zd zia ł pierwszy - Wakacyjna choroba. Bohatero
wie przebyw ają na biwaku. Ojciec obser
wuje przez lornetkę atrakcyjną blondynkę.
Mądrość syna wyraża się w tym, że: po pierwsze, wie, iż lepiej jest grać w piłkę niż podglądać obce kobiety (to jest „klasycz
ny” w ariant rozumności dziecięcej). Po dru
gie, doskonale rozumie motywy, które kie
rują ojcem, zdaje sobie sprawę z tego, że podobne flirty podbudow ują nadwątlone ego rodziciela oraz z faktu, iż ta historia nie będzie m ia ła d a lsze g o ciągu. D latego z pobłażaniem „pozwala” ojcu oddawać się podglądaniu. W sumie więc lepiej orientuje się w obyczajach świata niż jego towarzysz.
W dodatku wychowuje ojca (ten porzuca swe zajęcie i oddaje się grze w piłkę). Po
dobnie błyskotliwie wykłada mu faryzeuszo- stwo tych, którzy używ ają określeń typu
„sprawni inaczej” , bezlitośnie ich demasku
ją c (swoją drogąto jeden z najciekawszych rozdziałów).
Książka Małgorzaty Gutowskiej-Adam- czyk nie jest arcydziełem, ale też (jak są
dzę) do podobnego miana nie aspiruje.
Jednak czyta się ją dobrze, a refleksje bo
haterów skłaniają do przemyśleń. Sądzę, że czas poświęcony tej lekturze nie będzie zmarnowany.
M. Gutowska-Adamczyk: Tata, a Marcin powie
dział. .„ Ł ó d ź 2002, s. 208.