• Nie Znaleziono Wyników

Przestrzenie wewnêtrzne w dramacie XX wieku

Okreœlenie „przestrzeñ wewnêtrzna” nie ma œcis³ej definicji ani jasno usta-lonego zakresu znaczeniowego — mo¿e siê odnosiæ zarówno do postaci te-atralnej, twórców przedstawienia, jak i do widza1. Choæ intuicyjnie wiemy, co siê za nim kryje, to szczególnie w odniesieniu do postaci jest pojêciem doœæ abstrakcyjnym i nieostrym. Mniej precyzyjnym ni¿ „przestrzeñ interpersonal-na” czy „przestrzeñ spo³eczinterpersonal-na”, które tak¿e s¹ domen¹ doœwiadczenia, emocji,

œwiadomoœci, lecz daj¹ siê uchwyciæ w bardziej lub mniej uzgodnionych b¹dŸ

zinstytucjonalizowanych formach. Przestrzeñ wewnêtrzna bohatera dramatu mo¿e siê ujawniæ nie inaczej jak tylko przez zapoœredniczenie: s³ów i obrazów.

Zgodnie z tradycj¹ podtrzymywan¹ przez klasyczne poetyki, dramat ze swej natury zorientowany jest raczej na przedstawienie miêdzyludzkich relacji i konfliktów, ani¿eli na zg³êbianie wnêtrza jednostki. Przeczy temu jednak znamienny dla dramaturgii europejskiej proces polegaj¹cy na prze-chyleniu, a nastêpnie odwróceniu tych proporcji, proces, którego pocz¹tki niektórzy badacze — jak na przyk³ad Lionel Abel — widz¹ ju¿ u schy³ku renesansu2. Porêczeniem sta³ siê — jak wiadomo — Kartezjañski dualizm, wedle którego ¿ycie cz³owieka rozgrywa siê równolegle na scenach dwóch teatrów — na scenie tego œwiata, któr¹ cz³owiek stara siê ogarn¹æ swoimi zmys³ami, i na scenie wewnêtrznej, do której tylko on sam ma dostêp. Zda-rzenia zachodz¹ce na scenie wewnêtrznej mog¹ byæ przy tym niezale¿ne od tego, co dzieje siê na scenie zewnêtrznej. Lecz nie odwrotnie, wszystko

bo-1 P. P a v i s: S³ownik terminów teatralnych. Prze³., oprac. i uzupe³nieniami opatrzy³ S. Œ w i o n t e k. Wroc³aw 1998, s. 406—407.

2 L. A b e l: Metatheatre: A New View of Dramatic Form. New York 1963.

wiem, co spotyka nas w œwiecie, zostaje jednoczeœnie w taki czy inny sposób powtórzone w teatrze wewnêtrznym.

Strukturê i z³o¿one mechanizmy rz¹dz¹ce „scen¹ wewnêtrzn¹”

rozwa-¿ano gruntownie w ujêciach proponowanych przez psychoanalizê, fenome-nologiê, filozofiê podmiotu3. W perspektywie dramatycznej i teatralnej równie istotna wydaje siê analiza sposobu, w jaki niewidzialna subiektywna prze-strzeñ ukazana zostaje w miejscu scenicznym — widzialnym i w miarê kon-kretnym. Wybór miejsca czy miejsc, w których dokonuje siê eksterioryzacja jednostkowego wnêtrza, to bowiem namacalny (i wiele mówi¹cy) wyraz konceptualizacji podmiotu. Kwestia nie tylko wyzyskania teatralnych kon-wencji, ale równie¿ zasadniczego podejœcia do teatru jako instrumentu sa-mopoznania.

Zgodnie z przyjêtym powszechnie rozró¿nieniem, miejsce jest pojêciem wskazuj¹cym jego osobowy, personalny charakter, inaczej ni¿ przestrzeñ, która istnieje obiektywnie i niezale¿nie od ludzkiego doœwiadczenia. Miej-sce, a wiêc to, co ujednostkowione i namacalne — jak pisze Yi-Fu Tuan — powstaje w miarê poznawania i nadawania wartoœci przestrzeni, staje siê zatem „konkretyzacj¹ wartoœci, choæ nie jest wartoœciow¹ rzecz¹”4. Zamk-niêta i ucz³owieczona przestrzeñ staje siê miejscem. Józef Tischner — przy-wo³uj¹c s³owa Rainera M. Rilkego: „Gdzie ty jesteœ, powstaje miejsce” — nazywa je „owocem gospodarowania”5. Mo¿na oczywiœcie mieæ

w¹tpliwo-œci, czy przedstawienie ¿ycia duchowego na teatralnej scenie istotnie ³¹czy siê — w sensie topograficznym — z tym, co oswojone i obdarzone

warto-œci¹. Nale¿a³oby pewnie raczej powiedzieæ, ¿e wi¹¿e prze¿ycie swojskoœci oraz przeciwne mu doznanie obcoœci, stanowi¹ce zasadnicze cechy prze-strzeni ¿ycia6. Niew¹tpliwie jednak przestrzeñ wewnêtrzna ze wzglêdu na to, ¿e ma trudno rozpoznawalne, w³aœciwie nieuchwytne granice, aby móc siê uobecniæ, potrzebuje jakiegoœ miejsca, funkcjonuj¹cego na zasa-dzie pars pro toto. Materialnoœæ miejsca — co mocno podkreœla William W. Demastes w swojej ksi¹¿ce Staging Consciousness — jest obiektywiza-cj¹, koniecznym przed³u¿eniem „materialnych” aspektów samego umys³u i ducha. „Umys³ mo¿e siê sobie objawiæ tylko jako œwiadomoœæ czegoœ”; sa-moœwiadomoœæ nie poprzedza œwiadomoœci rzeczy, dlatego nie jest

mo¿li-3 C. Ta y l o r: ród³a podmiotowoœci: narodziny to¿samoœci nowoczesnej. Prze³. M. G r u s z c z y ñ s k i [i inni]. Warszawa 2001; P. R i c o e u r: O sobie samym jako innym. Prze³. B. C h e ³ -s t o w -s k i. War-szawa 2003; A. B i e l i k - R o b -s o n: Inna nowocze-snoœæ. Pytania o w-spó³cze- wspó³cze-sn¹ formu³ê duchowoœci. Kraków 2000.

4 Yi-Fu Tu a n: Przestrzeñ i miejsce. Prze³. A. M o r a w i ñ s k a. Warszawa 1987, s. 24.

5 J. Ti s c h n e r: Filozofia dramatu. Wprowadzenie. Kraków 1998, s. 222.

6 H. B u c z y ñ s k a - G a r e w i c z: Miejsca, strony, okolice. Przyczynek do fenomenologii przestrzeni. Kraków 2006, s. 256.

we rozumienie w³asnego istnienia bez uchwycenia istnienia otaczaj¹cego

œwiata7.

Nie jest przypadkiem, ¿e na scenie pude³kowej (zreszt¹ tak¿e na el¿bie-tañskiej czy hiszpañskiej z³otego wieku) wyra¿enie doœwiadczenia wewnêtrz-nego zale¿a³o w decyduj¹cej mierze od ujêcia jêzykowego, od si³y obrazowania metafor i metonimii, wspomaganych przez odpowiednie wyobra¿enia wizu-alne, narzucaj¹ce temu doœwiadczeniu mniej lub bardziej „realny” kszta³t. Za-sadnicza zmiana, jak¹ przynosi dramat subiektywny, wi¹¿e siê z dramatyzacj¹ i inscenizacj¹ g³êbszych obszarów „ja”, z uprzedmiotowieniem b¹dŸ personi-fikacj¹ rz¹dz¹cych ¿yciem jednostki si³, z uprzestrzennieniem w³aœnie. Zmia-na ta nie spowoduje wszak¿e odrzucenia samego scenicznego pude³ka. Funk-cjonalnoœæ tego tradycyjnego rozwi¹zania w analizie prze¿yæ i intymnych do-znañ postaci u progu XX wieku z powodzeniem wykorzystuj¹ jeszcze twórcy, których w³aœciwie wszystko dzieli — Paul Claudel i Antoni Czechow. Egzo-tyczna lub historyczna sceneria u Claudela s³u¿y jako bezkresne, kosmiczne t³o dla pulsuj¹cych w s³owie wielkich namiêtnoœci i religijnych wtajemniczeñ.

Zaœ zamkniête w realistycznych dekoracjach postacie Czechowa pod¹¿aj¹ œla-dem swych wspomnieñ, nadziei i ¿yciowych pora¿ek: snuj¹ dramat wyobco-wania, rozpisany w monologach i kryptomonologach, ukryty w milczeniu.

Otworzyæ scenicznego pude³ka na przestrzeñ wewnêtrzn¹ nie próbuje te¿

Witkacy. W gruncie rzeczy przejmuje i na swój artystyczny sposób przerabia ów stary model, nadaj¹c mu ju¿ wymiar œwiadomego siebie teatru. W jego sztukach nie potrzeba odrêbnego, specjalnie nacechowanego miejsca jako pro-jekcji drêcz¹cych postacie dylematów, tyle¿ prywatnych, co nieprywatnych.

Konwencjonalne pomieszczenia, nierzadko mieszczañski salon lub malarsko skomponowana „otwarta okolica” — terytorium autonomiczne, odgrodzone od „œwiata” — wyraŸnie zdradzaj¹ce swój teatralny status, wystarcz¹ do tego, aby ow³adniête teatrem ¿ycia postacie mog³y ods³aniaæ przed widzem trage-diê metafizycznego niespe³nienia. Nie samopoznanie ani wêdrówka w g³¹b siebie stanowi¹ bowiem cel ich usi³owañ, lecz d¹¿enie do jak najintensywniej-szego zaznaczenia w³asnego istnienia w tym nierzeczywistym, podtrzymy-wanym moc¹ ich kreacji œwiecie. Równie¿ d¹¿enie do poszerzenia granic oso-bowoœci, które ma siê dokonaæ w osobliwych eksperymentach i przygodach.

Dlatego ka¿de, nawet „zwyczajne” otoczenie mo¿e byæ zaanektowane przez zaborcze „ja”, przez fantazje wyobraŸni i intelektu. W pogoni za nieziszczal-nym spe³nieniem Witkacowskie postacie szukaj¹ okazji do manifestacji wype³-niaj¹cych je pragnieñ i niepokojów, a nie ich zrozumienia czy objaœnienia, w istocie — do odegrania samych siebie w obecnoœci innych. „Jak pomyœlê, co bêdzie ze mn¹ dziœ w nocy, niedobrze mi siê robi. Jakaœ nuda i mêka, kolista,

7 W.W. D e m a s t e s: Staging Consciousness. Theater and the Materialization of Mind.

Michigan 2002, s. 59.

nieograniczona, a skoñczona i zamkniêta w sobie na wieki. I nie bêdê mia³ komu o tym opowiedzieæ. Przecie¿ w tym jest ca³y urok ¿ycia!” — mówi Ed-gar w Kurce wodnej8. W rezultacie, swoje duchowe rozterki usi³uje wyraziæ poprzez spektakularne dzia³ania — najpierw zabójstwo kochanki, nastêpnie fizyczne tortury, którym dobrowolnie siê poddaje. A Leon w ostatnim akcie Matki, dla wzmocnienia wyrzutów sumienia i ¿alu za zmarnowanym ¿yciem, urz¹dza maskaradê nad trupem — manekinem wypchanym s³om¹.

Tak wiêc scena pude³kowa, dziêki znacznym mo¿liwoœciom przyswaja-nia zmieprzyswaja-niaj¹cych siê konwencji dramaturgicznych, jak równie¿ odpowied-nich rozwi¹zañ plastycznych, okaza³a siê niezwykle u¿ytecznym narzêdziem w eksploracji ludzkich emocji i fantazmatów, wyobraŸni i œwiadomoœci.

W przestrzeni zobiektywizowanej pozwala³a uchylaæ zas³onê pojedynczych subiektywnych œwiatów.

Po krótkim okresie oddania perspektywicznej sceny we w³adanie malarzy penetruj¹cych ideê przestrzennej nieskoñczonoœci — zauwa¿a Krzysztof Pleœniarowicz — nowo odkryte magiczne pude³ko zosta³o rych³o jedynie porêczn¹ maszyn¹ do uprzestrzenniania literatury, tropi¹cej „nieskoñ-czone” w cz³owieku9.

Nic dziwnego, ¿e form¹, która stwarza³a najlepsz¹ sposobnoœæ wejrze-nia do ludzkiego wnêtrza, by³ przez wieki monolog, ufundowany na wierze w moc (poetyckiego zazwyczaj) s³owa, zdolnego uobecniaæ niezmierzone przestrzenie zarówno w fizykalnym, jak i niefizykalnym sensie, a oznak¹ tego, co niemo¿liwe do wypowiedzenia — milczenie.

Tym porêcznym narzêdziem tradycyjna scena, sukcesywnie modyfiko-wana w wyniku kolejnych rewolucji i przeobra¿eñ, pozostaje równie¿ wów-czas, gdy prezentowany na scenie œwiat zacznie byæ pokazywany z jednej podmiotowej perspektywy. Zarazem jednak w stopniu do tej pory nienoto-wanym ods³ania pozór jednoznacznoœci, do czego w XX wieku przyczyni³ siê kryzys zasady iluzjonistycznej reprezentacji, poci¹gaj¹cy za sob¹ wieloœæ kon-cepcji mimesis we wspó³czesnym teatrze. Zdaniem Maurice’a Valency’ego, stop-niowa dominacja symbolizmu nad równoleg³ym i racjonalnym nurtem reali-zmu doprowadziæ mia³a w przeci¹gu minionego stulecia „do odrzucenia tra-dycyjnej doktryny mimesis i w efekcie do ostatecznego zniszczenia mitu upo-rz¹dkowanego Kosmosu”10. Twierdzenia Derridy, ¿e przestrzeñ sceny to

8 S.I. W i t k i e w i c z: Dramaty. Oprac. i wstêpem poprzedzi³ K. P u z y n a. T. 2. War-szawa 1972, s. 13.

9 K. P l e œ n i a r o w i c z: Przestrzenie deziluzji. Wspó³czesne modele dzie³a teatralnego.

Kraków 1996, s. 19.

10 M. Va l e n c y: The End of the World. An Introduction to Contemporary Drama. New York 1983, s. 17.

„przestrzeñ niezdecydowania” (ilustruj¹ca jednoczeœnie nasz¹ wiedzê i nie-wiedzê), uwik³ania w „niemo¿noœæ jednoznacznoœci”11, znakomicie odnosz¹ siê do twórczoœci dramatycznej wykorzystuj¹cej tê przestrzeñ w celu ukaza-nia daremnych prób jednostkowego poznaukaza-nia. Bo w³aœnie nieprzezroczy-stoœæ œwiata, zamanifestowana dobitnie miêdzy innymi wraz z narodzinami dramaturgii subiektywnej, stanowi rodzaj filozoficznego zwornika wielu póŸniejszych — ró¿nych — ujêæ inscenizacji jaŸni; punkt odniesienia odmien-nych pisarskich poetyk. Doœwiadczenie obcoœci nieprzychylnego cz³owie-kowi œwiata, jak równie¿ rozpad z³udzenia mocnego — substancjalnego — podmiotu, wymuszaj¹cy powracaj¹ce w rozlicznych wariantach pytanie: kim jestem? Destabilizacja, p³ynnoœæ tej wewnêtrznej przestrzeni jest wiêc z pew-noœci¹ refleksem komplikuj¹cej siê rzeczywistoœci, ogl¹danej przez zagubio-n¹ i samotzagubio-n¹ jednostkê. Lecz wi¹¿e siê równie¿ z zakwestionowaniem ugrun-towanej od czasów renesansu i baroku samej zasady teatralnej reprezenta-cji, po³¹czonej z logocentrycznym prymatem s³owa i wiar¹ w racjonalny po-rz¹dek rzeczy.

Zwrot ku podœwiadomoœci oraz — co za tym idzie — emancypacja rze-czywistoœci wewnêtrznej na scenie sprawiaj¹, ¿e w dwudziestowiecznym dramacie rzeczywistoœæ ta przyjmuje samodzieln¹ postaæ przestrzeni zsu-biektywizowanej. Obok przestrzeni alienacji czy osaczenia oraz przestrzeni modelowej, epicko-dydaktycznej, przestrzeñ zsubiektywizowana stanowi odrêbny, jeden z trzech podstawowych typów przestrzeni dramatycznej12. Spoœród wymienionych tu modeli jest bodaj najbardziej nieokreœlona, nie-ograniczenie otwarta, ale zarazem mniej ni¿ pozosta³e wiarygodna i niejed-norodna. Najmocniej równie¿ domaga siê dope³nienia i interioryzacji przez odbiorcê. Domaga? A mo¿e raczej zaprasza do snucia — jak na kanwie — w³asnego scenariusza wydarzeñ. Rezygnuj¹c z jakiejkolwiek próby uniwer-salizacji, stwarza bowiem mo¿liwoœæ odnalezienia st³umionej czêœci naszej osobowoœci. Teatr w tym kszta³cie — zgodnie z celn¹ obserwacj¹ Freuda — dostarcza szczególnej przyjemnoœci, jak¹ widz czerpie z mo¿liwoœci wgl¹du z bezpiecznego dystansu w intymn¹ sferê bohatera: odkrywa czêœæ swego

„ja” w osobie kogoœ innego.

Jak zatem wygl¹da miejsce, które w planie symbolicznym uobecnia we-wnêtrzny œwiat postaci i które jest jego sceniczn¹ wizualizacj¹, zakreœlaj¹c jednoczeœnie niezbêdne granice tego œwiata? W dramacie XX wieku, podej-muj¹cym analizê procesów kszta³tuj¹cych i okreœlaj¹cych ludzk¹ to¿samoœæ, mo¿na wyró¿niæ cztery najwa¿niejsze ujêcia: drogê, teatraln¹ scenê, pokój

11 E. i T. S ³ a w k o w i e: Teatr filozofii. „Teatr” 1988, nr 1, s. 24.

12 J. B ³ o ñ s k i: Dramat i przestrzeñ. W: Przestrzeñ i literatura. Red. M. G ³ o w i ñ s k i, A. O k o p i e ñ - S ³ a w i ñ s k a. Wroc³aw 1978; K. P l e œ n i a r o w i c z: Przestrzenie dezilu-zji..., s. 98.

i wnêtrze umys³u. Podzia³ ten wskazuje tylko g³ówne kierunki poszuki-wania rozwi¹zañ dramaturgicznych, a tak¿e technicznych i nietrudno pew-nie by³oby go podwa¿yæ albo te¿ — uzupe³niæ. Podobpew-nie jak przestrzeñ su-biektywna i przestrzeñ alienacji mog¹ niekiedy mieæ pewne cechy wspólne, równie¿ „topograficzne” wyznaczniki tej pierwszej czêsto wystêpuj¹ w formach nieczystych b¹dŸ ³¹czonych.

Dramat subiektywny wykszta³ci³ wyrazisty typ przestrzennej reprezen-tacji obserwuj¹cego siebie podmiotu, strukturê dynamiczn¹, jak¹ jest figura drogi. Strindberg, zapo¿yczaj¹c topos ludzkiej wêdrówki przez ¿ycie, po³¹-czy³ jego religijny sens z g³êbok¹ analiz¹ dezintegracji „ja”. W Do Damaszku peregrynacja przez kolejne miejsca-stacje oddaje ruch poszukuj¹cej — siebie i Boga — samoprzedstawiaj¹cej siê œwiadomoœci; a poniewa¿ same podsta-wy egzystencji (dom, rodzina, kariera) za³ama³y siê, droga staje siê pod¹¿a-niem za nieuchwytnym sob¹ samym. Otwarta przestrzeñ poznania

rozpo-œciera siê pomiêdzy niebem, przeciwko któremu Nieznajomy bluŸni, a zie-mi¹, któr¹ w udrêce przemierza. Z kolei œwiadomoœæ nie jest tylko œwiado-moœci¹ bycia siebie samego, lecz wykracza ku œwiatu, jest œwiadoœwiado-moœci¹ istnienia œwiata, w którym siê ¿yje. Jak bowiem przekonuje Józef Tischner, dramat cz³owieka jest zawsze „dramatem z innymi”. Cz³owiek poza tym, ¿e musi byæ bytem-dla-siebie, musi tak¿e konstytuowaæ siebie poprzez inny byt-dla-siebie, wchodz¹c w rozmaite relacje, takie na przyk³ad jak bycie

„dziêki” innemu lub innym, „na przekór”, „wbrew”, „przeciw”, „wraz z” itd.13 Dlatego Nieznajomy w poszukiwaniu jakiejœ trwa³ej cz¹stki swej istoty, owej jaŸni g³êbokiej, o której mówi Thomas Merton, podœwiadomie odbija siê, czy te¿ rozpoznaje w innych. Jego towarzyszka, Pani, stanowi tyle¿ do-pe³niaj¹c¹, co przeciwstawn¹ stronê jego natury, ¯ebrak przypomina jego samego, natomiast Cezar i Lekarz, przywo³uj¹c wspomnienie spotkanych niegdyœ osób, wydaj¹ siê ¿ywym potwierdzeniem bolesnych doœwiadczeñ.

Dotkliwie odczuwa on to natrêctwo uwewnêtrznienia, ale nie jest zdolny do transformowania obcoœci w swojskoœæ. Równie¿ dwuznacznoœæ miejsc, w których przychodzi mu zmierzyæ siê z replikami swej pamiêci, ewokuje czas psychiczny, by tym mocniej unaoczniæ wspólnotê teraŸniejszoœci i prze-sz³oœci w ludzkiej œwiadomoœci. Istnienie cz³owieka „dla” lub „wobec” in-nych ma okreœlon¹ przesz³oœæ i przysz³oœæ. „Wspominana, uwewnêtrzniona przesz³oœæ wystêpuje w refleksji jako obca teraŸniejszoœæ: obcy, których spo-tyka Nieznajomy, s¹ sygna³ami jego w³asnej przesz³oœci”14.

Dramat subiektywny z w³aœciw¹ sobie logik¹ i ca³ym repertuarem do-stêpnych mu œrodków podkreœla, wystêpuj¹ce ju¿ u romantyków, zniesienie

13 J. Ti s c h n e r: Spór o istnienie cz³owieka. Kraków 1998, s. 219 i nast.

14 P. S z o n d i: Teoria nowoczesnego dramatu 1880—1950. Prze³. E. M i s i o ³ e k. Warsza-wa 1976, s. 45.

granicy miêdzy podmiotem i œwiatem. Co ciekawe jednak, ju¿ niemieccy ekspresjoniœci, wprost nawi¹zuj¹cy do techniki Strindberga, bêd¹ znajdo-waæ równie¿ inne ni¿ motyw drogi sposoby kszta³towania dramatycznej przestrzeni dla wyra¿enia procesów rozgrywaj¹cych siê w

podœwiadomo-œci jednostki i jej zmagañ ze spo³eczeñstwem. Wprawdzie w dramacie Rein-harda Sorgego Der Bettler [¯ebrak] akcja ogl¹dana oczami tytu³owego boha-tera swobodnie przenosi siê z miejsca w miejsce, pozbawiona dodatkowo linearnej, przyczynowo-skutkowej struktury przez kapryœny styl prowadze-nia narracji. Zaœ Georg Kaiser w Od poranka do pó³nocy rozpisuje jeden dzieñ z ¿ycia cz³owieka na siedem epizodów, czyli „stacji” wzorowanych na obra-zach drogi krzy¿owej. Ale w Masse-Mensch Ernsta Tollera scena wewnêtrz-na wyizolowanej jednostki ukazuje wewnêtrz-na przemian groteskowe obrazy rzeczy-wistoœci i obrazy snu, zlewaj¹ce siê razem w jeden odrealniony pejza¿, silnie naznaczony teatraln¹ sztucznoœci¹. Bodaj najskrajniejsz¹ likwidacjê granicy miêdzy wnêtrzem i tym, co zewnêtrzne, mo¿na dostrzec w Ludziach Ha-senclevera, sztuce opowiadaj¹cej o wêdrówce bohatera, Aleksandra, przez

œwiat. Ów wywo³any w korowodzie sennych majaków œwiat — jak

wcze-œniej w Termopilach polskich Tadeusza Miciñskiego — okazuje siê faktycznie umiejscowiony w g³owie bohatera, który powraca zza grobu po swojej œmier-ci. Przekreœlaj¹c granicê, ekspresjoniœci mog¹ ods³aniaæ w ten sposób z gruntu opozycyjny charakter relacji podmiotowo-przedmiotowej. Radykalne prze-ciwstawienie cz³owieka obcemu, wielkomiejskiemu najczêœciej otoczeniu,

œciœlej zaœ: wrogiej rzeczywistoœci spo³ecznej poci¹ga przy tym za sob¹ dwie znamienne konsekwencje. Z jednej strony, prowadzi do ca³kowitego zatar-cia rudymentarnej odrêbnoœci reprezentowanego na scenie „œwiata”, wy³a-niaj¹cego siê — szczególnie w Ludziach — jako fantom, pozór zawis³y jedy-nie od postrzegaj¹cego podmiotu; zatarcia bêd¹cego skutkiem mediatyzacji przez niewiele ró¿ni¹ce siê miêdzy sob¹ centralne postacie. Co jednak mo¿e istotniejsze, z drugiej strony, kreowane w tych odrealnionych wizjach su-biektywne przestrzenie gubi¹ nieraz rysy podmiotowej odmiennoœci i auto-nomii, staj¹ siê, paradoksalnie, dziwnie do siebie podobne.

Figura drogi jako konwencja przedstawieniowa jednostkowego losu okaza³a siê natomiast porêcznym œrodkiem tak¿e w ramach innych este-tyk i w innych ujêciach problemaeste-tyki psychologiczno-spo³ecznej, pozwa-laj¹c przy tym unikn¹æ niebezpieczeñstwa solipsyzmu. Droga to nie tylko ruch w czasie i przestrzeni, ale równie¿ krête œcie¿ki, jakie mo¿na przemie-rzaæ w pamiêci, bez koniecznoœci lub potrzeby fizycznego przemieszczania siê. Ten wywrócony na drug¹ stronê wariant motywu ³atwo odnaleŸæ choæ-by w Œmierci komiwoja¿era i Nie do obrony, sztukach ³¹cz¹cych dyskretny oni-ryzm z poetyk¹ realizmu. Zarówno w utworze Millera, jak i Osborne’a, przedmiotem subiektywnego doœwiadczenia jest nie tyle ponura i dokuczli-wa teraŸniejszoœæ, ile powtórnie prze¿ydokuczli-wana przesz³oœæ, przywo³ana w

se-kwencjach retrospektywnych obrazów. Albo raczej to katastrofalna sytuacja

„ja” „tu i teraz” zmusza do mozolnej rekonstrukcji „tam i wtedy”. ¯eby zrozumieæ? Zobaczyæ w³asny b³¹d? Zapewne. Ale czy nie dlatego równie¿, a¿eby poprzez bolesne spojrzenie wstecz mo¿e zakosztowaæ oczyszczenia?

Stary Loman osaczony w swoim domu, przez którego œciany mo¿e swo-bodnie przechodziæ, odbywa imaginacyjn¹ podró¿ w czasie, by dokonaæ gorzkiego obrachunku z samym sob¹, poznaæ przyczyny swojej klêski. Dom jest zarezerwowany dla ponurego i beznadziejnego „teraz”, gdzie p³ynie codzienne ¿ycie rodziny, niewielki pas przed budynkiem to przestrzeñ wspo-mnienia wype³niona majakami Lomana. Tu wraca do zdarzeñ sprzed lat, o¿ywaj¹ cienie m³odej wtedy ¿ony, synów, szefa, by³ej kochanki, a tak¿e zmar³ego brata. Podobne rozliczenie próbuje przeprowadziæ Bill Maitland, rekonstruuj¹cy z determinacj¹ jeden dzieñ ze swego biurowego ¿ycia. Os-borne, inaczej ni¿ Miller, z góry narzuci³ ten tryb ostrej osobistej konfronta-cji czy wrêcz wiwisekkonfronta-cji, wpisuj¹c akcjê sztuki w czyteln¹ ramê kompozycyj-n¹. Po wyg³oszeniu przed sk³adem sêdziowskim chaotycznego, usianego frazesami oœwiadczenia, Bill, tak jak i pozosta³e postacie, przechodzi na drug¹ stronê sceny, do kancelarii, gdzie usi³uje zachowaæ pozory normalnej ak-tywnoœci, w rzeczywistoœci zaœ popada w coraz wiêksz¹ fizyczn¹ i duchow¹ destrukcjê. Niby na potwierdzenie sennego koszmaru, od którego rozpo-czyna siê dramat, zdaje siê wiêc jednoczeœnie oskar¿onym, oskar¿ycielem oraz obroñc¹ staj¹cym przed s¹dem we w³asnej sprawie. Poszczególne epi-zody uk³adaj¹ siê w wizerunek rozchwianej, fa³szywej samowiedzy bohate-ra, niezdolnego do trzeŸwej oceny siebie i sytuacji, niczym kolejne zapisy dowodów winy. Dominacja perspektywy ego jest tym bardziej uderzaj¹ca,

¿e k³opoty ma³¿eñskie swoich klientek (granych przez tê sam¹ aktorkê) Mait-land traktuje tak, jak gdyby odnosi³y siê do jego w³asnego ¿ycia. I on, i Lo-man, podobnie jak wczeœniej Nieznajomy z Do Damaszku, za pragnienie, mêkê samopoznania p³ac¹ wyobcowaniem, ale ich alienacja bierze siê wy³¹cz-nie z zaburzenia miêdzyludzkich relacji: Loman chwilami mówi do siebie, a Maitland prowadzi „g³uche” rozmowy przez telefon. W rezultacie odtwo-rzenie ¿yciowej drogi, pod¹¿anie wstecz, po w³asnych œladach nie przynosi postaciom ekspiacji, choæ niew¹tpliwie mo¿e wywo³aæ katartyczne prze¿y-cie u widzów. Oznacza jedynie demaskacjê z³udzeñ rodz¹cych siê w zetkniêciu zmistyfikowanego obrazu „ja” z groŸn¹ i niezrozumia³¹ zewnêtrzn¹ rzeczy-wistoœci¹.

Inaczej dzieje siê wówczas, kiedy miejscem, które ods³ania akty œwiado-moœci podmiotu, staje siê po prostu teatralna scena. Z³o¿ona relacja miêdzy ja i nie-ja rozgrywa siê tu nie tylko jako konflikt ze œwiatem zewnêtrznym, z innymi, ale, co wa¿ne, nieraz w wiêkszym jeszcze stopniu zostaje ujawnio-na w samym podmiocie. Struktura „teatru w teatrze” — bo o tê formê w tym wypadku przede wszystkim chodzi — daje niejako bezpoœredni wgl¹d

3 Przestrzenie...

w scenê mentaln¹ dziêki „przeniesieniu” jej czy te¿ wyobra¿eniu na scenie teatralnej. Przedstawienie to mog³oby byæ idealn¹ ilustracj¹ Kartezjañskiej koncepcji, gdyby nie fakt, ¿e wspó³czesny dramat stawia pod znakiem za-pytania przypisane tej koncepcji niepow¹tpiewalne cogito. Od czasu Freuda, w którego dziele doszed³ do g³osu kryzys filozofii podmiotu — tego miotu, który sam pojawia siê od razu przed sob¹ jako œwiadomoœæ — pod-wa¿one zosta³y tego rodzaju pewniki. Œwiadomoœæ zatem staje siê proble-mem i zadaniem, a nie czymœ danym bezpoœrednio. Prawdziwe cogito musi byæ zdobyte w walce z maskuj¹cymi je fa³szywymi cogito. „W miejscu bycia--œwiadomym pojawia siê stanie-siêbycia--œwiadomym”15.

Zestawienie theatrum mentis i teatru-medium uruchamia ci¹g wzajem-nych upodobnieñ, pozwalaj¹c tym wyraŸniej wydobyæ na œwiat³o ukryte mechanizmy ludzkich dzia³añ i zachowañ. Zdaniem Manfreda Schmelinga, sta³a ekspansja form autotematycznych w dwudziestowiecznej dramaturgii wi¹¿e siê z dwoma zjawiskami; po pierwsze, wynika ze sprzeciwu wobec

Zestawienie theatrum mentis i teatru-medium uruchamia ci¹g wzajem-nych upodobnieñ, pozwalaj¹c tym wyraŸniej wydobyæ na œwiat³o ukryte mechanizmy ludzkich dzia³añ i zachowañ. Zdaniem Manfreda Schmelinga, sta³a ekspansja form autotematycznych w dwudziestowiecznej dramaturgii wi¹¿e siê z dwoma zjawiskami; po pierwsze, wynika ze sprzeciwu wobec